Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W takich warunkach nie będę pisał
rzekł pan poeta będąc na plaży,
odrzucił kartkę, pióro i wenę
i swoje dupsko na słońcu praży

a gdy nadchodzi zbawienny wieczór
ten ów poeta zmierza do baru
gdzie każe sobie lać grog do szklanki
aby obronić się od kataru.

Kiedy po kilku takich szklaneczkach
wzrok mu mętnieje, wiotczeją nogi
każe się zawieźć do hoteliku
po czym zapada w sen (bardzo) błogi,

z rana przekąsi (żyć przecież trzeba)
lekkie śniadanko, strzeli kielicha
i tak jak wczoraj, nic nie napisał
ale na plażę znowu zapycha.

Opublikowano

Podobnie jak u Milana Kundery, panuje tu ostatnio na forum ta "nieznośna lekkość bycia". W tym kontekście Twoje wiersze są balsamem. Przecież się nie znamy (choć widziałem Cię na zdjęciach) ale z Twoich wierszy emanuje taka radość życia, że chciałoby się mieć Ciebie za przyjaciela. Z głębokim ukłonem. Janusz

Opublikowano

...nie no , w takich warunkach pisać ??? ....na plaży ??? toć to można jędną część ciała spażyć :)).....mianowicie plecy i poniżej, apóźniej ..jak tu siadać i pisać ? :)))..nie podobałoby mi się takipoplażowe pisanie, w końcu i tak , w którą stronę się nie obrocę - dupa zawsze z tyłu :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Przyjaźnie zjawiają się rzadko
albowiem zbyt długo kiełkują
lecz kiedy już z nami się zrosną
latami się w nas zatrzymują.

Choć przyjaźń przyjaźni nierówna,
choć wśród nich zdarzają się plewy
to człowiek wciąż o nie zabiega
od czasów Adama i Ewy.

Ja swojej nikomu nie skąpię
bo wolę przyjaciół od wrogów
dlatego i Tobie Januszu
nie stwarzam, nie stawiam wymogów.

Zaczątek przyjaźni już mamy
a wpisy to nam wynagrodzą
bo chociaż to tylko na forum
lecz myśli i drogi się schodzą.


Pozdrawiam serdecznie:))))
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ja na przykład lubię w wannie
moczyć pióro, pisać piórem
lecz problemy mam z pamięcią
i tak nieraz myślę, które

wziąć do ręki w danej chwili
by na kartce szrajbnąć zdanie
bo obydwa pióra naraz
dały nura aby w pianie

zmyć ze siebie resztki płynu
bo obydwa chcą być jasne
- gęsie co się szarogęsi
i to grubsze, moje własne.


Pozdrawiam:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Mimo upału człowiek się stara
nie bacząc na to jakie mieć skutki
może mieć susza (patrz abstynencja)
gdy w organizmie niedosyt wódki.

Na plaży jakoś pić nie wypada
patrząc wprost w oczy dzieciom, staruszce
bo przecież jeszcze nie produkują
i nie sprzedają wódeczki w puszce.

Zawijać w papier całą butelkę
zajęcie nudne oraz niewdzięczne
a potem łykać nie wiedząc ile
też nie za bardzo jest to poręczne.

Można wynaleźć inne sposoby,
Polak potrafi bo Polak umie
urżnąć się nawet na środku plaży
i to nie solo a w sporym tłumie.

Dajmy już spokój naszym nawykom
i zaradności naszych rodaków,
dajmy też spokój alkoholikom
co uważają się za pismaków.

Nasza poezja w wodach Bałtyku
niech się w sezonie do woli pluska
żeby opadły z niej nieużytki
jak z ziarna plewy a z ryby łuska.


Pozdrawiam serdecznie i plażowo:)))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Sam tytuł już mówi za siebie
więc nie troszcz się zbytnio o byka
niech sobie nieborak samotnie
po wersach w mym wierszu pobryka

bo czas kanikuły rozprasza
szczególnie gdy pisze się w tłumie
a umysł rozmięka od żaru
więc cóż mi po takim rozumie,

a skoro nie można wymienić
go choćby jak zęby na szczękę
to latem gdy słońce wciąż praży
odbywam swą drogę przez mękę,

litości takiemu poecie
okazać należy niezwłocznie
nim nowa w nim myśl zakiełkuje
i nowy wiersz pisać rozpocznie.


Pozdrawiam:)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na nagiej plaży leży od rana
maszt postawiony o niech to licho
taki naturszczik to proszę pana
normalny niesmak i głupi chichot

lecz kto mu może teraz podskoczyć
jest nowoczesny za trendem goni
to nie naturyzm dziś kole w oczy
ale zboczenie - ekshibicjonizm
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


na nagiej plaży leży od rana
maszt postawiony o niech to licho
taki naturszczik to proszę pana
normalny niesmak i głupi chichot

lecz kto mu może teraz podskoczyć
jest nowoczesny za trendem goni
to nie naturyzm dziś kole w oczy
ale zboczenie - ekshibicjonizm


Każda pliszka swój ogonek ...
jak to mówią ... chwali,
robią także to mężczyźni
i duzi i mali,

w każdym z nas coś przecież siedzi
(chęć bycia aktorem)
i dlatego na tej plaży
pod byle pozorem

wystawiamy się na deskach,
o pardon, na piasku
to co mamy najlepszego
i to już od brzasku.


Pozdrawiam:))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.






Z tego widać, że w większości
nacja poetycka
bywa latem odstawiona
przez wenę od cycka

i dlatego letnią porą
poeci (pan, pani)
chodzą, siedzą albo leżą
częstokroć na bani.

Zachowują się (czy słusznie?)
jak zwykli sztubacy
zamykając w czterech ścianach
warsztat twórczej pracy,

wywieszają na drzwiach kartkę
- wena na urlopie,
a pod spodem dopisują
- jestem na jej tropie.

Potem to już wedle woli
plaża albo góry
choć słyszałem, że niektórzy
jeżdżą na Mazury,

inni jadą za granicę
(ale ci beze mnie)
bo ja jadę na mą działkę
gdzie mi jest przyjemnie.


Dorotko, pozdrawiam Cię serdecznie:))))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @APM Lubię gdy poezja nie zawiera zbyt wiele wielkich słów. I gdy operuje obrazem, gestem, albo bierze konkretne ludzkie doświadczenie i pokazuje mi na jak wiele sposobów można widzieć świat.
    • @hollow man @hollow man dobrze, przekaze  
    • @Deonix_ Dzięki. Podoba mi sie to co napsiałaś: "wiersz, ukazujący przedświąteczną zawieruchę z innej perspektywy,  bez nadmiernego biadolenia ale i bez lukru i "dobro(ś)ci" :) ". Wiersz był bez tytułu, dodałam potem. Czyli można zmienić, albo wytłuścić. Aktualnie wybieram to ostatnie. Nie chcę nic więcej dodać. Zastanawiałam się, czy nie pwinien się kończyć na przedostatim wersie, czyli na "potulne jak baranki", ale chba też nie. A tak ogólnie to faktycznie pasuje na każde święta oraz inne okazje/wydarzenia życiowe być może. Pozdrawiam 
    • "Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja."   Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się  jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei  na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna  a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci  o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie  z czyjegoś szczęścia i sukcesu  nawet jeśli miałby się on  magicznie zyścić pod wpływem  słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni.     Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą  uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu  dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów  czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło  dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci  i to te rozwrzeszczane  i rozpieszczone do granic.     Patrzę jak bałwany  lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona  a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna  jak bałwany z każdą godziną marnieją,  topią się aż wreszcie kruszeją  i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce,  upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania  a do pustego karmienia skrzywdzonego ego.     Błędne koło. Cierpią cały rok  by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich  czyny podłe i niegodne losu  i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności.     Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli  a goście na nie sproszeni,  przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju  a jeszcze inni  by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy  grupki młodych osób najpewniej studentów  lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem  a głos kroków  objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej,  życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne.  I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka.     A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu  by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie  wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją  niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk  i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło,  kroki znalazły się pod moimi drzwiami  a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom  o tak nie towarzyskiej porze  a to że jakaś pijana latorośl  zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad  zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…   Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste  bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku  odwiedził mnie gość  o którego postaci marzyłem  i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby  marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie  i metafizycznej głębi.   Otworzyłem drzwi  a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień  od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki  wygięty się pod wpływem  szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad  na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną,  malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż  uczyniły z niej bezsprzeczne  artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne,   miały w sobie niezgłębione pokłady miłości.     Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się  i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku?  To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią  i tuliłem jak największy skarb.  Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana przed nią i tuląc się do idealnej talii  wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie…   Poddźwignęła mnie z kolan  i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć  jedynie o niej już do końca swoich dni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...