Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Marek Wawrzyński - polski poeta współczesny. Urodził się w Nowosielcach koło Sanoka w 1965 roku. Jest laureatem konkursu literackiego Czasu Kultury z 1996 roku. Wydał tomiki wierszy:

* Wiersze Kraków 1992,
* Spis treści Kraków 1999,
* Zeszyt Kraków 2001,
* Na stronach Kraków 2005,
* 129 wierszy polskich Kraków 2007.

Publikował w Dekadzie Literackiej, Frazie, Toposie, Megalopolis, Arkadii, a także w tłumaczeniu na ukraiński w kijowskiej Literaturze Plus. Pracuje jako barman w Vis-à-vis na Rynku Głównym.

Źródło: wikipedia

"Szukając informacji o MARKU WAWRZYŃSKIM można odnieść wrażenie, że jest to człowiek trudny, skryty i niechętny publikowaniu swojej twórczości. Trudno go spotkać, trudno znaleźć, trudno porozmawiać.

W niedzielny wieczór przy Brackiej 15, jak co tydzień, powoli zapełnia się Cieplarniane wnętrze. W każdym z pomieszczeń panuje wesoły gwar, z głośników płynie cicha melodia. Przy stoliku w kącie rozmawiają Michał Krzywak (prowadzący wieczór autorski) z Markiem Wawrzyńskim (autorem). Podchodzę, przedstawiam się i… jestem przygotowana na zdawkową odpowiedź, a spotykam się z serdecznym powitaniem i miłą rozmową. Dla potwierdzenia mojej opinii wysnutej z research’u dotyczącego Marka Wawrzyńskiego, Michał, zapowiadając jego wejście na „scenę”, mówi: „Kiedy zacząłem badać postać poety Marka, on mi uciekał strasznie. Czegokolwiek nie przeczytałem, odnosiłem wrażenie, że to jest poeta, który się ukrywa, nie lubi, do którego dostęp jest ograniczony, trudno dostać tomiki. Zastanawiałem się właśnie, czy to jest taka legenda zbudowana wokół ciebie, czy rzeczywiście tak jest?”

Autor: Agnieszka Mochel
Żródło:www.mol.czwartawladza.edu.pl/nowy/



Na to pytanie warto sobie odpowiedzieć szukając książek Marka Wawrzyńskiego, a specjalnie dla www.poezja.org przygotowany został pierwodruk utworów z cyklu: "wiersze inspirowane niemieckim katalogiem znaczków z 1938r."

Miłej lektury



Danzig

500 milionów marek
mocną czcionką
w tle herb miasta


1923r.




Bosnien

franciszek józef
znana twarz
na zawsze


1915r.




Fiume

rzymska wilczyca
romulus i remus
w rocznicę połączenia


1919r.




Turkei

mustafa kemal
w marynarce
pod muszką


1931/36r.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...