Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wciąż uparcie czeka
aż listek figowy
zwiędnie i odsłoni
jej wzgórek łonowy,

pokropił go nawet
trzy razy randapem
za co od modelki
przyjął ciosy w papę

lecz on nadal czeka
i masuję szczękę
bo tak bardzo pragnie
ujrzeć jej wisienkę.


Roundup - dolistny herbicyd o działaniu układowym. Pobierany jest przez zielone części roślin /liście, zielone pędy i niezdrewniałą korę/ a następnie przemieszcza się po całej roślinie i dociera do jej części podziemnych /korzenie, rozłogi itp./ powodując ich zamieranie. Pierwsze objawy działania środka /żołknięcie i więdnięcie/ są widoczne po upływie 7-10 dni od zabiegu. Całkowite zamieranie roślin następuje po koło 3 tygodniach. Wysoka temperatura i wilgotność powietrza oraz silne nasłonecznienie przyspieszają działanie środka.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


randap nie rarytas
mocno boli głowa
lepiej może spytać
czy ona gotowa

na akty niemocy
albo akceptacji
bez użycia wody
czarów lub negacji

wisienki wirują
listkom i gałązkom
oczy potrzebują
zatem - nie tak ostro!


pozdrawiam Heniu :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


randap nie rarytas
mocno boli głowa
lepiej może spytać
czy ona gotowa

na akty niemocy
albo akceptacji
bez użycia wody
czarów lub negacji

wisienki wirują
listkom i gałązkom
oczy potrzebują
zatem - nie tak ostro!


pozdrawiam Heniu :)



Czego oczy nie zobaczą,
sercu żal nie będzie?
O, przepraszam, kto tak twierdzi
ten jest w wielkim błędzie.

Będąc raz na plaży latem
kiedy wydm deptałem wzgórza
coś się nagle poruszyło
i z grajdołka się wynurza

postać jak to mówią z bajki
i odziana skromnie nader
co skrywała pod stanikiem
piersi o wielkości wiader.

Zapatrzyłem się w to cudo
i zdrętwiały moje członki
lecz nim myśli pozbierałem
usłyszałem głos małżonki

wstawaj śpiochu bo już pora
wykaraskać się z pieleszy
- was to bawi? Mnie nie bardzo,
taki koniec mnie nie cieszy

bo gdy wracam w senny rewir
i zaglądam do grajdoła
nie spotykam mej bogini
a w nim leży dupa goła

lecz o innych parametrach,
bo ta moja poszła w dal
przeto stoję jak zdrętwiały
a w mym sercu gości żal.


pozdrawiam Cię Marku :))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


randap nie rarytas
mocno boli głowa
lepiej może spytać
czy ona gotowa

na akty niemocy
albo akceptacji
bez użycia wody
czarów lub negacji

wisienki wirują
listkom i gałązkom
oczy potrzebują
zatem - nie tak ostro!


pozdrawiam Heniu :)



Czego oczy nie zobaczą,
sercu żal nie będzie?
O, przepraszam, kto tak twierdzi
ten jest w wielkim błędzie.

Będąc raz na plaży latem
kiedy wydm deptałem wzgórza
coś się nagle poruszyło
i z grajdołka się wynurza

postać jak to mówią z bajki
i odziana skromnie nader
co skrywała pod stanikiem
piersi o wielkości wiader.

Zapatrzyłem się w to cudo
i zdrętwiały moje członki
lecz nim myśli pozbierałem
usłyszałem głos małżonki

wstawaj śpiochu bo już pora
wykaraskać się z pieleszy
- was to bawi? Mnie nie bardzo,
taki koniec mnie nie cieszy

bo gdy wracam w senny rewir
i zaglądam do grajdoła
nie spotykam mej bogini
a w nim leży dupa goła

lecz o innych parametrach,
bo ta moja poszła w dal
przeto stoję jak zdrętwiały
a w mym sercu gości żal.


pozdrawiam Cię Marku :))))
fajne czasem ludzkie życie
idzie sobie cicho skrycie
bez wielkiego szumu zgoła
przez wydmowce do grajdoła

i tak mnie to zachwyciło
w wierszu Twoim, że szczęściło
mocną dawką sennych marzeń
w odrętwieniu. więc jak żaden

inny malarz czy poeta
muzyk albo radiesteta
biorąc przykład poprawiony
będę sypiał bez swej żony!


pozdrawiam przedsennie :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Czego oczy nie zobaczą,
sercu żal nie będzie?
O, przepraszam, kto tak twierdzi
ten jest w wielkim błędzie.

Będąc raz na plaży latem
kiedy wydm deptałem wzgórza
coś się nagle poruszyło
i z grajdołka się wynurza

postać jak to mówią z bajki
i odziana skromnie nader
co skrywała pod stanikiem
piersi o wielkości wiader.

Zapatrzyłem się w to cudo
i zdrętwiały moje członki
lecz nim myśli pozbierałem
usłyszałem głos małżonki

wstawaj śpiochu bo już pora
wykaraskać się z pieleszy
- was to bawi? Mnie nie bardzo,
taki koniec mnie nie cieszy

bo gdy wracam w senny rewir
i zaglądam do grajdoła
nie spotykam mej bogini
a w nim leży dupa goła

lecz o innych parametrach,
bo ta moja poszła w dal
przeto stoję jak zdrętwiały
a w mym sercu gości żal.


pozdrawiam Cię Marku :))))
fajne czasem ludzkie życie
idzie sobie cicho skrycie
bez wielkiego szumu zgoła
przez wydmowce do grajdoła

i tak mnie to zachwyciło
w wierszu Twoim, że szczęściło
mocną dawką sennych marzeń
w odrętwieniu. więc jak żaden

inny malarz czy poeta
muzyk albo radiesteta
biorąc przykład poprawiony
będę sypiał bez swej żony!


pozdrawiam przedsennie :)



Lecz jakowych argumentów
masz naręcze lub paletę,
że potrafisz w mig odstawić
w inne łoże swą kobietę?


pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czemu migiem, czemu w inne?
Zanim wzlecę wpierw ostygnę.
Nie tak prędko owe zmiany
bo wiadomo, czas dziurawy...

Co do łoża oddam łoże,
nic mi więcej nie pomoże.
Do grajdoła się nie zmieści,
a poza tym, mocno trzeszczy ;)

miłego dnia Heniu :)
Opublikowano

:D

Heńka zbereźnika znałam
z jego ciągłym świntuszeniem
lecz że Krzysiek Marek
taki!
to dopiero jest zdumienie!
brawo Chłopie! dość romansów
liryk wierszy o miłości!
rozbaw rozśmiesz nas kobiety!

jeśli uda ci się to co Henio
robi tu od wieków
prosta droga do sukcesu!
będziesz znanym podrywaczem
ja ze śmiechu już się tarzam
zamiast w kuchni obiad
warzyć!

:))
pozdrawiam Poetów!
buziak!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czemu migiem, czemu w inne?
Zanim wzlecę wpierw ostygnę.
Nie tak prędko owe zmiany
bo wiadomo, czas dziurawy...

Co do łoża oddam łoże,
nic mi więcej nie pomoże.
Do grajdoła się nie zmieści,
a poza tym, mocno trzeszczy ;)

miłego dnia Heniu :)



A w grajdołku są kamyczki
i muszelki pokruszone
więc jak będziesz się układał
bacznie patrz na tylnią stronę

bowiem możesz przypadkowo
usiąść nawet na skorupę
którą kiedyś żółw zostawił
i poranić sobie dupę

no a wtedy nic z amorów
i grajdołka, snu i plaży
bo się zjawią na sygnale
i odstawią do lekarzy

a jak trafisz już w ich ręce
szybko pójdą w ruch skalpele
bowiem resztek tej skorupy
będą szukać w twoim ciele

lepiej wcześniej zamów panią,
która się po plaży krząta
i za kilka polskich złotych
wnet grajdołek ci posprząta.


pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




I nie tylko samą formę
bo jak rzekł mi pewien mason
oprócz formy, równowagi
ponoć jeszcze trzymam fason

i obiecać jeszcze mogę,
że jak się zaleje w trupa
chociaż chwiejnie i oburącz
lecz się złapię choćby słupa

a na koniec jeszcze skoczę
jak się bardzo mocno wkurzę
w jakąś wodną głębię, topiel
lecz i z stamtąd się wynurzę.


pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





O przepraszam Moja Pani,
ja tu jestem podrywaczem?
Nie. Zapewniam i zaklinam
i nad samym sobą płaczę.

Chciałbym ale nieudacznik
ze mnie zawsze był rasowy
więc o żadnym podrywaniu
być nie może tutaj mowy

bowiem większość swego życia
przesiaduję na fotelu
a jeżeli z niego wstaję
to wiadomo w jakim celu.

Jak widzicie to podrywam
swoje dupsko co najwyżej
kiedym głodny bowiem w kuchni
do wyżerki jest najbliżej.

pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ach Henio

malarz podejrzany (majowy)
miast malować wdzięki
piękne ciało odziane w liść figowy
przechodzi cierpliwości męki

znam ja mistrza malarza
właśnie tak maluje

akt kochanej kobiety

zapach terpentyny w warsztacie
twoje włosy barwię jesienią
piersi delikatnie – czuję pożądanie
a pędzel muska płótno
kusi… może by tak…



___________

Sorki, że wkleiłam mój wiersz - trochę pikantny.
Pozdrawiam serdecznie - Jola.
Opublikowano

ależ się przeplata pięknie
żart udany z erotyką,
Henio - no tu nic dziwnego
ale że i jeszcze Krzycho?!

idzie lato, ciepłe plaże
jeszcze puste przed upałem,
a chłopakom już się marzą
nagie opalone ciała!

wyturlane w piasku uda,
nagie piersi pod bikini,
muszelki i wszelkie cuda,
co natura hojnie czyni,

a zaczęło się niewinnie
od jednej wisienki Henia!
czasy inne, plaże inne
a ród męski się nie zmienia!

na szczęście:)

Fajna zabawa, Henryku i Krzysiu:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ostrzeżenia nie brzmią słodko
co ja pocznę z tą ślicznotką,
która pierwsza w grajdół wpadnie
by zachwycić mną dosadnie..?

mówisz sprzątać... olaboga!
i mój mózg dopada trwoga
bo na plaży latem sprząta
ma sąsiadka kąsająca!

kąsa śmiećki, różne wieści,
małe newsy i boleści,
zna dialekty i języki,
wnet rozniesie me wybryki!

może znajdę jednak inne
twórcze miejsce bez kamieni...
bo marzenia mam niewinne
nic ich nigdy już nie zmieni...


odpozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ach Henio

malarz podejrzany (majowy)
miast malować wdzięki
piękne ciało odziane w liść figowy
przechodzi cierpliwości męki

znam ja mistrza malarza
właśnie tak maluje

akt kochanej kobiety

zapach terpentyny w warsztacie
twoje włosy barwię jesienią
piersi delikatnie – czuję pożądanie
a pędzel muska płótno
kusi… może by tak…



___________

Sorki, że wkleiłam mój wiersz - trochę pikantny.
Pozdrawiam serdecznie - Jola.


To był malarz erotoman
a takowych jest bez liku,
taki nawet ma pretensje
gdy modelka jest w staniku.

On chce posiąść choćby wzrokiem
i popieścić choć zmysłami
- fe, do dupy z taką sztuką
i z takimi malarzami

powiedziała pewna pani
zachowując styl powagi
jednak o czymś zapomniała
- wiek i skłonność do nadwagi.

Tutaj było wręcz odwrotnie
obiekt nie wart oglądania
więc to malarz był w udręce
podczas sesji malowania.



Jolu

Pikantności nigdy wiele
szlaban dajmy wulgaryzmom
bo pikantność doda smaku
i nasączy wiersz charyzmą.

Zaś wulgaryzm (taki ostry)
często bywa tylko wtrętem
a czytelnik to odbiera
i z niechęcią i ze wstrętem.

Jednak nieraz jest potrzebny
gdy zawodzą gwizdy, tupot
to słuchacze głośno krzyczą
- nie pierdolić takich głupot.


Pozdrawiam serdecznie:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




bo weszliście w okres lata,
i nie strzelę chyba gafy
twierdząc – na żer molom ciuchy
upchnęliście już do szafy

zostawiwszy to co zwiewne,
co uwagę przykuć musi,
to co grację uwidacznia
i prześwitem panów kusi

a ród męski się nie zmienia!
jak to zaznaczyłaś trafnie
chociaż wy go połykacie
tak jak rybki pokarm - dafnię.


Gdy natura jest wędkarzem
a wabikiem wy Kobiety
to mężczyźni są pokarmem
- mnie pożarto już niestety.


Bawiąc się dalej – pozdrawiam serdecznie :))))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ostrzeżenia nie brzmią słodko
co ja pocznę z tą ślicznotką,
która pierwsza w grajdół wpadnie
by zachwycić mną dosadnie..?

mówisz sprzątać... olaboga!
i mój mózg dopada trwoga
bo na plaży latem sprząta
ma sąsiadka kąsająca!

kąsa śmiećki, różne wieści,
małe newsy i boleści,
zna dialekty i języki,
wnet rozniesie me wybryki!

może znajdę jednak inne
twórcze miejsce bez kamieni...
bo marzenia mam niewinne
nic ich nigdy już nie zmieni...


odpozdrawiam :)



W takim razie proponuję
zaszyć się gdzieś choćby w lesie
albo w worku lecz kto worek
(z Tobą) w owy las poniesie,

może zatem wybrać góry
i na jakiejś płaskiej skale
oddać się, dla swojej weny
lecz jak zrobić to w upale?

Cienia można szukać w skałach
lecz wilgocią cuchną groty,
na polanie nie za bardzo
bo się nie ustrzeżesz słoty

sam więc wybierz sobie nocą
jakieś lokum, zakamarek
bo ty przecież to potrafisz,
jesteś Krzysztof – Nocny Marek.


pozdrawiam:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Słusznie piszesz - znaleźć lokum
tam gdzie cisza błoga, spokój
tam gdzie innych wzrok nie sięga,
nie nadaje żadna zrzęda...

Do czułości droga kręta
wyprostuje ją zachęta
na konsumpcje wisienkowe,
bo to przecież samo zdrowe!

Ja już zmykam, i dziękuję
za rozmówkę w różnych porach.

Jak wisienki popróbuję
to dopiszę elaborat
temu o to wierszykowi
z dedykacją: Henrykowi ;)


pozdrawiam :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Słusznie piszesz - znaleźć lokum
tam gdzie cisza błoga, spokój
tam gdzie innych wzrok nie sięga,
nie nadaje żadna zrzęda...

Do czułości droga kręta
wyprostuje ją zachęta
na konsumpcje wisienkowe,
bo to przecież samo zdrowe!

Ja już zmykam, i dziękuję
za rozmówkę w różnych porach.

Jak wisienki popróbuję
to dopiszę elaborat
temu o to wierszykowi
z dedykacją: Henrykowi ;)


pozdrawiam :)


i ja także za chwil kilka
ruszam przed się, na arenę
spraw codziennych ważkich, błahych
- też opuszczam portal, wenę.


pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...