Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Do czytania z towarzyszeniem muzyki.

( www.youtube.com/watch?v=-eQYJ82SuHQ )




Preludium e-moll op.28 nr 4

– Mamy dziś wyjątkowo spokojne morze, mon cher.
Tylko on, Profesor Muse, wymawiał ten francuski zwrot z przesadnym r. Fryderyk nie musiał odwracać głowy, by wiedzieć, że to on. A morze rzeczywiście było spokojne.
    Profesor Muse narodził się jeszcze przed Alfabetem. Był przed E., nawet przed A. i bardzo lubił gruszki. Owocem, którym owa E. kusiła owego A. z pewnością byłaby gruszka. A że zostało nim jabłko, zawdzięczamy wyłącznie interwencji Profesora. Profesor bardzo lubił gruszki.
Sam tak naprawdę nie wiedział, ile ma lat. Pytany o wiek wciąż powtarzał to samo: „Byłem zbyt młody, by potrafić liczyć swoje dni. A Bóg nie miał wtedy na to czasu. Istotnie, tworzył przecież zające.”
    Fryderyk poznał Profesora jeszcze w Warszawie, jako „młody zdolny”. Zazdroszczono mu. Do dziś zazdrości mu wielu niedoszłych artystów zwyczajnie niegodnych, by poznać Profesora. Niektórzy wręcz zarzucali Chopinowi, że nie żywi dostatecznej wdzięczności, że dane jest mu obcować z Profesorem Muse. Była to sprawa rzeczywiście niebagatelna, Profesor bowiem znał bardzo dobrze wszystkich wielkich artystów wszech czasów. Przez wiele lat towarzyszył Bachowi, potem Mozartowi. Dobrze znał go Szekspir i Goethe, Vermeer i Monet.
    Chopin miał wielkie szczęście, naprawdę wielkie. Można śmiało powiedzieć, że bez Profesora byłby tylko szarym Fryderykiem z jakiegoś szarego miejsca, co to ma w tytule żelazo. Wielkie szczęście, naprawdę wielkie.
    Tu, na Majorce, z Chopinem było już bardzo źle. W głębi duszy uważał odwiedziny Profesora za co najmniej nie na miejscu. Irytowało go, że przychodzi w takiej chwili, kiedy nie jest nawet w stanie należycie go ugościć. Nie czuł jednak wyrzutów, raczej złość na Profesora, że lekceważy jego ciężkie położenie.
    – Choruję – rzucił.
    – Wiem.
Cisza.
    – Profesorze, ja umieram!
    – Nie umierasz. Masz morze, Fryderyku – pisz!
Chopin ufał Profesorowi bezgranicznie. Pisał.
    Kiedy podchodził do fortepianu, morze widział już tylko przez mgłę, ale czuł je coraz mocniej, coraz wyraźniej. Zimna woda okryła jego bose stopy, a on zupełnie bezszelestnie zaczął.
h  h  h... c  h  h... Nagły obcy dźwięk wcale nie raził, przeciwnie, spłynął spokojnie niczym spełnienie obietnicy, wypełnił puste miejsce. Nie, nie był już obcy, był jedną z fal. Teraz razem
z wodą krążył wokół nóg fortepianu, owiewał, muskał, taki mleczny, ciepły i miękki. Ci przedziwni przyjaciele – Chopin i fortepian – dryfowali teraz spokojnie na samym środku morza. Fryderyk powoli podniósł głowę znad klawiatury. Wszędzie woda. Był bardzo daleki od lądu, od ludzi. Wszędzie woda. A fale tego dnia były tak wątłe, tak nikłe, a jednocześnie tak dokładne, piękne. Odsłaniały swoje wielkie brzuchy rytmicznie, jedna po drugiej. h  h  h... raz dwa trzy cztery pięć...
c  h  h... jeden brzuch, drugi, trzeci, czwarty brzuch, piąty. Wszystkie płynęły w stronę Fryderyka, jak z wielkiego koła, ze wszystkich stron świata dążyły do jednego środka. Odbijały się i powracały te same, lecz już inne.
Potem nie było już wiatru. Fale umierały powoli.

    I spadła na klawiaturę, na chopinowską dłoń wielka, ciężka łza. Srebrna łza – preludium
e-moll.

Opublikowano

Wstawiam mój tekst po raz drugi, został usunięty z przyczyn raczej technicznych:)
Zamieszczam więc "zaległe" komentarze. Dziękuję.


hmm..proza? dużo tekstu, więc nie wiem czy każdy
przeczyta, ale fajny pomysł, że z muzyką kompozytora
J. serdecznie

Dnia: Dzisiaj 18:19:49, napisał(a): Judyt
Komentarzy: 9411




nie wiem jak można było zepsuć fale nie słuchałem

Dnia: Dzisiaj 19:25:24, napisał(a): bazyl prost
Komentarzy: 2213



śliczne, jednak te piękne fale tak na końcu - czy musiały?
i zrobiło się smutno.

tekst płynie....

serdecznie - Jola

Dnia: Dzisiaj 19:28:41, napisał(a): Jolanta S.
Komentarzy: 722

Opublikowano

Tak, bo inspiracja jest piękna. Tak samo warto sięgnąć do książki
I.Stone 'Udręka i ekstaza'. Tekst również przeczytałam, film o f.Chopinie
warto też obejrzeć. Nie wiem czy Autorka tą prozą miała na myśli, wszystkich
astystów- jakkolwiek to słowo jes pojmowane w rzeczywistości, w prozie życia.
Muzyka duszy- zawsze będzie podziwiana, tak jak muzyka słowem. Fajnie, że
jeszcze ktoś potrafi sięgnąć tam swoją myślą choćby i wkleić pochodne teksty
-z inspiracji zdaje się i fascynacji. Grasz na fortepianie? J. serdecznie

Opublikowano

Dziękuję pięknie, Judyt.
Każdego Artystę, większego i tego mniejszego, za nos wodzi to samo. Tak, Profesor Muse ma baardzo dużo roboty i pokaźne sukcesy. Że tu o Chopinie- przygotowałam się możliwie najrzetelniej; niby abstrakcja, niby jedna wielka metafora, ale jednak wszystko na faktach. Inspiracja- jak najbardziej, muzyka Mistrza.
Skrzypię na skrzypcach, a na fortepianie z tak zwanego "obowiązku". Ale bardzo lubię słuchać muzyki fortepianowej, a Chopina uczę się rozumieć.
Dzięki raz jeszcze, jest mi bardzo miło:) pozdrawiam!
agueda

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Każdy ma swój świat, a w nim... Wydawałoby się, że znamy...   Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Jesteśmy wirtualnymi znajomymi nigdy się nie widzieliśmy nigdy niczego sobie nie obiecywaliśmy nigdy niczego od niego nie chciałam i mówiłam mu to nie słuchał   chroniąc swoją prywatność kłamałam podobnie jak on który ma sto twarzy   wymyślał mnie sobie latami w kolejnych wierszach i listach od lat codziennie na nowo   wściekły że jestem inna niż ta którą sobie wymyślił uderzał mnie w twarz   czy zwracam na to uwagę? już nie bo wiem że ma na moim punkcie obsesję   jednego dnia nie jest w stanie wytrzymać bez pisania o mnie i obrażania mnie obsesja   na szczęście dzieli nas bezpieczna odległość   Żegnaj...    PS  Wszystkiego dobrego Ci życzę. 
    • Nareszcie zgoda na ekshumacje... Choć czasu upłynęło tak wiele... Bolały wspomnienia w cichy szloch przyobleczone, Padało nocami tysiące łez…   Zgoda niepełna... częściowa... Wciąż więzną w gardle niewykrzyczane słowa... O bólu który w kresowych rodzinach, Tlił się przez kolejne pokolenia...   A przecież każdy człowiek, Zasługuje na godny pochówek, By migocący znicza płomień, Cichym dla niego był hołdem,   By kamienny nagrobek, Wiernie pamięci o nim strzegł, Imię i nazwisko na nim wyryte, Milczącym pozostało świadectwem…   Nareszcie godny pogrzeb… Polaków zgładzonych przed laty okrutnie, Przez w ludzkich skórach kryjące się bestie, Pogardą i nienawiścią nocami upojone…   Tamtej strasznej nocy w Puźnikach, Ciągnąca się noc całą mordów orgia, Dziesiątki bezbronnych ofiar przyniosła, Zebrała śmierć okrutne swe żniwa.   Bohaterska polskiej samoobrony postawa, Chaotyczna desperacka wymiana ognia, Niewiele pomogła i na niewiele się zdała, Gdy z kilku stron zmasowany nastąpił atak.   Spod bezlitosnych siekier ciosów Banderowskich zwyrodnialców i okrutników, Do uciekających z karabinów strzałów, Pozostał tylko wypełniony zwłokami rów…   Po tak długim czasie, Nikczemnego tłumienia prawdy bolesnej, Przyodziewania jej w kłamstwa łachmany podłe, Tuszowania przez propagandę,   Dziesiątki lat zwodzenia, Kluczenia w międzynarodowych relacjach, Podłych prób o ludobójstwie prawdy ukrywania Oddalały żądanych ekshumacji czas…   By w cieniu kolejnej wojny, Niechętnie padły wymuszone zgody, By pozwolono pomordowanych uczcić, Na polskich kresach w obrządku katolickim,   By z ust polskich księży, W cieniu tamtych zbrodni straszliwych, Padły słowa o Życiu Wiecznym, By złożono trumny do poświęconej ziemi…   Choć niewysłowionych cierpień ogrom, Milionów Polaków na kresach dotknął, Czapkując radosnym z dzieciństwa chwilom, Otulili czule swe wspomnienia pamięcią.   I gdy snem znużone przymkną się powieki, Wspomnieniami w blasku księżyca otuleni, Pielgrzymują nocami do sanktuariów kresowych, Starzy zza Buga przesiedleńcy.   A gdy niejednej księżycowej nocy, Starzy siwowłosy kresowiacy, Modlą się za swych przodków i bliskich, My także za nich się pomódlmy…   Za pomordowanych w Puźnikach, Za zgładzonych we wszystkich częściach Wołynia, Niech popłynie i nasza cicha modlitwa, Przyobleczona w piękne polskiego języka słowa…   - Wiersz poświęcony pamięci Polaków pomordowanych w Puźnikach w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku przez sotnie z kurenia Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Petra Chamczuka „Bystrego”.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • Jar na głaz; a tu ile może jeżom Eliuta - załga raj.  
    • Mat Ina - żet, ale że ty zbiorom, i moro bzy - też Ela, też Ani tam.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...