Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Aluna, konkurs


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bea, ale tu nie chodzi o bohaterstwo, pamiętaj o tym.
to samo usiłowałam uzmysłowić w poprzednich wątkach, gdzie zostałam zwyzywana i posądzona o różne niemiłe rzeczy. chodzi tylko o to, żebyś zauważyła - jedni zabierają się za pewne sprawy z porywu serca, nie mówię, że to źle; inni wolą podejść do sprawy kompleksowo - np. ja - i pisanie o złych intencjach w przypadku takich osób bardzo zniechęca do dalszego działania. a jeszcze bardziej zniechęca, kiedy ktoś proponuje konkretną pomoc i odpowiada mu cisza.

nieładnie rozmawiałaś poprzednio. o ile pamiętam sugerowałaś, że zbiórka może być na bezdomne psy. oczekujesz serii wyjaśnień, nawet się nie przedstawiając. zastanawiałam się, czy da radę z Tobą porozmawiać w ogóle poważnie.

proponuję kontakt na pw.

Pozdrawiam
że co sugerowałam? ty chyba kpisz. naprawdę, naucz się czytać ze zrozumieniem. z tego, co pamiętam, pisałam, że ktoś kto wpłaca na coś pieniądze, ma prawo wiedzieć, na jaki cel datki idą - na psy, powodzian czy coś innego. to nie była sugestia, że teraz zbieracie na coś innego, tylko PRZYKŁAD. przeczytaj jeszcze raz i nie upowszechniaj klamliwych informacji, ok?

EDYCJA: nie będę porozumiewać się przez pw, bo chcę, żeby wszystkie kroki były jawne. pw skończyło się głuchą ciszą.
będę pisać jawnie, żeby każdy mógł dotrzeć do danego wpisu i porównać, czy to, co ktoś wkłada w moje usta jest prawdą prawdziwą czy naciąganą;)

cytuję swój stary wpis, w którym "sugeruję, że zbiórka może być na bezdomne psy":
nie masz wrażenia, że osoba, która anonimowo wpłaca pieniądze na konto, ma prawo wiedzieć, w jakiej sprawie pomaga? nie róbmy z siebie świętych, nie jesteśmy rockefellerami - nie możemy szastać kasą na prawo i lewo, ale jeśli już pomagamy, miło wiedzieć, czy kasa idzie na dzieci, powodzian czy bezdomne psy

to ja się zastanawiam, czy da się z Tobą porozmawiać poważnie. bo ja rzucam konkretami, a ty przekręcasz słowa.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie wydaje mi się, żebym Tobie zadała to pytanie.
mogłabyś już przestać być samowolna dyspozytorką informacji?

do załatwiania czegokolwiek nie trzeba być w bardzo dobrej kondycji i nie trzeba biegać (nie stosuj takich zabiegów). kłóciłoby się to z faktem, że to ludzie pokrzywdzeni - nie zdrowi - mogą się ubiegać o zadośćuczynienie, nie? a kilka tysięcy chyba Alunie się przyda? czy może lepiej to olać, bo musiałaby załatwić kilka formalności? sorry, trzeba wykazać aktywność, nic samo się nie zrobi.
ja dokładnie wiem jak to załatwić, a Ty? bo jeśli nie, to może pozwól to załatwić ludziom, którzy się na tym znają.
Opublikowano

jeśli chodzi o rehabilitację po wypadku - trudno o to, długie kolejki, ale znacznie łatwiej, gdy zna się pewne "chwyty". istnieje coś takiego jak "pobyt dzienny" - i znów ważne jest nazewnictwo. niewiele osób zna leczenie w formie "pobytu dziennego", jest mało zgłoszeń - w każdym razie mniej niż na rehabilitację - dlatego uważam, że warto w to uderzyć, po prostu poprosić o skierowanie lekarza prowadzącego. to rehabilitacja trwająca mniej więcej 3-6 tygodni, oczywiście za darmo. przyznawane są różnego rodzaju zabiegi. może nie jest to długi czas, ale ja wychodzę z założenia, że lepszy rydz niż nic.

kolejna sprawa - sanatorium. z tym jest różnie, raz na rok lub raz na dwa lata, bezpłatnie - tam również zabiegi. co więcej, Aluna może jechać i z chorymi oczami, i z cukrzycą, i z problemami ruchowymi - rozdzielnie. przedstawiciele niektórych zawodów mogą jeździć na turnusy częściej niż raz w roku - żeby to sprawdzić, muszę znać zawód. można jechać i z zakładu pracy i na NFZ. tu też są różne kruczki, które w ograniczony sposób jestem w stanie wyjaśnić.

PS w domu dziennym można mieć kilka kolejnych turnusów, nie ma ograniczeń jak w przypadku sanatoriów

Opublikowano

Stowarzyszenie "AMOROMNIAVINCIT"
Starogard Gdański
ul. Droga Owidzka 7
058561 0846
e-mail: [email protected]
pomoc rodzinom i osobom w trudnej sytuacji życiowej oraz wyrównywanie szans tych rodzin pomoc psychologicz­na, pedagogiczna, prawna w ramach ośrodka wsparcia dziennego dla dzieci


Stowarzyszenie Wspo­magające Osoby ze Śro­dowisk Dysfunkcyjnych "MOŻNA INACZEJ" Starogard Gdański
Al. Wojska Polskiego 34a
585600459
pomoc psychologiczna, pedagogiczna, prawna w punkcie konsultacyjnym dla osób w trudnej sytuacji
działa Centrum Wolontariatu i Klub Aktywnego Poszukiwania Pracy
grupy wsparcia dla dzieci świadków przemo­cy w rodzinie

Opublikowano

Olesia,
ja naprawdę nie jestem jakąś gówniarą. z kłamstw wyrosłam dawno temu, a nazywanie moich działań bohaterszczyzną chyba jednoznacznie okraśla twój stosunek do pomocy. udzieliłaś mi wskazówek, za które dziękuję i w zamian wystosowałam swoją, ze jeśli chce się komuś pomóc naprawdę, to trzeba przynajmniej przedstawić się tej osobie z imienia i nazwiska, dać zapewnienie o dobrych intencjach i konkretnych możliwościach pomocy, zanim się zada szereg pytań na temat numeru ubezpieczenia, historii lekarskiej itp. przy okazji. sprawdziłam ten Dom Pobytu Dziennego, który wskazałaś. nie ma tam rehabilitacji, jedynie zajęcia dla osób starszych i samotnych, a to kompletnie nie o to tu chodzi. więcej się nie wtrącam, jak to określiłaś.

Dziękuję i Pozdrawiam
/b

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1. nigdzie nie nazwałam Cię gówniarą, nie używam takich słów. ale skoro wyrosłaś z kłamstw, przeedytuj swój post, żeby nie było w nim niejasności:) "niebycie gówniarą" powinno skutkować odpowiedzialnością za słowa.
2. nigdzie nie użyłam słowa 'bohaterszczyzna', a już na pewno nie w kontekście chęci pomocy:)
3. to jest jakiś przymus, żeby przedstawiać się na forum publicznym z imienia i nazwiska, jeśli chce się pomóc? nie wiedziałam:) myślałam, że wystarczy dobra wola i konkretne propozycje. ja tam chronię swoje dane osobowe. a z imienia i nazwiska zna mnie tu (z reala) więcej osób niż myślisz.
3. jeśli chodzi o intencje i konkretne możliwości pomocy, są wyżej, nie będę się powtarzać.
4. gdzie zadałam pytanie o numer ubezpieczenie? zacytuj, bo znów stwierdzę, że rozmijasz się z prawdą - jak nie raz w tej dyskusji.
5. dzwoniłaś do tego domu? fajnie, bo nigdzie nie mogłam znaleźć informacji, w czym się specjalizują. przy okazji - podałam tylko dom przykładowy, najbliższy dla Aluny, ale zapewniam, że takich domów jest wiele i warto to sprawdzić. ale o to już musi zapytać Aluna swojego lekarza. napisałam tylko, że warto, bo bardzo MAŁO osób wie o takiej możliwości pomocy.
dziwi mnie, że w tym domu są tylko zajęcia (jakie? dowiedziałaś się?), bo są one tworzone w dużej mierze dla celów rehabilitacyjnych.
podałam też inne ośrodki, które warto sprawdzić.
to, że ktoś ma problemy, nie zwalnia go z robienia czegokolwiek. ja nie mówię tu konkretnie o przypadku Aluny, chodzi mi tylko o to, że kiedy komuś załatwia się wszystko - od papieru toaletowego po mieszkanie - osobie takiej jest potem trudno zrobić cokolwiek samemu. nie można odbierać takim osobom prawa do samodzielności, bo jeśli zabraknie kogoś, kto pomaga, osoba poszkodowana ma poważne problemy z radzeniem sobie w życiu. to jest robienie człowiekowi krzywdy. zaraz pewnie posypią się na mnie gromy, ale tak właśnie jest.
bardzo ważna jest organizacja pomocy, otwieranie pewnych dróg - ale nie podstawianie wszystkiego pod nos, bo to może skończyć się tragedią. przykład - można przesłać wszystkie dokumenty potrzebne np. do uzyskania zadośćuczynienia, wytłumaczyć co i jak, ale na komisji lekarskiej stawić się już nie można. taki krok musi podjąć poszkodowany.
6. czy ja kazałam Ci się nie wtrącać w ogóle do sprawy?:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...