Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

w poczekalni parkowa ławka
jedyny ślad wolności
on
nasz pan
na horyzoncie korytarza
pawilonu trzeciego
posadzki brudne smród moczu
w oknach kraty i matowe szyby zbrojone
paranoicy katatonicy hebefrenicy
nie patrzy na nas
idzie wielki jak nasze cierpienia
ułamki życia
skrawki uczuć
a on wstrząsy
i wstrząsy
wstrząsy
czasami pękają kości
dla niego to nic
wychudzeni zaszczuci wylęknieni
już bez nadziei
wczoraj odeszło dwóch
w środę jeden bardzo młody
nie rokowali i poszedł Bóg bez serca
siadamy na łóżkach
łachmaniarze życia w łachmanach

Opublikowano

Doroto,
"zdrówka" ?

wolałbym śmierć prostą, cichą, bez głosów obok,
bez szemrań współczucia,
bez twarzy złych, pustych,
gdy śmierć przy skroni zimnem stali chłodzi,

przyjdź miła bo się ciebie nie lękam,
i obejmij mnie ramieniem mocnym,
niech..........
jacek.

Opublikowano

HAYQ,
na żyrandolu?
gdzieś kiedyś czytałem o facecie wiszącym na żyrandolu,
a było tak:
jednego gościa zdradzała żona,
on, głupek jeden był o żonę zazdrosny,
pracował jako kierowca autobusowy w komunikacji miejskiej,
mieszkał z żoną w starej kamienicy na trzecim piętrze,
sceny zazdrości, pretensje, płacz czy groźby w końcu, nie robiły na frywolnej kobiecie żadnego wrażenia,
pewnej nocy żona nie wróciła na noc do domu,
mąż czekał na nią następnego poranka w oknie swojego mieszkania,
kiedy ją wracającą zobaczył, wlazł na ustawione dwa stołki i powiesił się na żyrandolu właśnie,
ale wcześniej wykonał z pasków uprząż na którą nałożył marynarkę,
przyczepił się do haka w suficie za tę uprząż, kopnął stołki i zawisł,
jego puszczalska żona weszła do pokoju, zobaczyła wiszącego męża, wybiegła drąc się potwornie na klatkę schodową i zemdlała,
z mieszkania obok wybiegła sąsiadka i z ciekawości zajrzała do pokoju,
zobaczyła wiszącego pana domu, otworzyła szafę typu bieliźniarka, wsadziła łapę pod pościel i wyciągnęła plik forsy,
dla wiszącego tego było już za dużo,
kopnął sąsiadkę w plecy aż ta ciężko upadła tracąc przytomność,
następnie odczepił się z szelek, zeskoczył na podłogę i wyszedł z mieszkania na ulicę,
tam spojrzał na zegarek, zobaczył, że dochodzi pora rozpoczęcia drugiej zmiany w pracy i udał się na przystanek gdzie się kierowcy jego linii MPK zmieniali,
usiadł za kierownicą autobusu i ruszył na trasę,
początkowo zatrzymywał się na przystankach jak należy,
ale w końcu opuścił jeden, drugi, trzeci aż wyjechał za miasto,
pasażerowie przelęknięci cholernie zaczęli walić w szybę rozdzielającą ich od kierowcy,
wtedy wisielec uchylił szybę i powiedział: bażanty zwijajcie skrzydła,
zasunął szybę i przejechał dwieście kilometrów aż zatrzymała go zaalarmowana przez dyspozytora policja,
wisielca zatrzymano,
przesłuchiwany zeznał, że nie pamięta swoich słów o bażantach,
nigdy takiego ptaka nie jadł ani nawet nie widział,
i to byłoby na tyle,

HAYQ,
dziękuję, że zajrzałeś,
bardzo mi miło,
pozdrawiam,
jacek.

Opublikowano

Nie umiem się na temat tego tekstu wypowiedzieć,
jedynie zanim przeszłam do rozwinięcia
twojej myśli, zatrzymało mnie to
najbardziej obiektywne:

w poczekalni parkowa ławka
jedyny ślad wolności


potem coraz ciężej w tekście zrozumieć
ten świat, z bardzo prozaicznych,
także i bardzo różnych powodów,
i mniej subiektywnej wzajemnej
a także i autodeterminacji,
co wcale nie musi
być takie trudne,
wystarczy wpaść na tę
myśl przewodnio - decydującą,
jeśli niektórzy bohaterowie wiersza nie umieją,
a może się nie nadają po prostu


umiesz pisać teksty prozaickie,
ten drugi dobry numer, bażantów
też nie chciała jeść ani widzieć,
szkoda męki na dzikie ptactwo,
wiesz, też nie jadłam bażanta,
nie miałam ochoty, nie przepadam
jakoś za drobiem, chyba że indor
od święta, jako rarytas no i bez
piór - lecz on ma ich tyle
że aż w sumie niegroźne, kiedy mógłby zgubić
razem z gulgul :))
pozdrawiam

Opublikowano

Eliko,
ławka odrapana, szara, zaschły bród,
ale to parkowa ławka,
park?
słowo jak z bajki,
kwitnące kasztanowce, klony, jesiony, dęby i brzoza ciepła biała,
i z tej brzozy nie krzyż, prosty żołnierski,
tylko jej ciepło, natchnienie,
trawa zielona, stokrotki, mlecz żółty,
a tam - aluminiowe miski i z niej chlipiemy wodnistą ciecz - zupę ponoć,
i pielęgniarz z kijem od szczotki,
wali ten bandyta po głowach i karkach,
dźga tym kijem w brzuch namiętnie,
niemożliwe?
o tak, możliwe, jeszcze jak,

a szkoda słów,
dziękuję Eliko,

a bażanta też nie jadłem,
i bym nie zjadł bo ma oczy które patrzą na swoja śmierć,
a niech to diabli wezmą,

pozdrawiam Cię,
jacek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


haha ;))) jak widać wisielec bogate czasem ma życie. A czy to przypadkiem nie jest historia, którą Wiech napisał? Tak mi jakoś pasuje, tylko gdzie szwagier Piekutoszczak? Po Gieni jednak nocnych eskapad bym się nie spodziewał - no chyba, że u mamy przesiedziała, coby staremu dopiec. :))
Dzięki za historię, jeszcze raz pozdrawiam.
Opublikowano

HAYQ,
no to fajnie, że Cię opowiastka ubawiła,
nie, to nie Wiech ją napisał,
prawdopodobnie inny fidrygał, ale nazwiska nie wymienię
bo to osoba publiczna i czynna w życiu politycznym,
ale to tylko prawdopodobnie,
w każdym razie była to historia arcyciekawa, więc ją sobie zapamiętałem,
pozdrawiam najmilej,
jacek.

Opublikowano

Krysiu,
bardzo uprzejma dla mnie jesteś,
serdeczna i miła,
a ja tak lubię fantazjować,
Krysiu,
miłe uśmiechy Ci przesyłam,
i dziękuję pięknie za Twoją obecność,
i słoneczka życzę,
jacek.

Opublikowano

pełen uczuć, emocji ten wiersz przepełniony
przeczytałam dwa razy i dopiero pojęłam o czym on...
postura tego co szedł w ich kierunku być może wskazywała
na siłę, ale o jaką siłę chodziło? bo chyba nie tą fizyczną jedynie
Bóg bez serca- może nie oskarżać, do Niego należy wszystko
no nie wiem, tak poczytałam i z wachlarzem uczuć się spotkałam
J. serdecznie Jacuniu

Opublikowano

Judytko,
może jeszcze zajrzysz więc wyjaśniam,
zamknięty oddział psychiatryczny,
ordynator bez serca, współczucia, ludzkich odruchów,
może kiedyś je miał ale już nie zostało po nich śladu,
pan życia i śmierci,
dla nas, pacjentów którym śmierć zagląda w oczy,
piszę o nim: "Bóg bez serca",
nie o Bogu wszechświata tylko o tym szpitalnym
panie naszego życia,
to spostrzeżenie na wyrost?
może dla kogoś kto siedzi na kanapie w bezpiecznym domu,
ale nie dla nas, zamkniętych, bez duszy ludzkiej,
Judytko,
dziękuję Ci bardzo,
i pozdrawiam ciepłem i urokami wszelkimi,
jacek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zajrzałam- tylko wiadomo kto jest tym Panem prawdziwym
to dzieje się i teraz w biały dzień, terminy choćby osób które
czekają w sytuacji nowotworowej(wiesz kto) na swój termin- długosiężny
sprawia, że każdy dzień może stać się ostatnim. Nikt z ludzi
Bogiem nie jest i nie będzie, choćby mu się wydawało, że
jest tym Ordynatorem świata całego,
o bezduszności pisałam w swoim "przykro mi że mam duszę"
jak znajdziesz chwilę to spojrzyj...
(czy na wyrost? nie wiem, nie nam oceniać czasem...czy ktoś jest
taki czy siaki, ten O. może po prostu działać zgodnie z systemami
które go potwornie ograniczają...i nie chce się im przeciwstawiać),
temat bardzo trudny, ważny, bo dot. życia i śmierci, a ma się jedno.
J. serdeczności! i lecę

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kończy się jesień, przychodzi zima, Brunatne liście pod dębem gniją, Smutny patrzę mokrymi oczyma – Jakiego wyroku i winą czyją?   Żegnam dzień szary, a jutro: Zimne powietrze, deszczowo, Znów dzień szary, i smutno – Choćby jedno pocieszyło słowo.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Asfalt od deszczu odbija światło, Łez nieba więcej wytrzyma – Mnie nie przychodzi to łatwo.   Z spuszczoną głową przez ulicę, Powłócząc ciężkimi nogami, Betonu krążki i kroki liczę – Sam ze sobą, godzinami.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Mokre powietrze przenika do głębi, Smutek serce gorące zatrzyma – Nie słychać gruchotu gołębi.   Dzień szary, smutek i nędza, Na strunie duszy rozpacz zagrała, W melancholii świat zapędza – Nadzieja nie przetrwała.   Kończy się jesień, przychodzi zima, Nie policzę, ile złego przybyło, Dobro już się mnie nie ima – Serce smutne z bólu zawyło.   Zgubiona nadzieja, szklane oczy, Dni krótkie, noce nieprzespane, Życie jak kamień się toczy – Myśli szarością posypane.
    • Krzyk Długi, głuchy krzyk Rozrywa mi płuca Zgniata mi serce Wyżera od środka martwy już mózg Ale na zewnątrz nie słychać nic Duszę się swoją niemocą Duszę się bólem Na gardle czuję podeszwę istnienia Które coraz głębiej wbija swoje kolce w moją krtań Nie umiem wstać Nie umiem podać ręki słońcu Parzy mnie współczucie A poczucie winy wypala znamię na mej duszy Zapadam się I czuję jedyne kojące ciepło Dziewiątego kręgu piekła Gdzie witają mnie zdrajcy godności I na tronie zakładają mi koronę cierniową.
    • @Corleone 11 Pewne jest to i zacytuję Google.com:     "Tak, świat bez drzew zaginąłby lub stałby się miejscem skrajnie nieprzyjaznym dla życia, ponieważ drzewa są kluczowe dla produkcji tlenu, regulacji klimatu (pochłanianie CO2), utrzymania bioróżnorodności, stabilności gleby i zapobiegania erozji. Ich całkowity zanik doprowadziłby do globalnego ocieplenia, masowego wymierania gatunków i załamania ekosystemów, czyniąc planetę niezdatną do życia.  Kluczowe role drzew: Produkcja tlenu i pochłanianie dwutlenku węgla: Drzewa poprzez fotosyntezę produkują tlen, którym oddychamy, i pochłaniają CO2, główny gaz cieplarniany, co zapobiega smogowi i globalnemu ociepleniu. Równowaga klimatyczna: Regulują temperaturę, cieniując i parując wodę, a ich brak pogłębiłby efekt cieplarniany. Siedlisko życia: Są domem dla milionów gatunków, a ich utrata powoduje masowe wymieranie. Ochrona gleby i wody: Korzenie stabilizują glebę, zapobiegają erozji, a lasy regulują cykl wodny, oczyszczają wodę i powietrze. Zmniejszanie hałasu: Działają jak naturalne bariery akustyczne, co jest ważne zwłaszcza w miastach.  Konsekwencje globalnej utraty drzew: Nieodwracalne zmiany ekologiczne: Powrót do stanu sprzed zniszczenia byłby praktycznie niemożliwy. Kryzys egzystencjalny: Świat stałby się niezdatny do życia, prowadząc do głodu, chorób i konfliktów, zgodnie z przysłowiem: "Gdy ostatnie drzewo zostanie wycięte, ostatnia rzeka zatruta, ostatnia ryba złowiona, odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy". 
    • :))))) (końcówka) pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...