Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To są wiersze antona wstawione na Z

pro - kreacja

mała zerknij ukradkiem na damę
w błyszczącej czerni z królików
klepie na oślep pod kościołem

gonię z psem widnokrąg
i coraz łatwiej mi mówić do ciebie po imieniu

po nocnym maratonie
od siebie do siebie
przytul mnie jak psa




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: 2010-02-05 01:03:56, napisał(a): anton
Komentarzy: 68



zerknij

zerknij ukradkiem na damę w błyszczącej czerni z królików
klepie na oślep pod kościołem

gonię z psem widnokrąg
i coraz łatwiej mi mówić do ciebie po imieniu

po nocnym maratonie
od siebie do siebie
przytul mnie jak psa




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: 2010-01-29 19:16:12, napisał(a): anton
Komentarzy: 68


Lady Supay coś podejrzewała, ale autor wyłgał się kłamstwem.

Opublikowano

może zapytałabyś najpierw samego autora co ma na ten temat do powiedzenia?
właściwie to odpowiedź już padła wcześniej, ale nie chciało ci się doczytać i oskarżasz bezpodstawnie o kłamstwo, a za to powinien być ban.
zacytuję tylko część wypowiedzi z którą w pełni się zgadzam:
"czy to takie straszne spojrzeć prawdzie w oczy
dostanie takiego komentarza jest bolesne, ale każdy z tym zrobi co zechce
można popracować, poczekać, poczytać i napisać coś dobrego, a można się oburzyć i obwiniać krytyka za to, że miał czas i ochotę wpisać się pod wierszem Jak jest potrzeba to wysyła się wiersze do czasopism, jak nie odpiszą to znaczy, że ten krytyk "orgowy" miał rację.
po stokroć lepszy kosz niż pustka pod wierszem, a najgorsze co może spotkać początkującego to stado innych początkujących którzy bronią zażarcie czyjeś wypociny."

Opublikowano

Myślę, że się robi coraz zabawniej.

O, mam kolejny przykład - wiersz Grażyny "powiększenie" (dla mnie w porządku tekst zresztą) a pod nim wpis Aluny:

Droga Jadwigo wiersz przemawia i to do szpiku....!
Piękny!Tak trudno przelać czucia na papier ,już pisałam......!
Pozdrawiam na plusa!
Ania




Dnia: Wczoraj 18:01:25, napisał(a): aluna
Komentarzy: 6193

Toż przecież niektóre osoby nie wiedzą kogo czytają!
Beka!!!

Opublikowano

Dam przykład reakcji. Oto konstruktywny wpis pod wierszem sfinksa coś tam:

"Ciekawy. Pozdrawiam."

i reakcja rozpływającego się poety:

"bardzo dziekuję Stefanie za ,,ciekawy" jak przychylnośc dla wiersza

serdecznie"

a tutaj ocena ujemna (proszę zwrócić uwagę na większą ilość słów):

"Okropne i tendencyjne. Mam nadzieję, że szybko pan poprawi warsztat i zacznie coś pisać porządnego. Na razie to nie to, jedynie do głaskania. Ja się nie głaszczę."

i tutaj zaczynają się schody, bo:
"Nie jestem Pan i nie rozumiem tego wywodu, jak nie, to spox, ale co?"

i trzeba się tłumaczyć i tłumaczyć...

Ciężki jest los :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




było też coś takiego:



pierwszą wersję źle odczytano i umieściłem w warsztacie. po przejściu małej metamorfozy wrócił na zetkę. banan z powodu zapamiętanego wersu. dziękuję

Ostatnio edytowany przez anton (2010-02-06 00:46:49)




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: 2010-02-06 00:46:33, napisał(a): anton
Komentarzy: 74


w sumie wiersz wrócił z zetki na zetkę, tylko pod zmienionym tytułem
treść bez zmian, to ma być metamorfoza;)
ciekawie, muszę spróbować tego stylu
Opublikowano

no i czy nie miałem racji, uderz w stół...
to jest najzwyklejsze nabijanie sobie nicków, dla udupiania co niektórych minusami, żeby być lepiej widocznym
do pana H.Lekterze vel antonie kieruję te słowa
taa..., trzeba brać w obronę swoje drugie ja, ale wie pan, zdarzały się analogiczne przypadki prowadzące do schizofrenii;)
pozdr

Opublikowano

Wiesz, bywa, że błądzę

Wiesz, bywa, że błądzę po mieście i wzrokiem
Wzniesionym na moment zahaczam obloki

I pytam sam siebie, gdy patrzę tak na nie
Jak ponad parterem wygląda mieszkanie

Lecz częściej swe myśli kieruję ku ziemi
Do kostek smarkotnych i mesznych kamieni

W to miejsce, gdzie każdy ląduje na cztery
Czasami kopyta, zazwyczaj litery

Gdzie prędzej czy później, lecz w końcu sam ujrzysz
Że po to jesteśmy, ażeby tu umżyć

A szary Czarnobyl - czy jeszcze pamiętasz?
Tam była i szkoła, nie tylko cementarz

Czy teraz rozumiesz? - wystarczy jeżeli
Potrafisz uwierzyć w herozję skamielin

Tę, co w niej być może przegląda się właśnie
Bóg, który to wszystko odbiera opatrznie

Myślenia, jak widzisz, mam dziwne nawyki
O czasach dalekich, gdy byłem plemnikim

Dlatego się nie dziw czytając ten z listów
Że wrzucam od siebie tak wiele domychsłów

Ostatnio edytowany przez Don Kebabbo (2010-03-12 13:04:51)




Dnia: 2010-03-12 09:28:15, napisał(a): Don Kebabbo
Komentarzy: 859

Gdy brak słów, nie pytaj
Dlaczego przeklinam



oraz:



Wiesz, bywa, że błądzę

Wiesz, bywa, że błądzę po mieście i wzrokiem
Wzniesionym na moment zahaczam obloki

I pytam sam siebie, gdy patrzę tak na nie
Jak ponad parterem wygląda mieszkanie

Lecz częściej swe myśli kieruję ku ziemi
Do kostek smarkotnych i mesznych kamieni

W to miejsce, gdzie każdy ląduje na cztery
Czasami kopyta, zazwyczaj litery

Gdzie prędzej czy później, lecz w końcu sam ujrzysz
Że po to jesteśmy, ażeby tu umżyć

Bo wiem już dokładnie, gdzie zmierza nas obu
Jak wszystko co z tkanek się składa do globu

I chociaż od środka coś jeszcze nas grzeje
(To krew, krew, krwi tyle) w nas ciągle pompeje

I szary Czarnobyl (czy jeszcze pamiętasz:
Tam była i szkoła, nie tylko cementarz)

Czy teraz rozumiesz? - wystarczy jeżeli
Potrafisz uwierzyć w herozję skamielin

Tę, co w niej być może przegląda się właśnie
Bóg, który to wszystko odbiera opatrznie

I widzi być może, a może sam marzy
Jak mażę by fakty bezbłędnie kolażyć

A że mam niekiedy myślenia nawyki
O czasach tych również gdy byłem plemnikim

Dlatego się nie dziw czytając ten z listów
Że wrzucam od siebie tak wiele domychsłów




Dnia: 2010-03-26 12:10:04, napisał(a): Don Kebabbo
Komentarzy: 859

Gdy brak słów, nie pytaj
Dlaczego przeklinam




I, o zgrozo!, oba w Zetce!
Uff, dobrze, że między 2010-03-12 09:28:15, a 2010-03-26 12:10:04 nie wpadł mi do głowy lepszy tytuł.
Pozdrawiam.

Opublikowano

nieładnie P Anton i nieładnie P Irbis, tak się nie robi tutaj nie macie idiotów , a literatów, jak macie charakter to sami skasujcie plagiaty be

następny ten sam wiersz Irbis ,, voodoo" taki sam sposób na dział Z proszę sprawdzić tylko inny tytuł -------żenada

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Za krótki był ban?
oceniasz wiersz, czy co?
Mam prawo zamieszczać ten sam wiersz ile razy zechcę, z poprawkami, czy bez poprawek.
Tak samo jak Pan Anton, Pan Don Kebabo i inni.
Zgodnie z regulaminem.
Gonić to rozwydrzone towarzystwo z Zetki.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Za krótki był ban?
oceniasz wiersz, czy co?
Mam prawo zamieszczać ten sam wiersz ile razy zechcę, z poprawkami, czy bez poprawek.
Tak samo jak Pan Anton, Pan Don Kebabo i inni.
Zgodnie z regulaminem.
Gonić to rozwydrzone towarzystwo z Zetki.

błąd w regulaminie pisze 5 wierszy ale nie pisze 5 tych samych wierszy beeeeeeeeeeeee

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nożyce się odezwały :)))
znikąd...
a wiesz już co to jest "socrealizm", bo ostatnio zatkało kakao...
swoje racje wyłożyłem pod wierszem, panie Krzywaku
nie mam zamiaru od nich odstąpić, a w dalszej dyskusji nie brałałem udziału, bo nie było sensu
to tak jakbym chciał daltoniście wytłumaczyć, że czerwony, to nie jest zielony;
a jeszcze gorzej, gdy to cały Team daltonistów (albo koszykarzy, jak tam komu wygodniej)
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Za krótki był ban?
oceniasz wiersz, czy co?
Mam prawo zamieszczać ten sam wiersz ile razy zechcę, z poprawkami, czy bez poprawek.
Tak samo jak Pan Anton, Pan Don Kebabo i inni.
Zgodnie z regulaminem.
Gonić to rozwydrzone towarzystwo z Zetki.
gonić, to takich jak Ty Irbis vel... no chyba będę musiał nad tym podumać, bo nie chce mi się wierzyć, żeby znów Lecter, ale wcale bym się nie zdziwił;
oczywiście regulamin tego nie zabrania, ale takie ukrywanie się w mysiej norze i podgryzywanie z niej, to takie niskie, chłopu nie przystoi, ale nie napiszę, że to po babsku, bo bym uraził słabą płeć, napiszę tylko, że to tchórzem podszyte
i jeszcze to, jak się jeden Lecter zaraz za drugim (antonem- sobą) wstawił, już tylko śmiać się:))))))))))))))))))))))))
pozdr
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Za krótki był ban?
oceniasz wiersz, czy co?
Mam prawo zamieszczać ten sam wiersz ile razy zechcę, z poprawkami, czy bez poprawek.
Tak samo jak Pan Anton, Pan Don Kebabo i inni.
Zgodnie z regulaminem.
Gonić to rozwydrzone towarzystwo z Zetki.
gonić, to takich jak Ty Irbis vel... no chyba będę musiał nad tym podumać, bo nie chce mi się wierzyć, żeby znów Lecter, ale wcale bym się nie zdziwił;
oczywiście regulamin tego nie zabrania, ale takie ukrywanie się w mysiej norze i podgryzywanie z niej, to takie niskie, chłopu nie przystoi, ale nie napiszę, że to po babsku, bo bym uraził słabą płeć, napiszę tylko, że to tchórzem podszyte
i jeszcze to, jak się jeden Lecter zaraz za drugim (antonem- sobą) wstawił, już tylko śmiać się:))))))))))))))))))))))))
pozdr

W regulaminie pisze 5 wierszy ale nie pisze 5 tych samych wierszy, chyba ze dział Z się na to godzi aby w jednym tomiku było 50 tych samych wierszy, może P Krzywak , P Lecter teraz coś zrobicie jak admin, zawsze bronicie tego działu przed grafomanami , więc czym jest powyższy precedens Pana Irbis i P Anton

pozdrawiam i liczę na pomoc


bestia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...