Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nasza religia / wasza religia
guano + zimna ligia
zapalenie płuc
niekiedy fuckty nie pozwalają mi spojrzeć prawdzie w oo
przebiegają mkną przelatują przez O w ścianie
i :-) się
nasza wiara / wasza wiara
jedna ofiara
odrywają posadzki kość-ołów
penetrują mysie nory
poconaco
zrywają dachy synagog palą krzyże
meczetom doczepiają 2 palce
starcom plują ha
głupi nawyk
pieśni maldorora
oczy baudelaire’a uszy laveya
kot szczy-panie i ból w krzyżu
łajno
zapalenie oskrzeli
nudne argumenty przeciw wojnie nuklearnej
moja ściana cała zagrzybiona
stoi i :’(

Opublikowano

Przykro mi bardzo - ale w przeciwieństwie do poprzednich Pana wierszy ten mi się zupełnie nie podoba. Poczynając od tytułu, a na reszcie wiersza kończąc. Może jestem zaśniedziała, konserwatywna i nie znam się na nowatorskich formach...Trudno.

Opublikowano

Witam ponownie;-)

Znowu do wiersza Pana zajrzałam-no i znowu...może nie to samo, ale podobnie;-)
Ale jednak tylko podobnie- bo już płaszczyzna wyrażania wydaje mi się bardziej zdyscyplinowana-przynajmniej na poziomie wersu, no bo nie całego układu treści.Zastanawiałam się , czy pisac to Panu-bo może być i tak, że i ja coś na siłę tu sugeruję-ale po dokładnej lekturze dalej jestem zdania, że potrzebna jest kosmetyka formy, ponieważ przez jej chaotyczność , przypadkowość i monotonię pewną tracą na sile wyrazu bardzo dobre fragmenty w Pana tekstach, które najzwyczajniej giną w wierszu zachwaszczone przez jakąś zbędną gęstość.

bardzo dobre wg mnie momenty to:


nasza wiara / wasza wiara
jedna ofiara

niekiedy fuckty nie pozwalają mi spojrzeć prawdzie w oo

kot szczy-panie i ból w krzyżu

poza tym ciekawa zabawa na poziomie słowno-graficznym;-)może nie w każdym momencie trafiona , ale ogólnie ożywiąjąca tekst. Końcówka utworu dla mnie najsłabsza.
Wg mnie tekst znowu nierówny-ale jednak znowu pokazujący potencjał Autora i ego możliwości. Tyle ode mnie
i już mnie nie ma;-)
pozdrawiam

Opublikowano

Oryginalna forma, ale akurat takiej nie lubię :)
wolę oczy niż oo
otwór niż O

bo choć takie fuckTY są zabawne, ale od poezji oczekuje czegoś innego.
Tekst niezły, ale bez tego rysowania w tekście.

Pozdrawiam serdecznie
Coolt

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...