Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 78
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


trochę mi nie bardzo "zniekształcone", w samym wypełzaniu twarzy jest już dosyć niechęci i bardziej działa, jak na mnie oczywiscie, tyle mam uwag, chciało mi sie do niego wejść, wiersz bardzo dobry, pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


LUDZIE, trzymajta mnie, takich bzdetów od dawna nie słyszałam, toż to kompromitacja 'szczycić się' takim komentarzem,
oświeć Panie duszę tego nieoświeconego :p

Szanowna Pani, z przyjemnością zawiadamiam, że zgłosiłem naruszenie regulaminu Poezji.org. Mam dość wysłuchiwania i czytania takich pseudokomentarzy, ze słowami trzeba się liczyć, a przynajmniej zważać, co się pisze - to nazywamy odpowiedzialnością, dlatego wypadałoby brać pod uwagę konsekwencję. Ale może mój wniosek zostanie rozpatrzony negatywnie, także nie ma czego się obawiać.

Pozdrawiam
Mariusz :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


LUDZIE, trzymajta mnie, takich bzdetów od dawna nie słyszałam, toż to kompromitacja 'szczycić się' takim komentarzem,
oświeć Panie duszę tego nieoświeconego :p

Szanowna Pani, z przyjemnością zawiadamiam, że zgłosiłem naruszenie regulaminu Poezji.org. Mam dość wysłuchiwania i czytania takich pseudokomentarzy, z słowami trzeba się liczyć, a przynajmniej zważać, co się pisze - to nazywamy odpowiedzialnością, dlatego wypadałoby brać pod uwagę konsekwencję. Ale może mój wniosek zostanie rozpatrzony negatywnie, także nie ma czego się obawiać.

Pozdrawiam
Mariusz :)

"ze" słowami kolego :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Szanowna Pani, z przyjemnością zawiadamiam, że zgłosiłem naruszenie regulaminu Poezji.org. Mam dość wysłuchiwania i czytania takich pseudokomentarzy, ze słowami trzeba się liczyć, a przynajmniej zważać, co się pisze - to nazywamy odpowiedzialnością, dlatego wypadałoby brać pod uwagę konsekwencję. Ale może mój wniosek zostanie rozpatrzony negatywnie, także nie ma czego się obawiać.

Pozdrawiam
Mariusz :)

"ze" słowami kolego :)

Jasne, że tak :)

O Bosze, to byłaby dopiero kompromitacja... pan magister filologii polskiej ustrzelił sobie

samobója :D

Pozdrawiam
Mariusz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"ze" słowami kolego :)

Jasne, że tak :)

O Bosze, to byłaby dopiero kompromitacja... pan magister filologii polskiej ustrzelił sobie

samobója :D

Pozdrawiam
Mariusz

Panie magistrze : " tak, że... " ;)
Opublikowano

ale impreza.... ino gospodyni nima ;)

na początek powiem tak:

Magister Rakoski:
spomiędzy drzew wyleciał cietrzew
szukał bałwana, siadł na waćpana
:)

bestia be:
na waćpana też siadł
:)

andrejch:
też mam łaskotki
:)

Jadwiga Graczyk:
zemsta jest słodka, ale
od słodyczy się tyje, poza tym może zemglić, a to grozi puszeniem pawia w towarzystwie
:)
edit: 'puszczeniem' miało być ;)

cd nastąpi :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Super, świetnie mi się komponuje z moim wierchołkiem. Łapię dobrze takie klimaty, spadające krajobrazy.
Odkładam farby i patrzę ;))
na klimaty poradzić może ino klimatyzacja ;)
dzięks Agato, że coś dojrzałaś w tekście
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



F.isiu, pięknie... skąd nagle tyle liryki w tej ukrytej duszy? Naprawdę, dawno nie czytałem...
Ktoś czeka? Czy się doczeka?

dla ciebie trzymam te słowa
skrzętnie ukryte w listach

wyblakła wstążka
wrzyna się w papier
pomarszczone myśli
pulsują jak krew
wśród kropek i przecinków

spadają krajobrazy
za zamkniętymi oknami
twarz ukryta w firankach
tylko listonosza ani śladu

F,isiu, jestem z Ciebie dumny. Kto dotrze do duszy kobiety, ten posiądzie królestwo jej ciała.
Napisałaś piękny wiersz. Przeszedł mnie taki dziwnie znajomy dreszcz, jakby duch przemknął po pokoju. Więcej Ci nie powiem.
Pozdrawiam serdecznie. Jak chcesz, to potrafisz być bardzo sympatyczną Pchełką, ale wtedy, kiedy nie szachrujesz, nicponiu w spódnicy... hahaha
ale, dlaczego?
www.youtube.com/watch?v=ZjUk2YV0t4I
sobie myślę Emilu, że rozwijanie kwestii zawartych w Twoim komencie byłoby dość ryzykowne ;)
dzięks za obecność
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jasne, że tak :)

O Bosze, to byłaby dopiero kompromitacja... pan magister filologii polskiej ustrzelił sobie

samobója :D

Pozdrawiam
Mariusz

Panie magistrze : " tak, że... " ;)

I owszem Panie Lecter, ale nie w znaczeniu "również", nie miałem na myśli "więc"... Pani

f.isia pisze co chce i jak chce, więc (tak, że) nie ma powodów do zmartwień.

Mimo to - dziękować za dogłębną analizę znaczeniowo-składniową moich wypowiedzi.

Pozdrawiam szczerze
Mariusz

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...