Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

* * *

Krystyna (teraz już Kinga) oparła się o kontuar baru. Nudziła się.
Wszystkie gazety już przeczytała, i teraz po raz setny lustrowała to swoje „więzienie”. Wcześniej tylko z opowiadań słyszała o takich Agencjach , ale jakby w podświadomości , kryła się zawsze obawa , że kiedyś do takiej trafi. I nawet - nie zdziwiła by się za bardzo, bo przecież już jako nastolatka , naciągała starszych chłopaków na różne prezenty.
Na razie był spokój. Stojąc w saloniku przy oknie, z papierosami, obie Ukrainki szwargotały coś tam po swojemu, Mały Pyton chyba po raz setny oglądał w garderobie Wejście Smoka a Sandra skuliła się w fotelu i przysypiała nad jakimś romansidłem. Krystyna z ciekawością patrzyła, kiedy książka wypadnie jej z dłoni na podłogę.
Nagle zabrzmiał dzwonek domofonu - Sandra wzdrygnęła się, i książka rzeczywiście, głucho stuknęła o dywan, Nadia i Luba szybko gasiły papierosy i zasłaniały firankę, a Pyton przymykał drzwi do garderoby - zdążył jeszcze tylko krzyknąć - Kinga, dzisiaj Ty otwierasz!
Krystyna wzruszyła ramionami, poprawiła sukienkę i wyszła do przedpokoju.
- Słucham .
- Dzień dobry - usłyszała cichy męski głos.
- Dzień dobry - pan do nas?
- Tak ... można?
- Oczywiście, czekamy - i nacisnęła klawisz .
Ma bardzo miły głos, pomyślała. Popatrzyła w lustro i uśmiechnęła się do swojego wizerunku. Nadal był „zabójczy”. A błyszcząca, zielono-czarna mini-kiecka, leżała na niej idealnie.
Słysząc jego kroki na schodach, otworzyła drzwi. Jej spojrzenie szybko zlustrowało tego wysokiego, ubranego w czarną kurtkę z kapturem gościa.
A on stał i gapił się na nią.
Ale do tego była już przyzwyczajona.
I stali by tak pewnie całą wieczność, kiedy piętro wyżej trzasnęły drzwi i ktoś zaczął schodzić po schodach. To go ruszyło , i dwoma szybkimi krokami znalazł się w mieszkaniu.
Zamknęła drzwi i poprowadziła go do saloniku.
- Tu są dziewczyny, dla pana - powiedziała wskazując na siedzące panienki.
Sama zaś odwróciła się i powolnym, kołyszącym krokiem wróciła za bar.
A on stał nadal w kapturze, i nadal w nią wgapiony.
- Proszę bliżej - Sandra wstała z fotela.
- Nie...nie... ja - gość- był wyraźnie spłoszony - ... ja może najpierw czegoś się napiję.
- Proszę bardzo - dziewczyna siadła i wzięła do ręki książkę.
Robert podszedł do baru, zdjął kurtkę i powiesił ją na jednym ze stołków. Sam siadł na drugim. Dziewczyna bacznie go zlustrowała.
- Czego się pan napije? - Krystyna zalotnie przechyliła głowę - piwko czy jakiś drink?
- To może wódkę z colą - był już trochę rozluźniony - a pani jest tu ... tylko barmanką?
- Jak pan widzi - teraz już mniej się jej podobał.
- A ja myślałem ...
- To źle pan myślał - postawiła przed nim szklankę z drinkiem i dosypała lodu. Cola wychlapała się na blat.
- Ja najpierw wkładam lód a potem leję.- Robert uśmiechnął się do niej.
- A pan też jest barmanem?
- Nie, architektem - odpowiedział, i zaraz tego pożałował. Miał tu przecież być w tajemnicy.
- To niech pan lepiej buduje proste domy, a nie wtrąca się do mnie - podniosła jego szklankę i gwałtownie wytarła blat serwetką.
- Przepraszam, nie chciałem pani urazić - powiedział , ale ona już obróciła się do niego plecami.
Patrząc na jej plecy, sączył drinka. Nagle zauważył, że ciałem dziewczyny wstrząsa drżenie.
- Pani płacze? - spytał szeptem. Ale Krystyna , nie odwracając się - wybiegła do łazienki.
- Zrobiło mu się głupio - z westchnieniem odwrócił się w stronę pozostałych dziewczyn. Teraz od razu wpadła mu w oko Sandra, leniwie przeciągająca się w wielkim czerwonym fotelu. Dziewczyna też zauważyła jego zainteresowanie - i posłała mu zachęcający uśmiech, Facet też jej się podobał.
- To ... może ...ty ? - poprosił nieśmiało Robert.
- OK.! - wstała z fotela i podeszła do niego. Poczuł jej zapach - był miły. - Który pokój?
- No wiesz , ty decyduj.
- To może taki z lustrami? Faceci to lubią.
- Dobrze.
Ale Robert nie od razu poszedł do pokoju, bo Dziewczyna grzecznie zaprowadziła go do przedpokoju i pokazała łazienkę.
- Najpierw myju-myju - powiedziała wyciągając z szafki czysty ręcznik.
Zrobił jak mu kazała i za chwilę był już w jakimś dziwnym, fioletowym pokoiku. Teraz ona zainkasowała od niego 2 stówy za godzinę i miał na nią czekać. Więc się trochę porozglądał.
Pokój był nieduży - jakieś 3 na 3 metry. Jedyne okno zasłonięte było fioletową kotarą ze złotymi frędzlami. Podobna kapa przykrywała niemałe łóżko, a na ścianie, wzdłuż niego wisiało duże lustro. W nogach łóżka stała szafa, także z lustrem na drzwiach, Pod oknem zaś stolik z radio-odtwarzaczem .
Robert nie wiedział, czy ma się rozebrać, czy czekać w ubraniu? Na wszelki wypadek zaglądną do szafy - bo a nuż ktoś tam się czaił? Ale była prawie pusta. Wisiał w niej tylko jakiś zapomniany przez klienta parasol.
Popatrzył na siebie w lustrze i stwierdził, że głupio wygląda stojąc tak w kurtce - więc szybko ściągnął ją z siebie i powiesił na stojącym w kącie wieszaku. Teraz zaczął powoli rozpinać koszulę - czuł się jak aktor z kiepskiego filmu - ale kiedy już ją zdjął, to, z groźną miną, zaczął prężyć się przed lustrem - jak „prawdziwy „macho”.
Szybko jednak ten „pokaz” przerwało wejście dziewczyny. Wyglądała naprawdę ładnie. Owinięta była tylko w kusy czerwony ręcznik, który pięknie komponował się z jej rozpuszczonymi teraz, czarnymi włosami.
Uśmiechnęła się do niego i kucnęła przy małej szafce pod oknem.
Otworzyła ją i wyjęła stamtąd papierowy ręcznik, paczkę prezerwatyw i duże, zielone prześcieradło. Rozścieliła je na łóżku, i siadła na nim - patrząc teraz Robertowi w oczy.
- I co , masz tak zamiar stać - przez tę godzinę? - zapytała z zalotnym uśmiechem.
- Nno nie! - prawie wykrzyknął - ale ja ... ja jestem pierwszy raz w takiej sytuacji. Jak masz na imię?
- Sandra. No i mamy problem - westchnęła - bo wiesz, ja cię nie znam i nie wiem jakie masz zachcianki? A do twojej dziewczyny chyba nie zadzwonimy, prawda?
- Jakiej dziewczyny? Nie mam żadnej dziewczyny - powiedział gwałtownie, ale wspomnienie Małgosi powróciło nagle z wielką siłą - Co ja tu robię - wyszeptał.
- No dobrze już, dobrze - Sandra zaczęła ratować sytuację - zrobię ci więc „Zestaw Obowiązkowy”, OK.?
- OK. - odpowiedział odruchowo.
Wtedy panienka wstała i zrzuciła ręcznik na łóżko. Robert odruchowo spojrzał na jej kształtne piersi. Ale ona już powoli rozpinała jego pasek od spodni. Jak się z nim uporała - to ściągnęła je w dół jednym ruchem, wraz ze slipami - siadając jednocześnie na ręczniku. Stał teraz przed nią zupełnie nagi. Popatrzył w lustro za dziewczyną - i zobaczył - we wspomnieniach - siebie i Gosię. Może dlatego, że miały podobne włosy i figury - wraz z pamięcią wróciły i chęci. Poczuł jak jego Mały Wojownik powiększa się tuż tuż przed oczami Sandry.
_ A co tu mamy? - przechyliła zalotnie głowę - mały wróbelek zmienia się w Wesołego Kogucika. No choć tu ptaszku - wyszeptała i ...

( CENSORED :))*

... dyszał oparty o szafę.
- Poczekaj teraz chwilę - powiedziała - ja się doprowadzę do porządku i zaraz wrócę. Ręcznik masz na szafce - i wyszła .
Siadł na łóżku i sięgną po ręcznik, potem ściągnął do końca spodnie i powiesił je obok kurtki.
Po chwili dziewczyna wróciła i położyła się obok niego na łóżku.
- Włącz jakąś muzykę - powiedziała - i połóż się koło mnie. Trzeba chwilę odpocząć, no nie?
To - „no nie?” - trochę go zmroziło. Jego dziewczyny nie miały zwykle takich odzywek - ale poza tym panienka była bez zarzutu. I kiedy położył się obok niej, nie mógł się powstrzymać od pogładzenia jej po twarzy.
Uśmiechnęła się i wtuliła policzek w jego dłoń.
- Jak masz na imię? - zapytała.
- Ja? - chwilę się zastanawiał - Nooo ... Bolek.
- Eeee tam, ściemniasz! Ale nie chcesz to nie.
Przymknęła oczy i leżeli tak, milcząc, przez dłuższą chwilę.

- A czym się zajmujesz? Jej głos przebudził go z płytkiego snu, w którym płynął sobie łódką po jakiejś rzece.
- Nie słyszałaś tam przy barze? Jestem architektem.
- To pewnie masz kupę kasy?
I znowu go zmroziło - postanowił powtórzyć jeszcze raz to po co przyszedł.
- To może zaczniemy?
- A dostanę jakąś premię, jak się postaram?
- Zobaczymy najpierw jak się starasz - sytuacja zaczynała go bawić- .
- To połóż się wygodnie i nie ruszaj się - powiedziała, sięgając ponad nim do szafki. Jej piersi zakołysały się tuż nad jego twarzą - i poczuł znowu przypływ gorąca. Ale ona miała już w rękach czarną, jedwabną przepaskę.
- Unieś teraz głowę powiedziała, i zawiązała mu oczy i stanęła nad nim okrakiem.
- Nic nie widzę ... i co teraz?
- Teraz, mój chłopczyku, będę - ... CO TO ???!!!

Potworny huk zamroził ich ciała w tej dziwnej pozycji. Usłyszeli jeszcze jakiś tupot i drzwi do pokoju otworzyły się z trzaskiem, przewracając wieszak z ubraniami. W pokoju zrobiło się nagle ciemno, kiedy wpadło tam aż czterech facetów w czarnych kominiarkach, wymachując automatami,
- RĘCE DO GÓRY! NIE RUSZAĆ SIĘ !!!
Robert niczego nie widział, poczuł tylko zimną lufę wbijającą się w jego brzuch. Nad wszystkim unosił się wysoki pisk przestrachu. To Sandra wyła aż świdrowało w uszach. Nagle jej krzyk ucichł, Robert usłyszał jeszcze jakąś krótką szamotaninę i zapanował względny spokój. Tylko z sąsiednich pokoi słychać było krzyki i podniesione głosy mężczyzn.
Czuł się strasznie głupio - „widział” teraz w wyobraźni siebie w tym pokoiku - i ... chciałby zapaść się pod ziemię.
- Te, Rasputin, wstawaj - usłyszał wesoły głos. Powoli wstał z łóżka. Ktoś zerwał mu przepaskę. Zamrugał i zobaczył tuż przed sobą wpatrujące się w niego, spoza czarnej kominiarki - rozbawione jasnoniebieskie oczy.
- Możesz się ubrać - Barczysty gość wskazał na leżące na podłodze ubranie.
Zaciskając zęby - szybko się ubierał. Najgorzej mu poszło z butami, trzęsącymi się palcami nie mógł zawiązać sznurowadeł. Za chwilę został wepchnięty do saloniku.
Stało już tam dwóch innych klientów i jakiś mały, szeroki w barach facet, w podkoszulce. Pilnowało ich czterech „czarnych”. Robert rozglądał się za piękną barmanką, ale nie było już żadnej dziewczyny.
Do pokoju wszedł niewysoki facet w zielonej kurtce. Poszeptał coś na stronie z jednym ze strażników i po chwili wyprowadzono jeszcze gościa w podkoszulce.
- Proszę panów o dokumenty - odezwał się sucho., po czym pozbierał ich dowody.
- A teraz zapraszamy do samochodu.

* * *

*) - OCENZUROWANO, NA ZACHĘTĘ DLA PRZYSZŁYCH CZYTELNIKÓW :)))

Opublikowano

Cieszę się, Jo - że Ci się spodobało - ale właśnie już zmieniłem trzecią wersję dalszej akcji - coś mi nie idzie.

Muszę chyba trochę sobie odpuścić pisanie - i wykorzystać te długie (wciąż!) zimowe wieczory na ... czytanie zaległych lektur - między innymi oczywiście ;-P.

Tak, że dalszej części na razie nie przewiduje - co z przykrością Ci komunikuję, moja wierna czytelniczko ;))

M.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


mnie tak pociągała ta Krystyna - teraz Kinga - to ktoś ważny w tej lekturze może mi coś zdradzisz... tylko mi ;))

p.s.
jolka, jolka - w tej nowej wersji wisi w warsztacie - jak mi się podoba:)))

dzięki jeszcze raz:)*

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patriotyzm naszych pradziadów... Różnił się od tego z piłkarskich stadionów, Nie potrzebował rozwrzeszczanych trybun, A tlił się cichuteńko w szczerym sercu…   Nie były ważne nazwy miejscowości, Wypisywane pośpiesznie sprayem czarnym, Na łopoczących flagach biało-czerwonych, Na wielkich stadionach widoczne z oddali,   Lecz wypisane w sercach złotymi zgłoskami, Nazwiska wielkich bohaterów narodowych, Nad książką w myślach złożony hołd cichy, Chlubnym kartom polskiej historii…   Nie były jego atrybutem głośne wuwuzele, Setkami co rusz odpalane race, Pełne emocji wiwaty głośne, Tysięcy kibiców wzajemne się przekrzykiwanie,   Lecz patriotyzmowi ich nadawało sens, Że na każde ukochanej Ojczyzny wezwanie, Bez zawahania za ojców swych ziemię, Gotowi byli poświęcić życie…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Patriotyzm naszych pradziadów... Wolnym był od wszelakich służalczości aktów, Umizgiwania się do dwulicowych polityków, Wchodzenia w kieszeń biznesowych magnatów,   Błyszcząca u boku szabelka, Liczyła się bardziej niż sowita wypłata, Na pierwszym miejscu zawsze była Ojczyzna, Nie pochłaniała ich praca w zagranicznych korporacjach…   Nie był ważny wypchany euro portfel, Liczyło się tylko swym wartościom oddanie, W prawym sercu intencje szczere, Wielowiekowych tradycji czułe pielęgnowanie...   Nie była ważna pogoń za sukcesem, Rokroczne przychodów pomnażanie, Dla każdego nadrzędnym było celem, Służenie Polsce w dni codziennych trudzie,   Cotygodniowy bilans zysków i strat, Bez reszty nigdy ich nie pochłaniał, Największą wartością była dla nich służba, Codzienna, wytrwała dla Ojczyzny praca…     Patriotyzm naszych pradziadów... Nie wyrażał się w potokach zbędnych słów, Lecz pełen był przykładów heroizmu, Gotowości do ponoszenia wszelakich trudów,   By gdy nadejdzie godzina próby, Na wezwanie Ojczyzny karnie się stawić, W obronie krewnych i swemu sercu bliskich, Nie zawahać się życia poświęcić…   I nie dawać posłuchu wrogiej propagandzie, A kierować się rozumem i sercem, A odebrane w dzieciństwie patriotyzmu lekcje, Przekuć w dorosłości w czyny chwalebne,   By gdy wrogich mocarstw dywizje, Bladym świtem przekroczą granicę, Z klejących się powiek spędzając sen, Sięgnąć odruchowo po karabinu kolbę.   I niewzruszenie trwając w okopach, Po krótkim pacierzu o świcie się przeżegnać I z karabinu mierzyć we wroga, Bez zawahania oddając strzał…     Patriotyzm naszych pradziadów... Ojczyzny swej umiłowanej wiernych stróżów, W oczach znających ludzkie dusze aniołów, Cenniejszym był od najwyszukańszych klejnotów,   Każda kropla krwi, Uroniona w obronie ukochanej Ojczyzny, Cenniejsza była od rubinów kosztownych, Skrzących w słońcu dukatów szczerozłotych,   Każda odniesiona rana, Na wielkich wojen o Niepodległość frontach, Uznanie wszystkich rodaków zjednywała, Cieszył się szacunkiem każdy polski weteran…   Pośród dni pełnych wyrzeczeń i trudów, Pośród niezliczonych wojennych zawieruch, Niczym skrzące iskry pośród zimnych popiołów, Oni niewzruszenie trwali na posterunku,   By pomimo upływu kolejnych dziesięcioleci, Pozostać dla nas przykładem niezatartym, Jacy winniśmy być w czasach współczesnych, Jakim winien być nasz patriotyzm…             Czym jest nasz dzisiejszy  patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny co Wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich,  jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata!...
    • @jaś Tamten płacz dzieci Wołynia…    
    • nie roń szczęścia bez oleju mniej łut wieńcząc ulać all i pałką trącać się gdy śmieje termos ciągnąć strój paroli; pomni każdy swojej rządzę w wyrywaniu pamiętników; łez kapanych grą pieniądza jeśli wzejdzie paść donikąd powolutku rozwód zmaścić kóz kiwania pod tapczanem po dół biegu bluesa garścią komandorów przytłaczając; po oktawie  na czas ściemy roztańczona płatkiem lekko utrzymując przekrój biernie; prze do stania pisma kredką    
    • @Alicja_Wysocka Wiem, że „martwymi rękami” oraz „połamanymi palcami” nie można grać na pianinie. Masz rację, ale w wierszu zastosowałem przenośnie. Jednak więcej nie mogę zdradzić. Wiersze można zinterpretować na wiele sposobów i to jest w poezji piękne.
    • @Yavanna  Gdzieś tam czytałam, że człowiek powinien się przytulać ok. siedem razy dziennie. Obniża to poziom kortyzolu.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...