Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pierwsza osoba liczby pojedynczej


Rekomendowane odpowiedzi

Zaczęło się od tego, że napisała mi smsa. A w tym smsie, że przyjebała w balet do jedenastej rano i że czuje się, jak to się dziś mówi, jak piece of shit. No i że jutro nie ma czasu, ale że chce pogadać i że zadzwoni. Fajnie, pomyślałem, niech dzwoni. Choć nie spodziewałem się niczego dobrego po gadce z nią. Wiedziałem, że zacznie mi nawijać o swoim ni to byłym, ni to nie byłym, który jest gdzieś daleko, na jakimś egzotycznym pipidówku. Który był jej pierwszym i jedynym, i ciągnie się to już latami. Byłem pewny, że nie dowiem się niczego nowego, a tylko utwierdzę w przekonaniu, że nie wie, czego chce. Że sama nie wie, kto ją osrał.
No, ale cóż poradzić, życie. Czekałem na telefon od niej. Kiedy w końcu zadzwoniła jakoś po południu i już miała zacząć wkręcać dziwne gadki, przerwałem jej. Zapytałem, czy jednak znajdzie chwilę wieczorem, bo mój nagle okazał się być wolny. Ona na to, że być może da radę. Spoko. Nie jest źle.
Spotkaliśmy w pubie niedaleko od miejsca, w którym mieszka. Tym razem nic, zero dziwnej gadki na poważne tematy. Jedno piwo, drugie, jak minął dzień, średnio, chyba ujebałem studia. Ona też, tylko, że jest na tyle ustawiona w życiu, że może sobie na to pozwolić. W końcu nie każdemu starzy kupują na dzień dobry mieszkanie na Woli.
Trzecie piwo pęka, idziemy do niej. Kurwa, nie wierzę, że napisałem już tyle tekstu bez partii dialogowych, a jej gadka po tych browcach zrobiła się już dość wyluzowana. Mało waży, dużo nie potrzebuje.
Kiedy weszliśmy do jej mieszkania i pozbyliśmy się okryć, wyciągnęła zajebistego, włoskiego winiacza. Wspominałem już, że jest ustawiona? Winiacza, który w naszym pięknym kraju kosztuje dobre dwie stówki. Ona ma tego w chuj, od ojca. Z zagranicy. Bo ona jest z zagranicy. To znaczy w połowie jest Polką. W połowie przejebane.
Było wino, były kieliszki, zaczęliśmy pić. Najchętniej wypierdalałbym każdą lampkę za jednym przechyleniem, ale chuj, nie tym razem. Pełna kultura i stosunki międzynarodowe. Po drugiej butelce tego rarytasu miała już poważne problemy z błędnikiem. Ułożyłem ją na kanapie, przykryłem kocem i wyszedłem. Chciała pogadać, nie wyszło.
Wróciłem po godzinie. Poszedłem do sklepu po zieloną herbatę z marokańską miętą. Akurat nie miała w mieszkaniu. Kiedy już zalałem wodą, usiadłem w fotelu przy kanapie, na której spała. Popijając w jej mieszkaniu herbatę w środku nocy, myślałem o platformach wiertniczych. Cóż, ciekawa perspektywa pracy na okoliczność wyjebania ze studiów. W dużym skrócie wygląda to tak, że zapierdalasz, zapierdalasz, zapierdalasz. Po roku zapierdalania masz hajs, jaki normalnie zarobiłbyś w kilka lat. Tylko co ja mógłbym kurwa robić na platformie wiertniczej?
Druga herbata, trzecia, czwarta. Jebać fantazmaty.
Zaczęła się niespokojnie poruszać. Za oknem było ciemno, dochodziła piąta. Poczekam tu do szóstej, żeby wrócić do siebie pierwszym lepszym dziennym autobusem, pomyślałem. Przewracała się z boku na bok, chyba się przebudzała. Miasto straszyło zza okna, choć widok z mieszkania był niekiepski. Kiedy wreszcie się uspokoiła stwierdziłem, że pierdolę, i że nie chcę tu być, kiedy się zbudzi. Zbierze jej się jeszcze wreszcie na poważne rozmowy, a tego nie chce mi się słuchać, zwłaszcza nad ranem. Dzienne autobusy jeszcze pewnie nie jeżdżą, ale wypierdalam stąd. Miło było, ale do widzenia, dziękujemy za wspólne ćwiczenia, przepraszamy za zakłócenie spokoju. Pogadamy sobie kurwa, kiedy indziej.
Narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem. Już na klatce zapaliłem papierosa. Nie jarałem prawie przez całą tę noc; w jej mieszkaniu się nie pali. Słuszna idea. Suszyło mnie nieco po tych wypitych z nią piwach i winie, zaszedłem więc do nocnego po jakąś colę.
W drodze z buta do domu odebrałem telefon od Kumpla i tu pojawi się wreszcie pierwsza partia dialogowa.
- Siemano – zaczyna Kumpel.
- No kurwa witam – odpowiadam.
- Co tam, jak tam?
- Rzucam studia.
- No nie pierdol! Albo czekaj, czekaj… Dobra, rzucaj, a ja składam wypowiedzenie w pracy i wypierdalamy na platformę wiertniczą.
- Spoko – mówię – a co poza tym?
- Albo kontenerowiec. Wrócimy po roku jako wilki morskie, cali zarośnięci. Będziemy mieli tony atomowej zimy i wtedy zacznie się balet. Albo jeszcze inna opcja. Wypierdolimy do Emiratów stawiać wieżowce. Tylko będziemy musieli pracować z Kurdami, a to są arcykurwy, co nie lubią ludzi Jezusa.
Słucham go, myśląc, że to zajebiste opcje, w końcu odpowiadam:
- Do Jezusa to mamy niewiele bliżej, niż oni.
- Im tego nie wytłumaczysz. A wiesz co? W ogóle, to trzeba było do zawodówki iść. Bardziej by się nam teraz opylało.
- Serio kurwa? Dzień dobry.
- No jasne. W takim Dubaju dla przykładu, to poszukują teraz samych mechaników. I patrz, mógłbyś mieć zajebistą fuchę w wypasionym klimacie. A jeszcze jakbyś przeszedł na ichnią religię, to mógłbyś napierdalać swoją żonkę po pysku i nikt nic by ci za to nie zrobił. Wiesz, normalnie gasisz kurwę strzałem w ryj.
Myślę. Mówię:
- No, to bez kitu trzeba było iść do jebanej zawodówki. Ale człowiek kurwa miał ambicję. Ale stary, po chuj tak naprawdę dzwonisz do mnie o tak kurewskiej porze?
- Wiesz, jakiego murzyna przed chwilą urodziłem?! Kurwa stary, Jah-Jah normalnie.
Zbliżał się ranek, a Kumpel zadzwonił do mnie po to, żeby pochwalić się kac-kupą. Tworki, kurwa.

Następne nasze spotkanie wypadło parę dni później. Wyglądało tak, że czekała na mnie w pubie. Kiedy wszedłem, siedziała przy ledwie rozpoczętym piwie. Sobie też wziąłem jedno, usiadłem przy jej stoliku. Zwyczajowe cześć cześć co u ciebie u mnie dobrze i zapalam papierosa. Zwyczajowego. Dalsza rozmowa też była zwyczajowa. Czekałem na ciosy, które jakoś nie spadały. Wyszedłem wreszcie do kibla. W drodze powrotnej strzeliłem shota przy barze. Kiedy wróciłem do stolika, wróciłem też do sączenia piwa. Wreszcie nastał moment niezręcznej ciszy. Nie czekając, aż ona wytoczy największe działa, powiedziałem:
- Wiesz, wyjeżdżam. Do pracy. Do Dubaju, będę budowlańcem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak ogólnie to samo jebanie jest wyświechtane jak lanca don kichota, ale nie trzeba o tym tak głośno wrzeszczeć! chyba, że mamy tu do czynienia z przypadkami gwałtów w lubuskim, których nie było, ale kobiety tak bardzo chciały, że aż zgłaszały...Mr Żubr chce opchnąć czytelnikowi hot-doga sprzed tygodnia, z mięsem kota, zimnego, starym pieczywem i za podówjna cenę, bo nadchodzi koniec świata - to jest Panie Autorze, literacka granda na maksa!
Pani Wandziu, Pani rozkwita! ( chyba się powtarzam)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żuber!
w warstwie dialogowej: PRZECINEK przed każdą kurwą !!!!!!!!!!!!! i po niej - czasem
:))))))))))))))

parę retuszków i jest gud: soczyście, masłowsko, erotycznie (jak kto chce), przekonywająco, jak się jeszcze zna Autora ..............
dobrze jest, Żuber!
dawaj, co z tą platformą tudzież Emiratami?
nie ustawaj! zap.....j!
:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak ogólnie to samo jebanie jest wyświechtane jak lanca don kichota, ale nie trzeba o tym tak głośno wrzeszczeć! chyba, że mamy tu do czynienia z przypadkami gwałtów w lubuskim, których nie było, ale kobiety tak bardzo chciały, że aż zgłaszały...Mr Żubr chce opchnąć czytelnikowi hot-doga sprzed tygodnia, z mięsem kota, zimnego, starym pieczywem i za podówjna cenę, bo nadchodzi koniec świata - to jest Panie Autorze, literacka granda na maksa!
Pani Wandziu, Pani rozkwita! ( chyba się powtarzam)
Nie takie rzeczy się jadło.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W sensie, że podobne?
czytałam ten sam tekst - czy masz go na blogu, czy jak? a na blogu sprawdzałam jakoś nie znalazłam... trochę to dziwne...

data wklejenia go na prozie mi nie pasuje, gdzieś to wczśniej czytałam, tylko gdzie...
Nigdzie wcześniej go nie było.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czytałam ten sam tekst - czy masz go na blogu, czy jak? a na blogu sprawdzałam jakoś nie znalazłam... trochę to dziwne...

data wklejenia go na prozie mi nie pasuje, gdzieś to wczśniej czytałam, tylko gdzie...
Nigdzie wcześniej go nie było.
nie wiem co powiedzieć - mój tekst na prozę dodałam 20 lutego, a Twój czytałam przed dodaniem mojego... może mi się śniło, hmmm... bardzo, bardzo dziwne - nie wiem jak sobie to wytłumaczyć!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
    • Jakże prawdziwe. Ot, bardzo lubię grać w tenisa, a jak musiałem kogoś uczyć, trenować kogoś za kasę, to radości zero. Pewnie to nie o tym, ale sprawdza się właściwie wszędzie. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...