Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Posłużyłam się tytułem w oryginale, bo tłumaczenie, jest moim zdaniem kompletną porażką i kolejnym dowodem (ile ich jeszcze trzeba?), że od niektórych tytułów dystrybutorom lepiej się trzymać z daleka. Film, choć może i obiektywnie nie taki zły, mnie jednak mocno rozczarował. Po uprzednim przeczytaniu kilku recenzji zachwalających doskonałą realizację, świetne zdjęcia Pawła Edelmana, muzykę, umiejętności Polańskiego zagęszczania złowieszczej atmosfery, itp. sądziłam, że wciągnie mnie bez reszty i zapomnę o tym, że późna pora, że choć to piątek, ja jutro muszę znów rano wstać, a do domu daleko... Nic z tych rzeczy. Cały czas czułam się gdzieś na obrzeżach tej historii, tak, jakby dopiero miała się rozkręcić, ale nim się rozkręciła, już się skończyła. Aktorsko też bez zachwytów; McGregor jest dokładnie taki sam, jak we wszystkich innych swoich filmach, Brosmanowi, dla odmiany, próba odejścia od sztampowego wizerunku wychodzi znacznie lepiej, ale nie na tyle, by na tej kreacji zbudować cały film. Wszystko razem jest dla mnie jakieś połowiczne, niedokończone, bez przysłowiowej szczypty soli nadającej smak, który chciałoby się zapamiętać.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


podpisuję się pod tym postem, jak dla mnie autor widmo nie wadzi, są gorsze przekłady.
zdrówko,
Jimmy
Mam takie samo zdanie ;) Tzn. uwagi szanuję, jak najbardziej, ale chętnie wysłucham propozycji. Tłumacz starał się, żeby zachować pierwowzór. Mógłby wymyślać zupełnie inny tytuł, ale osobiście mam awersję do nadawania zupełnie innych polskich tytułów.

Wyjątkami wymyślonymi na szybko są:
Lost in Translation - Między Słowami (niby nie nawiązuje do tytułu angielskiego, lecz również "sumuje" fabularną moc filmu)

Cloverfield (Projekt Monster) - nie rozumiem jedynie, po co tłumaczyć, skoro w tłumaczeniu znajduje się również anglojęzyczne słowo ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jasne, już poprawiam :) Złóżcie to na karb emocji i pory (dla mnie nietypowej)

Sądzę, że w tym wypadku nie ma dobrego przekładu na język polski dlatego w ogóle nie próbowałabym na siłę tłumaczyć. Żyjemy w czasach kiedy anglojęzyczne nazwy i określenia wciskane są do naszego języka bez żadnego uzasadnienia już tak powszechnie, że nawet chyba satyrycy się zniechęcili z protestami i obśmiewaniem. Dlaczego więc tytuł filmu koniecznie musi być spolszczony?
Polskie odpowiedniki słowa "ghost" - duch, widmo - mają zupełnie inne konotacje. Gdybym zupełnie, ale to zupełnie nic nie słyszała wcześniej o tym filmie, znajdując w repertuarze kinowym tytuł "Autor widmo", miałabym prawo sądzić, że historia dotyczy bardziej czegoś w stylu "Imienia Róży" lub "Dziesiątych Wrót" niż pokazanej w "Ghost writer".
Pamiętny "Ghost" z Patrickiem Swayze jako "Duch" jest Ok. ale przypadek "ghost writer'a" jest taki sam jak "copywriter'a", którego przecież nikt nie próbuje spolszczać!
Podtrzymuję swoją opinię :) Ania

PS. A "Roku diabła" nie widziałam :( Dużo straciłam?
O kurczę! Nie umiem poprawić tytułu - kiedy klikam "edytuj" pokazuje mi się tekst a nie tytuł postu. Jak to zrobić????? Pomóżcie!
Opublikowano

w jednym z reportaży lub w trakcie medialnej dyskusji o tym filmie usłyszałem info, jakoby autorem polskiej wersji tytułu był niejaki Roman Polański. mądra głowa w tv, która o tym wspomniała nie szukała wyjaśnień dlaczego "tak, a nie inaczej", ponieważ skoro to ON(!) to nam pozostaje się tylko cieszyć, że tak wybitna postać zaangażowała swoje siły twórcze w ramach "spolszczania" filmu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...