Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

feminizm jest sexy
z punktu widzenia modnego świata
utknął w annałach

twarze z gipsu
zamknięte w schronisku
kobiety megafonem splecione

łańcuchem walki o prawo na lewo
uwolniły krzyki napiętnowania
na plakacie społeczeństwo

udaje publiczność sprzed szklanego ekranu
udaje że nie nosi okularów
bez dostępu do internetu

bez zmywarki do zdartych lakierem paznokci
cerują słabość rozdartą w małym świecie
angaż w akcji przeciw

i za byciem w niebycie na ulicy
w domu solidarność jajników
zaciska kciuki

Opublikowano

puenta prowokacyjna może trochę, ale w znacznym stopniu się z nią zgadzam :) i bardziej mi się chce pisać o swoim poglądzie na sprawę niż o wierszu, taki temat nośny jak dla mnie, choć nie odkrywczy. w sumie to streszczę się cytatem z Twojego wiersza: "kobiety megafonem splecione". podoba mi się! pozdrawiam serdecznie Panie Biały :)))

Opublikowano

No to podpadłeś ;))
Nie mnie oczywiście, a to:

w domu solidarność jajników
zaciska kciuki


aż prosi się o wizualizację ;))
Ciekawy tekst, z drugiej strony jakoś nie wyobrażam sobie feministki
bez zmywarki, lub zdzierającej paznokcie na tarze.
Chociaż u Ciebie Ten moment w zapisie) jest na pograniczu
udającej części społeczeństwa i emancypantek (i żeby ustrzec się ataków)
- będących jego częścią :)
Pozdrawiam

Opublikowano

paczem paczem i oczom nie wierzem
:((
łooooooooł
w sensie, że jajnik z jajnikiem
czy że dwa tu i dwa tu solidarne ze sobą som?
eeetaaam
znów o warstwach
społecznych....wolę o kropkach!

nie lubię tego wiersza, choć dobry
już tak raz miałam - przyzwyczaiłeś się
nie wyrzucisz - :*
???
lecę do następnego
na pewno go polubię!
:D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie trzeba ich lubić
wystarczy czytać
tyle potrzebuję by naładować akumulatory
by litery skropliły się w słowa
a z kałuży spłynęły wersy
czegoś nowego


pozdrawiam i dziękuję za pozostawienie po sobie śladu
nie wyrzucę:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zważajcie błagam Was na los tych,  którzy dotknięci ciężką chorobą umysłu  czy po prostu szaleństwem.  Wracają w struktury społeczne  jakby zupełnie odmienieni.   Wraca im chęć do życia  i zdawać by się mogło,  że żyją jak dawniej przed chorobą.  Śmieją się i korzystają z dobroci młodzieńczego wieku.   Lecz kto wie czym żyją  i czym karmią swe umysły  udręczone latami straconymi,  barykadując się po zmierzchu  w swych ciemnych,  trąconych zimną grozą domostwach.   Kto wie czy w korytarzach nie czają się duchy przeszłych, tragicznych zdarzeń,  sącząc im do uszu i serc kłamliwe podszepty.   Bo kto trucizny miłości choć raz zaznał,  ten nie będzie szukał półśrodków  by się ratować  a sięgnie po rozwiązania skuteczne  i nieodwracalne w swoim następstwie.   "Lalka”   Witaj przyjacielu!  Piszę do Ciebie niezwłocznie  po powrocie do domu  i swego owalnego gabinetu,  pachnącego drażniącym nos,  lakierem do drewna,  kwasowością rozlanych chaotyczną wstęgą niczym kontynenty na bezkresie oceanów, plam zapleśniałej, czerniejącej miejscami pęcherzykami zarodników, spękanej latami całemi skruszenia ścianie. Wilgną słodyczą na dębowej mozaice  i wąskim zielonym chodniku. Skołtunionej okrutnie,  zaplątanej w trwałym uścisku, mętlice uchowanego wszędzie wokół kurzu i brudu.     Wedle lekarzy jestem już zdrowy  i dalibóg takim się czuje. Pobyt najpierw w klinice  a później uzdrowisku bardzo mi pomógł. Nieprzejednanie wielkie i skuteczne  są zalecenia w terapii pana profesora J. To Ty sam poleciłeś mi terapię u niego. Leczyłeś się wtedy z traum i bezsenności, które powstały u Ciebie  po pierwszych latach wielkiej wojny.   Ach!  Jakież to są dwie największe niesprawiedliwości tego świata!  Miłość i wojna!  Ach tak!  Jeszcze obłęd  do którego obie ich ścieżki prowadzą. Dasz wiarę że panna D.  jest już szczęśliwą mężatką,  w ramionach naszego wspólnego znajomego, choć dla mnie jest on bardziej  frantem ostatnim i złodziejem. Pana N.   Widziałem ich dziś w kościele,  siedzących na czele rzędów ław,  na wprost samego ołtarza. Jak dwa białe gołąbki, cicho gruchające, zapatrzone w siebie pod wpływem tej trucizny. Żaru uczucia, co pali trzewia, zmysły paraliżuje, cały mózg.  Zabija wolną wolę i prowadzi nagminnie  w standardy i pokłady  służalstwa i utraty męskiej godności.  Ach! Wielki Boże!  Jaki ja jestem szczęśliwy nie czując już nic, ponad wzgardę okrutną  i błysk mam w oczach przy tym  taki nienaturalny nieodgadniony.   Powiesz mi przyjacielu,  że to zazdrości ukłucie w serce kołacze. Być może. Lecz to już nie boli jak dawniej. A bolało tak jakby kto wyrwę  w miejscu serca wywołał,  płożącą się gangrenicznym zakażeniem  na członki i umysł do tej pory lekki i lotny.   Pojedynkowałem się w obronie jej godności i o mało co nie zginąłem.  Kula wymierzona we mnie,  przez jej teraźniejszego męża  strzaskała mi żebra. Lecz to jej wzrok obojętny,  zastygły ledwie przelotnym mgnieniem,  na mym skrwawionym obliczu,  strzaskał mi serce na śmierć. Pamiętasz przecież dobrze.  Biegałem za nią jak wierny i głupi pies. Spełniałem zachcianki.  Obsypywałem srebrem i złotem.  Suknie strojne, zamorskie słałem. Zapraszałem do opery i kina. Mój Boże! Ta zdradziecka zimna Gorgona,  pozbawiła mnie zdrowia i fortuny.  Popadłem tylko w długi i nędzę.   Dlatego dom tak wygląda.  Musiałem odprawić gosposię i sługę.  Teraz posiadłość przypomina bardziej opuszczony nawet przez duchy cmentarz. Ciemno w nim.  Pusto i głucho,  Przywdziałem swój najlepszy surdut  i odpaliłem spokojnie fajkę.   Pulsujący dzwon ciszy,  rozległ się w korytarzach utopionego  w maraźmie domostwa.  Rozszedł się po wszelkich zakamarkach. Znalazł mikroskopijne ujścia przez ściany  i podłogę od strychu po główny hall.  W pokoju byli ze mną moi ostatni przyjaciele oczywiście oprócz Ciebie. Małomówni i nie rzucający się w oczy.  Nie narzucający też swojego towarzystwa, bez zgody gospodarza.  Na stole stał rubinowy,  pełen smaku i dobrego gustu,  zamknięty w grubym butelkowym szkle  John Jameson. A w szufladzie hebanowego biurka,  groźni wybuchowi i nieokiełznani,  naładowani jak ciasto świąteczne bakaliami, ostrą amunicją. Ci którzy pomogą mi  rozwiązać moje problemy.  Panowie Smith i Wesson  
    • @Somalija   Bo to są narodowe kwiaty, a poza tym: miłość nie potrzebuje słów i dlatego nie lubię pisać i czytać i pisać o miłości - to wychodzi jak jęczenie, poniżanie samego siebie i płaszczenie - fałszywość.   Łukasz Jasiński 
    • @Łukasz Wiesław Jasiński Moje też, te czerwone... 
    • @Waldemar_Talar_Talar ... nie jedna droga  do piekła wiedzie  łatwo można się znaleźć   nie tylko w biedzie  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • @Somalija   Nadal nic pani nie rozumie: nie jestem nastolatkiem, który chodzi po kwiaty i kwiaciarka mu pomaga wybrać jakiś kwiat i liczbę kwiatów i kolor kwiatu, nomen omen: moje ulubione kwiaty to maki polne, a pani?   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...