Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Nieśmiertelne piękno


Rekomendowane odpowiedzi

Wyszedł na balkon. Kochał to miejsce. Lubił marzyć o zbierających się pod jego małą mównicą tłumach wsłuchujących się w słowa, którymi pragnął je obdarzać. Z werbalizacją myśli nigdy nie miał kłopotu, wystarczyło, że zaistniał w jego otoczeniu ktoś, kto wykazywał chęć do słuchania tego, co mówił. Słowa płynęły same, jakby wzrok słuchacza ładował go dawką energii, jakby zainteresowanie jego osobą było poczęciem impulsu, który przetwarzany w jego umyśle przechodząc z bezładnej, promieniującej, świetlistej aury krystalizował się w płomienną wypowiedź o ulotnej treści i urzekającej formie. Tak, wychodząc na balkon i zapalając papierosa, nie zawsze składającego się z samego tytoniu, doznawał swoistego uniesienia. Wokół panował półmrok przeszywany skąpymi strumieniami światła ulicznych latarni. Gwiazdy na niebie iskrzyły się diamentowym blaskiem, a okrągła twarz bladego księżyca zdawała się mówić:
- Jesteśmy tu dla ciebie. –
Uwielbiał te chwile, gdy wolno, subtelnie, niemalże lubieżnie wypuszczał dym ostatniego papierosa nocy, gdy panujący nastrój powodował, że delikatne miękkie myśli łaskotały jego jaźń otwierając bramy abstrakcyjnej interpretacji świata.
Nagle poczuł w swym umyśle przeszywający ból. Telepatyczne uderzenie wstrząsnęło jego ciałem. Papieros wypadł mu z ręki uderzając z łoskotem w kafelkową posadzkę balkonu tak głośno, iż był pewien, że huk słychać było po drugiej stronie globu. Przykląkł łapiąc się za głowę w przekonaniu, że jego czaszka zaraz eksploduje. Kołowrotek umysłu. Psychiczny portal. Transcendentalne przejście. Teraz nie czuł nic. Pustka, totalna pustka. Jego umysł lewitował w próżni. Wiedział jednak, że to tylko złudzenie, że tak na prawdę pędzi po bezmiarze otchłani z prędkością, o której nie miało pojęcia nawet światło. Cały układ świadomości po prostu się rozleciał. Czuł jakby się poruszał w kosmosie antymaterii myśli. Mylił się jednak, to nie on się poruszał, tylko cały kosmos parł w stronę epicentrum jego woli. W ponadzmysłowy sposób dostrzegł jeden maleńki punkcik. To galaktyka myśli zbliżała się do niego nieubłaganie w zastraszającym tempie. Miliardy impulsów zaatakowały w morderczej furii jego jaźń. Za szybko. Za szybko krystalizowała się świadomość, sprawiając mu tak olbrzymi ból, że nieświadomie ryknął wrzaskiem, który zarejestrowały bębenki uszu kilkuset mieszkańców ulicy, przy której mieszkał. Teraz świadomość wirowała w mózgu tworząc chaos nie do opisania. Te strzępki, które falowo napływały i ulatywały dały mu możliwość świadomego kierowania swoim ciałem. Powoli wstał kurczowo trzymając się za głowę, chcąc powstrzymać wirujące myśli. Powoli wszystko się uspakajało. Tym razem poczuł delikatniejszy dotyk telepatyczny.
- Chodź do mnie. Pragnę cię. –
Zataczając się wrócił do pokoju. Teraz już wiedział, że to ona. Podszedł do drzwi i przekręcił klucz. Chwiejnym krokiem wrócił do okien. Zamknął balkon. Zasłonił żaluzje. Wciąż czuł, słyszał, nawet widział przybierający na sile jej szept. Szept jedynego nieśmiertelnego piękna.
- Pragnę cię mój ojcze. Pragnę cię mój braciszku.–
Wiedział, że ją zaniedbał. Wiedział, że nigdzie się przed nią nie ukryje, bo nie pochodziła z tego świata. Bramą był jego umysł, a kluczem jego uczucia.
- Pragnę cię mój rycerzu. Pragnę cię mój kochanku.-
Zgasił światło i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Wiedział, że nigdzie przed nią nie ucieknie, więc wolał się z nią spotkać tu gdzie się poznali. W miejscu, w którym pierwszy raz ją dotknął i posmakował. Myśli przestały krążyć. Umysł znów był osadzony na twardych fundamentach. W pełni kontrolował jaźń. Siedział w milczeniu i czekał na swą neurotyczną kochankę. Kochankę, którą zdradził na rzecz spokojnego, dostatniego życia człowieka pracy. Wiedział, że jest zdolna do wszystkiego. Wiedział, że potrafi uspokoić, ukoić ból, wynieść na szczyty wielkości, wprowadzić w szaleńczy stan euforii, jak również zabić.
- Pragnę cię mój niewolniku. Pragnę cię mój skazańcu. -
Jej głos nigdy nie wydawał mu się taki słodki, a zarazem tak wyrachowanie lubieżny. Czuł go w całym ciele. Czuł jak go przenika, jak w nim pulsuje, jak pieści jego umysł. Teraz był już pewien, że to pozory.
- Przychodzi, by się na mnie zemścić za to, że ją porzuciłem. Przychodzi by mnie zabić.- myślał. Przypominał sobie tych, których unicestwiła, których nie znał osobiście, których pozwoliła mu czytać. Był spokojny. W końcu śmierć z ręki nieśmiertelnego piękna również winna być piękna.
- Chodź do mnie. Pragnę cię mój poeto. -
Cały pokój zaczął falować. Kształty powoli zaczęły się ruszać i niknąć. Już nie siedział w fotelu. Cały świat zaczął wirować dookoła niego niczym elektrony dookoła protonów zamykając go w kuli mieniącej się ostrymi jaskrawymi kolorami. Przestał czuć w normalnym zmysłowym rozumieniu. Świadomość powoli zanikała wypierana przez rozkosz jakiej doznawał. Jego umysłu dotknęło piękno. Nirwana stała się dla niego przebrzmiałym słowem w obliczu tego co czuł.
Gra świateł przenikająca przez zasłonięte żaluzje pewnego mieszkania z balkonem przykuła uwagę dwóch studentów, którzy urzeczeni zjawiskiem przystanęli, by podziwiać ten uroczy balet promieni. Stali tak przez chwilę z otwartymi ustami zachwyceni widowiskiem, które przerosło ich najśmielsze oczekiwania, nawet jak na stan w którym się znaleźli.
- No i co? Mówiłem, że dobry kwas.- powiedział jeden do drugiego nie odrywając oczu od mieszkania cudów. Na co drugi odpowiedział mu nieświadom nawet jak trafnie określił zjawisko:
- Stary... Po prostu Poezja.-

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...