Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Boskie odbicie tego obrazu przedstawiłeś, gdy nawet kałuża staje się wrogo ku nam nastroszona..Zainspirowałeś mnie:) Pozdrawiam, Iwi


snujące się wśród kałuż
popychane siarczystym wiatrem
cienie malejące

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niestety, nie zawsze da się uniknąć spotkania z takim wiatrem :) Powyższą miniaturkę ułożyłem właśnie podczas jednej z tych wymuszonych chwil (autopsji, jak ładnie określił to Ganges :)) kiedy czekałem na autobus, a wiatr z minuty na minutę wiał coraz mroźniejszy.
Pomyślałem sobie, że w kałuży obok na pewno byłoby cieplej, bo przecież woda w niej musi mieć ciągle powyżej zera stopni, gdy na zewnątrz wyraźnie było już zimniej. Mój cień jakby "skrył się w wodzie", tak jak my chowamy się w puchowe kurtki, bo nie ma lepszego izolatora przed zimnem niż woda a potem, kiedy już zamarznie - lód.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cieszę się bardzo z tej inspiracji :) Przy okazji przyszło mi do głowy, że tyle pisze się zazwyczaj o jesieni, a zawsze pisze się o niej dwojako: albo o tej pięknej i złotej, która wywołuje zachwyt chyba w każdym człowieku, to znowu o tej już mroźnej i smutnej, kiedy zastanawiamy się nad sensem i istotą życia. Ale gdzie przebiega granica pomiędzy tymi dwiema jesieniami i... jak ją uchwycić? Może tak?:



ach jesień...
dokąd nie wpadłem
w kałużę

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, ale chodziło mi raczej o moment, który rozdziela dwie jesienie: tą z ochami i achami nad jej pięknem, od tej z błotem w kałużach których nie zawsze da się w miarę przybywania słotnych dni ominąć.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Podoba mi się pomysł z tą przewrotnością :) Masz rację, że jesień w pewnym momencie staje się zlepkiem dni i nocy, liści i deszczu a doba rozciąga się czasem na cały długi, deszczowy tydzień. Późna jesień to taki galimatias, który dzielimy już tylko na pada nie pada:


bezlistnie
dniem w noc nocą w dzień
słotny czas

Opublikowano

Zauważyłeś, że najpierw napisałeś "albo o tej pięknej i złotej (...), to znowu o tej JUŻ MROŹNEJ i smutnej"? Dlatego napisałam o błocie, bo to ono właśnie jest tym najbardziej uprzykrzonym "środkiem" który trzeba przetrwać. Grząskie ścieżki w parkach, błoto przy krawężnikach, na szybach samochodów i witrynach, na dopiero co umytej podłodze, wszędzie... Potem, jak zaczynają się przymrozki jest już lepiej, bo można mieć nadzieję na śnieg - Ania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednak jesień zaczyna się od tej złotej i pogodnej, a potem trzeba najpierw deszczu, żeby była mowa o błocie :) Zauważ, że taką chwilę pomiędzy dwiema jesieniami oddaje tu wielokropek:

ach jesień...dokąd nie wpadłem w kałużę

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jednak jesień zaczyna się od tej złotej i pogodnej, a potem trzeba najpierw deszczu, żeby była mowa o błocie :) Zauważ, że taką chwilę pomiędzy dwiema jesieniami oddaje tu wielokropek:

ach jesień...dokąd nie wpadłem w kałużę



Tak, racja, wielokropek załatwia sprawę :) No i mamy winowajcę - deszcz. Bez niego jesień wciąż udawałaby babie lato

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pewnie masz rację, szczerze mówiąc nie sprawdzałem, ale na moją obronę mogę tylko dodać, że raczej napewno rekord w tym miesiącu. :))))
    • Słyszę tę pieśń, co płynie przez ulice, jak rzeka bez nazwy. Mówią nam, że granice to tylko kreski na nietrwałym papierze, atrament, co dawno wyblakł. A jednak wciąż kreślimy je na nowo. Palcem na mapie, czołgiem, słowem, ogniem. I giną miliony, gdy człowiek poprawia świat po swojemu. A mapy kłamią. Kolory bledną, stolice wędrują. Narody znikają jak ślady na mokrym piasku. I tylko On, zepchnięty na margines każdej mapy, Człowiek, którego nikt nie słucha. Z przebitymi dłońmi, z krwią, co wsiąkła w kamień, wiedział, że świat to nie flagi i nie doktryny, nie hymny śpiewane na rozkaz. Lecz to, co trwa, gdy milkną słowa: skała, woda, horyzont. Obojętne, odwieczne, a jednak to w nich jest światło, które wraca w ciszy trzeciego dnia.
    • Oto dyrygent w białych rękawiczkach. Przeciąga basy wraz z grzbietem, co na nim frak. Biała muszka. Do miękkich eskarpin stosuje pauzy lub używa smyczka.   Tak ulizany, a oko zmrużone. Blisko dla dłoni lśnią w cętki lampasy — czyżby odświeżył poszetką z brustaszy trójkolorowe futerko. Dachowiec   Skacze na podium: Czy lepiej w obcasach? Albo do kłusa, bom żwawy jak rumak. W cholewkach buty zdo-biły-by w parach. Zatem go słucham, bo wszystko zrozumiał.   Tu się podpiszę: Jan nie kot Młynarczyk. Najmłodszy, ale nie myślę iść walczyć.                
    • Opowiadania @Simon Tracy były inspiracją do napisania tego wiersza. Ukłony w jego stronę. Dziękuję!

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Waldemar_Talar_Talar Dziekuje Waldemarze z pozdrowieniami. :) @Migrena Dziekuje Jacku za komentarz. Pozdrawiam :) @huzarc Pozostaje tylko nadzieja, że rzeczywistość pójdzie innymi ścieżkami, bardziej pozytywnymi. Dziękuję i pozdrawiam. :)
    • Witam - świat czasem jest porąbany - trudno to zrozumieć -                                                                                                            Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...