Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Łzy, których źródła nie znasz
płyną cicho jak strumyk
i ktoś zrozumiał je całkiem inaczej

przestały oddychać, a przez ich pryzmat
interpretacja jest niemożliwa, bowiem
gorzki smak fałszu zmienia rzeczywistość

próbuję zaspokoić pragnienie ciszy
spalić stygmaty ślepego cierpienia
i wołam o uśmiech do szyby,
ale widzę tylko siebie

Opublikowano

"cicho jak strumyk"
"gorzki smak fałszu"
"pragnienie ciszy"
"ślepego cierpienia"

oryginalny to Pan nie jest.

chyba że tu: "interpretacja jest niemożliwa, bowiem" język formalny i styl niemal biblijny (albowiem) w jednym wersie gryzą się. reszta tendencyjna.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tutaj nie chodzi o oryginalność. Prawdę mówiąc podane przez Ciebie wyrażenia wyjęte z kontekstu nigdy nie będą oryginalne.

"język formalny i styl niemal biblijny (albowiem) w jednym wersie gryzą się" - mają się gryźć - takie było moje zamierzenie.

Chciałbym także poznać powód dlaczego wiersz jest tendencyjny.

Dziękuję za komentarz i cenne uwagi.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



hhmmmm....stygmaty to: znak, znamię, piętno, etc.

...a to było tak:

"Łzy, których źródła nie znasz
płyną cicho jak strumyk
i ktoś zrozumiał je całkiem inaczej

przestały oddychać, a przez ich pryzmat
interpretacja jest niemożliwa, bowiem
gorzki smak fałszu zmienia rzeczywistość

próbuję zaspokoić pragnienie ciszy..."

zgodnie z powyższym, w rozumieniu "cierpienia", stygmatami sa "łzy", bo o tym mowa w 3/4 wiersza, wiec paląc łzy, (probując to zrobić) to rzeczywiście można stać się ślepym, tylko, że ...hhmmm dalej Autor pisze, że widzi siebie w odbicu szyby :)) stąd ten perwers :)))
Pozdrawiam z uśmiechem - tym wywoływanym przy oknie :))


[sub]Tekst był edytowany przez Anastazja.P dnia 24-08-2004 22:12.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
    • @Waldemar_Talar_Talar to tylko cieszy moją skołataną duszę. Dziękuję.
    • I.  Dobrze, że mogę kochać  bez rekomendacji –  jak się kocha  rysę na szkle,  bo przypomina twarz.  Ty możesz  nie wiedzieć.  Możesz spać spokojnie  w świetle,  którego się nie domagam.  Nie pytam.  Nie proszę o   wyjaśnień –  wiem, że tłumaczą się  z miłości  ci, którzy przestali kochać.  Czasem piszę  do ciebie  wiersze, których nie kończę,  bo koniec  to już nie o tobie. II.  A potem wracasz –  nie słowem, nie gestem –  ale oddechem,  który zostaje  na szklance po herbacie.  Nie wiem,  czy to znów miłość,  czy tylko echo  w miejscu,  gdzie milczenie  nauczyło się twojego głosu.  Znów czytam  to, co nie zostało zapisane.  Znów jestem  tym, który nie potrafi  zrezygnować,  choć już dawno  zrezygnowano z niego.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...