Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kto ty jesteś - jestem strach
więc ja w śmiech.
On zdziwiony tym zapytał -
kim ty jesteś .

Więc mu rzekłem - jam twój
pan i władca.
Czy nie widzisz że masz
bledszą twarz niż ja.


Gdy to usłyszał w pas się
skłonił i znikł.
A ja cały mokry szybko
z piwnicy wybiegłem - myśląc.

Dobrze że strach ma wielkie
oczy - a nie lusterka w kieszeni
po czym zacząłem się z tego
szczerze śmiać .

Opublikowano

Wiersz wydaje mi się nieco inny niż Twoje poprzednie utwory. Czyżby próba lekkiej zmiany klimatu? Jeśli tak, to taki styl bardziej mi się podoba. Zgrzyta mi tylko ten oklepany "pan i władca". Nie bardzo też rozumiem dlaczego peel śmieje się na początku i na końcu wiersza. Osobiście nie powtarzałabym motywu śmiechu, spróbowałabym wymyślić inne zakończenie.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witaj Gabrielu - bo to wiersz o strachu - który raz jest a raz go niema .
Żartuję rzecz jasna - masz prawo do takiego odbioru - ale czy ten rym
jest aż tak widoczny - to już inna strona medalu .
A weryfikacja może ale nie musi przeszkadzać - prawda ?
Wielkie dzięki za przeczytanie i kom..
z poszanowaniem Waldemar
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witaj - cały czas próbuje coś na lepsze zmienić w tej zabawie
zwaną - poezja .
Dlatego cieszą mnie twe słowa - bardziej mi się podoba - bo
znak to dla mnie że w dobrym kierunku zmierzam .
Co się tyczy tego niby - banału - " pan i władca" - tak jakoś wyszło .
Lecz nie jest chyba aż tak źle - prawda ?
Mówisz że nie bardzo rozumiesz o co chodzi z tym śmiechem .
Moim zdaniem - pierwszy śmiech to śmiech wymuszony tym strachem - taki poważny .
A ten w zakończeniu już bardziej odważny i radosny - bo wyśmiewa
stracha .
Lecz ty nie musisz się z tym zgadzać i masz prawo do innego odbioru .
Bardzo dziękuje ci za poświęcenie chwili oraz kom. .
z poszanowaniem - Waldemar
Opublikowano

takie rozwiinięcie przysłowia "strach ma wielkie oczy"; faktycznie początkowo, gdy nas owładnie, udajemy "bohatera", choć drżą kolana, a potem ...bierzemy "nogi za pas", by w końcu zrozumieć, że to "strachy na lachy" i nasza słabość :)
ten śmiech na końcu, to śmiech z samego siebie...tak to odbieram...

wersyfikacja no, powiedzmy ...taka Twoja :):)

serdecznie pozdrawiam Waldku :-)
Krystyna

Opublikowano

Bardzo fajny wiersz, wyróżniający się ciekawą formą. Próba ukazania w wierszu krótkiej scenki okazała się bardzo trafna;)) Całość napisana w żywy, barwny sposób z dawką humoru. Wiersz wyraża bardzo pozytywne nastawienie do życia. Gratuluję! ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dobry wieczór - Cieszę się bardzo z twego kom.
Jesteś dobrą czytelniczką - ponieważ bardzo dobrze
zrozumiałaś sens tego wiersza - wiersza niby prostego
ale zarazem bardzo prawdziwego .
Bardzo dziękuje za wgląd i gratulacje ...
Miłego pełnego sportowych wrażeń
wieczoru ci życzę .

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Radosław Ma i to wiele, Serce najlepszym drogowskazem. Wiele razy byłem po pachy w pokrzywach, ale finalnie in plus mi to wyszło. Jest to jednak inna droga poznania, z rozumem nie ma nic wspólnego.
    • @Whisper of loves rain   Twój wiersz unosi …unosi ciężarem słów !    śliczny jest :) 
    • @viola arvensis   pychota. pisać tak, może tylko POETKA.   to absolutny majstersztyk balansu między irytacją a nieodpartym pożądaniem uczucia.   z jaką lekkością i jednocześnie głębią opisujesz ten stan, gdy "serdecznie mam cię dosyć, lecz czuję niedosyt" - to idealna definicja zauroczenia.   niesamowita dynamika i genialne zakończenie !!!!!!!   Wiolu. brak mi słów :) Twój wiersz jest fenomenalny :) chciałbym być tym draniem :)    
    • Nie spodziewałam się, że spotkanie z nim po tak długim czasie będzie miało taki właśnie przebieg. Taki właśnie, czyli swobodny - w każdym razie jeśli chodzi o mnie. Nie spodziewałam się tym bardziej, iż miałam żadną pewność, że w ogóle się spotkamy. A jednak spotkaliśmy się.     Gdy go zobaczyłam, wszystko wróciło. Wszystko - tak, wiem, w tym słowie zawrzeć można wszystko właśnie, wliczając w to każde znaczenie, każdą treść- jest jednym z moim ulubionych wyrazów. Tak zatem: wszystko wróciło. To, co czułam do niego wtedy, a dokładniej to, co zaczęłam czuć. Myśli, związane z sytuacją, gdy go zostawiłam. Myśli o nim, które przyszły mi do głowy - i do serca - podczas nieobecności przy nim. W tym te, które pomyślałam i które poczułam w trakcie wyjazdu.     Gdy zobaczyłam go wchodzącego do przestrzeni, w której się znajdowałam - wszystkie one połączyły się we względnie jednolitą całość. Jakby starannie i dokładnie  wymieszanych, ba - w dodatku w miarę precyzyjnie ze sobą połączonych - tamtejszoczasowych myśli i uczuć. Całość jakby gładką, miejscami tylko uwierającą chropowatością tej lub tamtej myśli lub ostrością tamtego bądź tego doznania, wystających poza powierzchnię. Za to ciążacą mi wewnątrz: jednocześnie w umyśle i w sercu. Chociaż, jak już powiedziałam, w potocznym tego słowa znaczeniu, amaterialną. Wiedziałam, że muszę - chcę i potrzebuję! - pozbyć się tego ciężaru. Że jedynym po temu sposobem będzie rozmowa. Rozmowa wyjaśniająca to, co wyjaśnić mu byłam w stanie. Rozmowa, podczas której mogłam powiedzieć mu to, na powiedzenie czego byłam gotowa. Wiedziałam, że nie potrafię wyjaśnić mu wszystkiego. Bo aktóre wyjaśnienia zabrzmią adostatecznie - mało tłumacząc. A nawet gdyby mogły, byłam gotowa na pewien poziom dyskomfortu. Jak bardzo wysoki? A czy mnie to oceniać? Na pewno na tamten czas dla mnie najwyższy z możliwych...    Siedział obok mnie i słuchał. Rozluźniałam się i uspokajałam powoli, najpierw siedząc tuż przy nim, potem opierając się o niego plecami, wreszcie ostrożnie doń przytulając.     Gdy wziął mnie za rękę, nie zaopanowałam. W pewnej chwili, aspodziewanie dla samej siebie - a może jednak spodziewanie? - zaczęłam się zastanawiać, czy nie przyszła pora na wyznanie uczuć. Leciutko zamaskowane, zawoalowane - bo czyż należy wyznawać je wprost? Mimo wewnętrznych ponagleń - myślowosercowych - zdecydowałam się zaczekać do ostatniej chwili.    - Bardzo cię lubię... - szepnęłam mu na odchodnym.       Gdańsk, 5. Listopada 2025
    • @Berenika97   schować i ochronić siebie, w niepewności jutra i poczuciu zagrożenia :(    pięknie i poruszająco napisałaś ! Pozdrawiam serdecznie :)     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...