Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Henryku; jestem tu po raz enty.
Nie bardzo wiem, co napisać - temat taki... świeży w swej nieświeżości, ze tak powiem... ;))

Gitara, wierszyk, po prostu, gitara :)
pozdrówki
kasia


Jest gitara więc muzyka
koło uszu niech pomyka
bo my w kole przy ognisku
a leszcz sobie przy wędzisku

dalej pływa w mętnej wodzie
bo my syci więc o głodzie
nie ma tutaj ani słowa
gdy kiełbaska jałowcowa

miło na patyku skwierczy
a śmiech leszcza, ten szyderczy
dla nas dzisiaj nic nie znaczy
- jutro leszcza się zahaczy.


Pozdrawiam Cię Kasiu serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



:))))))))))
Henio Heniem
się rumienię,
gdy pomyślę o historii
o "ten tego"
że "na głowie"....?!
dość dwie słowie !!
:)))))))



Żeby było coś „z ten tego”
to wiadomo, że ma stać.
Więc ja stoję, że na głowie?
problem tej co chce mnie brać.

Nieraz trochę gimnastyki
nie zaszkodzi, no bo w czym.
Stawaj także Ty na głowie
to poradzisz sobie z tym.

Nieraz coś widziane z dołu
też niewąskie ma uroki.
Więc się sprężaj i do boju,
czas poczynić pierwsze kroki.


Madziu pozdrawiam Cię serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Bujać w obłokach żadna nowina,
czynię tak dziennie i razy sto
gorzej gdy spadać przyjdzie na ziemię
a tam z betonu zrobiono dno

od dna się odbić wtedy nie sposób
pełznę więc niczym spłaszczony wąż
na katapultę by z niej móc wzlecieć
bo coś mi szepcze do góry dąż

i tak na przemian góra, dół, góra
ponawiam loty, upadki też
a kiedy spadam patrzę pod siebie
czy tam przypadkiem nie leży jeż.

bo do betonu zwyczajny jestem
lecz igieł w dupie nie chciałbym mieć
i właśnie tylko ten drobny szczegół
nie każe rzec mi – weź ze mną leć.


Pozdrawiam Cię serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





No i proszę jest duecik
- czy ktoś z nami jeszcze leci
Nie? To nie i nie ma sprawy
a nasz duet jest ciekawy
jak też ze zdwojoną siłą
trzepnąć dupą będzie miło
na betonik lub na jeża
albo i innego zwierza
byle by nie do jeziora
bo tam przecież na kaczora
można trafić przypadkowo
i zapłacić za to głową,
że na chronionego ptaka
siadło dwoje na okraka.

Jednak jak by tam nie było
jest mi bardzo, bardzo miło,
i ogarnia mnie podnieta
gdyż tym śmiałkiem jest kobieta
z którą już niebawem skoczę
wycieczkowo na obłoczek
ale nim poszybujemy
trzeba by się wyzbyć tremy
więc zapraszam na treningi
tylko zabierz z sobą stringi
żeby znana ci część ciała
styczność z igiełkami miała.


PS
Jeśli chcesz mnie za trenera
to się mocno trzymaj stera
(gdzie jest pilotażu książka?)
bo być może, że za drążka
trzeba chwycić by się wzbić
i w obłokach wspólnie śnić.


Pozdrawiam serdecznie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Nie należy się poddawać
i rąk też nie załamywać
lecz stopniowo i powoli
innym kroku dotrzymywać

w myśl zasady - nie od razu
pewne miasto zbudowano
wiec zachęcam by ponowić
próbę choćby jutro rano.


Madziu pozdrawiam Cię serdecznie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszystko mi się w tym wierszu podoba, obrazy, metafory - klimatem nasuwa mi na myśl filmy "Hallo, Szpicbródka" i "Lata 20., lata 30.".  Przekaz również.  Ale nie puenta, która brzmi jakoś sztucznie i nieoprawnie, w moim odczuciu. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ten ostatni wers nie daje mi spokoju. Wypadało by - lekkością pragnień smak wolności poczuć(!), poznać, itp. W każdym razie - brakuje tutaj jakiegoś czasownika, żeby utrzymać gramatyczny sens wypowiedzi. Bezpośrednie wstawienie go jednak zaburzy strukturę i melodię tego utworu, więc - moim zdaniem - należałoby tę końcówkę lekko przeredagować, tak aby wilk był syty a owca cała :) Od siebie zaproponuję - z lekkością poczuć smak wolności, lekko się unieść w swej wolności, z lekkością odczuć smak wolności, pragnieniem poczuć/odczuć smak wolności. Tyle na tę chwilę, jestem w stanie wymyślić, oczywiście możesz inaczej, starałam się zachować rytm, rym i znaczenie.   Ale to tyle mojego marudzenia :)   Pozdrawiam    Deo
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...organiczny wiersz z pomysłem w dwóch aktach:)
    • @Tectosmith Złota polska jesień! Serdeczności! :))))
    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...