Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'satyra' .
Znaleziono 34 wyników
-
Troszeczkę prawdy dzisiaj wyznam: o tym co w życiu ważne, pierwsze. Stanowczo powiem jak mężczyzna: serce kobiety oraz wiersze. O sercach mnóstwo napisano; wiernych, złamanych i zdradzonych. O wierszach czasem drobny anons i parę bredni oraz mrzonek. Że się rodziły gdzieś w rozpaczy i są przebrzydłe jak kocmołuch, Co by nie mówić, nic nie znaczą, a w treści - ciężkie niczym ołów. Kochani: wielka, wielka bzdura duby smalone wypisują, to chytra sztuczka jest akurat by wzbudzić litość, serce ująć. Autor sylaby na głos liczył, cicho słownikiem rymy dobrał, akcenty zmieniał z wielu przyczyn na wiersz się gapił, jak wół w obraz. Forumowiczom wrzucił w wątki jak jakąś spyrkę albo cukier i od tej chwili już nie wątpił, napisał dobrze - wiersz jest super!
-
Ironia jest gorzka, ale cóż mi zostało? Tu leży artysta, poeta niespełniony, Który się dochrapał plastikowej korony.
-
Trolejbus = drogowy pojazd silnikowy, zazwyczaj pasażerski, niekiedy towarowy, z napędem elektrycznym - pobierający prąd elektryczny. Źródło zasilania? Zewnętrzne, dwuprzewodowe, w pałąkowy odbierak prądu zaopatrzone. Trolejbus zawsze gotowy ominąć przeszkodę w ruchu drogowym. Niektóre mają akumulatory, superkondensatory czy też generator spalinowy - taki trolejbus na odcinki pozbawione sieci jest przeznaczony. A najlepiej by było gdybyś przestał słuchać tych bredni, bo to nie poemat tylko definicja z wikipedii!
-
słyszałem kiedyś dzieło zareklamowane arbitralnie jako idealne, genialne i ostateczne, nadstawiłem więc ucha! i tu... rozczarowanie: seria pisków i trzasków bez ładu i składu nie przypadła mi do gustu... (i to ma być ostateczny utwór muzyczny?) to gorzej niźli Dedury i Cemolle gorzej, niż na harmonii grywał mój dziadek, ło rany, ja chromollę! Warszawa, 10 II 2024
-
Będzie to mój pierwszy wiersz, a właściwie wręcz pierwszy post na tym forum. Mogłem wybrać coś dłuższego, o o wiele bardziej znaczącej treści czy żywszych uczuciach, być może bardziej uniwersalnego, ale mam pewien sentyment do tego wiersza, bardzo go lubię. Jest krótki, prosty, a ujmuje precyzyjnie co czułem, gdy go pisałem. Istna perełka we własnej kolekcji. Powstał jako wyraz osobistej frustracji. Z liceum pamiętam, jak polonistka szczerze wyrażała swoje odarte z typowej wyniosłości opinie o naszych polskich wieszczach, ale zawsze nachylała się nad zjawiskiem tzw. trzynastozgłoskowca, no bo "taaak, Mickiewicz mógł latać za dziewkami i lubować się w alkoholach, ale że trzynastozgłoskowcem pisał, to trzeba mu oddać!". Sam nie przepadałem nigdy za poezją Adasia, choć zawsze w pewien sposób szanowałem jego kunszt i wkład w literaturę. Niedawno kupiłem sobie jednak w antykwariacie tomik jego poezji, chcąc dać sobie jeszcze raz szansę z poetą. Jako że od niedawna studiuję filologię arabską, którą w pewnym sensie wybrałem dzięki poezji arabskiej, przewinąłem od razu do jego przekładów trzech kasyd staroarabskich ("Almotenabbi", "Szanfary" i "Farys"). Wiedząc co nie co o prozodii z ciekawości zbadałem metrum wszystkich trzech wierszy i naprawdę, chyba nie muszę mówić, co odkryłem... Wszystkie trzy pisane czystym trzynastozgłoskowcem, i być może nie jest to naprawdę coś wartego takiej uwagi, zniechęcenia, jest cała treść i bogactwo przekładu do odkrycia, ale trąciło tę właśnie strunę w mojej świadomości, wrzuciło znów w szkolną ławkę i powtórzyło słowa polonistki i to właśnie uczucie, może i głupie i proste, ale dosadne, ta frustracja wynikająca z wywyższenia czegoś, czego wysokości nie mogę zrozumieć następnego dnia odbiła się weną. Kończąc więc tak długi, może nie koniecznie konieczny, ale naświetlający, myślę, wystarczająco kontekst temat przedstawiam moją króciutką fraszkę o mojej trudnej relacji z polonistką: Polonistka chwaliła wiersze Mickiewicza "By pisarza docenić, trza sylaby zliczać!" Możem trochę ignorant, albom jest pechowiec Lecz już refluks mam widząc trzynastozgłoskowiec…
- 1 odpowiedź
-
3
-
- trzynastozgłoskowiec
- satyra
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Link do mojego bloga literackiego: https://kubajozwicki.blogspot.com/search/label/Przygody walecznych psów Link do mojego kanału na YouTube: https://www.youtube.com/@CavesCrystals Testament młodej panny Dziś opowiem – w tym momencie – O niezwykłym testamencie: Gdzieś…, w małżeństwie pewnym młodym Zmarł mężczyzna złej urody I – choć biznes on prowadził, Prezentami dom zagracił, To żałoby nie wywołał! – Jeszcze żywy wszak powołał Żonę swą do napisania T e s t a m e n t u… Boże, wzbraniaj! Żona tak się ucieszyła! … – Do pisania przystąpiła!! … –– Więc zaczęła od biznesu – Pocałunek był to kresu! … – Pijakowi przepisała! … –– I runęła wieża cała… –– Co do męża należało Prócz biznesu? … CHŁOPSKIE CIAŁO! – Koleżance przepisała, By ta stale chichotała! –– Ech…, co jeszcze?… Tak! – Ubrania! – Dla psa najpierw, do… –– wąchania???… Dała…, potem przepisała I się śmiała wioska cała! –– A bielizna…, a skarpety…, Prześcieradło? … Rety, rety! Nawet tego nie uprała, Lecz podmokłe przepisała Koleżankom… były ś m i e c h y!… Gromadziły jej się grzechy… –– –– Co tu jeszcze? … Ach! – Wspomnienia! – I serdeczne wsztkie zwierzenia! – Gdzie to, komu? … Całej rzeszy! Niech się śmieje, niech się cieszy! –– –– A samochód? … PORYSOWAĆ! – I koledze podarować Tak zmarłego – i powiedzieć: „Mąż o dbaniu nie zwykł wiedzieć.” –– A te zdjęcia i filmiki, I dziecinne „p a m i ę t n i k i”?! –– Wiadomo… – DO… K O L E Ż A N E K! „Toż niegodzien mnie był panek…” –– A pieniądze? … – Coś dla siebie! – Na sukienki… –– – Nic trup nie wie! –– –– Zatem… – żona skopiowała Ów testament, rozesłała I się chichy wnet rozniosły!… –– Co z pogrzebem? … ŚMIE-SZNE OS-ŁY!
-
O rany, uciekł mi żółw Po prostu na moment się odwróciłem Podczas spaceru spotkałem znajomka Żółw to wykorzystał, uciekł… i tyle. Może się schował pod jaki kamień? Myślę i patrzę wszędzie gdzie mogę, Niestety, przepadł jak kamień w wodę, O rety, o rety – żółw mi dał nogę! Przejęty strachem, myślę co powiem Swojej kobiecie, bo to była jej maskotka, Najukochańszy zwierzak, od wieków w rodzinie, Pamiętał jeszcze Napoleona. Przecież zrobi mi co najmniej awanturę, Mam nadzieję, że mnie nie pobije, Kobieta mnie bije, to dopiero wstyd, Me całe ciało sińcami pokryje? Przejęty strachem, obawą niezgorszą, Padam na kolana (to nic, że jest mokro), Zaczynam szukać, wołać po imieniu, Lecz nigdzie nie widzę ni znaku życia. W zamian widzę, jak się zbiegają Gapie, ciekawscy, ktoś robi relację, Jutro będę miał wątpliwą sławę, Opiszą w internecie te moje „wariacje”. Jak mam im wyjaśnić, że wszystko z powodu Starego żółwia, pupila mej żony? Nie zrozumieją, wezmą za wariata I wezwą karetkę ze szpitala dla upośledzonych. Po długich, bezowocnych poszukiwaniach Wstaję zatem, nielicho ubłocony, Z głupio-markotną miną, wszystko wyjaśniam, Tym obcym ludziom, jak dureń szalony. Jest mi już wszystko jedno, czy ktoś to nagrywa, Czy ktoś mnie filmuje? I tak już wiem, że najpóźniej jutro Trafię do sieci, jako mem lub (w)ujek. I tak wiem, że w końcu osława Choćby największa, i tak przemija! Tylko osły i durnie liczą na to Że fortuna będzie zawsze im sprzyjać! Warszawa, 1.XII.2022
-
Spotkałem cię przypadkiem Upadłaś sterując statkiem Nie znałem imienia twego Chciałem dowiedzieć się jednego Skąd w ogóle pochodzisz I czy na pewno mnie nie zwodzisz Szukałem, pytałem Nawet na spotted napisałem Rozdzierający ból przeszył mnie Gdy szukania minęły godziny dwie Wtedy widzę, to ona Na zdjęciu w niebo zapatrzona Zestresowałem się nieco Giń mego serca forteco! I piszę wiadomość szczerą. Chcąc wykazać się dobrą manierą, Przedstawiłem się ślicznie I opisałem swe uczucie lirycznie. Wysłałem. Czekałem. Odczytałaś. Nie odpisałaś. Nawet nie wiesz // jak wielki ból mi sprawiłaś Moje życie całkowicie odbarwiłaś Pobladłem okropnie i jeść nie mogę Już nie utykam na prawą nogę Bo bólu nie czuję wcale Jak mogłaś, mój ideale Nie umiem żyć w samotności Pustka w mym sercu i umyśle gości Sięgam po telefon, rozpaczając I umieram, wiadomości przeglądając Napisałaś Usunęłaś Wysłałaś kolejną wiadomość „Dlaczego wyznajesz mi miłość A nie odpisujesz, Uczucia moje rujnujesz Jak można tak oszukać!” Próbuję przeprosić, odpukać Nad mą głową chmura burzowa I tylko dwa smutne słowa Za późno J.
-
Przyleciało z hukiem na planetę rządne UFO postanowiło wyrządzić rozrządzić i zarządzić zupełnie nie wiem dlaczego dało ultimatum Ty wiesz? Ja literat domyśleć się nie umiem UFO ultimatum brzmiało na pozór niewinnie dajcie nam tylko pojedynczego Świętego co dobrem nas przekona i czegoś dokona a wówczas odlecimy stąd gdzieś donikąd Święty się uwziął oraz nigdzie się nie znalazł aczkolwiek było ładnych kilkoro kandydatów nikt tutaj bowiem nie jest aż tak strasznie głupi być ofiarnie i odgórnie wybranym na Świętego UFO zostało na ziemi i porządziło trochę tu zmieniło a gdzie indziej coś wypaczyło jednakowoż rządzeniem się całkiem znudziło nudnym jest zaprowadzać nieludzki porządek I odleciało UFO w najodleglejsze galaktyki istotnie rozmarudzone oraz rozkapryszone cóż ziemianie pozostali na ziemi ziemianami bowiem w ogóle nie mieli innego wyjścia A i chętni Święci się z czasem znaleźli choć z własnej i nieprzymuszonej woli realne dobro nigdy nie bywa narzucane wypłynęła na wierzch prosta UFO nauka Warszawa – Stegny, 11.08.2022r.
-
I. Widziałem Cię dziś rano - tak! to byłaś ty W swojej białej sukni sięgającej ziemi, Stałaś, a wokół niósł się twój donośny śmich Co zdawał się mi raczej anioła pieniem. II. Twoje złote włosy spadały kaskadą W dół pleców, i tańczyły dziko na wietrze, Oczy niebieskie do świata się śmiały, I tylko ja czułem się jakbym był powietrzem! III. Ród mój, niegdyś możny, tak podupadł nagle, I dziad mój, Michele, utracił estymę, Musimy uprawiać ziemię, żyć z jej marnych płodów, Najmować się do pracy za marne centymy! IV. Dziś ja służę, tyrając u twojego rodu, Mogę-ć tylko rzucać spojrzenia niepłoche, Spójrz sama i oceń, czym niewart zachodu, Dostrzeż mnie wreszcie, spojrzyj na mnie choć trochę! V. Czy czułaś na sobie palące wejrzenie Moich płonących oczu spragnionych Widoku twych piersi, twych ust spełnienia, Ach, proszę, poczuj, jako mój konar płonie! VI. Ja - Piero di Rossano - chcę być twym kochankiem Zburzyć, dzielące nas, normy społeczne, Zapewnić sobie szczęście jakże trwałe I znaleźć u Twego boku w beztrosce wiecznej! VII. Wejrzyj na mnie, proszę - czyż tego nie widzisz? Ubiję dla ciebie groźnego niedźwiedzia! Obetnę mu łeb i rzucę-ć pod nogi, Przekonasz się sama o mej mniłości sile! W-wa, 18.06.2022
- 12 odpowiedzi
-
2
-
Zadał pytanie Kocioł Garnkowi Czy w dzisiejszym świecie pełnym nauki Garnek jeszcze cokolwiek się głowi Nad sensem istnienia sportu i sztuki Garnek się zdziwił jak stąd do Krakowa Aż czule wyszeptał: „Ach Kociołek! Zawsze myślałem, że jesteś niemowa I miast rozmawiać milczysz jak stołek!” Kocioł na to: „Kolego, wystarczy Mam ważną tę kwestię do rozważenia Nim zaczną we mnie gotować barszczyk Więc prędko odpowiedz i mnie nie wpieniaj!” Garnuszek rozważać zaczął gorąco Sens sztuki, sportu w dzisiejszym świecie By coś powiedzieć chęć poczuł palącą (Było w nim wody tak ze dwie trzecie) Kocioł cierpliwość już zaczął tracić Bo gar zamiast mówić rozpoczął wrzenie I krzyczał głośno: „Co to ma znaczyć!? To jedno wielkie nieporozumienie!” Doszło do tego, że z wielkiej tej złości Kocioł nad sobą przestał panować I rozgrzał się cały do czerwoności Zaczął zawartość swoją gotować W efekcie całego wydarzenia Garnek wraz z Kotłem się poprzepalały I oto historia powiedzenia Które powtarza od lat światek cały Zaś w kwestii, od której się rozpoczęła Cała historia, Autor uważa Że sport i sztuka wspaniałe to dzieła Choćby inaczej ktoś wciąż powtarzał Dla chętnych wykonanie i animacja:
- 1 odpowiedź
-
1
-
- bajka
- przysłowie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
weź mnie pod rękę weź mnie dziś pod rękę wyprowadź za miasto pokaz drogę palcem bo nie widzę jasno daj kawałek chleba i w butelce wody szalik co zrobiłaś mi na jakieś chłody jak poczekasz chwilę wiem nie lubisz chłodu przyjdę z drugiej strony wolno od zachodu wtedy kopnij w zadek nie słabo a ostro ważne to do lotu żebym leciał prosto opuszczę to miasto te smutne ulice szarość co mi wrosła w te moje źrenice jeszcze tylko rękę pozwól ucałować przypomnę to sobie - jak mnie będą chować
-
Pijany w sztok siedzi w barku, Dolewając wódki do Tymbarku. Rozwiany włos, Bawoli głos. Z nosa lecą smarki. Warszawa, 8.02.2021
-
Larum podniósł filozof- "Zabiliśmy boga!" Niech płacze wespół bogacz i dusza uboga!" Lud choć tłumnie się zebrał, to patrzy z ukosa. "Kogóż zabiliśmy?"- "Świętego Hypnosa!" "Jak go zabiliśmy?"- słychać nutę trwogi. "Pochwyciwszy w pościeli, złapawszy za nogi Zaciągnęliśmy boga aż pod miasta mury I daliśmy mu poznać co to są tortury. Wypaliliśmy oczy sztucznymi światłami I zmiażdżyliśmy skronie budzików gromami. Pasjami czas kradliśmy -sami zabiegani- Strąciliśmy świętego do stresu otchłani. Dzień zmieszaliśmy z nocą, zaś krzyki z muzyką Póki ciemność nastała tak, że oko wykol. Zmęczeni odeszliśmy od martwego ciała I tak nasza zbrodnia zwieńczona została." Lud się wzdrygnął, zapłakał, rozszedł w świata strony Wiedzą o strasznej zbrodni dogłębnie skruszony. Rozgłaszał więc Hypnosa śmierć ze smutkiem wszędzie, Nie wiedząc, że filozof był w niewielkim błędzie. Gdyż choć Hypnos naprawdę zszedł z powierzchni świata, Nie zginął ale znalazł robotę u brata. Bo choć ludzkość niedobór snu może uwierać, To ludzkość nie przestanie przenigdy umierać.
-
Rycerz waleczny co zawsze zwycięży, z każdej bitwy wyjdzie bez rany, mieczem i tarczą są ślina i język, każdy zna losy Przechwały. Poległ on w „bitwie” – już za nim dni chwały, każdy wie co się zdarzyło, tym co nie znali rycerza Przechwały, z rozkoszą opowiem, jak było... *** Słońce wysoko i niebo bezchmurne - pogoda wprost idealna, w księstwie wydano rozkazy odgórne, bo sprawa jest niebanalna. Smok przepaskudny już opuścił górę, znudzony jaskiń szarością, on rozgrzać chce trochę wioski ponure, zabawić się w berka z ludnością. Wkoło harmider, strach, ból i pożoga, w całej wsi tak to wygląda, we wszystkich chatach już żółta podłoga, bo ludzie szczają po kątach. Nie tylko wśród ludzi strach mnogo rośnie, zwierzęta też strachem żyją, bo świnie w chlewach są jakby mniej sprośne, a wilki w nocy nie wyją. Armia jest liczna, lecz krucha w herosów, bestii nikt ubić nie zdoła, więc król widzi tylko jedyny sposób, "potrzebna jest na rzeź pierdoła". Wybierzmy tego co zawadza wszystkim, do wsi niczego nie wnosi, od gadania bredni dostał wypryski, ciśnienie wkoło podnosi. Przenigdy jak żył to w stronę oręża, nie kiwnął on nawet palcem, każdą bitwę zawsze zwyciężał, w tawernie jest stałym bywalcem. Ludzie zmęczeni od legend i mitów, powieści z kufla pustego, przez wieczne łganie i wciskanie kitów, wzięli Przechwałę biednego. Widać, że wątły, mizerność aż bije, a język tym razem schowany, lęku natomiast Przechwała nie kryje, aż moczem po kostki zalany. Rycerz na bitwę bez oręża kroczy, gęba zamknięta na amen, jedyne co może wszystkich zaskoczyć, to tylko jego testament… *** Szybko nastał koniec mości Przechwały, smok wrócił do jamy dość syty, o dziwo w testamencie przekaz dojrzały, morał w kamieniu wyryty. Kamieniarz z werwą rękawy zakasał, od rana w nagrobku gmera, z dbałością wyrył co denat nakazał - „niech kłamstwo szybko umiera”.
- 7 odpowiedzi
-
2
-
- fantastyka
- fantasy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bańka z mydła oraz wody Może wygrać dziś zawody Kto najwięcej ludzi skłóci I sympatii w proch obróci. Czemu tak się sprawa miewa? Przecież wina Prawa! Lewa! Rzecz to wcale oczywista A powodów długa lista Figuruje w formie ślicznej: "Przedmiot debaty publicznej", Na niej zaś bańka mydlana Jest zupełnie pomijana. Problem leży nie w mydlinie; Zań głupotę ludzką winię, Bo jest modnym niesłychanie, Aby w bańce mieć mieszkanie. Winię też lubość wygody, Na co takie mam dowody: Że są krzywe bańki skraje Przez co prostym się wydaje Co za krzywe uchodziło I choć nic się nie zmieniło To jest lżejsze do przełknięcia, Niczym kaszka dla dziecięcia. Że (ponownie) dla wygody Szukać z niej nie trzeba zgody, Bowiem wszystkich baniek ściany Nie przepuszczą ni przygany Ni to wyciągniętej ręki. W bańce widać własne wdzięki, Które w niej się odbijają Innych przy tym zasłaniają. Kończąc zaś, przypomnieć trzeba: Bańki wznoszą się do nieba! Odrywają z ziemi miękko I szybują w górę lekko Aby chwilę tam zawisnąć Po czym od niechcenia prysnąć. Zatem pomyśl niedowiarku, Czy nie skręcisz zaraz karku. Feeria barw w kolorach tęczy Niech twe oko czasem zmęczy. Wtedy wyjdź ze swego światka, Sprawdź czy bańka to nie klatka.
-
Zapraszam do dyskusji i na instagram @tojuzwiersz Spotkali się kiedyś jeden z drugim Obydwaj dumni i chłodni z zasady Obydwaj przesiąknięci męskością myloną z męskim szowinzmem Żaden żonaty, nie bez powodu z resztą Z resztą pieniędzy od matki jeden Od ojca drugi, a rodziców mieli różnych A jeden lepszy od drugiego
-
gdzie jest mój popcorn został W starym domu więc jem w nocy ciastka trochę po kryjomu. lody też sa dobre takie na patyku lubię pistacjowe po nich dużo krzyku w całym domu robię prawda me kochanie ...cenzura (...) choć czasem to chce w łeb mu strzelić z baniek bardzo też sie staram linie sa dla trzymać nic mi nie wychodzi rany znów przytyłam.
-
Spać ja nie mogłam Łzy wylewałam Głupia byłam Że tak ryczałam
-
modliszka Danusia - satyra na kochajace inaczej
Bożena Tatara - Paszko opublikował(a) utwór w Satyra
pod lasem na skraju łąki (gdzie nikt iść przecież nie musiał) mieszkała sobie w samotni zielona modliszka Danusia niech zieleń nikogo nie zwiedzie niewinność tej nie jest symbolem to tylko zwyczajny kamuflaż by wspomóc naiwnych podboje już jeden był jej się trafił i nawet dostąpił zaszczytu spłodziwszy co nieco ustąpił pożarła go będąc u szczytu żądzy pazernej co niszczy nie tylko kwiecie uczucia truchło za próg wyrzuciwszy sięgnęła po czarę współczucia i piła zachłannie do dna aż wreszcie usidlić zdołała kolejną ofiarę uczucia którego sama nie znała w miłosnym tańcu spleceni pląsali bez ładu i składu to dla niej za mało pieniędzy... to on nie dostał obiadu... aż wreszcie znużony danser po rozum poszedł do głowy po co mi taka modliszka co nawet unika alkowy dałby się schrupać choć raz byleby z tego coś mieć mógł maleńką córcię lub syna gdyby na starość zaniemógł co przyniósłby szklankę wody i serce stare pocieszył lecz kochał swoją modliszkę więc grzeczny był i nie grzeszył modliszce wciąż było mało tupnęła maleńką nóżką - ciągle nie jestem bogatą wynocha z mojego łóżka do pracy jazda aż uznam że będę miała już dosyć lecz nie myśl, że będzie łatwo... do końca będziesz mnie znosić a następnemu już mówię że jest kochany, jedyny I love you - będę powtarzać aż go wprowadzę w maliny z których się już nie wyplącze do śmierci jego lub mojej ale najpewniej tej jego ja zawsze stawiam na swoim ! -
Będąc dzieckiem w zimno ciepło Się bawiłem z rodzicami Dziś choć zgrywam dorosłego Dalej lubię się w to bawić Ku uciesze w każdym porcie Trafić mogę na mundurek Ten zielony niczym trawa Co chce zaleźć mi za skórę Ledwo cumy człowiek poda I trap w porcie dotknie ziemi Wnet ładuje się chałastra -Guten morgen -mówi celnik I zaczyna się zabawa Kiedy grzebią mi po szafkach -Masz coś ?-daj coś -nie masz-Sprawdzam chciałbym nie raz tak wykrzyknąć zimno, zimno ale jednak za zębami trzymam język choć myśl kiszki moje skręca Jak Houdini ich czaruję kiedy robi się gorąco bo przy dziupli misiek węszy nic nie znalazł machnął ręką Smutną miną obwieszczają że już muszą iść niestety -kiedyś jeszcze się spotkamy tym żegnają się frazesem Pojechali, zatem człapie do swej koi powolutku brzędki flaszek, jedna pęknie na pochybel krasnoludkom
-
Sychy prowiant jest niezdrowy – tak na dłuższą metę, więc, dlatego każdy facet musi mieć kobietę. Do sprzątania, gotowania i uciecch cielesnych, by miał czas na picie wina i pisanie wierszy. Mąż w koszuli wygniecionej nie wygląda schludnie; więc prasuje ciuchy żona całe przedpołudnie. W mędzyczasie jeszcze, szybko wrzuci pranie No i uszykuje prowiant – dzisiaj grzybobranie. Nie chcesz wybrać się do lasu bo jesteś zmęczona... Sprawiasz przykrość mi kochanie... Co z ciebie za żona? Ja wypadu nie odwołam; nie ma takiej opcji. Znowu patrzysz tak ozięble...Znów będziesz się złościć? Nic dziwnego, że mężczyzna musi mieć wychodne; zatem przestań mi się dąsać i daj jakieś drobne. Jutro miła, zgodnie z planem, czas spedzimy wspólnie; Obejrzymy ligę mistrzów; przyjdą moi kumple. A w sobotę, ze znajomym idę na balety. To impreza w męskim gronie, nie pujdziesz, niestety. Jeśli będziesz ugodowa, razem będzie miło. No i wybacz mi wybryki; zapomnij co było. Żeby związek był udany, chłop musi mieć przestrzeń Ja doceniam cię dziewczyno za to jaka jesteś. I dziękuję, że rozumiesz większość moich potrzeb Przecież obydwoje chcemy, żeby było dobrze.
-
Uwielbiam z rana, zamiast śniadania, skosztować trunek niedrogi. Na lewą nóżkę i prawą nóżkę, i jeszcze na obie nogi. Potem z ekipą idę na miasto, jest z nami ruda Mariola. Mogę z nią przeżyć szaloną miłość, fundując jej wcześniej jabola. Tutaj pojawia się jednak problem, ta ciągła pustka w kieszeniach. Będzie mi trzeba zmotać na bełta, jeśli chcę zaznać spełnienia. Hej kierowniku, krzyczę do typa, niskim ochrypłym głosem. Dorzuć pan parę groszy na wino. Ja bardzo pana proszę. Jedna odmowa mnie nie zniechęca. Mariola lubi gilgotki. Więc podejmuję kolejne próby, wszak cel uświęca środki. A gdy uzbieram już całą sumę, kupuję dumnie krzepkie. Kiedy wyciągnę je zza pazuchy, Mariola nie będzie już z Gienkiem. Nachodzi zatem mnie przeświadczenie, że zawsze może być pięknie. I mocno czuję, by być szczęśliwym, wcale nie muszę być księciem. Choć jestem żul, żyję jak król i bez grubego portfela. Nie straszny chłód, nędza i głód. Alkohol mnie rozwesela.
-
graphics CC0 Royal wedding. Ileż szyku i blichtru, głowy koniecznie przykryte kapeluszem, a każda dyga przepisowo, prawią o tamtym lub o innym. Uprzejmie o pogodzie, czyli o niczym, w zasadzie. Królewska etykieta. W zaduchu markowych perfum, pod mankiet z własnym Sir przyodzianym w żakiet ewentualnie frak lub stroller. Zupełnie jak w Ascot w czasie Derby, gonią na niby swoją klacz. Są damy w rękawiczkach. Choć w obecności członków królewskiej rodziny nie wolno ich zakładać. Co druga anielsko skina głową, trzepoce rzęsą, lecz więcej w nich przekory niż dziesięć lat do tyłu. Właśnie przybyła Your Majesty Zjednoczonego Królestwa, i książę Edynburga. Damy składają rewerans według zasady Pitera Townsenda ciała ciężar do przodu, wyprostowana sylwetka, nie spuszczać oka z Monarchii. Jest książę Walli Charles i księżna Kornwalii Camilla. Welon poniosą księżniczka Charlotte i mały książę George, wyraźny ukłon ku Meghan Markle i symbol jej niezależności, płomienne kazanie wygłosi jeszcze afroamerykański biskup. Amen/This Little Light of Minem/ Etty James w gospelowym amoku, acz, smutniej zakwili wiolonczela czarnoskórego Kanneha–Masona. I wszystko byłoby constans, niczym jedwabne skarpety księcia Williama gdyby nie uczynne flamy, byłe metresy księcia Harry’ego, zazdrosne i cyniczne handlarki na eBayu. Nikczemnie bez skrupułów sprzedają prezenty przeznaczone dla gości cymesy i specjały, z serduszkiem od pary młodej. Czekoladowa moneta, puszka maślanych ciasteczek, butelka wody z zamku Windsor, Se kupisz w parcianej torebce ten kupon na loterie, z królewskim inicjałem --
-
Zmiana czasu równie cenna "dobrej zmianie" - obie nam przynoszą jedynie kłopoty. Jedna jak i druga to czysty idiotyzm broniony tak samo. Matołków gadaniem. .