Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'człowiek' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Tomasz Kucina

    Zapisane

    graphics CC0 całkiem prozaiczny wiersz 2009- Jankesy na księżycu odnaleźli wodę w listopadzie Ruskie w Uljanowsku witali Nowy Rok wybuchła składnica broni dokładnie tylu z nas pragnęło sukcesów ilu kompromitacji marzeń świat to symetria zbereźna cywilizacja nijako dążyła do celu czyli do bylejakości byliśmy raczej niezdecydowani a słowo iskrzyło cyklicznie albo duszne – albo wulgarne człowiek był – istotą sensu stricte albo żył bez sensu zmierzał do fresku – lub palił opony a później świat groźnie ożył paradoksem doli swej końmi nie objedziesz wiewiórki zwane albinosami miały swe konta na facebooku ze szkół wynoszono krzyże Bogiem ochrzczono spodek nagminna i histeryczna ipsacja uniwersalnego wieku -- 31 października 2014 r
  2. Rozmijanie W twarze Patrzę zastanowieniem Kim jestem? Raz znów Celów drogę Gubię swych… Staram się Nie wypaść Z rytmu Wiedząc, że Być Łatwiej Nie będzie
  3. Uwięzieni w materii Pożegnania nuta zalśni na zaróżowionym policzku burząc mury pozorów.
  4. graphics CC0 Gdy zmrok utuli promenadę ulicznik księżyc błyśnie szpadą i w oczu twoich mgle Zabluźni gen, rozpięty żakiet ja srebrny kwant. ty osa w pasie tak mizdrzyć się? a fe! Będziemy szli wtuleni w siebie z łuny pąsowy nieba grzebień we włosy wplecie się Loków zamszowych liberia brązu otuli gwiazdy zamknie w kontur tu; cuda czyni zmierzch Jak mogłaś moje serce skarcić? z wiatrem pożądań biedne walczy wikłane w dziką grę Spójrz; ciemna brama. skręćmy szybko sweter się ciągnie długą nitką nieważne; rozpruł się… Piano na forte. prędko głośno gdzieś drzewa pachą czuć błogostan zaczynasz lekko mdleć Różowe usta puszczają jady w warg mych tunele pełne żenady w lepką się wplatam sieć Zerkasz mi w oczy. ja się gorszę całkiem przypadkiem targam gorset ciut; dyskontując pierś 31 sierpień 2016 r ——
  5. graphics CC0 O górach wysokich o morzach szerokich marzymy Na szczytach pozory w dnie mórz potwory wierzymy Że wszystko jest nasze i nic nie jest ważne prócz zysku Znów ciała niepokój marzenia do lochów to wszystko Zarazki – kartele tu biali tam erem za dużo Już nie chce cię budzić kitary swej trudzić twa Muza A po co się wspinać? i grać manekina to nonsens Znów w duszy prostocie roztropnej tęsknocie was proszę O litość nad światem zwierzęciem i kwiatem potokiem Dziś nie gaś sumienia choć twierdzą że nie ma chciej z Bogiem Ty górę – w dolinę ocean w pustynie chcesz zmienić Wciąż pragniesz fasolko swą normę zaborczą rozplenić Pozostań uroczo dostojną istotą rozumną I pilnuj prawd – granic ceń normy i pamięć choć trudno Idź z chmurą – z kamratem myślami leć z ptakiem ceń ludzi Niech słońce z malatur i trel młodych ptaków cię budzi -- *bez umoralnień, nostalgicznie
  6. graphics CC0 była w koronkach w muślinowe kółka biały stół - przyodziany w obrus platerowana szkatułka stała na nim - a w niej pereł ogród patrzyła spod rzęs spod zatuszowanych powiek przyciemniała półmrok stearynowej świecy gdzieś motylki fruwały we głowie a nad głową esy floresy małoważną się stała szkatułka z ornamentem - z weluru wyściółką w jej olśnieniu - perłowy naszyjnik a ja zdobyć pragnąłem serduszko więc ująłem subtelnie dzbanuszek ten z wygiętym magicznie dziobkiem cukiernica obok - i mlecznik przesączyłem - przez usta jej słodkie kawiarnianą miłosną nutkę z filiżanki wieczorem letnim aż się zdziwił komplet do espresso w eleganckim włoskim wydaniu jak się miłość sprawdza w stylu retro zakochani: mówią dobranoc --
  7. dmnkgl

    VI. Homo Sanctus

    Zamieszkałem w winnicy, w słonecznym ogrodzie. Skromnym rąk dwóch wysiłkiem, od chwili świtania Doglądam drzew bujności, ich pąkom się kłaniam Bo dzięki ich owocom, nie myślę o głodzie. Nie sięgają w me progi smutku, strachu fale I pogardy dni przeszłych nie wyje tu burza. Mój ogród jest gościnny, jak dla pszczoły róża, Mój ogród i twój ogród- nasz ogród na skale.
  8. dmnkgl

    VII. Homo Advena

    A kiedy mnie położą w kołyskę dębową, Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze, Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze, I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową. Nie dość, że raz się wyśpię, jak zawsze marzyłem, To nie będę się martwił o strawę i wodę. Aż otrzymam nareszcie nowe ciało młode, Bowiem Pan nie dopuści bym pozostał pyłem. Jeśli prostym uśmiechem można wzniecić radość, Jeżeli dobrym słowem można dźwignąć kogo, To jak będzie na nowej świętej ziemi błogo Kiedy Stwórca uczyni swemu słowu zadość. Jeśli w drobne uczynki jest wielkość wpisana, Jeżeli choć zepsuty człek świętym być może, To jak znaczne być muszą zamierzenia boże, Gdy staniemy się wreszcie podobni do Pana. Sam siebie nie rozpoznam, obdarzony ciałem, Niepodobnym niczemu co stąpa po ziemi. Pożegnam się na zawsze z obawami wszemi Bo ukaże się wreszcie kim zawsze być miałem. Więc kiedy mnie położą w kołyskę dębową, Przykryją kołdrą piasku i postawią znicze, Niech zagrają mi raczej piosenki słowicze, I zatańczą oberka miast łkać nad mą głową.
  9. W cichości wiecznego zbawienia nadzieja- Noc Bartłomieja. O cnotach powszechnych sny olimpijskie- Kongo Belgijskie. Rabarbar, kolendra, chmiel, majeranek- Cyklon, cyjanek. Cydr, sery, desery wino i kawa- Vel d'Hiv obława. Choć pełna poświęceń, szczęśliwa dola- Wołyń i Wola. Oświaty płonący mocniej kaganek- Dachau, Majdanek. Stojący nad głupcem prawdziwy mędrzec- Sobibor, Bełżec. Skrzypce, harfy, lutnie, dzwonki i liry- Katyń, Palmiry. Angelo, Rafael, pałac Sykstyński- Głód ukraiński. Tafla niebieska tęczą spowita- Kurd i Szyita. Bóg-człowiek z ranami krwią broczącemi, Mój rząd na ziemi.
  10. dmnkgl

    V. Homo Viator

    Porzucam pancerz berła, od trosk mych egidę. Tam gdzie słońcem smagane wędrują barchany, Tam gdzie prądy rzek tylu toczą bystre piany, Tam gdzie gwiazdy coś szepczą na ucho- Tam idę. Tam gdzie ludzie czczą jeszcze kaleką Temidę, Tam gdzie lot swój podniebny kierują bociany, Tam skąd przyszedł przybłęda w obczyźnie zbłąkany, Tam gdzie sercu i głowie jest jaśniej- Tam idę. Bagniska niepowodzeń i pluty zwątpienia Że mnie dorwą niechybnie, wschodem słońca zbędę. Będę patrzył jak szarość w feerię barw się zmienia. Równo zbadam tak księgi, jak proch i lawendę. I póki mnie nie dogna jeździec zapomnienia I Prawdy nie zdobędę- póty iść Tam będę.
  11. dmnkgl

    II. Homo Hebes

    W tym całe życia piękno, że jest tylko jedno. W szarości codzienności, w monotonii godzin, Znajdując wartość chwili, widzę życia sedno, Choć tylko przebłysk dzieli mą śmierć od narodzin. W szarości codzienności, w monotonii godzin, Od wschodu do zachodu, w organicznym rytmie, Choć tylko przebłysk dzieli mą śmierć od narodzin, Coś mi ciągle umyka, ginie nieuchwytnie. Od wschodu do zachodu, w organicznym rytmie, Skąpy strój, skąpa miłość, skąpane w szarudze. Coś mi ciągle umyka, ginie nieuchwytnie, Znów iść muszę do łóżka, nim się dość wybudzę Skąpy strój, skąpa miłość, skąpane w szarudze, Muzyka bez polotu, kwiaty bez koloru, Znów iść muszę do łóżka, nim się dość wybudzę. Tak żyję do momentu- do chwili wyboru. Muzyka bez polotu, kwiaty bez koloru, W nieustannej obawie przed widmem decyzji. Tak żyję do momentu- do chwili wyboru, Przytłoczony setkami wojujących wizji. W nieustannej obawie przed widmem decyzji, Wiem, że żadnych koszmarów z wiekiem nie rozwieję. Przytłoczony setkami wojujących wizji, Widzę jeden promyczek, tę jedną nadzieję. Wiem, że żadnych koszmarów z wiekiem nie rozwieję. Znajdując wartość chwili, widzę życia sedno, Widzę jeden promyczek, tę jedną nadzieję- Całego życia piękno, w tym, że będzie jedno.
  12. graphics CC0 pierwszy android w Akademii pana Kleksa– to robot Adolf maszyna dyszy pęka w mozole człowiek nie stoi już na cokole bractwo metalu szarpiące kości nie ma dla ciała żadnej litości maszyna zieje – człowiek oddycha ona zarazę w człowieka wpycha ruchliwa masa zębatych kółek odpady wiórów wkłada do półek cokół telepie – myśl ma – na bakier słychać sekundnik w jej cyferblacie szumi i skrzypi trzeszczy i strzępi strzępy pakuje w ten dziób swój – sępi rzęzi – rotuje – piszczy i wyje chociaż fundament do cna w niej gnije skruszy – przemieli – zdepcze i zbełta ze smarem zmiesza wstrząśnie w uszczelkach w końcu wypluje to ścierwo brudne wyżęte – wzdęte – ciepłe – paskudne odstawia na bok wraca do pracy nie śpi – nie żyje – nie żąda płacy a człowiek patrzy bielmo na oczach taka dokładna taka urocza? jak upodobnić się do tej zmory? w tle – kompilacje – mózgowej kory układ scalony z ludzkich ambicji wojennych działań – kill-ekspedycji ludzki okupant chwyta karabin przemierza fronty – morduje – grabi przeklęte będzie jego imię… sam – nie dorówna nigdy maszynie! —
  13. dmnkgl

    III. Homo Vulgaris

    Ona jest naga, a piękna to mało Niech przyjdą sny największe! Nie mogę żyć I nie mogę myśleć Gdy takie piękno krok ode mnie. A głowa się kiwa i świat się kiwa I wszystko się kiwa aż po kres gwiazd. Jak marynarze tudzież tragarze Na statkach zataczam się krokiem pijackim. Lecz to nie ja, tu winny jest świat, że mi się kiwa gdy próbuję stać. Po co mi jest przeć teraz do przodu Gdy nie utrzymam równego chodu? Mdli mnie, bełt spływa na ulicę. Jak sobą się brzydzę, jak sobą się brzydzę. Rzygam poezją, rzygam sztuką, rzygam filozofią, To nie do mnie! Nie do mnie! Nie do mnie! Nie do mnie! To do nikogo. Trują żołądek i trują umysł, a już najgorsza z wszystkich jest forma. Nic nie napiszesz bo nie ta forma, bo nie potrafisz, przykro mi. A rytm toż to pył, pestka i nic I świerszcz i bąk i motylek i na nich twarda podeszwa. Kajdany na język i dyby na myśl, misterna kula u nogi. Magia słów- skurcz żołądka Zaraz spłonę ze wstydu. Czemu wszyscy się na mnie gapią a nie rzygają razem ze mną? Musimy pozbyć się trucizny z trzewi! I znów mnie bierze. Co za kretyn wymyślił słowa? Nikt się nie umie nimi posługiwać. Tylko banda demagogów, pies ich z resztą ... Mówisz, że po to jest sprawiedliwość, a ja na to, że to tylko następny okaz ze słownika bez pokrycia w ciele. Nie ma! Nie ma! Nie ma! I następny bełt wypala mi gardło. Co ja bredzę... Nie pokrywam się na świętości bo to za wysoko. Nie sięgam tam ani myślą ani ręką, ani nawet plwociną. Ale, że żołądek jest już pusty idę się nażreć. A będzie to żer olbrzymi, Bo ona jest obok i naga...
  14. dmnkgl

    I. Homo Deus

    Wznoszę się nad niebiosa, lżejszy od przebłysku, Bryzą nocną subtelny, a tajfunem hardy. Oddają mi pokłony tak harfy jak nardy, A wszystkie one trzymam w ognistym uścisku. Biorę w ręce insygnia mej najwyższej władzy- Złote berło jasności, jabłko pierwszej czerni I koronę wykutą z lir zębatych cierni. Oddzielam nimi drobne diamenty od sadzy. Kobietę czynię płodną, choć jest w sile wieku, Mnożę nowe gatunki, paruję atomy, Czynię w murach mych wrogów śmiertelne wyłomy, Nie zaznałem marazmu bym nań nie miał leku. Wypowiadam nieprzyjaźń tak Ziemi jak Niebu. Rzesza za mną podąża ku brzaskom Kanaanu, Salutują po rzymsku mnie- swojemu Panu! Idziemy zmienić wszystko- ktoś schodzi z Horebu...
  15. Wprowadzenie: Bywacie czasem i moją inspiracją, po przeczytaniu „Pantum” @[email protected] , pod tytułem: „Ciche dni”, postanowiłem sprawdzić się w tym gatunku, jeszcze nigdy nie skonstruowałem tekstu w charakterystyce „pantum”, to pierwszy raz; stwierdzam bardzo przyjemna warsztatowo była to perspektywa w realizacji. Dziękuję więc @[email protected] , za przypadkowe uruchomienie mej nowatorskiej potrzeby twórczej. I namawiam Państwa do przeczytania również i jego cennego wiersza. Przypominam tytuł: „Ciche dni”, autor jak wyżej w nicku. pozwoliłem sobie pozostawić oznaczenia układu rymów i wytłuszczenia. Jak to się mówi - w imadle. Pantum jest obcym mi gatunkiem, tekst może zawierać błędy gramatyczne lub inne, nie korygowałem go specjalnie. graphics CC0 w ludzkiej potrzebie – z automatu\ [1] zerkamy w gwiazdy w obce oczy\ [2] świat grzmi w iluzji i wiruje\ [3] świetlisty obłęd zapatrzenia\ [4] w tym co po burzy widzą oczy\ [5=2] czy ozon się wydziela z białek?\ [6] czy ta Istota z zapatrzenia\ [7=4] wyświetla czujny obraz Duszy? \ [8] jesteśmy w związkach genów – białek\ [9=6] poukładanych w sekwens Stwórcy\ [10] i w naszej bezkrytycznej Duszy\ [11=8] tyle od siebie innym damy\ [12] wielka jest moc naszego Stwórcy\ [13=10] i wiedzą o tym gentlemani\ [14] i w kapeluszach huczne Damy\ [15=12] pod butonierką marynarki\ [16] zaszyfrowani gentlemeni\ [17=14] niewiasty zostawiają zapach\ [18] w służbie Ojczyzny – do Marynarki\ [19=16] w kolejnym porcie nowsza wena\ [20] poszlaka szminki obcy zapach\ [21=18] czy to jest kod rozumnych stworzeń?\ [22] a wiersza tego czulsza wena\ [23=20] żoną i córką tobie krzyczy!\ [24] ilu dotknąłeś twórczych stworzeń?\ [25=22] wierność użala się w twych wierszach?\ [26] Dusza twa co dzień rymem krzyczy\ [27=24] pierś wypinają – twe popiersia\ [28] do czego? do literek w wierszach?\ [29=26] albo do absurdalnych pokus?\ [30] nie tego pragną twe popiersia\ [31=28] one wierności – chcą uroku\ [32] nie daj się zwieść „oskarom” pokus\ [33=30] pozostań godnym wciąż człowiekiem\ [34] odczyń modlitwę od uroku\ [35=32] póki Bóg nie przykryje wiekiem \ [36=34] – 12.06.2020. zakończyłem tradycyjnym urwaniem wiersza bez powrotu do rymów z pierwszej zwrotki, co jest oczywiście dopuszczalne i bardziej czytelne dla mniej zorientowanego odbiorcy. *utwór nie ma konkretnego adresata, i nie należy go personalizować, odnosi się raczej do ogólnego rysu człowieczeństwa i osobistej autorskiej zwyczajnie naturalnej potrzeby uporządkowania świata w wartości wyższego rzędu – w symetrię wszechświata. Tekst nie narzuca postaw moralnych, są one w przekonaniu autora wolą i prawem każdego bez wyjątku człowieka.
  16. Dzień słoneczny, ławka z drewna, idzie człowiek po chodniku, choć to jakby po śmietniku Wszędzie ludzie, wszędzie gwar, nikt już nie wie nikt nie mówi Nikt szacunku nie zna, ni wdzięczności, patrzą w ekran, jak narkotyk Wszędzie ludzie, tacy sami, różnią się telefonami nikt już nie wie, nikt nie mówi krew wylana, pot strząśnięty, I po co się męczył żołnierz wyklęty?
  17. Jestem światłem umarłych gwiazd kosmicznym pyłem zrodzonym w eksplozjach supernowych. Jestem tańcem elektronowych orbitali, nieoznaczonym akordem wiązań atomowych. Jestem energią jądrowych syntez, niesioną przez próżnię w słonecznym promieniu. Jestem spokojem wygasłych wulkanów, żarem płynnej lawy zastygłym w kamieniu. Jestem oddechem światowego oceanu, cząsteczką tlenu unoszoną w wodnym pyle. Jestem jednością splecionych komórek, katedrą tkanek ciosaną w gliny bryle Jestem równowagą chemicznych reakcji, neuronowych posłańców gniewu i miłości. Jestem szaleństwem słabej, nagiej małpy, szukającej Boga w znoju codzienności.
  18. Tomasz Kucina

    Bóg

    graphics CC0 opowiem ci o moim prawdziwym Bogu ludzkim i nieskomplikowanym objawionym z poświaty przemienienia strumyka i kwiatka w szacie z blasku litości i Miłosierdzia taki godny i świadomy gdy przylgnął do Drzewa Zbawienia wieczny i cielesny po trzykroć upadał lecz zawsze podnosił hologram oddał w lniane płótno i chodził często po ścieżkach pseudooświeconych i opętanych wyżej chciał Go unieść szatan aż pod himalaje hipokryzji nic: żaden pokłon! przychodzili do Boga królowie i trędowaci nie pomógł im Empedokles i Pitagoras monizm Eleatów a On dał im wszystko przychodzą do dzisiaj niepewni - względni - intencjonalni klękają pochłaniają Wielką Moc a On spogląda weń i milczy wskazując na swoje Miłosierne Serce --
  19. graphics CC0 przez świat grząski zaczerwieniony obosieczny przez ostrza obu stron genu przez mrok bluszcz uchwyt i kostur parawanu matecznik ostatniego gzymsu wijący się do góry jak macka kałamarnicy i spadający w odmęt odsieczy z przypadku ludzka nicość pazerna i plastyczna zwinna boska umęczona maleńka idiotyczna ofukana – wyje z bólu zimna jak zakompleksiony metal z kleszczem pomiaru w pozorowanym podkładaniu dłoni w tunelach z kwaśnego żelu w miejscach intymnych są punkty przetrwania gatunku z inkubatora do ciepła przychodzi do nas komiczny duch nadziei lękliwe jabłko Adama wzywa Boga harmonii i kształtu – na pomoc ogryzek przebija robak w kości łonowej pod krtanią podrażnionej żyły z jej wrzasku astronomii przez planet oś przepływa lawa śluzu łożyska w ciała inspekcji w uchu nietoperza na zaplątaniu strachu włoska struny głosowej nad kowadełkiem głuchej cywilizacji z nadliczbowych gestów i balansu od spierdolenia ciszy na jaką zabrakło patentu w morzu połogu i krzyku w szczepie pępowiny gdzie jeszcze nas nie ma --
  20. graphics CC0 (groteska społeczna) - z podszerstka kobieta wyzwolona zakłada swoje wadery i staje się nieprzemakalna od spodu - jak jej wilcze spodnio_buty. społeczna sylwetka podkreśla kształt epoki. szorstkie obcisłe spodium niczym wtórna skóra jeansem wrasta się w gnat. codzienna podróż o poranku. karneol w popiersiu.tania podróbka a oko w imitacji. lecz opium stadnej potrzeby sprowadza ją do matni w uzus korpo_watahy. życie to głód. przyjmuje fazy księżyc anorektyczny przez szklaną taflę zagląda w dekolt z cicha pęk i trochę na niby. zaciężne zasady! w korpo_spiżarce - zapasy zawsze - na full. droga na skróty z kartotek organoleptycznych. wprawna. z opuszka i tipsa datuje systemy struktur gatunkowych napotykanych po drodze i zmierza do punktów wytyczonych z etiologii plików chóralnej populacji. śladowe zapachy. sygnały akustyczne. jelenie w biuro_landzie. odczyniona. a innym razem - zdalna. zapachowym flamastrem podświetla na czerwono kluczowe obszary aneksów do umów. bardziej krwiste ochłapy trybuje z kości i mieli w niszczarce szefa spiżowy fason drapieżników - nie używają czipów i obroży dźwięki tu czyste niczym morfologia kryształu. drumla z azjatyckich brązów palcem drażni ruchomy języczek to usta społecznych potrzeb petentów i deklaracji. kryształ wilczycy jest wszędzie ma łańcuch wiązań wewnętrznych: w heksagonalnych kostkach lodu do drinków. w salmiaku szybach okiennych i tłustej rzęsie z kwarcu. w dowolnych uczynnych formach korpo_zarodkowania. -- *wadery, vel. wodery - spodnie połączone z butami, używane przez myśliwych, rybaków, spodniobuty, tutaj w znaczeniu podświadomej sterylności osobistej. wuff - szczek charakterystyczny wilka (0nomatopeja).
  21. Tomasz Kucina

    Im dalej

    graphics CC0 zabawne. dalekowzroczność jest oznaką bliskości uznanie przez teleskop wiara w niebieskie i czerwone efekt Dopplera świat ciągle się rozszerza pod glansem innych słońc szukamy ciepła na placach wielkich miast mrużymy oczy czyhając na swojego idola choć obok błyszczą skarby naszego życia powieka pełga opis marzeń zahacza o serce owacyjne dudnienie następnego zauroczenia w tubalnych pociągach w przedostatnich przedziałach kładziemy akcent na wzmocnionym wydechu rozkochanej sylaby przez palec na mapie dotykamy swojego nieba a potem podniebienia delektując się smakiem daktyla z Miami skracamy dystans do marzeń --
  22. Iwka

    "Dolce vita"

    Płaczesz Ty i płaczę ja Płacze Ziemia Płacze świat Zobacz czego było trzeba żebyś dojrzał kolor nieba Żebyś poznał zachód słońca "o! A tutaj trawa rosła" Tego chyba było trzeba żebyś wtulił się w ramiona brata i powiedział słowo "tata" W domu spędził więcej chwil Żebyś w końcu...żył Czy tego nam było trzeba? Nie wiesz Ty i nie wiem ja nie wie ona to wie świat Zatrzymali nas w tym pędzie Wyłączyli nam napięcie Ruch wstrzymany, świat uspany... A my... My słaniamy się po kątach, ucząc się jak nowy świat wygląda Nie ten świat od Herlinga, ale nasz, XXI wieczny- jeszcze bardziej niebezpieczny Z kłody zawsze buduj schody Dbaj o siebie i o bliskich Bo ten nowy świat ma być tego wart Bo ten nowy świat ma pokazać w czym jest sens Bo ten nowy świat niesie przekaz Bądź człowiekiem dla człowieka
  23. graphics CC0 nici i Mojry metropolis azylu greckie życie – siatka Hippodamosa tu miasto Milet od „twierdzenia” Talesa wszystko dopięte na ostatni „trójkąt” rozwydrzona Agora in antis upstrzona w porticus z kolumn i mównice – pieje mniej religijny Akropol tego miasta buntu z cytadelą w której czasem wdrażają mitologiczne bajery i sofizmaty w palestrach Atlas z Heraklesem biorą już się za bary draka o jabłko kolejnej nagiej Hesperydy oprócz murów obronnych przestrzenie zamknięte krzyżujące ulice – insule – higieniczne wyspy w cyprysach tu teatr otworzył pan Dionizy z parteru i odgrywa wzajemne tragikomedie jest sportowy gimnazjon z ręką w obcej kieszeni po (bieżni) – dromos biegnie Hermes w butach always ze skrzydełkami w eksedrach bogowie studiują sens tego biegu lecz kończą w Balaneionie – na waleta i z flaszką bez honoru -- *przypis: wszelkie porównania do osób miejsc i wydarzeń kategorycznie nie mają żadnego uzasadnienia.
  24. Kiedy marność weżmie w objęcia, Nie masz siły ani chęci, Brak magicznego zaklęcia, Co wyciągnie cie z tej czerni. Pozornie udane narodziny, Niektórzy takich by chcieli, Lecz wszystko ma swoje niziny, Nie wszystko jest w czerni i bieli. Niewdzięczniku ktoś rzeknie, I choć zapewne ma racje, To jego okrutna racja blednie, Przy tym niezrozumianym dramacie. Negatywne myśli to codzienność, Wstrętna norma i rutyna, I nie pomoże żadna majętność, Ani nawet butelka wina. Sen i spokój zgwałcone, Mimo ciszy i spokoju wokół, Głupie scenariusze poronione, Przebijają się w dziwnym amoku. Widać światełko w tunelu, Czym jest to światło zapytasz, Kłamstwem mój przyjacielu, Wszystko jest przecież Vanitas.
  25. Dlaczego wciąż mnie poniżasz?! Skoro i tak twoim zdaniem: mam niedaleko do ziemi? Nie zważasz na to, że po każdy sukces znacznie trudniej mi sięgnąć... W czym ci przeszkadzam, skoro wszędzie jakoś się mieszczę? Czy może to wszystko przez to, że wartościomierz masz nastawiony ujemnie (?)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...