Jesteśmy do siebie podobni,
lubimy przeglądać się w brązach
i w łanach lirycznych wrzosowisk,
za myślą ulotną podążać.
Pragniemy wyzłocić wspomnienia,
po wiośnie i lecie zdyszanym.
Ja w wierszu skrojonym ze wzruszeń,
Ty w liściu co spadł rozszeptany.
Pozdrawiam Lena
W cichej zadumie jesieni,
znajduję własne odbicie,
jakby po letniej zadyszce,
po trochu zwalniało życie.
Wtapiam się w rdzawe pejzaże,
jak liść swe barwy odmieniam.
Gdy mgły podchodzą do okien,
szukam już w sobie schronienia.
Pragnę ocalić w sobie przestrzeń,
gdzieś na granicy światłocienia,
tam się potrafi prosta radość,
w dostatek serca pozamieniać.
Dopóki jednak nieustannie,
światło mocuje się z ciemnością,
czasem niejeden okruch chwili,
staje znienacka w gardle ością.