Składają się we mnie wersy,
jak dni przez życia koleje.
W jednych rytm bije dokładny,
z innych, do dzisiaj się śmieję.
Bywają wersy bezradne,
jak sny spłakane nad ranem,
gdy niebo znowu zamknięte,
a w duszy wieczny remanent.
I są też strofy safickie,
w ich żyłach płynie odwaga,
do walki z wiekiem ( nierównej)
więc z puentą, jeszcze się zmagam.