Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bronisław Jaśmin

Użytkownicy
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin

  1. wyłowiłam swoje wargi z zamęczonych warg wszechświata ruch czyni z nich miernotę zagubionych pereł wyrazy zapisane na papierze skóry niekiedy przemieniają je w stadiony huczne nastały baszt powieki pod rzęsami niebios - ja cała dla sekwencji jako przystająca w skupieniu siecią łowisk w pomnik warg wmuruję lica w nich stracone dwie wargi wystające doczekają lotów opuszczą bram ostępy jodłowych warg rzeczywistości
  2. 1 czas jest białym płomieniem zapalający się dla dym jakby pająk siecią 2 czas jest wędrówka wargi na rozdrożach oczu uszy są krokami świeca to płomień czasu gaśnie wstając gaśnie gdy jeszcze się chce palić wosk wciąż płynie rzeką
  3. codziennie setki stryczków przewija marsz swój przez doliny użyźnianych czaszek przez motyki snów i spulchniacze myśli przez wielki stryczek czasu w stryczkach gałęziach jak na kole młyńskim obraca się milczenie więc nawet gdy nie zechcę wziąć skosztować mniejsze jak pobocza winienem wiedzieć cichą prawdę że każdy piołun chwili spija siebie stryczkiem czasu
  4. dłonie delfin powiązanie delfin - usta dłonie - wdzięczność spadkobiercy wielu wielu zbyt dalekiej obecności one jako regent mocniej mocniej siebie przyduszają choć dwie dusze błądzą w sercach dłonie delfin powiązanie delfin - usta dłonie - wdzięczność dłonie dłonie i rozmowa i tak są dłużnikiem wielu są dłużnikiem wielu wielu chociaż to glob form im wdzięczność przez przemiany kształtnopłynne rzuca wiatrem i przestrzenią dłonie serce ciepło krwiobieg dłonie usta słowa delfin dłonie dłonie wolność pośpiech dłonie dłonie dłonie dłonie
  5. noc była zimna krótko chmury przeciągała objęciem podobnym do naszych dwie świece się paliły zgasły rozpalony punktami gwiazd przeprawiam stopy przechadzką piżmowy nurt gorący po mnie się przechadza jedynie noc na masce dwa świata przytrzyma sprężysty nurt porywa znowu mnie w toń litą noc nosi na powiekach objęcie gór i nieba arkady krwi zwisają mieszaniną niebios gdy noc swe ramię schowa za gwiazdy czeszące chmury objęcia nasze znowu ponownie wystygną
  6. kotlina czasem objadana kotlinę czas otchłanią zjada a ona pozostała strzela z niego jakby procą planeta może skrywa jakiś wir centralny zatrzymać go wystarczy jak okruchy dla łabędzi zatrzymam go spokojem może odda wszystko lub tylko co zostało po karmieniu upływowym chwil łabędzi wodą oczów przemywanych przemijaniem
  7. Niestety, Ran. My dla czasu jesteśmy chlebem jak okruchy dla zgłodniałych kaczek. Ciekawy ten twój wiersz. Pozdrawiam czasowstrzymująco :)
  8. 1 deszcz - języki świata deszcz prowadzi nieodmiennie od rodzajów do jednego 2 chmury - czoła opad - myśl krople - słowa susza...? 3 trwam abym zauważył w sobie schnięcie rosy wykupię temu światu utracone trawy przesieki bujne rosną na spękanych wargach jak mogą te naczynia wewnętrzne amfory zgromadzić taki zapas nad pękatość swoją widocznie nasze słowa przeczą w krwi fizyce 4 podrzucam grosz do nieba deszcz znowu się zawali
  9. Motyl nigdy nie jest pewny, czy kąt ostry i słoneczny po godzinie górowania będzie jeszcze kątem życia, bo udziałem jego w nim. I tu dobrze, że motyle i tak są w nas bezimienne. Ile ich jest reliktami, bo w bursztynie naszych serc.
  10. na ławce jesienią można by tak usiąść posłuchać z ławki powstać pobiec w swoją stronę drzewa wystające ponad śmiechem liści nad uśmiechem murów nie obsypią kroków ciosem swej urazy popatrzę w stronę ławek liście jej hołdują odejdę cień zrozumie nie zostawię siebie
  11. Czy z poprzedniej epoki panie Michale...? Raczej nie. Jestem za młody, należę do najmłodszego pokolenia twórców, ba nawet upadek polskiego systemu socjalistycznego, nie jest dla mnie żywą historią.:) Nie mniej jednak dziękuję za ciekawe skojarzenia i dzięki wam za komentarze. Bronek :)
  12. i się kręcą kręcą słowa także także się kręcimy gwiazdy stoją stojąc w słowach a my kręto je kręcimy majaczenia dym pod szatę chytrze chowa przed ogniskiem i już znika świat majaczeń w nas lecz przez tych chwil zlewiska poza nami wspominane i się kręcą ud cyklicznych pływy myśli i czynności kręcą się pod głową słowa i my w nich się też kręcimy
  13. pod powierzchnią serca płynę swoją krwią mozolnie na zewnątrz swojej paczki pudełka po zapałkach przykucam pod drzewami które wyglądają jak dzieła francuskiego malarza w sieciach deszczu za doliną słonecznej nadziei a przed krokiem bezczelnego słońca obojętnych blasków które rychło się rozmarzą opadając pojedynczo poszczególną barwą dzisiaj właśnie podnosiłem liście z takich drzew a liście tak trzymając następnie przytulam kołyszę i wycieram ich wilgoć ubłocenie zmęczony nimi kolanami i znowu płynę tonąc pod powierzchnią serca niekiedy nasze serca krwią już wypaloną jesiennie zrywamy czasami płynąc nurtem własnych niedomówień wymownie i oddanie czuwam dla tęsknoty
  14. Niezły wiersz, taki uniwersalny. Ja osobiście chciałbym wiedzieć ile TB lub GB nagrania pochodziłoby ze wszystkich sekund mojego życia za i przede mną. Pozdrawiam ;)
  15. Noc zapada. Ulga. Mrok nie krąży zgiełkiem. Noc jest kamuflażem, dla gęstszych dusz mroków. Noc przed zimnym głazem, kładzie wargi z dźwiękiem. Ziąb kamiennych godzin krwawi z jej uskoków. - Kładzionych na wytartym świeżo, mym zegarku. Zbroczony nocnym tchnieniem, gubię własną smołę. Zapada w głębię nisko bez mojego karku, Uznając, że w przestworzach ptak ma wolną wolę. Że orząc chmur zagony sierpem pary skrzydeł, Na lądzie jest, choć w chmurach, by wydały plony. Jest bliżej słońca, zatem chwyta dzień do sideł, Lecący ptak, swym gruntem... Sianokosów zgony. Ustaje noc. Tkam smutek porcelaną parków. Zawyją we mnie mroki. Słońce się przeżegna. Ponownie w tymże znaku ciągnąc bez ustanku, Kolejny cień... tym razem, blaskiem mój pożegna.
  16. ocean zaścielony stół obrusem śnieżnie ocean wielki rolnik solą wszczął uprawę i wszelkie chwasty nożem przezroczystym ścina owoce wyrastają z niego materace ocean powystawiał zimne gdzieś silosy napoić nie pozwoli obcej się zwierzynie ocean w jednym słowie zatopiony język ocean uwodziciel jego wzwód w tęczówce naznaczył świat znamieniem krańce oceanów to te akweny które polubiły lądy i swoją bezwzględnością solanką sumienia zmieniają świat wytrwały w wielki wachlarz fal 7 listopada 2010r.
  17. Prócz tego co słuszne w twej interpretacji, Angeliko, to utwór przekazuje ważne przesłanie, że twórca powinien ogarniać swoje dzieła myślą i ich zrozumieniem, i tylko oby nie odwrotnie. Wiersz ten ma za zadanie pokazać proces twórczy nie tylko artysty, co w ogóle człowieka. Mam na myśli ważną prawdę, że pierwotnie rzeczy bezużyteczne, które zostały przez ludzi przebadane, są potrzebne. A wtedy tworzą ludzi, choć kiedyś nie miały z człowiekiem nic wspólnego: odeprę wiatr słowami słońce nie jest dłonią ostatkiem takie słowa pałac w nim postawią... Na przykład dzisiaj słońce wykorzystywane jest do produkcji energii elektrycznej, i tylko dlatego, że człowiek poświęcił mu trochę więcej czasu. Pozdrawiam i thanks you za komentarz :)
  18. na rzęsach własnych schodach sztywnych i sprężystych balkonem pojedynczych rzęs rozpinasz gardło w pałacu delikatnym świeżym odpoczywam ruiną będą cztery ściany i kolumny mój pałac nie ma służby dworskiej i doradców dworzanin się zaplączę w petach papierosów nie mój dworzanin żaden ani zbrojna surma zaklęty w parze oczów poleruję sufit siedziba dwie wieżyczki ma i dwa dziedzińce pośrodku nich siedziby dwie grunt obrastają jawory dwa klon jeden cicho nawołuje bym zasiadł na dwóch tronach bez korony z łez
  19. korzenie nie wystają na ruinach świata najlepszym alpinistą wiatr przełączą firan wspinaczem jest feralnym jako nieudacznik gdy obok jego torsu zagra faun ogrodem lub jakiś znowu demon ogrodami oczów korzenie nie wystają na ruinach słów bo ziemia jest ruiną wystająca z nami czasami nieraz nawet wystająca z nas położę na alei liście w dali zgniłe i wzniósłszy dłoń swą w górze powiem jest gdzieś słońce odeprę wiatr słowami słońce nie jest dłonią ostatkiem takie słowa pałac w nim postawią promieniem nie wylecą aby uczyć łąki od świata pozbawione łaski i pokoju skrócone próśb pokorą dłonie las leczące jedynie słów ostatkiem we krwi pałac wzniosą
  20. Chciałem określić twój poziom krytyki literackiej. Teraz już wiem że jest wysoki :)
  21. A jeżeli można to spytam się, od ilu lat już tworzysz?
  22. A może bardziej się wysilisz?
  23. 1. W przestrzeni śpią ascezą zawsze powiązania, Bo nie ma innych więzów trwałych połączenia. 2. W barwach na tasiemkach urozmaicenia, Przynajmniej świat przymierzył podział czarno - biały - Inaczej odrobinę niż w kalejdoskopie. 3. Przez ogrom rozpiętości skrzydeł świadectw czasu, Rozbite zależności jednych brył zostały. Więc ziemia jest też nami, my jesteśmy ziemią, Lecz razem nie nosimy - siebie - tylko w snach... 4. A niech to piorun weźmie - dziwne spostrzeżenia Ponure, idiotyczne tyczki na pratyczce. Niech ktoś mnie z nich wytrąci - będę wtedy wdzięczny... Rozrasta się marzenie - ścigać się ze sobą
  24. Otwierałem kiedyś chmurę - odnalazłem kazirodztwo. Połykałem jak wosk - ognie, deszcz znalazłem warg sierocych. Zamykałem chmury oczów i znalazło się kalectwo. Tylko z ciała rozpalone? nie oschłością..., tylko winą.
  25. wokoło drzewa nieruchome z ruchliwą głową świeżych marzeń wokoło drzewa i ulice a drzewa dla nich są jak ziemia ostatnie plewy w nas słyszane jedynie wicher nimi gra jak wagabunda który zagrał a wcześniej słyszał chorał stóp i kroków niema kartografia te dźwięki ciepłe na organach wokoło drzewa i ulice i kroki i wokoło tłum wokoło słowa zgiełk tak zręcznie już po omacku ściegiem tkany wokoło ja wokoło ty wokoło chmury oni świat lecz nikt nie spyta nawet - ty czy jesteś ty wokoło ja
×
×
  • Dodaj nową pozycję...