Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bronisław Jaśmin

Użytkownicy
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin

  1. Oto tłumaczenie: Czas łączy wszytko i tak jak biblijna wieża Babel miał swój początek. Jeżeli chodzi o wieżę mówimy o początku przestrzennym czyli o podstawie. Czas jest jeden dla całej ludzkości, jak kiedyś wieża Babel, która ją łączyła. Jednakże dla pewnych osób życie już dobiega końca, czyli: dla podobnie jak u starożytnych po jej zniszczeniu przez Boga mówili wieloma językami. O! i odnośnie tych języków każdemu człowiekowi czas pokaże różne drogi i inne rozumienie świata, bo czas umieści różnych ludzi w różnych sytuacjach. Wieża Babel była bardzo wysoka - i porównanie jej do czasu nakreśla jego niewiarygodną długość. Budowla miała sięgnąć także niebios; w tym kontekście czas skończy się gdy ludzkość będzie zbawiona. Uważam, ze lepiej wytłumaczyć już się nie da. :)
  2. tak było siedzieliśmy razem przy ognisku prosiłam abyś co minutę znów dokładał drew pod niebem nasze życie jest zwyczajną talią kart kroków w niewiadome od dwójki aż do asa? my na jednej karcie kroków dróg powrotów i oddechów dwa układy drżenia dwa układy tasowania a oczy zapadają się wzajemnie kartą trefl przeciwległymi krawędziami tak boję się czy kroki będą się połykać od dwójki aż do asa
  3. Masz Elu rację. A ja tak bardzo się nie obraziłem. Po prostu teraz zrozumiałem, że wina leży po mojej stronie. Moje pisanie przyznając się do błędu po stronie czytelnika wygląda pewnie tak. Zauważyłem, że metafory w moich wierszach są niczym zamknięte wrota przed zwodzonym mostem treści, który jest opuszczany podczas utrwalania wiersza, a gdy go już skończę podnoszę go i nie opuszczam, bo zostaje zawalony pod ciężarem pogmatwanej przenośni. A ja w rozumieniu takich metafor jestem po drugiej stronie tej literackiej "twierdzy". Dlatego zaprezentuję specjalnie dla ciebie utwór pisany z myślą o czytelniku. :)
  4. Odnoście moich komentarzy pod wierszami różnych autorów... jeszcze nie nauczyłem się do końca poprawnej krytyki, a ocenia nazbyt protekcyjnie. I dziwię się dlaczego ktoś mi zarzuca kpinę z czytelnika jak nigdy takie rzeczy nie przyszły mi na myśli.
  5. Na moje szczęście powiem, że nie ma w moich wierszach żądnej losowości, a kolejne wyrazy cz też frazy są następstwem poprzednich treści, które zostały powołane w wyniku rozmyślań. Jeżeli chodzi o słownik... nie piszę za pomocą słownika, słucham myśli oraz intuicji a potem się zastanawiam czy to co utrwalę na papierze jest sensowne: dla mnie i dla czytelnika.
  6. A powiem panu, że jakoś mi nie było do rozpaczy. Mam potencjał, ale skądś wychodzi u mnie ta niefrasobliwość dla samego siebie i też dla pisania. Po prostu przez pewną długość czasu przeanalizuję historię swojego pisania; abym znalazł tematy na których znam się najbardziej. pozdro
  7. naznaczone światłem ust otoczonych ciemnościami anatemą czasu czas i przestrzeń jest wskrzeszana w czasie i przestrzeni jako w stosach własnych spuścizn pośród ust jak wulkan permanentność makiet te płaszczyzny zgasły w świecach ale zmartwychwstały czas więc żyje czasem lecz coś jest ich tektoniką w jednej głowie świat na zewnątrz on kieruje się rozkładem jak pociągi ku zdarzeniom jest benzyną w trwałym aucie my zbieramy go "pod prąd" i wkładamy śnieg wertując w kartkach nadzwyczajnych tym sposobem go szerzymy choć ten proces naturalnie babel czasu wciąż podwyższa wszystko więc upadnie pola żółte obnażone światłem faktu nadal lecą jak balonik napełniony helem te płomyki wątłe tkane są namysłem lecz bez świadomości iż gdy chcieć będziemy patrzeć bo istnieją nagle blask silniejszy bardziej nas zachwyci i utniemy tamtej nici ducha powinności to jej okrucieństwo
  8. To drzewo jak usilne kęsy w źdźbłach marzenia Odżywia się niezwykle gastronomią słońca. Podlewa je na służbie lejąc się kąpielą, Lecz on chciał móc swą korą być westchnieniem blasków. W przeciągu dni usycha, spija się rozterką Za chłodem, by w rozłące cierpieć w kpiącym srebrze. Nieszczęsne białe drzewo - łez spad ocalenia. Urzeka mglą na wiosny, a schnie w swoim wnętrzu. Tak.Kilka drzew zachowam w ścianach swego serca, I jedno wrośnie stale, swym korzeniem w żyły. Odejdę lecz drzewostan skórą mego serca, Przebije niewzruszenie pleśniejące ciało. Nieszczęsne białe drzewo - łez spad ocalenia, Urzeka z rosą wiosny, a schnie w swoim wnętrzu.
  9. Czytam wystarczająco dużo przedstawicieli literatury naszych czasów, a pan Lekter nie jest żadnym autorytetem. Odpieram zarzut, mówiąc że najpierw u mnie jest szybki proces myślowy, i nie tworzę pod wpływem emocji lecz prawd które do mnie niespodziewanie docierają. pozdrawiam
  10. Gdy grom rozczesał fryz spuszczany, Staliśmy pod nim, pod zwierciadłem. Lecz na tym lustrze on - wylany Wzwyż serca chmur otworzył zdradne. Przelotne chwile bez polotu Napięły swe cięciwy mgnienia. Grom wysłał sługę - dźwięk w owocu, Co w wargi włoży cień kamienia. A drgania ich są niczym nurty Kamieni dróg rozgrzanych nocą. Najbardziej zimną krokiem w furty, A ciepłą tak błyskawic procą.
  11. Spróbuję specjalnie dla was napisać wiersze mniej ambitne: proste w środkach wyrazu, nieskomplikowane, z jasną składnią... :)
  12. O smutku, o poranku łzy podpierającym... Dziś razem wędrujemy, aby zrywać twarze. Słoneczny uśmiech kapie wargom wojującym Z oddechem - pocałunkiem, dźwiękami wydarzeń. Poranek podtrzymuje ból brzuchem lub wziewa, A dłonie nam wciąż szumią, dniem od drzew chronione. Długimi wieczorami wyrastają z drzewa, Zaklęte, snem - górnikiem, korzeniem sądzone.
  13. Bardzo dobrze przemyślany. Choć końcówka jak powiedział pan Jan smutna, ale za to "odpływający statek" tutaj daje wierszu dobry efekt przelotności chwili. Z pozdrowieniami... B.J.
  14. świt poraniony moment przekazania tchnień przestworza konające zapomnianą raną zostają znowu zalepione kolejnymi bandażami ranami porzucenia ptak nakreśla świeżą wzrok ją utrzymuje będąc pod jej strupem świt podbiegasz horyzontem i zaplatasz oczy oczów rozrzutnością przed następnym postem
  15. Przyznaję się, że gdybym ten swój tekst czytał po upływie roku, też miałbym pewne trudności z rozszyfrowaniem treści i zawartego w niej przesłania. Niestety ogrania mnie piękno a zapominam o wyeksponowaniu tekstu i jego poziomu docierania do odbiorców...
  16. Drogi nie przestaną niewolą pyłu i kamieni, wspólnym postawieniem pręgi układać koniec i początek; mylący łuk uśmiechu. A potem czekać jak najśmielej na żądanie profanacji poprzez udeptanie. Jedynie niewidziany przez nas uśmiech jest uśmiechem. ----------------------------------------------------- Wystarczy przeciągnąć własny palec po dystansie ręki. ----------------------------------------------------- Wędrować to łeb spuszczać, aby błękit nie zatrzymał. Rozporek kroków i powietrza rozpinany czasem, naprawdę jest tabliczką drogowskazu słońca. Słup promieni jego słupem: Być może błądzimy tam, gdzie jest za dużo drogowskazów.
  17. * I strofa * Zacznijmy od wprowadzenia słowa wargi. Do warg dociera pokarm albo powietrze w jedną stronę i to pierwsza wędrówka, która znaczy tyle co wędrowanie świata do nas. Drugą wędrówką jest istota jak świat wędruje przez nas, przez nasz byt i wyjątkowość lub niepowtarzalność. I takie rozumienie tłumaczy zasadność słowa "pół" przy kromce (bo ta wędrówka nie tworzy w pełni całego wędrowania życia) Dwa ostatnie wersy głoszą przesłanie, że śpiąc to my nie docieramy do świata lecz świat owszem. Oznacza to, że nasza wędrówka jest wpisana w wędrowanie świata. Dróg żebrak długi łańcuch: metafora informuje o tym, że nasza wędrówka prowadzi tylko w jednym kierunku... Wyraz żebrak mówi że wędrowanie świata dostanie od nas "jałmużnę" w postaci tego co zostawi nasza droga życia.* Wracając jeszcze do wyrazu rozpoczynającego wiersz trzeba dodać, że bohater liryczny (kobieta) jest osobą, która utraciła życiową stabilizację. Kolejna zwrotka tłumaczy, że utraciła osobę do której pałała uczuciem.
  18. Właśnie muszę to przyznać i jeszcze jedną rzecz: kiedy piszę myślę zazwyczaj tak błyskotliwie,że najważniejsza dla mnie w pewnym momencie nie jest treść lecz forma i moje odczuwanie tekstu, zapominając faktycznie, że taki tekst planowany jest do obwieszczenia publice. Dlatego mam pytanie, które kieruję (z czego się orientuję) do doświadczonego autora ze słusznością przekonania, czy utwory liryczne można tworzyć z wcześniej nagromadzonych zasobów w postaci jakichś fraz czy schematów, podobnie jak to czyni się w prozie?
  19. przymierzam do przerwanych horyzontów brwi horyzont dzikich punktów pędzących kul kręglowych planety dwie w ciemności atmosfery snu zapełniają się pierwszymi morzami od pary wulkanicznej już nie obiegają nieba nie krążą ruchem obrotowym wobec przestrzeni barw i zaćmień a wyżej nad mym horyzontem udaje fryz obłoki odbierając tytuł srebrnemu prysznicowi rozpinam w rowkach powiek starorzecza spotkań stanęła szyja trudem schodów zigguratów a wargi rozpinają żagle gotów w nowy rejs
  20. Zostały mi przy wargach jak ich dwie - wędrówki, Namoczę krok - pół kromki marszu dni musztardą. I tylko jedną nabrać dozwolił w spojówki, Dróg żebrak długi łańcuch, słońca halabardą. Już dawno nie wypiłam z dzbanów ciał zachłannie, Zawartość przelewając do pustynnych tętna. Wysokie morze szyję przebiegle odgarnie By potem przechylając spijać z nich ciek piętna. I tym sposobem ciągnąć krokiem swym me kroki. Gdy łeb błękitów styka z bramą się zachodu. Najlepiej kwitnąć dłońmi na łąkach w stokrotki, I przeciąć wzrokiem dłonie, jesiennym ogrodu.
  21. Tak piszą tylko tacy, którzy nie są w tym spełnieni... pozdrawiam P.S Nie potrafisz KRYTYKU podać przynajmniej jednego argumentu, który mógł ten tekst rozetrzeć w pył albo rozbebeszyć.
  22. Motylem rozpinałeś nogi na rozdrożach. Powietrze często ślepo wybiera instrument - kochanka gdy wichura weżre w palce płotów. Tak bardzo... padł lot ptaka na przybite czoła, po wówczas by nie schylił do płuc naszych cienia; tak bardzo pragnęliśmy susząc słuch wanilią. Tak bardzo czas się zlewał aby cień powietrza, ominął budowanie pomiędzy sferami szeregów zębów, jestem, mówiąc z warg wyznaniem do wargi docierając Twej już po cichaczu; inaczej więc zdławimy powietrze - złoczyńcę, gramofonową płytę dla szpikulca czasu. Dusiciel - cień powietrza wpadał w oczy - spawacz... Zostałeś mi stopami, ja koroną, twarzą; jak niebo dla padołu - korona wieczności... Ostatni raz dla słońca zamykałam wargi, by rozciąć je ze świtem jak skrzydła motyle, Bielinku...
  23. Określając się niechętnie do tego tekstu, moje wytłumaczenie nie zmieni już postawy krytyka H. Lektera pozdrawiam P.S Jutro dam interpretację...
  24. - Bo są próbą pewnego rodzaju nowatorstwa... pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...