
Bronisław Jaśmin
Użytkownicy-
Postów
935 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin
-
[ogrody ludzkie twarze mają w naszych dłoniach...]
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
*** ogrody bez nas twarze mają w naszych dłoniach świeciły ołowiane jęki czasu czasem że jest go nieskończoność gdy chce być malarzem gdy ktoś wejść musiał w niego bez chwil uprzedzenia lecz w niej jest swoim zerem dla nas to nad-licz-ność wychodzi gładko prosto drzewa wieją wiatr się chwieje zerami nieskończoność nieskończoność zerem zerami w nieskończoność... z niego coś przeżuwam a drzewa stoją wiatry grają bez strun szarpie czas strunami gdzieś zero w nieskończoność nieskończoność w zero są w samym sobie walką między biegunami bo my bez pozwolenia słońca i obłoków nie mówiąc o szacunku dla brutalnych cierni jesteśmy pozwolenie tylko jest spóźnieniem istniałoby w przypadku tym jedynie wówczas gdybyśmy napełniali wargą swoją chmury -
Cząstki...
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
każde cząstki oryginalne wspólnie od jednego punktu samodzielnie się rozszczepią wiatrak zależności grudkowane serca są każdego z nas: pierwsza grudka odpoczywa druga pięścią rozsypana w litym bólu się rozpadła trzecia tylko trwa w katedrze czwarta zwie się mami-synkiem piąta składa białe kwiaty nad surowym prostym grobem szósta szuka samą siebie wreszcie chce kształt swój zobaczyć lecz jest ślepą na ironię siódma dzieli się niezwykle ziemia piasek -- luźne skały i oddaje innym grudkom po swym jednym zmizerniałym ziareneczku bo dla każdej grudki innej grudki każdej ósma nie ma własnej nazwy a dziewiąta osobliwa bo wyróżnia się od innych gdyż chce być nad całym sercem panem władzy protektorem gdyż daleko nieodkryta sercem obcym dla niej bliskim pochłonęła się najmniejszym swoim ziarnkiem dla tej drugiej nasze serca grudkowane serca proste ołowiane a za sercem korowodem lub konduktem autostradą rozum sunie a inaczej jest z nim trudniej jak z rozumem on na grudki też się dzieli ale grudki te się dzielą tak grudkowo na pomniejsze jednak nie wiadomo która jest prawdziwa lub rzekoma albo chora urojona! która tylko śpi na jawie która tylko sny całuje ale lepiej już odpuśćmy cały świat się nam rujnuje prosty chciwy mimosiężnie jedną cząstką zawsze będzie... -
Lampy miejskie
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wiatrem łoża rozpinają ciężkim mgieł sąsiedztwem. Przez wiatr ścielą wyuzdane tym co je uchrania. Aby mogły wpadać okiem własnym i łupiestwem, Nie zaprzestać z nas wykradać innych barw starania. Śmieją lampy się bełkotem braku swej płodności, Gdy erupcja najazd wznowi w ich stolicy wielkiej. Tylko wtedy znów popatrzę w nocny szept miłości, Wtedy tylko srebrne drzewa będą świecić piękniej. I potrząsną pasażerów co z gwiazd, płyną dalą, Ciemny najazd tej erupcji krater rąk już zakrył. I już księżyc się pochował i się lampy palą, Jak sarkofag gwiazd i nocy, blask lamp oczy nakrył. I jak dużo jest elektroklonów lamp wieczornych, Sobowtórów w dzień i w nocy, gdy rzucamy słowa. Chociaż w sobie nic nie mają jak śmieć skór upiorny, Wznoszą się na naszych palcach i chram lepią w głowach. 29 października 2010r. - (wersja druga) -
Wiersz prawdziwy egoizmu
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jestem Kwiatem. On prawie jest półbogiem, dla wiatrów które nigdy woni nie dostąpią, przez kwiatostan oczodołów. A płatki i mój nektar, pręciki aż dwóch brzegów dźwigają głaz nektaru. Więc jeśli kwiat jest we mnie istnym, żywym bogiem... Kto go więc zapyli? Więc po co słodki nektar. Siedzi wiatr okrutnie obojętną działalnością. Owocem jestem w sobie. Owocem jestem ja. I nigdy nie zażyczę, w nim zaowocować. Lecz on tego pragnie. Pełno ma nasionek. Nie należą jednak ani, Nie do ciała i mych ust. Nie pozwolę by przez usta, zawiązane twarzy dwóch. Gdy oderwą się ich światy, z nich wytrysnął nowym świtem, strug wyrazów z innych ust. A te usta trzymam czasem - swoim i wargami, i przyrodnim moim bratem. - To jest płodny owoc ciał dwóch czekoladą. Lubię zżynać zboża, zimnym ust podmuchem. Owocem jestem w sobie, choć nigdy częścią zbiorów w sadzie tego świata, gdy noszę się owocem, tu nie pozostanę. Nie pytaj kto na drzewie jednym będzie dla mnie, owocem przyjemności. Nie pytaj kto na drzewie tam gdzie zasiaduję, moim jest rodakiem. Wszystkie drzewa są dla siebie, i kołyszą samym sobą. Jest drzewo. Są ogromne ich skupiska lekko przez wiatry nakreślone,- wiatr to więc granica. Jak często się napięły wiatry lekkie.. i bezkrwiste? Codziennie przecież jest huragan. Codziennie rozmach ostrej bryzy. Codziennie człowiek, wiatr i człowiek. Codziennie jest codzienność. 2010 -
Rozpukane serca - zdrowe przez chorobę
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
gdy rozpukane serca w sobie są gołębiem co utracił jajko aby świat je przyjął lecz chce po nie wrócić tu już gołąb naszych serc się musi rozejść stąd się rozwodzimy czemu nikt nie zdoła złączyć bić poprzednich gdy wiatr je z drzew strącił huraganem drogi --------------- serca napełnione epilepsją weny milcząc nad pytaniem słyszą własne głosy ich natchniona wena czy potrafi, serca: jak kotlina która w każdym miejscu widzi punkt wysoki równo i namiętnie - po niej to powtórzyć widzieć oba serca sercem wspólnych odbić sercem wspólnej krwi albo dwóch krwiobiegów w jednej rzece głównej choć od dwóch serc wzięła swój początek swych oczów jednym lotem wzbić gdzieś gwiazd welony aby dwie złączone wspólnym migotaniem serc to nasze serca widzieć nie oddzielnie MÓWIĄ: jak kotlina która w każdym miejscu widzi punkt wysoki równo i namiętnie obu serc widzeniem sercem wspólnych odbić sercem wspólnej krwi albo dwóch krwiobiegów w jednej rzece głównej choć od dwóch serc wzięła swój początek swych oczów jednym lotem wzbić się w gwiazd welony aby dwie złączone wspólnym migotaniem serc to nasze serca widzieć nie oddzielnie niestety migotanie u nas obu złoty nasyci się i pęknie złotem mej miłości złotszym tchem twym we mnie jesteś jak mrużenie bo zwykle oddychając krztuszę się pod sercem wspólnym rytmem wiotkim różą oddychania niestety wreszcie muszę złoty to powiedzieć krew twoja a ma w tobie złota po wsze czasy kalectwem się rozpiła kpiąc nikczemnie tętnem z pokrętnej służby czasu gońca i zwiastuna kuranta nad kominkiem kolejnych się wpatrywań w dna spojrzeniem tęgim źrenic wokół barwy wspólnej i ufalowanej a kiedy nasze dusze wnikną w jej błękitność nasz kurant co najwyżej wspomni dźwiękiem bliskim rytmy naszych serc nie waham się nie zmienić by odbierać wiatry setek wiecznych pytań wiejąc przez ust lufcik wystarczy, że swe serca położymy razem razem położy -- MY ale jak na razie rozpukane serca są na naszych dłoniach by się w nas napełnić nasycić się arytmią niespodzianek maków co jeszcze w nich nie było ale być powinno i aby ziarnko maku mak to jedna krwinka co już pokonała z żył pułapkę serca trzyma w dłoni zegar lecz go nie zatrzyma przez krew się nie wróży kiedy czas zakrzepnie w naszych wszystkich krwinkach lecz błogo perlistością usypuje w myślach na westchnieniach naszych z maku sypką armię uciszonych pieszczot zamienić każde ziarnko nam się obu marzy w przybudówkę cegieł zręcznie przeliczonych przed narodzinami i tak nie pozwolić by czas wjechał nożem łomem swym w te cegły ach!... by aby albo jeszcze ciężko tak powiedzieć gdy staną przed krwią czarne serca co się wiążą tętnic obrączkami z młotkiem i gwoździami oraz też szlabanem przepoją niechaj wieczność wspólną krwią i chociaż bez dłoni bez niczego niech zerwą nam słonecznik który nie chce zwiędnąć Lowell się nie mylił lecz się w nas pomylił trzeba wspólnej wody nam potrzeba bardzo sól jest stworzycielem oceanu łonem ale w naszych sercach go by nie stworzyła to uczucie pięknie niekoszerne i rozkoszne jest brzemienne i ocean porozlewał w naszych sercach sercach rozpukanych nadal czekających na eschatologię swych podstuków osobliwych aby już odetchnąć poznawając prawdę czy słonecznik tamten uzyskując swą intymność w nowym i nieznanym miejscu przez gorczycę w swej nostalgii powyjmuje morze nasion każdych nowych dni różowych i już tak wyschniemy serc swych nie maczając w śnie i wodzie słów połowem co się znajdą w niebios sieci naszej sieci czterech rąk ale jak na razie na ten natłok lepiej nie zatraćmy czasu jeszcze w obu sercach słońca nam nie zaszły jak i te na niebie 2010 -
Naiwność bezbolesna
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Chwytam chwytem uchwycenia: ból. To kanapka do zjedzenia - muł. Bólem mułu nie przekroi, cień. Tylko nowe ziarno dolin, dzień. ------------------------ * Bo tym ziarnem ciągle płynie, miękkim ziarnem i przyjemnym. Płynie, płynie aż w dolinie, z ziarna kiełek niewidzialnie, ziarno sobą poprzekłuwa - pra -- ... I z prabólu się wyłoni - -- ptak. -
Zapiaszczyłem się w wywodach...
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
* Zapiaszczyłem się w wywodach i w domysłów korowodach. W rozważaniach, tezowaniach, a pogoda młoda, młoda. ** Wyludniły się marzenia, Wirowały tchem zdarzenia. Więc w zadumie rozmyślając, chciałem ja za rękę złapać, ale za nim świat się zdrapał, i ja także się zdrapałem - Okno tylko już nią łkało. I płakałem i płakałem, bo tak bardzo, bardzo, bardzo, Bardzo mi jej brakowało. Brakowało... brakowało!!! Aż pragnąłem szukać w duchu kwiatów, pęków czekających, ale patrząc jego puchem; nadto najściem zaprzestrzeni, napadało - duch był ptakiem. A ptak był srebrzystym duchem, co zawisnął już na wieki, nigdy już niedoczekając, by pozbawił się z powietrza. Tak cichego, w zapomnieniu. ------------------------------- Gdzieś tlen jedzą głodne grudki, bez pobudek i bez kłótni - samotnością się objadły, chociaż myszy by nie wlazły, ni najmniejszy żywy okaz, między nimi jak na pokaz. Bo na świecie jeśli ciało, czy osoba nic nie znajdzie, on jedynie może twardo, znaleźć się we swej pogardzie. I pogardził mądrym ciałem. Nic od ducha nie dostałem. *** Ach! pogoda była młoda, słońcem boli wtedy głowa. Teraz szukam znów tych odczuć, jednak szukam wciąż pogody, i nie jestem ani młody, ani stary - bez urody! Szukam ją i w sobie samym, szukam nawet dolinami. Jak na razie na daremno, nie ma wszędzie jej. Jest ciemno. -
Krajobraz lecz za głowościanką
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A zatem pospadały słońcem z karuzeli Dni złote, by w siedzeniach kartek kalendarzy, Zostały usłocone, pod nią zakropieni, Lecz przetrwał we mnie obraz - w pasie globu marzy. I maską woskowaną wcieram go w swe oczy. I we mnie nawodniony myślą mą wyrasta, Krajobraz położony na mnie jak z warkoczy Desenie, bo dla których wzrostu dłoń zarasta. Lecz nagle słów obuchem będę musiał dostać. Odezwie się ogromny żel nasz otoczenia. I już się dopomina oto aby postać, By westchnień otwór zmienił się w nas - w zasklepienia. -
Prawda
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
W tym miejscu pustki z czasem się tak umawiając, Chciał sprzątnąć ją szlachetnie * byt * nie przewidując, Przez wytrysk swej ekstazy w szczęściu wyprzedzając, Tym szczęściem i samego... pustkę przechowując. Bo nicość jak na dłoni przeddłoń włoży w kurhan, Choć wiatr ciążyły struny szerząc swe istnienie. My także powinniśmy ciepłych serc swych wulkan, Wyrzucać w górę dusząc nieba złe milczenie. I lawa po pozornym spustoszeniu świata, Rozstąpi się dla kiełków, co ją rozszerzając, Już jako szczyty sekwoj mając w sobie lata,- Tej lawy wszystkie rzekną swe przesłanie lejąc, Ażeby jej wulkany napełniły inne, Co zgasły ale przecież kiedyś były pełne. Bo kiedyś byt zrozumie nosząc pustki silne, Iż nicość czymś pochłonie, coś w nim nie jest szczelne. -
Słowa
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dawniej milczałem nad grobowcem stojąc Słów swych poznania - niosąc blask paniczny, Co pieczętował smutek bezgraniczny; Przy tobie ślad słów krzyżem żalu kojąc. We mgłach gdzieś czasu ból swój z nich wydarłem, Iż tracę słowa już z ust powiedziane. Wiatr - Cię, wziąć dłoń z ust, co ją w łów słów starłem; Dałem im wolność - serca odbierane. Bez przodków innym nadawałem słowom, Szumność liściastą co do serc wpadała, I zerwanymi liśćmi wyrywała Zdrój słów, co nigdy drzewa nie był mową. Jednak rzewnością słowa me nie były, Wcielając pustkę swą nie w moje rany. Bo w twarzy mojej szczelnie dym swój kryły; W mózgu mym świt mój nie był w nich mi dany... sierpień 2010 -
Cyklon
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ocean - trwóg tak bardzo grunt mi przypomina, Co wpada w głąb ogromów postawionych straży. A serce w nim nielite krew oddaną wspina, Krew odda rzeźb pamiątką pod szkłem wietrznej twarzy. I póki my bezpieczni - siać nam słów swych cyklon, I z cichych pszenic, pędu - chleb nam poprzełamać. A kiedy wybawienie dusz przynosi listwą, To głusza tylko w toni, pod obrazem gania. I dobrze i niezmiernie bierze od nas pustkę Ocean -- przedpokojów, i nagle się budzi; Kontrcyklon, lecz na lądzie wybudując łódkę - Co serc śmiech załaduje - czas od wód wyłudzi. -
Chwil ratunków odszukanie
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak rzadko mi się zdaje, że mam tuż nad sobą Bolesnych gwiazd milczenie, denka nieskończoność, Bo trzymać ktoś nade mną wstrętną świata krobią Chce wszystko co się wznosi jednak w prawdy wrogość. Patrz. Wznoszą się trzy winy - bezpokutną śmiercią, I głowę wraz z zamglnieniem w szyb zanoszę na dnie. Bo nikt się nie dowiedział, iż gdy szlak nóg lżejszą Nakreślił drogę do gwiazd - ślad ze stóp w cień spadnie. Niech gwiazdy wreszcie zwieszczą moc prawd z gór przestrzeni, Swym trudem oświetlając witryn wsteczność żużlu. Niech znakiem uprzedzają, tym - Robaków ziemi, Abyśmy prześcigali grzech mozołem w cuglu. -
[ Zatoką los tragiczny - zwierciadlanym ruchem,]
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
*** Zatoką los tragiczny - zwierciadlanym ruchem, Marsz brzegiem strzępi starciem - by zastygnąć masą. A hałdą ciał mych myśli - Los mój słów wybuchem. Lecz moje życie zmierza w nim do brzegów z klasą. Bo gęstym jak przez moje włosy bezmiar wiatrów I także bezimiennym ścina śmiało czoła, Swym fryzem bardzo lekkim zatok alabastrów; Podmuchem fryz bezwagą jest jak chmura goła. Dni moje preparuje ziemi dech tęsknotą - A zatem aż to wszystko co się z moim ciałem Połączy na chwil kilka jak dzień z ciemną grotą. - Na stole zastawionym, syto się wydałem... I tylko lub też lepiej lepić znów się gliną - I nerwów mieszać odpływ z duszą swą - ogładą. I oto moje myśli taki świat to czynią. I oto po zapłonie szwów z wnętrz nie wydadzą. -
Miłość i cykl doby
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Południa wnuk cerując łatą śnięć pochmurność Powietrzem chwieje stęchłym - krtaniom juczne troski. Szczyt chwały zmiótł kolanem, czas śnieg - straty górność Podcina skrzydła zyskom, pustcząc czarcio kioski. Oświetlił okolicę, już spadł z chmur parkanów. Żegnały stopy równin go się uśmiechając. Posmutniał drzew pensjonat sambą bez lokajów Niosących liść rozdrożom, snem go uciszając. Powietrzoustnych także uszom snem skryliśmy. A pięknym blaskiem bardziej wypiękniałych dłoni Ust skrzydła - innych oczów kamer blask jak z błoni, Językiem swym w słuch... wszczepił... się nie ukryliśmy. -
Zamożność
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Próchnicą karaluchów został wyniesiony Dom złoty, sad rozstajny w pocałunkach maków. Owoce pyszne wieńczą wstręt gleb uskrzydlony, Ogrody w ruch pędzone wiatrem są robaków. Całował z warg traw pukiel tłusty brzuch podmuchów, A okiem utrzymuje osad skrzek przy życiu Śmierć szczupła by nasycić już się nie z okruchów, I zacność wróci dźwiękiem do szkieł mil w ukryciu. I gdzie my więc jesteśmy? o, tragarze dziwów! Co strachem do bogactwa ból nasz dorzucimy. A reszta już za nami złomkiem w kroku wpływów, Umilknie razem w niwach... krok nasz - deszcz pustyni... -
Chwała zbeszczeszczona
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ze szczytem zapomnianym łzy mieszam na mapach, I patrzę na posągi, i tuż nad podstawą, Stóp nie ma w triumfie sklepień, a przełęczy zapach Bez dumy upokorzył się pod palców lawą. I tylko się ugina wstrętem tak jak znaki, Na mapach co pod palcem nic wydać nie mogą, Tors wielki który jeszcze glebie czyni braki, Od siebie minerałów - czynów nóg stonogą. Prawdziwe przed cokołem stopy wypiętrzone Od gradów i od śniegów, i w pośpiechu blasków, Gdy zbratnią się ze światem, gniewem wrząc spłaszczone, Na mapach runą wspólnie z ziemią swą wśród wrzasków. -
Żywi i umarli
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szczęśliwy jest umarły? - ma on wreszcie siebie... Za życia był nadzorcą, ciało zaś narzędziem. I chociaż pochłaniało duszę jak post w chlebie, To transem oprzytomnień już go nie zdobędzie. Więc wolność jest w wolności, wolność jest wolnością. I tylko mnie żywego brak zuchwały dziwi, W żelaznym dni krzesaniu krzesiw ponad kością, Palcami z których słońce będzie gonić śliwy. Jak woskiem na ziem nicość promień się wylewa. A czy szczęśliwy jestem patrząc tak ułomnie Na szelest w którym cicho śpi następny drzewa, Na liście co nie mogły by szeleścić po mnie? -
Fala
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I - fala Faliście fala falą drogi i nabłonka, Nie czuje się wilgotną patrząc na chmur słońce. Chociażby niech przemyje twarz jak noc skowronka, Na morzu jest niestety niepotrzebnym kolcem. Jest wyrafinowana grzbietem pocałunków, Próbując już skamienieć wypełzając na brzeg, Dopiero fala dotknie sobą stratę nurków, Gdy zwróci się w wód stronę tuląc do skał miazgę. W tej fali my jesteśmy, ba jesteśmy falą. I taka rzeźb podeszwa chyli się do stopy. Bo oko nasze bliższe nam jest -- swoją stalą, Uwodząc nas nie zmieni'''' cudną płaskość w groty. II - bryza I szkoda; obojętny, szorstki i też zimny, Odtrąca kokieterię wiatr jak skrytobójca. Udając, że się zgadza na cios jakby z rynny, Ujarzmia ją jeździecko galopując w słońcach. A potem jak komensal z jej padliny piaskiem, Przeczołga się, odżyje. Nic on wcześniej nie jadł. I wstanie i wyzionie swym strzępistym wrzaskiem, Morskiego ducha, który padł dla chwil sytości. -
Drzwi
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Z punkciku, z łuku innych drzwi były zabrane I w miejsce przeniesione, w witryn bycia z płytą. Dlaczego? się nie dziwię - wolno domykane, Jak słowik przemęczony dniem poprzednim - skrzypią. Otworzą się choć tego ujrzeć nikt nie zdołał, By zamknąć bezpowrotnie, a przed nimi kroki W zaszczycie się obnosząc smutkiem jakby strona Ziem ludów bezpłodnością i w jej bezwonności. Lecz kluczem ponadziemskim drzwi się znów otworzą - Bez klamki, dłoń ich żadna sobą nie zniewoli. A potem już drzwi nigdy jak przekleństwo zorzą, Nie będzie przed oczami inne czas w łuk kroić. -
Sny i twórczość
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sny moje - niedomyślne, biegną w nocnym szpiku, Sny które z plam nikomu dłoń realną raczej Pod światem oddalonym tkać nie mogą w strychu, Przedściennej omylności w nowy kształt inaczej. I w gmachach jak ocean splot dzieł metaliczny, Widoczny jest... Śpi wrzawą, a jak zieleń powstał. Bo z nasion niewidzialnych twórczych tułań myśli, Bo trupy tych chwil wielu przez formalność dostał. Spójrz, oto jest nieboszczyk w trumnie czystych stronic, Dokładnych kunsztownością, lecz przed chwil pogrzebem W mym sercu lot tętniący gór potoki koił, Ujrzałem je przy życiu - dziś sucho w nich leżę. A sen mój biurokracją z oka ścina ściany, I tylko na chwil parę tchem swym zapominam, O chwytach zachwycenia, świecie z ciał ubranym, Bo chyba tak podstępnie budzi mnie godzina. -
Koniec lata
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie wiem dlaczego lecz dopiero po pól roku poczułem, że brzmi lepiej. :) -
Ból
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
ból pragnie być szlachetny lecz rudą jest z ciał lśniących półksiężyc ziemi czesze nim ostatni rejs ------------------------ przemądrza cień się wiatrem w wietrze się unosi i wieje strzał twierdzami a liść on zawsze spada... ból rudą jest szukajmy a znajdziemy jakby na łanach rozlewanych przez ogromne dzbany kłujące wzrok rzęsami dni innego czasu bo ból odmierza czasem czas swój przez oczodół... a wielką jest kolebką ruda w chmur głuchości posadźmy jeden palec swój kciuk w drzewo oczów las pachnie moją stopą ale go nie czuje oczodół... chwyćmy wiosła dnem oczodół nie jest... -
nocą
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Biała Lokomotywa utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Doskonały wiersz Biała Lokomotywo... a słowa precyzyjne , genialnie zestawione, co daje bardzo rzadki smak utworów. Według mnie nie tylko czujesz poetyckość ale ona nieustannie kroczy przed twym piórem... Konstrukcja z treścią wyszukana, celna, i pomimo oszczędności wiersz ten jakby wrota otwiera wiele znaczeń.Pozdrawiam. :) -
Sonet nad świec dymem wyznania płonącego
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Otwierać oceany, jakże trudno okiem, Otwierać oceanem me stęsknione oczy. Więc nawet wzrok w chłód wody, do dna się nie stoczy, Lecz serce tłocznie spija, krwią - jak wiatr z drzew krokiem. Upiję się czeremchą smętnych snów z pó''''łsłowiem, Bo reszta jego siecią jest z pól splugawionych, I studzien zarzucenia rąk też pozbawionych, To pole mnie przerosło, w pluskach - słów ich nowiem. Gdzie pójdę, tam i pójdą zbuntowane kroki, Co ziąb i krok położą ślepy jak dno słońca, Więc dwa dna usychają jaśminem gorąca. I w owych dnach swe oczy zmieniam w wód trzęsienie. Dopóki cień spod wargi twej mrok latarń boki, Nie strąci światłem alej wieczność - śmierć -- czas - cieniem... -
Nasze miejsce poza nami
Bronisław Jaśmin odpowiedział(a) na Bronisław Jaśmin utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
I Dni są ostatnio szare o tej porze roku. Ulice pełne oraz żywe oddychały napełnione niskopiennym gazem pary, który brud zlizywał z jezdni. Czasami można było, będąc czujnym przyuważyć jak z innym, ciężkim tworem rwała się do walki. Gotował się jej rywal jednak tylko po to, aby cicho mógł ją zgwałcić, gdy był już rozpuszczony na wolności dla nas zgubnej; i dziwne gdyż niedawno dla nas męczył się tak ciasno, będąc niewolnikiem. Jesteśmy zniewoleni równocześnie dniami: z nim i z otoczeniem - więc w aucie w czasie jazdy trwa podwójne niewolnictwo... I nastał nowy cel milionów kroków pogubionych w sercach; by zaś swój cel osiągnąć, będąc w jego jakby sieciach, nowe ptaki, drzewa, chmury i rozdroża odmawiają modły zostawione przez swych przodków. Dlatego zawsze dziwię się czemu tak niezwykle trudno wpada do serc głodnych, naszych głów otwartych rozcieńczony rwący lej, co wypada wodospadem... dawnych, świętych praktyk. Wodospad owy jednak widzi w nas podłoże, dno co tylko w nim zabłądzi, jako my w słońcowych bagnach. Kiedy pokonałem ochotę swej słabości, a zatem początkowo jako słaby jeździec, jeszcze nieudolny; gdy znów zacząłem naśladować glob co jest pod ciepłym batem, pod tresurą lampy, co dla niego na wpół gaśnie, pierwsze co zrobiłem bardziej konkretnego, to z oka uczyniłem okna na pobliskie drzewa przysłonięte pelerynką projektantów, którzy nie lgną przed kreacją, lecz kreacje wytworzone są dla ludzi tych najprostszych zwierciadłością mody. A mówiąc o tych drzewach, które już wspomniałem, jak pięknie i jak sprytnie zapewniły sobie lekkie i dostatnie szumy liśćmi, z całego świata najbliższego czyniąc swe królestwo, gdzie pełno w nim służących do nich w noc przywartych, a w dzień tak pracujących, bo się trwożą pana - słońca. Nie mówiąc o ogromnej rzeszy dostojników i nieprzebranym morzu stylistów niewidzialnych... No cóż, w rozpędzie tych tygodni nieco służbę pozłocili. A czemu? To jest proste. Rozległym miastem łąk, szpalerów, parków, lasów, skwerów, świętują ostatnimi dniami jak zawsze swe ostatki. Jakże są podobni do nas... * ( to pierwsza część jeszcze niedokończonego utworu prozy poetyckiej)