
Wstrentny
Użytkownicy-
Postów
1 287 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Wstrentny
-
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
matko! alem narozrabiał... tylko dzieci za dużo nie naróbcie bo pójdę z torbami (to wcale nie żart: kiedyś, bodaj w Szwecji jeden sztukmistrz wyginał wzrokiem w studio telewizyjnym metalowe łyżeczki, a potem jakaś oglądająca w telewizji te popisy dama oskarżyła go, że zaszła od tego w ciążę) dziękuję pięknie -
Zejdź na ziemię kochana
Wstrentny odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
w takim razie napisz nam dziś do 21.00 jakiś sonet angielski, skoro przyrównujesz się do Szekspira (pisał je od ręki) dziesięciozgłoskowiec, pierwsze dwie kwartyny - teza, trzecia kwartyna - antyteza i dystych - synteza w postaci aforyzmu. temat: przemijanie -
Zejdź na ziemię kochana
Wstrentny odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
napisałem, że opisujesz po swojemu sonet Szekspira - dlatego wychodzi jak spod translatora albo jakby rozumiał go idiota. czyli niewiele poza poprzekręcanymi i oderwanymi od siebie frazami nie trzymającymi się kupy. Wiersze Szekspira charakteryzuje logiczna dyscyplina, wszystko w nich się zazębia, jedno bierze początek z drugiego. to taka poetycka matematyka. u Ciebie jest wręcz przeciwnie, pierdułka goni pierdułkę, szyk wersów można przestawić jak się chce bo i tak to nie ma żadnego znaczenia. nie mówiąc o rymach... napisałeś w ogóle kiedykolwiek jakiś sonet? masz pojęcie, czemu porównuję Szekspira do matematyka? nie dlatego, żeby jak Ty pieprzyć trzy po trzy, tylko proszę bardzo: [...] Oppenheimer zwraca w swoim artykule[6] uwagę na istotną rolę stosunku harmonicznego 6:8:12 (trochę kłopotu sprawia mu wytłumaczenie obecności 12, ale gdy się spojrzy na pierwotny zapis sonetu - zob. włoskie sonety na początku artykułu - to natychmiast widać, że pierwsi twórcy sonetu widzieli liczbę 12 - wciętych wersów). Zatem hipoteza ta wydaje się całkiem uzasadniona. Cóż jest niezwykłego w owym stosunku? Szczególną rolę gra tutaj liczba 8 - ona jest punktem wyjścia, środkiem. Jeśli weźmie się (8-6)/6, to dostanie się 1/3, czyli tę samą liczbę, co gdy weźmiemy (12-8)/12. Może od razu siła tego dwustosunku nie jest widoczna, ale warto zwrócić uwagę, że występuje on też w muzyce - oktawa ma 8 dźwięków, ale między C dolnym a górnym jest 12 półtonów, zaś w samej oktawie jest 6 pełnych tonów. Widać zatem, że wyżej wspomniana zależność harmoniczna pojawia się także w innych miejscach, gdzie w centrum zainteresowania jest piękno. (Chyba nie warto wspominać tutaj o zastosowaniach w architekturze, bo jest ich na pęczki.) I jeszcze jedno. Oppenheimer podaje jako dodatkowe uzasadnienie swojej hipotezy o kluczowości stosunku harmonicznego fakt, iż na dworze Fryderyka II studiowano dokładnie Timaeusa Platona, gdzie omawiany jest stosunek harmoniczny. W tym samym dialogu omawiane są też bryły platońskie, czyli figury przestrzenne, których wszystkie ściany są tym samym wielokątem foremnym. Gdy przyjrzymy się jednej z nich bliżej, pełnemu prostoty sześcianowi, to zauważymy: 8 wierzchołków, 12 krawędzi. 6 ścian, Zatem znowu pojawia się ten sam zestaw liczb. Możemy jeszcze zrobić jeden eksperyment arytmetyczny: 8 + 6 = 12 + 2 Nie byłoby może w tej formule nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jak weźmiemy dowolną bryłę (byle zrobiona z plasteliny bez rwania i klejenia dała się przerobić w kulkę) dodamy liczbę wierzchołków do liczby ścian to dostaniemy liczbę krawędzi powiększoną o 2. Tak mówi wzór Eulera. Jak to odnieść do sonetu? Liczby po lewej stronie równania opisują budowę w pionie, po prawej w poziomie. 8 wersów ma pierwsza część, 6 druga. 12 elementów jest wcięte w prawo, 2 wystaje po lewej. Zatem można bez wyrzutów sumienia powiedzieć, że sonet związany jest z sześcianem, czyli figurą reprezentującą według Platona pierwiastek ziemię. Już dawno pora na 4-wymiarowe sonety. Parametry 4-wymiarowej kostki (sześcian jest 3-wymiarową kostką, kwadrat - 2-wymiarową, odcinek - 1-wymiarową, punkt - 0-wymiarową) są następujące: 16 wierzchołków 32 krawędzie 24 ściany (dwuwymiarowe) 8 sześcianów (ścian 3-wymiarowych) Tym razem liczba wierzchołków + liczba ścian dwuwymiarowych = 16+24 = 40 = 32+8 = liczba krawędzi + liczba ścian 3-wymiarowych - idealnie! (znowu w zgodzie ze wzorem Eulera, uogólnionym przez Poincare). [...] poewiki.org/index.php/Sonet -
Zejdź na ziemię kochana
Wstrentny odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
w takim razie powiedz prawdę: gdzie napisałem, że dorównujesz? -
Świat na niby
Wstrentny odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
cześć Anno. cienie to tacy my na niby. ale strzeżmy się do końca dni swoich, żeby się któryś nagle przeciw nam unienanibył: "Za rzekę, w cień drzew" (Ernest Hemingway) Był sobie cień, co z głodu miękł. Co marniał w oczach, choć człeka dopadł * Nie powiem, Ernest też nie jadł częściej, ale to cień wpadł w anoreksję. Dziś mówią: Ładnie wygląda na zdjęciach, że: chociaż schudł - zasłania Ernesta ** * Zawsze mawiał: "Należy dobrze walczyć, nawet w przegranej sprawie" ** aż tu któregoś dnia strzelił sobie w usta z dubeltówki. -
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
może w takim razie naszkicuję jeszcze z grubsza, o co mi chodzi z tymi kotkami a moim wierszem. wiem, że taki zapis jest mało czytelny, narysowany delikatną kreską aluzji. dlatego chciałem pokazać podobny zabieg zastosowany np. w filmie "Plotka" - normalnie nikt nie zwraca uwagi na scenkę z kotkiem, a potem dwoma (dwa w JEDNYM). film pozornie jest o czymś innym i takie niuanse zazwyczaj uchodzą uwadze widza. a jednak reżyser wstawia scenę z kotkiem bo liczy na to, że ktoś zrozumie jej znaczenie. ja zrozumiałem i uważam ją za najwspanialszą w całym filmie, czystą poezję w zwykłej komedii. -
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
no tak, doszło do tego, że Lilianna (i Spółka) zacieśnia coraz bardziej horyzonty poetyckie. a przynajmniej staje się pewnym kryterium, kajdanem, że tak się wyrażę przechodząc na chwilę na stronę wroga. wracając do wiersza chodziło mi o taki zabieg: plaża? morze? ona? on? żona? ja? jest niepewne miejsce gdzie toczy się historia, ani nawet biorące w niej udział osoby, czy świadkowie. wszystko jest zmienną pod którą podstaw siebie, znajomego, coś znajomego, albo przynajmniej zasłyszanego. filmu "Plotka" nie musisz oglądać bo scenka z kotkiem jest w nim niezauważalna i krótka, trwa dosłownie tyle co o niej napisałem. plus to: drugi z panów przynosi następnego dnia małego kotka - gdzie go znalazłeś? - pyta przyjaciel - błąkał się pod moimi drzwiami - hm... przysiągłbym, że przed chwilą słyszałem go w zupełnie innym miejscu?... w tej samej chwili spod firanki wychodzi ten "prawdziwy", zaginiony kotek. jego właściciel bierze go na ręce i zaczyna porównywać z drugim, w końcu mówi: - i tak już nie wiadomo byłoby, który jest który, więc mam teraz dwa podobnie jest w wierszu - nie wiadomo kto jest kim? może sam narrator jest tym zakochanym chłopakiem, którego opisuje po latach patrząc na innego? nawet miejsca mu się plączą jedno z drugim a dziewczyna z żoną, której nie ma, czy raczej nie miał jeszcze. takie tam wstrentne fanaberie, więc nie musisz ich brać poważnie. a to, owszem: dziękuję raz jeszcze -
Zejdź na ziemię kochana
Wstrentny odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
chyba numerem buta. a skąd takie przekonanie, jeśli można spytać? -
Śpiąca królewna
Wstrentny odpowiedział(a) na Marek Paprocki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
fajna historia, choć obstawiam, że się jednak nie spotkali: dlaczego i nietoperz tak unika lwów? - bo los, kiedy ślepy, ma wspaniały słuch! -
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
pytajniki w niepytających zdaniach? ponieważ nikt się tak naprawdę nikogo nie pyta, a kwintesencją ,czy raczej szyldem jest podwójna negacja: "z tym, ze mogę się mylić?" (proszę rozpatrzeć:"z tym, że mogę się mylić" a "z tym, że mogę się mylić?") nie wstrentnie? ballada, ale inna od utartych. raz, że obraz widziany z boku (z tym, że mogę się mylić?) dwa, ten bok nie istnieje a przynajmniej jest ruchomy (Łeba?, Mielno?, Kraków?, żona?, nie żona?, itd) trzy: historia zwykła jak miliony innych, ale niezwykła bo to ICH historia. oglądałeś może (leciała także wczoraj na "Polsacie)) "Plotkę"? jest tam podobny moment z kotkiem, który zginął i dwaj panowie zastanawiają się, nad ogłoszeniem. tylko... jak właściwie opisać kotka? że miał ogonek, cztery łapki, futerko wąsy i robił: miauuuu? poza TYM - był taki jak wszystkie kotki na świecie dziękuję za uwagi -
wiersze szubrawe (krótko mówiąc: wstrentne)
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
nie przyciskaj przy okazji mnie, bo zaczynam się wstrentnie Wstydzić, czy raczej wstydzić Wstrentnie. dziękuję, a za ten tort z wiewiór i żab - pyyycha! - mordę mi dziś w nocy pies wyliże. bo też go nie mam -
a wiesz, że też sobie tak raz pomyślałem? tylko z kim? dziękuję
-
dobrze odczytujesz Eurydyki - tańczące cienie (wg. Gene Kelly) gdy jej nie ma. a tam gdzie jest jest wesoło, słonecznie, jakby Flora jadła banana na łące. dziękuję
-
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
miłej Solenizantce, której nigdy nie widziałem na oczy. zresztą, mogę się mylić bo ja jestem Wstrentny -
letnia opowieść Wstrentnego
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
tak, pamiętam tych dwoje długo mieli osobne pokoje jeszcze dłużej każde spało oddzielnie troszkę słabo widziałem, więc pewny nie jestem rozumiecie? - ja z Łeby, a to było w Mielnie nawet żona mówiła: dziwne... tacy młodzi a każde na kolację inaczej przychodzi? w dodatku, nie zaśpią nigdy na śniadanie nie, to nie żona - przecież ja nie mam żony? w każdym razie, tak było panowie i panie! aż któregoś dnia... ta dziewczyna wpada widać - zakochana, bo taka jakaś blada? (ja akurat ostrzyłem na słońcu żyletkę) a on za nią! na jej cieniu pada! i tak mówi, po rękach całując kobietkę: przyjmij... proszę, nie bądź taka? choćby jedną gałązkę gasnącego lata z pąkami słonoczerwonych wieczorów będziemy rozdeptywać zbyt rozlane fale będziemy wędrować w bukietach kolorów... czy kochałaś się już w koszu wiklinowym? czy wiesz, jak się budzi w brzasku cytrynowym? zamglonymi oczami patrzy w chłodny świt? to wszystko ci pokażę, wszystkiego cię nauczę na zawsze w muszlach uszu zamknę ptaków krzyk a potem, to już razem zsunęli sypialnie i nawet zasypiali ze sobą normalnie, nie wstawali też więcej na żadne śniadanie zresztą, ja z Kazimierza, to mało widziałem może żona wie więcej, panowie i panie? no i od czasu, kiedy wyjechali wreszcie rude tramwaje fruwają w naszym mieście choć nigdy ich nie było... pewien jestem tego! ekolodzy w natchnieniu postawili tory z optymizmem czyszczą zachmurzone niebo w parku drzewa gwiżdżą romantyczne pieśni, woda z morza nabrała posmaku czereśni a nasz żebrak, w odświętnym uśmiechu rozdaje zakochanym po parze grosików zaś kosze z wikliny... aż skaczą od grzechów! z tym, ze mogę się mylić? - bo jestem z Krakowa i od Wież Mariackich wciąż boli mnie głowa, więc popytam się żony raczej ale ona aż z Gliwic? zresztą, ja kawaler tak, że szybko się z nią nie zobaczę -
Brzydkie kaczątko
Wstrentny odpowiedział(a) na Marek Paprocki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
aaa... to dlatego takie normalnie śliczne -
wiersze szubrawe (krótko mówiąc: wstrentne)
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Pan Naszarpnięte Zdłowie przekonuje pannę Poszczeloną w Głowe do zaopiekowania się strusiem na czas swego wyjazdu do sanatorium Struś, on jest strusiem choć mógłby nie być, bo już dwa strusie, to nie struś zaś wcale strusi to nic. I strusia, gdy rozmnożyć, by jaja strusie mieć z niego, to moja droga, taki struś mógłby być dla każdego. Po co ci struś, spyta któś? Już mówię - choćby dlatego żeby wystarczył, bo a nuż, ci do pierwszego. Lub dajmy na to, postrzał w brzuch! albo na drodze wypadek! - a ty za strusia i już, a ty, za strusia, i już. Poza tym, struś się rymuje ze struś. I to dopiero jest cóś! Panna Poszczelona w Głowe dostaje extra bzika na punkcie przygodnej znajomości Roman, cię proszę, ogól nogi! Ty wiesz, jak mdleję wtedy i sikam? Lepsze to nawet od past do podłogi, można co najmniej dostać bzika! Moje... Romanie, tam masz maszynkę. Tak, troszkę wyżej... i na kolanie, pokaż, że kochasz swoją dziewczynkę: gól mnie, ach gól mnie (gul... gul...) Romanie. A gdy na niebie infantylizm i księżyc z chmurki na chmurkę skoczy szepnę ci: Roman... teraz mnie całuj, lub co tam - ruchaj! bo oczy wydrapię ciiiiiiii... Struś składa pierwsze jajo, jak się okazuje, zupełnie nie w tym miejscu ranna toaleta - słoneczne serduszko w wychodku Roman pisze poemat pannie Poszczelonej w którym delikatnie mówi, że odchodzi tam gdzie dodo Dodo, jak każdy wie, to ptak co znosił jaj... (dowodów brak) budował gniazd... (nie wiadomo) i wysiadywał... (nie stwierdzono). Prawdopodobnie żywił się czymś ten dodo ptak, co kiedyś żył? Może jadł mięso, albo w piątek go nie jadł, bo robił wyjątek dla ryb? No gdyb, człowieku! Gdyb czy umiał latać? Jak srał? Na rzadko? Żył jak samotnik, czy łączył się w stadko? - O dodo jedno tylko jest pewne: był lepszy od ciebie, bo ty wciąż Jesteś! Panna Poszczelona w Głowe nuci pieśń wojenną starych panien Upoiły się oczy pojęte w niewolę różem słońca majowym kuszone woniami Ja dziewczyno przyszedłem cię z ziemi wyzwolić w trawach rosy szeptały kiedy ludzie spali Ja dziewczyno wierniejszy ci będę zielony a twój chłopiec po latach zapomni cię zdradzi powtarzały codziennie chwytane w wazony bzy jaśminy gałązki okryte baziami Uwierzyła dziewczyna uległa majowi! Zostawiła chłopaka zestarzała zwiędła patrząc wiosną jak słońce nad jeziorem wschodzi tiul z pajęczyn na jesień samotną swą przędła Ktoś ją wreszcie raz znalazł w zimnych stopach wody lecz nim wrócił z innymi by zwłoki pogrzebać już staruszki nie było zamiast niej na grobli o czymś w wietrze szumiała jedna więcej wierzba Pan Naszarpnięte Zdłowie stara się wyedukować rymami męskimi pielęgniarkę Ochy Raz, dwa. Raz, dwa. Teraz, pozwoli pani, posadzę ją, gdzie ja, sam zajmę się liczbami. Raz, dwa. Raz, dwa. Zmiana! Zmiana, panie! Pan tu, a ja tam, liczymy zaś na zmianę. Raz (dwa). Raz (dwa). Stop! Stop natychmiast! to już zbyt długo trwa! i zmiana mi obrzydła. (Raz) dwa. (Raz) dwa. Dość! Dosyć! Basta! - Co, już skończył pan? - Co za tępa niewiasta! Kuracjusz, pan Gżeszny, prosi pana Naszarpnięte Zdłowie o pomoc w napisaniu czułego listu do swej milczącej kochanki A co moja Renatko z koci koci łapci? Nie pognamy już razem na fotelu babci? Nie spadniemy nad ranem ty z kolan ja z łóżka? Oj Renatko do twarzy ci była świntuszka! Komu wydasz tak grzesznie z czeluści swej dźwięki? Czy nie będzie brakować ci gdzieś mojej ręki? Kto ci nieba przychyli rozchylając uda? Nie sądź czasem że sztuka ta innym się uda! Powieś mnie nad łóżeczkiem jak nie chcesz mnie teraz Podpowie to i owo kot w roli suflera Gdy taki albo siaki zapomni o tobie Pociągniesz mnie za ogon i ja ci to zrobię! -
Zejdź na ziemię kochana
Wstrentny odpowiedział(a) na Lilianna Szymochnik utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zejdź na ziemię kochana Ten kto walczy z miłością zawsze przegrywa kochana nie zaznasz spokoju ja, też myślami jestem przy Tobie. Jeśli to grzech, to będę grzeszyć, od rana do wieczora czym jesteśmy sobie winni gorącego w nas uczucia. Ten bóg zabronił mnie najpierw twojemu niewolnikowi owinienem w kontroli myśli twoje razy przyjemności Lub w twojej ręce opis godzin, aby wybłagać, Bycie twojego lennika, związany, by pozostać twój czas wolny! Mogę wykrzyczeć całemu światu słowa -"Serce nie sługa" a co zaszło między nami było, tak piękne, tak wspaniałe. Tego się, nie da zapomnieć, gdyż wiąże to nasze nadzieje te chwile wróżyły nam, tak wiele i były zesłane, od Boga. Och, pozwól mi wycierp, będąc w twoim skinieniu, uwięzić zrobiłby nieobecność twojej wolności to; I cierpliwość, oswojona do tolerowania, zaczekaj każdy czek, Bez oskarżania ciebie o zranienie. Jeśli chcesz żyć tylko wspomnieniami i odrzucić szczęście pozbądź się złudzeń i poznaj prawdę to, nie są marzenia. Dosięgnąłem dna i teraz widzę wszystko w innej barwie, Bądź, gdzie ty lista, twój statut jest tak silny, Że ty sam możesz uprzywilejować twoim razem Do czego ciebie jest; do ciebie to doth należy bo przyszłość należy do odważnych, stawmy jej raz czoła. Choć inni plują żmij jadem, a ta która syczy, nie ugryzie; tak więc wrócić, nie że musisz, ale że chcesz tego sama. Sobą, by wybaczyć samo robienia zbrodni. Mam czekać, chociaż czekając tak być piekłem; Nie wiń twojej przyjemności, być to źle lub dobrze. czyli: przetłumaczyłeś nam tu translatorem Sonnet 58 Wiliama Shakespeare słabo poprawiając po swojemu głupawki które w takich razach wychodzą: Sonnet 58 That god forbid that made me first your slave, I should in thought control your times of pleasure, Or at your hand the account of hours to crave, Being your vassal, bound to stay your leisure! O, let me suffer, being at your beck, The imprison'd absence of your liberty;* And patience, tame to sufferance, bide each cheque, Without accusing you of injury. Be where you list, your charter is so strong That you yourself may privilege your time To what you will; to you it doth belong Yourself to pardon of self-doing crime. I am to wait, though waiting so be hell; Not blame your pleasure, be it ill or well. na przykład Słomczyński przetłumaczył go o wiele lepiej a mimo to nie podawał się za autora: LVIII Bóg, który stworzył mnie twym niewolnikiem, Niechaj mym myślom badać nie zezwoli Czasu twych uciech. Będąc twym lennikiem, Nie mam cię pytać, lecz słuchać twej woli. O, skoro jestem na twe zawołanie, Daj ścierpieć wolność twą, mnie odebraną; Ty, cierpliwości, znieś każde wezwanie Bez skarg na ranę przez ciebie zadaną. Bądź tam, gdzie pragniesz; prawo służy tobie, Więc czas obdaruj przywilejem godnie, Czyniąc, co zechcesz; sam też możesz sobie Dać wybaczenie za swe własne zbrodnie. Ja, choć czekanie ma jak piekło ranić, Twych złych czy dobrych uciech mam nie ganić. a Wiktor Woroszylski w ten sposób: 58 Bóg, który tobie oddał mnie w niewolę, Pytać zabronił, co pani ma czyni: Śmiałbym nad tobą sprawować kontrolę? Wasal rachunku żądać od władczyni? Ach, cierpieć jeno mi pozwól milcząco I być cierpliwym, i tłumić cierpienia A twych wywczasów, wierzaj, nie zamącą Żadne wyrzuty, żadne oskarżenia. Czyń, co ci miłe, i bądź, gdzie ci milej, Tak swym pragnieniom folguj lub inaczej; A jeśli zbłądzisz i to twój przywilej Sama sądź winy i sama wybaczaj. Żyję, by czekać choć piekłem czekanie, Złych zaś czy dobrych twych zabaw nie zganię. są jeszcze inne przekłady, zupełnie się od siebie różniące (na przykład Barańczaka) ale nikt nie podaje się za Autora tego sonetu tylko jego tłumacza. nieładnie, tym bardziej że nie po raz pierwszy zauwżam u Ciebie podobieństwo ze znanymi mi wcześniej sonetami. tyle, że wyglądają tak jakby tłumaczył je translator albo... idiota (czy też do spółki, czyt.: potęgi) -
Brzydkie kaczątko
Wstrentny odpowiedział(a) na Marek Paprocki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
;) a toś przyłapała gagatka! zanim zdążył skasować toto fajne takie. warto to zaktualizować: było raz śliczne kaczę a nawet milion razy niestety - już nie ma z powodu zarazy -
Sonet wyrzucony na brzeg
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
dziękuję za lekturę tego tam nie wiadomo czego i cenne rady które na pewno wykorzystam. no i serdecznie zapraszam do biegania za mną także w inne strony. -
Sonet wyrzucony na brzeg
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
w podziękowaniu bukiet rumieńców -
Sonet wyrzucony na brzeg
Wstrentny odpowiedział(a) na Wstrentny utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
. "- Aqua mola - powiedział rybak. - Ty kurwo." (Ernest Hemingway - "Stary człowiek i morze") Wp....ony u......., ...... .. głowę ..... ............. .... ...... góry Z..... ... ... .. skóry ..... .....powi.... i...... okowę ................... ....... ......... nadzieję ............ . . ..... ...... drwiąca słońca ... śmieje ............... ..................... ....... jeszcze P.... ...... ..........................tufit ...... deszczem trupi Budz. się......... ............................... szepczę ................ ................. sufit To był ten szalony tydzień kiedy chciałem zostać maratończykiem. Można było mnie zobaczyć biegnącego brzegiem morza o godzinie 9.00 w okolicach Niechorza, równo 9.25 byłem pod "Neptunem" w Łebie, od 9.30 do 12.49 przerwa na małe piwko na sopockim molo i, o ile nie musiałem wpaść nagle po coś do Warszawy, punkt trzynasta kończyłem trening w Kaliningradzie. Podczas jednego z takich treningów natknąłem się na rybkę. Przeskoczyłem ją jakby nic, gdy naraz przyszło mi do głowy, że przecież miejsce rybki po śmierci powinno być tam gdzie żyła? Jakże musiała być zepsuta za życia i przeklęta przez ławicę, skoro nic jej nie pożarło, samo nie wzrosło w siłę połykając bez reszty? Zawróciłem i przyjrzałem się rybce uważniej. Tu, na brzegu, psuła się już całkiem zwyczajnie, od głowy. Nawet śmierdziała z daleka, w każdym razie na pewno nie tylko stąd, gdzie teraz leżała. Pochować rybkę! - strzeliło mi do głowy, ale zaraz przyszła refleksja - ale gdzie? Rybki nie kończą przecież w ziemi, czy nawet na dnie morskiego brzegu? Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł na "Sonet wyrzucony na brzeg" - odpowiednie i jedno z niewielu miejsc dla takich przeklętych rybek. O, jakże lekko zrobiło mi się na sercu! Forma obowiązuje nie poetów, tylko sportowców - mruczałem pod nosem dobiegając do sopockiego molo pierwszy i ostatni raz dobrą godzinę przed 9.30 -
Tamta jesień
Wstrentny odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jesień, deszcz z wiatrem o szyby a we mnie nie ma miejsca - może jestem jesienią nieco poważniejsza? może jeszcze letnia, a może zbyt zimna i deszcz z wiatrem o szyby na próżno przybywa? Lub może tej jesieni mam kochany Ciebie i deszcz z wiatrem o szyby... i wrócą do siebie. -
no wŁaśnie, rzadko wchodzę do Zetki, a jak już coś przeczytam, to zwykle gŁową kiwam i piszę odpowiedni komentarz :] A Ty ciągle publikujesz w P... mnie by wstyd zjadł na ich miejscu ;) wiecie, jak się tępi na przykład korniki? zwabia się samce (zapachem wydzielanym przez samiczki) w jedno miejsce, gdzie wpadają do specjalnego pojemnika a kiedy uzbiera się cały, pali się go i po sprawie. podobna rolę pełni, jak się zorientowałem, dział Poezja Współczesna. wszyscy zadufani grafomani lecą od razu TAM zafascynowani brzmieniem: dział dla dobrze piszących. brawo Administracja! pomysł genialny w swojej prostocie i domyślam się dalszego posunięcia: obieca się jeszcze tym zaawansowanym grafomanom wydanie Tomiku, a kiedy już poprzysyłają wszystko co kiedykolwiek spłodzili - po prostu się to komisyjnie spali.
-
Łódki z kory wiśni
Wstrentny odpowiedział(a) na anna_rebajn utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
naprawdę się na mnie wstrentnego (oj, ja się chyba kiedyś wypluję jak zużytą gumę do żucia!) nie gniewasz? musisz być bardzo Kochaną osobą, uosobieniem Anioła. to może o alkoholizmie ciut ciut poważniej: widzisz? już słońce wyszło zza ciemnej firanki i kosy śpiewają i zieleń falbanki w złocistą stronę podciągnęła wyżej czujesz? to zefir! zefir serca liże usta rozśmiesza bąbelkami piwa... a w każdym kuflu wilk zębaty pływa a każdy z wilków dźga ogon do góry i na grotżaglu zatyka ból chmury - przez to znów ciemno, znów popłyną deszcze... czy widzisz? czujesz? czy mam pisać jeszcze?