Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wstrentny

Użytkownicy
  • Postów

    1 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wstrentny

  1. neo, bo pisałem te słowa w neonowym blasku (niebieska reklama szczypiorku do włosów) post, bo nie jadłem, nim postawiłem kropkę Modern? - Talking puszczali właśnie w radiu... tak wyszedł mi neopostmodernizm i dał w mordę! jednym słowem: dziękuję
  2. dziękuję, czuję się wstrentnieczerwonoburakowatozadumaniepołechtany i pojęcia nie mam jak się teraz w tym odnaleźć?
  3. każda sprzeczka jest jak poprzeczka dziękuję, także za poddanie tej niebagatelnej pozłacanej myśli
  4. do jej zapisania założyłem odświętny szlafrok i prawie białe rękawiczki bez środkowego palca. starałem się krótko mówiąc. dziękuję
  5. zupełnie nie rozumiem ani tego wiersza ani jego przesłania. pewnie dlatego bardzo mi się podoba. dziękuję
  6. Przedtem była zima, przed nią jesień a jeszcze wcześniej lato i też wiosna. de Wstrentny wciąż szukał. Czego? Tego czego szukasz ty i ty, czego szukają wszyscy inni: szukał jakiejś tam swojej Prawdy. Swojej, czyli tej jednej jedynej na świecie. Oczywiście, ta jak zwykle schowana była pod najjaśniejszą latarnią, świecącą wieczorami pod własnym oknem i to ledwie wyczuwalny zapach psiego moczu na jej betonowej nodze uruchamiał w de Wstrentnym siły motoryczne zmysłu szukania. Któregoś ranka, natknąwszy się przypadkiem na leżący w kałuży mały pantofelek de Wstrentny zdumiał się. Zaraz, zaraz... przecież już go gdzieś widział? Ach... miał go przecież na nodze... no właśnie: KTO? Rozgorączkowany zaczął przypominać sobie, jak to spędzał z oczu ostatnią noc: 22.00- wiadomości wieczorne, jak zwykle sprzeczne ze sobą a zarazem z tym co sądzi o świecie (de, jak do dupy) Wstrentny 22.05 - przez prawe ucho, troszkę słabiej przez lewe - wpada do Wstrentnego na lampkę czerwonego Piotruś Czajkowski ze swoją szóstą żoną Patetyczną. Wstrentny mógłby spotkanie uznać za całkiem przyjemne ze względu na przypadającą na niego wysokość lampki wina, gdyby pod koniec Patetyczna nie odegrała mężowi niezłego adagio lamentoso zazdrosna o jego homoseksualne podejście do gospodarza domu. około 23.59 - de Wstrentny, wyprosiwszy jako tako z siebie Czajkowskiego i Patetyczną postanawia przejść się do niedalekiej knajpki w celu zatkania czymś mocniejszym spowodowanej zajściem dziury psychologicznej. mniej więcej 2 albo 3 w nocy - de Wstrentny, zalawszy dziurę psychologiczną mocną cieczą czuje, że znowu wracają mu te same co wczoraj i przedwczoraj uporczywe zawroty głowy. W międzyczasie rozmawia z chudą prostytutką o ograniczonej czasoprzestrzeni jej tyłka, preferując ostrą jazdę z szybkością światła co jest o tyle łatwe że żarówka pod sufitem wyraźnie utyka na jeden promień, by w końcu stanąć na dobre i złe tuż przed tremo w złoconych ramach. jakaś 4 nad ranem - mgła, Wstrentny i Albert Einstein idą środkiem Nowowiejskiej. Ktoś co rusz przystaje, wymiotuje. dobrze po szóstej - de Wstrentny, pożegnawszy się z przyjaciółmi udaje się do łóżka. Wierny pies liże mu mordę. szósta trzydzieści - pies liże mordę szósta trzydzieści dziewięć - pies liże mordę siódma zero zero - pies liże mordę siódma dziesięć - pies liże mordę przed ósmą - pies liże mordę prawie ósma - pies idzie się odlać w bryczesy po ósmej - pies powraca i liże mordę niemal dziewiąta - przerażony Wstrentny zrywa się z okrzykiem: przecież ja nie mam psa?! dziewiąta - rzeczywiście, Wstrentny nie ma psa. Ma za to cholernego kaca intelektualnego i postanawia walnąć sobie coś na klina. Wybór pada na mikroskop. 10.15 - "Tesco", de Wstrentny wychodzi z "Mikroskopem licealistki" pod lewą pachą. Pod prawą parch. Na górze jak zwykle. Przechodząc obok "Pałacu Kultury" Wstrentny nabiera wody w usta z kałuży przed głównym wejściem. Niestety, czynność tę musi powtórzyć jeszcze kilka razy. Wreszcie, nie spotkawszy już po drodze żadnego "Dzień dobry" szczęśliwie dociera do domu. Rozpakowuje "Mikroskop licealistki" i umieszcza w polu widzenia wodę z ust. Wtedy zauważa pantofelka (?!) kto chodzi w jednym pantofelku? boeuf Strogonow eocen Chiang Kai-Shek cabbalero placebo sparmania tender licho wie (Bóg chodzi w nieskończenie jednym pantofelku w jednym i jedynym niepowtarzalnym - pantofelku jednokomórkowym - pantofelku pierwotnym prawolewym około 0,2 milimetra długości ale i więcej i mniej: pospolite słodkowodne amen!) Wstrentny przymierza pantofelka do wszystkiego z czym miał do czynienia w swoim życiu. Nic. Wówczas usiłuje przypomnieć sobie z kim tańczył dzisiejszej nocy, wraca pamięcią do Piotra z Patetyczną żoną, chudej dziwki, mgły i Einsteina, nawet do psa liżącego mordę którego nie ma. Już wydaje mu się, że zaczyna dostrzegać zarys leżącej przed nim nagiej prawdy, gdy nagle pantofelek wstydliwie opuszczając rzęski zaczyna dzielić na dwoje! Ba, żeby tylko SIĘ...
  7. na wysokości nocnika jak zasugerowała św. Cykoria. skądinąd pięknie Wam dziękuję
  8. Cyt zatem, umierać nam razem pora: piosenka o nieudanym przeszczepie Cykorii w Cykora Gdy można kupić wszystko, nawet bliźniego ciało - można trafić na serce, które ciebie kochało. Chodzisz bracie po świecie raz w trampkach, raz w kaloszach (to o porach roku) i łzy wylewasz słone czując, że kogoś kochasz. Skończyć chcesz wreszcie z sobą, ujmujesz tępo brzytwę, ostatni raz patrzysz w lustro a tam... te oczy śliczne te wąsy tak kochane, wysokie czoło, nos prosty i oczy wytęsknione i na policzkach krosty... Serce bije jak Tyson że spotkało cię w końcu, a ty bracie - omdlewasz niczym bałwanek w słońcu. Więc taki morał niech cię po przeszczepie omota: "masz serce? nie patrz w lustro! bo być może... cię kocha?"
  9. widzę, że muszę coś jednak dodać do tego co dodawałem wcześniej, przybliżyć tym razem rymami płci pięknej i jakże wdzięcznej szlachetną sylwetkę św. Cykora, co to nie wiedzieć gdzie trafił po śmierci? św. Cykor (małosonecik miasteczkowy) św. Cykor, men z Tomaszowa, życie wiódł ciężkie i męczeńskie: grały mu w żyłach, grały wszędzie organy. Ba, żeby nie żeńskie... Każdemu grają! - każdy powie i do swej baby się przytuli. Ale nie Cykor! - bo był święty, zwłaszcza dla Basi i Urszuli. Urszula była kochanowska, Barbara taka napalona, jakby kto wrzucił do kominka ściętego gromem z nieba klona! Lecz Cykor, pomnij, że był święty, no i poza tym - z Tomaszowa.
  10. naprawdę nie mam pojęcia, Marianno kochana?
  11. Chyba poszedł. W swojej świętości osiągnął szczyt, ale tam zakręciło mu się w głowie i spadł... prosto do nieba. :-D zapukał od spodu do piekła ;) nie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu (tylko te, które krzyżują się) żaba grudniowa
  12. doskonale wychwyciłaś ten myk: poszedł w końcu do nieba, czy nie? podpowiedziałbym, ale sam nie znam odpowiedzi. co pozostaje? żaba serdeczna Chyba poszedł. W swojej świętości osiągnął szczyt, ale tam zakręciło mu się w głowie i spadł... prosto do nieba. :-D popiekło go mówiąc krótko? dziękuję za wnikliwość i świeżość spojrzenia. żaba radosna
  13. doskonale wychwyciłaś ten myk: poszedł w końcu do nieba, czy nie? podpowiedziałbym, ale sam nie znam odpowiedzi. co pozostaje? żaba serdeczna
  14. dla zatarcia niemiłego wiersza o stereotypie gratis wiersz o świętym człowieku. przynajmniej do przerwy 1:1
  15. Nie cudzołożył nie kradł nie zabił. Do nieba też nie poszedł bo miał lęk Wysokości.
  16. wiem, wstydziłem się je nazwać po imieniu. na pocieszenie nakładają się na siebie i pośrodku nich grzecznie siedzi sobie stereotyp. dziękuję i jeszcze raz przepraszam
  17. ładne więc warto dopracować koniec. przede wszystkim nic lepiej nie chroni przed mrozem niż lód. wiedzą o tym Eskimosi budując lodowe domy, wiedzą szczupaki chroniąc się na zimę w wodzie pokrytego krą jeziora by dopiero wiosną wyjść na brzeg, na tarło.
  18. brawo! to jest bardzo dobre! i dydaktyczne bo nieraz ludzie nie mają talentu jak ja a chcieliby koniecznie napisać coś dobrego dla zmylenia przeciwnika (kochanki, żony, czy nawet... teściowej) dodam do tego parę przykładów, jak radzono sobie z takim czymś kilkadziesiąt lat temu: "Pewien złośliwiec powiedział kiedyś, że gdyby puścić w odwrotnym kierunku płyty gramofonowe z utworami trzech naszych współczesnych kompozytorów: X, Y, Z (nazwisk nie wymieniam), utwory Iksa brzmiałyby potwornie, Ygreka - tak samo, Zeta zaś - znacznie lepiej... A jak się ma sprawa z wierszami?" Julian Tuwim Odpowiada na to felieton Jerzego Jesionowskiego "Jak zostałem wieszczem", w którym nieznany autor napisał wiersz "Tęsknota": Kwitną kwiaty i srebrne gwiazdy niebem płyną. Ciemną aleją dziewczyna kołysząc biodrami idzie, skroś ciemność włosy jej bieleją. Oczami ciemność przebijając pocieszam serce me zbolałe: Może dziewczyna do mnie idzie?... Nie, przeszła... Zgasły włosy białe. Pełne tęsknoty serce moje żałośnie łkając w piersi śpiewa. W głąb nocy rwę się, zapatrzony w znikłej dziewczyny cień i w drzewa. Niestety, żadna redakcja nie chciała tego wydrukować. I wtedy poeta idąc za radą niejakiego "mistrza Karaska" skreślił w wierszu co drugie słowo a to co zostało, przepisał w odwrotnym kierunku: W cień znikłej zapatrzony rwę w głąb pierś. Łkając moje tęsknoty białe zgasły. Nie mnie dziewczyna. Zbolałe serce przebijając oczami jej ciemność idzie. Kołysząc aleją płyną gwiazdy i kwiaty. Redaktor, któremu poeta przyniósł nową "Tęsknotę", klasnął w dłonie i wykrzyknął: "Nareszcie znaleźliście swój własny poetycki wyraz!" Od tej pory poeta zyskał wielkie uznanie a o jego wiersze biły się wszystkie wydawnictwa.
  19. teraz to już raczej "Czeka na nas świat' bo "Dzień świra' nieco się zestarzał. dziękuję wszakże bez względu na modę tak samo pięknie.
  20. . . . podparty o stereotyp siedzi sobie typ i myśli kanał lewy: kurwa! kanał prawy: kurwa! siedzi sobie a czas leci więc się żeni i ma dzieci dziecko lewe: z kurwy dziecko prawe: kurwa
  21. na salwadorze bomby nie robią już na nikim wrażenia? salwator nie ma z nami podpisanej umowy handlowej dotyczącej wymiany kulturalnej? nie wiem na którą odpowiedź się zdecydować... w każdym razie dziękuję.
  22. czyżbym miał zostać ojcem chrzestnym? moja poezja trafiła pod kołdry, co tam strzechy jakieś pokraczne! dziękuję za podbudowanie morale i teges.
  23. a tak! niniejszym otrzymuje Pani przechodnią żabę roku 2007. proszę używać z umiarem i nie prać w detergentach, zapinać na noc i trzymać z dala od bociana 2008 dziękuję będę uważać z płozami nie wirować, kupię jej wełnainy meret i będę dbać, by nie ściągała :) dlaczego przechodnia? :( dlaczego z umiarem? dlaczego z dali? przechodnia bo prost spod przechodnia buta. takie są najlepsze, najdojrzalsze i najsoczystsze - po prostu udka lizać! z dali. bo był bardzo podobny do mnie: miał straśnie długie wąsy, ja nie mam nawet krótkich. żaba
×
×
  • Dodaj nową pozycję...