Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wstrentny

Użytkownicy
  • Postów

    1 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wstrentny

  1. ale powinieneś to uchwycić inaczej, a nie powielić. przecież był już czas jako złodziej, który okrada zakochanych z czułych miejsc, więc ile razy o tym jeszcze pisać? to samo powtarzasz raz za razem a to za Nerudą, to za Kochanowskim (jak o zdrowiu) a sztuką jest patrzeć na coś inaczej a nie malować w kółko tego samego jelenia.
  2. inne planety też coraz bardziej poznajemy, nie stawiając na nich nogi. na niektórych pewnie nigdy nie postawimy bo zostalibyśmy natychmiast zmiażdżeni kilkaset razy większym ciążeniem niż nasze, ziemskie. a jednak to co niepoznane do końca wbrew zdrowemu rozsądku tym bardziej pozwala nam (d)określać siebie: Zapatrz się w noc - nic w niej nie ma, wszystkie planety są możliwe, każda myśl o niej z ciebie idzie i każde słowo ją odmienia. Tak słucham siebie kiedy jesteś i w twoich oczach widzę siebie. Kiedy odchodzisz, w sobie milknę i jaki jestem - znowu nie wiem.
  3. pięknie bajdurzyłeś i trudno się z tym nie zgodzić. tym bardziej, że podkreśla to moje poglądy. śmierć według epikurejczyków nie istnieje, jest iluzją. przytoczyłem ich dewizę choć sam nie jestem epikurejczykiem. zresztą pojmowanie świata uległo od tamtej pory diametralnym zmianom. jeśli więc przytoczyłem te słowa to dlatego, że co jest w nich najważniejsze? narodziny (powstanie ze śmierci) a potem sam moment śmierci jako... dowód na to, że śmierci nie ma! stąd podobieństwo do definicji punktu, który nie ma żadnego wymiaru i jest zdefiniowany przez to, że prosta nie posiada szerokości tylko długość i właśnie styk takich (przynajmniej dwóch) czegoś czego nie ma go definiuje.
  4. ale ja mam serce, właśnie dlatego coraz mniej piszę o miłości. poza tym najłatwiej o niej pisać. a oto dowód, że też bije we mnie czułe serduszko: Bo jutro przyjdą dni nic nie warte, zawyją noce rozsmucić nas. Przez drzwi na cztery skoble zawarte podkradnie się bim bom... złodziej głaz Więc proszę, biegnij: co sił! co tchu! ustami szukać moich ust, a zawsze całuj ostatni raz - już bim bom... w oknie podgląda nas Wytrych przykłada do czułych miejsc, z ostatnich złudzeń opróżnić sejf - więc gońmy! spieszmy uśmiechnąć się, nim bim bom... skradnie ciebie lub mnie.
  5. do lustra można porównać wszystko, nawet trapez od którego zamiast światła odbija się czasem akrobata. dlatego, że wszystko ma swoją drugą stronę (przynajmniej jedną) skoro nawet sam Bóg ma antyboga Szatana (satan to po hebrajsku właśnie przeciwnik). nie chodziło mi tyle o to, że tu umieramy a tam się rodzimy, to raczej utarty temat. raczej o to ,ze przeprowadza nas przez to "mateczka lewostronna" tak jak tu kiedyś wydała nas na świat "matka rodzona". proszę zauważyć, jak nawet się mawia: wydać kogoś na świat. tak jakby tego nie chciał.
  6. wystarczyłby po prostu dać "już" przed tu, ale po co? wiersz ma swój własny rytm, podobnie jak to było z "letnią opowieścią", która też jak pamiętam "nie leżała" Ci z tego powodu (widocznie lubisz przewidywalność?). przecież gdzie indziej też raz jest 7 sylab, to znów 8, a na końcu nawet 9. skrócenie wersu (jest najkrótszy w całym tekście) oddaje to, że kogoś zabrakło. podobnie ostatni, najdłuższy, jakby komuś żal było skończyć, to co zaczęło się kiedyś. pozdrawiam
  7. Pani najwyraźniej ma ochotę się kłócić. inaczej napisałaby coś konstruktywnego, jak sama widzi sytuację liryczną. w sumie nie muszę niczego objaśniać bo czemu niby napisałem wiersz? poza tym, moje spojrzenie nie musi być jedyne i ostateczne i jest tylko próbą przekazania czegoś, uchwycenia inaczej wydawałoby się tak zwykłej rzeczy jak relacja syn-matka. pozdrawiam
  8. przepraszam ale myślę inaczej. dziękuję
  9. piszę o filozofii. śmierć jako taka może być niczym* ale chwila w której się rodzimy i druga w której umieramy są fundamentalnymi wydarzeniami w naszym życiu. stad te całe szkoły maksymalnie najmniej stresującego porodu, rodzenie w basenach itd. wszystko po to, żeby rodzący się człowiek odczuł nowe otoczenie jak najmniej boleśnie. *można to porównać do definicji punktu: miejsca przecięcia dwóch prostych które posiadają tylko jeden wymiar - długość. nie ma go więc, ale jest (wytyczony tym czego nie ma)
  10. przecież w wierszu są wszystkie podpowiedzi, nie trzeba mówić nic więcej. to, że matka wraca w ostatniej godzinie (odtąd ani dnia więcej) aby urodzić (przeprowadzić) syna po tamtej stronie raczej nie spotykane, więc nie ma do czego porównać wiersza. tu upatruję ewentualną niemoc czytelniczą bo sam wiersz jest czytelny. pozdrawiam
  11. może przypomnę, że nawiązywało do tego jedno z czterech stwierdzeń epikurejczyków: "Śmieć jest niczym." (kiedy umieramy, znikamy ze świata i nie ma nas, a kiedy żyjemy wtedy nie myślimy o śmierci, więc - nie ma jej). podchwycił to choćby norweski pisarz Jostein Gaarder: "Nie musimy bać się śmierci, bo nie istnieje nic takiego, co może umrzeć. Jedyne, co znika, kiedy umieramy, to sama iluzja, że jest się oddzielonym od reszty świata, tak jak sądzimy, że to, co nam się śni, jest oddzielone od naszej własnej duszy." warto też wspomnieć o wierzeniach, że kiedy umiera człowiek przychodzą po niego ci, którzy odeszli wcześniej. stąd u mnie matka zawieszona między jawą a snem, wracająca, aby urodzić teraz syna po tamtej stronie. czy jest ktoś, komu zaufa bardziej? życie i śmierć - dwa największe przeżycia człowieka, więc przy obu postawiłem matkę, bo tak samo ważne są dla niej, jak dla tego którego dotyczą bezpośrednio. tylko ona wie[ co go spotyka, a on w obydwu przypadkach jest niemowlęciem niewidzącym i nie potrafiącym niczego rozpoznać, przestraszonym innego świata.
  12. w takim razie bardzo się cieszę. i podziwiam - zawsze przyprawiały mnie o zawrót głowy wędkujące kobiety, ale żadna ze znanych nie dawała namówić się na wspólne wpatrywanie się w spławiki. pozdrawiam
  13. dlaczego słabsza? powiedziałbym, że najlepsza. matka, która umarła dawno temu wraca po syna, żeby teraz urodzić go po tamtej stronie, tak jak przed laty urodziła go tutaj. i jak tu towarzyszy jej jego płacz, może gdzieś indziej słychać niewypowiedziany krzyk? dziękuję
  14. to jeden z cudów, że jedna łza potrafi być słońsza od całego morza. dziękuję
  15. ja kilka lat temu zawarłem rozejm z rybami: poluję na ładne sztuki już tylko w rybnych sklepach. i tak chodziło mi właściwie o nastrój, kiedy w niewątpliwie pięknych okolicznościach przyrody jedynym punktem do którego warto jeszcze wrócić jest spławik. pozdrawiam: Szczup Najważniejsze, żeby przynęta była dobrze zgrana z tęsknotą żarłoka. Nieraz, po burzy, przy ujściu strumienia będzie to mała niewinna żaba całkiem nie przypadkiem zmyta do jego koryta. Kiedy indziej dopiero co wykluty z jajka wyobraźni mały szczup. Najlepsze wyniki daje rozpoznanie, co w danym środowisku najbardziej fascynuje apetyt żarłoka. A później tylko uklepujemy mu taką samą bzdurkę ślicznotkę i... JEST! Bywają okazy, które biorą wyłącznie na przynętę z postaci wędkarza (nawet to się zdarza!). Szczupak bierze gwałtownie, co sprawia, że polujący jest zaskoczony w pierwszej chwili, pomimo, że przecież się tego spodziewał. Tak, szczupak to nie ryba spokojnego żeru, co memła trąca i myśli parę dni zeżreć nie zeżreć (oto jej pytanie) i zamiast dzisiejszej kolacji mamy z niej w końcu śniadanie pojutrze. Ale też fajnie.
  16. aha, czyli choćbyś napisał 1000 to ostatni będzie taki jak ten jeśli Marianna i Kaja jest wymiernikiem jakości.
  17. może to dobrze? wcale nie żartuję - może lepiej jest nigdy nie przekroczyć pewnych granic, zostać tu, gdzie szczupak poluje po prostu na płotki i jeż pozostaje na zawsze jeżem a nie najeżoną z bólu kolcami człekokształtną hybrydą? warto wspomniawszy choćby film "Odmienne stany świadomości" zastanowić się, czy jest sens dociekania pewnych spraw? dziękuję
  18. zaraz urazy. takie tanie pochwały Cię niszczą - powiedz szczerze: naprawdę masz zamiar na tym co powyżej skończyć swoje pisanie?
  19. zaraz złotodajny... po prostu ma okres
  20. wpajęczy się czasem tęcza błądząc przez świty okienne ścienny zegar jest brzegiem gdzie wygrzewają się cienie gdzie stół nogami zarył odtąd ani dnia więcej jak matka kiedyś siwy na obrus kładę ręce dziś znów cię wypatrzyłem spod rzęs wzniesionych ze snu mateczko lewostronna byłaś nie będąc tu lub może ja byłem bliżej tak samo niechcianej strony jak wtedy gdy za chwilę miałem się z ciebie narodzić do mnie przyszłaś czy po mnie przerażeniem brzemienna gdzie zegar ścienny jest brzegiem urodzić po stronie cienia gdzie błądząc w świty okienne jak dziś wpajęczy się tęcza zanim jej nie wypłaczę mateńko lewostronna posłuchaj jak bije mi serce
  21. trudne? a ja myślałem, że przystępne... smutno mi się zrobiło. nawet ten szczupak pożerający perkoza wcale nie taki nierealny: "Po raz pierwszy wzmiankował o szczupaczym gigancie niejaki Lacepede w "Historii naturalnej węży, ryb i wielorybów" jeszcze pod koniec XVIII wieku. Była to (zapewne znana historia szczupaka cesarza Fryderyka Barbarossy) cytuję: "W 1497 roku, złowiono w Kaiserslautern, koło Mannheim, szczupaka o długości 6 m, który ważył 180 kg. Jego szkielet był przechowywany w katedrze w Mannheim. Nosił on pierścień miedziany, pozłacany przyczepiony z rozkazu cesarza Fryderyka Barbarossy 267 lat wcześniej. Ta monstrualna ryba żyła, więc około trzech wieków". W rzeczywistości szkielet ten był fałszywy, bo dorzucono mu znacznie więcej kręgów niż mógł mieć naprawdę (pomijam fakt, iż i tak musiał to być ogromny Esox). Oszustwo to zostało odkryte dużo później, ale mit giganta porywającego dzieci pozostał. Jednak taki potwór kiedyś istniał. Paleontologowie twierdzą, iż jeden z przodków naszego bohatera Esox lepidotus mierzył około 5 m długości a ważył ze 400 kg.W Europie największe okazy były i są łowione w Irlandii gdzie klimat jest łagodny, a wody są bogate w wapń. W 1832 roku pewien ogrodnik zabił uderzeniem wiosła giganta o masie 42.5 kg. Trzydzieści lat później, w 1862 roku John Naughton złowił na wędkę w jeziorze Derg szczupaka o masie 42 kg. W 1927 r. też w Irlandii złowiono w rzece Sannon esoxa o wadze 41.5 kg. Kiedy dorzucimy do tego 35-kilogramowego szczupaka złowionego w 1930 roku pod Leningradem to w konfrontacji z Ameryką nie mamy się, czego wstydzić. No, bo zobaczcie sami – pomiędzy 1940 a 1964 rokiem złowiono tam 20 udokumentowanych muskinogów o masie przekraczającej 27 kg. Dwa największe to: 34.5 kilogramowy potwór A. Lawtona złowiony w rzece Św. Wawrzyńca w 1957 roku i 34 kg. złowiony przez Loni Spraya w 1949 roku. Jeden z największych szczupaków został złowiony na muchę. Było to w końcu XVIII wieku w Szkocji. Gigant ten wyłowiony z jeziora Ken przez Johna Murraya ważył około 36 kg. Mucha mierzyła 3.5 cala i składała się z piór pawia, indyka i kaczki cyranki." wedkowanie.org/index.php?id=440&option=content&task=view
  22. cóż poradzić, kiej takie mamy czasy na jakie zasłużyliśmy? wszyćko tera małe jakieś i bezjajeczne, nie to co wżdy bywało: "Łódź nasza płynęła jak liść jesienny, rzucony na wody leśnej strugi, wreszcie stanęła cicha, nieruchoma, zatrzymana o gęsto pływające białe lilie wodne i szerokie liście żółto kwitnącego grzybieniu. Na wschodzie z poza gąszczów łozy i z rzadka rozsianych po nizinie krępych dębów, witał nas różowy brzask jutrzenki. Dzikie kaczki i cyranki, powracające z noclegu na szerszych wodach, do żerowisk błotnych, zaczęły wartkim szmerem swego lotu przerzynać głęboką ciszę przedświtu. Żarłoczny, stary szczupak, ten wilk wodny, rano do łowów wstający, w pogoni za zdobyczą rzucił się gwałtownie ponad wodę, roztaczając pierścienie fal od brzegu do brzegu, a Dzieniszewski, który już nie spał, jako stary rybak tej rzeki, twierdził, że szczupak ten ważyć może cały "kamień", czyli funtów 25, a od wielu lat trzyma się tej miejscowości, czasem zaś pływające młode kaczki pożera." Zygmunt Gloger "Dolinami rzek"
  23. szczupaki, te olbrzymie (o ile są jeszcze takie w Polsce?) nie gardzą młodymi kaczkami albo właśnie perkozami. a przysmakiem jest tłusta żaba zmyta podczas majowej ulewy do jeziora. warto zaraz po burzy zaczaić się u wylotu jakiegoś strumienia z woblerem w kształcie żaby i czekać, choćby do samej śmierci: w mojej mogile mieszka żaba żaba - tylko nie nasraj mi tu za bardzo! poza tym możesz się nawet ożenić ze złocistym chryzantemem i mieć małe świeczki w oczach co? kwiat paproci mam ci przynieść? pocałować, ale w dupkę? żaba - ja przez ciebie kiedyś zmartwychwstanę!
  24. ojej, ale śliczny komentarz. taki... kobiecy. dziękuję heheh, a co się będę rozpisywać, małomówna siestałam ;)) cmok wcale nie małomówna! to naprawdę śliczny komentarz i wiele mówiący. tak jak ja... niech no tylko w następnym tygodniu zorganizuję więcej czasu.... serdecznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...