
Leszek_Dentman
Użytkownicy-
Postów
1 458 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Leszek_Dentman
-
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc III
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziekuję z akonstruktywne uwagi. Poprawiłem w 99%. W sprawie tych imion- zawsze obawiałem się, że przy dłuższym tekście mogą mi się pomylic- i stało się. Pociesza mnie jedynie fakt, iż jeden znany literat tez zaczął pisac o Gustawie, a skończył o Konradzie. ;-) -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc III
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
6 W dosyć obskurnym mieszkaniu złożonym z dużego, od dawna zapewne nie sprzątanego pokoju, oraz wnęki kuchennej w milczeniu siedziało, lub leżało na porozstawianych pod ścianami kanapach i tapczanach pięciu młodych mężczyzn. Rozległo się pukanie do drzwi. Jeden z nich otworzył, wpuszczając do mieszkania eleganckiego, choć lekko otyłego mężczyznę w średnim wieku. – Ciao ragazzi! Dobrze się dzisiaj spisaliście. Mówili o nas w telewizji. Myślę, że należy się wam kilka dni wakacji nad morzem –wyjął z kieszeni marynarki portfel –macie tu na drobne wydatki. Aha, Gino, muszę ci powiedzieć, że zachowałeś się jak kretyn. – Ja? Kiedy? – Przed chwilą otworzyłeś drzwi, nie sprawdzając, kto za nimi stoi. – Przepraszam szefie, ale przecież wiedzieliśmy, że pan ma przyjść Szef wręczył każdemu z nich po kilka banknotów. – Szefie – odezwał się Gino – czy może nam pan wyjaśnić, jaki właściwie sens ma ta nasza robota? Przecież cierpią niewinni ludzie... – Przestań zachowywać się, jak miłosierny Samarytanin. Pamiętaj, że jesteś żołnierzem i jako żołnierz masz wykonywać rozkazy swego dowódcy, czyli mnie. Ja zresztą również wykonuję rozkazy centrali. A poza tym, czy jesteś absolutnie pewien, że ci ludzie są tak całkowicie bez skazy? Nie ma niewinnych ludzi, tylko niektórym jeszcze winy nie udowodniono. – No... nie jestem. – No to trzymajcie się chłopcy. – Powiedział szef chwytając za klamkę – Tino, pamiętaj, że masz codziennie dzwonić. Kiedy będziecie potrzebni, macie natychmiast wracać. – Tak jest, szefie. – Mario, wyjdź ze mną na chwilę. Mężczyzna nazwany Mariem uniósł się z tapczanu i posłusznie wyszedł, zaś Tino zamknął drzwi na zasuwę. Szef i Mario zeszli na parter brudną i odrapaną klatką schodową. Zatrzymali się w cuchnącej moczem i kotami bramie. Zapalili papierosy, po czym wyszli na ulicę i podeszli do zaparkowanego nieopodal samochodu. Szef zajął miejsce za kierownicą i gestem dłoni nakazał zająć Mariowi miejsce pasażera. – Słuchaj Mario, coś mi się wydaje, że ten smarkacz, Gino zaczyna pękać. Obserwuj go uważnie, bo może nas sypnąć. Wiesz dobrze, co w razie wpadki czeka nas wszystkich, a zwłaszcza ciebie - wykonał charakterystyczny gest dłonią w poprzek szyi. – Niech się pan nie martwi. Będę go miał na oku, a w razie czego, załatwię go, jak kurczaka. Pętak! 7 W tym samym czasie Gino odwrócił się od drzwi i stanął przy oknie. – Jak myślicie chłopcy, czy ta cała centrala naprawdę istnieje? Bo coś mi się wydaje, że to jest wielka lipa, a całe nasze Amarantowe Legiony, to nasza piątka, plus szef. – Co cię to obchodzi?– odpowiedział Tino –Robisz to, na co miałeś ochotę. Nie? – Taak... miałem ochotę... dobre sobie. A co miałem robić? Jak już wyszedłem z tych parszywych komandosów, to nigdzie nie mogłem się załapać do roboty. No to niby z czego miałem żyć? Obrobiłem paru facetów... raz mnie nakryli, to dostałem rok. A jak mnie wypuścili, dalej nie było pracy, więc znowu zacząłem kombinować. Ale jeden facet chciał pokazać, jaki z niego chojrak i zaczął wymachiwać giwerą, więc... – Więc co? – zapytał Tino. – Nic. – Gino zwalił się na swój tapczan – Faceta już nie ma. A pistolet mam ja. Banalna historia, nieprawdaż? – Bo ja wiem... – A ty jak się tu znalazłeś? Czy to prawda, że uczyłeś się na doktora? – Prawda. Właśnie zdałem ostatni egzamin. Teraz miałbym pewnie własny gabinet i kupę szmalu, ale po pijanemu zabiłem dziewczynę. Oblewałem z kumplami egzamin... Film mi się urwał, a jak się ocknąłem siedziałem za kierownicą, a pod kołami leżała ta dziewczyna. Przestraszyłem się i nawiałem. Ukrywałem się trochę tu, trochę tam, aż w końcu trafiłem do was. To wszystko. – A ty, Drucik – Gino wykazał się niezwykłą dociekliwością. – Ja?... Jak wiecie jestem technikiem elektronikiem. Bardzo lubiłem swoją robotę, ale pewnego pięknego poranka znalazłem się na bruku. Szef był straszną kanalią, ale miał fajną córkę. Nie podobało mu się, że dziewczyna czasami robi do mnie słodkie oczy, więc mnie wywalił - miał dla niej lepszego kandydata. Podobnie, jak ty, miałem problemy ze znalezieniem pracy. Forsy brakowało, a chciałem się żenić. – Z córką byłego padrone? – Zapytał Tino. – Nie. Znalazłem inną. –Kontynuował Toni – Dlatego dałem się namówić kolesiowi na tę robotę. – Jaką robotę? – Do rozmowy włączył się Alberto, zwany Grubym. – Mieliśmy obrobić sklep jubilerski. Moim zadaniem było unieszkodliwienie systemu alarmowego. Wszystko poszło znakomicie, ale gdy już wychodziliśmy z towarem, nadzialiśmy się prosto na patrol. Zaczęła się strzelanina. Jednego gliniarza trafiłem, ale dostał też mój kumpel. Nie mógł wiać. Wiedziałem, że będzie sypał... Musiałem się ukrywać, a potem wszedłem do naszej grupy. Potem przypadkowo dowiedziałem się, że kumpel (zresztą gliniarz, którego poczęstowałem kulką również) zjechał, zanim zdążyli cokolwiek z niego wyciągnąć, ale odwrót i tak miałem odcięty. – No to nasze życiorysy niewiele się różnią – skwitował Gino. Zapadła chwila milczenia. – No, Gruby, na co czekasz? Wal! – Eee tam... – Jak spowiedź, to spowiedź. Słuchamy. – Mariowi też się każesz spowiadać? –z przekorą w głosie zapytał Alberto. – No, nie... wszyscy wiemy, że Mario, to zawodowy killer. A może, nie tyle zawodowy, co hobbysta... – No dobrze. – Zgodził się Alberto. – Może was to zdziwić, ale do Legionów trafiłem po prostu z przekonania. Dosyć miałem rządu i jego policji, kapitalistów, faszystów i tego całego burdelu, który ma czelność nazywać siebie państwem. Postanowiłem z nimi walczyć, wszystkimi dostępnymi metodami. – Po prostu anarchista –stwierdził Tino. – Zaraz musisz, jak aptekarz, przykleić każdemu etykietkę? Kiedy zorientowałem się, co właściwie robimy, było już za późno. A, tak na marginesie, Gino ma chyba rację, że te całe zasrane Legiony, to tylko nasza szóstka. – Chyba jednak nie. – W głosie Tina zabrzmiało powątpiewanie –Ktoś przecież daje forsę na nasze działanie... – Masz rację. Ta centrala, chyba naprawdę istnieje. – Podsumował Toni. – Nie wiadomo tylko, kim oni są. Porca mizeria... chyba nie arabowie!? Charakterystyczne pukanie przerwało rozmowę. – Kto to? –zapytał pomny reprymendy Gino. – Nie wygłupiaj się! To ja, Mario. Gino otworzył drzwi. – No, co macie takie skwaszone miny, chłopaki? Robota zrobiona - jedziemy na wakacje. Razem! 8 Cała piątka, niepomna tego, że są poszukiwani miło spędzała czas na plaży, w dyskotekach i barach. Któregoś ranka, Mario wszedł do pokoju zajmowanego przez Gina. Widząc, że starannie zasłane łóżko nie wykazuje śladów nocnego używania, przez chwilę, lekko skonsternowany zastygł w bezruchu, potem gwałtownie otworzył drzwi łazienki. Stwierdziwszy, że Gina w niej nie ma, zajrzał jeszcze do szafy, po czym wzburzony pobiegł do pokoju zajmowanego przez Tina. Bezceremonialnie zerwał okrycie ze śpiącego chłopaka i zaczął go szarpać za rękę. – Gdzie jest ten skaut!? – Jaki skaut? Co ty pieprzysz? – Gino! – Chyba u siebie... – Nie ma go. Wcale się nie kładł tej nocy. – Może jest u jakiejś dziewczyny? – Bzdura! Nie ma jego rzeczy. Nawiał sukinsyn. Dzwoń do szefa! Szybko. Mario podniósł słuchawkę stojącego na nocnej szafce telefonu. – No dzwoń! Na co czekasz –wydyszał ze wściekłością Mario. – Nie z tego aparatu ćwoku... – Tino szybko włożył szorty i podkoszulek, wsunął na stopy sandały i wybiegł z hotelu. Mario podążał za nim krok, w krok. Po chwili wcisnęli się do budki telefonicznej. – Odwróć się! –wydał polecenie Tino, wkładając kartę do aparatu. – Niby dlaczego? – Odwróć się, albo sam zadzwoń! – Przecież nie znam numeru. – No właśnie. Skoro szef podał numer tylko mnie, to znaczy, że nie chce, byś i ty go znał, więc się odwróć. – Ty gnojku! – Wysyczał przez zęby Mario, ale odwrócił się w drugą stronę, gdy tymczasem Tino wybrał numer. – Tu Tino. – ... – Gino nawiał. – ... – Jest ze mną. – ... – O.K., szefie. – Szef chce rozmawiać z tobą. – Tino oddał słuchawkę Mariowi. – Słucham szefie. – ... – Tak, wiem gdzie to jest. Niedaleko Florencji.. – ... – Dopadnę gówniarza. – ... – W porządku, szefie. Może pan na mnie liczyć. Już zapisuję. Mario odłożył słuchawkę. – Wracamy do hotelu i pakujemy się. Po przyjeździe do Rzymu skontaktujesz się z szefem. Dostaniecie klucz na nową metę - w starej nie ważcie się pokazywać! – A ty? – Gówno ci do tego! – O.K. Coś ty się zrobił taki nerwowy? Czwórka młodzieńców opuściła swoje pokoje i udała się na dworzec. Mario wsiadł do autobusu odjeżdżającego w kierunku Florencji, pozostali zaś przeszli na stację kolejową i zajęli miejsce w pociągu. Na dworcu Termini spotkali się z szefem, który wręczył im kartkę z adresem, oraz klucze do mieszkania. 9 Toni i Gruby nudzili się w nowej melinie - tym razem - zupełnie przyzwoitym mieszkaniu niedaleko Cinecitta. – Nudno, – odezwał się Alberto – może by tak włączyć telewizor? – Włącz. – Tino odłożył na bok czytaną właśnie książkę. – Alberto wcisnął przycisk pilota. Spiker akurat kończył czytać zdanie: – ...do ubrania miał przypiętą kartkę z napisem Amarantowe Legiony. Policja podejrzewa, że padł ofiarą wewnętrznych porachunków w łonie tej terrorystycznej organizacji. Na ekranie pokazała się sylwetka martwego człowieka. Pokazano zbliżenie twarzy. – Słuchajcie, to chyba Gino. – Odezwał się Alberto. – A to sukinsyn! – Wykrzyknął Toni. – Gino? – Alberto zrobił zdziwioną minę. – Mario. To na pewno jego robota. Rozległ się zgrzyt przekręcanego w zamku klucza i do mieszkania wkroczył szef, a za nim Mario. – Ty skurwysynu! Zabiłeś Gina! – Alberto rzucił się z pięściami na Maria. – Uspokój się. – Szef rozdzielił zwaśnionych. –Wiecie, że Gino chciał nas wsypać? Kręcił się koło posterunku karabinierów w swoim miasteczku. Ktoś musiał go uciszyć. – Gówniarz! – Mario splunął przez zęby. – No dobrze chłopcy. Czeka was następna robota. – Znowu jakaś bomba? – Zapytał Tino, z niechęcią w głosie. – Zgadłeś. – A może by zmienić metodę? – Nasz doktorek znowu się wymądrza. – Mario nie mógł się powstrzymać przed kąśliwą uwagą. – Zamknij się, Mario! Musicie się jakoś dogadywać. Lupus lupi frater est. – Uciszył go szef. – Co masz na myśli? – Zamach na jakąś konkretną osobę. Jakiegoś polityka, ważnego glinę, albo innego VIPA – To byłoby najlepsze. Ale - niestety - wy, chłopcy do tego się nie nadajecie. A propos, Mario, jakoś nienajlepiej spisujesz się w akcji werbunkowej. Przydałoby się zorganizować jeszcze kilka bojówek. – Wie pan, szefie... – zaczął się tłumaczyć Mario – to nie jest takie proste. Nie wiadomo, jak ich wyszukiwać. – Najlepiej dać ogłoszenie do gazety. – Zakpił Tino. Mario spojrzał na niego zdziwiony i nagle poczerwieniał z gniewu. – Ja ci kiedyś zamknę mordę na zawsze, mądralo! – Mam pomysł, szefie –Tino zignorował pogróżki wściekłego Maria – chyba nawet niezły. – W porządku porozmawiamy o tym przy następnej okazji, ale na razie wykonujemy polecenia Centrali. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kocico- poprawiłem. J.J. - częścioewo posłuchałem twoich rad. Jeśli idzie o ów dreszcz- no cóż, ja w sytuacjach stresowych odczuwam dreszczyk w tej właśnie okolicy. Popytam znajomych - jeśli u nich jest inaczej, to, być może, zmienię. Co do kobiety, która otworzyła drzwi- porucznik nie wiedział, kim ona jest (może służącą), więc szczegółowy jej opis nie ma żadnego znaczenia. Uprzedzając ewentualne pytanie, dalczego pani Venturi nie przyłączyła się do rozmowy w salonie wyjaśniam: Mecenas frascati często przyjmował wizyty ludzi, z którymi łaczyły go sprawy zawodowe. Jego żona ze zrozumiałych względów nie ,mogła w tych rozmowach uczestniczyć, więc podobnie zachowała się i tym razem. Dziękuję za uwagę. Następny odcinek, z powodu wyjazdu dopiero we środę. -
Idealny związek
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No tak... Zastrzeliłeś mnie finałem ;-). Świetnie. Siedemnastocentymetrowego! -
Historie miłosne (VII)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Jay Jay Kapuściński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Chłopak lotem koszącym zmienił zdanie.- ? właścicielka domku Weronika - przestaw szyk i dodaj przecinek wpływ miały na tę sytuację kocie łby - nie sytuację, lecz fakt zabalować przy ognisku? – zaproponowała Weronika. - skoro zaproponowała, to ? zędny nosiciel choroby lokomocyjnej - to nie jest choroba zakaźna, więc nie można mówić o nosicielstwie - no, chyba, że dasz cudzysłów. Michał sterczał nad ogniskiem z przepalonym kijem - przydałoby się zmienić szyk (z tego zdania możan by sądzić, że to ognisko miałao przepalony kij) - No dobrze, choć. - chodź uśmiechnęła się jak wrząca woda w kierunku Michała - szyk! po krótkim momencie - masło maślane - czy moment może być długi ? Całość - jak zwykle bardzo pomysłowa, pełna fejerwerków dobrego humoru. -
Future. Our future
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Doskonały , refleksyjny tekst. Prawię widzę muzę poezji unoszącą się nad głową autora w czasie pisania. -
Mała dziewczynka na huśtawce
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na kora lina utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nic wiecej do tego nie dodam. -
Jerry beka siarczyście. wiem że klnie się siarczyście, siarczysty może być mróz, ale beknięcie? - może donośnie, bezwstydnie... mogę załatwić referencje o kilku klientów - od No!... Majstersztyk. Jak zwykle, zresztą.
-
Szopen na cztery ręce.
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rowicki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Nie napisałem, że zaskakujący, lecz "powalający". Wiadomo było, że to się musi źle skończyć, ale w jaki sposób, tego zapewne przewidzieć nie zdołałeś. Do Piotra. Może byś zakończył jakoś tak, że jednak warto pracować w biurze, bo ma się dostęp do różnych tajemnic. -
ostatni gwóźdź do trumny
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na k.s.rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
K A P I T A L N E !!! To była ocena za wartośc artystyczną. Jesli idzie o błędy, to nie znalazłem ich zbyt wiele: wiec nas zaskoczył - ę Podobno nawet Marek poznał tylko część tej brutalnej opowieści. - podejrzewam, że brutalna była nie opowieść, lecz prawda. a jesli nawet, - ś Popełniasz natomiast nagminnie jeden błąd. Wytknę ci go, bo wiem że dążysz do perfekcji. Otóż przecinek stwiać należy zawsze bezpośrednio po słowie, potem wstawia się spację i następne słowo. Ty stosujesz pełą dowolnośc_ albo zgodnie z powyższą zasadą, albo pomiędzy dwoma spacjami, albo najpierw spacja, potem przecinek i bezposrednio po nim kolejny wyraz. W druku to napewno razi. -
Szopen na cztery ręce.
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rowicki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czegóż tam nie było, jak na wiejskim weselu. - może zamiast przecinka pauza? grosza trochę jest odłożonego, na czarną godzinę - a przecinek po co? ale uważaj, na biura uważaj. - ale uważaj na biura, uważaj. (może tak lepiej?) Szewcowa podgłosiła radio - podgłośniła Ogólnie - świetnie, finał zaś po prostu powalający. -
Według Beksińskiego...
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na basik utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Powiem szczerze, wizja ponura, ale tekst napisany naprawdę świetnie, choć wymaga znacznego skupienia uwagi. Masz u mnie plus. Na stosie gruzu leży lalka - leżała -
pod znakiem malachitu, cz VI
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na natalia utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mam chwilę luzu, a więc o dzieła. Kubicki rzetelniej zapoznawał się z Heleną - zechciałabyś może objaśnić mi bliżej co miałas na myśli? uwielbia być punktualny. - nie wystarczy "uwielbia punktualnośc", lub "zawsze jest punktualny" Pewnie korki są. - chyba szyk nie tenteges... niebezpieczne dla każdego. – powiedziała ironicznie - nie mam 1oo% pewności, ale _ albo duże "P", albo odzrucić kropkę po "każdego" bo rozmawiał przez telefon i to jest śmiertelnie niebezpieczne dla każdego. – powiedziała ironicznie. - nie znam faktów, ale jeśli rzeczywiście rozmawiał, to chyba w jej wypowiedzi nie powinno być ironi- co innego, gdyby np:zapalał papierosa, czy całował się SMS ze starego modelu telefonu - myślę, że polski znaki by nie szkodziły - auyentyzm nie ma tu chyba szczególnego znaczenia wybiera a jakoś zarabiać trzeba. - przed "a" przecinek, końcówkę bym zmieniła na "zarabiać jakoś trzeba nie potrafiła mu zaufać jak trzeci dzień pod rząd - przed "jak" zdałoby się postawić przecinek, a jeszce lepiej zamienić na "kiedy" - Mam nie - paskudny skrót, choć wdialogu do przyjęcia, ale na końcu konieczny "?" Kocham Cię. – na te niespodziewane albo wielkie "n", albo bez kropki Irracjonalnie to chciała pamiętać, - coś mi się w tym fragmencie nie podoba, ale sie nie upieram SUMMA Toczy się rzeczywiście szybko, ale być może niedługo nastąpią znacznie ważniejsze wydarzenia, wobec których ten wątek stanie sie mało istotnym epizodem. Nie powinni śmy chyba ingerować w elementy konstrukcyjne opowiadania. Niestety pisanie tym razem chyba było również nazbyt pośpieszne- stąd błedy, które wskazałem - możliwe, ze w niektórych przypadkach nie mam jednak racji. -
Wyniki turnieju prozatorskiego
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Ewelina_Tarkowska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
U mnie również kiepsko z poczuciem humoru. No bo i skąd je wziąć, skoro fachowiec od DTP zażyczył sobie 2700 zł za przygotowanie składu kieszonkowego wydania książeczki z moimi wypocinami. Chciałem wydrukaować sobie trochę egzemplarzy do rozdania, a tak- klops. To jednak zbyt droga przyjemność. Ale może... -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc II
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Słuszna uwaga Jay Jayu - niezdarnie mi to wyszło. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję ci Onakocie -"miau" i tobie J.J. - błedy będe starał sie usunąć jutro. Teraz jestem zmęczony. -
Dział Świadczeń Rodzinnych
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kurcz, jestem taki zarabany, że nie ma kiedy czytać. Większośc ostatnich kawałków (róznych autorów) wkleiłem do worda, i czekają na mój oddech. Świetny tekst, bardzo realistycznie, ale z dużym satyrycznym zacięciem oddaje polską (nie tylko zreszą) rzeczywistość. Te BIURWY, niezależnie od tego w jakim urzędzie (niezależnie także od płci) piją kawę są w stanie doprowadzić człowieka do rozpaczy. Nie poddawaj się jednak i walcz o swoje, niezależnie od tego, czy starasz się o pozwolenie na eksploatację węgla na księżycu, czy o zezwolenie na budowę stacji kosmicznej. powodzenia. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc II
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
4 Frascatti wszedł do lokalu, w którym Tino z kolegami poprzedniej nocy oblewał egzamin. Rozglądając się po pustawej sali podszedł do baru. Machnąwszy barmanowi przed nosem legitymacją służbową, przedstawił się: – Porucznik Frascatti z Wydziału Kryminalnego. Czy był tu pan poprzedniej nocy? – Dobry wieczór, panie poruczniku. Byłem. Czego się pan napije? – Coli. Czy widział pan wczoraj tego człowieka? – Pokazał barmanowi zdjęcie Tina. – Wie pan, tylu ludzi tutaj się kręci... – przyjrzał się uważnie fotografii – tak, widziałem. Siedział przy tamtym stoliku z dwoma kolegami. Nieźle się bawili. Ten ze zdjęcia tak się spił, że musieli go niemal wynosić. A co narozrabiał? – Widział pan, co zrobili potem? –porucznik zbył pytanie barmana. – Nie, ale może Rita... To ta ruda kelnerka. – O której wyszli z lokalu? – Nie pamiętam dokładnie, ale chyba było dobrze po północy. – Dziękuję. Może pan ją zawołać? Barman gestem przywołał kelnerkę; – To jest porucznik... – Frascatti – ...z Wydziału Kryminalnego. Pamiętasz tych trzech, którzy wczoraj siedzieli przy siódemce? – Pamiętam. Zostawili mi niezły napiwek. – Możemy na chwilę usiąść? –zapytał porucznik. Usiadł wraz z Ritą przy jednym z wolnych stolików, zabierając z baru szklankę z Colą. – Widziała pani jak wychodzili? – Jasne. Nawet wyjrzałam za nimi na parking. – Dlaczego? – Ten jeden, to mi się trochę spodobał. Ten, co się tak spił - widać nieprzyzwyczajony do alkoholu.. – Ten? – porucznik pokazał Ricie zdjęcie. – Tak. – Co zrobili po wyjściu? – Przeszukali mu kieszenie, wyjęli kluczyki i otworzyli stojący na parkingu samochód, poczym wpakowali go na tylne siedzenie. Potem sami usiedli z przodu i odjechali. Pomyślałam nawet sobie, że to wariaci, ale była noc i ruch był minimalny. – Jaki to był samochód? – Czerwony, taki nieduży. Chyba Alfa Romeo... – Potrafi pani opisać wygląd tych dwóch? – Jasne, że potrafię. Mam fotograficzną pamięć do twarzy. Rita szczegółowo opisała porucznikowi wygląd towarzyszących Tinowi kolegów. – Dziękuję pani. Bardzo mi pani pomogła. Oto moja wizytówka proszę zgłosić się do mnie jutro rano. – Panie poruczniku, ja pracuję do późnej nocy... – No dobrze... o jedenastej. Wykonamy portret pamięciowy. – Czy to musi być u was? – Niestety... – Trudno. Przyjdę. Zbliżała się już godzina dziesiąta wieczorem, gdy siedzący w swoim biurze porucznik Frascattti wybrał numer na klawiaturze telefonu. – Pan Adriano Venturi? Mówi porucznik Frascatti. Znaleźliśmy prawdziwego sprawcę wypadku. Przyznał się do winy. – ... – Tak, pański syn okazał się niewinny. Bardzo się z tego powodu cieszę. Proszę go ode mnie pozdrowić. Aha, jeszcze jedno, samochód może pan od nas odebrać choćby jutro. Jest lekko uszkodzony, no i trzeba wymienić akumulator. – ... – Co, nie wrócił? Do tej pory... Tak, jest więc przekonany, że to on jest sprawcą wypadku i gdzieś się ukrył. Będziemy zatem kontynuować poszukiwania. Podamy też do prasy informację o ujęciu prawdziwego sprawcy. Niech pan będzie dobrej myśli. Do widzenia panu i jeszcze raz przepraszam za nieprzyjemności. Cóż, taka praca... 5 Późnym popołudniem, ulice Wiecznego Miasta są nieprawdopodobnie przepełnione rzeką samochodów, przemykającymi wśród nich skuterów, oraz tarasujących drogę turystycznych autokarów, a miasto wypełnia woń spalin, kakofonia dźwięków, oraz tworząca istną wieżę Babel mieszanina języków. Jednak z dala od turystycznych tras jest znacznie spokojniej, by nie powiedzieć - wręcz sielsko. W takim właśnie miejscu, kilka dni później, ciszę przerwała detonacja ładunku wybuchowego umieszczonego w stojącym przy chodniku samochodzie osobowym. Kilka osób - czy to z przestrachu, czy też z powodu odniesionych obrażeń upadło na trotuar, wielka szyba w pobliskiej kawiarni z donośnym brzękiem posypała się na chodnik, zrobiło się zbiegowisko. Po niedługim czasie, z wyciem syren zajechały ambulanse sanitarne, karabinierzy i straż pożarna. Poszkodowanym udzielono pomocy medycznej na miejscu, a część z nich zawieziono do szpitala. Strażacy ugasili wrak samochodu. Gapie powoli rozeszli się do swoich zajęć. Na miejscu pozostali tylko funkcjonariusze prowadzący dochodzenie. Po chwili przybył też specjalny samochód, który odholował wrak na policyjny parking. Jeszcze tylko z kawiarni wyszedł pracownik, który powyciągał resztki szyby z ramy okiennej, po czym zmiótł wszystkie odłamki szkła na jedną pryzmę - niemego świadka niedawnego wydarzenia. W wieczornych wiadomościach wszystkie stacje telewizyjne podały informację o zamachu. Najwięcej miejsca poświęciła zajściu państwowa RAI UNO. Komentator Dino Ricci mówił: – W dniu dzisiejszym dokonano kolejnego zamachu terrorystycznego na ulicach Rzymu. W wyniku eksplozji ładunku wybuchowego obrażeń ciała, w tym dwóch poważnych, doznało siedem osób. Najbardziej poszkodowani przebywają w szpitalu, ale jak informuje nas jego rzecznik prasowy, życiu rannych nie zagraża niebezpieczeństwo. Do problematyki terroryzmu powrócimy jeszcze po zakończeniu informacyjnej części Telegiornale, w rozmowie z przedstawicielem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. I jeszcze wiadomość z ostatniej chwili: do zamachu przyznała się organizacja pod nazwą Amarantowe Legiony. -
baba rada się najeża baba smaczna jest, gdy świeża chcesz zabłysnąć błyszcz lukrami z rodzynkami i z jajami baba w chustce baba w czapce baba siedzi w każdej żabce Może głupie i nie na temat, ale...
-
Gdy się kiedyś zjawię w Pile lepiej poznam Antka świat. Potem go wytarzam w pyle przed soborem. W Kraju Rad.* * Kraj Rad - tak kiedyś nazywano ZSRR
-
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Gdybym zatytułował "Drzewa umierają stojąc", byłby to oczywisty plagiat. "Bambinino"- to jednak zbyt mało. Całość ma uzasadnienie w treści, ale to okaże się dopiero pod koniec. Krzyśku - to MA BYĆ MELODRAMAT. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki Don Pedro. W zarysie, to mam już całość, a w wersji dopracowanej (prawie) kilka takich odcinków nadających sie do wklejenia na naszym forum. W środę puszcze następny fragment. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Można, Aniu, ale to jest mało znaczący epizod - nie ma go więc co rozbudowywać. Pani Venturi (podobnie, jak ja) podała pierwszy lepszy powód jki jej przuszedł na myśl. W wolnych chwilach zwykła była czytywać Harlequiny. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziekuję za uwagi. To dopiero początek - pomału zacznę wprowadzać inne wątki, które gdzieś tam mają się z sobą związać i wtedy się wyjaśni, ale nie tak szybko... Generalnie ma to być MELODRAMAT z wątkiem SF. Co do przyznania się do kochanka... A co mogła wymyślić "la mamma", by natychmiast podać powód obecności na szosie w późnych godzinach wieczornych? Powrót z targu? ;-)Podpowiedzcie- chętnie skorzystam. -
Ignorantia (nie tylko iuris) nocet. Co to jest blu blader- o ile sobie przypominam- blader to pęcherz moczowy, a blu? (blue?) (blues?), (blues brother?)