
Leszek_Dentman
Użytkownicy-
Postów
1 458 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Leszek_Dentman
-
Jeszcze jeden konkurs!!!
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Po co ograniczenia? Pisz, ile chcesz, byle z jajami. -
Jeszcze jeden konkurs!!!
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Nie zapieram się. Szymborska mnie natchnęła. Pisałem zresztą o tym, kiedy swoje próbki zamieściłem w Piaskownicy. -
O pstrągu, który wyszedł na spacer i wrócił bez nogi
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na ewan_mcteagle utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Świetny klimat, kilka znakomitych sformułowań, ale mam parę uwag: piszesz o puzlach i tarwie- powinno być trwa żubr w Ameryce? - chyba jednak bizon sarmacki śmiech dębu - dlaczego sarmacki? płetwy dygotały paralitycznie - proponuje spazmatycznie sędziwy głos - sędziwy to jednak wiek; głos starczy męczenie pszczoły złapanej na sznurówkę, w wieku 7 lat. Baton ukradziony ze sklepu w wieku lat 12 - nie wiem czy wiek pszczoły i sklepu, czy tez Jegomościa - zdałaby się niewielka korekta i liczby zapisuj słownie- to nie księgowość. -
Jeszcze jeden konkurs!!!
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Szanowni Państwo! Rozkonkursiło się ostatnio na forum, postanowiłem więc i ja ogłosić konkurs na dwu-, lub czterowiersz pod hasłem ZA MIASTO (ZA MIASTEM). Aby się zbytnio nie rozpisywać podaję przykłady: Zamiast o ciepłych morzach myśleć nieustannie można niewielkim kosztem popluskać się w wannie. Zamiast o milionach marzyć, można przy piwie pogwarzyć Zamiast o kokosach śnić lepiej jest Malibu pić. Zamiast organy swoje przeznaczać dla chorych najlepiej się z motorów przesiąść na traktory. Zamiast orgazm przeżywać w duecie Przeżyj to sam! Najlepiej – w klozecie. Zamiast orać polskie niwy Zamów oral-sex u dziwy. Zamiast ostatni grosik darować biednemu, lepiej ściągnąć kapelusz i... żebrać samemu. Zamiast okowitę żłopać od razu daj się zakopać. Zamiast oczy swoje psuć przy komputerze, możnaby dla zdrowia jeździć na rowerze. Zamiast emu ścigać w stepie kup sobie kurczaka w sklepie. Konkurs trwa do końca bieżącego roku. Wygrać może tylko jedna osoba, nagrody zaś będą dwie: 1). Osobista satysfakcja 2). 100 PLN (STO NOWYCH POLSKICH ZŁOTYCH) W celu wyłonienia zwycięzcy proszę od 1 stycznia przesyłać do mnie maile ze swoimi typami. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi w połowie stycznia. W przypadku równej ilości głosów, zostanie ogłoszona dogrywka. Prace opatrzone dopiskiem "Za miasto" proszę zamieszczać w Piaskownicy. -
Pieścic po brzuszku i cycuszku.
-
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VIII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Sorry, za przydługi fragment, ale nie chcę swego opowiadania ciągnąć ad mortem defecatem Trzeba popracować nad opowiadankiem na konkurs. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VIII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
26 Pewnego dnia, Tino w białym fartuchu narzuconym na ubranie czekał przed przeszklonymi, wahadłowymi drzwiami bloku operacyjnego. Chodząc niecierpliwie, z kąta w kąt, co chwila spoglądał na zegarek. W końcu drzwi się otworzyły i na korytarz wyszedł starszy, nieco łysiejący mężczyzna w zielonym stroju szpitalnym. Tino szybkim krokiem zbliżył się doń. – Panie profesorze! Co z nią? – Niech się pan uspokoi, młody człowieku. Wygląda na to, ze wszystko jest w porządku - będzie widzieć, a właściwie już wszystko widzi i cieszy się, jak dziecko. – Serdecznie dziękuję. Doprawdy nie wiem, jak mógłbym się panu odwdzięczyć. – Pomagać ludziom, to nie tylko mój obowiązek, ale też wielka satysfakcja. Dlatego nie oczekuję od państwa niczego. Wystarczy mi radość, którą widzę w waszych oczach. Ale, ale... Z wcześniejszych rozmów z panem zorientowałem się, że ma pan niezłe rozeznanie medyczne... – Studiowałem medycynę. – I? – Z pewnych powodów nie mogłem dokończyć. – Tak też myślałem. Wobec tego, odwdzięczy mi się pan zostając lekarzem. A poza tym zaprosicie mnie na chrzciny – pół żartem, pół serio zasugerował profesor. – Bardzo pragnę jednego i drugiego, ale wydaje mi się, że zarówno z dokończeniem studiów, jak i z chrzcinami będzie kłopot. Żona leczy się ginekologicznie, jak dotąd jednak - bezskutecznie. A ja... no cóż, długo by mówić. – Proszę się nie poddawać. Zawsze należy podjąć rzuconą przez los rękawicę i walczyć. Bo tylko przez upór i silną wolę spełnienia, można osiągnąć to, czego się pragnie. Trzeba tylko naprawdę bardzo tego chcieć. – Obiecuję, panie profesorze, że przemyślę wszystko, co pan powiedział. Do widzenia panu. Dziękuję raz jeszcze. – Do widzenia. Życzę powodzenia. Kiedy po kilku dniach Sandra w towarzystwie męża opuszczała szpital stwierdziła: – No, tym razem nie będziesz mi musiał opowiadać którędy jedziemy i co widać wokół. Wsiedli do czekającej na nich taksówki, która zawiozła ich na dworzec kolejowy. Tino wyciągnął z bagażnika dwie duże walizki i torbę podróżną, po czym oboje przeszli do hali dworcowej. Po wykupieniu biletów, zajęli miejsca w przedziale pierwszej klasy. Po chwili pociąg ruszył. Sandra wyglądając przez okno, żegnała się w myślach ze swoim ukochanym miastem. Po kilku godzinach pociąg zatrzymał się na niewielkiej stacyjce. Jedynymi pasażerami wysiadającymi na peron byli Sandra i Tino. Przez chwilę stanęli się na peronie, rozglądając się wokół niepewnie. – Zaraz dowiem się, gdzie to jest. Zaczekaj chwilę, Sandro. Sandra z bagażami została na peronie, obserwując Tina, który podszedł do jakiegoś, ubranego w kolejarski uniform mężczyzny. Zagadnięty przez Tina człowiek przez chwilę coś wyjaśniał gestykulując przy tym w sposób tak jednoznaczny, że nie słysząc rozmowy Sandra wszystko zrozumiała. Po chwili Tino wrócił do żony. – To zupełnie blisko. Możemy przejść się pieszo. Bagaże zostawimy na razie u dyżurnego ruchu. Po zostawieniu walizek u sympatycznego dyżurnego udali się do miasteczka. Po dotarciu do niewielkiego ryneczku, Tino wszedł do sklepu ze starociami, by po chwili wyjść z zawieszonym na palcu kółkiem, do którego przymocowany był klucz. Zakręcił nim przed twarzą Sandry. – Oto klucz do naszego szczęścia – powiedział z zadowoloną miną. Następnie skierowali się wąską, wspinającą się stromo na zbocze górującego nad okolicą wzniesienia uliczką. Po kilkunastu minutach nieśpiesznej wędrówki dotarli do małego, zbudowanego z kamienia, pokrytego dachówką w kolorze pomarańczowo-piaskowym, ukrytego wśród zieleni domku. – Prawda, że uroczy? – Powiedział Tino. – Śliczny! – Sandra nie ukrywała zachwytu. – Ale mieszkanie nie jest umeblowane? – Tak, jak chciałaś. Jest całkowicie puste. Wszystko w środku będzie nasze własne. Tino otworzył drzwi i przeniósł przez próg roześmianą Sandrę. Znaleźli się w wąskiej sieni, z której czworo drzwi prowadziło do kuchni, łazienki i dwóch pokoi. Obejrzeli po kolei wszystkie pomieszczenia, by na końcu znaleźć się w salonie. Sandra rozejrzała się wokół, po czym z udawaną pretensją w głosie zwróciła się do Tina – Miało nie być żadnych mebli. – Przecież nie ma. – Jak to nie ma? A co to takiego? – Sandra wskazała wykusz pod oknem. – To? – Tak, to. –Znowu masz kłopoty z oczami, kochanie? – Zaniepokoił się Tino. – Przecież to gazety! –Jaka gazeta, głuptasie? – Roześmiała się Sandra. – Nie widzisz, że to tapczan? –Ach tak, rzeczywiście – podjął grę Tino. Sandra pociągnęła Tina do wnęki, w której leżały na podłodze porzucone prawdopodobnie przez malarzy gazety. Zaczęła je rozścielać, po czym nacisnęła gazety ręką. – Patrz, jaki wygodny. – Rzeczywiście – Tino powtórzył gest Sandry.. Sandra położyła się na gazety, pociągając Tina za sobą. Zaczęli się przytulać, gdy nagle Sandra nieruchomieje. – Tino, patrz! Tino! Tino spojrzał na gazetę i zaczął czytać - najpierw w myśli, potem głośno: – ...aresztowano sprawcę wypadku, w którym śmierć poniosła dwudziestoletnia Patricia Modena. Okazał się nim student medycyny Giovanni P. Jako współwinny odpowiadał będzie jego kolega Michelangelo V. Ich czyn jest tym bardziej godny potępienia, że, jako studenci medycyny powinni czuć się szczególnie zobowiązani do udzielania pomocy ofierze wypadku. O ich perfidii i przewrotności świadczy również fakt, że stworzyli pozory, jakoby sprawcą był trzeci z kolegów - właściciel samochodu, którego nieprzytomnego w wyniku nadużycia alkoholu przenieśli z tylnego siedzenia na miejsce kierowcy, a następnie zbiegli. – Przez chwilę zaniemówił z wrażenia. – Sandro! To nie ja! Widzisz, jestem niewinny. Muszę przeczytać tę wiadomość ponownie. – Przeczytał cały tekst po cichu. – I co teraz, Sandro? Co robić? – Mógłbyś skończyć studia... – Pod fałszywym nazwiskiem powrócić nie mogę. Jeśli wrócę pod prawdziwym, moi kumple z organizacji na pewno mnie znajdą i zlikwidują. Nie, nie mogę. Myślę, że na razie zaczniemy się tutaj urządzać i weźmiemy się do pracy. Może z czasem wszystko się jakoś samo ułoży... – A gdybyś zgłosił się na policję? Przecież uprzedzałeś władze o planowanych akcjach. Wyrok nie byłby chyba wysoki. A potem daliby ci ochronę. – Jeszcze się nad tym zastanowię. 27 Był późny wieczór. Mario prowadził srebrne Audi A6, należące do siedzącego na miejscu pasażera szefa. – No i co teraz, szefie? Toni i Alberto nie żyją, Tino nawiał... – Nie martw się Mario. Zrobimy dobrą akcję i będzie o nas głośno. – Akcję? We dwóch!? – Niech cię o to głowa nie boli. I zwolnij, do cholery! Mario, który podczas tej rozmowy coraz mocniej naciskał pedał gazu zwolnił, okazało się jednak, iż uczynił to o kilkanaście sekund za późno. Samochód został namierzony przez radar i policjant zasygnalizował Mariowi by zatrzymał pojazd. Kiedy auto stanęło policjant podszedł powoli. – No i co, panie kierowco... Dokąd się tak bardzo spieszymy? – Przepraszam, panie władzo, jakoś tak... – Mario zaczął się niepewnie tłumaczyć. – On cierpi na syndrom dorożkarskiej szkapy – do rozmowy włączył się szef. – Szkapy dorożkarskiej? – Zdziwił się policjant. – A cóż to takiego? – Nie słyszał pan? No więc, niech pan posłucha. Szkapa dorożkarska przez cały dzień stoi w oczekiwaniu na pasażerów, lub flegmatycznie człapie po ulicach miasta ciągnąc dorożkę. Gdy jednak dzień ma się ku końcowi, a dorożkarz kieruje pustą dorożkę w stronę domu, w szkapę wstępuje nowy duch i przyśpiesza, niczym rasowy rumak, by jak najszybciej znaleźć się w stajni. A my właśnie zbliżamy się do celu naszej podróży. – Rozbawił mnie pan, więc tym razem puszczę wykroczenie w niepamięć. A pan – zwrócił się do kierowcy – niech od razu zje trochę owsa i jedzie wolniej. Wio! Samochód ruszył i przez kilka kilometrów jechali w milczeniu, a szef co chwilę spoglądał na ekran nawigacji satelitarnej. – Zwolnij i zatrzymaj się koło tego znaku. Mario zatrzymał samochód. – Wyłaź i szukaj pod znakiem. – Czego mam szukać? – Kamienia. – Kamienia? Jakiego kamienia? – Nie pytaj, tylko szukaj! – Zniecierpliwił się szef – No dobra, dobra. Mario wysiadł z samochodu i podszedł do znaku. Pochylił się i przez chwilę macał ręką u podstawy metalowego słupka, po czym wrócił do samochodu, trzymając w ręku kamień wielkości pięści. – Taki może być? – A był jakiś inny? – Nie, tylko ten jeden, ale mogę poszukać gdzieś dalej. – Nie trzeba. Ten jest odpowiedni. – Szefie, a po co panu kamień? – O Boże! – Westchnął szef. – Czy ty sądzisz, że kamień jest mi potrzebny do tłuczenia orzechów? To nie jest zwykły kamień, tylko wiadomość z Centrali. – Mario z niedowierzaniem obejrzał kamień – Wygląda, jak prawdziwy. – O to właśnie chodzi. – Odczytamy ją później. Ruszaj! Wiśta, wio! – Zaśmiał się, wkładając kamień do teczki. Mario uruchomił silnik i ruszył, by na najbliższym skrzyżowaniu skręcić na autostradę w kierunku Rzymu. Szef skierował go w stronę jakiegoś domu na peryferiach i kazał stanąć na podjeździe obok niebieskiego Fiata Punto. Kiedy samochód się zatrzymał szef powiedział: – Bierz teczkę i chodź ze mną! Szef otworzył i weszli do budynku. Po zamknięciu drzwi wejściowych na zasuwę udali się do pokoju. Szef włączył oświetlenie, następnie zapalił stojącą na biurku lampkę i położył na blacie wyciągnięty z teczki kamień. Usiadł za biurkiem i zaczął przy nim majstrować wyjętym z szuflady śrubokrętem. Po chwili kamień rozpadł się na dwie części. W jego wydrążonym wnętrzu znajdowała się niewielka kapsułka, którą szef szybko wrzucił do stojącego na blacie słoika z jakimś płynem. – Myje to pan, czy co? – Nasycają to jakimś paskudztwem, które w ciągu dziesięciu sekund od chwili wyjęcia z kamienia powoduje nieodwracalne zniszczenie tekstu - ten płyn go neutralizuje, a równocześnie działa jak wywoływacz. Teraz zgaś światło i zaciągnij story. Kiedy Mario wykonał jego polecenie włączył inną lampkę, gasząc równocześnie, tą która świeciła wcześniej. W pokoju zapanowała całkowita ciemność. – Szefie, zepsuła się. Nic nie widać. – Nic nie widać, powiadasz? To spójrz. Po omacku wyjął ze słoika kapsułkę, zgniótł ja w palcach i rozwinął niewielki rulonik, po czym podsunął go pod lampkę. Ukazał się świecący zielonkawo tekst. – Reaguje na podczerwień - mruknął do Maria i skupił się na odczytywaniu informacji. – Podaj mi palmtopa z teczki. Włączył komputer i wprowadził jakieś dane. Po chwili na ekranie ukazała się fragment mapy, z migającym punktem w centrum. Na dole ekranu wyświetlone zostały współrzędne geograficzne. Zatwierdził dane i włączył lampkę. Po kilku sekundach karteczka rozbłysła jasnym światłem i natychmiast uległa spopieleniu. – W porządku, masz tu kluczyki, bierz Punto i jedź do siebie. Po drodze wyrzucisz gdzieś te kawałki kamienia - najlepiej rzeki - każdą część oddzielnie. Masz się do mnie zgłosić za trzy dni o dziewiątej rano. Zrobimy sobie wycieczkę na południe kraju. -
Bum cuk cyk /początek antypowieści grozy/
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rowicki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Swietnie. Nie podoba mi sie jedynie nowy hymn, ale cóż, to twoja bajka. -
Panki Rokko i Hipergloria (fragment większej całości)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Tomek Zając utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Cieszę się, że zmieniłeś zdanie i postanowiłeś coś tu upchnąć. Fajny tekscior. Spodziewałem sie, że to będzie jakiś menelski ślub. Dopatrzyłem sie kilku uchybień: Niesiony prądem (ciał może?) zbliżam się AdvokaAta – drugie a dynamicznym wierzgnięciem głowy (wierzganie dotyczy chyba nogi) uwolnić się widzę, jak wyraz twarzy jakiejś rudej czterdziestolatki zmienia się z ciekawości w niesmak- nie potrafię nic zasugerować, ale to sformułowanie jakoś mi nie gra wetknął obleśnie ostry sopel marchewki – dlaczego obleśnie (wiem, chodzi o skojarzenie seksualne, ale mimo wszystko, to słowo mi nie pasuje) Z ukrytych głośników sączy się szum słonej (skąd wiadomo, że słonej) wody Wprost pożeram się tą ciekawością- (ciekawośc może zżerać, no i na pewno nie ”się”). regale owoców leśnych. (Z OWOCAMI LEŚNYMI- CHYBA?) Dziś, w szóstą (chyba jest cztery?) niedzielę adwentu -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No dobrze. Wrzuciła je pod samochód. P.S. Mam nadzieję, że nie jesteś czarnym kotem. -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję za krytyczne uwagi i pozdrawiam. JAY Widocznie Bóg tak chciał. Kocham cię, Tino i wybaczam. - nie było cichych dni, a nawet dłuższego fukania itd. jak dla mnie za szybko się to stało. nie dość, że ją okłamał to powiedział jej dopiero po ślubie. Przemyślę to jeszcze zaangażowałeś się w pisanie życia Tina i Sandry -to dobrze, na koniec jest wspomnienie o kilku akcjach, widocznie mało istotnych, ale warto im poświęcić chociaż kilka zdań. ogólnie - tak. robi się coraz ciekawiej. O jednym telefonie wspomniałem, pozostałe nie mają już znaczenia PEDRO Troche sie to przeradza w jakis tkliwy melodrmat ;). Tez troche dziwne, że dziewczyna dowiedziawszy sie, że jej świeżo upieczony mąż, jest terrorystą i w dodatku przepriwadził atak w wyniku którego straciła wzzrok, przebaczyła mu tak od razu. Musiała by byc chyba świętą. Zobaczymy dalej. Dobrze by było troche ich teraz skłócic o cos, zeby historia nie zrobiła sie przesłodzona. W końcu mieszkańcy Italii, zwłaszcza kobiety lubią sie droczyc o byle co. Zastanowię się nad tym. NATALIA no, Leszku, niestety nie idzie to w kierunku jaki by mnie kusił, ale też nie miałam pojęcia, że to melodramat, muszę zmienić nastawienie do całości i wtedy być może kupię to w takiej postaci i z takimi obrotami sprawy jak szybkie zakochanie, ślub, czy wybaczanie na miarę świętej. Póki co stanę z boku i popatrzę, co dalej (choć mam już scenariusz zakończenia :) melodramaty mają to do siebie, że są z grubsza przewidywalne, ale nic nie stoi na przeszkodzie bym się miło rozczarowała :) Mimo wszystko mam nadzieję zaskoczyć was wszystkich. ONA KOT Wtedy zza stojącego obok pickupa podszedł do niej od tyłu jakiś mężczyzna i zdzielił ją gumową pałką w głowę. Dodał jeszcze kilka ciosów i Linda osunęła się na beton. --> dodawanie ciosów a także "zdzielanie" jakoś mi nie pasuje do ogólnego tonu "powieści" Są ludzie i ludziska. Wykonała odciski kluczy, po czym również je wyrzuciła. --> jakoś wcześniej nie było o wyrzucaniu, więc może bez "również"? Cytuję: resztę zawartości wysypując na parking. Piazza Della Bocca Della Verità --> to ma być "andagrave"?? nie mam pojęcia skąd wzięło się & - ma być verita. Sandra przykazała Tinowi wyznać miłość z ręką trzymaną w groźnych ustach. --> "przykazała" brzmi jakby staroświecko, może lepiej "kazała"? Przykazała brzmi bardziej kategorycznie. Zostawiam kilka tygodni później odbył się cichy ślub, w którym uczestniczyło tylko kilkoro koleżanek i kolegów Sandry z konserwatorium. Nawet świadkiem Tina był jeden z nich. --> "kilkoro koleżanek" brzmi nieco dziwnie, więc może po prostu: kilkoro znajomych? A w następnym zdaniu poprawić szyk: Jeden z nich był nawet świadkiem. (Na ślubie zwykle jest dwoje świadków: ona i on, więc trochę głupio jest dodawać, że był świadkiem Tina akurat - jakby mógł być świadkiem kogo innego) Zmieniłem na grupę. Co do świadka, to jeszcze przemyślę – A więc, tylko dzięki temu wydarzeniu mogliśmy się poznać... Widocznie Bóg tak chciał. Kocham cię, Tino i wybaczam. --> to jest strasznie drętwy motyw ;) przykro mi, ale to prawda. Wydaje mi się, że niezależnie od narodowości, kobieta zareaguje dużo bardziej emocjonalnie...dużo dłużej by to przeżywała...nie wiem, jakoś Twoje tłumaczenia, że może później...itepe - nie przekonały mnie wcale. Wolałabym więcej realizmu, skoro to ma byc melodramat to laska nie może być taka cholerenie opanowana i chłodno myśląca (w związku). Sam już nie wiem. Nie mam konceptu na to jak powinna zareagować. Może kiedyś przyjdzie mi do głowy jakieś rozwiązanie. – I jeszcze raz weźmiemy ślub? – Zażartował całkiem już spokojna Sandra. --> Sandra zmienił płeć :D po drugim myślniku to chyba z małej powinno się pisać? "a" dodane. Z tymi komentarzami w dialogach cały czas mam problem. Przyjąłem konwencję, że po kropce dwukropku i innych, które w normalnym tekście narzucają kontynuację pisania z wielkiej litery, postępuję tak, jak zwykle. Jeśli jest to błąd, to będę miał sporo pracy. :( -
Leśne rozmowy(bajka)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Mirosław_Butrym utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Całkiem fajna bajka. Tochę razi mnie poczwórny rym (yły) w końcówce. Przydałoby sie zwersyfikować - w takiej postaci źle się czyta. -
Radosna sztuka umierania cz. III (ostatnia)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Aby uczynić postęp w medycynie - jakoś tak... może przyśpieszyć postęp? i medycyny nie w medycynie. a wobec pani Alicji miał stosunek pejoratywny - po co wobec i dlaczego pejoratywny - trochę to sztuczne Lekarz kazał odpiąć dziewczynę z pasów. - uwolnić z pasów, lub rozpiąć pasy To tyle uwag technicznych. Ale jest coś, co mi sie zdecydowanie nie podoba. Ni stąd, ni zowąd zacząłeś się śpieszyć, jakbyś miał dosyć tego opowiadania, lub chciał sie brać za cos innego. Emir z sierżantem włamują sie bez zadnych problemów do komputera, kopiują, co im siuę tylko podoba, dysponując nie wiadomo skąd potrzebnymi dyskietkami itd. Poza tym ekstradycja wielokrotnego mordercy? Przecież mordował tu. To wszystko trochę się nie klei. Czekam na przeróbki- wierzę, że stać cię na takie dopracowanie, bym nie mógł sie czepiać. -
Powiedz coś.
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Swietnie się zapowiada. Bardzo płynna narracja, znakomity język. Mam parę drobnych uwag: Centrum – (dwukrotnie) - po co ten drugi myślnik? wystukiwał idealnie rytm uderzając jedną belką o drugą - belką? nie za "duże słowo"? Kiwnęła przecząco głową. - w Polsce, to przecząco kręci sie głową. Chyba, że to była Bułgarka... -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję za uwagi. Poczekam na kolejne i wtedy dokonam zbiorczej korekty. Jeśli idzie o zchowanie Sandry. Może takie kobiety naprawdę gdzieś istnieją... A jeśli nie, to należało w końcu taką wymyślić. A może dopiero po jakimś czasie bedzie się zastanawiać nad tym wszystkim? Może i będzie, ale ja tego opisywać nie mam zamiaru. Co do treści - pisałem już wcześniej, że to ma być melodramat. I będzie - dziewczyny szykujcie chusteczki. -
Materiał jest niezły zwłaszcza mono-dialogi pod kioskiem), ale chyba wymaga dopracowania. W czym mogę służyć (dwukrotnie) - "czym mogę służyć", lub "w czym mogę pomóc" Ponadto Maciek najpierw zostawił torbę przy schodzach, a potem koło łózka. Miał dwie torby, czy zapomniałeś, że ją wcześniej zostawił? Michał wyszedł z pokoju, wraz ze swoimi kanapkami. -kanapki wyszły wraz z Michałem? I jeszcze jeden błąd (sam go popełniam nagminnie): Jeśli w dialogu stawiasz znak (. ? !) to po pauzie powinno się chyba zaczynać z wielkiej litery?...
-
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VII
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
23 Wieczorne wiadomości telewizyjne podały informację: – W dniu dzisiejszym, około godziny pierwszej trzydzieści, w jednym z instytutów naukowych podległych resortowi rolnictwa wybuchł groźny pożar. Z czternastu osób zgromadzonych w objętym ogniem laboratorium nie ocalał nikt. Specjalna rządowa komisja bada przyczyny wypadku. W tym samym czasie do willi profesora Carlssona wdarło się kilku mężczyzn. Przeszukali dom od piwnic, aż po strych, włamując się również do sejfu, oraz stojących w garażu samochodów. Po kilku godzinach intensywnej pracy, jeden z nich wyjął z kieszeni telefon, wybrał numer i powiedział: – Chyba nic nie zostawił. Spływamy. Mężczyźni opuścili dom i przeszli do zaparkowanego kilka przecznic dalej samochodu. Podczas jazdy przez most, jeden z nich wyrzucił telefon do rzeki. Mniej więcej w tym samym czasie Linda Werner zatrzymała swoją małą Toyotę na parkingu przed apartamentowcem. Przewiesiła torebkę przez szyję, sięgnęła na siedzenie pasażera po torbę z zakupami, gdy obok niej zatrzymał się motocykl. Motocyklista oparł maszynę na podnóżku i zdjął kask. Potrząsnął głową rozrzucając długie blond włosy i dopiero wówczas Linda zauważyła, że motocyklistą była wysoka, szczupła dziewczyna. – Przepraszam, pomyliłam drogę. Którędy do autostrady? Linda wysiadła z samochodu, by wskazać kierunek. Wtedy zza stojącego obok pickupa podszedł do niej od tyłu jakiś mężczyzna i zdzielił ją gumową pałką w głowę. Dodał jeszcze kilka ciosów i Linda osunęła się na beton. Blondynka wyjęła z jej torebki klucze i pieniądze, resztę zawartości wysypując na parking. Wykonała odciski kluczy, po czym wrzuciła je pod samochód. Oboje wsiedli na motocykl i spokojnie opuścili miejsce wydarzenia. Całe zajście obserwował jakiś człowiek ukrywający w cieniu, rosnącego po drugiej strony ulicy drzewa. Po chwili na parkingu zatrzymał się jakiś samochód. Kierowca dostrzegłszy leżąca na betonie Lindę zbadał ją pobieżnie, wyjął telefon komórkowy i wezwał pogotowie. Kiedy ambulans zabrał kobietę do szpitala, ukrywający się pod drzewem człowiek zadzwonił z komórki. – Suny side of the street - zanucił. Po godzinie do apartamentowca weszła grupa mężczyzn i wjechała na ósme piętro. Odszukawszy właściwe drzwi, jeden z nich otworzył je dorobionymi kluczami, po czym grupa weszła do mieszkania. Dokładnie spenetrowali wnętrze. Nie znalazłszy żadnych podejrzanych rzeczy, opuścili lokal zamykając drzwi na klucz. W czasie, kiedy w domu profesora Carlssona i doktora Wernera dokonywano przeszukań, stacje telewizyjne podawały dalsze wiadomości dotyczące pożaru: – W uzupełnieniu do informacji z poprzedniego wydania wiadomości dotyczącej wypadku w laboratorium, podajemy, że za jego przyczynę straż pożarna uznała uszkodzenie instalacji gazowej. Do tragicznego finału doprowadziły skandaliczne zaniedbania w zakresie zabezpieczenia przeciwpożarowego. Winnego tych zaniedbań dyrektora instytutu znaleziono martwego w jego własnym gabinecie. Przyczyną śmierci było samobójstwo. 24 Tino wyprowadził Sandrę z kliniki. Na podjeździe czekała na nich taksówka. Zajęli miejsce na tylnym siedzeniu, a Tino podał kierowcy adres. Kiedy taksówkarz jadąc ulicą Pineta Saccheti zaczął ustawiać się na pasie dla skręcających w prawo, Tino zaooponował. – Nie, nie! Proszę jechać koło Watykanu! – Dobrze, wodzu. Ale to nam zajmie co najmniej godzinę. O ile nie utkniemy w korkach – odpowiedział taksówkarz. – To nam może zająć nawet trzy godziny, bo w kilku miejscach zatrzymamy się – odrzekł Tino. Kierowca tylko wzruszył ramionami i wrócił na pas dla jadących na wprost, by potem skręcić w lewo. Podczas jazdy Tino opowiadał Sandrze o mijanych miejscach. Kilkakrotnie zatrzymywali się na chwilę, a na Piazza Della Bocca Della Verita; Sandra przykazała Tinowi wyznać miłość z ręką trzymaną w groźnych ustach. Tino z udawanym strachem wzbraniał się przed tym, jednak po chwili pełnym powagi głosem powiedział: – Kocham cię, ponad życie, Sandro. Zawsze będziesz moją miłością. A teraz ty! – Mowy nie ma! – zaczęła się przekomarzać. Mam zamiar w dalszym ciągu grać na swoim flecie. Brak wzroku tego nie wyklucza, ale brak ręki... Roześmiani wrócili do taksówki i ruszyli w dalszą drogę, by po około dwóch godzinach dotrzeć do kamienicy przy via Tuscolana, gdzie Tino wynajął mieszkanie. W kilka tygodni później odbył się cichy ślub, w którym uczestniczyła tylko grupa koleżanek i kolegów Sandry z konserwatorium. Nawet świadkiem Tina był jeden z nich. 25 Któregoś wieczora, podczas kolacji Sandra zwróciła się do męża: – Wiesz co, kochanie, chciałabym podjąć pracę. Może mogłabym uczyć muzyki? – Ależ Sandro, wcale nie musisz pracować. – Chcę pracować, panie Bianchi. Ty tak dużo pracujesz... Nie chcę być dla ciebie ciężarem. A zresztą nudzę się kiedy jestem sama. Nie mogę czytać, ani oglądać telewizji.. – Zaczęła podnosić głos. – Nie mogę nawet piec, gotować i sprzątać! – Niemal wykrzyczała ostatnie słowa. – ... – Tino, zrób coś! Dlaczego nie odpowiadasz? Czy powiedziałam coś niewłaściwego? – Słuchaj, Sandro - muszę ci coś wyznać. – Rozpoczął z trudem. – Długo się wahałem, ale sądzę, że powinnaś poznać prawdę o mnie. Po pierwsze, nie nazywam się Bianchi, tylko Venturi, a po drugie wcale nie pracuję. Nie mogłem wziąć z tobą ślubu pod prawdziwym nazwiskiem, gdyż Tino Venturi jest poszukiwany przez prokuraturę za spowodowanie śmiertelnego wypadku samochodowego. Co do mojej pracy - również cię okłamywałem - prawda jest taka, że jestem członkiem organizacji terrorystycznej. Ten wypadek w studio, to również jest moja wina. Sandra w pierwszej chwili zdawała się nie rozumieć, o czym Tino mówił. Po chwili spochmurniała, wstała od stołu i skuliła się w fotelu. Zapadło głuche milczenie. Pierwsza przerwała je Sandra. – Więc ty brałeś udział w tym zamachu, w którym mnie... – Tak, to był w ogóle mój pomysł. – I gdyby nie ten wypadek, to nigdy byśmy się nie poznali? – Najprawdopodobniej, nie. – A więc, tylko dzięki temu wydarzeniu mogliśmy się poznać... Widocznie Bóg tak chciał. Kocham cię, Tino i wybaczam. Tino uklęknął u jej stóp, położył głowę na jej kolanach i wybuchnął płaczem, a Sandra zawtórowała mu przerywanym szlochem. – Cieszę się ogromnie, Sandro – rzekł nieco uspokojony Tino – że to wyznanie mam już poza sobą. Kocham cię, uwielbiam. Jestem gotów oddać życie, byś była szczęśliwa. – Nie chcę, byś oddawał życie. Chcę, byś żył długo i chcę mieć z tobą dziecko. I nie chcę, Żebyś należał do tej organizacji. Zerwij z nimi – przecież ty nie jesteś stworzony do zbrodni. – Już dawno chciałem to zrobić, ale to nie jest takie proste. Jeden z mich kolegów uciekł, chcąc się oddać w ręce władz i został bezlitośnie zamordowany. – A więc nie ma odwrotu? – Niestety, nie. Chyba, że chcesz zostać młodą wdową. – To ucieknijmy gdzieś razem. Gdzieś daleko, gdzie nikt nas nie zna. Będziemy mogli żyć spokojnie, wychowywać dzieci i zapomnieć o przeszłości. Jeśli zostaniemy tutaj, zabiją cię karabinierzy, albo twoi kumple. Nie chcę tego! Nie mogę cię stracić! Przecież nie mam nikogo, prócz ciebie. Zapadło milczenie, które ponownie przerwała Sandra: Tino... to jak naprawdę się nazywam? Bianchi, czy Venturi? – Nie wiem... Nie zastanawiałem się nad tym. No cóż – dodał po chwili – na razie musi być Bianchi. Może kiedyś uda mi się z tego wykaraskać i wtedy zostaniesz panią Venturi. – I jeszcze raz weźmiemy ślub? – Zażartowała całkiem już spokojna Sandra. Kilka dni po tym wydarzeniu Tino wszedł do mieszkania z radosną miną. – Witaj skarbie. Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość. Rozmawiałem dzisiaj ze pewnym słynnym neurologiem, który, po zapoznaniu się z twoją historią choroby stwierdził, iż może się podjąć leczenia ciebie. Uważa, że jest szansa, byś odzyskała wzrok. Sandra objęła Tina. – To cudownie! Czy to jest naprawdę możliwe? No tak, ale co z tobą? Kiedy zerwiesz z nimi? – Wszystko przemyślałem. Póki będziesz na leczeniu muszę pozostać w organizacji, ale nie martw się. O każdym zamachu telefonicznie uprzedzałem policję, tak, że od czasu tego wypadku w telewizji żadna akcja się nie powiodła. A kiedy już będziesz zdrowa, zostawimy wszystko i pojedziemy gdzieś na południe, by rozpocząć nowe życie. -
Wyniki turnieju prozatorskiego
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Ewelina_Tarkowska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
termin mamy do 23 grudnia, myślę, że większość osób szykuje swoje hity tak gdzieś na środek owego miesiąca, żeby pozostało po nich jak najświeższe wrażenie. pozdr. Słusznie prawisz Jay Jay. Jest na to jednak sposób, zależy to jednak od dobrej woli admina. Można zawieszać wszystkie prace konkursowe na górze (tuż pod komunikatem) i wtedy nie znikną. Można również chwilowo stworzyć dzial "Konkurs". -
Oceniając to w kategorii LITERATURA mogę powiedzieć jedynie - Świetnie, jak zwykle. Gdyby potraktować, jako reporta, czy pamiętnik - ocena równiez bardzo dobra. Jeśli idzie o kwestie techniczne - mam troche uwag: Londyn rutynowo budzi się do życia. Na wpół uśpieni ludzie biegną do łazienki – co oznacza „rutynowo”? –trochę mi to słowo nie pasuje, no i chyba nie „na wpół uśpieni”, lecz „na wpół rozbudzeni”. panujący we mnie mrok- może mrok ogarniający twój umysł (twoje myśli)? lecz nie tworzymy żadnej wspólnoty, jak Hindusi, Arabowie, Japończycy, Ciapaci itp. – albo „takiej” zamiast „żadnej”, lub po „wspólnoty” wstawić: „takiej, jak” Nie wiem za bardzo co robić – coś mi tu nie gra – przydałaby się zmiana szyku Powiem tylko, że wizyta tam zakończyła się całkowitym fiaskiem – wyrzuć „tam” –przecież wiadomo – możesz ewentualnie napisać „ta wizyta” Znalazłem się w sytuacji płukacza – dlaczego płukacza? Nie lepiej jednak „poszukiwacza (złota)”? -Gdzie też się pan podziewa? – pyta fałszywie zatroskany. – z fałszywym zatroskaniem Shopping Cener – Center nieraz absurdalnie niskich pieniędzy. Niskich kwot raczej, ew. MAŁYCH PIENIĘDZY po sporządzeniu aktu oskarżenia nas puszczą – „nas wypuszczą”, albo „wypuszczą nas” – nie upieram się jednak No i na koniec jeszcze jeden aspekt - aspekt uczuciowy. Opisujesz swoje, trochę zbeletryzowane uczucia i przeżycia. Nie jest ci lekko - to widać słychać i czuć. Jednym słowem, na powrót znalazłeś się w KACZEJ DUPIE. Wyłania się pytanie: czy lepiej być w kaczej dupie, czy też zostać wydalony na zewnątrz. Obie alternatywy niezbyt interesujące.
-
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc VI
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję wszystkim za porady. Bez was byłoby zdecydowanie gorzej. Większośc uwag uwzględniłem. Tak, ta rozmowa telefoniczna przysporzyła mi trochę kłopotów i jest być może nieco zawiła. Najpierw zgłosił się automat, potem odebrał sekretarz, który raz powiedziała dyrektor, więc potem nie powinien powtórzyć tego samego słowa. Dlatego szef. Nie wiem – boss brzmiałoby lepiej? Rozpuścić, czy puścić – oto jest pytanie. W mowie potocznej chyba ta pierwsza forma jest do przyjęcia i oznacza jakby większy luz, ale się nie upieram. Na razie czekam na inne opinie w tej sprawie. Będziemy mogli się pobrać. = ?! hym, że co? po kilkunastu dniach? Miłość od pierwszego wystrzału, Natalio. Tak bywa. Pinceta = pęseta (obie formy są poprawne) -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc V
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Serdeczne dzięki wszystkim za konstruktywną krytykę. załatałem, co sie dało :) -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc II
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mam chwilę czasu, a to ostatnio u mnie rzadkośc, więc koryguję. Amarantowe Legiony - nawiązałem w ten sposób do istniejącej kiedyś organizacji terrorystyczznej Czerwone Brygady (Brigate Rose). -
Bambino, czyli drzewa umierają stojąc I
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Leszek_Dentman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzieki Natalio. Korzystając z twoich uwag przeprowadzłem pewne korekty, pozostawiając jednak "z klawiatury" - może to slangowy skrót (od :za pośrednictwem...), ale tak się jednak mówi. Co do kursywy - w ten sposób podkreśliłem fakt, że jest to opis myśli - taką przyjąłem zasadę. Podobnie było chyba w Moby Dicku. -
Radosna sztuka umierania cz. II (złoty strzał)
Leszek_Dentman odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Swietny tekst, fura pomysłów. W ostatnim fragmencie dopatrzyłem sie klku błędów Jednak jego oczom ukazał się kuferek. - kuferek widział chwilę wcześniej. Może tak: Skupił uwagę na kuferku. lub cos w tym stylu Karolina nie trafiła przypadkiem do tego miejsca. szyk niezbyt mi sie podoba - zmiasta nie tafiła przypadkiem daj np: Karolina nieprzypadkowo, (nie przez przypadek) trafiła w to miejsce (wybrała to miejsce) W jej głowie zrodziła się misja. pomysł podjęcia misji, lub coś w tym rodzaju Głęboko zapragnęła poznania kolejnych tajemnic państwa Rossman - chyba poznać? skrzydła północnego budynku - pólnocnego skrzydła ( chyba, że Skrzydła Pólnocnego, to była oficjalna nazwa) co umożliwiło jej dostępu - dostęp -
Zapomniałem ocenić, a wypada to uczynić skoro odrodził sie almanach.