Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natuskaa

Mecenasi
  • Postów

    1 883
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Natuskaa

  1. Nie wątpię :) Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam. Dziękuję za to miłe słowo. Pozdrawiam :) Historia wrzątku? Ok, nie wnikam... Uwaga skoro złapana, będzie na sznurku ciągana. :)) Dziękuję i pozdrawiam.
  2. a więc tak wygląda śmierć tak że umiera się przy okazji być może innych śmierci wokół owijam umysł tęsknotami nie ma już i nie będzie bo oto jeden świat cały odszedł do przeszłości rutyna gdzieś odrzucona już wcale nie oddycha i tylko uszy nadstawiam na odzywający się jeszcze co jakiś czas telefon nie boli nic i nic nie kłuje ciało nie domaga się uwagi to tylko umysł ten który nareszcie odnalazł i pojął swoje ogniwo zgubione wstawił w dobre miejsce teraz syty i głodny zarazem na obojętnej mu ziemi nie widzi dalszej drogi może coś mu się przyśniło że będzie mógł wiecznie w delikatnej bywać relacji żyć spokojnie i miarowo może mu się wydawało że tak na zawsze zostanie że będzie się wspinał powoli bez podpór albo bandaży za to z sercem otwartym dziś w jakimś grobowcu leży najjaśniejszym z ciemnych nie oczekując niczego więcej bo oto coś się zakończyło
  3. Ślicznie napisane o tęsknocie :) Pozdrawiam
  4. Dziękuję za owy gest :) Pozdrawiam
  5. więc chyba odpuszczę przy kominku usiądę spojrzę na siebie z zaciekawieniem :) Pozdrawiam
  6. :)))... dzięki Pozdrawiam
  7. Ułożyli się w niezwykłą formę: nogi, ręce, biodra... głowy. Wszystko wygięte w wykrzyknienie. Przegarniam ich z widoku, jakbym kurz zgarniała na mokrą ściereczkę. Jeszcze przez chwilę przyglądam się im. Pod strumieniem bieżącej wody płuczę ich w zlewie, potem słucham, jak rurami spływają do kanału „zapomnienia”. Nie wiem jak to się dzieje, ale szybko wracają. Czy wyparowują i z deszczem znajdują jakieś wspólne tematy, a może to powinowactwo. Niemniej skutkiem zrządzenia, zarządzenia lub jakiegoś przymusu mi nie znanego znów ich oglądam, ponieważ nie chcą się rozpuścić, ani zgnić... Mają tysiące kończyn, a liczba ta rośnie. Składają się w jeden organizm wewnątrz którego plączą się włosy haczone pierścionkami, ktoś rzuca dolarami, inny wpycha w to samochód, kochankę i psa wystawowego z rodowodem. Jest też plik przepowiedni i jakiś program telewizyjny, a wszystko łączone strachem. A cóż strach? Obdarty z godności jak zawsze lecz skromny tak, że przyciąga spojrzenia i uwagę. Jest na otwartej przestrzeni, więc zginąć nie ma jak. Leje go deszcz, wiatr smaga, a ten niewzruszony, kaleki i brzydki stoi. Czasami w tej niekształtnej masie ktoś krzyknie, kiedy mu tłum złamie nogę w kolanie, albo łokciem sprawdzi kondycję szczęki. Tłuką się bowiem teorie wewnątrz tego bytu nie na żarty, ale na pięści, na słowa, na czarną intuicję, która jest wyjawiana w postaci wielkiej acz ujawnionej tajemnicy, która od momentu podania „odbiorcy” podgrzewa atmosferę krążąc z rąk do rąk, ust do ust, myśli do myśli i bezmyślności do debilizmu. Ktoś się w tym jednak odnalazł, sklep otworzył z medialnymi nowinami, pobiera je od ludzi z nadgarstkami przewiązanymi sznurem wielowątkowej historii nie zawsze prawdziwej. No i ta nieuformowana zbieranina zatrzymuje się co rusz pod moim oknem. Kiwa żebym podeszła, daje nieprecyzyjne znaki, a w końcu pyta „czy życzę sobie, żeby na mnie poczekała?”, że mam dać szybką odpowiedź, bo się spieszy, bo szansa jest teraz jakaś z ostatnich pierwsza na podniesienie rabanu albo przynajmniej powagi, a przede wszystkim na zwężanie horyzontów, kopanie poglądów, kolidowanie wzajemne, krwi zatrzymanie w punkcie jeszcze nie określonym. A ja, cóż ja? Podchodzę ze ściereczką, przecieram szybę, przecieram się z tym ciemnym obrazem okraszonym przepowiedniami. Potem idę w kierunku zlewu pomna, że oto nastał nowy dzień, i tylko ode mnie zależy jak go wykorzystam.
  8. Mieć wybór... bezcenne :) Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam.
  9. jednak nie przechodzi może nie znajduje przejścia a może wcale nie chce a może to ja nie chcę dlatego szukam podobnie i bez żadnego powodu podchodzę z uśmiechem odpowiada mi tym samym w końcu stoimy wspólnie po jednej stronie będąc ruchliwej autostrady nie przytłaczając się my teraz i tu potrafiący zrozumieć że właśnie kończy się świat zwyczajny a zaczyna kosmiczny stan nie przechodzący
  10. Matka ziemia jest w ciągłym ruchu. Pozdrawiam :)
  11. Piszę jak umiem. Nie przesadzaj ze słodzeniem, bo jeszcze uwierzę ;) Dzięki. Pozdrawiam.
  12. Już zmianiłam czcionkę, bo na telefonie komórkowym jakiś koszmar wychodził na poprzedniej czcionce. Dzięki pozdrawiam :)
  13. a ty wierszu wyrafinowany co zadziornym haczysz kciukiem utwierdzając w przekonaniu że przychodzę tu o czasie i wyjdę z niego nasycona dlaczego się kryjesz tak że trzeba ciebie szukać w prozaicznych scenariuszach i kostką rzucać na oślep która na kancie przystaje jakby czekała swego autobusu dlaczego nie wyjdziesz ze mnie z niej albo z niego i nie staniesz tu na wysokości czyżbyś się bał swojej siły stosować kiedy publiczność nie pragnie brać dróg zawiłych tylko miałkiej papki zważ że swój swojego odnajdzie choćby na krańcu świata i w pobliżu zadanej apokalipsy dostrzeże twój kciuk haczący który przysłoni mu całą ulicę na co więc czekasz
  14. Jak dla mnie to jeszcze noc. Pozdrawiam :)
  15. Czasami potrzeba takich snów. Niestety. Pozdrawiam :)
  16. Serio? Hmm... pomyślę nad tym. Pozdrawiam :)
  17. Się zakręciłam z tymi plakatami. Tak mi coś właśnie nie pasowało właśnie tam. Mózg jest bardzo dziwnym narzędziem. Dzięki :) Również pozdrawiam.
  18. Kiedy już przeczytasz te wszystkie bajki i głowę wtulisz w poduszkę sądząc, że masz szczęście, bo u ciebie jest bezpiecznie. Kiedy podasz rękę znużeniu, za świadka biorąc księżyc wraz z jego gwiaździstą świtą. Kiedy poczujesz zaopiekowanie, to wiedz, że to wszystko stanowić będzie tylko świat na powierzchni. Co zrobisz, żeby z tobą pozostał, kiedy zanurzysz się we własne płycizny, głębiny, rowy... ? Jak myślisz - czy jesteś jedynym we wszechświecie czerwonym punktem, gotowym do wybuchu, który zagnieździł się w rzeczywistości, czy może właśnie od ciebie, cały świat czerpie impuls do zmian? Wystukuję na klawiaturze przepis na siebie. Mam już wstęp i rozwinięcie. Zanim odejdę od monitora, bo ten nieznośny budzik coś „wykrzykuje”, przypominam sobie raz jeszcze o tym, że niezależnie od tego, co mnie spotka powinnam trzymać czcionkę, klimat i wenę. Potem przeprowadzam rozeznanie, godzina szósta dwadzieścia, jest prawie wiosna, czyli to normalne, że za oknem jest jasno. Czuję swoje ciało „tu” i „tam” – to dobrze, nawet bardzo. Zanim wyciągnę spod kocyka prawą stopę, zdążam jeszcze stwierdzić, że nic się nie zmieniło, nadal jestem szczęśliwa. I tak, ostatecznie rozlokowuję się w dniu, gotowa eksplorować zakątki nieznane, ciemne dzielnice, obdarte z plakatów słupy ogłoszeniowe, nienazwane jeszcze ulice, nieskomponowane melodie... czas wciąż trzeba wyprzedzać – myślę jak co dnia rano wynurzając się na powierzchnię. Życie jest jak jedna wielka księgarnia, wszędzie tylko bajki, które nie zdarzają mi się. Odrzucam ich rozdziały, a kopiuję zaledwie fragmenty, żaden nie oddaje mnie w całości. Być może jestem miksem. No cóż, nie szkodzi, grunt, że moja numeracja stron się zgadza i rok wydania. Resztę dopisuję, ale czy samodzielnie? Co dzień od nowa układam zakończenie, nie wychodzi jednak na tyle zadowalająco, żebym je zaakceptowała. Czegoś brakuje, coś przeoczyłam w księgozbiorze, tylko nie wiem na jaką literę szukać? Zanim znajdę, "wjedzie" mi kursywa i wątki się pogubią, zrobi się późno... wyskoczy niespójna treść, brak przesłania, kolorów, złego i dobrego w równowadze, opisów, odnośników, wykrzykników... siły by unosić powieki. Będę zmęczona. Przeczytałam dziś dwa rozdziały pewnego człowieka, kilka linijek sprzedawczyni, zagięłam kartkę sąsiadowi i podeptałam swoją niedawną inspirację. Najlepiej mi się czytało znów w tych samych oczach... co wczoraj... czekam na jutro. Może dlatego nie kończę swojej książki... ? Serce co wieczór trzyma mnie w swoich wyborach, przy nim pomału staje się prawdziwym koneserem. Lubię zasypiać, jakby było moją poduszką leżącą przy głowie, która daje pewność, że rano obudzę się ze wspaniałym wstępem do następnej próby napisania zakończenia książki.
  19. Jest jeszcze taka choroba jak "krzywica" (niedobór witaminy d), a w liczbie mnogiej w dopełniaczu, to może i "krzywic" się wyłonić :) Dzięki raz jeszcze i miłego wieczoru życzę.
  20. Za wiatrem czasami ciężko jest nadążyć :) Cieszy mnie, że wiersz Ciebie zatrzymał. Dziękuję i pozdrawiam. Jeden wierszyk, kilka pozycji niżej mnie tak poniósł :) Błędy już poprawiam. Dziękuję za wskazanie, szczególnie tego "ć". Oduczyłam się nawet próbować pisać "ć" na komputerze, którego używam do zapisywania (tego, co uznam za istotne). Słownik nie podkreślił mi błędu, bo język polski zna słowo "krzywic". Również pozdrawiam :) Dziękuję za ten "budujący" komentarz :) Pozdrawiam.
  21. A więc nogi stołowe – baczność! Będziemy tworzyć atmosferę. Nie krzywić się tu, nie zginać, każde kolano wyciągnąć, dla dobra i ku sukcesowi. Hebluj się, kto potrzebuje! Bo jak tu stuknę, jak puknę - - to każdy sęk mi popuści i wosk się ze świecy wyleje i kurczak pójdzie jak nic w wędrówce pośmiertnej, rożen swój zareklamować. A tego nie zdzierży sytuacja, tego nie można tolerować. Co ma na stałe pozostać - - to utrzymać trzeba i basta. Taka jest nasza tutaj rola, taką nasza - kiedy siadają. Kwiatek przytrzymać biały, albo czerwony w pionie, w wazoniku, w wodzie... bez sęków, bez marudzenia i że tak powiem bez śpiewu. Nie nam tu czas zaskrzypieć. Niech sam wiatr coś zanuci.
  22. To dobry pomysł. Osoba która nie odpowiada zbyt szybko, najwidoczniej "przetwarza" i często wychodzi na tym zabiegu lepiej, niż ci od szybkich odpowiedzi. Pozdrawiam :)
  23. Trafne skojarzenia, droga do równowagi, którą od czegoś trzeba zacząć. Dziękuję za wejrzenie w tekst. Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...