-
Postów
2 101 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Natuskaa
-
a co jeśli tam zostali ludzie którym wciąż plują w kapuśniak którzy łyżką odsuwają obrzydzenie i wiosłują po swoich głębinach bo w końcu coś jeść muszą dopóki mogą dopóki im pozwalają mieć dłonie nogi oczy umysł dopóki mogą jakoś manewrować w kwasach ciągnących się od lat od poranku do wieczora i przez sen dopóki nie staną się przemianą w potwory pozbawione oporu przed przysięganiem nienawiści a co jeśli tam zostali ludzie
-
Trzecia pora życia
Natuskaa odpowiedział(a) na Wochen utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No chyba, że to taka całoroczna... To jeden z moich "naj" kwiatów, dlatego wiem, że one kwitną w maju. -
Trzecia pora życia
Natuskaa odpowiedział(a) na Wochen utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Konwalia? Jesienią? Pozdrawiam :) -
Quid est veritas...?
Natuskaa odpowiedział(a) na koralinek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Coś w tym jest, misz-masz i wybierasz :) Pozdrawiam -
@Michał_78czyli trzeba do tego Międzychodu uderzać... a tak wczoraj byłam blisko... no trudno, innym razem. Miłego wieczoru życzę :)
-
Obierać to chyba nikt nie lubi. Tylko raz byłam na takim wysypie grzybów, żeby wręcz "kosić je", wtedy faktycznie mieliśmy cały bagażnik i to były lasy w okolicach Międzychodu. A zwykle, to ja za dużo szczęścia do grzybów nie mam. Wczoraj w piątkę zaledwie wiaderko uzbieraliśmy, ale co tam wiaderko, fajnie było pochodzić po lesie, zaraz jakąś czaszkę sarny ktoś znalazł, a dalej jakiś ślimak pełzał, zmoczyło nas i wysuszyło :) Taki punkt "zobaczenia wiersza" jest interesujący, podoba mi się, bardzo ładny obrazek namalowałeś takim odbiorem. Dziękuję :)) Pozdrawiam.
-
W rzeczy samej. Dzięki i pozdrawiam :)
-
czasem siadam przy drzwiach tam jest największy ruch ktoś wchodzi ktoś wychodzi stoi opierając się o futrynę zaskakująco niezdecydowany zawiesza się na widoku inny wciąż pokonuje próg hop hop i znowu hop hop obserwuję obierając grzyby z igieł mchu i trawy hop hop przeskakuje hop hop kiedyś ktoś głośno spytał dlaczego by nie zamknąć drzwi nie zatrzymać tych ludzi niechby smakowali stałości niechby dręczyli podobnych niechby nie mieli wyjścia nie mogli podpierać futryny hop hop przeskakiwać hop hop kiedy kroję na kawałki grzybki prawdziwie jadalne hop hop i znowu hop hop
-
Dobre i jaki dwuznaczny dialog. Pozdrawiam :)
-
(mutanty, czyli marzenia wolnego człowieka...)
Natuskaa odpowiedział(a) na Natuskaa utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zadziwiające jest to, jakimi różnymi drogami/różnymi sposobami (marzeniami) staramy się dotrzeć tam, gdzie widzimy dla siebie to najlepsze z miejsc, ten najlepszy ze stanów. Dziękuję za przemiły komentarz :) Pozdrawiam. Dziękuję, Pan Dostojewski mnie natchnął na takie przemyślenia. Pozdrawiam :) -
Słowa jak słowa, ja dziś obserwowałam pewien uśmiech, rzadko uśmiech tak kogoś rozpromienia :) Pozdrawiam.
-
(mutanty, czyli marzenia wolnego człowieka...)
Natuskaa opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
... Tutaj wszyscy byli marzycielami, i to rzucało się w oczy. Odczuwało się to boleśnie właśnie dlatego, że marzycielstwo nadawało przeważnie więźniom wygląd posępny i ponury, jakiś niezdrowy. W ogromnej większości więźniowie byli milczący i nienawistnie zamknięci w sobie, nie lubili wystawiać swych nadziei na pokaz... I jeżeli, na przykład, wysforował się z ich grona ktoś naiwniejszy i niecierpliwszy i nagle wypowiadał głośno to, co wszyscy mieli na myśli, jeśli popuszczał wodze marzeniom i nadziejom, natychmiast osądzali go szorstko, karcili, wyśmiewali; zdaje mi się jednak, że najgorliwiej prześladowali go ci właśnie, którzy może dalej niż on posuwali się w swych marzeniach i nadziejach... - F.Dostojewski „Wspomnienia z domu umarłych” (Warszawa 1977 s.257 i 258) W szarzyźnie betonu, opalają się w światłach jarzeniówek... marzenia – mutanty. Ktoś pomyśli, że kierunek obrały słuszny, a może to kierunek obrał sobie te marzenia ze skórki, ze skomplikowanych zabezpieczeń i nadbudował im wieże, w których teraz jak te księżniczki: siedzą, stoją, zaiwaniają dzień po dniu, dzień po dniu, dzień po dniu... Zakuci w kajdany z nadziei „na polepszenie sobie bytu”, wykarmieni lecz wciąż głodni - spłacają obecną pozycję społeczną, inwestują w pozycję społeczną i propozycję rozważają, żeby opalić coś poza twarzą, bo cóż jest warta twarz, kiedy jej kolor koliduje z kolorem reszty ciała... z resztą marzeń, tych póki co, nie na pokaz, tych nie dla wszystkich... propozycję dla której trzeba będzie tę jarzeniówkę zabrać do domu, położyć przy łóżku, opalać się nią przez sen, przez drogę, przez śniadanie, przez kajdany przewlec bardziej, przez kajdany, przez... jarzeniówkę. Czyż to nie zabawne? Świat jest taki układny, skonstruowany by marzenia, jakie by nie były: zdrowe czy niezdrowe – rosły, jednym szybciej, drugim wolniej, jednym w ukryciu, drugim w ukryciu, a trzecim... trzecim tak nagle przebijają się – na widok! – krzycząc – na widok! Takie niedopracowane, takie spontaniczne, takie trzecie, takie niezinternalizowane w jawności eksponują swą bladą goliznę nie otartą o jarzeniówkę... A zagłuszone marzenia, ukryte marzenia pozostałych? Wciąż czekają, wciąż wydają się mozolnie piąć po drabinie sukcesu, piąć po świetle jarzeniówek. Może przy samej górze zobaczą, że ponad włazem na dach, tam za szybą – światło jest jakieś cieplejsze, a marzenia zdrowsze. -
Tajemnica Pluszowego Misia opowiadanie science fiction cz.18
Natuskaa odpowiedział(a) na Dziadek grafoman utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"wykorzystaliśmy skradziony telefon, który kupiłem kilka tygodni temu na targu" - to brzmi dziwnie. Pozdrawiam :) -
Trąci ziemią, bo lubię przyglądać się ziemi, pod kątem plonów, jakie wydaje :) Co do "kopcowania" ... hmm - odsyłam do przeglądarki. Dziękuję za odwiedziny i kilka słów. Pozdrawiam :)
-
To już klasyka :) a potem ten kawałek z osłem i... Shrek, ja w dół patrzę... uwielbiam. Mam ogródek, cóż czasami coś wyrośnie :) Dzięki za puentę i odwiedziny. Pozdrawiam.
-
Tęsknota ukryta w pamięci
Natuskaa odpowiedział(a) na Waldemar_Talar_Talar utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
U moich dziadków na wsi, na podwórku rządziły gęsi... oj dawały popalić. Pozdrawiam :) -
Świetny wiersz... lubię bardzo, bardzo :) Pozdrawiam
-
To miłe. Dziękuję i pozdrawiam :)
-
wybrane z kosza życzeń uśmiechnięte czasami swoje istnienie prezentują różne moje buraki marchewki i ziemniaki te które wykopałam te połamane w trakcie i te zazielenione brakiem albo nadmiarem słońca leżą tu obok siebie a ty kiedy przychodzisz witasz się nieświadomy że też nosisz swoje warzywa w każdym geście i słowie surowe kładziesz na stół gdy pytam czy gotować ależ nie ma potrzeby odpowiadasz bardzo zdziwiony tym że ktoś zauważył co kopcowałeś w sobie przez calutkie życie
-
Dobrze odczytane :) Dziękuję Grzegorzu, miłego wieczoru życzę.
-
No dobra... zostałam w jakiś sposób określona, ni ze mnie poezja, ni proza :)) A tak serio bardzo podoba mi się łączenie poezji z prozą, szczególnie mocno, odkąd sięgnęłam po G.G. Marqueza. Jeśli w rejony "łączone" zmierzam, to cieszy mnie to niezmiernie. Dziękuję i pozdrawiam :)
-
Niech kwitną, tak. Niech cieszą oczy swoimi najpiękniejszymi kreacjami jak najdłużej :) Dziękuję i pozdrawiam.
-
Dziękuję i pozdrawiam :) To słowo jest interesujące, takie wieloznaczne. A laleczka no cóż... tak też bywa. Dziękuję i miłego wieczoru życzę :)
-
Potem odlecą ptaki
Natuskaa odpowiedział(a) na Ewa Witek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Te ptaki, wcześniej nakarmione czerstwym chlebem... tak mi się skojarzyło, bo wczorajszy itd :) Pozdrawiam. -
Można się rozbić: jak mucha na szybie, jak statek na skałach, jak szklanka, która nie miała jak - oprzeć się... grawitacji. Można się rozbić - jak namiot. Cicho, nieinwazyjnie przenosić swoje istnienie w pobliże natury, zatrzymać się, zbadać podłoże, napoić korzenie; spragnione, zmęczone ciągłym kieratem na ugorze, gdzie nigdy nie ma odpowiedniej pory, żeby podczas ciepłej nocy wpatrywać się w oświetloną solarnymi lampkami - pelargonię. Można się zachwycić krągłością księżyca, przygarnąć najdoskonalszą z chwil, ot zwyczajnie stojąc na balkonie, gdzie krajobraz wieczornie przysypiającego miasta zdaje się być zupełną nowością, dziś zauważoną. Można być poza wszystkim, co tak naprawdę teraz "nie jest". Można rozbić bank zwany życiem, tutaj i w tej chwili, póki wszechświat sprzyja, póki o nic nie pyta, niczego nie oczekuje, póki nikogo nie przysyła i nikogo nie zabiera, póki nie ma wobec ciebie żadnych planów... oprzeć się o balustradę i jak ten różowy kwiat pelargonii nie martwić się. On wie, że deszcz go napoi, słońce ogrzeje, pszczoła odwiedzi i że teraz jest dobry czas na bycie pelargonią. Może potem będzie trzeba być: lwem, modliszką, szczurem, żyrafą... może taka rola przypadnie, ale nie teraz, nie w tej podniesionej z podłogi chwili. Chwili, która udawała jeden grosz, nic nie wart. Chwili, którą można przegapić pędząc od zadania do zadania i myśląc, że jeszcze jest dużo czasu, żeby popatrzeć na te lampki i pelargonie, zanim przyjdzie jesień: chłodna, deszczowa czarodziejka grająca na szybach okien swoje ulubione melodie, rozbijające sielankę balkonową.