Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Leszczyc

Użytkownicy
  • Postów

    1 033
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Leszczyc

  1. Bóg aniołom się zwierzał z frustracji: - Cóż, myślałem, że rzecz to bezsporna, żem to Ja wymyślił Sąd Pański; lecz rząd twierdzi, że pomysł to Dorna.
  2. W oryginale tekst był pisany coraz mniejszą czcionką, ale forum nie daje takich opcji :)
  3. Tym, co plują w słowach bezecnych na nowego mieszkańca Pałacu przypominam: Ojczyzna ma wreszcie prezydenta na miarę czasów.
  4. Tym, co tęsknią za smokiem z Wawelu i znów znaleźć by chcieli się w bajce przypominam: to właśnie w tym celu są wieczorem dzienniki TVP.
  5. Ja w tym czasie w górach będę - pozostaje więc życzyć miłej zabawy :)
  6. Dzięki śliczne :) Nagroda, jako żem student, z pewnością się przyda :)
  7. A czemuż? Pytam z niewiedzy.
  8. Z tym "z" i "ze" zawsze miałem problem. A chile wynikło ze zwykłej niewiedzy, co pewnie tekstowi dodaje autentyczności :) Cieszę się, że się podobało, pozdrawiam serdecznie :)
  9. Dołączam się do tego życzenia :) Dzięki wszystkim za komentarze, Antek
  10. Jeżeli treść nie urzeka, to po prostu źle o wierszu świadczy :) Pozdrawiam, Michał
  11. :D Chciałbym, by było to coś wyjątkowego, coś co zapamiętam całe życie! ;))))
  12. [Dawidowi Domańskiemu] "Nasz pociąg w nowym staje mieście!" - oświadcza mi ze śmiechem Dawid. Budzę się z półsnu; za te wieści gotów mu jestem błogosławić! Czas wysiąść! Dziś wśród nowych ludzi na wiatr rzucimy wszystkie słowa! Wszak na bilecie, którym zgubił, starła się stacja docelowa. Zrywamy rześko się więc z siedzień i torby chcemy brać pomału. Lecz znowu refleks nas zawiedzie; nie tkniemy nawet drzwi przedziału. Zostaną nam się graty puste i ręce biernie rozłożone. My, by nie patrzeć czasem w lustro, spojrzymy w okno, jak w ikonę. Czytać będziemy krajobrazy i pod materią skryty przekaz: nie wiemy może, gdzie zmierzamy, lecz mamy chociaż skąd uciekać. [I 2006]
  13. Już składałem, ale jeszcze raz - Franku, serdeczne gratulacje :)
  14. Nachalna w swej istocie propaganda związków kynologicznych posiała w naszym języku zauważalny ferment. "Najlepszym przyjacielem człowieka jest pies" - taki pogląd wbija się nam do głów od podstawówki. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Są bowiem i tacy, którzy - potrafiąc oprzeć się pieskiej popkulturze - największego przyjaciela człowieka upatrują nie w czworonogu z kością, ale w kocie. Do tej grupy zalicza się z pewnością krakowski poeta Franciszek Klimek, autor wydanego w tym roku tomiku "Nie chodzi o to by człowiek miał kota". Franciszek Klimek obecny jest w polskiej kulturze od dawna. Z zawodu artysta śpiewak, przez 25 lat pracował w Zespole Pieśni i Tańca "Śląsk", z którym koncertował i dla którego tworzył teksty. Przez następne 10 lat pracował w Filharmonii Krakowskiej. Jako satyryk, publikował swoje utwory w "Musze", "Karuzeli" i znanym wszystkim dzieciom "Świerszczyku". Od 2002 roku współpracuje z magazynem "Kocie sprawy". Owocem jego poetyckiej twórczości są tomiki: "Ja w sprawie kota" (2002), "Otulę cię ciepłym mruczeniem" (2003) i - wydane w tym roku - "Pieski kotki niespodzianki" oraz "Nie chodzi o to, by człowiek miał kota". Wydrukowany nakładem Wydawnictwa BIS tomik jest słodko-gorzką opowieścią o sprawie kociej. Przeważają tu utworu zabawne, lekko figlarne, czasem trochę ironiczne - lecz przede wszystkim ciepłe i pogodne. To niejako część tomiku pisana w i o domowym zaciszu. Autor jednak ma świadomość, że radosny los jego własnych kotów nijak ma się do położenia, w jakim znajduje się wielu innych przedstawicieli tej futrzatej nacji. Im to poświęcona jest smutniejsza, końcowa część książki. Nic dziwnego, że - jak pisze we wstępie Maryla Weiss - tomik jest powodem "spektaklu śmiechu" - ale i "płaczu". Anna Kajtochowa, krakowska poetka, ma również o publikacji jak najlepsze zdanie. W przedmowie do tomiku pisze, że autor stosuje w poetyce "alegorię w zmysłowej formie". "Jego utwory" - jak stwierdza dalej Kajtochowa - "są dowcipne, pełne gracji, zawierają moralne pouczenia wprost lub zasugerowane". Krakowska poetka wychwytuje też chyba najsilniej obecne w tym tomiku uczucie: "współczucie, chęć pomocy dla naszych braci mniejszych". Ksiądz Jan Twardowski wreszcie, w wywiadzie dla miesięcznika "Odra", stwierdził, że wiersze te "podobają mu się ogromnie", gdyż są "naprawdę piękne", a i z "przesłaniem". Nie sposób nie zgodzić się z tymi opiniami. Tomik Franciszka Klimka niesie bowiem za sobą pogodny, acz głęboki przekaz. Uczy pokory wobec świata, cierpliwości - a przede wszystkim uwrażliwia i otwiera oczy także na to, co pod nogami. Po tym tomiku słowo "Kot" będzie już pisane z wielkiej litery. Tomik, wydany przez wydawnictwo BIS, dostępny jest na jego stronie internetowej.
  15. Fantastyczne. Niesentymentalne - więc chwyciło.
  16. Krótka historia długiego dowodu ------------------------------------ Udowodnić chciał raz mnich z Aosty, iż Bóg żyje - a sposób dość prosty. Dowód wielu zachwycał Kartezjusza, Leibniza, lecz Kant stwierdził, iż jest on nieostry. -------------------------- Chodzi o dowód ontologiczny Anzelma :)
  17. http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=22000 http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=24413 http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=18748 http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=19120 Część z nich dotyczy szkoły, część lektur. Może wybierzesz coś dla siebie :)
  18. Tym niemniej za pochwały rzecz jasna dziękuję :)
  19. No a ja właśnie, powiadam, mam wrażenie, że całość jest za długa, zbyt taka konceptowa i że brak jej właściwie porządnej pointy. W sumie się zastanawiam sam, czy to nie taki domek z kart - jakby mu zabrać ten koncept, to co zostaje? No mam po prostu wrażenie, że mogłoby być lepiej :)
  20. Na święta jest Kevin sam w domu. Zapraszam: http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=32814 :)
  21. [Kasi Małeckiej, Tinie Tylickiej Przemkowi Ludziejewskiemu] Co jest w wierszach? Magia nieodparta, która splącze i najprostsze z torów: jedni szukać jej chcą w morskich szantach, inni w lasy ruszają - na połów. My, jak cztery kolory w kartach, siadaliśmy razem do stołu i, miast wartość przez bilon odmieniać, topiliśmy świat w głębszych znaczeniach. Przemek grywał wśród nas pierwsze skrzypce i najsprawniej bił struny w gitarze; nikt z nas wierszy nie czytał swych czyściej, dumy większej nie nosił na twarzy. Miał wdzięk mroczny, co wszystkie dziewczyny pchał mu w ręce, jak blask co ćmy wabi, lecz pod czernią nie mrok już się mienił. Szat podszycie król pik miał w czerwieni. Gdy widziałem Kasię po raz pierwszy po materii ślizgała się górą; już zdobyła na rzecz ogląd szerszy, umie łączyć magię z klawiaturą. Środkiem miasta chadzała jak pielgrzym, wąsy kwiatów rysowała murom. Psy uliczne łby kładły jej w ręce, oswoiła i mnie. Dama serce. Jak pies w panu kochałem się w Tinie, choć jej świat w głowach nam się nie mieścił; strach, że zmartwień i błędów aż tyle, może chronić się w ciele tak lekkim. Była pewna, że tylko kto ginie życie może dla celu poświęcić. Z nieba zdarta wprost w codzienność szarą, potrzaskana jak romb panna karo. Śmiech jak smutek nieść lubi się echem, wciąż nim chciałem więc ciszę załatać; choć najcięższy krok nosił mnie w świecie i ja miałem naiwność dla świata. Z boku metr - bo wypada poecie - mogłem szczęścia na palcach obracać. Trafił mi się w udziale krzew wina, walet trefl, trójlistna koniczyna. Tu swój koniec musiała mieć talia. Nie pudełko nas jednak złączyło i nie spięła nas zwykła słów magia, czy jedynie do cna ludzka miłość. Raczej myśl, że jeżeli już działać, to by zetrzeć się ze świata bryłą i odcisnąć w niej wreszcie ślad stopy. Trzeba tak grać, by wyszedł nam poker. Poker nigdy nie gościł nam w ręce i nie padnie z następnym rozdaniem; krupier karty rozdawał niewdzięczne, nam sił zbrakło przy blotek wymianie. Lecz nie trzeba nowego podejścia, bo ważniejsze, niż medal na ścianie, były noce, kiedy nam karta była wreszcie na oścież otwarta. Ranem? Szliśmy spłoszeni przez miasto, rozproszeni po całej ulicy, jakby nagle nam było za ciasno; czas był w myślach tę partię rozliczyć. Być artystą nie jest tak łatwo: w końcu nużą się i kolędnicy, więc taksówka nas wiozła po świecie. Jak karetę - co siedzi w karecie. [IX-XII 2005] ---------------- Wiersz pomyślany jako prezent gwiazdkowy. Autor ma niestety świadomość, że nie jest to najbardziej kunsztowny z podarków; mimo tygodni spojrzeń z drugiej strony, przerw na świeży ogląd i tym podobnych wybiegów nadal ma do wiersza jakiś żal, na wpół wyartykułowany. Może Poezja.org pomoże go wyartykułować? :)
  22. Pewna pani, co rodem z Elbląga, się utyła i mocno rozciągła. Ma własne granice, ludność i stolicę. Podpisuje ze papieżem konkordat.
  23. Grześ lat ma sześć i mieszka gdzie Kętrzyn. Ma marzenie - chce znaleźć skraj tęczy. Poszuka w wakacje; niestety, znam frakcje, które będą go za tęczę dręczyć.
  24. Ruda Buba, co rodem z Czorsztynia, bije męża, bo spił się jak świnia. Leje go po rękach, krzycząc że gra wstepna. Miłość boli. A gdzież nocy finał?...
  25. Miło słyszeć :) To były bardzo fajne dwa tygodnie, jak widac miło wspominam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...