Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamil Olszówka

Użytkownicy
  • Postów

    457
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kamil Olszówka

  1. @Marek.zak1 Dopóki nie ma pełnometrażowego filmu fabularnego polecam łaskawej uwadze na otarcie łez ten krótki film dokumentalny. Pozdrawiam!
  2. W dniach 1–2 sierpnia 2024 r. obchodziliśmy okrągłą osiemdziesiątą rocznicę powstańczych natarć na lotnisko bielańskie...... Ech… Tak bardzo marzy mi się pełnometrażowy film fabularny o tamtej bitwie o lotnisko bielańskie! Taka megaprodukcja z widowiskowymi scenami batalistycznymi!... Nakręcony z rozmachem film, którego nie musielibyśmy się wstydzić za granicą!... Film, który okazałby się międzynarodowym przebojem polskiej kinematografii trwale zapisując się w historii światowego kina wojennego!… Niestety batalistyka w polskich filmach wojennych kuleje. Ale wzorem dla takiego filmu mogło by być stare jugosłowiańskie kino partyzanckie. Szczególnie filmy ,,Dywersanci” z 1967 r. i ,,Partyzanci” z 1974 r., a także czechosłowacki serial wojenny ,,Powstańcza historia” z 1984 r. I zdecydowanie taki film powinien trwać około trzech godzin! Jakże wspaniałe są liczne sceny batalistyczne przedstawione w starych jugosłowiańskich filmach wojennych… Z jak wielką pieczołowitością odwzorowano wszystkie 7 ofensyw przeciwpartyzanckich. Pomimo że są to filmy o Ludowowyzwoleńczych Partyzanckich Oddziałach Jugosławii (a więc o partyzantce komunistycznej) bije z nich jakaś olbrzymia dawka pozytywnej energii i pozytywnych emocji. Są to emocje wynikające z uczty dla oczu, jaką stanowią precyzyjne rekonstrukcje wielkich bitew partyzanckich. Jakże wspaniale wyglądała scena rozbicia transportu jenieckiego Ustaszy w filmie ,,Kozara” z 1962 r. (Można by zaryzykować stwierdzenie że wyglądała ona nawet nieco lepiej niż scena rozbicia tzw. złotego konwoju SS w ostatnim odcinku IV serii ,,Czasu Honoru”). Równie efektownie wyglądały sceny natarć zwartych oddziałów czetnickich w filmach ,,Republika Użycka” z 1974 r. i ,,Bitwa nad Neretwą” z 1969 r. Szkoda natomiast że za czasów komunistycznej Jugosławii nie powstały niemal żadne filmy fabularne poświęcone w całości Królewskim Wojskom Jugosłowiańskim w Ojczyźnie, czyli właśnie ,,Czetnikom”. Jedynym małym wyjątkiem może być film ,,Krew na śniegu" z 1967 r. Dopiero w 1999 r. premierę miał film pt. ,,Sztylet”, będący w chwili powstania najdroższą serbską produkcją filmową w historii. Za to czetnicy mają z kolei tę przewagę nad partyzantami komunistycznymi, że poświęcono im w całości jeden film nakręcony w Hollywod w 1943 roku jeszcze za czasów gdy Serbia była pod okupacją hitlerowską (!). Hollywodzki film ,,Chetniks” z 1943 r. bo o nim mowa, jak na swoje czasy był na stosunkowo wysokim poziomie, jednak jego największą zaletą jest to że został nakręcony jeszcze za czasów II wojny światowej już w 1943 roku! Na długo przed tym, zanim powstały jakiekolwiek filmy fabularne o Ludowowyzwoleńczych Partyzanckich Oddziałach Jugosławii (NOPOJ). Obejrzałem wiele polskich filmów o tematyce polskiej partyzantki z okresu II Wojny Światowej (Zarówno filmów jak i seriali). Obejrzałem także większość poświęconych NOPOJ jugosłowiańskich filmów wojennych, a także większość starych czechosłowackich filmów i seriali wojennych. Dopiero w zestawieniu polskich filmów wojennych z jugosłowiańskimi i czechosłowackimi dotarło do mnie jak wielki potencjał dla promocji naszego kraju poza jego granicami kryje się w historii polskiej walki partyzanckiej z lat II Wojny Światowej. Wspaniały poczet z rozmachem zrealizowanych jugosłowiańskich filmów wojennych na trwale odcisnął się w świadomości odbiorców na całym świecie. Dzięki tym wybitnym filmom wojenna historia Jugosławii (Co prawda tylko z perspektywy NOPOJ) na trwale zagościła w świadomości milionów ludzi na całym świecie. Polskim filmom o tematyce partyzanckiej nakręconym za PRL-u (Zarówno tym o Armii Krajowej jak i tym o Gwardii Ludowej/Armii Ludowej) głównie z powodu swojej przeciętności nie udało się na trwale przebić do świadomości licznych odbiorców za żelazną kurtyną. Kiedyś gdzieś w jakimś artykule przeczytałem że my Polacy za PRL-u zazdrościliśmy Jugosłowianom tego ich słynnego kina wojennego… Na trwale przebić się do świadomości zachodniego odbiorcy nie udało się również polskim serialom o tematyce partyzanckiej nakręconym za III RP (Minimalnie udało się to jedynie czteroodcinkowemu serialowi ,,Wojenna Narzeczona” z 1997 r.). Kiedyś przyszło mi do głowy żeby zestawić wszystkie jugosłowiańskie filmy o NOPOJ z wszystkimi PRL-owskimi filmami o GL/AL. Dopiero po dokładnym porównaniu jednych z drugimi dotarło do mnie jak bardzo PRL-owskie filmy ustępują tym jugosłowiańskim. I nie chodzi mi tu tylko o sceny batalistyczne. Chodzi przede wszystkim o stosunek do autentycznych wydarzeń historycznych. O ile te jugosłowiańskie filmy po odcedzeniu oficjalnej komunistycznej propagandy niekiedy nawet stosunkowo wiernie odwzorowują bitwy stoczone przez NOPOJ o tyle filmy PRL-owskie skupione na GL/AL pełne są nie tylko rozmaitych przekłamań historycznych, ale także najzwyczajniejszych zmyśleń i bajań nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Wystarczy choćby spojrzeć na jeden film pt. ,,Bołdyn” z 1981 r. który absolutnie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Wszystko w tym filmie od samego początku do samego końca jest zmyślone z samą postacią głównego bohatera na czele [Ma on jedynie tę małą zaletę, że zostaje w nim ukazana wpadka komunistycznej partyzantki, kiedy to komunistyczny oddział partyzancki z winy swojego dowódcy natrafia w swoim marszu na niemiecki pociąg pancerny i zostaje zdziesiątkowany]. Choć co prawda nawet ta jedna wartościowa scena w tym filmie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, to jednak można ją jakoś porównać do autentycznego wydarzenia historycznego jakim była Bitwa pod Gruszką z 29–30 września 1944 r. kiedy to AL-owskie oddziały partyzanckie zostały zdziesiątkowane przez niemieckie wojskowe formacje pomocnicze i policyjne z powodu upicia się ich partyzantów na hucznym bankiecie na cześć narzeczonej dowódcy jednej z brygad. Dzięki karygodnemu stanowisku swego dowództwa Armia Ludowa poniosła wtedy olbrzymie straty w ludziach/Podobnie jak to miało miejsce w wspomnianym powyżej fikcyjnym filmie fabularnym ,,Bołdyn”. Jednak gdyby zestawić wszystkie PRL-owskie filmy o tematyce komunistycznej partyzantki z autentyczną historią oddziałów partyzanckich GL/AL to wspólnych elementów jednak nie miałyby one ze sobą zbyt wiele. (No może poza małym wyjątkiem jakim jest film pt. ,,Za wami pójdą inni” z 1949 r. który przynajmniej w jakikolwiek sposób stara się odwzorowywać historyczne wydarzenia). Jednakże nawet on przedstawia autentyczne historyczne wydarzenia w sposób ulukrowany komunistyczną propagandą i skrupulatnie wygładzony. Jakimś antidotum na to lukrowanie rzeczywistości przez film ,,Za wami pójdą inni” jest nakręcony w 2008 r. spektakl Teatru Telewizji Sceny Faktu pt. ,,Mord Założycielski” odkłamujący mity na temat działalności Polskiej Partii Robotniczej w okresie okupacji hitlerowskiej. Nie jest to jednak tak że ja próbuję tutaj gloryfikować Ludowowyzwoleńcze Partyzanckie Oddziały Jugosławii… Piotr Zychowicz na łamach miesięcznika Historia Do Rzeczy nazwał kiedyś Josipa Broz Tito małym Stalinem z rękami unurzanymi we krwi... Trudno się z tym nie zgodzić... Jest jednak moim wielkim marzeniem by współczesne polskie pełnometrażowe filmy fabularne o Armii Krajowej zapisały się trwale w świadomości zachodnich odbiorców w takim samym stopniu w jakim niegdyś udało się to nakręconym z wielkim rozmachem starym jugosłowiańskim filmom wojennym… Obecnie nawet w polskim społeczeństwie brakuje wiedzy o tym jak wiele brawurowych sukcesów w walce z niemieckimi siłami odniosło w czasie Powstania Warszawskiego Zgrupowanie Kampinos. Nakręcenie pełnometrażowego filmu fabularnego o bitwie o lotnisko bielańskie z 1–2 sierpnia 1944 r. wiele by tu pomogło... Temat partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej pasjonuje mnie od lat… Zależy mi żeby rozbudzić zainteresowanie tą tematyką w naszym społeczeństwie… Moim wielkim marzeniem jest napisać kiedyś obszerną powieść historyczną o partyzanckiej ,,Rzeczypospolitej Kampinoskiej"... Niestety to marzenie pozostaje wciąż bardzo odległe... Jednak w dzisiejszych czasach nawet najlepsza powieść historyczna nie trafi do młodego pokolenia w takim stopniu jak pełnometrażowy film fabularny z widowiskowymi scenami batalistycznymi... Wiadomo… Pokolenie obrazu… Pamiętam jak jeszcze w latach studenckich śliniłem się do pierwszych zwiastunów filmu ,,1920 Bitwa warszawska" w reżyserii Jerzego Hoffmana zachęcony licznymi reklamami pojawiającymi się wtedy w wszelkiego rodzaju mediach. No i do tego te chwytliwe hasła reklamowe - Pierwszy na Starym Kontynencie film pełnometrażowy zrealizowany w technice 3D! O arcyważnym epizodzie polskiej historii jakim była wygrana wojna polsko-bolszewicka! Pierwsze zapowiedzi tego filmu rozpalały mnie do czerwoności. A pierwsze negatywne recenzje w prawicowej prasie? Ignorowałem, bo to niemożliwe, a prawicowi recenzenci muszą się mylić… Przecież to film w reżyserii samego Mistrza Jerzego Hoffmana! Kiedy w końcu miałem okazję po raz pierwszy zobaczyć ten długo wyczekiwany film na własne oczy generalnie zrobił na mnie wrażenie, choć… pojawiło się także małe rozczarowanie… Po dziś dzień nie jestem przeciwnikiem tego filmu, choć uważam że czegoś w nim zabrakło... Po kolejnych kilku latach nadeszły pierwsze zwiastuny filmu ,,Miasto 44" w reżyserii Jana Komasy… I znowu ślinienie się do zwiastunów… Pamiętam że ten film śnił mi się po nocach zanim jeszcze wszedł na ekrany kin... A kiedy pierwszy raz obejrzałem go w całości byłem nim zachwycony!... Miałem jednak ogromny niedosyt że całkowicie został w nim pominięty temat partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej i Zgrupowania Kampinos… Dziś kiedy nocą zamykam oczy, czasami w półśnie wyobrażam sobie że kolejnym filmem na który czekam z niecierpliwością jest pełnometrażowy film fabularny o bitwie o lotnisko bielańskie z 1–2 sierpnia 1944 roku… ----------------------------------------------------------------------------------------------- Tak bardzo marzy mi się pełnometrażowy film fabularny o bitwie o lotnisko bielańskie! Taka megaprodukcja z widowiskowymi scenami batalistycznymi!... https://pl.wikipedia.org/wiki/Powstańcze_natarcia_na_lotnisko_bielańskie
  3. @Kamil Olszówka Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy Starcia w Aleksandrowie. https://pl.wikipedia.org/wiki/Starcie_w_Aleksandrowie Jest to z mojej strony próba dotknięcia językiem poezji fenomenu partyzanckiej Rzeczypospolitej Kampinoskiej.
  4. Tamten radosny partyzantów śmiech Po Puszczy Kampinoskiej wciąż z wiatrem się niesie, Gdy o poranku cichutki szum drzew O burzliwych ich losach opowieści wciąż snuje… Nad prastarą puszczą zarysowujący się świt Utrudzonych leśnych partyzantów cichuteńko budził, Niczym pośród odległego dzieciństwa beztroskich chwil Łagodny szept nachylającej się matki. Zimną wodą ze studni, Przemywali zamglone z niewyspania oczy, Bez żalu porzucając niedokończone swe sny, By ofiarnie znosić partyzanckiego życia trudy, Przed wschodem słońca bladym świtem, Pozdrawiali się partyzanci dziarskim spojrzeniem, W którym przez emocje skrzyło zaklęte, Życzenie Polski prawdziwie niepodległej, Zwyczajem ojców znak krzyża na chlebie, Kreślili zdobycznym niemieckim bagnetem, Nim hartowanej stali ostrze, Przecięło rumianą spieczoną skórkę, Każdy kęs twardego chleba, Okraszony porannym śpiewem słowika, Jawił się partyzantom niczym wytrawna uczta, Złożona z najznamienitszych wykwintnych dań, Świeże masło bladym świtem ubite, Na twardym, spieczonym, chropowatym chlebie, Szczyptą soli jedynie okraszone, Nikły na twarzach rozbudzało uśmiech. W blaszanym kubku zbożowa kawa, Pomimo przeciwności losu krzepiła ducha, Każąc tlić się Nadziei w sercach, By niczym iskierka przenigdy nie zagasła. Zgrzyt repetowanej broni W twardych spracowanych dłoniach partyzanckich, Choć instynktownie niepokój budził, W ciężkich chwilach i dodawał otuchy… Choć ponure dni niemieckiej okupacji, Wypaliły swe piętno na każdego duszy, Każdy zachował w pamięci pod powiekami, Obraz szczęśliwych w wolnej Polsce dni. I tej jednej jedynej rzeczy, Okupant przenigdy nie zdołał zagrabić, Polskich partyzantów snów pięknych wyjątkowych, Tlących się jak iskierki w głębi podświadomości. Choć w szaleństwie pogrążył się świat, Tonąc cały w wojennych zniszczeniach, Pomimo losów przeciwności nie straciła ducha, Oddanych sprawie leśnych partyzantów brać. Niczym nikły maleńki promyk słońca, Bądź niczym maleńka rozżarzona iskierka, W wojennych zniszczeń zimnych popiołach, Tliła się w sercach partyzantów Nadzieja. I choć każdy z nich tęsknił za domem Bezpiecznym z dala od wojny kątem W rodzinnym gronie niedzielnym obiadem Okraszonym matki czy żony uśmiechem I choć każdy niekiedy uronił łzę Za utraconym w wojennej zawierusze szczęściem Tak ulotnym jak maleńkiego dziecięcia sen Tak nieuchwytnym jak dziewczęcy uśmiech Partyzancki szlak swój znaczyli Kolejnymi z wrogiem potyczkami, Na niczego nie spodziewające się niemieckie oddziały Misternie naszykowanymi zasadzkami. Liczne straty zadane wrogowi Partyzanckiego ducha tak bardzo krzepiły, Niczym puste żołądki posiłek obfity Kieliszkiem wybornej nalewki zwieńczony… Choć każdy sygnał do wymarszu na akcję, Ostatnich chwil życia mógł być heroldem, W obliczu wojny rozstania się z życiem, Nie doczekania wytęsknionej Ojczyzny wolnej, Ku kolejnemu starciu z znienawidzonym wrogiem, Zmierzali raźnie zwartym oddziałem, Nucąc niekiedy lasom partyzancką pieśń, Szepcząc niekiedy dla otuchy modlitwę, Choć każdy leśny partyzant W głębi duszy śmierci się lękał, Każdego skrycie krzepiła nadzieja, Zadania znienawidzonemu wrogowi strat… Gdy butna Wehrmachtu kompania Na tyłach frontu bezpiecznie kwaterująca, Celem partyzanckiego ataku padła, Po krótkiej walce do szczętu wykrwawiona, Gdy pośród niewielkich wiosek ubogich, W cieniu rozległej puszczy malowniczo położonych, Śmierć nagle zajrzała w oczy, Nie spodziewającemu się żadnego zagrożenia wrogowi, Gdy w krótkim okamgnieniu, Niczego nie spodziewający się wróg, Zaskoczony silnym ogniem partyzantów, Nie zdołał skutecznie zewrzeć szyków, Śmierć dnia tego obfite zbierała swe żniwa, Przetrzebiając zaskoczony Wermachtu oddział, Zabierając ze sobą młodych Niemców życia, Unoszone kościstą dłonią z doczesnego świata… Długie serie z partyzanckich stenów Ścinały z nóg przerażonych Niemców, Nim zdezorientowani w popłochu Zdążyli dosięgnąć swych karabinów, Niejedna partyzanckiego karabinu kula, Zaskoczonego żołnierza Wehrmachtu nić życia przecięła, Stawiając przed oczami całego życia obraz, Nim krew z mózgu powoli odpłynęła, Partyzanckie odłamkowe granaty Rozpryskując się skutecznie raziły Przerażonych wroga żołnierzy bezradnych Daremnie kryjących się za przeszkodami… Gdy z pistoletów maszynowych kilkusekundowe serie Na polu tamtej bitwy pamiętnej Pośród mgły porannej niosły się echem Rażąc skutecznie wrogi cel Niczym wskazówki starego zegara Odmierzały niezłomnym partyzantom czas Dając nadzieję zwycięskiego zakończenia starcia Trwałego odparcia nieprzyjaciela… Mimo iż III Rzeszy propaganda, Mózgi młodych Niemców do pnia zeszlifowała, Daremną okazywała się ich buta, Gdy ścierała ją śmiałych partyzantów odwaga… Tamto pamiętne starcie, Zwieńczone polskich partyzantów brawurowym sukcesem, Na bucie Niemców odcisnęło się piętnem, Wypalonym na duszy niczym rozżarzonym żelazem, Brawurowe natarcie wielkim sukcesem zwieńczone, Wycisnęło szczęścia niejedną łzę, Na pooranej bruzdami twarzy zmęczonej, Każdego niemal w partyzanckim oddziale… A gdy widmo sromotnej klęski, W cieniu doszczętnie przegranej wojny, Dzięki odwadze partyzantów walecznych, Zajrzało tamtego poranka w butnych Niemców oczy, Gdy odwróciła się losu karta, Wraz z zmiennym obliczem wojennego szczęścia, A niespodziewany brawurowy partyzantów atak, Zalążkiem był wielkiego zbrojnego powstania, Tamten radosny partyzantów śmiech, Zwycięskiego starcia wymownym będąc zwieńczeniem, Każdego mężnego partyzanta rozpromienił oblicze, Budząc w sercu niewysłowionej ulgi uczucie, Tamten radosny partyzantów śmiech, Po Puszczy Kampinoskiej wciąż z wiatrem się niesie, Pozostając niewidocznym gołym okiem świadectwem, O polskich partyzantów wyjątkowym męstwie… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy Starcia w Aleksandrowie.
  5. @Adaś Marek Dziękuję po tysiąckroć! Doszlifowywałem ten wiersz do ostatniej chwili niemal do północy... Nadal jednak nie jestem pewien czy niektórych wersów nie można było napisać lepiej... Jeśli ma Pan jakieś propozycje poprawek pozostaję otwarty na wszelkie sugestie... Pozdrawiam! Szept Bohaterów z przeszłości przenigdy nie pozwoli nam o nich zapomnieć... @andrew @andrewNajserdeczniej Dziękuję... Za te miłe słowa stawiam Ci duży kufel grzanego piwa!
  6. I. Opowiem Wam pewną szczególną historię Z mrocznych lat okupacji hitlerowskiej, Pięknem swym chwytającą za serce, Poruszającą sumienia najbardziej zatwardziałe… Lecz opowiem ją językiem poezji Po tysiąckroć po temu właściwym Dla oddania grozy tamtych czasów nieludzkich Zatopionych w okrucieństwie niewysłowionym… Gdy na milionów ludzi oczach Zawalił im się cały ich świat W wojennych zniszczeń wszechobecnych gruzach Grzebiąc całych pokoleń marzenia… Jeden człowiek niezłomny... Na obliczu wszechświata jedynie pył marny… W obliczu klęski nie złożył broni, Nie ukrył munduru i lśniącej swej szabli… Choć Niemcy nazywali go szalonym, On w uporze swym trwał niewzruszony, Do ostatniej kropli krwi Spalając się w poczuciu żołnierskiej służby… I powiódł w niejeden bój śmiertelny Oddział zawsze wiernych sobie żołnierzy, Poprzez bezdroża codziennej okupacji, Poprzez zawiedzionych nadziei wertepy… Choć głód dotkliwy niekiedy cierpieli, Chłód przenikliwy przeszywał ich plecy, Mundurów swych przenigdy nie zdjęli, Pozostając Ojczyźnie niewzruszenie wierni… Choć palce z zimna niekiedy kostniały, Na zdobycznych niemieckich karabinach maszynowych, Naszykowywali niestrudzenie wciąż na wroga zasadzki, Tocząc niekiedy otwarte bitwy, By znienawidzonego okupanta boleśnie kąsać, Poprzez zadawanie dotkliwych strat, Mieszkańcom okolicznych wiosek otuchy dodać, W okrutnych czasach pełnych bólu i cierpienia… By niegasnąca legenda Hubala, W licznych jakże barwnych opowieściach, Przetrwała przez kolejne dziesięciolecia, W uciskanym narodzie skrycie krzepiąc ducha… II. Gdy w hitlerowskich łapankach, W tysięcy ludzi masowych rozstrzeliwaniach, Człowieczeństwo z wolna traciło swą twarz, W całym okupowanym kraju szerzył się strach… A druty kolczaste obozów koncentracyjnych, Strzegły szalonego świata rozjątrzonej rany, By zakażona jadem nieludzkiej nienawiści, Przenigdy nie zdołała się zabliźnić… Wystarczył jeden nieludzko odważny człowiek, By dać świadectwo nieśmiertelnej Prawdzie, Bezdusznych ,,nadludzi” niewyobrażalnych okrucieństw Dnia każdego będąc naocznym świadkiem… Jeden człowiek niezłomny... Na obliczu wszechświata jedynie pył marny… Ziarenkiem był piasku rzuconym w tryby, Wielkich mocarstw machin wojennych… Swą nadludzką odwagę, Mężnie rzucił na szalę, Odwiecznej walki dobra ze złem, Opowiadając się ofiarnie po Prawdy stronie… W piekle wzniesionym ludzkimi rękami Tworząc niestrudzenie zalążki konspiracji, Przez dni kolejne choć nikłej otuchy Dodawał towarzyszom nieludzkiej doli… Pomimo niewysłowionego upodlenia, Jakiego w tym najstraszliwszym w świecie miejscu doznał, Tląca się w głębi serca nadzieja, Przenigdy nie pozwoliła mu się poddać… W sercu bezprawia i terroru, Kontynuując swą walkę bez broni w ręku, Polegał na orężu czynów i słów I potężniejszym od artylerii międzyludzkim zaufaniu… Dnia każdego zbierając świadectwa, Ludobójstwa jakiego nie widział świat, Poruszające obrazy bólu i cierpienia, Zamknął w prostych obszernego raportu słowach… By sporządzony przez niego raport, Sumieniem wolnego świata wstrząsnął, Kładąc kres koncentracyjnym obozom, Milionów więźniów odmienił nieludzki los… III. Gdy za murami obozów koncentracyjnych, Życie milionów niewinnych ludzi, Wisiało jedynie na cienkiej nici, Mogącej zerwać się w każdej chwili… A w spowitych mrokiem zimnych barakach, Z wolna umierała gasnąca nadzieja, Przejmująca cisza niesłyszalnym szeptem krzyczała, Ból w sercach milionów ludzi się zbierał… I z każdym powiewem zimnego wiatru, Łzy nocą same napływając do oczu, Niosły z sobą uczucie niewysłowionego strachu, Przed wybuchami złości okrutnych esesmanów… Jeden człowiek niezłomny... Na obliczu wszechświata jedynie pył marny… W piekle na ziemi ludzką ręką wzniesionym, Pozostał niewzruszenie wierny Ewangelii… Pomny ponadczasowych nauk Chrystusowych Złu całego świata wyzwanie rzucił, Samemu cierpiąc wciąż głód dotkliwy Ostatnim kęsem chleba z bliźnimi się dzielił… Na placu apelowym oświęcimskiego obozu, Zdać by się mogło piekła przedsionku, Pozostał niewzruszenie wierny swemu Bogu, Wbrew opętanemu nienawiścią światu… Wybitny człowiek choć ubogi zakonnik, Od lat najmłodszych szczerze Bogu oddany, W imię ponadczasowej Chrześcijańskiej Miłości, Najcenniejszą z możliwych ofiarę złożył… Mężnie stanął w obronie Człowieka przeznaczonego na śmierć, Ofiarowując za niego życie swe własne, By u boku Chrystusa pozyskać Wieczne… Bezcenny dar swojego życia, W decydującej chwili odważnie ofiarował Za sparaliżowanego strachem współwięźnia By Dobro triumf odniosło tamtego dnia… Pośród szalejącego wokół morza nienawiści, Dnia każdego wszechobecnej pogardy, W imię miłości do Boga i ludzi, Nie zawahał się życia swego poświęcić… IV. Gdy ku Rzeczypospolitej wschodnim kresom Zbliżał się z wolna sowiecki front, Setki bez odpowiedzi pytań rodząc, O polskich antysowieckich partyzantów los, Czy za obronę ludności cywilnej, Przed gwałtem, mordem, rabunkiem, Ze strony okrutnej partyzantki sowieckiej, Przyjdzie zapłacić im najwyższą cenę, Czy za podniesienie ręki na Związek Radziecki, Przyjdzie im własnym życiem zapłacić, Czy paradoksalnie wywózki na Sybir, Ocalą ich przed ubeckimi katowniami…. Jeden człowiek niezłomny... Na obliczu wszechświata jedynie pył marny… Setki podległych mu partyzantów ocalił, Zapisując się w każdego z nich wdzięcznej pamięci… By oddanych sobie wiernych żołnierzy Przed sowieckimi represjami uchronić, W długą drogę na ich czele wyruszył, Wiodąc ich niestrudzenie w okolice Warszawy… Na tyłach straszliwej wojny frontu, Niósł się kresowy śpiew „Doliniaków”, Pośród rozległych otulonych zielenią pól, Pośród nieprzystępnych leśnych ostępów… Jak skrzące niedosięgłe słońce, Kryje się w tysiącach porannej rosy kropel, Tak oni ukrytą w swych sercach nadzieję, Niosąc przez trzy rozległe nieprzebrane puszcze, Jak złotą na palcu obrączkę, Jak ukryty w pamięci narzeczonej uśmiech, Jak rodzinnego domu ciepłe wspomnienie, Strzegli jej wiernie jak oka w głowie… I pośród żadnej z rozległych puszczańskich kniei, Nadziei nie uronili ni kropli, By z spowitych mgłą niepamięci czasów odległych, Ofiarować ją nam tak bardzo współczesnym… Byśmy pochłonięci codziennymi sprawami, Pamiętali o bohaterach niezłomnych, Którzy w tamtych strasznych latach okupacji, Tak bardzo przyczynili się do Wolnej Polski... Wiersz poświęcony pamięci czterech polskich bohaterów okresu II wojny światowej: – majora Henryka Dobrzańskiego ps. „Hubal” – rotmistrza Witolda Pileckiego ps. „Witold” – ojca Maksymiliana Marii Kolbe – majora Adolfa Pilcha ps. „Góra”, „Dolina”
  7. A co jeśli owa Polna dziewczyna jest tak naprawdę duchem winiarki z Winnego Wzgórza?
  8. @poezja.tanczy Nie ma co ukrywać iż jest to jeden z moich mniej udanych wierszy, ale długości to akurat będę bronił... Dużo lepszy jest mój wiersz zatytułowany ,,Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa", którego lekturę niniejszym gorąco polecam. Dzięki za opinię!
  9. Spośród licznych wspomnień z beztroskiego dzieciństwa, Mgłą niepamięci zasnutych przez czas, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Niektóre, te najdziwniejsze, powracają w snach... Niektórych tajemniczych z dzieciństwa chwil, Po dziś dzień nie umiem wytłumaczyć, Gdy pomimo upływu kolejnych dni, Jedne bardziej są zagadkowe od drugich, Obrazem takiej jednej z nich, Chciałbym się dzisiaj z Wami podzielić, Tego oto prostego wiersza strofami, Rymami utkanymi szeptem nostalgii… Mając zaledwie kilka lat, Gdy w cieniu codziennego postrzegania świata, Kształtowała się dopiero dziecięca wyobraźnia, Lubiłem zaglądać do babcinego kurnika. Zwykły niewielki kurnik, Ciekawemu świata kilkulatkowi, Tak bardzo jawił się tajemniczym, Tak wiele dziwnych sekretów kryjącym... Na zewnątrz wapnem pobielony, Od wewnątrz cały murowany, Starą słomą cały wymoszczony, Z ustawionymi na niej drewnianymi żerdziami, Wzdłuż jednej jego ściany, Ustawione były drewniane półki, Na których wygodnie rozsadowione kury, Całymi dniami licznie jaja znosiły… W zwykłe kurze jaja, Niczym w kosztowne sztaby najczystszego złota, Z prostoduszną dziecięcą ciekawością świata, Wpatrywałem się bez mrugnięcia oka… Pamiętam babcine ostrzeżenie, By zawsze ostrożnie a delikatnie, Kurze jaja tak bardzo kruche, Brać delikatnym ruchem do rączek, I pamiętam że nawet nasz pies, Słuchał się wtedy babcinych poleceń, A podkradając jaja z kurnika przebiegle, Przenosił je w pysku nienaruszone… Gdy słońce już zachodziło za chmury, Otwieraliśmy z babcią szeroko kurnika drzwi, Ostrożnie i powoli zaganiając w jego progi, Rozbiegane po całym podwórku kury.. Gdy chodząc spać równo z kurami, Tuliłem głowę do wypchanej pierzem poduszki, Odpływałem nieśpiesznie w barwne swe sny, Pełne nierealnych przygód wszelakich… Pamiętam, zawsze wtedy przed snem, Czytała mi babcia jakąś książeczkę, Barwnym językiem napisaną bajkę, Obfitującą w liczne kolorowe ilustracje… Aż w końcu któregoś dnia, We wnętrzu tego niepozornego kurnika, Przedziwna spotkała mnie niespodzianka, Nijak wytłumaczyć się nie dająca… Gdy otworzyłem o poranku skrzypiące drzwiczki, Zwalniając z zawiasów stalowe zasuwy, Wkroczywszy śmiało w kurnika progi, Ku kurom nioskom kierując swe oczy, Ukazał się oczom moim, Leżący pomiędzy kurzymi jajami, Zwykły drewniany szachowy konik, Wielkości małej kuchennej zapałki. Podnosząc go ze zdziwieniem, Ostrożnie wyjąwszy spomiędzy jajek, Przyglądając mu się wciąż bacznie, W coraz większe wpadałem osłupienie. Z przejęciem obracając wciąż w palcach, Tego drewnianego szachowego konika, Nie mogłem pojąć rozumem kilkulatka, Jakim cudem on się tam znalazł. Skąd u licha pomiędzy kurzymi jajami, Wziął się zwykły szachowy konik? W najmniejszym calu nie uszkodzony, Jedynie lekko przybrudzony… Pamiętam jak kiedyś w dzieciństwie, Dostrzegłszy pełzającą po betonie dżdżownicę, Chcąc przeprowadzić biologiczny eksperyment, Pobiegłem zaraz do kurnika po kurę. I gdy przyniesioną nioskę ostrożnie postawiłem, Nim zdążyłem się spostrzec, Ta pierścienicę pochwyciła dziobem, W parę sekund połykając instynktownie, Lecz na przewrotne pytanie, Czy zwykła kura potrafi swym dziobem, Podnieść drewnianą szachową figurę, Nie łatwo jest znaleźć zadowalającą odpowiedź… A może wyjaśnienia rzeczonej zagadki, Winienem poszukać w świecie baśniowym, Od codziennego namacalnego tak bardzo różnym, Zarazem barwnym, magicznym i tajemniczym… A może jakiś baśniowy czarnoksiężnik, Zamyślił w dzieciństwie mnie zadziwić, Czarnoksięskim sposobem przy księżyca pełni, Szachową figurę w kurniku podłożył, Nie bacząc na mroki nocy, Wszedł do kurnika mimo drzwi zamkniętych, Poruszając się cichuteńko krokiem bezszelestnym, Ku śpiącym nioskom z wolna podążył, Przez śpiące na żerdziach kury, Ciemną nocą pozostając niezauważony, Sobie tylko znanym zaklęciem tajemnym, Szachowego konika pomiędzy kurzymi jajami umieścił… A może jakiś litościwy lis, O północy do kurnika się zakradłszy, Obiecał dobrodusznie kur nie podusić, Jeśli tylko wygrają z nim w szachy, A może chytre przebiegłe lisy, Z pięknymi wyniosłymi dumnymi kogutami, Kolejne partie szachów zawzięcie rozgrywały, Wyłudzając od nich wiele gospodarskich tajemnic, A każda wygrana szachów partia, Była niczym twarda waluta, Za którą lis odkupywał od koguta, Wszelkie prawa do całego kurnika, A kiedy to kogut pokonał lisa, Ten chcąc nie chcąc z kurnika czmychał, W pobliżu strzeżonego przez niego gospodarstwa, Przenigdy już więcej się nie pokazał… I gdy chytry lis z dumnym kogutem, Rozgrywali w zapamiętaniu swą szachów partię, A wraz z zarysowującym się z wolna dniem, Rozstrzygnięcie zwycięstwa było dalekie, Nerwowy kogut swym krwistoczerwonym grzebieniem, Potrącił na szachownicy drewnianą wieżę, A ta przewracając się z hukiem, Tocząc się wypadła poza planszę, I wygrał walkowerem lis szachów partię, Z barwnie upierzonym wściekłym kogutem, W duchu ciesząc się z łatwej wygranej, Chytrze tylko chichocząc pod nosem. I przegraną partią szachów kogut rozjuszony, Na szachownicę czym prędzej wskoczył, Przewracając w srogim gniewie wszystkie figury, Aż jedna po drugiej z szachownicy pospadały. I może kogut po tysiąckroć wściekły, Przegraną partią szachów urażony, Chcąc na cwanym lisie się zemścić, Ukradł niepostrzeżenie jedną z figur szachowych… A może to kogut z babcinego kurnika, Był tym, który partię szachów wygrał, Cwanemu lisowi tak utarł nosa, Że ten przenigdy się nie pokazał. I gdy zatopiony w wstydu rumieńcach, Zbierał niedbale szachy do pudełka, Jedna tylko szachowa figura, Gdzieś w kurniku się zapodziała... Myślicie głupie wyjaśnienie??? Nie... Tylko na poły baśniowe.... Ale proszę wymyślcie lepsze… Macie do popisu wolne pole! Bo spośród najrozliczniejszych z dzieciństwa wspomnień, To jedno spokoju mi nie daje I żadne naprędce sklecone wyjaśnienie, Nijak mi tu nie pasuje. Jakim sposobem szachowa figura, Przez nikogo niezauważona, Znalazła się o poranku we wnętrzu kurnika, Bezowocnie zachodzę w głowę od lat… Czy ktoś udzieli mi odpowiedzi? Czekam na najśmielsze choćby hipotezy! Nad każdą obiecuję się pochylić, Każdą naprawdę logicznie rozważyć. Choć nie mogę obiecać żadnej nagrody, Temu kto zdoła mi to wyjaśnić, Każdemu kto takowej podejmie się próby, Szczerze obiecuję pozostać wdzięcznym…
  10. @Corleone 11 Oczywiście że to ja wzoruję się na Mistrzu polskiej poezji Arturze Oppmanie! Ten wybitny polski poeta ciągle jest za mało przez nas doceniany! @Nata_Kruk Polecam czytać ten mój długi wierszowany tekst koniecznie przy dużym kuflu grzanego piwa...Wtedy czas z pewnością nie będzie się dłużył... Pozdrawiam!
  11. @corival Oczywiście że "Historia osadnictwa na ziemiach polskich" jest jedną z dziedzin archeologii. No przecież nie medycyny i nie gastronomii!
  12. @corival @corival @corival Co nie istnieje?! Co nie istnieje?! A ta publikacja?! https://pbc.rzeszow.pl/dlibra/publication/30308/edition/28229
  13. @Corleone 11 Dziękuję Ci po tysiąckroć! Co do tej ,,wyliczanki"... Jednym z moich ukochanych poetów na których najczęściej się wzoruję jest Artur Oppman, a On pisał w taki właśnie sposób jak ja: https://pl.wikisource.org/wiki/Wagary_(Oppman,_1917) Ale to właśnie zapis rzymską cyfrą zdecydowanie jest jak najbardziej poprawny: https://pl.wikipedia.org/wiki/II_wojna_światowa By podziękować Ci za ten Twój pełen pochwał komentarz specjalnie dla Ciebie ułożyłem krótką rymowankę... Specjalnie dla Ciebie: Dla każdego pisarza oddany czytelnik, Cenniejszym jest od najkosztowniejszych kamieni, Zdobiących smukłe szyje księżniczek indyjskich, Obsypywanych na kartach powieści czułymi pocałunkami... Dla każdego pisarza oddany czytelnik, Cenniejszy jest od kufrów złotem wypełnionych, Ukrytych przed światem w jaskiniach niedostępnych, Chłodem wielkiej tajemnicy przez wieki zacienionych… Pozdrawiam po tysiąckroć!
  14. @Wiesław J.K. Najserdeczniej Dziękuję! Polecam czytać ten mój długi wierszowany tekst koniecznie przy dużym kuflu grzanego piwa.... Pozdrawiam!
  15. I. Gdy niczym w rozłożystych gniazdach maleńkie ptaszyny, Otulone tajemniczym płaszczem nieprzeniknionej nocy, Zagnieździły się w rubrykach indeksów piątki, Rozniecając tak wiele bezcennych emocji… Pamiętam, zawsze po zdanych egzaminach... Zbierała się licznie studencka brać, Wieczorami przy kuflach grzanego piwa, By snuć swe opowieści o zamierzchłych czasach… Piątki z historii, archeologii, teologii, Pretekstem były do długich dyskusji, Na zawiłe światopoglądowe tematy, Rodząc zarzewia rozlicznych sporów i kłótni… Gdy z licznej i gwarnej studentów gromadki, Każdy biorąc duży grzanego piwa łyk, Rzucał śmiało kontrowersyjne swe tezy, Licząc na wywołanie burzliwych reakcji… Jeden przechwalał się piątką z archeologii, Snując opowieść o rozwoju medycyny w starożytności, Drugi piątką z bioetyki się chełpił, By temat zbrodniczości eugeniki ochoczo poruszyć… Jednego nieziemsko fascynowała paleoastronautyka, Drugiego skrycie pociągała angelologia, Jednego pochłaniała najnowocześniejsza wojskowa technika, Drugiego przyciągał swą tajemniczością duchowy świat… Gdy gorące studentów o historię spory, Zawładnęły niejednym stolikiem kawiarnianym, Niczym niegdyś żywiołowe najeźdźców hordy, Rozległym i warownym grodem podbitym, Emocje rozpalone w burzliwej dyskusji, Studził dopiero pszenicznego piwa łyk, Pozwalając ochrypłe gardło zwilżyć, Dając czas dla ułożenia błyskotliwej riposty… II. Gdy filmowe megaprodukcje o polskiej historii, Miały wejść dopiero na ekrany kin, A w prawicowej prasie szumne ich zapowiedzi, Do młodych pasjonatów przemawiały wyobraźni, Wyczekując tych upragnionych premier kinowych, Biorąc po wykładach duży piwa łyk, Pokrzepialiśmy się wzajemnie barwnymi opowieściami, O chlubnych kartach wielkiego narodu przeszłości… Czasem ktoś przyniósł album stary, Wyjęty z nieżyjącego już dziadka szuflady, W limitowanej serii niegdyś wydany, Przez co w oczach kolekcjonerów po tysiąckroć bezcenny… A czasem w starym antykwariacie dziś nieistniejącym, Udało się upolować jakiś historyczny komiks, Poświęcony wybitnej w dziejach świata postaci, Której dokonania wpłynęły na losy ludzkości… Na błyszczących krążkach filmy dokumentalne, Do prasowych tytułów niegdyś dołączane, Kupowaliśmy ochoczo sypiąc ostatnie grosze, Nieraz tracąc pieniądze odłożone na bilet… A wymieniając się naszymi filmowymi kolekcjami, Łataliśmy nawzajem swojej wiedzy braki, Zszywając je w głowie niewidzialnymi nićmi, Łączącymi tak wiele wielkich wydarzeń historycznych… Czasem jakaś historyczna ciekawostka, Rzucona mimochodem przez starego profesora, Na wykładzie skrzętnie zapisana i podkreślona, W pamięci naszej na lata zapadała... A ubrana umiejętnie w wyszukane słowa, Dla prostego studenta większą wagę miała, Niż pełne brukowej prasy stoiska, Zalegającej stertami w supermarketach… III. Pamiętam wtedy w studenckich latach, Gdy zrosił okolicę księżyca blask, W obszernych średniowiecznych Rocznikach Długosza, Kochałem bez pamięci się rozczytywać… A nakreślony piórem wybitnego kronikarza, Dziejów polskich jakże barwny świat, Szepcząc o wielkich tajemnicach średniowiecza, Wyobraźnię moją tak bardzo rozbudzał… I pasją do średniowiecznych polskich kronik, Cały świat naiwnie niegdyś chciałem zarazić, O pięknie tychże nie szczędząc słów wzniosłych, Głoszonych przy każdej możliwej okazji… Tak w snach i na jawie, W wyśnionych karczmach i w całkiem realnym pubie, Kosztując sporządzoną podług zapomnianej receptury nalewkę, Unosząc namacalny grzanego piwa kufel, Otwierając Mistrza Wincentego Kronikę, Sięgając po zaznaczony w Rocznikach Długosza fragment, O dziejach rodu Piastów opowieści swe snułem, Przyodziewając średniowieczne zapisy w słowa wyszukane… Paniczom i żakom z zamierzchłych czasów, Współczesnym mi studentom wszelkich kierunków, Nie szczędząc barwnych wyszukanych słów, Dla opowiedzenia zasnutych mgłą niepamięci dziejów… I nad wielkimi bitwami polskiego średniowiecza, Pochylaliśmy się wspólnie w wnikliwych dociekaniach, Każdy aspekt tamtych wiekopomnych starć, Analizując przez naukowych opracowań pryzmat… By gdy snem znużona przymknie się powieka, Powędrowała w tamten utkany legendami świat, Rozbudzona nocą senna wyobraźnia, Każdego jednego ciekawego przeszłości studenta… IV. Gdy smakowych papierosów niedopałki, Dociśnięte zdecydowanym ruchem dłoni, Sypiąc ostatnie rozżarzone iskry, Kończyły swój żywot na dnie popielniczki… Z zamierzchłych czasów przeszłości szept, Niósł się po spowitej dymem knajpie, Poruszając niejednego młodego studenta serce, Rozbudzając uśpioną wieczorami wyobraźnię… O tajemniczych początkach prastarej słowiańszczyzny, Snuli młodzi studenci najśmielsze domysły, Popuszczając niekiedy wodze wyobraźni, Zapuszczając się w gąszcza pseudonaukowych teorii… Gdy o pochodzeniu Słowian od Wenedów teorii, Jedni ochoczo czapkowali, Drudzy w przypuszczeniach swych nadzwyczaj ostrożni, Przy allochtonicznej koncepcji roztropnie obstawali… Ciągnące się latami o historię spory, Z pogranicza rzetelnej wiedzy i teorii spiskowych, Kto wzniósł w starożytności potężne piramidy, Kto tak naprawdę pierwszy Amerykę odkrył, Gdy mrok wielotysięczne miasta otulił, Oznajmiając czas końca letnich sesji, Przy zastawionych piwem stolikach rozstrzygali studenci, Sypiąc jedni drugim ironiczne przytyki… O historyczność oracza Piasta i króla Popiela, Wykłócali się do ostatniej kropli piwa, O miejsce ukrycia Świętego Graala, Toczyli swe spory do lokali zamknięcia… Dzwoniły kufle wznoszone na zdrowie, Odrapane krzesła szurały o podłogę, A toczące się wieczorami burzliwe dyskusje, Pozostawały bez rozstrzygnięcia w próżni zawieszone... V. Kto najwięcej zna tajemnic historii, Wciąż między sobą się licytowaliśmy, Przechwalając się swymi bogatymi kolekcjami, Poupychanych w napęczniałe segregatory, Bogato ilustrowanych popularnonaukowych czasopism… By znanych tytułów kompletnymi rocznikami, Dostrzegając w ich oczach nutkę zazdrości, Na kolegach z uczelni wrażenie zrobić... Choć różnie rozkładały się nasze fascynacje, Pomiędzy poszczególnych bohaterów Kampanii Wrześniowej, Jeden wielbił niestrudzenie generała Kutrzebę, Drugi murem stawał za Hubalem… W każdej z tamtych wieczornych dyskusji, Dało się wyczuć w głosie nadłamanym, Iż bohaterskich obrońców naszych polskich granic, Wszystkich bez wyjątku szczerze szanowaliśmy… Choć listę największych bitew II Wojny Światowej, Każdy bez wyjątku znając na pamięć, Wszczynał z kolegami burzliwe dyskusje, Kreśląc tego światowego konfliktu alternatywne scenariusze… Narosłych przez lata stereotypów twierdzę, O nieuchronności klęski Kampanii Wrześniowej, Niczym doborowym partyzantów oddziałem, Zdobywaliśmy wspólnie naszych kontrargumentów szturmem… O prawdziwych przyczynach katastrofy w Gibraltarze, Snuliśmy swe spiskowe teorie, O fiasku operacji Market Garden, Wymienialiśmy się czasem wiązkami spostrzeżeń… Czy dało się uniknąć Wołynia tragedii, Czasem z łzą w oku jeden drugiego pytaliśmy, Ignorując wymownie pogardliwe uśmieszki, Wykolczykowanych nastolatek nieopodal sączących drinki… VI. Gdy kolejny aromatycznego piwa łyk, Niejedno gardło skutecznie zwilżył, I przyszło do zawiłych światopoglądowych dyskusji, Nie szczędzących tematów bolesnych i trudnych, Chłodnymi wieczorami gorący patriotyzm, W duszy każdego młodego studenta się tlił, Pomimo tej całej lewackiej propagandy, Sączonej nam w głowy z mediów mainstreamowych… Pamiętam jak z drżeniem w głosie, Wspominaliśmy Żołnierzy Niezłomnych ofiarę, Przeglądając w knajpach kolejne publikacje, Dotykające tematu IPN-owskich historyków piórem… Bo wiedzieliśmy z opowieści że i w naszym regionie, Bezgraniczne swe oddanie Ojczyźnie, Niejeden Żołnierz Wyklęty przepłacił życiem, Przez bezpiekę zakatowany na śmierć… Choć byli niekiedy i w naszym wieku, W burzliwy wir okrutnych dziejów, Wrzuceni zostali zrządzeniem losu, Pośród upiornego historii chichotu... I każdy z nas choć raz się zadumał, Nad ofiarą młodego ich życia, Naznaczonego tak bardzo przez wojny czas I w okresie stalinizmu dotkliwego Polski upodlenia... Progów wymarzonych uczelni, Nigdy nie dane im było przekroczyć, Rozległe puszcze, lasy i bory, Były im ich uniwersytetem wyśnionym… A najtrudniejszy egzamin z życia, Każdy z nich niemal wzorowo zdał, Gdy kresu dobiegła nierówna walka I przyszło zdać raport przed obliczem Boga… VII. O zmarnowanych szansach transformacji ustrojowej, Tocząc dyskusje z niejednym szanowanym profesorem, Opuszczając nasze uniwersytety i uczelnie, Zadowalających odpowiedzi wiedzieni niedosytem, Kierowaliśmy wieczorami kroki ku knajpie, By spróbować choć na kufla dnie, Na nurtujące pytanie znaleźć odpowiedź, O braku dekomunizacji w wolnej Polsce przyczynę… Na kuflu piwa opierając dłoń, Wspominaliśmy jak jeszcze przed chwilą, Drżący starego profesora głos, Hołdem był złożonym komunizmu ofiarom… I tamte pamiętne z lat studenckich wykłady, O globalnego komunizmu niewysłowionej zbrodniczości, Wraz z zeszytami po brzegi zapisanymi notatkami, W głębinach pamięci skrzętnie ukryliśmy… Wspomnień siwowłosych profesorów, Podczas prywatnych rozmów i akademickich wykładów, Wysłuchiwaliśmy bez najmniejszego szmeru, Usiłując zapamiętać każde ze słów… Czasem w oczach starych profesorów pojawiały się łzy, Gdy wspominali stanu wojennego ofiary, Pozostawiając nas z dręczącymi duszę pytaniami, Na które sami w dyskusjach szukaliśmy odpowiedzi… W toku burzliwych wielogodzinnych dyskusji, W studenckich latach sami powoli odkrywaliśmy, Że o wspaniałości PRL-u wszelakie mity, Najmniejszego nie miały pokrycia w rzeczywistości... A gdy na temat zbrodniczego PRL-u, Wymsknęło się komuś kilka dobrych słów, Reszta rugała go bez namysłu, Od kufli nawet nie odrywając wzroku… VIII. Choć od tamtych naszych pamiętnych dyskusji, Upłynęły już tysiące dni, Podług kalendarza praw bezlitosnych, W kolejne lata pozaplatanych… Czasem gdy na poświęconych historii forach, Napiszę o północy ostatni już komentarz, Wpatrując się nocami w pełnię księżyca… Sięgam po puszkę pszenicznego piwa… Drewnianą warzechę wielokwiatowego miodu, Zatapiam w wrzącego piwa rondlu, By okraszone szczyptą cynamonu, Gorące jeszcze unieść do ust… By kłębiąca się z wolna piana, Była dla misternie zdobionego kufla, Niczym najkosztowniejsza błyszcząca klejnotami korona, Dla siwej głowy baśniowego króla… Gdy powieje niekiedy przeszłości wiatr, Zatapiając się w rzewnych wspomnieniach, W niesionych emocjami myślach powracam, Do tamtych pełnych szczęścia studenckich lat… Gdy wytęskniony grzanego piwa kufel, W doborowym pasjonatów historii towarzystwie, Nagrodą był za piątkę w indeksie, Budząc na twarzy łagodny szczęścia uśmiech… Gdy tak zatapiam się w wspomnieniach, Niejedna uroniona ukradkiem łza, Spadnie niekiedy do kufla grzanego piwa, Przez duchy przeszłości jedynie dostrzeżona… By niczym trzaskające z świętego ognia iskry Rozniecić nocą barwnych snów obrazy, O tamtych minionych latach studenckich, Zatopionych w niezliczone o historię spory…
  16. Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie… Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić... Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć… By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu… Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły… Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy… Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy, Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie...
  17. @poezja.tanczy Jeden drugiego Krzyży nosić nie musimy, Ważne byśmy sobie wzajemnie nie szkodzili... Pozdrawiam z całego serca!
  18. @MIROSŁAW C. No cóż... Kropla drąży skałę... Trzeba mieć nadzieję... @Marek.zak1 Czas pokaże... Czas pokaże...
  19. Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności. I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa… Możecie nas ciągle oczerniać, W kolejnych swych łgarstwach wciąż się zatapiać, By uprzykrzyć nam kolejne dni życia Na rzęsach od wieków wciąż stawać Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Przenigdy podeptać nie pozwolimy, Murem za Tradycją zawsze staniemy, Od chlubnej Historii się nie odwrócimy… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by urzeczywistniać nasze przepiękne sny, Chwytając się o poranku słońca promieni, Pisząc barwne życiorysy śnieżnobiałymi piórami orlimi. I nie straszny nam podły świat Gdy zatopieni w szczęśliwego dzieciństwa wspomnieniach, Odmalowujemy je nocami w naszych snach, By siłę przeciwko przeciwnościom losu z nich czerpać… Gospodarczo próbować możecie nas zdusić, Kolejnymi sankcjami czy euro-dyrektywami, Rozwój Polski wszelkimi sposobami przytłumić, Wpływać zakulisowo na rosnące bezrobocia wskaźniki, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Przed światem nie zdołacie przenigdy ukryć, Niczym majestatyczne słońce i tajemniczy księżyc Będą jaśnieć blaskiem swym nieskazitelnym… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by wytyczać ścieżki rozwoju ludzkości, Nie szczędząc światu całemu licznych inspiracji, Płynących czystą krynicą z tysiącletnich dziejów barwnych I nie straszny nam podły świat, Gdy tarczą nam nasze sumienia, A szkodliwych społecznych zawirowań ostrza Nie zdołają zranić polskiego ducha… Możecie zza kulis judaszowych srebrników brzękiem, Wpływać na naszą wewnętrzną politykę, Przekupywać senatorów i posłów w Senacie i w Sejmie, Lobbować kolejną szkodliwą dla Polski ustawę, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Za nic w świecie nie zdołacie kupić, Nie ma bowiem takiej waluty, Za którą można by je wycenić… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by zdobywać niedosięgłe szczyty, Na polu sztuki, literatury, nauki, Wieńczone przyznawaniem rokrocznie nagród prestiżowych. I nie straszny nam podły świat Nie lękamy się wielkich mocarstw knowań, Choć globalnej nuklearnej wojny groźba, Wisi nad Europą od tylu lat… Możecie zafałszowywać naszą Historię, Pisać na Polskę kolejne paszkwile, Kolejne o naszych dziejach pseudonaukowe publikacje, Perfidnie w wysokich nakładach wypuszczać na rynek, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Nie tkniecie pseudo-publicystów piórem stępionym, W skarbnicach naszych krystalicznie czystych duszy, Pozostaną nam One skarbem bezcennym… Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by nasze wielkie życiowe sukcesy, Gdy dobiegną kresu już nasze dni, Dla przyszłych pokoleń pozostały źródłem inspiracji. I nie straszny nam podły świat Choć niejedna straszliwa okrutna wojna, Odcisnęła się krwawym piętnem na naszych dziejach, Przetaczając się bezlitośnie przez cały kraj… Możecie próbować wszystkiego dosłownie, By umniejszyć Polski dziejową rolę, Zaprząc do tego pseudo-autorytety wszelakie, Trzaskać nam nad głowami pedagogiki wstydu batem, Lecz naszej odwiecznej Dumy i Godności, Za nic w świecie nie porzucimy, Pozostaną nam one kompasem wewnętrznym, Dzisiaj, jutro i przez przyszłe wieki... Napisałem ten wiersz bardziej dla siebie samego… Miałem dzisiaj wyjątkowo podły dzień, który koniecznie postanowiłem odreagować napisaniem kolejnego patriotycznego wiersza… Nie mogłem pozwolić by ten dzień zakończył się wyłącznie źle, a nic tak (w krótkim czasie) nie poprawia mi humoru jak kolejny wiersz mojego autorstwa… Przepraszam wszystkich czytelników za ewentualne mankamenty tego wiersza… Musiałem jakoś psychicznie odreagować ten zrypany dzień bo inaczej dostałbym szmergla do głowy… Proszę wszystkich o wyrozumiałość...
  20. @Andrzej P. Zajączkowski A ja miałem cudowne wspaniałe Atari 600XL, które dało mi w dzieciństwie ogrom radości!
  21. Mój pierwszy w życiu najprawdziwszy komputer... I pierwsze ośmiobitowe gry niezapomniane... Gdy nocą do snu powieki zmrużę, Powracają do mnie w sny przyobleczone… Gdy wieczorami niekiedy zatapiam się w wspomnieniach, Dociera do mnie ta prosta prawda... - Moja mała Atarynka, Podarowała mi najdrogocenniejsze wspomnienia z dzieciństwa! Gdy w wieku zaledwie sześciu lat, Dostałem ją w prezencie od dorosłego kuzyna, Tamto niewysłowione szczęście w oczach kilkulatka, Odbiło się w cieknących po policzkach łzach… I odtąd była już tylko moja by uczynić wyjątkowym dzieciństwa czas… - Moja mała Atarynka, Tylu dziecięcych emocji i wrażeń królowa… I każda dłuższa przerwa od szkoły, Była czasem wielkich przygód z małym Atari, Testowania wciąż nowych gier kolejnych, Cierpliwego poznawania ich mechaniki… A gdy każda kolejna gra Od poprzedniej tak bardzo się różniła... - Moja mała Atarynka, Pokładanych w niej oczekiwań przenigdy nie zawiodła… Tyle gier rozmaitych, wszelakich, Choć ośmiobitowych tak bardzo grywalnych, Pośród radosnego dzieciństwa długich dni, Wrażliwość i wyobraźnię tak bardzo kształtowały… Gdy kilkudziesięciu tytułów biblioteczka, Długie lata zabawy zapewniła - Moja mała Atarynka, Mimo upływu czasu przenigdy się nie znudziła! Pośród gier masy zróżnicowanych gatunków, Zręcznościówek, komnatówek, strategii, symulatorów, Każda niemal przypadła mi do gustu, Nie szczędząc emocji i na twarzy wypieków… A gdy wciąż powiększała się moja kolekcja, Gier na plastikowych kartridżach i magnetofonowych kasetach - Moja mała Atarynka, Podarowała mi zabawy co niemiara! Kiedy to proste gry ośmiobitowe Rozbudzały tak bardzo kilkulatka wyobraźnię, Rozniecone nimi rzewne emocje, Przyoblekały się nocami w niejeden barwny sen… A podświadomość pędzlem sennej wyobraźni odmalowywała, Dwuwymiarowych gier w snów wymiarze nieograniczony świat - Moja mała Atarynka, Inspiracją podświadomości dla tajemniczych snów była… Czy to egipskie czy azteckie piramidy, Tajemnic swoich nie mogły już kryć, Przed kilkuletnim graczem wrażeń spragnionym, Ściskającym kurczowo analogowy joystick… I Zemstę Montezumy zniweczyć mi pomogła I złamała z milionami graczy Klątwę Faraona - Moja mała Atarynka, Niekończących się przygód wielka skarbnica… Gdy sterując joystickiem zionącym ogniem smokiem, Tnąc rozłożystymi skrzydłami przestworza rozległe, Szybując opadałem w podziemne jaskinie, By zuchwale bez trwogi plądrować ich czeluście, Na przemian delikatnymi i nerwowymi ruchami joysticka Wykradając ukryte w ich zakamarkach smocze jaja… - Moja mała Atarynka, Odkryła przede mną legendarnych smoków świat… Gdy kierując poczynaniami nieustraszonego podróżnika, Przemierzałem dwuwymiarowej dżungli rozległy świat, Zuchwale przy tym bujając się na lianach, Unikając szczęki niejednego ośmiobitowego krokodyla, By żółtowłosą wybrankę serca Z kotła ludożerców czym prędzej uratować… - Moja mała Atarynka, Niejeden uśmiech na twarzy dziecka wycisnęła... Gdy rozplanowanymi ruchami małego joysticka, Przechwytując wroga rakietowy ostrzał, Strzegłem swoich rozproszonych baz, Przed zniszczeniem na ekranie telewizora, Jednocześnie roztropnie przypuszczając kontratak, By z komputerem kolejne starcie wygrać… - Moja mała Atarynka, Uczyła czym jest zbrojnych konfliktów strategia… A gdy kończyły się zimowe ferie, Ze łzami odkładałem Atarynkę na półkę, Wierząc że gdy nadejdą wyśnione Wakacje, Całe dnie będziemy spędzać znów razem… I gdy nadszedł wytęsknionych Wakacji czas, Od wschodu niemal do zachodu słońca - Moja mała Atarynka, Czyniła jakże wyjątkowym tamten beztroski świat... Dziś gdy pośród trudów dorosłego życia, Na wspomnienie mojego pierwszego komputera, W oku czasem zakręci się łza I powracam do najodleglejszych wspomnień z dzieciństwa, Gdy snem znużona przymknie się powieka, A w objęcia Morfeusza nieśpiesznie odpływam - Moja mała Atarynka, Powraca do mnie niekiedy w snach… - Tekst zainspirowany wierszem ,,Wagary" autorstwa Artura Oppmana.
  22. ,,Wanda co nie chciała Niemca do Wisły wpadła..." Kwestia Wandy co nie chciała Niemca była jednak dużo bardziej zawiła...
  23. Ten wiersz jest na swój sposób genialny... Wyrazy uznania!
  24. Piękny wiersz i piękna grafika... Szacun!
  25. @agfka Dziękuję Ci za czas poświęcony na pochylenie się nad moim tekstem... Napisz proszę jeszcze coś więcej o swoich odczuciach...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...