Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamil Olszówka

Użytkownicy
  • Postów

    457
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kamil Olszówka

  1. Gdy pogrążeni w zadumie nad przemijaniem życia ludzkiego zapalimy w dzień Wszystkich Świętych znicze na grobach bohaterskich obrońców naszych granic sprzed lat i złożymy już kwiaty pod upamiętniającymi Ich pomnikami, pobiegnijmy także w ten dzień naszymi myślami ku ofiarom tej jednej z najstraszniejszych zbrodni w dziejach świata jaką niewątpliwie było ludobójstwo katyńskie… Choć zbrodnia katyńska była jedną z największych tragedii w historii naszego narodu i zarazem jedną z najsmutniejszych kart w naszej historii, cieszy dziś fakt zainteresowania tym tematem ze strony węgierskich, czeskich i słowackich popularyzatorów historii… Spośród wielu filmów krótkometrażowych o tematyce ludobójstwa katyńskiego stworzonych przez popularyzatorów historii z tych trzech jakże bliskich nam narodów, na szczególną uwagę zasługują następujące tytuły: Hungarica - Vérrel szentelt föld / Ziemia uświęcona krwią Fenomén Největší polská tragédie - Katyňský masakr Katynský masaker 1940 Dla szerszego nakreślenia tego zagadnienia chciałbym teraz je wszystkie pokrótce omówić... Jako że przez lata oglądałem dużo węgierskiego kina i słuchałem dużo węgierskiego rocka natrafiłem kiedyś przed laty na jakże poruszający utwór kultowego węgierskiego zespołu rockowego Hungarica zatytułowany ,,Vérrel szentelt föld / Ziemia uświęcona krwią”. Już od pierwszego odsłuchania tego utworu i obejrzenia z przejęciem nakręconego do niego z dużą pieczołowitością wideoklipu poruszył mnie on do głębi... Pozostając nim urzeczony odsłuchałem go tamtego dnia kilka razy pod rząd, by po kilku godzinach powrócić do niego ponownie... Napisany ku pamięci polskich i węgierskich ofiar katyńskiego ludobójstwa tekst utworu wraz z towarzyszącym mu nawiązującym do jego tematu artystycznie nakręconym wideoklipem skłonił mnie by choć pobieżnie sprawdzić także, jak dziś ludobójstwo katyńskie postrzegane jest przez popularyzatorów historii z Czech i Słowacji… I tak jeśli chodzi o czeskojęzyczne materiały audiowizualne najlepszym przykładem będzie tutaj krótkometrażowy film dokumentalny ,,Fenomén Největší polská tragédie - Katyňský masakr”. Sądzę że ten trwający mniej niż 10 minut krótkometrażowy film dokumentalny choć nakręcony w całości w czeskim języku, kryje w sobie moc poruszania sumień nawet największych ignorantów i dyletantów w temacie historii Polski... A może to właśnie dlatego że nakręcony przez czeską telewizję, choć tak krótki, tym bardziej potrafi przemówić do wyobraźni polskiego widza... Szkoda że ta czeska ,,perełka” pozostaje dziś w Polsce tak bardzo nieznana... Okraszony fachowym i pełnym emocji komentarzem czeskiego historyka wojskowości Eduarda Stehlika nawet Polakom mającym problem ze zrozumieniem języka czeskiego potrafi unaocznić olbrzymie rozmiary ludobójstwa katyńskiego… Oprócz samego rzeczonego krótkometrażowego filmu dokumentalnego poruszył mnie także do głębi komentarz zostawiony pod nim przed laty przez jednego z anonimowych czeskich internautów… ,,Doufám, že pro takové, jako byli Stalin, Blochin, Molotov a mnoho dalších, existuje peklo, ve kterém prožívají znovu a znovu veškeré utrpení jejich obětí. Všech obětí, nejen těch, které nechali zabít, ale i jejich rodin a lidí, kteří je milovali. Každé zlo, které způsobili, by měly jejich duše zažívat znovu a znovu./ Mam nadzieję, że istnieje piekło dla takich ludzi jak Stalin, Błochin, Mołotow i wielu innych, w którym zmuszeni są wciąż na nowo przeżywać wszystkie cierpienia swoich ofiar. Wszystkich ofiar, nie tylko tych, których zabili, ale także ich rodzin i ludzi, którzy ich kochali. Każdego zła, jakie wyrządzili, ich dusze powinny doświadczać raz za razem.” anonimowy czeski internauta Warto także dodać że podług ustaleń jednego z najbardziej znanych czeskich historyków Mečislava Boráka wśród ofiar Katynia było także co najmniej kilku Czechów… Co się zaś tyczy materiałów audiowizualnych słowackojęzycznych, najlepszym wyborem będzie tutaj utrzymany w tym samym duchu kolejny krótkometrażowy film dokumentalny ,,Katynský masaker 1940” autorstwa Petera Durisina. To z jaką pieczołowitością ten słowacki YouTuber i popularyzator historii pochylił się nad tematem ludobójstwa katyńskiego zasługuje na wyrazy najwyższego uznania i szacunku… Co szczególnie ważne podkreślenia w tym krótkim filmie dokumentalnym zrealizowanym w atrakcyjnej audiowizualnie formie zawarta została garść podstawowych informacji o zbrodni katyńskiej, tak by każdy przeciętny Słowak, który po niego sięgnie w łatwy i przystępny sposób uzyskał w tym temacie podstawową i niezbędną wiedzę. Tym wszystkim z kolei, którzy chcieliby jeszcze bardziej poszerzyć swoją wiedzę w tym temacie gorąco polecam artykuł naukowy autorstwa słowackiego historyka Martina Lacko zatytułowany ,,Masakra katyńska a Słowacja : obraz tragedii w prasie słowackiej wiosną 1943 roku". Ośmielę się zaryzykować tezę że on także jest w pewnym sensie gotowym scenariuszem na film dokumentalny. Myślę że warto bym jeszcze raz powtórzył, że podług najnowszych ustaleń historyków wśród ofiar Katynia było także co najmniej kilku Czechów, a także co najmniej dwóch Węgrów…Sądzę że warto czasem poruszyć ten temat w rozmowach z naszymi znajomymi z Czech czy z Węgier... Gdy w Dzień Zaduszny ofiarujemy Nieskończenie Miłosiernemu Bogu nasze modlitwy za dusze ofiar tamtej straszliwej zbrodni, doceńmy także w ten dzień wysiłek węgierskich, czeskich i słowackich popularyzatorów historii, którzy z taką czcią i pieczołowitością pochylili się nad tym tematem… Z pewnością na to zasługują!
  2. ,,Historia jest ulubionym narzędziem polityki Putina. Tyle tylko że historia u Putina jest pełna kłamstw, manipulacji i niewygodnych dla Rosji przemilczeń oczywistych faktów.” dr Leszek Pietrzak ,,Putin nejen neotevřel Rusko světu, ale dokonce ho zahnal do bezprecedentní izolace. Putin se sám zničí, protože je fanatik/Putin nie tylko nie otworzył Rosji na świat, ale wręcz wpędził ją w bezprecedensową izolację. Putin sam się zniszczy, bo jest fanatykiem.” Prof. Igor Lukeš ,,Slovenskí fanúšikovia Putina sú prípadom pre psychiatra/Słowaccy fani Putina to przypadek dla psychiatry.” Andrej Žiarovský Jestem głęboko przekonany że polscy, czescy i słowaccy historycy są tak naprawdę solą naszych ziem… Ziem zachodniej Słowiańszczyzny… Polski historyk Leszek Pietrzak… czeski historyk Igor Lukeš… słowacki historyk Andrej Žiarovský… Panowie duże brawa!... Wszyscy jesteście wspaniali!...
  3. @Leszczym @Leszczym Moje marzenia są niezliczone niczym gwiazdy na niebie!
  4. Marzyłem by będąc wodzem barbarzyńskiego plemienia, W pocie czoła bez chwili wytchnienia, Zdobywać skarby całego świata, Przy jaśniejących pełniach księżyca, By będąc groźnym nieokiełznanym barbarzyńcą, Na biegu historii odcisnąć swe piętno, Dając się we znaki rozległym królestwom, Założyć własną dynastię książęcą… Marzyłem by w uporze swym niestrudzony, Wyłowić kiedyś wszystkich mórz perły, Narażając się na puste szczerozłotych gwiazd śmiechy, Które z hebanowego nieba bogactwa ziemskich królów zliczyły, By nie lękając się morskich potworów, Dowodzić zgrają nieustraszonych piratów, Dla nikłej choćby obietnicy łupów, Gotowych zawsze narażać swego karku… Marzyłem by spojrzeniem gorącym, Niezliczone złote monety ze sobą zespolić, By przepiękny skrzący naszyjnik, W pocie czoła dla siebie z nich sporządzić, By dnia każdego wbijał mnie w dumę, Przepełniając wszystkich mych wrogów strachem, O potędze w sławnych mych czynach drzemiącej, Wszystkim napotkanym dając wyobrażenie… Marzyłem by skokiem nieokiełznanego barbarzyńcy, Dosięgnąć niezliczonych gwiazd skrzących, Umięśnionym ramieniem wszystkie z nieba zagrabić, Niczym bogate wojenne łupy, By skokiem dzikiego jaguara, Dosięgnąć srebrzystego księżyca, Bez z zmierzwionej sierści uronienia, Choćby jednego skrzącoczarnego włosa... Marzyłem by swe lochy zapełnić, Wypełnionymi po brzegi złotem kuframi, Ukrytymi przed światem w jaskiniach niedostępnych, Zacienionymi przez wieki chłodem wielkiej tajemnicy, By niczyje inne lecz tylko moje, Były skarby ukryte w każdej świata stronie, By odpędziły wnet wszelką troskę, Rozjaśniając swym blaskiem me chmurne oblicze… Marzyłem by skrzącymi koliami, Sporządzonymi pieczołowicie z najkosztowniejszych kamieni, Ozdobić smukłe szyje księżniczek indyjskich, Obsypując przy pełniach księżyca czułymi pocałunkami, By przeglądając się w ich oczach, Poczuć się królem całego świata, Któremu nigdy nie była straszna, Choćby najniebezpieczniejsza w jego dziejach przygoda…
  5. @poezja.tanczy Dziękuję! Doszlifowywałem ten wiersz do ostatniej chwili niemal do północy... Nadal jednak nie jestem pewien czy niektórych wersów nie można było napisać lepiej... Jeśli masz jakieś propozycje poprawek pozostaję otwarty na wszelkie sugestie... Pozdrawiam!
  6. @andreas Polecam także szczególnej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Mysia Wieża króla Popiela"
  7. @andrew Proaborcjoniści przegrają z kretesem! Dla przyszłych pokoleń będąc jedynie pośmiewiskiem, Gdy ludzkość z amoku hedonizmu się otrząśnie, Zaglądając zarazem w głębię swych sumień...
  8. Gorszące skandale celebrytów, Sączące się z ekranów telewizorów, Są niczym krople wężowego jadu, Cieknącego z węży jadowych zębów, Spływającego cieniutkimi stróżkami, Uknutych misternie medialnych manipulacji, Niczym z nabrzmiałych gadzich gruczołów jadowych, Podrażnionych ostrzem medialnych prowokacji, Spływającego wzdłuż ostrza sztyletu, Zakłamanej propagandy dwulicowych mediów, Do wypełnionego skrzącym miodem złoconego pucharu, Wielopokoleniowej tożsamości dumnych Polaków, Byśmy do ust rozumowego poznania go przytykając, Prócz miodu pradziejów przepełnionego deprawacji trucizną, Medialnym obrazem rzeczywistości się zachłystując, Zaprzedali naszą mentalność współczesności trendom… Bowiem jak niegdyś okrutny król Popiel, Stryjów swych wytruł przebiegle, By skupić w swym ręku władzy pełnię, Nad dumnych Polan lechickim plemieniem, Posługując się najprzedniejszego miodu pucharem, Zaprawionego skrycie wężowym jadem, Ofiarowanego z czcią fałszywą w stryjów swych ręce, By los swój przypieczętowali wzniesionym ufnie toastem, By na dębową prastarego grodu podłogę, Padli trupem jak rażeni piorunem, Gdy jad wężowy wniknął w ludzki krwiobieg, Odbierając trwale wszelkie funkcje życiowe, By w przedśmiertnych konwulsjach się miotając, Zdążyli przekląć swą prostoduszną naiwność, Ku duchom swych przodków powoli odpływając, Porzucając skłębione myśli w umysłach zmąconych trucizną, Tak dziś naszą polską dumę, Usiłują zatruć media fałszywe, Swym zakłamanym medialnym przekazem, Zafałszowanym misternie rzeczywistości obrazem, Krzyczącym do nas z wielkomiejskich telebimów, Sączącym się w nasze głowy z plazmowych telewizorów, Odzianym niekiedy w słowa pseudo-autorytetów, Ubranym czasem w rzewne zwierzenia celebrytów, Swymi krzykliwymi nagłówkami licznych brukowców, Rozrzucanych wiatrem obojętności naszych czasów, Walających się pośród samochodowych spalin smrodu, Bijących po oczach z ulicznych chodników, Mnogością wykluczających się wzajemnie przekazów, Płynących ściekiem z radiowych odbiorników, Docierających niekiedy do naszych uszu, Pośród dnia codziennego natłoku obowiązków… To mściwy duch króla Popiela, Widząc dziś dumne i prawe dzieci Piasta, Na pomyślność naszą przebiegle czyha, Zaklęty w wrogich Polsce ośrodków nikczemnych celach, Zwabione brzękiem mamony, Medialnych pseudo-autorytetów zastępy, Mącące w głowach milionom ludzi, Omamił duch Popiela mocą zaklęć czarnoksięskich... Duch przebiegłego króla Popiela, Błąka się nocami po knowań bezdrożach, Kalkulowanych przemyślnie celem Polski osłabienia, Perfidnemu rozwojowi kraju znaczącego zaszkodzenia, W rozplanowywaniu zakulisowych działań, Ukrytych przed osądem społeczeństwa, Niewidzialnych swych dłoni palce maczał, Prawego Piasta, duch mściwego rywala… Duch przebiegłego króla Popiela, By polskiej młodzieży mącić w głowach, Zaszył się mrocznych Internetu zakamarkach, Samoreplikując się w szkodliwych duchowo stronach, Tak podobne niegdysiejszym zmorom nocnym Szkodliwe duchowo dla młodzieży treści, Czyhające na ciekawych świata w sieci, Duch Popiela niczym niewidzialne chwasty rozplenił… Duch przebiegłego króla Popiela, Choć upłynęły już setki lat, W zaświatach nie ustaje w rozlicznych trudach, Dziedzictwu Piasta trwałego zaszkodzenia, Przeto każdej jednej podłości, Zza swego popielnicowego grobu gotów się dopuścić, Byle tylko dziedzictwo Piasta zniszczyć, Rozwojowi Polski trwale zaszkodzić… A my rzuceni w wir spraw codziennych, Od świtu do nocy niekiedy zabiegani, Nie znajdujemy często ni chwili, By głowę do snu zmęczeni ułożyć, Kiedy zmrużymy już oczy, By sen o zapomnianych pradziejach wyśnić, Potęgą sennej wyobraźni zrywając nocy zasłony, Kryjące tak wiele przedziwnych tajemnic, Gdy w sen odpływamy mrokiem otuleni, Dni codziennych gasnące obrazy, Przyoblekając się w szaty obrazów sennych, Szepcą do naszej podświadomości… To z zamierzchłych pradziejów cichy szept Piasta, Zapomnianą dumę w naszych sercach roznieca, By duma nasza tarczą nam była, Przed knowaniami zepsutego i zdeprawowanego świata, Byśmy z przeszłości naszej tak bardzo dumni, W historii plemion lechickich wciąż zaczytani, Zepsutego świata nęcące pokusy, Siłą ducha potrafili odtrącić… Gdy rosnące z dnia na dzień podatki, Spędzają sen z powiek każdej kolejnej nocy, A dni kolejnych problemów setki, Nie dozwalają spokojnie oka zmrużyć, Niekiedy choć księżyca blask srebrzysty, Dotykając strun naszej wrażliwości, Szepce nam niesłyszalne słowa pociechy, By skołatane nerwy ukoić, Lecz skrywa on w sobie szczególną tajemnicę, Nie zdradzając czymże tak naprawdę jest, Której ja to prostej poezji językiem, Nieśmiało niewielkiego rąbka uchylę… To szept starego oracza Piasta, Towarzyszy nam przez kolejne pokolenia, Choć dziś straszna hedonizmu klątwa, Współczesne nam społeczeństwo tak bardzo dotknęła, Niekiedy otulony w blask księżyca, Niekiedy przyodziany w promyk słońca, Zawsze tajemniczą pociechę skrywa, By dotknąć nią czule naszego serca... Gdy globalnej polityki zawiłe meandry, Niczym rozbitego silnika uszkodzone zębatki, Wielkich mocarstw sprzecznymi interesami, Zachodząc na siebie powodują wojny, Gdy niegdysiejsze warowne grody, Zastąpiły podziemne przeciwatomowe bunkry, Tak dziś jak i przed wiekami, Wzniesione by możnych tego świata chronić, A poczciwy staruszek Świat, Pogrążony dziś w tak licznych konfliktach, Zapomniał biedak o zamierzchłych pradziejach I toczonych niegdyś w nich krwawych wojnach… Z zamierzchłych pradziejów cichy szept Piasta, Niosący się przez metropolie i małe miasteczka, W cieniu trudów codziennego życia, Nie dozwala nam w zniechęcenie popaść, Byśmy na bezdrożach wielkiego świata, Jak i w naszych małych Ojczyznach, Znali prawdę zapisaną na historii kartach, Iż w tradycjach narodu niegasnąca tkwi siła… Choć zawirowania na scenie politycznej, O przyszłość Ojczyzny rodzą obawę, Czy poszczególne polityczne frakcje, Właściwym nadrzędnym kierują się celem… I choć głosy wrzucane do urny wyborczej, Plemiennych wieców mają dziś siłę, Które to niegdyś w całej Słowiańszczyźnie, Zwoływano świętego ognia roznieceniem, Otwartym dziś należy pozostawić pytanie, Czy wszystkie bez wyjątku partie polityczne, Ojczyzny dobro mają na uwadze, Obsadzając tak chętnie posłami ławy sejmowe... Lecz z dalekiej przeszłości cichy szept Piasta, Grając na wrażliwości naszej strunach, Umiłowanie Wolności w naszych sercach roznieca, Odmalowując w duszach zamierzchłych pradziejów obraz, Byśmy jak niegdyś przodkowie nasi, W zasnutych mgłą niepamięci pradziejach zamierzchłych, Gdy już nadejdzie godzina próby, Wyborów umieli dokonać właściwych...
  9. @poezja.tanczy Dziękuję Ci po tysiąckroć!
  10. @andrew Muszę koniecznie nadrobić zaległości w czytaniu Twoich wierszy! Pozdrawiam!
  11. Choć dziś te kilkaset rakiet, Nad otulonego nocą Izraela niebem, W umysłach całej ludzkości trwożne rodzi pytanie, O tak niepewnej przyszłości bieg, A my wpatrzeni w ekrany telewizorów, Wsłuchani w głosy ekspertów z radiowych odbiorników, Daremnie usiłujemy konstruktywne wnioski wysnuć, O nieskuteczności kolejnych pokojowych planów… Dziś gdy pobożni chasydzi, Całonocnym rakietowym ostrzałem zmęczeni, Opierając głowy o betonowych schronów mury, Odpływają nieśpiesznie w o przeszłości narodu wybranego sny, Nabożny śpiew z tamtej pamiętnej Paschy, W noc przed wyjściem z egipskiej niewoli, Z zasnutej mgłą niezliczonych tajemnic starożytności, Niesie się wciąż współczesnymi nocami, By dotrzeć niesłyszalny do uszu wszystkich, W jakiejkolwiek stronie świata cierpiących ucisk, Łagodnym tchnieniem pociechy, Uśmierzając ból nerwów rozszalałych… Lecz ludzkość pouczeń Historii niepomna, Nieistotnymi drobiazgami dziś tak bardzo zaślepiona, O niedawnej przestrodze zapomniała, Gdy w ogniu stanął niedawno inny kraj… Kiedy to inna straszliwa wojna, Rzesze bezbronnych ludzi dotknęła, W wielopokoleniowych domów gruzach, Grzebiąc milionów Ukraińców marzenia… Gdy z każdym dniem piętrzące się gruzy, Gwarnych niegdyś miast wielomilionowych, Stawiały wymowne pytanie o przyszłość ludzkości, Wciąż zbywane milczeniem przez masy, A niczym mosiężne starego zegara wskazówki, Wybijające nieubłaganie godziny do śmierci, Kolejne dronów kamikadze wybuchy, Wybijały czas cywilizacyjnego regresu ludzkości… Gdy wciąż kolejne nieprzespane noce, Znosić musieli wycieńczeni ukraińscy cywile, Krzepiąc się niekiedy jedynie dobrym słowem, na mrozie wyszeptanym z Nadzieją ukradkiem, Gdy pozbawieni prądu i bieżącej wody, Z podkrążonymi oczami po nocach nieprzespanych, Cierpieć musieli dni codziennych trudy, Pośród przygnębiających obrazów zniszczeń wojennych, Gdy wciąż kolejne eksplozje, Pośród morza wojennych zniszczeń, Spędzały z powiek spokojny sen, Kolejnych wybuchów niosącym się odgłosem, A niejeden starzec pośród miast bombardowanych, Mroźnymi nocami tulił swe wnuki, Ocierając z zimnych ich policzków gorzkie łzy, Roztrzęsionymi pomarszczonymi dłońmi, Łzy ukraińskich dzieci, Choć spowił niebo wybuchów dym, Z zaświatów dostrzeżone przez Anioły, Ocierane były niewidzialnymi ich dłońmi… Choć dziś inny ostrzał rakietowy, Tak bardzo przecież podobny do tamtych, Nad przyszłością świata każe się zastanowić, Odkładając na bok nasze codzienne sprawy, Współczesna ludzkość tak bardzo ułomna, Grzechami hedonizmu tak bardzo zaślepiona, Nie mogąc się zatopić w swych sumień głębinach, Do głębokiej duchowej refleksji pozostaje niezdolna… Wielomilionowych miast ostrzały, Są dziś przestrogą dla całej ludzkości, O której pogrążona w sprawach błahych I tak zapewne niebawem zapomni… Gdy upłynie kolejnych kilka dni, A świat na powrót w marazmie się pogrąży, Ludzkość zaślepiona pędem ku nowoczesności, Zapomni także i tej przestrogi...
  12. @poezja.tanczy @poezja.tanczy Nawet nie masz pojęcia jak bardzo żałuję że nie mam czasu czytać wszystkich Twoich wierszy na bieżąco... Obiecuję kiedyś nadrobić!
  13. Kiedyś z portfelem pełnym, Wypchanym po brzegi banknotami, Wyłącznie o nominałach trzycyfrowych, Tak rozkosznie szeleszczącymi, Na wielkiego miasta rozległy rynek, Wyjdę dumnie z podniesionym czołem, O każdy możliwy sklep zahaczę, Żadnemu napotkanemu nie przepuszczę… I cały dzień wciąż bez opamiętania, Na prawo i lewo gotówką będę szastał, Spełnię wszelkie swoje najskrytsze marzenia, Przed najśmielszymi wydatkami się nie zawaham… Wszystkie napotkane po drodze księgarnie, Z nowości wydawniczych bezzwłocznie ogołocę, Moją prywatną wcale nie małą biblioteczkę, O dwie trzecie w jeden dzień powiększę, Wszelakich możliwych książek historycznych, Nakupię sobie ze trzy tuziny, Tyleż samo barwnych powieści, Pisarzy światowej sławy i tych mniej znanych, W salonach prasowych wszystkie popularnonaukowe czasopisma, Wykupię natychmiast bez wahania, Całe ich sterty poupycham w segregatorach, By dostarczyły mi rozrywki na długie lata, Do pierwszej napotkanej po drodze cukierni, Skieruję także ochoczo swe kroki, By niebawem i brzuszek napełnić, Najwyszukańszymi smakołykami, Wszelkich strategicznych gier komputerowych, Nakupię sobie pełne reklamówki, Układając w domu jedne obok drugich, Zapełnię nimi wszystkie swoje półki, Płyt z gatunku patriotycznego rocka, Kupię na dzień dobry chyba z dwadzieścia, Nie zapomnę o licznych na promocji filmach, Wybitnych reżyserów z całego świata… I do największego w mieście sklepu z dewocjonaliami, Wejdę z pochyloną głową na znak pokory, Bogato ilustrowanych żywotów Świętych, Wykupię chyba wszystkie możliwe tomy, Dzieła wielkiego papieża Polaka, Zakupię wszystkie w złoconych oprawach, A każde wcześniej tuląc do serca, Zapełnię nimi cały w pokoju regał… Srebrne krążki z audiobookami, Jedne po drugich delikatnie włożę w czytnik, By dotykając mej wyobraźni, Przeniosły mnie w światy wykreowane piórem powieściopisarzy, Na graniu w zawiłe strategie historyczne, Spędzać wciąż będę wieczory kolejne, Wytrwale zaliczając kolejne misje, Dopóki o północy nie zmorzy mnie sen, Aż wreszcie wszystkimi tymi wrażeniami znużony, Utulę nocą głowę do poduszki, Odpływając nieśpiesznie w barwne swe sny, Śniąc o całodniowych zakupach kolejnych… Lecz jeszcze nie dziś... jeszcze nie dziś... Na razie pozostaje mi tylko pomarzyć...
  14. @befana_di_campi Pozostaję otwarty na wszelkie propozycje i sugestie... Pozdrawiam serdecznie! @Corleone 11 Chyba od nikogo na tym portalu nie otrzymałem tyle pochwał i ciepłych słów co od Ciebie! Pozdrawiam Najserdeczniej!
  15. Kałuże pośród bujnej i zielonej trawy zrodzone, Wielkie i głębokie niczym stawy, Różnią się od tych powstałych na drodze, Płytkich, cuchnących i szkaradnych, Szczególnie te po kilkudniowych ulewach, Zrodzone w porosłych soczystą trawą rozległych zagłębieniach, Niczym wielkie wody lustra, Na tle zieleni tak piękne z daleka, Gdy tych wielkich kałuży nieznaczna mętność, Kontrastuje z traw wysokich bujną zielenią, Szczególnie w samym środku lata, W którym miast słońca zagościła wielodniowa ulewa… Wiele lat temu kilkudniowe ulewy, Zrodziły wielkie kałuże, Naokoło niewielkiego domku mej babci, Rozmiarami niewielkim stawom podobne, Niewielki domek mojej babci, Otoczony naokoło wielkimi kałużami, Ostrym górskim powietrzem smaganymi, Pośród bujnej zieleni soczystej trawy zrodzonymi, Zdawał się odmalowywać obraz surrealistyczny, Majakom sennym wyłącznie właściwy, A mimo to niesamowicie piękny, Swym pięknem do głębi wrażliwości przenikający… Przebywając dnia tego w domku mojej babci, Będąc ogromnie ciekawym świata kilkulatkiem, Gdy podziwiałem z okna te wielkie kałuże, Zapragnąłem z bliska im się przyjrzeć, Szczególnie jedna była szeroka, Iż cały domek by sobą objęła, Niczym całe babcine podwórko rozległa, Babcinemu podwórku powierzchnią dorównywała, Celem zaspokojenia dziecięcej kilkulatka ciekawości, Powziąłem zamiar kałużo-znawczej wycieczki, Niezwykle poważnej naukowej ekspedycji, Dla brzdąca jakże bogatej w poznawcze walory… Zabrałem z sobą na wycieczkę nietypowego towarzysza, Jakim była mała plastikowa figurka, Niewiele większa od mej dłoni palca, A była to figurka przedstawiająca Sindbada żeglarza. Ten mały bohater wykonany z gumy, Nie bał się nawet najstraszliwszej przygody, Na dnie mojej kieszeni schowany, W mej wyobraźni również wielkich kałuży ciekawy. Pomiędzy wielkimi kałużami spacerując, Zroszone mżawką wielkie lustra wody podziwiając, Malutką figurkę w swych rączkach obracając, Swą dziecięcą ciekawość świata zarazem rozbudzając, W swej dziecięcej wyobraźni skrycie marzyłem, By samemu stać się Sindbadem żeglarzem, Pożeglować przez tę wielką kałużę, Niczym przez wzburzone pełne niebezpieczeństw morze, Wyobraźnia małego dziecka, Ostrym górskim powietrzem rozbudzona, Hen, za dalekie morza powędrowała, Gdzie czekała na zuchwalców wielka przygoda, Gdy tak pośród soczystej trawy spacerując, Bujnej wyobraźni ponieść się pozwalając, Wizję swych dalekomorskich przygód snując, O całym świecie naokoło zapominając, Przemoczywszy w mokrej trawie letnie buty, Niechętnie postanowiłem wrócić na babcine podwórze, Figurkę Sindbada mimowolnie wsuwając do kieszeni, Zapomniałem iż kryła na dnie dziurę, Sam nie pamiętam gdzie i kiedy zgubiłem, Tę Sindbada żeglarza malutką figurkę, Gdy pochłonięty popołudniowym, letnim spacerem, Zapomniałem sprawdzić przed powrotem kurtki kieszenie, Zajęty w zupełności smacznym obiadem, Siedząc na taborecie w kuchni babcinej, Zapomniałem całkiem o maleńkim Sindbadzie, Dopiero po czasie orientując się o zgubie, Zajęty dnia codziennego dziecięcymi sprawami, Nie zaprzątałem swej głowy zgubionymi zabawkami, Goniąc wciąż za nowymi przygodami, By utkać swe dzieciństwo bezcennymi wspomnieniami… I został zapewne gdzieś w wysokiej trawie, Niedaleko tej wielkiej kałuży rozległej, Gdy o poniesionej, niepowetowanej stracie, Zorientowałem się dopiero po moim wyjeździe… Dzisiaj dopiero wieczorem w fotelu siedząc, Trzydziestkę na karku niestety już mając, W przygodach Sindbada żeglarza się rozczytując, Bezcennym wspomnieniom z dzieciństwa zarazem się oddając, W całej swojej żałosnej naiwności, Nieprzystojącej mojemu poważnemu wiekowi, Oddaję się na powrót marzeniom dziecinnym, Których powstydziliby się nawet dumni ,,pierwszoklasiści”. I kiedy tamto bezcenne wspomnienie, Powróciło do mnie z wieczornego wiatru powiewem, Powracam myślami ku malutkiej figurce, Zgubionej niegdyś w wysokiej zielonej trawie… I naiwnie marzę, Że może mój tamtej wycieczki towarzysz, Pośród wysokiej zielonej trawy, Wyruszył na spotkanie swej wielkiej przygody, Może kiedyś na słoika zakrętce, Przepłynął całą tę wielką kałużę, Niczym na wielkim, potężnym okręcie, Wzburzone rozległe morze, Zapewne spotkawszy na swej drodze, Wielką i paskudną skrzeczącą ropuchę, Uskoczył zaraz w bok w wysoką trawę, By nie pomyliła go z małym owadem, A może i znalazł między wysoką trawą, Błyszczącą monetę dwuzłotową, Która odtąd była jego tarczą, Niczym perski kałkan okrągłą, A może z porzuconej w trawie wykałaczki, Przysposobił sobie ostrą włócznię, U boku z którą stawał w szranki, Goniąc czmychającą przed nim przygodę, Może niejednego pięknego motyla, Bez trwogi z jadowitym wrogiem w szranki stając, Oswobodził z sieci szkaradnego pająka, Ostrą włócznię między odnóża bestii wbijając, Żegnającego się z życiem owada uwalniając, Pięknoskrzydłego ku błękitnemu niebu wypuszczając, Głowy w tamtą stronę nawet nie odwracając, Za nową przygodą bezzwłocznie goniąc… Zapewne znalazłszy opuszczoną wielką skorupę ślimaka, Zamierzył z niej skonstruować dwukołowy rydwan, Umocowawszy na osi z krawieckiej igły koła, Z sklejonych żywicą sosen kapsli po butelkach, A zaprzągłszy go w cztery rzędy polnych świerszczy, Pędził nim dumny pośród wiejskich bezdroży, Niczym niegdyś waleczni wojowie celtyccy, Na spotkanie kolejnej wielkiej przygody, Nacierając nim w pędzie szaleńczym, Na skupiska polnych chrabąszczy, Kryjących się pośród soczystej trawy, W dogodnym szyku obronnym, Niczym nieustraszeni celtyccy jeźdźcy, Rozbijający przed wiekami kolumny rzymskich żołnierzy, Pędząc rozbił wielkie skupisko chrabąszczy, Potęgą swego uderzenia rozsypując ich szyki… Być może nocą przy pełni księżyca, Zakradł się niepostrzeżenie do wiejskiego kurnika, By maleńkie puszyste kurczątka, Ocalić przed apetytem łakomego lisa, By skradającemu się nocą lisowi, Pokrzyżować jego chytre plany, By ostrymi zębami nie ukrzywdził, Maleńkich kurczaczków bezbronnych, Pośród wrzaskliwego przerażonych kur hałasu, Zastąpił dziarsko drogę lisowi nieustępliwemu, W lisich ślepi złowieszczym blasku, Nie zawahawszy się dokonać bohaterskiego czynu, Odważnie stanął w obronie bezradnych kurcząt, Przed ociekającą śliną srogiego lisa paszczą, Atakując go zawzięcie zaostrzoną wykałaczką, Niczym najprawdziwszą średniowieczną włócznią, Niczym niegdyś z ziejącymi ogniem smokami rycerze, Stanął mężnie do walki z rudym lisem, Wykałaczką zaostrzoną przebijając mu podniebienie, W zapamiętałej walki ferworze, Pokonanego zmuszając do ustąpienia, Ku rozległym polom zroszonym blaskiem księżyca, Opuszczenia ze wstydem drewnianego kurnika, Goryczy wstydliwej porażki przełknięcia… Może na swych maleńkich nóżkach, Przemierzył okoliczne rozległe podwórza, Gdzie głowę jego skryła wysoka trawa, Niewidocznym go czyniąc dla ludzkiego oka, Może udał się ku pobliskim rzekom, Naprzeciw nieznanym przygodom, Oddając swój podziw słońca wschodom i zachodom, Ku nowym wyzwaniom codziennie się budząc, Może i popłynął z prądem najbliższej rzeki, Choćby na łupinie zwykłego orzecha, Choćby i na sam koniec świata, Zabierając z sobą na zawsze moje wspomnienia… Kiedy ostatnia strona baśni została przewrócona, Rozbudziła z dzieciństwa rzewne wspomnienie, Tej maleńkiej figurki Sindbada, Która kiedyś zaginęła pośród szczęśliwego dzieciństwa, Oddając się temu jednemu z dzieciństwa wspomnieniu, Pośród przyjemnego letniego wieczoru, Wierzyłem iż zaznał równie wspaniałych przygód, Co niegdyś jego literacki pierwowzór… I kiedyś opowiedział swe liczne przygody, Letniego wiatru powiewowi, By dotarły także i do uszu moich, Z lekkim wietrzykiem wieczornym… -------------------------------------------------------------------- Opowiadanie to adresowane jest do młodego czytelnika i proszę by jako takie było oceniane.
  16. @Jacek_Suchowicz Najserdeczniej Dziękuję... Polecam także szczególnej uwadze moje wiersze zatytułowane ,,Maleńka figurka saksofonisty" i „Niesłyszalna kołysanka i sny z dzieciństwa” https://poezja.org/forum/utwor/219511-maleńka-figurka-saksofonisty/ https://poezja.org/forum/utwor/219489-niesłyszalna-kołysanka-i-sny-z-dzieciństwa/
  17. Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Podarowały mi ogrom niewysłowionej radości, Przechowanej skrzętnie w głębinach pamięci… Każda wizyta w takim sklepie, Była w dzieciństwie niezapomnianym przeżyciem, Na długie lata zapadającym w pamięć, Przyoblekającym się nocami w niejeden barwny sen… Pamiętam tamte ich półki, Uginające się pod ciężarem gier planszowych, Dziesiątek pudełek puzzli rozmaitych, Dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych, Nie brakowało najrozmaitszych maskotek, Poupychanych w niemal każdym ich kącie, Były pluszaki po naciśnięciu świecące, Były i mechaniczne nakręcane kluczem. Pamiętam liczne plastikowe figurki Wyobrażające lisy, wilki, jelonki, Rozstawione na tle tekturowej dekoracji, Przedstawiającej rozległy las zielony. I liczne plastikowe dinozaury, Niektóre rozmiarów całkiem słusznych, Wielkości całej kilkulatka ręki, Budzące w moich oczach niekłamany podziw. Pamiętam tamte na baterie roboty, Wydające z siebie różnorakie dźwięki, Po naciśnięciu mrugające światełkami, Imitującymi strzały pistoletów laserowych. I liczne modele wahadłowców i rakiet, Rozwieszone na nitkach pod sufitem, Niczym w magicznym sadzie zaklęte owoce, Na rozłożystych gałęziach drzew… A każdy radosny dziecka uśmiech, Rozniecony niespodziewanym prezentem, Zapadał dobrze w starej sklepikarki pamięć, Budząc także i staruszki emocje… Pamiętam jak kiedyś całe pudełko żetonów, Przedstawiających z różnych epok wojowników, Na porysowanej sklepowej ladzie z plastiku, Wysypała przede mną ku niepojętemu zdziwieniu… I wtedy padły te słowa cudowne, Wywołujące u kilkulatka emocji dreszcz, Które na zawsze zapadły mi w pamięć… - Bierz wszystkie... To prezent! Pamiętam jak w oczach kilkulatka, Od nadmiaru niespodziewanego szczęścia, Zawirował nagle cały świat, A chwila ta zdawała się wiecznie trwać. Szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, W cudowny prezent nie mogłem uwierzyć, Stałem tak, jak w ziemię wryty, Słowa z siebie nie mogąc wydobyć, Dopiero starej sklepikarki ponaglenie, Okraszone jej serdecznym uśmiechem, Sprawiło że nieśmiało wyciągnąłem ręce, Zbierając nieśmiało żetony tekturowe. Jedne pokryte brokatem, Błyszczały w sklepowej żarówki świetle, Inne zatopione w fosforze, Świeciły się gdy noc spowiła ziemię, Na jednych byli brodaci wikingowie, Na innych rycerze dzierżący lśniące miecze, Na jednych Celtowie prezentowali się groźnie, Z innych spoglądali dostojni maharadżowie, Na jednych żetonach smagli Asyryjczycy, Prezentowali dumnie bujne swe brody, Na innych z kolei amerykańscy Rangersi, Salutowali mi karnie gładko ogoleni, Z jednych żetonów egipscy łucznicy, Mierzyli we mnie z swych łuków strzały, Na innych z kolei zadumani Hetyci, Ostrzyli w skupieniu swe bojowe topory. Choć przedstawiały wojowników tak różnych, Wszystkie po temu się przysłużyły, Że roznieciły u mnie ciekawość całego świata historii, Żarzącą się skrycie w dziecięcej wyobraźni głębi... Lecz jest to już tylko niestety, Zaledwie wspomnienie z przeszłości, Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Próby czasu niestety nie przetrwały… Jedne te w miasteczkach niewielkich, Niestety nie wytrzymały konkurencji, Z wyrastającymi jak grzyby po deszczu hipermarketami, Które zmonopolizowały lokalne rynki. Inne z nieubłaganym kolejnych lat biegiem, Zostały już trwale wyburzone, Inne budynki zajęły ich miejsce, Nie został po nich na kamieniu kamień… Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Choć niewielkich tak bardzo urokliwych, Miejsce ich zajęły wielkie molochy, Galerie handlowe i hipermarkety. I nie ma już tamtych sklepikarek starych, O twarzach pomarszczonych i włosach siwych, Zawsze szeroko uśmiechniętych, O sercach czułą dobrocią przepełnionych… Gdy człowiek czasem dzieciństwo wspomni, Pośród dorosłego życia obowiązków niezliczonych, Czasem w oku i łza się zakręci, Na wspomnienie tamtych sklepów z zabawkami, Które niegdyś w odległym dzieciństwie, Podarowały mi radości tak wiele, By w niejednej dorosłości chwili trudnej, Ich wspomnienie było mi pocieszeniem… Niestety, jest to już tylko odległe wspomnienie, cień dawnych czasów… Tamte małe lokalne sklepiki z zabawkami, które niegdyś tętniły życiem, dziś już nie istnieją… Upływający czas i zmieniające się realia gospodarcze naszego kraju nie były dla nich łaskawe – nie wytrwały konkurencji, która pojawiła się ze strony wielkich galerii handlowych i hipermarketów, zdominowała rynek i zmonopolizowała lokalne społeczności. Niektóre z nich, z nieubłaganym biegiem kolejnych lat zostały po prostu wyburzone, a na ich miejscu stanęły nowe budynki, które zatarły ślady dawnej dziecięcej radości… Po innych nie pozostał nawet kamień na kamieniu, jakby nigdy nie istniały… Gdy wspominam moje dzieciństwo i tamte nieistniejące już dziś sklepy z zabawkami, czasem łza zakręci się w oku… Wśród codziennych obowiązków dorosłego życia wspomnienie tych sklepów z zabawkami przywołuje ciepło i radość, które niegdyś tam odnajdywałem… Był to czas, gdy każda wizyta w nich była magiczną chwilą, pełną niespodzianek i dziecięcej radości. I choć dziś już ich nie ma, to w mojej pamięci pozostają jako symbol beztroski i szczęścia, które w trudnych chwilach dorosłości bywa dla mnie pocieszeniem, przypomnieniem, że w dzieciństwie było coś pięknego, co warto pielęgnować w sercu na zawsze… A ile małych lokalnych sklepów z zabawkami z Waszego dzieciństwa nie wytrzymało konkurencji z wielkimi hipermarketami i galeriami handlowymi? Podzielcie się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa w komentarzach...
  18. Gdy z biegiem lat coraz bardziej zagłębiam się w tym temacie, często myślę o polskich partyzantach z czasów okupacji niemieckiej w Polsce. O tych wszystkich samodzielnych okręgach Armii Krajowej, o setkach oddziałów partyzanckich i wreszcie o setkach tysięcy zwykłych żołnierzy/partyzantów. Myślę o wielkim, czasami nadludzkim trudzie, jaki każdy z nich musiał włożyć w odzyskanie Niepodległości dla naszej Ojczyzny. Kiedy uświadamiam sobie ogrom trudów i wyrzeczeń poniesionych przez nich wszystkich, jednocześnie ciśnie mi się do świadomości refleksja, jak bardzo zostali oni przez nasze współczesne społeczeństwo zapomniani. Zostali zapomniani pojedynczy, szarzy partyzanci, zostały zapomniane całe oddziały partyzanckie, aż wreszcie współczesny, przeciętny Polak nie potrafi wymienić przynajmniej kilku największych bitew stoczonych przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji ,,Burza”, a co niektórzy nawet nie mają pojęcia że takowe w ogóle miały miejsce. I zaraz po tamtej, przychodzi mi do głowy kolejna smutna refleksja, że dziś często oczytany w temacie Słowak czy Węgier więcej wie o okresie okupacji hitlerowskiej w Polsce niż niejeden przeciętny Polak. Obawiam się, że gdybyśmy dzisiaj poprosili przeciętnego polskiego nastolatka o wymienienie przynajmniej kilku największych bitew stoczonych przez oddziały Armii Krajowej w ramach akcji ,,Burza” w odpowiedzi usłyszelibyśmy jedynie głuchą ciszę... Analogicznie gdybyśmy dzisiaj poprosili przeciętnego polskiego nastolatka o wymienienie przynajmniej kilku powstańczych batalionów walczących w powstaniu warszawskim także usłyszelibyśmy jedynie długie milczenie... Jakże cieszy na tym polu fakt zainteresowania tematem powstania warszawskiego ze strony licznych słowackich historyków, dziennikarzy i YouTuberów! Przed kilkoma tygodniami pracując nad moim artykułem zatytułowanym ,,Słowiańszczyzna 44", by zbadać choć pobieżnie jak dziś powstanie warszawskie jest postrzegane przez Słowaków postanowiłem także wrzucić na wyszukiwarce YouTuba hasło ,,Varšavské povstanie”… Efekt przekroczył moje oczekiwania! Spośród wielu filmów o tematyce powstania warszawskiego stworzonych przez słowackich YouTuberów i telewizje internetowe na szczególną uwagę zasługuje kilka pozycji… Są to następujące tytuły: Varšavské povstanie a Miroslav Iringh Varšavské povstanie 1944 - Slovenská čata 535 Časť 1. - Varšavské povstanie 1944 ( Spišské Bystré 9. - 10. júl 2016 ) Andrej Žiarovský: Varšavské povstanie 1944 a SNP - čo ich spája, čo ich odlišuje 24 podcast: Varšavské povstanie Dla szerszego nakreślenia tego zagadnienia postaram się je wszystkie teraz pokrótce omówić... Krótkometrażowy film dokumentalny ,,Varšavské povstanie a Miroslav Iringh” jest najlepszym dowodem na to jak bardzo dziś młodzi Słowacy dumni są z faktu że pluton na prawach kompanii kadrowej Armii Krajowej złożony z Słowaków także walczył w powstaniu warszawskim i że w wspaniałym Muzeum Powstania Warszawskiego znajduje się specjalna część poświęconej mu ekspozycji… Unaocznia także jak bardzo szczycą się tym że spośród wszystkich cudzoziemców walczących w szeregach powstańców warszawskich to właśnie Słowacy stanowili najliczniejszą grupę narodowościową… W tym samym duchu utrzymany jest wzbogacony dodatkowo o zrealizowaną specjalnie na jego potrzeby rekonstrukcję historyczną kolejny krótkometrażowy film dokumentalny ,,Varšavské povstanie 1944 - Slovenská čata 535” autorstwa Petera Durisina. Gdy zobaczyłem na YouTubie na kanale Petera Durisina z jaką należną temu zadaniu powagą młodzi słowaccy rekonstruktorzy wcielają się w bohaterskich powstańców warszawskich… Aż jako Polakowi zrobiło mi się cieplej na sercu... Bo gdy tak dłużej się zastanowić... Z jednej strony setki anonimowych polskojęzycznych hejterów bezmyślnie przy byle okazji obrażających w Internecie bohaterskich powstańców warszawskich, a z drugiej zaś strony garstka młodych Słowaków z czcią wcielających się w naszych polskich bohaterów sprzed lat... Cóż za wymowny kontrast! Gdy lwia część mojego artykułu zatytułowanego ,,Słowiańszczyzna 44" była już ukończona szczęśliwie natrafiłem na YouTubie na film ,,Andrej Žiarovský: Varšavské povstanie 1944 a SNP - čo ich spája, čo ich odlišuje”. Po dokładnym obejrzeniu i przestudiowaniu wykładu Andreja Žiarovskeho o podobieństwach i różnicach pomiędzy powstaniem warszawskim i słowackim powstaniem narodowym mogę z czystym sercem polecić go wszystkim tym, którym przypadł do gustu mój wspomniany powyżej artykuł. O ile bowiem mój tekst ,,Słowiańszczyzna 44" jest bardzo wybiórczym i pobieżnym zbiorem argumentów przemawiających za decyzją o wybuchu powstania warszawskiego wysnutych przeze mnie na podstawie porównania przebiegu powstania warszawskiego i Rzeczpospolitej Kampinoskiej ze słowackim powstaniem narodowym, powstaniem paryskim i powstaniem praskim, o tyle wykład Andreja Žiarovskeho jest profesjonalnym nakreśleniem złożoności tego tematu. Oczywiście ograniczone ramy czasowe wykładu nie pozwoliły poruszyć wszystkich wątków, ale główny cel jakim było zarysowanie tematu podobieństw i różnic pomiędzy tymi dwoma wielkimi słowiańskimi antyniemieckimi powstaniami 1944 roku zdecydowanie został osiągnięty. Ostatnią już pozycją zdecydowanie wartą odnotowania jest wspólny wywiad jakiego udzielili ambasador Polski na Słowacji Maciej Ruczaj i słowacki historyk Juraj Kasarda dla słowackiej telewizji internetowej ,,Televízia JOJ”, a możemy go łatwo odnaleźć wpisując na wyszukiwarce YouTube tytuł ,,24 podcast: Varšavské povstanie". Uważam że jest on świetnym uzupełnieniem dla poprzedniej pozycji wymienionej powyżej... Pisałem o tym już wielokrotnie ale napiszę raz jeszcze … Podczas gdy kilkudziesięcioosobowy pluton złożony z Słowaków walczył w powstaniu warszawskim, ponad dwustu polskich ochotników walczyło w słowackim powstaniu narodowym… Jakże cieszy dziś fakt zainteresowania tematem słowackich ochotników w Powstaniu Warszawskim ze strony licznych słowackich historyków, dziennikarzy i YouTuberów! Jestem głęboko przekonany że odpowiedzią z naszej strony powinno być dużo większe zainteresowanie tematem polskich ochotników w słowackim powstaniu narodowym. Co prawda temat ten został w dostatecznym stopniu zbadany przez historyków zarówno polskich jak i słowackich, ale wciąż brakuje w Polsce wystarczającej liczby pełnometrażowych czy choćby krótkometrażowych filmów dokumentalnych (o fabularnych nie wspominając) poświęconych temu tematowi… Jak już wielokrotnie pisałem w moich poprzednich tekstach powstanie paryskie i słowackie powstanie narodowe toczyły się równolegle z powstaniem warszawskim, lecz niestety ze wszystkich trzech to powstanie warszawskie jest chyba obecnie najbardziej opluwane... W związku z tym smutnym faktem nie pozostaje mi zatem nic innego jak tylko gorąco polecić wszystkim dokładne obejrzenie tych wszystkich słowackojęzycznych krótkometrażowych filmów dokumentalnych ,wykładów i wywiadów dotykających tematu tego największego zbrojnego zrywu niepodległościowego w okupowanych krajach Europy jakim było nasze powstanie warszawskie… I nawet jeśli macie problemy ze zrozumieniem języka słowackiego... To i tak obejrzyjcie wszystkie te zamieszczone poniżej filmy... Bo naprawdę warto...
  19. Gorąco polecam wszystkim obejrzeć polski fabularyzowany film dokumentalny ,,Czołżek" o polskich tankietkach TKS, które obok czołgu 7TP były podstawowym wozem bojowym polskich sił pancernych podczas Kampanii Wrześniowej 1939 r. https://www.youtube.com/watch?v=3jFpqyRPMq8&t=1098s Przypadł mi on do gustu bardziej niż większość polskich filmów dokumentalnych o Kampanii Wrześniowej... Uważam że tak właśnie w Polsce powinno się kręcić fabularyzowane filmy dokumentalne! @Kamil Olszówka Jedną z moich ukochanych książek o Kampanii Wrześniowej jest ,,Samolot bombowy PZL P-37 Łoś" autorstwa Jerzego B. Cynka. Jeszcze w latach szkolnych przeczytałem ją całą z wypiekami na twarzy jednym tchem bez mrugnięcia okiem… Tak barwnych opisów Kampanii Wrześniowej widzianej oczami polskich pilotów bombowców PZL P-37 Łoś do tego okraszonych przepięknymi zdjęciami nie znajdziemy chyba w żadnej innej książce na całym świecie! Zarazem jest to także jedna z moich ukochanych książek popularnonaukowych o tematyce historycznej! Gorąco każdemu polecam! Co prawda obecnie nie do kupienia w sklepach, ale za to dwa egzemplarze w świetnym stanie prezentują się oczom zazdrośników na honorowym miejscu na mojej półce!
  20. Dziś mija kolejna 85 już rocznica wybuchu II wojny Światowej... Słusznie dziś pamiętamy o bohaterstwie obrońców polskich granic... Słusznie dziś pamiętamy o niemieckich zbrodniach popełnionych na polskich jeńcach wojennych i ludności cywilnej w czasie Kampanii Wrześniowej... Ciągle jednak w Polsce za mało mówi się o niemieckich stratach poniesionych w Kampanii Wrześniowej... Polska naprawdę miała szansę wygrać Kampanię Wrześniową! Potwierdzają to opinie licznych historyków i ekspertów z dziedzin wojskowości. Za argument niech posłużą także liczne straty niemieckie z przebiegu kampanii! W sumie w przybliżeniu (cytując dosłownie za Wikipedią) wyniosły one: 17 106 zabitych, 36 995 rannych, 486 zaginionych, 217 czołgów i samochodów pancernych, 11 000 pojazdów mechanicznych, 280 samolotów, 370 dział, Popularne jest dziś stereotypowe myślenie że w chwili wybuchu II wojny światowej Wehrmacht był przygniatającą organizacyjnie i technicznie siłą nie do zatrzymania... Z drugiej strony nie brakuje jednak opinii że straty Wehrmachtu w Kampanii Wrześniowej to około 30% uszkodzonych samochodów, czołgów i samolotów (W tym część trwale) . Gdyby nie zdradziecki cios w plecy Polski dokonany przez ZSRR 17 września to niewykluczone że impet niemieckiego natarcia z czasem zacząłby słabnąć … Wielu powszechnie szanowanych badaczy Historii jest tego zdania! Była szansa... Była Nadzieja... Kiedyś przed laty dotknąłem tego tematu językiem poezji... https://poezja.org/forum/utwor/209665-niemieckie-straty-z-kampanii-wrześniowej/ Podyskutujmy na poważnie o stratach poniesionych przez Niemców w Kampanii Wrześniowej... Tak bardzo dziś w polskim społeczeństwie i w polskich mediach takiej dyskusji brakuje... No może poza środowiskami akademickimi i forami internetowymi pasjonatów Historii… Liczę na wywiązanie się w komentarzach ciekawej dyskusji o przebiegu Kampanii Wrześniowej, realnych szansach jej wygrania i jej wpływie na naszą współczesną tożsamość...
  21. @Łukasz Jasiński Jak już wielokrotnie pisałem temat partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej pasjonuje mnie od lat… Zależy mi żeby rozbudzić zainteresowanie tą tematyką w naszym społeczeństwie. Polecam także łaskawej uwadze mój najnowszy tekst zatytułowany ,,Słowiańszczyzna 44"
  22. @Kamil Olszówka @Kamil Olszówka ---------------------------------------------------------------------------- Tekst opublikowany w dniu 29 sierpnia 2024 roku dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wybuchu Słowackiego powstania narodowego oraz dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy Starcia pod Kiściennem. https://pl.wikipedia.org/wiki/Słowackie_powstanie_narodowe https://pl.wikipedia.org/wiki/Starcie_pod_Kiściennem Podczas gdy kilkudziesięcioosobowy pluton złożony z Słowaków walczył w Powstaniu warszawskim, ponad dwustu polskich ochotników walczyło w Słowackim powstaniu narodowym! https://pl.wikipedia.org/wiki/535_pluton_Słowaków
  23. Jak bardzo złym i podłym trzeba być człowiekiem żeby w dzisiejszych czasach Powstanie warszawskie pogardliwie nazywać ,,awanturą warszawską"... Przecież to był największy zbrojny zryw niepodległościowy w okupowanych krajach Europy! Zarazem była to największa bitwa stoczona podczas II wojny światowej przez organizację podziemną z wojskami okupacyjnymi!... Każdy kto postępuje w ten sposób jest wyjątkowo podły!... Przecież to wypisz wymaluj język Stalina… Bo to Stalin przecież 16 sierpnia 1944 r. wystosował utrzymaną w ostrym tonie depeszę do Churchilla, w której (cytując dosłownie za Wikipedią) stwierdził że [Powstanie Warszawskie jest „bezsensowną, przerażającą awanturą”, od której dowództwo sowieckie musi się „odgrodzić”, albowiem nie może brać na siebie za nią ani bezpośredniej, ani pośredniej odpowiedzialności]. Aby w dzisiejszych czasach pisać w ten sposób o Powstaniu warszawskim trzeba być wyjątkowo podłym lub wyjątkową ograniczonym umysłowo człowiekiem... Gdy w okrągłą osiemdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania warszawskiego zajrzałem do Internetu nie małym szokiem było dla mnie z jaką łatwością wielu anonimowym internautom przychodzi obrażanie powstańców warszawskich... Poza anonimowymi internautami wielu blogerów czy publicystów w osiemdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania warszawskiego otwarcie postawiło tezy że ,,bohaterstwo Polaków było zmarnowane, bezsensowne, głupie, naiwne i niepotrzebne" że ,,polscy dowódcy podejmujący decyzję o wybuchu powstania byli politycznie nieudolnymi idiotami” i liczne inne tym podobne obraźliwe komentarze pod adresem bohaterskich powstańców warszawskich … Ktoś może powiedzieć że to tylko internetowe trolle, którymi nie warto się przejmować, ale moim zdaniem problem jest dużo głębszy… Moim zdaniem w powyższym bardzo szkodliwym zjawisku społecznym nakładają się wzajemnie na siebie dwa problemy… Pierwszy to taki że w współczesnym polskim społeczeństwie pokutuje stereotypowe wyobrażenie o Powstaniu warszawskim, w którym to nastoletni nieuzbrojeni powstańcy potulnie dali się prowadzić na rzeź tym wszystkim niekompetentnym dowódcom w nie mających szans powodzenia szturmach na umocnione niemieckie pozycje i bunkry, które to wszystkie bez wyjątku szturmy kończyły się nieproporcjonalnymi stratami i doszczętnym wykrwawieniem złożonych z nieuzbrojonych nastolatków powstańczych oddziałów... Drugi to taki że obecnie niemal w całym polskim społeczeństwie brakuje wiedzy o tym jak wiele brawurowych sukcesów w walce z niemieckimi siłami odniosło w czasie Powstania warszawskiego zgrupowanie partyzanckie Armii Krajowej Grupa ,,Kampinos”… I na te dwa powyższe splatające się wzajemnie ze sobą problemy nakłada się moim zdaniem jeszcze problem trzeci dużo większy od poprzednich, a jest nim smutny fakt że obecnie przeciętny Polak nie potrafi skutecznie uargumentować wyjątkowości Powstania warszawskiego na tle równolegle z nim toczących się Powstania paryskiego i Słowackiego powstania narodowego, a także późniejszego o rok Powstania praskiego… Powstanie paryskie i Słowackie powstanie narodowe toczyły się równolegle z Powstaniem warszawskim! Niestety ze wszystkich trzech to Powstanie warszawskie jest chyba obecnie najbardziej opluwane... Już pomijając fakt że większość współczesnych Polaków w ogóle nie potrafi powiedzieć czym było Słowackie powstanie narodowe i Powstanie paryskie... W mojej ocenie to pokutujące w współczesnym społeczeństwie stereotypowe wyobrażenia o Powstaniu warszawskim, brak wiedzy o brawurowych sukcesach zgrupowania ,,Kampinos” w walce z niemieckimi siłami, niemożność uargumentowania przez przeciętnego Polaka wyjątkowości Powstania warszawskiego na tle Powstanie paryskiego czy Powstania praskiego, w dużej mierze przyczyniają się do tego z jaką łatwością wielu anonimowym internautom czy blogerom przychodzi dziś obrażanie powstańców warszawskich... Wielu anonimowych internautów swoimi obraźliwymi wpisami uraziło wtedy moje uczucia patriotyczne... Szybko doszedłem do wniosku że muszę przeciwko tym konkretnym wpisom jakoś zaprotestować, bo inaczej oznaczałoby to z mojej strony milczącą akceptację... Tak zrodził się pomysł napisania tego obszernego tekstu… Kolejnym impulsem do napisania niniejszego tekstu była zbliżająca się wielkimi krokami data 29 sierpnia 2024 roku, kiedy to obchodzić będziemy okrągłą osiemdziesiątą rocznicę wybuchu Słowackiego powstania narodowego będącego jednym z najważniejszych wystąpień antyfaszystowskich w całej historii II wojny światowej oraz okrągłą osiemdziesiątą rocznicę Starcia pod Kiściennem będącego jednym z największych zwycięstw zgrupowania partyzanckiego Armii Krajowej Grupa ,,Kampinos”… Jedno z najważniejszych wystąpień antyfaszystowskich w całej historii II wojny światowej… Jedno z największych zwycięstw Grupy „Kampinos”… Obydwa te wielkie wydarzenia historyczne spaja niewidzialną, acz nierozerwalną nicią wspólna data 29 sierpnia 1994 roku. Choć jestem tylko prostym pasjonatem historii, ośmielę się w tym miejscu napisać, że ogromnie szanuję Słowaków za Słowackie powstanie narodowe (od 29 sierpnia do 28 października 1944 roku), jak i ogromnie szanuję Czechów za Powstanie majowe ludu czeskiego (od 1 do 11 maja 1945 roku). Historia świata w dostojnym swym biegu sprawiła, iż zrządzeniem dziejowych wiatrów to narody zachodniej Słowiańszczyzny wzięły na siebie wyjątkowy ciężar walki z niemieckim agresorem i okupantem, dając tym współczesnym ogromne powody do narodowej dumy… Uważam że wobec głośnych ostatnimi laty prób zafałszowywania polskiej historii, jako Polacy to właśnie powstańcom warszawskim winniśmy szczególny szacunek. Co prawda ostatnimi laty namnożyło się wiele publikacji deprecjonujących ich wysiłek, ale ich bohaterstwo pozostanie zapisane na kartach historii na wieki! Formą obrony przed oczernianiem koncepcji powstania warszawskiego powinno być sięgnięcie do równoległej historii tamtego okresu pozostałych narodów Grupy Wyszehradzkiej i narodów dawnej Jugosławii! Bo przecież jakże wiele mamy wspólnych kart historii! Nieraz rozczytując się bez pamięci w jednej z moich ukochanych książek o tematyce II wojny światowej jaką są „Doliniacy” autorstwa Mariana Podgórecznego, zatapiając się w kolejnych barwnych obrazach licznych partyzanckich bitew z każdym kolejnym rozdziałem odmalowywanych piórem autora niniejszej wyjątkowej publikacji, będących zarazem świadectwem roli, potęgi i wyjątkowości partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej i Zgrupowania Stołpeckiego Armii Krajowej dowodzonego wówczas przez por. Adolfa Pilcha ps. „Góra, Dolina”, z każdą kolejną przewróconą kartką tej wyjątkowej w swoim gatunku książki, coraz śmielej rozniecałem moją wyobraźnię próbując odmalować w swej głowie obraz tamtej partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej w całej jej wyjątkowości i potędze…. Tak... Często dobra książka historyczna bywa duchową odtrutką na kretyńskie wpisy ignorantów pojawiające się w Internecie... Choć i tak zwykle niestety pozostają one w pamięci... Jednak z drugiej strony często rozczytując się bez pamięci w licznych książkach traktujących o wyjątkowości i potędze partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej i Słowackiego powstania narodowego w pełni uświadomiłem sobie małość i osobliwą głupotę anonimowych autorów tamtych chamskich komentarzy pod adresem powstańców warszawskich, na które gdybym chciał wszystkie sensownie odpowiedzieć zdecydowanie musiałbym nic innego nie robić tylko całymi dniami siedzieć przed komputerem … Ale jako że brak jakiejkolwiek reakcji na nie oznaczałby z mojej strony milczącą akceptację postanowiłem odpowiedzieć na nie wszystkie poprzez napisanie obszernego artykułu w którym mógłbym skutecznie uargumentować wyjątkowości Powstania warszawskiego i Rzeczpospolitej Kampinoskiej na tle równolegle z nim toczących się Powstania paryskiego i Słowackiego powstania narodowego, a także późniejszego o rok Powstania praskiego… Trwając przez ostatnie dni w tym silnym postanowieniu, chciałbym przedstawić w niniejszym obszernym tekście mojego autorstwa szereg argumentów przemawiających za decyzją o wybuchu Powstania warszawskiego… Są to argumenty głównie mojego autorstwa wysnute przeze mnie na podstawie porównania przebiegu Powstania warszawskiego i Rzeczpospolitej Kampinoskiej ze Słowackim powstaniem narodowym, Powstaniem paryskim i powstaniem praskim z jednej strony, a partyzancką Republiką Užicką na terenie Serbii i partyzancką Republiką Bihaćką na terenie Bośni ze strony drugiej… Oczywiście jest to zbiór argumentów bardzo wybiórczy i pobieżny, gdyż na skrupulatne i pełne przedstawienie wszystkich moich argumentów z pewnością zabrakłoby w tym moim artykule miejsca… Oddajmy zatem teraz głos samym rzeczonym argumentom... A są one następujące: - Wielu otwarcie głosi dziś w Internecie tezy że ,,bohaterstwo Polaków było zmarnowane, bezsensowne, głupie, naiwne i niepotrzebne" że ,,polscy dowódcy podejmujący decyzję o wybuchu powstania byli politycznie nieudolnymi idiotami”. Czyli innymi słowy my Polacy byliśmy głupi wywołując Powstanie warszawskie, a reszta narodów Europy to była mądra, bo nic takiego im do głowy nie strzeliło. Tak? Do ciężkiej cholery! A partyzancka Republika Užicka na terenie Serbii? (od 28 lipca do 1 grudnia 1941 roku) A Powstanie paryskie? (od 19 do 25 sierpnia 1944 roku) A Słowackie powstanie narodowe? (od 29 sierpnia do 28 października 1944 roku) A Powstanie majowe ludu czeskiego? (od 1 do 11 maja 1945 roku) A Powstanie praskie? (od 5 do 9 maja 1945 roku) Jakże byśmy wyglądali przed resztą narodów Europy gdyby wszyscy w okresie II Wojny Światowej mieli swoje zrywy niepodległościowe tylko nie my! W sytuacji gdy w okresie II Wojny Światowej swoje zbrojne zrywy niepodległościowe miały niemal wszystkie narody słowiańskie brak własnego wielkiego zrywu niepodległościowego stanowiłby dla Polski z politycznego punktu widzenia poważną ujmę wizerunkową. W sytuacji gdy Słowacy potrafili umiejętnie wykorzystać politycznie swe Słowackie powstanie narodowe, a Czesi po dziś dzień podkreślają swój opór przeciwko okupantowi hitlerowskiemu w oparciu o silnie zakorzeniony w świadomości pokoleń obraz Powstania praskiego, brak własnego wielkiego zrywu niepodległościowego byłby dla Polski ujmą wizerunkową także z politycznego punktu widzenia… - Dla skuteczniejszego uargumentowania słuszności decyzji o wybuchu Powstania warszawskiego umieśćmy je na linii czasu... Nim Paryżem wstrząsnął szereg ulicznych strzelanin pomiędzy patrolami powstańczymi Francuskiego Ruchu Oporu i niemieckim wojskiem oraz policją będący de facto początkiem Powstania paryskiego… Nim podpułkownik Ján Golian wydał wszystkim jednostkom armii słowackiej umówiony sygnał do rozpoczęcia powstania antyniemieckiego na Słowacji rozkazem ,,Zacznijcie wypędzanie"... pierwsza wybiła Godzina „W”... Pierwsze było nasze Powstanie warszawskie… Ale to nie wszystko… to nie wszystko… Winniśmy pamiętać że przed Powstaniem warszawskim w lipcu 1944 roku na naszych kresach wschodnich miały miejsce również dwa inne wielkie powstania. Nieco zapomniane Powstanie wileńskie (Operacja „Ostra Brama” trwała od 7 do 15 lipca 1944) i następnie Powstanie lwowskie (Powstanie lwowskie trwało od 22 do 27 lipca 1944). I co szczególnie warte podkreślenia obydwa te wielkie powstania były powstaniami zwycięskimi... W obydwóch Armia Krajowa wyzwoliła wielotysięczne polskie miasta pokonując znienawidzonego okupanta... Trwały one po kilka dni a obydwa te wielkie polskie miasta udało się uchronić przed zniszczeniem... Ludność cywilna nie została tam wymordowana… Niestety choć to bohaterscy powstańcy z Armii Krajowej wyzwolili te wielkie polskie miasta, obydwa te wielkie triumfy zwieńczone były podstępnym masowym aresztowaniem oficerów i żołnierzy Armii Krajowej przez sowietów...... Ale i to jeszcze nie wszystko… W okresie 24 lipca–15 sierpnia 1944 roku na szeroko rozumianych okolicach Pińczowa w wyniku wspólnych działań zbrojnych Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i Armii Ludowej wyzwolono spod okupacji niemieckiej duży obszar ziemi o powierzchni prawie 1000 km² nazwany później partyzancką Republiką Pińczowską... Jest to temat rzeka na którego omówienie z pewnością nie starczyłoby tutaj miejsca… Choć te trzy wielkie polskie zbrojne zrywy niepodległościowe pozostają dziś w cieniu wyszydzanego niekiedy Powstania warszawskiego... Zwycięskie Powstanie wileńskie, zwycięskie Powstanie lwowskie i duży wyzwolony obszar partyzanckiej Republiki Pińczowskiej są dziś wymownymi argumentami w dyskusji o sensie wybuchu Powstania warszawskiego! - W tamtych strasznych latach II wojny światowej na terytorium okupowanej Jugosławii dzięki bohaterstwu jugosłowiańskich partyzantów zaistniały niegdyś jakże rozległe swymi obszarami partyzancka Republika Užicka i partyzancka Republika Bihaćka… W jakże mrocznym okresie hitlerowskiej okupacji na ziemiach dawnej II Rzeczpospolitej dzięki bohaterstwu polskich partyzantów zaistniały z kolei Rzeczpospolita Turgielska, Rzeczpospolita Iwonicka, Republika Pińczowska i wreszcie funkcjonująca w cieniu powstańczej Warszawy Rzeczpospolita Kampinoska… Przeto my polscy pasjonaci historii nie mamy dziś najmniejszych powodów, by zazdrościć ich partyzanckich republik narodom dawnej Jugosławii, gdyż niemal cała polska ziemia utkana jest bohaterskimi akcjami polskich partyzantów, niekiedy absolutnie wyjątkowymi w skali całego świata(!). Zaś spośród wszystkich bitew stoczonych kiedykolwiek przez Armię Krajową to właśnie Powstanie warszawskie było największą bitwą stoczoną podczas II wojny światowej przez organizację podziemną z wojskami okupacyjnymi... Jakże dziś nie być z tego faktu dumnym... - Wszystkie te zachodniosłowiańskie zbrojne zrywy niepodległościowe wymierzone w niemieckiego okupanta i agresora, jak i liczne rozległe republiki partyzanckie zaistniałe niegdyś na ziemiach dawniej Jugosławii i dawniej II Rzeczpospolitej, spaja niewidzialną, acz nierozerwalną nicią, tląca się od wieków w narodach słowiańskich niechęć do ugięcia karku przed agresorem czy życia pod jakąkolwiek okupacją. Jakże różne od siebie, a zarazem jakże bliskie sobie, były wszystkie te powstania zbrojne i republiki partyzanckie na Słowiańszczyźnie w okresie II wojny światowej, a przede wszystkim… Jakże piękne w swojej krótkiej historii i w samym swoim jestestwie… Jakże piękne przyodziane bohaterstwem swych partyzantów i żołnierzy… - Ziemia słowiańska obfitująca w liczne przepiękne wielowiekowe miasta historią swą często sięgające średniowiecza, w okresie II wojny światowej obfitowała także w liczne niepodległe partyzanckie republiki… W mrocznym okresie II wojny światowej Słowiańszczyzna mogła poszczycić się rozległymi partyzanckimi republikami, jakich sięgając w głąb historii nie znajdziemy w żadnej innej stronie świata! Jakże nie zagłębić się w temat zbrojnych antyniemieckich zrywów niepodległościowych na Słowiańszczyźnie, a przez to jakże nie zagłębić się całym sercem w wyjątkowej historii Powstania warszawskiego!... - W tym punkcie chciałbym postawić bardzo śmiałą i może kontrowersyjną tezę, że Rzeczpospolita Kampinoska i Republika Pińczowska… (które wciąż czekają na kolejne opracowania naukowe autorstwa kolejnych historyków), są dla naszej polskiej historii równie ważne jak bitwa o Olszynkę Grochowską z 1831 r. czy choćby Powstanie krakowskie z 1846 r. - I tak z biegiem kolejnych dni II wojny światowej , zarówno na zachodniej jak i południowej słowiańszczyźnie wkroczyli na arenę dziejów wielcy bohaterowie wojenni będący dumnymi przedstawicielami swych uciskanych narodów. Dumni Serbowie mieli swojego generała Dragoljuba Mihailovića (pseudonim Draža), Słowacy mieli swojego generała Jána Goliana (pseud. Ley, Gama), Czesi zaś swego generała Františka Slunečko… I wreszcie My Polacy mieliśmy swego wybitnego dowódcę Zgrupowania ,,Kampinos" majora Adolfa Pilcha ps. „Góra”, „Dolina” itp. itd. Jednak dla dalszej części niniejszych rozważań kluczowe będzie postawienie w tym miejscu pytania, jak talenty wojskowe tych poszczególnych dowódców przełożyły się na przebieg zbrojnych zrywów niepodległościowych w poszczególnych krajach... - Nasza polska ziemia, poprzez stoczone niegdyś na niej liczne bitwy partyzanckie, zdaje się przemawiać do współczesnych, niekiedy niesłusznie wstydzących się historii swojego kraju, niekiedy zaślepionych lewicowymi ideami Polaków. Poprzez niegdysiejszy heroizm jakże licznych konspiratorów, poprzez krew młodych partyzantów która niegdyś wsiąkła polską ziemię, Polska naszych dziadów i pradziadów zdaje się krzyczeć do nas z głębi wieków, byśmy przenigdy nie zapominali o bohaterstwie polskich partyzantów i powstańców!... Jakże wielkie straty udało się zadać Niemcom zgrupowaniu ,,Kampinos" w Starciu pod Kiściennem z 29 sierpnia 1944 r. (Wcześniej innym bohaterskim partyzantom podobne liczebnie straty udało się zadać 5 sierpnia 1944 niemieckiej ekspedycji karnej w Bitwie o Skalbmierz na terenie partyzanckiej Republiki Pińczowskiej) Jakże wielkim brawurowym sukcesem Armii Krajowej były nocne partyzanckie wypady na Truskaw i Marianów z 3/4 września 1944 r. Jakże, jakże… Można by tak wyliczać godzinami… - Kropla drąży skałę… Dla przykładu w Słowackim powstaniu narodowym wiążąc walką duże niemieckie siły Słowacy zadali Niemcom straty, które przyczyniły się do upadku całej Trzeciej Rzeszy. Ogromnie szanuję Słowaków za straty jakie zadali Niemcom w Słowackim Powstaniu Narodowym… A heroizm bohaterskich powstańców zawsze pozostanie zapisanym na kartach historii, jakiejkolwiek nie byliby oni narodowości i z którejkolwiek nie pochodziliby strony świata... I niezależnie od tego ilu wyszydzało by ich w Internecie hejterów! - Podczas gdy kilkudziesięcioosobowy pluton złożony z Słowaków walczył w Powstaniu warszawskim, ponad dwustu polskich ochotników walczyło w Słowackim powstaniu narodowym! Ponadto przynajmniej kilkudziesięciu dezerterów z węgierskiej armii także walczyło w Powstaniu warszawskim w Zgrupowaniu Kampinos! Co także warte przypomnienia przynajmniej kilku węgierskich żołnierzy zostało zabitych przez Niemców w 1944 r. za handel bronią z polskimi partyzantami. Wiedzieli Oni czym to grozi a jednak zdecydowali się pomóc Polakom… Przecież nikt tych wszystkich Słowaków i Węgrów nie zmuszał do udziału w Powstaniu warszawskim... A jednak Oni wszyscy sami tego chcieli! A gdy przynajmniej kilkudziesięciu dezerterów z węgierskiej armii walczyło w Powstaniu warszawskim w Zgrupowaniu Kampinos, ponad ośmiuset Węgrów walczyło także w Słowackim powstaniu narodowym! Zarówno Węgrzy walczący w Powstaniu warszawskim jak i Węgrzy walczący w Słowackim powstaniu narodowym zapisali tym chlubne karty w historii narodu węgierskiego... - Istnieje hipoteza mówiąca że gdyby powiodły się powstańcze natarcia na lotnisko bielańskie (co naprawdę było realne) sytuacja powstańców w pozostałych częściach miasta także wyglądałaby inaczej... Z pewnością jest to hipoteza warta głębszego zastanowienia się nad nią... - Wielką niesprawiedliwością byłoby względem bohaterskich powstańców warszawskich, gdybyśmy krytykując w czambuł decyzję o wybuchu Powstania warszawskiego i pisząc opracowania naukowe oraz teksty publicystyczne potępiające ten krok, skupiali się wyłącznie na samym Powstaniu warszawskim w obrębie miasta Warszawy, ignorując zarazem to jak wiele brawurowych sukcesów w walce z niemieckimi siłami odniosło w czasie Powstania warszawskiego operujące z terenów Puszczy Kampinoskiej zgrupowanie partyzanckie Armii Krajowej Grupa ,,Kampinos” a także pomijając zarazem fakt niemal równoległego trwania Powstania paryskiego i Słowackiego powstania narodowego, a także późniejszego o rok Powstania praskiego… Wcale nie byłoby przesadnym stwierdzenie, że zatapiając się w historię Słowackiego powstania narodowego czy Powstania praskiego możemy zarazem wiele się nauczyć i o samym Powstaniu warszawskim… - Porównajmy teraz liczebność sił Powstania warszawskiego i Słowackiego powstania narodowego: Liczebność sił Powstania warszawskiego: ok. 50 tys. powstańców Liczebność sił Słowackiego powstania narodowego: 1 Armia Czechosłowacka na Słowacji (47–60 tys. żołnierzy) Czechosłowacki ruch oporu (18 tys. partyzantów) Na powyższym zestawieniu widać że Armia Krajowa była zdolna wystawić w Powstaniu warszawskim porównywalną liczbę żołnierzy co 1 Armia Czechosłowacka na Słowacji w Słowackim powstaniu narodowym co również jest argumentem przemawiającym na korzyść koncepcji powstania w Warszawskie. - Istnieje pewna wymowna zbieżność w wysokości strat zadawanych siłom niemieckim w bitwach toczonych przez zgrupowanie ,,Kampinos" i w bitwach toczonych przez powstańców słowackich w 1944 r. Dla przykładu w bitwie o Telgárt z 6/7 września 1944 r. udało się słowackim powstańcom zadać połączonemu pułkowi SS straty w wysokości około 436 zabitych, rannych i zaginionych SS-manów, a z kolei w nocnych partyzanckich wypadach na Truskaw i Marianów z 3/4 września 1944 r. udało się oddziałom z Grupy AK „Kampinos zadać niemieckim oddziałom pomocniczym z Brygady Szturmowej SS RONA straty w wysokości około 190/350 zabitych. Jak widać na powyższym przykładzie powstańcy warszawscy z terenu Puszczy Kampinoskiej byli w stanie zadawać Niemcom porównywalnie wysokie straty jak powstańcy słowaccy… - Po dziś dzień dumni Słowacy szczycą się tym że ich Słowackie powstanie narodowe było jedną z najważniejszych demonstracji antyfaszystowskich w całej historii II wojny światowej… dosł. (Slovenské národné povstanie bolo jedno z najdôležitejších antifašičističkych vystúpení v celej histórie druhej svetovej vojny). Dlaczego my współcześni Polacy nie mielibyśmy szczycić się tym że to nasze Powstanie warszawskie było największym zbrojnym zrywem niepodległościowym w okupowanych krajach Europy?!... Dlaczego nie mielibyśmy podkreślać z dumą że była to największa bitwa stoczona podczas II wojny światowej przez organizację podziemną z wojskami okupacyjnymi?!... Może tego właśnie chcieliby liczni internetowi hejterzy bezmyślnie obrażający bohaterskich powstańców warszawskich, ale... Ich niedoczekanie! - Po dziś dzień dumni Serbowie szczycą się tym że oddziały Czetników wspólnie z Ludowowyzwoleńczymi Partyzanckimi Oddziałami Jugosławii wyzwalały tereny przyszłej niepodległej republiki Uzickiej... Po dziś dzień Słowacy podkreślają z dumą fakt że (cytując dosłownie) ,,Słowackie powstanie narodowe było aktem bezprecedensowym także dlatego, że w kraju bez tradycji wojennych było jedną z niewielu znaczących demonstracji zbrojnych przeciwko obcej okupacji”… Dlaczego my Polacy nie mielibyśmy z dumą podkreślać faktu że Powstanie Warszawskie w różnych odstępach czasu związało walką ogółem aż 50 tysięcy żołnierzy niemieckich?! Ale tu pojawia się jeszcze coś istotnego... Fakt nazywania przez niektórych współczesnych niemieckich publicystów ,,Powstaniem" zamachu w Wilczym Szańcu pomimo że liczba jego ofiar wyniosła jedynie czterech oficerów Wermachtu, jest dziś chyba najlepszym dowodem na to że w współczesnych Niemcach tli się tęsknota za własnym wielkim zbrojnym zrywem antyhitlerowskim, którego nigdy nie mieli... Tym bardziej więc powinniśmy być dumni że największy zbrojny zryw niepodległościowy w okupowanych krajach Europy był nasz… Był polski… - A co do równoległego w czasie Powstania paryskiego... Przecież Powstanie paryskie mogło skończyć się równie wielkimi zniszczeniami co Powstanie warszawskie, a jednak Francuzi zdecydowali się je wywołać... Wystarczy obejrzeć pełnometrażowy film fabularny zatytułowany ,,Czy Paryż płonie?" z 1966, by przekonać się że rozkaz Adolfa Hitlera zniszczenia Paryża był jak najbardziej realny i mógł realnie zostać wykonany… Także Czesi na długo po upadku Powstania warszawskiego zdecydowali się wywołać swoje Powstanie praskie, pomimo że mogło się ono skończyć całkowitym zrównaniem Pragi z ziemią... Jak już wcześniej wspomniałem to właśnie tymi powyższymi argumentami chciałbym się posłużyć stanowczo odpowiadając licznym hejterom bezmyślnie szkalującym powstańców warszawskich w Internecie! Z upływem czasu dopiszę do nich kolejne, zaś celem moim jest by każdy przeciętny Polak potrafił ad hoc skutecznie uargumentować wyjątkowość Powstania warszawskiego na tle równolegle z nim toczących się Powstania paryskiego i Słowackiego powstania narodowego, a także późniejszego o rok Powstania praskiego… Jak już powyżej wspomniałem jest to zbiór argumentów bardzo wybiórczy i pobieżny, ale będę starał się systematycznie uzupełniać go o kolejne punkty z czasem znacznie poszerzając ten mój mniejszy tekst... Zarówno temat partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej jak i temat Słowackiego powstania narodowego od dawna ogromnie mnie fascynują… Tematem Słowackiego powstania narodowego zacząłem się interesować jeszcze w latach szkolnych… Kolejnym poczynionym przeze mnie na tym polu krokiem było obejrzenie w całości ośmioodcinkowego czechosłowackiego serialu wojennego ,,Powstańcza historia” z 1984 r. Pomimo zawartych w nim pewnych elementów komunistycznej propagandy po dziś dzień jest to jeden z moich ukochanych seriali wojennych...! Z kolei temat partyzanckiej Rzeczpospolitej Kampinoskiej bardzo mnie zainteresował od czasu przeczytania z wypiekami na twarzy świetnego komiksu historycznego Kampinos ’44 autorstwa Sławomira Zajączkowskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego. Kolejnym poczynionym przeze mnie na tym polu krokiem było właśnie przeczytanie w całości wspominanej już książki „Doliniacy” autorstwa Mariana Podgórecznego… W miarę zagłębiania się w kolejne źródła temat ten zaczął mnie wciągać coraz mocniej i mocniej... Choć będąc pasjonatem historii ogromnie interesuję się całą obszerną historią II wojny światowej, to chyba jednak tematy Rzeczpospolitej Kampinoskiej, Republiki Pińczowskiej i Słowackiego powstania narodowego interesują mnie spośród wszystkich tych zagadnień najbardziej, a moich licznych książek i kolekcji artykułów popularnonaukowych o tej tematyce przenigdy nie zamieniłbym na żadne inne na całym świecie! A szczególnie zajmujących honorowe miejsce na moich półkach książek o Rzeczpospolitej Kampinoskiej autorstwa Mariana Podgórecznego, nie zamieniłbym chyba na żadne inne, z żadnego zakątka ziemi, choćby nie wiem jak rzadkie one były… Tematowi Rzeczpospolitej Kampinoskiej poświęciłem także niedawno dwa moje długie patriotyczne wiersze zatytułowane „Tamten radosny partyzantów śmiech” i „Uderzył nocą piorun”. Do każdego z tych tematów zebrałem przez kilkanaście ostatnich lat bogatą bibliotekę wszelakich źródeł zarówno drukowanych jak i w formie elektronicznej… Noszę się także z zamiarem rozwinięcia niniejszego artykułu w pełnoprawną książkę z gatunku publicystyki historycznej bądź w obszerną pełnoprawną powieść historyczną spełniającą wszystkie wymogi tego gatunku a dotykającą swą tematyką roku 1944 na obszarze całej zachodniej i południowej Słowiańszczyzny... Czas pokaże, który z dwóch powyższych wariantów uda mi się zrealizować... Tekst opublikowany w dniu 29 sierpnia 2024 roku dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wybuchu Słowackiego powstania narodowego oraz dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy Starcia pod Kiściennem. Podczas gdy kilkudziesięcioosobowy pluton złożony z Słowaków walczył w Powstaniu warszawskim, ponad dwustu polskich ochotników walczyło w Słowackim powstaniu narodowym!
  24. Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy walk na trakcie Babice – Leszno. https://pl.wikipedia.org/wiki/Walki_na_trakcie_Babice_–_Leszno Jest to z mojej strony próba dotknięcia językiem poezji fenomenu partyzanckiej Rzeczypospolitej Kampinoskiej.
  25. Uderzył nocą piorun w pobliski transformator... Wysypał się z kuchennego gniazdka iskier potok... I widziałem przez uchylone do kuchni drzwi, Jak na scenie kuchennej posadzki, Za kurtyną nieprzeniknionego mroku nocy, Zatańczyły iskry swój taniec złowieszczy… Niczym straszliwe z zaświatów upiory, Niczym mściwych zbójców potępione duchy, Zatańczyły zaraz swój taniec chocholi, Rozsypane po posadzce z kontaktu iskry… Pamiętam tamten gwałtowny błysk, W otulonej smolistym mrokiem kuchni, I tamte rozsypane po podłodze iskry, Jedna po drugiej gasnące powoli… Które nim zdążyły już trwale zagasnąć, Zdawały się w mroku chichotać złowieszczo, Mając za sojuszniczkę swych harców noc, Tak podobne baśniowym zjawom i upiorom… Uderzył nocą piorun w pobliski transformator... Rozświetlając na przetartej plakietce czaszkę trupią... Tak podobną do błyszczących czaszek trupich, Które niegdyś na swych czapkach nosili, Zaślepieni nienawiścią butni ss-mani, Upojeni urojonym poczuciem wyższości… Kiedy to zatopieni w nienawiści ,,übermensche”, Chcąc niepodzielnie władać całym światem, Milionów niewinnych ludzi przelewali krew, Pośród dogasających wojennych zniszczeń… Czując się całego świata panami, Potomkami aryjskiej rasy o błękitnej krwi, Do cierpiącej ludności terenów podbitych Nie żywiąc żadnych uczuć prócz pogardy, Dumnie zdobiąc oficerskie swe czapki, Błyszczącymi w słońcu trupimi główkami, Sami stali się żywym trupom podobni, Bez człowieczeństwa najmniejszej krztyny… Uderzył nocą piorun w pobliski transformator... Nastała w okolicy głucha ciemność… Spowite nocą okoliczne pola Z burzowych chmur otulił płaszcz, Rzucony nań niedbale przez dumnego magnata, Nie znoszący sprzeciwu jaśnie wielmożny Świat… Rozsypująca się nieopodal stara studnia, W nieprzeniknionym mroku niebawem zatonęła, Niczym uroniona ukradkiem bólu łza, W toni szafirowego jeziora… Ciemność wszystko wkoło zasnuła, Kryjąc w swych czeluściach budynków kształt, Oblepiając mrokiem krzewy i drzewa, Rozległym zagonom złocistego zboża odbierając blask… Tak podobna do tych duchowych ciemności, Które niegdyś Polskę spowiły, W mrocznych latach hitlerowskiej okupacji, Odbierając upodlonym ludziom resztki nadziei… Ostra niczym brzytwa błyskawica... Zachmurzone nocne niebo nagle przecięła... Jak niegdyś kilkusekundowe serie ze Stena, Niemieckich żołnierzy przecinały nić życia, Nim padli na bruku w krwi kałużach, Daremnie próbując wyrzec ostatnie słowa… A celny strzał z partyzanckiego ViS-a, Kładł trupem niejednego hitlerowskiego kolaboranta, Nim ten tknięty palcem jakiegoś przeczucia, Panicznie wkoło się rozejrzał… Jak niegdyś kilkusekundowe serie ze Stena, Przecinały wieloletniej niewoli pęta, Rażąc celnie niejeden niemiecki oddział, W skrupulatnie rozplanowanych partyzanckich zasadzkach… A niosące się wówczas z oddali Rozrywające ciszę Filipinek wybuchy, Niejednemu partyzanckiemu szturmowi towarzyszyły, Wieńcząc natarcie sukcesem brawurowym… Zwyczajem pradziadów zapaliłem gromnicę... Rozniecając maleńki trwożnie migocący płomień... By ciemną nocą dodał mi otuchy, Rozjaśniając wszędobylskie smoliste mroki, By w pokoju całym ciemnością spowitym, Pozwolił rozeznać choć ścian kontury… By w stojącym nieopodal piecu kaflowym, Maleńkim migoczącym światełkiem się odbił, Podobnym do tego jakim letnimi nocami, Przywołują się wzajemnie świętojańskie robaczki… By ciemną nocą dodał mi otuchy, Przypominając niezłomnych partyzantów czasy, Gdy w służbie dla ukochanej zniewolonej Ojczyzny, Odwaga i Honor nade wszystko się liczyły… I tamte zanoszone do Boga modlitwy, Wyszeptywane ufnie pośród leśnych gęstwin, Dla dodania sobie w głębi duszy otuchy, Przed starciem z wrogiem znienawidzonym… Zwyczajem pradziadów uniosłem gromnicę... Zapaloną ostrożnie do kuchni przeniosłem… Delikatnie osłaniając palcami, Jej wątły maleńki płomyk, Starając się w półmroku patrzeć pod nogi, Ostrożnie stawiałem kolejne swe kroki, By o próg pokoju czy kuchni, Nie potknąć się w chwili nieuwagi, A chroniąc się przed upadkiem odruchem instynktownym, Mimowolnie gromnicy nie wypuścić z ręki… Jakże wielu dziś ludzi, Jak i przed laty przodków naszych, W niejednej mrocznej życia chwili, Po omacku niepewnie duchowo błądzi… Choć płomień chrześcijańskich wartości, W duszach naszych w dzieciństwie rozniecony, W dorosłym życiu wciąż w sercach się tli, Pomagając w obraniu właściwej drogi… Chroniąc dłonią migocący gromnicy płomień… Zapaloną na parapecie w oknie ustawiłem... By migocząc swym nikłym światełkiem, Mocą Siły Nadprzyrodzonej Uchronił dom mój i całe obejście, Przed kolejnego pioruna uderzeniem… By nagłe huraganu podmuchy, Okien z ram drewnianych nie powyrywały, By niesione wiatrem gałęzie i szyszki, Szyb w środku nocy nie powybijały… By migocząc swym nikłym światełkiem, Był on zarazem hołdem, Dla niezłomnych partyzantów poległych za Ojczyznę, W strasznych latach wielkiej burzy dziejowej… Tak symbolicznie podobnej do tej, Jaka tamtej nocy pamiętnej, Rozszalała się wtedy pod nocnym niebem, W stary transformator ciskając piorunem… Pośród potężnej burzy szalejącej... Płonęła gromnica noc całą w kuchennym oknie... Choć po wielu bohaterskich partyzantach, Nielitościwy czas zatarł wszelki ślad I spoczywają po dziś dzień w bezimiennych dołach, Upomniała się o ich Pamięć litościwa burza… Przecinające nocne niebo skrzące pioruny, Były tak naprawdę honorowymi salwami, Dla tysięcy młodych partyzantów niezłomnych, Za Ojczyznę niegdyś mężnie poległych… Gwałtowne nocnych wiatrów powiewy, Były zaś poruszającymi żałobnymi mowami, Wygłoszonymi wówczas głosem łamiącym Łkającej rzewnie matki nocy... Strącone wiatrem gniazda bocianie, Były ich nagrobnym wieńcem, Stojące w kuchennych oknach gromnice, Ich nagrobnego znicza jasnym płomieniem… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy walk na trakcie Babice – Leszno.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...