Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lidia Maria Concertina

Użytkownicy
  • Postów

    1 224
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina

  1. Przechadzam swoje myśli - pomiędzy Graalem a tanim winem Szukam wyłomu w ciele. Istnieję - bez przyczyny. Usiądę na każdej ławce, gdzie dotrę do granicy: apatii, bierności, tchórzostwa - a wszystko w żelaznej przyłbicy Dlaczego już jest ciemno?! I ludzie na ulicach? Marzy mi się Wenecja, marzą mi się spódnice - z szerokim wycięciem na udach Na zawsze - mogą być cuda. Zupełnie wymyślone... Pakuję się do walizki. I kipi i pęka już w szwach - mentalne zabaglione "Nieznośna lekkość bytu?" Czuję, że ważę tonę. Nie chcę obrazów z mchem - gdzieś w trzeciorzędnych knajpach Kasztany się proszą o jesień A głód - o menu nie z karty Czy zawsze już będę taka ... nieswoja i wymyślona? Podsuwasz mi notes ze szkicem: mrówki i Salomona ...
  2. Zasypiam w niejasnych kolorach uderzających mroczną pastelą. Mocarność wiosen kołyszących się łąkami i obfitym plonem beznadziei - na każdym drapaczu pozbawionym chmur. Piję napar ze świeżego wina, garściami połykam hortensje W tunelach spotykam przestrzeń szkicującą bezbłędnie obłęd. Codziennie gdzieś ktoś popełnia zbrodnię: marnowanego dnia i nadgryzionego chleba. Zbrodnię - pozostawionego na drodze wędrowca, który przeszedł już wszystko, ale wciąż nie dotarł do celu ... Miłość tak ogromna, że sama błaga, aby o niej nie myśleć, aby się nie rozczulać, bo można na nią umrzeć ... Słyszę budzik: to czułość się gramoli z kołder wypchanych lodem. Zrywam polne kwiaty, a za plecami sapie mróz. Sukinsyn! Mocno ściska.
  3. A serce dalej wali - obuchem ... Już poszło? W łeb.
  4. Latające stopy i zielone lustra Czy gdy nas zostawię - będzie wtedy pustka ... ? Przestanę zapraszać na kolacje, przyjęcia Nie będę ponętnym symbolem wniebowzięcia Przestanę wybaczać, sama - może zdradzę Wydepczę też ścieżkę - obwodnicę marzeń Zajmę się tylko sobą, Ciebie - zajmę płaczem Założę reformy i domowe papcie Jeszcze raz powtórzę: nie będzie kolacji. Ani romantycznych, ani też nijakich. Zakupiłam obraz - zwykły, taki-siaki Jeszcze nie na ścianie. Trzeba zrobić gruntem: ciut za-malowanie Na obrazie świat: mgły i autostrady, rozpieszczone dzieci, radość, przerażenie: ''czas tak szybko leci,'' Z wiatrem czy pod wiatr, wszystko tak się zmienia ... Na imię mam ... MIŁOŚĆ. Niektórzy kojarzą, większość - nie z imienia. Zaproś mnie gdzieś dzisiaj, zrób mi dobrą kawę! Ja - przyniosę serce... Nie ucieknę! Zostań! Mogę wyjść ... na jawę.
  5. Tęcze całe z pelikanów Nie każdy - w odcieniu różu. I w którym oknie wieży Babel siedzi tłusty Bóg? Być może - w twojej skórze...
  6. Lubię świat za to, że mnie zostawił w spokoju, nie pyta, jak się miewam i co będę robić jutro. Przepuszcza mnie tak samo niedbale na zielonym jak i czerwonym świetle ... Szukam jego byłych kobiet na wyblakłych fotografiach. Makaron z truskawkami, późnomajowe tęcze i świadomość, że zawsze są inne, lepsze "gdzieś" i zawsze to z reguły "nigdy" Niepunktualnie idę przez świat. Alfabetem Morse'a szyfruję pustkę w głowie. Gubię wątek. Wertuję setki sylab. Pomieszane wątki wyrażone niezdarnymi gestami .... Śpię na hałdach fotografii. Jestem niejedna, wiem o tym. Z każdym rokiem zmieniam się o 365 stopni. A daty wszystkich ważnych urodzin zapisane są cudzym charakterem. Niepiśmienności. Iskierki śniegu jak obietnice z pełnym pokryciem, ale - niespełnione. Oddycham przez ścianę. Myślę, że świat przetrwa beze mnie, a jak nie - to zstąpię. Tylko skąd ...? Tęsknię za kolorem wina, zapachem pierogów z knajp na wszystkich Kazimierzach świata. Ten który we mnie został, nie ma zamiaru czegokolwiek odwiedzać. Półki aż uginają się od ... bibliotek. Sama już nie wiem, w którym rozdziale ... nie mam końca.
  7. Niektóre myśli są widzialne: w końcu mamy dzieci i mosty Bezpieczne dachowanie - w ramionach dorosłości Kto wie, co się jeszcze wymyśli - za kolejnym rogiem? To, co już powstało, bulgocze pod progiem - wezbranej niemożności Nie przepłynę. Tonę. Lochy nieograniczonej wolności - zniewolenia domy ... Ach! Czy to wyje nieczuła miłość pod pieszczoty ścianą? Tak bardzo chcę spoglądać z tobą w los! - choć nie jest w nas zakochany ... Nocami tłucze się obłęd - w złotej klatce - z modlitwą. Jeśli istnieją nadzieje - niech sobie znajdą przyszłość ...
  8. Ciemne motele Nevady. Deszcz bębniący o pustynie i tiule w oknach wszystkich rozbebeszonych białych owieczek. W meksykańskich koralach wplatam się w tłum - wierzących, że co kraj to brak obyczaj. Właśnie po to tu jestem Swobodna skrępowaniem. Obserwuję linoskoczków i niebezpiecznych mężczyzn dłubiących w nosie w tramwajach z innych kontynentów. Pomijam siebie zawsze, gdy idę prostą drogą. Czytelne drogowskazy dostrzegam zawsze, gdy idę przez bagna. W suterenie, którą wynajmuję od tadżyckiej prostytutki wszędzie są doniczki Jest w nich jedynie ziemia. Obie półkule. Zawsze, gdy przychodzą w odwiedziny mężczyźni, proszę ich o nasienie: interesuje mnie spłodzenie drzewa o ludzkim kształcie. Sekwoja też bywa ladacznicą. Kocham zapachy starych kamiennic, pożółkłych książek i serwetek poplamionych kawą. Każdy mijany człowiek jest historią. Skądś przychodzi i dokądś nie dojdzie. Do tego, by nie dojść posłużą mu inni. Później spotykam ich w ciężkich Rolexach i ołówkowych spódnicach. Z ciężkim sumieniem - obarczonym lekkością skórzanych aktówek. Miętowa guma, poranek w podmiejskiej kolejce Też mam sporo determinacji, ale jeszcze nie zdarzyło mi się jej wykorzystać. Zastygam w wystawowych szybach oglądając drewniane klocki. I nie powinnam mijać się z celem. Powinnam być jakimś sensem. Zastygamy w gorączkowym popołudniu: czas wpuścić do siebie trochę cienia. Wychodzisz, nie chcesz mnie znać. Piłam z twojego grzesznego Graala. Idziemy przez wiadukty kurczowo trzymając się za ręce. Wiemy, że nasze drogi muszą się rozejść. Zakręcają się ślimakiem. Obwodnicą. Puść mnie. Gdybym była twoja, to byś mnie kochał. Gdybym nie była - to kochałbyś mnie jeszcze bardziej. W zasadzie to w ogóle mnie nie ma. (W psychiatryku.) Wracamy wspólnie, ale idąc wzdłuż odrębnych równoleżników. Zaparzasz indyjską herbatę, za ścianą słychać 'sto lat' i brzęk chińskiej porcelany tłuczonej 'na szczęście' Możesz mi powiedzieć, dlaczego tego nie dożyliśmy ... ? Sąsiedzi pukają by nas zaprosić na wykwintną robustę. Nawet nie mają pretensji o szyby stłuczone naszymi wygiętymi telepatycznym niezrozumieniem łyżeczkami. Podejrzany hałas w ogrodzie - to pegaz przyszedł się napić wody. Niech pije do woli, my nie pragniemy odrodzenia ...
  9. Poproś głęboki sen, aby został na noc I w grzmiącej pościeli "niech się spełni" ... amok.
  10. Dziś z gazety nieporannej dobrze wiem: ty właściwie to mnie już nie kochasz. Więc na półkę odłożyłam świat i tlen - smutnym szeptem się panoszy: "więc wynocha" Nie mam czasu na podstępne myśli, kraty w oknach i kolacje z marzeniami Z lnianej siatki wysypuję na trotuar wszystko to, co nie było zaistnieniem - łącznie z nami Nie podoba ci się, że mam dom i pub, złotą klatkę z tchórzofretką, Alcatraz - wolisz, byśmy się ... kochali?! "Owszem - sami." Mogłeś przyjść, powiedzieć, a nie tak ... w bulwarówce, przy krzyżówce - hasłem wspak: "nie - nie kocham, kocham - tak" Serce zawsze buczy monosylabami ...
  11. Sonata w czekoladzie. Lubię czytać na noc felietony zamyślone rozstajem dróg, rozchwianą kobiecością i stosem kolorowych puzli, które wirują w rytm nieobliczalności. Myśli? No cóż, każdy je ma. Rany liżemy w czerni nocy, albo doprowadzamy do wrzenia lipcowym słońcem. Przeczekuję życie i to też lubię. Życie dla mnie to budynek, do którego się nie wchodzi, tylko po prostu czeka się przed nim, niepewnie przestępując z nogi na nogę. Ale z reguły właścicieli nie ma, czynsz z zadłużeniem, domofon nie działa ... Nie. Lepiej nie wchodzić. Spędzam wieczory przy świetle lampy naftowej oglądając francuskie romanse, jestem bezrobotna, bo na pracę (podobnie jak na miłość) trzeba CZEKAĆ i przyjdzie! Odnajdzie nas sama! Zatem biuro obsługi klienta - też życie. Trzeba się naczekać, po drodze mnóstwo zrzędzenia, aż w końcu po długich pertraktacjach coś uda się załatwić - 'na odczepne.' Gdy zamknę oczy to równie czule przypominam sobie spacery z roku 1984 (moja ulubiona lektura szkolna), jak i wieczory pośrodku Krakowa, kiedy to pulsujący wszechświat sam się prosił, żeby jeść mu z ręki - a tam tylko kawałek czerstwej kajzerki by go obłaskawić ... Już takich wieczorów nie będzie. Świat też się skończył. Jedynie Kraków stoi dalej i może przeżyje nawet Rzym. Sporo niezakochanych par. Sporo par 'starających się' - o dziecko, kredyt, o wzajemne względy. Serce płacze, że prze-mijamy się tak obojętnie. Pakuję swoją zbyt mocno umalowaną rezygnację do metra co rano i widzę już ociężałość tego przemijania. Warszawa wydaje się być jakoś bardziej paryska. (Śmiech protagoinstki.) Tak, myślę: życie może być także podskokiem! Tylko z reguły nie oferuje ani trampoliny, ani materaca, gdy połamiemy sobie kark. Przeglądam pusty album na zdjęcia: w tym roku wydarzyło się bardzo dużo ekscytującego. Dwa razy jechałam czerwonym Maserati i wracałam do domu po 22. Później to już tylko godziny poranne, przeciągi w podziemnych przejściach i spłata karty kredytowej. Widzę mocny uścisk nastolatków w hallu 1000-letniego konserwatorium. Naprawdę się kochają! Tam nikt nie gra pierwszych skrzypiec. Oboje grają "te jedyne." Uśmiecham się do siebie, czyli do ściany. Tym też może być życie. Kauczukową piłeczką czy kauczukową ścianą? No w każdym razie ja. A na parapecie wazon z więdnącym narcyzem. ''Co, zamurowało ... ?''
  12. Żaluzje snu: kłaniam się bramom obcego miasta. Z troską się krzątam - wśród klombów chwastów. Nikt nie zadzwonił od lat dwudziestu Nie zgadzam się na to! Krzyk bez protestu. Choć pusty talerz, ja - dmucham w kaszę Choć wygasł płomień - ja wciąż go gaszę Trudny charakter i poza ramy - z najtańszej sklejki, lecz się kochamy. I ciężkie ryzy - wszystkich lat życia, uroczych wspomnień - lasu poszycie Coś mi uchodzi ... Ważne, że z ... życiem!
  13. Boże, przyjdź do mnie we fraku .... z jesienną butonierką ... Liściem - w nieziemskich włosach ... I każ im przestać strzelać - w cynanonowe okna! W przestronne dziedzińce serc pełnych nadziei .... A ze mną zrób porządek: za kłaki i za drzwi I ... 'nigdy mnie tu nie było.' Dla "MNIE" to prawdziwy koniec. Bo przez całe życie marzę ... o sobie. Żeby tak cało zejść że szczytu ... niedoskonałości. Plączę się w wielobarwnych frędzlach własnych wymysłów. Z każdej podróży staram się przywieźć prysznic. Słuchawkę, dzięki której mogę zadzwonić do wspomnień z każdego miejsca - oczyszczenia. Każde ziemskie miejsce jest na swój sposób czyścem. Czy wierzysz w takie rzeczy, tu, teraz, kiedy opalamy się na naszej własnej Kakaowej Wyspie...? Zdejmij kożuch. Z Syberii udało mi się przywieźć pytona. Dziwne, czyż nie? Natychmiast go zarekwirowano i zamknięto mnie w zakładzie dla obłąkanych: przez wielką conchę słuchałam dalekiego wiatru lata i wiary w wolność od krajów, w których nie ma bieżącej wody. ... Teraźniejszość też jest wspomnieniem minionej nanosekundy Ciągła obawa, że nie dożyjemy kolejnej. Znaleźliśmy się. Tak, ty i ja W skalnym wyłomie na wielkiej pustyni. Ludzie? Rzeźby z ruchomych piasków. Myśli? Powietrze rozświetlone ultrafioletem. Nadzieja? Papierowa torebka w koszu restaturacji fast food. Co nią porusza? Grzechotnik.
  14. @Father Punguenty 🤣🤣🤣🤣🤣 Dobre! 👌
  15. Za oknem kłęby wichury, fale drzew, hordy snów przetaczają się przez serce - wartkim arsenałem ... Podobno Bóg miał dwie żony: wiarę i nadzieję. Okrutnie go zdradziły - całkiem ludzka to rzecz... Banały. Strumienie myśli: pawie pióra w poduszce, strusie jaja w działaniu Tak, gdyby Bóg NA PEWNO istniał, to byśmy za siebie wyszli - frontowymi drzwiami. Samotny sopel, w nim - niebo na wynajem. I grzmot - kruchych jesiennych liści. Wspomnienia dobrze pielęgnowane bywają czasem ... przyszłym.
  16. Czas - spotyka mnie, czy mija obojętnym 'obok'? Do szuflady upycham - dobre dni i pary nieparzystych skarpetek, ale ja, zawsze do pary, ... nie pasuję. Musi być po mojemu, nawet Bóg ma być mój i idealny w każdym calu. Teraz dopraszam się o wiersz. Wieczory stają się lekkie od mgły, jednak ciemność napada na ranek ... Zbrodnia w biały dzień! Kolekcjonuję zegarki po okazyjnych cenach, skórzane portfele i inne irracjonalne przedmioty - może dlatego, że mój czas przenosi się w natrętne ekwilibrium drugiej połowy ... końca. I ani czasu, ani pieniędzy mieć nie umiem ... Stąd ta kolekcja. Nikomu nie dam! ... Dźwięków, które satynowe zazdroski zamieniają w struny śnieżnej harfy, wschodów słońca, które wschodziły we mnie, uczt, które syciły nienasyconym głodem... Zegar słoneczny z kukułką - mój budzik. Lećmy! W wiosenne świty! W bez! W bezsenność! Na nieboskłonie - marzenia ... Każdy na coś czeka. I każdy kiedyś przestał. Samotny bieg rzeki - pytam: "Czemu stoisz?" Cisza. Wypadam z rytmu. Topię się w Marsach i innych kosmosach. Odkrywam nowy pierwiastek. To boskość. ... Zawoalowana ciasną siatką grzechu. Mądrość to - nieustępliwa prostytutka. Czasami trzeba jej płacić, czasami da winietę. Oprowadzić cię po tym mieście? To miasto to koniec, początek, diabeł w raju, to my, to oni, to "nigdy" ... Nie. ... Zaczekają.
  17. Świat nadal pozostaje zamkniętym szlabanem, jednak znamy się - bez granic ...
  18. @Marcin Sztelak O, baaardzo pięknie tutaj powyżej! 👍💞
  19. @Leszczym 😉💞
  20. Lubię mieć spokój. Wcale nie musi być święty. Może być hałaśliwy, albo - temperamentny Ludzkość uwielbia lotniska, barbekju, centralne ulice Ja? Cały dzień gapię się w ścianę: to tu mam swoją strzelnicę. Nikt nie przychodzi nocą, prócz nastroszonej ludzkiej hieny. Petardy planet, na trzy części rozrywa mnie "kulą w płot:" polujemy na siebie. I nawet o tym nie wiemy... Zamach stanu w Libanie, dwudziesty któryś człowiek na księżycu, przeczekujemy burzę w szczerym polu Niebo jak piorunochron: "nic wam się nie stanie" Obficie sypnęło deszczem, w drzwiach już stoi jesień Liście centkowane jak gepardy Poranki z bagietką i w dresie Już nie mieszkam w kamienicy Rue Mirage Nawet może nigdy mnie tam nie było ... Noc? Tak, zgoda, była ciemna i krzyżówka nieco wspak I zostały tylko: wiara i nadzieja ... "... Czy wyszło wam hasło: MIŁOŚĆ?"
  21. Kapie ze mnie aureola - może łez, może deszczu. Morze... Spacery po ludzkich twarzach. Bywają też i puste pomieszczenia. I twarze bez twarzy ... Pozór - ma bardzo nasyconą barwę. Wiruje karuzelą, fajerwerkiem kaprysu Przechodząc pod mostem - zawsze mam przed sobą widok, który sama stwarzam. Po moście - mknie horyzont, który niczego nie łączy. Wszyscy nieustannie zdajemy się zapewniać - samych siebie i siebie nawzajem: "nie chcemy umierać, nie - nie mamy nawet takiego zamiaru!" Dlatego budujemy bloki i projektujemy logo, czytamy codzienną prasę i porządkujemy alfabet, zamiatamy planety i zadręczamy miłość A kiedy już nas nie ma, najbardziej irytują nas ci, którzy przychodzą na cmentarze ze swoim gromkim "Jestem." Sam środek lata, popijam lemoniadę, siedzę w przytulnej kawiarni w samym środku ziemi i rozpadam się na dwie półkule - jedną z nich jest cudzy wszechświat. I okazuje się, że mogę zabrać tylko moją ... Wyprowadzam nas z błędu wyjściem ewakuacyjnym. Na zewnątrz uparcie czeka ... wszechświat. Ma moją twarz, a jaki cudzy! Nie podaje mi ręki. Spieszno mu do domu ...
  22. Ważnym jest, aby na cmentarz trafić żywym.
  23. Każdy z nas z nadbagażem - spieszy we wszystkie strony. I po co ten pośpiech, po co wciąż: ''aby wygrać''? Skoro "i tak umrzemy" jest dawno ustalone? Nowy numer Vouga - należy się udrapować: bywać, nabywać i kusić. Nie, nie należy się chować. Należy wtopić swą inność w mdlącą 'takosamość' A jeśli cokolwiek śnimy - tabletki połykać na noc. Brak Nostradamusa, który by zapowiedział, co też nastąpi za chwilę. Perfidny głupiec nie wiedział, że wszyscy, owszem, chcą wiedzieć - najlepiej o jakimś: "za ile?" Zmagam się z trudną epoką: kalendarz grzmi ... moim wiekiem. Chcę znikać, powracać, uciekać! Umierać?! Zamierzam będąc ... każdym możliwym człowiekiem.
  24. Przeliczam ostatnie grosze. Chcę kupić okręt wojenny w butelce. Kto wie, być może znajdzie go ktoś u brzegu Ziemi Ognistej? Ugasi nim świat. Aż dziwne, że nie ma frazy: "szczęście nas nie oszczędzało.'' Nie mam żadnego depozytu. Obręcz słów, których nie mówisz na odchodnym. Roztaplany widelcem omlet z wszystkich odcieni nieba. Czuję się uziemiona wolnością czterech ścian. Czuję, że muszę wyjść. Naprzeciw - nicość, która orzeźwia południowym słońcem. Czuję, że nic już się nie wydarzy - mimo, że przyniosłeś koszyk moreli i że są kraje, w których nikomu nie przeszkadzają księża i kościoły. Owszem, mamy wielki kryzys i generalnie chodzi o udowodnienie bezużyteczności tej instytucji, ale ileż innych miejsc okazało się bezużytecznymi ... ? Np. jeśli robiłeś pieniądze na biznesie prosperującym z racji trendu lub nadmiaru, to ... nie ma się co dziwić, że nadmiar jako pierwszy odrzucił pasożyta. No, nie jest tak? Jest, jest ... Nikt się nie lituje na tą biedną, niezaradną, słabą 'resztą świata.' Ilu ludzi FAKTYCZNIE pracuje? Ilu tworzy pozory, robiąc uczone miny przed komputerem lub tworząc po nocach misternie 'stylizacje fotograficzne' z kawą, ciasteczkiem i przeczytanym ostatnio bestsellerem w roli głównej? Wszystko przez filtr. Wszystko w sepii. Żyjemy tylko raz. Każde przewrócenie się z boku na bok przybliża nas do spersonalizowanego rigor mortis. Żyjemy w czasach emocjonalnej zarazy. Lekarze bezgrawitacyjnie ratują wszystkie narządy - oprócz serca. Powiem kolejny banał: ludzie tego teraz po prostu nie mają. Nie nosi się, nie jest modnie. No to chociaż o jedno mniej do ratowania. Ale mają litość. Jedni i drudzy. Nad tym, kto nas stworzył. Łatwo się litować nad kimś, kogo nie ma. Umarł? Nie narodził się? Został poddany eugenicznej aborcji? Jest go kilka miliardów. Na ziemi, w każdym razie. Szukają szczepionki. Uważajmy na siebie zatem. ... Boże!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...