-
Postów
1 053 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
6
Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina
-
Że niby 'zmysłowe' zapachy ... Klopsiki w topornych murach, różne odcienie smażeniny pnące się po okiennicach kolonialnych kamienic zastygniętych w korowodzie dzisiejszości ... Prowadzę dość intensywne życie nietowarzyskie, labirynty same wskazują mi drogę do wyjścia Zamiast szminki używam atramentu Pióro ulatuje samo - spod ziemi .... Kolejny dzień doświadcza na sobie, że słońce wcale nie umie się całować Listopad kusi ogrodami ... bananów na sklepowych półkach. Chcę wreszcie westchnąć i żeby było "znowu" Rozstania bolą bardziej, gdy nie porzucasz, a przenikasz ... Czemu marzniesz na progu? Czemu jeszcze "płaszcz i teczkę"? Po co, jeśli i tak umieramy razem z tą chwilą? Po co, jeśli zostajemy - bez wieczności? Przechowalnia bagażu ... Życiowego. Przewietrz kufer, bo "odjedzie nam ostatni!" Wiosłuj.
-
Wiosną nawet beznadzieja wydaje się inna - co wcale nie znaczy, że lepsza ...
-
@jan_komułzykant 😂😂😂😂😂😉👍💞
-
"Drzwi do siebie"? Wertepy w labiryncie, który sam się nie może odnaleźć. Trafisz? Sztuka? Ludzkie twarze: wyryte w niechęci, muśnięte bladą akwarelą zmysłów ... Nie, jednak wolę teatr. Porośnięta mchem, wywieszam białą flagę. "Przyjdź, Boże, przyjdź!" Nie otwieram. Serce skamieniało, wyrzucam je u miłości - w pokoju. Muszę już iść! Wierzchołek góry lodowej często ma poziom przyziemności ... Upada na mnie. Gleba! W akwarium żółwie, gramy w chińczyka. Pytam, czy do jutra zostało jeszcze trochę życia. Niebo nie zasłania firanek, do pokonania dystansu potrzeba czystej duszy ... Bezsenność - pokuta hedonistów. A w "międzyczasie" trzeba popłacić gaz i elektryczność, sen z powiek i ciepłą wodę ... Dorabiam jako strażnik moralności. Graniem. Fałsz? Ale za to w bardzo dobrym tonie ...
-
Życie - zupełnie niepotrzebne to zamyślenie. Wysiadamy razem na przystanku bez wiaty. Nie przyjmuję jałmużny od historii - nie mam w niej żadnego udziału. Piję lodowate frappe - wrzucam do niego kostkę mojego serca ... zagrajmy w grę planszową! W świetle gazowych lamp - idealnie zrobione kopciuszki i dziewczynki z zapałkami. Huragan ciszy, akordeony natręctw. Miłość zerwała most - czyli ... nie nadejdzie? ... Kochana! Nie zmieniam barw, nie linieję, nie czekam na to, aż na głowę spadnie mi pułap nieba: jestem bezdomna. Zapraszam do środka!
-
Egoizm wykonuje taniec brzucha. Poplątane sumienie brnie przez błotnistą duszę. Zapadam się ... w bagno ... Słońca!!! Nagle: kosmos. Wstawię do wazonu, a później - zasuszę ...
-
Głodzisz - nasyceniem, którego nie przetrawiliśmy. Upajasz - pragnieniem, którego nie udało się ugasić. Kusisz - wszystkimi atrakcjami, które odrzuciły nas od siebie. Jesteś: bez głowy - chowasz się w piasek! Dziwne, bo gdzieś gdzieś cię w sobie zapodziałam ... Burzami bieli kwitną kasztany. I tak właśnie ... Nie!!! Dojrzeliśmy. Nagle gdzieś - grzmot ... przekwitłej wiśni. Lecz czy "MY" tak faktycznie byliśmy ... ? To ze mnie, najdroższy, wyciśnij!
-
Noc pachnąca rozgwieżdżoną skórą i cukrem pudrem Świst motocykli I prawie że jesteśmy wieczni Gdybyśmy tylko nie umierali razem ... w swoich osobnych ramionach ...
-
Każdy człowiek to wyszczerbiona filiżanka - i zawsze poczęty z jakiejś przypadkowej randki, flirtu, gniewu, gwałtu, zalotnego spojrzenia, ukrywanego wstrętu bądź niekrytego pożądania ... Szanuj to. Licz się z tym. Niedziela - dzień naleśników z papajami, a ja - jak zawsze - włóczęga w drodze do braku celu. Postanawiam zobaczyć życie w innym świetle - odcinam wszelką elektryczność. Postanawiam porządnie się najeść - obfitym postem. Chcę też zacząć unosić się nad ziemią - w tym celu właśnie kowal wytapia dla mnie parę skrzydeł i butów ... Kowal ... cudzego losu? Nie mam potrzeby się zastanawiać. Nie mam potrzeby iść za jakimkolwiek podszeptem, bo wolę, jak się do mnie mówi głośno i wyraźnie. Siódma wieczór ogłasza, że już ciemno. Berlińskie markizy przyjmują pod swoje falbany żądnych sznycla i piwa gości. A ja - nawet nie przebywam w strefie czasowej, nie mierzę czasu, nie znam właściwej jednostki miary. I czasu nie mam, ale ten, który mija idzie zawsze za mną. Do diabła! ... I do wieczności. Stop, czerwone! "Po co się szarpiesz, po co się miotasz?" Już prawie dom! Bezdomny dom! Nasz nierozerwalny drogowy węzeł ...
-
Wiatr odległych dróg ... Popołudnie trzyma mnie za rękę na jednym z ruchliwych skrzyżowań Gdzieś, w metropolii "Gdzieś" ... Maliny, czereśnie, stepy ... Wszechświaty - czytane z grzbietu dłoni ... Porzucony kurs prozy życia i "co ma wisieć ..." to - sztorm i ... tonie! Uparty brak "kocham" i bliskoznacznych słów ... Wysiada. Przy Partenonie ...
-
Ostatnio wzięłam się za auto-coaching: "szczęście to TAKŻE radość z każdej łzy, namacany ból, przelotne nieistnienie ..." Banał? Muszę sobie poradzić z jego nadmiarem. Wirujące od śmiechu sale balowe, zwiewne suknie, pulsujące światłem sypialnie, nurzające się w whisky biblioteki, cuda - których nie chce obsłużyć żaden kelner ... To nie do końca jest tak, że żyję poza Bogiem. Być może - nie poświęcamy sobie już tyle czasu, co kiedyś: porwał mnie karnawał pokusy, feeria łatwości - w sięganiu po to, co zdaje się być 'nazbyt,' 'nadmierne,' co przepełnia nawet przesyt. W batystowej halce, w brzoskwiniowych piórach siedzę na skraju łóżka pijąc absynt i temperując ołówki ... Nie, żadnych romansów! Interesuje mnie życie na stałe ... w zmienności, w meandrach i serpentynach. Paradoks? Po wszelkich krętościach lubię przemieszczać się tylko wtedy, gdy nie czuję potrzeby. Trwam więc w zastygnięciu mumii - możesz przyjść dotknąć, potrząsnąć ... Żyję Nie trwam Żyję Nie znikam Lecz ... Umieram, paruję, a w drodze na "tamten świat" połykam gigantyczne kryształy łez. To w końcu mój prywatny ból, a one płaczą - zupełnie bez powodu ... Kurtyna!
-
Umieram na dachy Paryża Nadal jednak - mieszkam w sobie...
-
Muzyka niepoważna... Odwaga - gapi się w oczy! W oczy - wstrętnego tchórza. Poczytaj mi psalmy, pośpiewaj! - właśnie nadchodzi burza. Strój - mandoliny nocy ... Pióra, welwety i morze Mimo, że często Cię nie ma Czasami tęsknię ... Mój Boże!
-
Korowód rozplątanych myśli... Czasem nadzieja jest gorsza do zniesienia niż kiepsko rozegrany dramat. Pałętam się po gwiazdozbiorach obcych twarzy, nocnych światach, łunach orzechów w karmelu ... Boso! Stawiam szlaban, mówię do granatu nieba "stop!" - nie słucha... W końcu granat to mój ulubiony kolor - nigdy go nie rzucam! Lubię zasłuchiwać się w kolory. Nakręcam zegar na różne pory roku. Lato rozczesuje swoje łany zbóż, zakłada sukienkę z bławatków, opycha się irysami... Płatki fioletu pokrywają dziedzińce beznadziei i marzannę, która zwinnie spakowała nas do marcowych pudełek. Idzie zima! Nowy płaszcz i ... ... znowu jestem zadłużonym bankrutem. Ale mam też i nową torebkę. Kolejną niepotrzebną. Gdybym tak zamknęła manufakturę kaprysów, gdybym tylko zaczęła obliczać dokładniej raty do spłacenia popełnionych błędów, salda wszystkich grzechów głównych i pobocznych ... Ech, pewna śmierć od samej świadomości! Zatem - Casablanca. To może zagrajmy w miłość tym razem. Nie wiesz jak zacząć? Va banque.
-
Cisza przyciąga swoją muzyką Z mankietu wysypują się arlekiny roześmianych zmysłów Niedojrzałość zapada w niepamięć Roztańczona nadzieja tłucze szklaną różę na werandzie układu słonecznego A tu? Ziemia. Jestem tuż po pogrzebie wszystkich pięknych chwil, babich lat, zapachu łąk wdzierającego się do obcych samochodów Lipcowe popołudnia nigdy nie zmierzają do końca ... Wieczności! Przytulam się mocno do piasku A każda prawda zawiera w sobie ziarnko kłamstwa I z tym - wypływa po mnie ... "może" Bez znaku zapytania? Idziemy na dno.
-
Zagubieni w gwiazdozbiorach, poplątani przez księżyce, ugodzeni przez meteory w samo sedno wszelkich "bez sensu" i "nie ma sprawy" Dotykasz bólu, a potem pustka taka, że nie wiesz, po co ludzie wstają rano i po co rozwożą chleb i mleko ... skoro dusza głodna ... Szybkość. Krzywy uśmiech losu. Ucieczka do otwartej przestrzeni Wista z rozległym widokiem na słońce Popołudnia tak odległe, że wydają się być w innym stuleciu, a jednak zakurzona paproć i ślad ust na otwartym sercu ... Rana! Wszystkie te wczesne godziny minonych pięciu dziesięcioleci - jeszcze śpią. Zamawiam budzenie. Kurier ma dostarczyć "jutro." Oczy pełne strachu jadą metrem i tramwajem, czasem głowa zmienia kierunek, ale zawsze w stronę tej samej samotności ... Można tworzyć złudzenia, a rzeczywistość ... zawsze szykuje złotą zastawę na stół, którego nigdy nie będzie ...
-
Podbijam świat i wysyłam go w kosmos.
-
Miasto całe wyrzeźbione jest niemrawą poezją poranka I śni nam się dobrze - pod kołdrą z betonowego pierza Ludzie pospieszni, polują, są tacy, co w coś tam wierzą ... Zależy na jakiejś perspektywie: każdemu, a może - nikomu. Porzucony bagaż, podejrzana paczka, czyli, człowieku, ty! Iskrzący się lustrem złotej twierdzy - a całkowicie ... bez domu
-
Zwyczajny wiersz wiesza na sobie słowa - ortalionową kurtkę. Naprzeciw... Róża wiatrów. Zefirek, bryza, oddech ... Sprężynująca gąbka uniesień - chodnikowe płyty, beza i ptyś, i "tak" i "nie" Każde słowo to odwzajemniony pocałunek - jeżeli wiersz jest dobry. O niedobroci - powstało już wiele wersów, wiele tomów, atomów, neuronów... Wracając puslujacym od słońca popołudniem, to zakochuję się, to strzelam smutkiem w parkany przemijania. Nikogo to nie omija: nawet wczorajsze odbicie lustra w ścianie zdaje się mieć to za złe - mi? Ja? Nie mam żadnych pretensji do muz śpiących w lotniskowych halach. Nie roszczę sobie praw do snów o wiecznym (nie)spełnieniu. Życie - pożółkła karta pokładowa na odwołany lot. Wolę pobudki. Mężczyzna, gdzieś na drugim końcu świata: monogram na twarzy i na spodniach od piżamy. Nuta przerwana prawdą. Fakir. Fałsz wysiada - idzie sam przez pół drogi. Wycieczka z przewodnikiem odliczonym od ceny. Gdzie jest prawda? Trafi. W obiektywie - Ciemnia.
-
Odczuwam przynależność do stada ... niczym nieograniczonej samotności - czarna owca.
-
Życie powinno być tańcem ociężałym - od piękna, tańcem woltyżera! Nikt nie prosi? ... Zapraszam! "Nie potrafię!" "Nie teraz!" Wszędzie tylko tymczasowość, dorywczość, improwizacja wędliny na kanapkach ... I ciągłe ... "zaczynasz od zera?!" Rozsiądź się wygodnie. Obiecaj, że nie porośniesz mchem, że nie wyparujesz ... Zagotuję nas w imbryku, powróżymy esencjonalnie, z fusów - "i jak, reflektujesz?" Stróż nocny, sen, wyrywa nas spod kontroli ... spod kontroli - nas samych. Widzimy każdą asymetryczność w krzywym lustrze Każdą chropowatość odczuć głaszczemy jak aksamit Rozluźnienie - ciaśniej wiążemy chustką i z reguły - wokół cudzej głowy ... A tam głuche: "na nic!" Cymbałki z konwalii, płaszcz z obłoków, korona z tiramisu ... Częstuj się mną, do woil! Wiem, że zbyt dobrze mnie rozumiesz... I dlatego muszę szukać ... suflera. A "chcesz tego," "potrafisz"? "A wiesz, jak to boli...?"
-
Ile to już pokoleń ... wymarłych salw śmiechu? Jedni bywają na cmentarzach by z namaszczoną powagą polerować granitowe ciała swoich zmarłych, inni - by popłakać sobie, że "nas też to czeka." Trzecia grupa po prostu żyje - nie utrzymując żadnego kontaktu ze śmiercią. ("Zadzwoń do niej, albo wrzuć coś fajnego na insta - może polubi?") Każdy z nas chce być niezapomniany - we własnej głowie. Tam, gdzie tron i berło zawsze się znajdą. Sami się błogosławimy, wychodząc po światło i krzemień: spotkania z "drugim człowiekiem" to często zetknięcia zimnych czarnych mostów przy wylotowych trasach do piekieł. Wszystko musi być nasze: nawet żużlowe wyrobiska, protesty nienawistych lesbijek w sprawach rozrodczości, łzy Salwadorczyków, którzy w powodziach potracili wszystko, nawet powietrze zabieramy, gdy usiłuje nami oddychać! Ziemia już schłodzona i wstrząśnięta o kilkadziesiąt stopni od równika. "Chcesz tylko gin czy może tonik?" Dżin stłukł butelkę, samoloty odmówiły wstępu do kabiny - a przymierzaliśmy się do inwazji ozonu... Jakiś niemrawy starzec powiedział nam "do widzenia," wyłamał terminale, zagrodził startowe pasy. Dał tylko klucz do starego kościoła, a tam morze ... I ... wierzę.
-
Mieszkam w przytulnym domku z kart. Proszę nie pukać.
-
Z życiem chodzę pod rękę, lecz nigdy tą samą drogą ... Rozglądam się po utraconym raju, a świat - stoi tuż obok. Zaglądam w oczy światłu, na ziemię sprowadzam meteoryty i jestem głodna miłości, choć ona ... jest mną syta Nadzieje czekają na jasne niebo, ono - zaciąga ciemną zasłonę Do Boga - milczę swoje modlitwy Przyrzekam - chwiejnością bytu W środku pustyni - tonę Piszę swym życiem wielki poemat "Pusto!" Taki jest tytuł ...
-
Stwórz mnie, (Boże), od zera, od podstaw ... do głębi. Bez snów. Pajęczyna kolejnego przemijającego lata i tak wszystko zabiera. Przeglądam się w bursztynowym złocie słońca - nie rozstajemy się, ale mówimy sobie "do widzenia." Każde "kolejne lato" jest jak jedna karta w zbudowanym z nich domku. Lekko wysuń i .... Jedyne, na co w życiu trzeba być przygotowanym, to nieoczekiwane. Ono zawsze zbłądzi, zawsze puka nie do tych drzwi, zawsze podrzuca pod nie nadzieję ... A potem bomby, moździerze, artyleryjskie pantomimy ... Przeżywasz szok? To prawidłowo: "kwalifikujemy cię jako człowieka." Zmęczony duchem, wybuchający ciałem, kołysany przez chaotyczne sarkofagi tramwajów, zawrotne lektyki pociągów, mumie nocnych autobusów ... Samotność płacze, że ktoś jej kradnie piosenkę ... A bywa, że fałszuje okropnie! "Ktoś" - czyli każdy z tych mrożących krew w żyłach ... pasażerów. Horror! - te obojętne spojrzenia, zatłuszczone krzyżówki, zardzewiałe klucze, telefony bez kontaktów ... Nie ma nawet porządnego szaleńca wymachującego parasolką oświecenia w dzień mrocznej ulewy ... ... Miasto śpi. Nie chce budzić zwątpienia. We mnie, w tobie ... Jest coś, co nie pozwala nam zrzucić skóry, wzbić się do lotu i odpowiedzieć (Bogu/sobie) na pytanie ... Istniejemy? Ludzie nie mają czasu czytać, delektować się cudzą myślą. Czytać w myślach ... ? Połatany kapelusz na bezkształtnej czaszce Życiowej Filozofii, balet Ambicji na drzazgach obrewanego parapetu i w końcu: My - pochłonięci lekturą - ogólnoludzkiej telefonicznej książki ... Wszystkie numery zajęte. Albo: "Abonent czasowo niedostępny." Dlaczego nie odbierają?! Ludzieee!!! Piszą nowy rozdział. To w takim razie ... oddzwonię.