-
Postów
1 155 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Treść opublikowana przez Lidia Maria Concertina
-
Zarzekał się bocian
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Henryk_Jakowiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Henryk_Jakowiec Ale "flow" jak zawsze masz mistrzowski! ? ?Pozdrawiam! ? -
Co jest moją tęsknotą? Wspólny zachód słońca widziany znad roztopionej w twoich dłoniach kierownicy ... Jakaś mała wioska zalotna spóźnionym kwitnieniem - terytorialnie dziewicza Na pewno radość - skrzypiąca bożonarodzeniową kołyską ... I niestworzony świat, który błaga nas o przystań ...
-
Uspokajają mnie plany miast, których jeszcze nie odkryto, złotawe sepie fotografii, których nikt nigdy nie wykonał, a jednak płaczą i śmieją się kolorem wspomnień Magia miejsc, w których przelewam się w formę materii - marmurową melasą Wieczór wschodzący czerwienią słońc Cymbałki i zarazem wszystkie piękna skandynawskich muzyk Liryka! Sentyment! Napomnienie! Delikatne opiłki chwil, w których porywał mnie karnawał ... I nagle zachciewa mi się ciągliwych krówek, kontaktu z bezziemską atmosferą, zapachu kamienic i perfum z epoki wczesnego kosmosu, kiedy słuchałam dobrych wróżek fruwających na harfach ... Ech, jest jeszcze gdzieś ta galaktyka! Może to po prostu nie ta pustynność betonu, nie ten pośpiech podszyty lamówką obojętnej konstatacją, iż "rzeczy są tym, czy nie są" Każdy tak myśli. Dlatego właśnie "każdy jest inny" i "ludzie nie zgadzają się ze sobą" Żyję jak pustelnik. Nie żałuję. Dotykam tej głębi, która jest bez dna. I nawet, kiedy czytam ostrzeżenia i życiowe historie, które nie śpią, wtedy, kiedy ja zdaję się chrapać ... nic to! Nigdy mnie dla siebie nie zabraknie! Rozłączy nas tylko śmierć! ... Boże ...
-
Czas? To waluta możliwa do ulokowania, ale niemożliwa do zdobycia ...
-
Naucz mnie pięknych myśli, chrzęstu liści, winnych gron z mrozu Kochaj mnie znad pustej miski, z lochu i z żałobnego kołchozu Zamień się - na bilet do raju, na kosmos wzdłuż-wszerz całej ziemi, Obiecaj, że będziesz czekał - podparty o serce jesieni Nastanie szczęśliwa gwiazda, dla tych, co bogów chcą słuchać Zło też się czasem uśmiechnie - niestety - od ucha do ucha ...
-
Zamykam drzwi do snów. Dziś - nie mam im nic do powiedzenia. Tak, życie to ciągły cykl odradzania się: po południu wypakowuję zakupy: ciężka siatka, w niej - jajo dinozaura ... Obiad na dwa dni? Ludzie lubią żyć bezmyślnie - tylko to chroni nas przed szaleństwem Przed wiecznym ogłupieniem w tym życiu, które przecież zaraz się kończy! Kiedy i czym? Zapytaj zwłoki. Czas ich nie cierpi. Goni! Uciekaj. Trwamy. Rozejm i rozbój. Wojujący pokój. I sodoma - rozpaczliwie szukająca uwagi u gomory. Nie musimy być głupi - nie musimy być kolejnym pokoleniem, które pieni się antygrawitacją, które zaprzecza temu, że ktoś ich wcześniej stworzył i ubiegł - w tworzeniu kolejnej utopii I tu - kończy się strach: nie tylko nam się nie udało. Nie odmawiaj sobie prawa do duszy. Kolorowe gazety przyjemnie tapetują ściany materialnego świata, ale trzeba mieć ten mały skrawek siebie, który należy wyłącznie do kosmicznych rajów, pióropuszy niebytu, wachlarzy snu ... Kiedy już się skończymy ... ? Otwieram drzwi - dzisiaj jednak je wpuszczę, te nierozgarnięte sny, pomięte serca, zziębnięte złości ... Tak bez pukania?! Kto to może być?! O tej porze śnię! To stąd ta chroniczna bezsenność...
-
A kiedy już się narodzisz, pamiętaj: musi nastąpić taki dzień, w którym przyjdziesz na świat ...
-
Właśnie układam sobie życie, a niekompletność tych puzli wpatruje się we mnie na nieoheblowanym stole ... ... Leżymy razem Bez serca. Świty wczesnego września, mgły nad poranną kawą ... Nieskończoność zaklęta w rozkoszy chrapiącego łóżka ... Sentymentalna podróż poprzez krawędź marzeń Szczęście - ulotny talizman wdychanego wspólnie powietrza, głaszczącego rozszalałe natchnienia dotyku, uliczka - nieprzeznaczona dla ruchu pojazdów i pieszych, tylko dla ... nas, frunących bez skrzydeł ... Kolekcjonuję pióra sępów, białe pasy z przejść dla pieszych, połamane parasole, zielone żakiety, poskładane życia i puzle nie do pary A w antykwariatach zawsze wypatruję serc oprawnych w płótno - by móc na nich wymalować piękno odczuć, motyle uniesień, wodospady pożądań i cierpkie strzały zdruzgotań I zawsze znajduję! "Egzemplarz okazowy." Nie na sprzedaż. "Weźmie pani sam blejtram?" Nie chcę. Będę kochać dalej.
-
Aby przetrwać - musisz właściwie wybierać pory roku. Musisz tak kochać planety, by na zniszczonym swetrze zawsze zostawał tylko gwiezdny pył Bardzo chcę, żeby nastała jakaś następna wiosna, choć ostatnia - skończyła się ledwie wczoraj. Ludzi poznaję tylko od podwórka. Nie mam ochoty wejść dalej. Zwłaszcza, gdy sama jestem zaryglowana. Jednak dzisiejszego popołudnia nie mam granic: opycham się rumowymi kulkami, strzelam do siebie ... Salwą śmiechu. Postanawiam świętować to wydarzenie: zamawiam przepełnioną żalem i sentymentem taksówkę ... Życie wysiada wcześniej. Lewa stopa żarzy się odciskiem - nie, nie zamierzam wkraczać w nowy etap samonieświadomości Zresztą - wszystko, co było do odkrycia już odkryłam: wszelkie pierwiastki boskie i ludzkie i nudę i ... Czas dogonić miłość, czas - zapukać w okiennice własnego wnętrza ... Nikt tam nie śpi. Czyli śpi każdy? Gdzie są pobudki? Szlachetne, nieszlachetne - przesypiam całe życie jak ciężarna w trzecim tygodniu I nic się nie budzi, nie rodzi... Czyli - budzi się wszystko?! Tamburyny i koronki pełne salsy, modlitwa - szeptana wdechem Zmiotka - dla zabałaganionego umysłu. I miłość - stadnina dla osła. Ach! Nie rozstawaj się jeszcze ze mną! Przesmyk obawy, przepaść lekkomyślności ... Lep na miłość. Przepraszam - lek. Śpię wymyślając co rusz to siebie A ty - bezsenny, ten sam i docześnie zazdrosny... A mi chodzi o absolutność, o iluminację pięknym grzechem, o złoto, kadzidło i mirrę szczerej pokuty, żalu za grzechy i opamiętania! Czy Bóg mnie przyjmie?! Bóg wybiera wiosny ...
-
Po co jest wiersz? Po to, aby jakiś "ktokolwiek" się zatrzymał, przystanął, zasłuchał... I usłyszał: cząstkę świata albo całego siebie. I to w zupełności Nie wystarczy.
-
@Konrad Koper Super!
-
... Gdzieś pośrodku świata Każda chwila to muśnięcie smyczka w gwarnej filharmonii. Dostrój mnie do siebie! Tylko bez fałszu. Delikatna pięciolinia ze słońc i księżycowych promieni Przy szklance bursztynowej whisky wspominamy najlepsze czasy Najlepsze - bo nigdy ich nie było. Ponczo z pajęczyny mrzonek i marzeń Nie przepuszcza powietrza. Zdejmij to ze mnie. Oddychaj. My? Wymyślmy coś, czego jeszcze nie było w fotoplastykonie ludzkich myśli, czego nie grała jeszcze katarynka zmysłowych szeptów, stłumionych warknięć .... Za tym murem płynie fosa - wyperfumowanych tramwajów. "Kochasz mnie jeszcze?" "A ma pani bilet"? Ulgowy...
-
Nie odgarniaj mnie tak nerwowo: jesteś całkowicie łysy, a ja nie jestem puklem twojej wiktoriańskiej peruki. Wrzask modlitwy tak zapłakanej, że aż oczy są całkiem suche. A ultradźwięk ciszy przeszywa spokój. Ściany. Nie chcę cię kochać. Chcę iść w śniegu do słońca, chcę, by się zamroziło, by ogrzało cię twoją własną nieczułością i śmiechem z mojego zagubienia - w świecie, który przecież jest taki oczywisty, aż nazbyt! A wszyscy trzymają w sakiewkach rozumy. Nie wiem, nie chcę. Dostawać esemesów o śmierciach i seansach wróżb, sezonach przecen na kosmiczne podróże. Łzy posklejały mi plastikowe rzęsy. Patrzę, jak ze spokojem układasz sobie życie - w kufrze, gdzie na samym dnie leży niebo. Wygniecione od topornego słońca. Zmrożonego oczekiwaniem na twoją nieobecność. Też jestem wolna. Podwiązki postradanych zmysłów już od dawna splątane tym szóstym ... Którego ty też nie masz. Mówisz, że pragniesz szaleństwa? To wynoś się stąd. Patrzę na brzytwę, którą nosisz w butonierce i zastanawiam się, czy zakwitnie ... Nie, nie wracaj się nawet, jeśli czegoś zapomniałeś z tej kieszeni na piersi... Przesadzam teraz. Kielich.
-
Nigdy nie patrz na żal przez zaszronione szyby Masz mnie przecież w lustrze ... Ty i ja: dwa końce świata pieczołowicie związane ze sobą - gordyjskim węzłem.
-
Między ziemią a niebem - targi hałasu i zgiełku i mętna szarpanina - o nic. Tymczasem mi po nocach - śnią się już tylko wiersze: koronki i nenufary i trąby zniszczenia, złowieszcze Nie mam natchnienia na życie, potrzebny pokarm i napój Nic jednak nie przekonuje, by skoczyć z pustelni pułapu Ludzie mi obojętni - każdego gryzie to samo: czy kredyt się spłaci niebawem, czy dziecko wypowie "mamo," czy jutro będzie pogoda czy nawet - żal za grzechy ... "Ech, umierajcie dalej!" Bóg się serdecznie uśmiecha ....
-
Noc chłodna i prawie nie ma na niej nieba... Też już zasypiasz? To wróć się po wczoraj. Ukradnij neonowe litery znad kinowej sali. Dziwna projekcja: my, a nikt nie się ogląda. Za siebie. Dziwne: "nas" wcale nie ma: istnieją tylko przeludnione stolice, resztki spaghetti na plastikowych talerzach w szkolnych kantynach, cuchnące toalety, tarty z rabarbarem, seks bez dna i istoty, kiepska literatura i nadzieja przesycona swoim brakiem. Nikt "nas" nie chce dokończyć - misternej malowanki z prymitywnym konturem. Nikt nie chce dopisać - prologu do epilogu. Nikt nie chce wstać od stołu mimo, że nie ma żadnej uczty. Nikt nie chce począć życia, które trwa już od dawna ... Zainspirujesz mnie? Wyrzucisz ze mnie siebie? Bolisz. Poranek - jak haczyk na złą przynętę. Nie chce się mi już nawet bawić w kolejne toksyczne przyzwyczajenia, nie mam zamiaru czytać książek o kolejnych pozłacanych Graalach w dobie samochodów ładowanych baterią Dlaczego ludzie szukają ... czegoś? Dlaczego rozbitkiem, wyrzutkiem jest każdy, kto siedzi na gładko rozścielonym kocu i ma jedynie problem, czy dać imbir do herbaty? Za czym tak gonisz: za śmiercią, tą smutną powieścią bez rozdziałów i stron? A może warto się przesiąść? Do przeciwnego kierunku, do sinusoidy, do eskapistycznego trapezu, do ... dziurawej gondoli?! Bo nic tak nie opróżnia - lekkości - niż idący na dno balon pozbawiony marzeń, myśli i wrażeń. Przystanki, lotek, krzyżówki, seanse u wróżek - zawsze czekamy na niewłaściwy numer, zawsze - oddajemy chwile piękna do edycji. Nie zawsze - istniejemy w zgodzie, a wojnę mamy "dla nich." Tylko i wyłącznie! No bo jak można zabijać ... siebie?! ... kawałek po kawałku robią to za nas sekundy, niewinne igiełki, kryształki złotego lodu i salwy śmiechu, że oto ktoś jeszcze wierzy w sakramentalne " nie wiem" ... A przecież MUSISZ wiedzieć... Co, nie jest tak ... ? Co jest nie ... tak? ... Czy jest czas? Minął mnie właśnie. Ale wróci - postarzony o własne ociąganie, ogłuszony jak fircyk po pierwszych zalotach. Wróci, tylko smutne, że ... nie do "nas." Nie odwracaj się.
-
Są miejsca od dawna niezamieszkane: mój własny wewnętrzny pokój ...
-
BaThalia
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Lidia Maria Concertina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Moondog Tak, Thalia to jeden z "gatunku" syren, a "ba" jest dodane dla efektu gierki słowne, żeby wyszła "batalia" na bazie tych "ichtiologicznych" porównań ;) Dziękuję i serdecznie pozdrawiam! ? -
Noc jest najlepszym miejscem na wiersze Na odkrywanie dachów Malagi i Bogoty Na rzeźbienie gwiazdozbiorów i ziaren słonecznika Na jednakowe wsłuchanie się w to, co głosi rozwiązły mężczyzna, cnotliwa kobieta i przebiegły wiatr, który deskami zabija drogę do wszelkiej miłości Każdego dnia odradzam się, łupiąc o rdzawy piasek ogonem rekina młota ... Daleko mi do wdzięku syrenki, daleko - do chłodnej kalkulacji piranii, a jeszcze dalej - do jakiegokolwiek horyzontu czy brzegu Dryfuję ... na kawałku skały Nie tonę i nie odmawiam modlitw za to, w co nie wierzę. A jest bardzo mało świata, w który chcę uwierzyć Malutki archipelag porannego maja, ociężałej od kwitnień wiosny Nie chcę nigdzie uciekać, chcę czekać I nic jeśli to na nic. Równiki rozwartych skrzydeł Znów je podetnę - brzytwą wątpiącej łagodności Że istniejemy - dla nich ...
-
Po nocach - spokój tłucze się po mnie dosadnym echem. Nie, nie martwią mnie wizje przyszłości żebranej na ulicach, nie boję się grzebania po śmietnikach, bo pusta kieszeń to inspirująca przestrzeń, którą należy zapełniać na miarę możliwości (biletami na mecz, gdzie kibicują wyłącznie "życzliwi") Nie trapi mnie także kwestia depresji i innych chorób odzwierzęcych - generowanych przez ludzkie stwory. Eufemistycznie, znając prawdziwą "wartość" tych oportunistycznych chorągiewek wiem, że łopoczemy w dość mocno innym kierunku. W dość mocno innym świecie. Obalam stereotyp, "że warto": być obijanym, szarganym, na łasce - cudzych nastrojów, widzimisię, wymagań, próśb o czas, porzuceń i powrotów To bzdura: kim jesteś - królem? Bogiem? Co takiego masz do dania, że stawiarsz się w pozycji wyższości? Dla mnie? Nic. Dlatego omijam cię szerokim łukiem - "człowieku" Do swego egzystencjalnego gniazdka przynosisz w dziobie raz glistę, innym razem - tłustą żmiję Nie, nie częstuj - jestem najedzona. Starości - nie boję się, bo pewnie jej nie dożyję A jeśli - to kupię sobie Wielki Wóz - bo bardzo lubię przejażdżki za miasto ...
-
Konstelacja lutni. A harfy grzmią kryształem ciszy kiedy nasze dłonie tulą się do siebie Czasem bywasz tak odlegle bliski, tak blisko niezdobywalny Oblodzony szczyt wyrastający spod ziemi moich obaw, moich końców świata Na przekór temu śnią mi się muzyki, Skandynawie i autostrady całe w girlandach wczesnego lata ... Pojedźmy gdzieś! Zatrzymajmy spadającą gwiazdę Zabierzmy zmarznięte oczekiwania czułym autostopem! Zakręćmy ziemią - w odwrotną stronę Oplećmy ją nicią Już babie lato! Najczulszy kordonek ....
-
Wybacz światu. Że nie istnieje tak jak ty, że rzadko zdarza się po twojej myśli ... Że oboje chcecie grać pierwsze skrzypce, tylko ten koncert odgrywacie na kompletnie inaczej dostrojonych instrumentach ... Aby przeżyć dzień - nie należy zadawać zbyt wielu (nie)zbędnych pytań. Aby przetrwać noc - trzeba pamiętać, że sny to lustra - bez odbicia (kłamcy). Nie wiem, ile myśli odwiecznie pożądane szczęście wydaje codziennie na świat i kto jest akuszerką. Nie wiem tego, patrząc na przygarbione sylwetki i rezygnację w oczach, na pomarszczone siateczki twarzy, które wiek, doświadczenie liczą liczbą oszustw w podłym kasynie a.k.a. "szkole życia." Skończyłeś tam Harvard? I pewnie też nadal nie wiesz, kto jest ojcem. A świat istnieje dalej. Przeprostowani, przeorani, z wygarbowaną skórą przemierzamy kontynenty, równiki, horyzonty i końce świata. Grymas, uśmiech, pokerowa zasłona czy tik desperacji ... - hieroglify nie do rozczytania. Ale coś czujemy na pewno: sercem wypisanym na skale - bezdennej obojętności ... Wycofujemy się jak raki... Podaj mi je. Na horyzoncie Jungfrau. No, dalej, w górę, ostatni milimetr! Tchórzysz ... tak blisko szczytu ...?
-
@Klip Ale ostatecznie liczy się to, czy dobrze brały ?? Pozdrawiam! ?
-
Chwile ulotne jak...
Lidia Maria Concertina odpowiedział(a) na Ponad Myślami utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Ponad Myślami Super. -
@Poniry Aż się prosi o dalszy ciąg... ? Pozdrawiam!?