Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

befana_di_campi

Mecenasi
  • Postów

    2 467
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez befana_di_campi

  1. Pierwsza część to nie mój utwór! A gdyby nie było cytatu wiersza Pana Rafała Adaszewskiego [proszę przeczytać nagłówek] nie byłoby moich spostrzeżeń. Jak wynika z treści komentarzy, to Autor przyznał mi rację. O żadnym ośmieszaniu kogokolwiek nie ma mowy. Jedynie suche spostrzeżenia. Podobnie jak przysłowie, kiedy na widok kogoś schorowanego mówi się [oczywiście nie przy nim], że "lepszych kładą do trumny"!
  2. Kiedy taka jest prawda, trzeba tylko popatrzeć do lustra. Również na siebie. A co do "całowania w rękę", to tu osiemdziesięciolatkowie błyskawicznie zapatrzyli się na młodych oraz pięknych Europejczyków i już swoich rówieśnic w rękę nie całują, tylko im ściskają dłonie. Na rozmaitych okolicznościowych konwentyklach jeszcze całują w oba policzki. Osobliwe: młodzi oraz bardzo młodzi panowie nadal mnie w tę rękę całują... Także starszawi panowie z Polski B ;)
  3. Przecież II część nie została potraktowana humorystycznie? Wręcz przeciwnie, minorowo? Przepraszam, ale co jest w niej niby śmiesznego? II. Odchodzę lub Laurka Na dzień urodzin mojej Pani Lilki z Kossaków Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej :)Jesieńz późnychta najpóźniejszaSianemlawenda przesuszonai jak krupyrozsypany wrzos -- - - - - - - - - - - - - -Odbicie nie okłamie -ze starej urodyrozbieram siędo naga Dedykacja dla Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej?
  4. Akurat "ten wiek" mnie dopadł :-) Metrykalnie, czego się w żaden sposób nie da odkręcić. Na starość - zwłaszcza swoją - trzeba popatrzeć z niejakim dystansem, co do tej pory czynię, często pisząc o "starych kobietach", znaczy - sobie. Młodość zachowałam mentalną, i za to Panu Bogu gorąco dziękuję. Gdyż do swoistego rodzaju niepełnosprawności przyznaję się otwarcie, nie domagając w zamian żadnych przywilejów. Niemniej czosnkowego śmierdzielstwa, szczególnie w publicznych miejscach nie jestem w stanie zdzierżyć, więc głośno temu daję wyraz, że jeszcze chwila - moment a pojadę do... Rygi. :)))
  5. Poprzednikom wyjaśniam: "Starzy mężczyźni"to pierwsza część "Dyptyku o Przemijaniu". Poniżej podaję link, gdzie pod tekstem wypowiedział się sam Autor, czyli Pan Rafał Adaszewski. W komentarzach pt. "Dyskusja" znajdziecie Państwo (prawie) całą odpowiedź na nurtujące dylematy: http://www.poezja-polska.pl/fusion/readarticle.php?article_id=40957 ja_bolek :))) Stare kobiety dopiero nie pachną. Szczególnie wówczas, gdy się "ponażerają" tego rzekomo antysklerotycznego czosnku, który przetrawiony oraz emanujący swą złowieszczą wonią z całego ciała, już nie tylko demona, ale i anioła zwalić może z nóg :] Ja w każdym razie zawsze przy tym cuchu wymiękam :\ Serdecznie :)))
  6. Inspiracja: Rafał Adaszewski z cyklu „Trzy wiersze o kobietach i mężczyznach”: „Starzy mężczyźni wyglądają dobrze. Noszą niewielkie zakupy, nie wiercą się na ławkach w parkach gdy z kimś rozmawiają, to odsuną się te pół metra od rozmówcy. Nie mówię zaraz, że są cichymi mędrcami o przenikliwym, łagodnym spojrzeniu. Raczej nie, ale wyglądają dobrze na żywych. Starzy mężczyźni z tonsurą łysiny lub glacą popstrzoną jak indycze jaje nie klną za to ryczą lub skrzypią omotani głuchotą - Starzy mężczyźni choć nie klną ale się śmieją szczęką stukającą na odległość chuchając placebo czosnkowymi czasem z laseczką i jeszcze panie po rękach całują - Mówi się że lepszych od nich wkładają do trumny.
  7. albo Antonia Vivaldiego w "moich" Ogrodach Żupnych z jego Koncertem G-moll nr 152 na smyczki i basso continuo: Allegro molto Niezmiennie. Odmiennie. Jednostajnie taż sama ogrodowa muzyka - Skłony - ukłony dygi i szuranie korzeni włoskich topól - - Andante molto Niby piesek swawolny przymila się halny do południowych cieni - Bądź pod murkiem kanciastym czarno rudym zygzakiem traszki zwyczajnej pod kapryfolium wpełza które wenecką koronką pachnie - słodkawą solą morskiej piany. Allegro molto Zniebieszczało sadzawki lico chmurą bo właśnie zmoczyła swą krynolinę obłoczną. Szczeka śnieżnobiały pudelek ten z klombu wiatr wypuszczony do zielonego jak wygon jednego z Żupnych Ogrodów - - kiedy Bóg motylem przygodnym przysiadł na źdźble włosowatym na serca strunie najcieńszej - - - gdyż krótki jak letnia drzemka już oto kończy się Koncert a zamiast perlistych oklasków - miarowe cykanie świerszczy Wielkanoc 2007 Piękna jest bowiem muzyka ogrodowa' w każdym brzmieniu i pod każdą "akustyczną postacią" :) Serdecznie :)))
  8. Bardzo dziękuję za serduszko Jackowi :)))
  9. "Befana" to właśnie ta "wiedźma" [od słowa "wie"] oczywiście z miotłą i na miotle [jak jej włoska Imienniczka lub nawet "alter ego"] z radością dzieli się swoim stanem posiadania :-) Uśmiechnięto :-))) i serdecznie :-)))
  10. Jakby nie było powtórzeń, to nie byłoby i wiersza, które charakteryzuje - nader krytycznie - ową porę roku. ;)
  11. Umyślnie "matka" została zapisana tą małą literą. Dlaczego? To osobiste porachunki z Panią, która odeszła w wieku 105 lat; (zapewne) bardzo mnie kochała, lecz również - na swój sposób nienawidziła :( Dopiero teraz - jako tako - wracam do siebie. Kiedy sama zbieram się na Tamtą Stronę ;) Bardzo serdecznie :)
  12. Jesień przepływa. Jesień się ulatnia. Jesień faluje Jesień strojna w żołędzie. W etoli z wiewiórek jak skierki Jesień w ciemnych kasztanach w przydymionych topazach Jesień - złota królowa i włóczęga w cygańskich łachmanach Muzykuska Jesień gra na aury nastrojach (nie)zmiennych skrzypkach harfach i cymbałkach. Zawodzącej harmonii Gra żałośnie lecz donośnie swój żal w nieboskłony posłany aż z depresją się skręcają wszyscy siedzący na kolcach Jesień natrętna. Jesień niechciana. Jesień przepędzana dręczycielka Jesień niby ten kat - baba trupio złowieszcza Ale Jesień pachnie cudnie grzybnią wrzosem i torfowiskami - moja Jesień – wiedźma ryża oraz jędza wyjątkowo brutalna Bo też Jesień niczym strofy moje czarną melancholią spisane jest niezbędna. Jest konieczna. Jest jak ta gasnąca matka 01.12.2014
  13. Ból duszy często bywa bardziej dotkliwy od cierpień cielesnych :(
  14. Niemiecki poeta Karl Krolow (1915-1999) napisał był "Herbstsonett mit Hegel" (Jesienny sonet z Heglem) który to utwór przetłumaczyłam niegdyś dla celów naukowo-dydaktycznych jako wiersz "nieprzekładalny". Po latach ową translację zamieściłam pod nickiem "Lidia" na literackim forum "Ogród ciszy". Dlaczego przekopiowuję ją na "Orgu"? Jedynie dlatego, iż oba sonety osobliwie ze sobą konweniują. A tak na marginesie: specjalistą od jesieni był wymieniony Poeta. Nie tylko zresztą On, gdyż prawie wszyscy niemieckojęzyczni twórcy, którzy się zajmowali / zajmują tzw. "liryką Przyrody" (Naturlyrik), ta najbardziej spektakularna pora roku zajmuje u nich szczególnie uprzywilejowane miejsce. Serdecznie :) Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 Z przekładów nieprzekładalnych Tego lata pyłu co za paznokciami, tej natrętnej woni zbutwiałych liści. Różnorodne lśnią jagody do pozyskania przez kosy i wiatry szybujące nad drzew koronami. Inną jest jesień. Ona swoje reguły określa i dmie w listowie i własnym prochem do bluzek miecie. Płonie w ogrodach. Ty chłód czujesz na plecach. Wierz mi, dialektyk z niej. Niczym u Jerzego Wilhelma Hegla prowadzi się z historią każdego roku, raz siak raz owak. Która spokojnie za czuprynę wicher chwyta po czym tę historię uśmierca. Niezmienna, kiedy z ulewą nastaje. Na nic zda się wszystko, Nie ma też czego żałować. Ostatecznie atrofii impet i tak w śmieciu wyląduje.
  15. Kobietę zawsze musi boleć ;-) Serdecznie :)))
  16. Jednak nie pomyliłam się! Zob.: https://www.google.pl/search?client=opera&q=florilegium+definition&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8 :)))
  17. "Jest mowa kwiatów tajemna i cicha". Jest także Antologia "Mowa Kwiatów. Symbolika roślin, kwiatów i kolorów". Wybór i układ Ireneusz Sikora. Wrocław 1992, Wydawn. ASTRUM Stamtąd zaczerpnęłam ten termin. Antologia jako "antologia" pojawiła się później. Wiki nie zawsze bywa wiarygodna względnie dokładna :) Względnie? Teraz zauważyłam u siebie literówkę! Ale odpowiedź na mój post jest prawidłowa :) Serdecznie :)
  18. A capella woni koloratury akacji goździków kapryfolium liryczne soprany piwonii dramatyczne - jaśminów belcanto - samotnej róży mezzosopran czarnych bzów maciejki najsłodszy falset ociężałej rezedy alt * Na morwowym - na listku popiskuje im w transie ekstatyczny kapelmistrz Antonio Vivaldi (A. Vivaldi: L'Estate. Concerto in Sol Minore - Allegro non molto)
  19. Też racja :-)
  20. Śpiewały surmy w listnej wichurze / a karzeł chodził od snu do jawy napisałaby (przypuszczalnie) o Leśmianie Melania Fogelbaum (1911-1944) Oczywiście, że odmieniec, ponieważ należał do tych wybranych, którzy wiodącymi do lasu drzwiami wymknęli się wszelkim filologiczno-krytycznym schematom; zieleń jego żywiołem oraz cała jej – zamknięta we wszystkich zmysłach - okołochlorofilowa reszta. Bolesław Leśmian operował wyjątkową wyobraźnią, zresztą nie tylko on. Podobne zauroczenie dla różnych artystycznych dziwactw przejawiali jego twórczy Pobratymcy jak np. Julian Tuwim, nie mówiąc o tragicznej, z łódzkiego getta, Meli Fogelbaum [od której zaczerpnięto motto tekstu] a która w swoim obszarpanym notatniku, tak po leśmianowsku gryzmoliła: „Szalone zieleństwo unurzał w ziele” Leśmian bowiem - ów nieusuwalny z polskiej liryki – piewca tragicznych klechd, uczłowieczony demiurg fantastycznych krain, kreator wyłącznie wiadomych sobie (nie)istnień, w swojej całej buchającej wynaturzoną zielenią, rzeczywistości, to przede wszystkim narrator niewyobrażalnej biedy trudnego do zdefiniowania kalectwa, stwórca Bożych matołków czy wszelkiej, tylko jemu wiadomej maści, sygnowanych „kryską” próżni oraz krzyżykiem próchna - Matysków. Stąd też i tyle w jego przerośniętych krajobrazach stworów i potworów, dziwożon, przypołudnic, syrenio-rusałczanych majek, śnitrupków, śnigrobków, gadów, znikomków, dusiołków-upiorków, strzygoniów i srebroniów, odmieńców-boginiaków, topielców, Zmierzchunów, Migoniów, Jawrzonów, zmór o aparycji piły, z drewna wystruganych priapicznych fantomów i im podobnych, nie mniej odrażających pokrak, szkaradków, brzydactw oraz paskud. I to właśnie ten kontrast dokonujący się pomiędzy przepychem rozżarzonej, rozkojarzonej i do granic ekshibicjonizmu rozparzonej Natury a człowieczą nędzą plus te egzystencjalne kontrowersje realu oraz nicości, tak wspaniale błyszczą w splendorze leśmianowskich strof, w których sam Bóg również bywa solidarnie ułomny czy nawet w określonych momentach – bezradny: „W czas zmartwychwstania Boża moc Trafi na opór nagłych zdarzeń. Nie wszystko stanie się w tę noc Według niebieskich wyobrażeń. Są takie gardła, których zew Umilkł w mogile – bezpowrotnie. Jest taka krew - przelana krew, Której nie przelał nikt – dwukrotnie! Jest takie próchno, co już dość Zaznało zgrozy w swym konaniu Jest taka dumna w ziemi kość Co się sprzeciwi – zmartwychwstaniu!” (B. Leśmian: „Zmartwychwstanie”) I to właśnie dzięki opisanym egzystencjom w pustym, zimnym błękicie leśmianowskiego raju, stęskniona Urszulka Kochanowska będzie wypatrywać ukochanych Rodziców, nie Boga; dlatego uwięziona za niewidzialnym murem, dziewczyna, zanim uwolni ją któryś z zakochanych w niej dwunastu braci już wcześniej zdąży mu się rozsnuć w rozpłakany głos wibrującego powietrza, dzięki czemu i sam Poeta w pewnym momencie wrzaśnie gromko oraz zatupie na jemu podobnemu Stwórcę spadającymi z pięt – trupięgami: „Słyszę jak deszcz po liściach coraz gęściej pluska. Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka Na kołach, co się kręcą, choć nie widzą drogi!... Dla mnie już tylko – mroki i mroków rozłogi! Boże, czemuś dał duszę, co snu musi żebrać - I życie, które można tak łatwo odebrać? I czemuś mnie z takiego utworzył marliwa, Że mnie w tę obcą ciemność byle noc porywa? Czemu nieśmiertelniejesz na moim pogrzebie? Czemuś zabił mnie jadem, co nie truje ciebie? Czemu nuży mnie zwłok moich w zaświaty wywózka, A deszcz po żywych liściach coraz gęściej pluska?” („Pogrzeb”) Dzisiaj, 5 listopada bieżącego roku, mija osiemdziesiąta rocznica śmierci Bolesława Leśmiana.
  21. "Ogród kwiatowy", czyli "Frolilegium", inaczej Antologia?
  22. Po pierwsze: należałoby dokonać edycji, czyli wyrównać margines w drugim wersie od góry; po drugie: brak diakrytycznych znaków utrudnia czytanie; po trzecie: moim skromnym zdaniem, ostatni wers jest zupełnie niepotrzebny, pospolitując puentę samej [w sumie bardzo poetycko sympatycznej] miniaturki. Zlikwidować też wykrzykniki, które niczego nie wnoszą do treści. Przyjaźnie :)))
  23. Tak, często ubywa. Szczególnie wtedy, gdy "złoty rybak" nazbyt intensywnie myśli li tylko o sobie :p Znam to z autopsji ;-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...