Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

befana_di_campi

Mecenasi
  • Postów

    2 467
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    20

Treść opublikowana przez befana_di_campi

  1. Widzisz jaka jesteś kochana :)
  2. U mnie jeszcze kwitną na klombach, jak te w Szczyrzycu, pod koniec czerwca, kiedy padał deszcz: Czerwona zieleń pelargonii, róż szkarłat zielony - odżyły z deszczem... :)
  3. befana_di_campi

    (jesienne okna)

    Haiku to natura, a Natura to kontynuacja tego, co było, albo będzie. Często tzw. reguły wprowadzają sztuczność. W zaprezentowanej drobinie ujrzałam pełnię. Jak w szklanej kuli.
  4. Wszystko na swoim miejscu, łącznie ze świadomą chropowatością przekazu jak drzewna kora; forma takoż ;) Bo to nie jest - dla autorki - tekst ulizany, landrynkowy, wymuskany, na brązowo zawerniksowany, wypoliturowany na glanc, polakierowany...
  5. Jest, jest :) w niemal każdej frazie, stąd ta nerwowość [u autorki] w prowadzeniu wątku... :)
  6. befana_di_campi

    (jesienne okna)

    Cudownie kolorowe :)
  7. To jest fragment większej całości pochodzący z mojego tomiku "Popołudnia z Vivaldim" (Kraków 2002).
  8. Prawdę mówiąc, to podmiotem lirycznym tego wiersza jest moja... śp. Mama :(
  9. Niegramatycznie w tytule! Powinno być: "Jesieni, kim jesteś"
  10. Jesień przepływa. Jesień się ulatnia. Jesień faluje Jesień strojna w żołędzie. W etoli z wiewiórek jak skierki Jesień w ciemnych kasztanach w przydymionych topazach Jesień - złota królowa i włóczęga w cygańskich łachmanach Muzykuska Jesień gra na aury nastrojach (nie)zmiennych skrzypkach harfach i cymbałkach. Zawodzącej harmonii Gra żałośnie lecz donośnie swój żal w nieboskłony posłany aż z depresją się skręcają wszyscy siedzący na kolcach Jesień natrętna. Jesień niechciana. Jesień przepędzana dręczycielka Jesień niby ten kat - baba trupio złowieszcza Ale Jesień pachnie cudnie grzybnią wrzosem i torfowiskami - moja Jesień – wiedźma ryża oraz jędza wyjątkowo brutalna Bo też Jesień niczym me strofy czarną melancholią spisane jest niezbędna. Jest konieczna. Jest jak ta gasnąca matka 01.12.2014
  11. Kumpelka może nie, ale chimeryczna to tak :-)))
  12. Obrazowo a niebanalnie ;)
  13. Dokładnie 5 lat temu na portalu "poezja-polska" pp. pisałam o tożsamej Jesieni autorstwa Gloinnen (Emilii Mazurek) w ten oto sposób: Dodane dnia 16.10.2013 19:17 Wiosna przyszła zbyt późno, zapachniało jesienią w połowie sierpnia. Wiadomo: upały i susza. Brak wilgoci rekompensowała rosa; czasem mgła oraz parujące nad ranem liście. Nieraz zastanawiałam się nad zjawiskiem zjawiskowości określonych pór roku? Która z nich bardziej kolorowa, pachnąca, władająca uczuciami? Która bardziej spersonifikowana? Wiosna czy jesień? Mój np. ulubiony Julian Tuwim podobnych wątpliwości nie miał [par: Siódma jesień, 1921 czy poemat zatytułowany Strofy o późnym lecie] bo i rzeczywiście sama jesień dzięki swym wybarwieniom staje się nierzadko kiczowata, w związku z czym jakoś mimo woli nasuwa się kolejny dylemat: która z owych pór bardziej poetycka? Jesień czy wiosna? Poeci nie byliby poetami, gdyby o tej jesieni nie tworzyli przez cały Boży rok. Z kolei żeby znów napisać naprawdę dobry tekst z gatunku liryki opisowej, to wymaga już od autora nie lada kunsztu. Tu bowiem nie tylko liczy się forma, słownictwo, przenośnie, klimat. Tu zwłaszcza - względnie przede wszystkim - liczy się koncept. Nie dalej niż wczoraj, surfując po portalu poezja-polska.pl przeczytałam rewelacyjny, wprawiający (mnie) w osłupienie, wiersz. Dosłownie i w przenośni; z wielkiego zresztą zachwytu. Oto Gloinnen w strofach Jesień. Fallen angel tak przedstawia swój podmiot liryczny: Wczoraj widziałeś ją pod latarnią - jesień, lolitkę z lizakiem w buzi; sok renklodowy barwił policzek. Zalotny wzorek przetrwał na szyi jeszcze po lecie, imiona, smoki, skaryfikacje henną muśnięte. Krąży po parku; wpięła miedziane spinki w warkocze, szuka fetyszy - stringów, korali, butów, podwiązek. Czeka, aż zaczniesz kąsać krągłości; wabi mgnieniami. Trociczki dymią wśród nagich koron, a oddech pali. Wkłada pończochy z zetlałej przędzy - jesień, domina; i pejczem wiatru drzewom na mokro gałęzie ścina. Chłostane klony spłynęły ambrą, miodem i mlekiem. Ona z nich spija październikowe gęste nasienie. Wsuwa pod suknię lśniące kasztany - jak kulki gejszy; droczy się z niebem, ciągle niesyta świstów i dreszczy. Przed orgią w sadzie, prosi o klapsy - słodkie, rumiane. Zmienia kostiumy; nylon o świcie, po zmierzchu - lateks. Wzbiera, dojrzewa, traci przytomność, kipi żywicznie, pragnąc tysięcy kolejnych spełnień, nim jej czas minie. Wkrótce zaiskrzą mroźne poranki gniewem siarczystym. Będzie musiała każde szaleństwo odcierpieć w ciszy. Wiersz powstał z inspiracji utworem IRGI: http://www.poezja-polska.pl/fusion/readarticle.php?article_id=35034 Różne, obok tych konwencjonalno- metaforycznych płycizn bywały jeszcze jesienie: jesień niby Żyd domokrążca (Włodzimierz Słobodnik); jesień-amazonka (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska); kat-październik (także Jasnorzewska); jesień-żebraczka, czyli ja, liryczne kilkakrotnie wymienionej Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej; jesień-gospodyni (Jan Kochanowski); jesień-nietoperz (Roman Brandstaetter) itp. Do tej pory nie było jednak jesieni-lolitki; idźmy dalej: jesieni-galerianki. Ta natomiast: sondując z treści wiersza, jako jesień w dosłownym znaczeniu, powinna była wykiełkować w trzeciej dekadzie sierpnia, rosnąć w pierwszych dniach września, dojrzeć przed równonocą. Ciekawą, nawet bardzo ciekawą poetką jest Gloinnen, nierzadko sięgająca do tematów z pogranicza literackiego kaskaderstwa, jak chociażby w aktualnie zaprezentowanych strofach-frazach. Wyjątkowo zresztą aktualnych, przez co nowoczesnych, lecz nie nowatorskich. Nader śmiałych, ale nie wulgarnych; kolorowych, wręcz fosforyzujących, które wszak z tandetą nie mają nic wspólnego. Do niedawna myślałam zmartwiona, iż współczesna dobra, polska poezja zamiera, umiera. Gloinnen swym wierszem (zresztą niejednym) udowodniła, że tak akurat nie jest i wcale być nie musi. Jej niebanalny, połączony z kunsztem słowa, wielce wyostrzony niczym październikowy nowik, zmysł obserwacji, stanowi dowód, iż mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym.
  14. Wzruszająco prawdziwe :( Serdecznie...
  15. Ooo, piękny! Bardzo piękny wiersz :)))
  16. Fajny wiersz :-)))
  17. Bonjour tristesse :(
  18. :-)
  19. Zapewne mu pachniałyz klasztornych wirydarzyszorstkolistne wargowe śródziemnomorskiemajeranki bazylie lawendyszałwie rozmaryny melisy miętybaldaszkowe palące anyżkicytrusy mirty kolendryróże i werbeny - trójlistne lippiecierpkie tymianki -Malachitowe obrzękłe Słońcezodiakalną dogrzewało Pannędęły pyzate"bora" i "scirocco"niekoniecznie pomyślne wiatryJak fiolka z Muranoopalizowała nad lagunamizwiewna i adriatyckanimfa eteryczna - Aura.Wtedy Maestro di Violinow swe wielkoluda ujął dłonieskrzypce wiolonczelę altówkę basetlęzatrzepotały tańcePijana kolebała się trattoriaoliwy spływała ciepłemmoszczu winnego potemW zaroślach pochowały się driadyi hekatombę wietrzące - faunyAllegroAdagioAllegro (La Caccia)o ceglaną podłogę dzwonidukatowy cekin - opisowe rondomruczy kołysankę pod rudym wąsemw domino i w masceIl PadroneVivaldi Antonio
  20. Przekopiowane z "eMultipoetry": "Inaczej" [książka] contra "Kler" [film] "Myślałam, że mam do czynienia z uczciwym potraktowaniem filmowego tematu; nieistotne jakimkolwiek ów temat by był. Ale, ku mojemu swoistemu przerażeniu:https://wpolityce.pl/polityka/414545-czy-smarzowskiego-martwi-kosciol-skadze-to-obsesjaW takim razie ja tu nie mam już niczego konstruktywnego do powiedzenia.."
  21. X Prof. dr hab. Jan Kanty Pytel: „Inaczej. Jeszcze raz o księdzu”. Poznań 2010, Wydział Teologiczny UAM. – ss.95, [1] Mała książeczka, niemal broszurka, która niesie w sobie ciężki niby ołów przekaz o nazwie „misja i obowiązek” , ale i równocześnie lekką jak płatek cynfolii misję , kiedy w słowach Proroka Izajasza słyszy się Boży głos: „Wezwałem cię po imieniu, Moim ty jesteś” (Iz 43,1) Prezentowana publikacja to „synteza charakterystycznych znamion kapłańskiej osobowości” –napisał w słowie „Od autora” ks. Pytel, podkreślając równocześnie, iż powstała ona na zakończenie Roku Kapłańskiego: „W książce wszystko jest prawdziwe. Prawdziwe są osoby, dialogi, narracje. Wszystko jednak zakrywają symboliczne imiona i bezimienne miejscowości.” Rzeczywiście są te imiona wielce symboliczne: Euzebiusz, Anastazy, Polikarp, Dezydery krążą wokół Rozdziału I: „Po co kazanie na wsi”; Rozdziałowi II [„Pomruki Goliata”] uważnie przypatrują się Księża: Stachys i Arystarch; nad III Rozdziałem [„Konfesjonał opleciony drutem”] pochylają Kapłani: Adalbert oraz Tercjusz. Rozdział IV: „Nieostrożny Samson” przede wszystkim oddaje głos Księdzu Ampliatowi. Rozdział V [„Światło dogmatów na mrocznym dukcie człowieka”] to wiodący temat Księdza Fidelisa wreszcie poprzez Rozdział VI [„Razem z Twoim sługą, naszym Papieżem i naszym Biskupem”] Ksiądz Adeotat niejako zamyka wszystkie wyżej wypunktowane tematy. Analogicznie do ostatnich Rozdziałów: VII [„Nie mam czasu”] oraz VIII: „W owych czasach byli na ziemi giganci”. Autor w swojej publikacji nie ucieka bynajmniej od spraw trudnych, wręcz bulwersujących, szczególnie w rozdziale IV, w którym opisywane zdarzenia są raczej nie do uniknięcia. Co nie znaczy wcale, iż poprzez - w intencji Kapłanów [nawet tych najbardziej pogubionych] – naszą gorącą modlitwę , ciż Kapłani będą już tak do końca „straceni” względnie przegrani. Fakt, akcentuje Ksiądz Profesor, każdy kandydat do duchownego stanu musi być zdrowy i fizycznie, i psychicznie oraz zdatny do założenia rodziny. Gdyż rezygnacja z małżeństwa staje się ofiarą złożoną Kościołowi w celibacie, a ponadto stałą sposobnością do zmagania o czystość w sferze ducha i ciała. Z kolei my wierni mamy takich duszpasterzy, za jakich się modlimy, powiedział w jednej ze swych homilii Wikariusz z wielickiej Fary, Ksiądz Piotr Burtan powtarzając słowa własnej Babci. Poznański biblista zadedykował książkę śp. ks. Aleksemu Wietrzykowskiemu, cenionemu rektorowi Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu. Albowiem: „Arcybiskupie Seminarium Duchowne w Poznaniu istnieje od 1664 roku; wyszli z niego kapłani, wspaniali hierarchowie, wielu wybitnych uczonych, błogosławieni i męczennicy, budowniczowie licznych świątyń. Poznańska uczelnia to jakby ewangeliczne Miasto Boże zbudowane ze światła” – przypomina Autor. Niniejsza książka nie jest za bardzo znana szerszemu ogółowi, choć zdaniem recenzentki, być nią powinna. Szczególnie dla wszystkich zatroskanych sprawami Kościoła, którzy pragną odnaleźć ten swój Kościół w kontekście historycznym, eklezjalnym, psychologicznym oraz duszpasterskim. A przede wszystkim – w aspekcie ludzkim.
  22. Nietypowo piękny wiersz :)
  23. Wracam do wypowiedzi Moniji, aby uświadomić kobiecie, jakim trzeba być podlectwem, żeby wyrwawszy zdanie z kontekstu, kogoś przekląć. Jako dowód odnośnie zaprezentowanych przekonań, to niech tu posłuży wypowiedź Pani Red. Aleksandry Jakubowskiej, Matki niepełnosprawnego syna, zresztą - w mnie interesującym przypadku - b. polityk SLD, gdy ja - to na marginesie - opowiadam się za prawicą. Podaję poniżej link: https://www.wprost.pl/kraj/10120366/jakubowska-ostro-o-matkach-protestujacych-w-sejmie-zostaly-podpuszczone-przez-politykow.html Czy Panią Jakubowską też ma Pan Bóg skarać? W takim razie chętnie i ja tej karze się poddam. P.S. Nie chcę dywagować, kto teraz pod tym nickiem się ukrył. Ale jeżeli uczyniła to niejaka [...] występująca na innym portalu, która niegdyś z wielką dezynwolturą potraktowała moją miniaturę zadedykowaną zmarłemu Dziecku, zresztą jedynemu, to oprócz milczącej pogardy już nie mam nic owej pani do zakomunikowania :(
×
×
  • Dodaj nową pozycję...