Kra
Rozbiegły się we mnie cienie,
zacząłem proces rozpadu,
oddzieram siebie od siebie
na skraju siebie, pomału.
Dezintegruję się w nurcie
rzeki płynącej gdzieś w ciemność,
jej fale miękkie i krucze,
lód ścina wodę nade mną.
Łopoczą wspomnień chorągwie
jak czarne żagle poblakłe,
by postrzępione na koniec
dać w niebo ponieść się z wiatrem.
Skręcone w wirach otchłani,
obrazy mdleją naokół,
dryfuję w mroku, aż cały
gasnąc, rozpuszczam się w spokój.