Gdy leżę sobie blady
Gdy leżę sobie blady,
tak nieruchomy i brzydki,
wygajerzony, luks sztyfcik,
mdławy, zwarto-rozlazły.
Gdy leżę sobie oschły,
antypatyczny, nieczuły,
a wzrok mam w siebie i w chmury,
ja wciąż, a już ktoś obcy.
Gdy leżę sobie ścierpły,
żaru języki mnie skubią,
wreszcie udało się schudnąć,
brzuch kołysankę skwierczy.
Gdy już w proch się przemienię,
ty przez łzy sobie tak pomyśl:
choć boli ta życia gorycz,
was boli, lecz już nie mnie.