Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 13.07.2025 w Odpowiedzi

  1. Jek Cie nolyźć, kieni só drogi nie ziam, nie poziam. Esteś tam z zionószkam ksiotów śwyżo łobdziyranych. Am zaboczuła i może z łokruszków Twój łobrozik ułoże. Ide i ide eszcze dali i nie ziam dzie, Tako drogó, jenoź cołkam jenakszo Łobziyram sia, szukom - mniłujó, zawdy tako samo. Mamo. Może znajdę Cię na drodze, z wianuszkiem kwiatów świeżo zerwanych. Może z okruchów wspomnień znów ułożę, obraz z witraży już zapomnianych. I ciągle idę na wprost i przed siebie, tą drogą tak bliską, a już nie tą samą. Szukam i kocham zawsze tak samo Mamo.
    16 punktów
  2. Tego się nie da ubrać w słowa Jest metaforą wszystko we mnie Margines świata mnie pociąga Między wierszami się dopełnię. Stoję dziś jak otwarta księga Ze swą wysoką wrażliwością Bo jest przekleństwem, również łaską Bywa, ze staje w gardle ością. We mnie są rzeki nazbyt kręte Wartkie potoki smutnych zdarzeń Serce spękane, połatane Choć nie szukało nigdy wrażeń. Drzwi obrotowe w moim wnętrzu Dusza jak gąbka wszystko chłonie Boli mnie za dnia, krwawi nocą Czeka na czułe czyjeś dłonie. Samotność siostrą, obcość bratem Niezrozumienie jakby matką Nie mów mi, że przesadzam znowu Dla ciebie będę wciąż zagadką. Wasza królewska mość wrażliwość Niech cię szlag trafi! Trwaj na wieki! Codzień mnie nękasz, co noc budzisz Zamknij już wreszcie swe powieki. Nijak żyć z tobą, nijak umrzeć Gdy mnie w objęciach trzymasz swoich Trochę ci dzisiaj już nie ufam Ty jakby trochę się mnie boisz. Bóg jest arystą we wszechświecie Stworzył to wszystko niepojęte Wielką wrażliwość tych nielicznych Uczynił niczym dzieło święte. Cóż więc mi czynić z wrażliwością Co raz mi krzyżem, raz skrzydłami Wiersz jej ułożę, pieśń zanucę Niech miłość pozostanie z nami.
    16 punktów
  3. chciałam pisać list do ciebie przeklęłam margines bo nie cierpię ograniczeń karteluszki ścinek niebotycznych są rozmiarów dzisiaj moje chęci więc nie streszczę w cztery brzegi nie dam się uwięzić mam już datę w prawym rogu i słowo kochany list na niebie dymem piszę kaligrafowanym nie przeczytasz nie otrzymasz dokończyć nie mogę zbrakło dymu pomóż proszę potrzebny mi ogień
    15 punktów
  4. Gdzie się podziało: piękne, rozleniwione gorącem, lato radością pełne, palące rozgrzanym słońcem. Chodzę i wszędzie szukam; po polach łąkach i lasach, a tu kukułka kuka, chłodem wśród drzew wiatr hasa. Z żalem zajrzę pod liście i wołam głośno „Gdzie jesteś”. W gawrze słodko śpią misie * a z nieba pokropi deszczem. Czasem zbyt głośno krzyknę, chodząc w tym deszczu samotnie. Niebo błyskiem zamilknie potem nagle coś grzmotnie. Ja rozsmucony wracam do baru - chyba się upić, by rankiem leczyć kaca. Ech lato, lato do d.... * misie w ciepłe dni stoją przy drodze z radarkiem
    13 punktów
  5. Brak Od niechcenia budzi się dzień, szybuje ponad lasem, po nocy wzgórze przyodziewa mgły. Kukułka jeszcze w drzemce, ale sarny wędrują z młodymi za szczęściem. Moim - chleb z masłem i kakao, dach chroniący od burz i słońca. Kot, zamiast w piwnicy gdzie myszy, biega za nutami z nokturnów. Na tarasie rodzinny album, upstrzony kleksem po jaskółce. W gnieździe odgłosy życia - a ty - jesteś i nie ma cię, podobnie ze mną. Ciągnę długie popołudnia ze sobą, rower usłużnie dźwiga ciało i wiersze. Na wahadle wczoraj - my - a jednak... lipiec, 2025
    12 punktów
  6. liryczniejemy pomiędzy sklepowymi alejkami promieniami słońca a kroplami ulewnego deszczu liryczniejemy przedwiośniem w ogrodach Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej przed zimą pod kocem w mimozy liryczniejemy bo nasze dni to wersy do poskładania w poemat epicki jak Mahabharata i bezczelnie czuły strofami mija nam czas gdy tak sobie liryczniejemy bo słowa są wszystkim co mamy (to przecież wiersz) gdy słowa są wszystkim co mamy (to przecież wiesz)
    11 punktów
  7. Ptasich głów nad więcej niż źdźbeł trawy. Tysiąc par oczu pikuje wciąż barwą szarą. Ich klangor uderza, obija pinakli dywany. Wyspy treść- nie moja, ich obłoków falą. Jestem intruzem, tu każdy im obcy. Kilka gęsi ląduje, by wzbić do lotu chmarą łąkami śpiewa, tatarakiem świerszczy, drzy- tam po stronie niemożliwej. Niebo pachnie bergenią niecierpliwą, pliszkom śni się wczesny pączek różany. Kocham mówią- zawsze, jutro i wczoraj. Hejnałem zakrzyknie skowronek nad ranem. O piątej, ale tak bardziej z wieczora O rany- niemożliwe! Ja znowu zaspałem.
    11 punktów
  8. Warmia - kraina w czerwonym szalu, miękka od zboża, cicha od żalu. Krucha jak rosa w pajęczej nici, gdy świt nad Łyną rozciąga sieci. Ziemia, co pachnie deszczem i sianem, przeszyta ścieżką, krzyżem drewnianym. Płynie przez nią wspomnienie i pieśń, jakby mówiła:"Zostań, życie zmień". ps. Inspiracja Anny2
    11 punktów
  9. nie każda iskra jest powrotem czasem to tylko refleks na ścianie wspomnień nauczyłam się czytać ciszę bardziej niż wersy bo to milczenie bywa prawdziwsze nie pytam kto pisze nie pytam po co jeśli chcesz mówić – powiedz bez masek czasem trzeba iść nie do kogoś ale od czegoś
    11 punktów
  10. oczywiście że pustka! w nią można wszystko też ciebie i mnie i rozrośniemy się w cały świat! a nic to tylko twardy czarny punkt nierozszczepialny samotny do bólu nikogo nie przyjmie... dopiero piekło wspomoże rozgrzeje do czerwoności! na koniec popiół... w nim drobinki bieli... nutki nadziei...
    11 punktów
  11. A kiebi przydzie sia pomrzyć. Mus ucierpieć nie trza, ani frasować. Tlo cetelki brok znowój łukłodaj, jedan bez drugygo wywolaj. A pozamwczoraj dycjamber litanije spsiywał, potam jun znowój dojrzaniał. A za nim juli z augustam czerzaniał, októlber z nowambram o cienie sia wadził. Jenoż jenakszo uż puchnie pozietrze, cołkam nie dozierzam eszcze. Ziolne pólówry na niebzie tunele robzió te kapyluszowe dangi kam só. Oftyn łon z rum na rum te zietrze. A może to tlo rózi psiyrsze licecki ? A kiebi śniyrć poziesi bzioły pulecki, Jam niczegój nie żol. Mary do łoża połustozia w rzandzie, nowygo roku uż nie bandzie. A gdyby tak przyszło umierać, Smutku nie ma i nie ma cierpienia, tylko kartki wciąż układać trzeba coraz to nowsze wciąż wyrzucać. A jeszcze wczoraj grudzień litanie śpiewał. a potem czerwiec znowu dojrzewał. Za nim lipiec z sierpniem wciąż się czerwienił, październik z listopadem o chłód się pokłócił. Jakże inaczej już pachnie powietrze, nie mogę uwierzyć jeszcze. Wełniane swetry podniebne tunele gdzieś są kapeluszowe tęcze? Tam z miejsca na miejsce hej wietrze, a może to róż drobne, pierwsze listeczki?. A gdyby śmierć powiesiła białe półeczki. Niczego mi nie żal Sny tylko u łoża poustawia w rzędzie, nowego roku już nie będzie.
    11 punktów
  12. coś pęka we mnie rozlewa się na kartki tu w ostatnim wierszu po lewej gdzie biel to nie niewinność a szansa gdzie słowa nieproszone nie pozwalają zasnąć a teraz was zabiję to łaska bo jest mi siebie żal zabiję was po cichutku w półwersie tulipanem z rozbitej butelki rozszarpię litera po literze h kładeczkę i kropeczkę
    10 punktów
  13. W dole jest ciemno, w dole jest źle, w mroku się kłebią robaki. W cuchnacym błocie ścina się krew, strupieją trupy i wraki. A w górze słońce i śpiewa ptak, brzemiennią deszczem się chmury, kwitną jaśminy, płowieje mak, i nie ma myśli ponurych. W dole coś mrowi, wije się wąż, wzdymają gazy rozkładu. Krąg samobójców rozważa wciąż dziesięć skutecznych przykładów. A w górze dobrze, nie płacze nikt, chociaż znów padać zaczyna, tam się spełniają najskrytsze sny, modre ma oczy dziewczyna. Nawet gdy leje rzęsisty deszcz, obmywa szczyty i góry, kurze i brudy zabiera gdzieś, do czarnej zmywa je dziury. I tak od wielu bywa już lat, góra bez dołu nie może zawisnąć w pustce i w próżni trwać, choć bywa lepiej lub gorzej.
    10 punktów
  14. Jest takie miejsce, Ukryte przed światem, Gdzie goszczę codziennie Mą ukochaną. Siadamy razem, Dotykam jej ramion, Z najczulszym gestem, Jak umiem. Otwiera swe wnętrze. Pieszczę jej słowa. Już Księżyc czeka, By blask swój wplątać W naszą intymność. A ona prosi i obiecuje: „Poznawaj mnie ciągle, Zapraszaj na kawę, Przytulaj nocą. Twojej wyobraźni Otworzę furtkę.” Szkoda, że zawsze Potem odłożyć Muszę ją na półkę.
    10 punktów
  15. Poznaję Go codziennie, Nieśpiesznie. Nie zawracam Mu głowy Swoim istnieniem. Nie byłam w niebie, Ale dostrzegam Go Każdego dnia Między Słońcem a Ziemią. Wśród pszczół na łące, I w pąku róży, Gdy drży pod ciężarem Kropel rosy. W niewidzialnych rękach Wiatrów, co morzem kołyszą I drzewom przyszłość Wróżą. I w mej miłości Do drugiego człowieka.
    10 punktów
  16. Nie jestem gotowa na taką pogodę, bo w glowie wciąż leje, i grzmoty burzowe. A życiu tymczasem jest spokój i cisza. Jak te napięcia wyciszać? Słońce, patelnia. Nie jestem gotowa, w pancerzu wzrastałam - zajęta nim głowa. I nagle mi mówią: zdejmuj do naga, na codzień w przebraniu już nie wypada, bo blizny się robią i odparzenia. Mechanizm co chronił, to dzisiaj zabiera. To z przodu - nieznane a wrócić się nie da. Pod skórą napięcie jak jasna cholera. Na życia przygodę spokoju potrzeba. Czy jestem gotowa...?
    9 punktów
  17. Wyszli chłopi zboże kosić, przechodząc obok krzyża modlitwę w ofierze złożyli. Człowiek kijem chmury przesuwa, niech świeci słońce i w pracy im towarzyszy. Wielki ptak powoli opada jego ogromne szpony wbiły się głęboko w ziemię. Tutaj zostanie i wychowa pisklęta, kiedy dorosną razem daleko odlecą. Na skrzyżowaniu stary krzyż stoi, któremu złamało się jego wiekowe ramię. Pójdą chłopi jak co dzień, rankiem ze śpiewem ptaków i modlitwę w ofierze złożą. Ktoś ręce podniósł do góry, nad łanem zboża wypowiedział doniosłe słowa. Za starym krzyżem zboże stoi pod złamanym ramieniem wieniec z kłosów żyta złożyli.
    9 punktów
  18. dobrze się milczy na każdy temat i wreszcie czasu nam nie brakuje nie trzeba żadnych szukać wymówek ani pretekstów słownych przepiórek na pysk upadłam mam szczękę w gipsie mogę spokojnie strugać wariatkę a zgaduj sobie czy się przejmuję czy mi wygodnie i czy to łatwe dobrze jest milczeć na każdy temat już ci tłumaczę przykładem prostym można z wszystkiego co ludzi dzieli wznosić solidne i piękne mosty co nie zabije z pewnością wzmocni więc nie zakładam żadnych porażek znalazłam szczegół żeby się cieszyć w końcu robimy choć jedno razem
    9 punktów
  19. chcę się tego lata zakochać gdzie morzem będzie trawa popłyniesz pode mną rosą olejkami cię wetrę w ciało jestem rumiankową kobietą
    9 punktów
  20. kocham cię — nie w czasie, lecz w szczelinach między sekundami, gdzie myśl jeszcze nie wie, że jest myślą a oddech to tylko cień płuc, których nigdy nie dzieliła odległość czuję cię, jak puls w skórze planety jak dym wspomnienia na języku snu jak światło, które nie zna źródła, a jednak prowadzi tęsknię, ale nie linearnie, tęsknię spiralnie, jak galaktyka za własnym środkiem jak echo, które szuka głosu którego nigdy nie było twoje imię, to nie litery, to ciąg drgań we mnie, które kładą się w poprzek języka i cicho kruszą alfabet przyjdź, nie po ziemi, ale przez miękkie granice istnienia, gdzie nic nie dzieli „ja” od „ty” a „my” nie potrzebuje zgody bo jesteś: nie obok nie naprzeciw ale we mnie, jak światło, które zna mnie zanim się zapalę
    9 punktów
  21. Spieszą się wszyscy, nie ma nic z przodu, jedynie pieniądz - czy wart jest zachodu? Wszystko na " wczoraj", " teraz ", " od zaraz"! Każdy jak może bardzo się stara. Depcząc po innych, wszyscy się spieszą, będzie "marchewka" za dobry miesiąc. Czy w lustro spojrzą? Dziś mało ważne. Wypiorą sumienie za pełną kabzę.
    9 punktów
  22. Byłem u ciebie dziś, nic się nie zmienia – napisy coraz ciemniejsze jedynie i niebo, z którego lunie za chwilę, mocząc wyschnięte łodygi dalii. Nic się zmienić nie może – świat opisany zero-jedynkami, tak lub siak, w tę lub we w tę – w tę drugą stronę i tak samo splątany jak my kiedyś, dwie cząsteczki złożone z atomów – niedaleko, jak mówią, pada jabłko od jabłoni. Postałem przez chwilę, mówiąc, o co mam żal do Ciebie, do innych, samego siebie. Obok człowiek, trzymający kwiat w ręce, znicz w drugiej, miłe dzień dobry - nic we mnie nie rezonuje od miesięcy. Zabić – wieczny głos w głowie, krzyk obsesji – zabić pustkę przy pomocy leków albo, nie czując nic, wstrzyknąć insulinę w pieprzyk ku utrapieniu patomorfologa. Zdechnąć. Pod mostem – o ile jest rzeka (tu nie ma wody i schną rośliny, spójrz, marnieją posadzone kwiaty). Tak czy siak – w tę drugą stronę, skończyć (włóczęgę) godnie. Byłem u ciebie dziś - obserwowałem przechodniów: nestorów, oldbojów, damy, emerytki gryzące wargi w bezzębnej modlitwie – na nic. I starzejące się litery – kabalistyczne formy zaklęć. Nic się nie zmienia i zmienić nie może - stąd bliżej nam do siebie, jak kiedyś, Tato.
    9 punktów
  23. Niepomiernie wręcz dotknęły mnie wszystkie te jej słowa o planowanym braku jakiegokolwiek dotyku w kilka tygodni naprzód. I podobno za karę. I podobno za nie bardzo wiadomo które... (karani często nie wiedzą za co są karani, to powszechne zjawisko). Czyżby nadszedł ten czas aby się zgrabnie wycofać, rzecz jasna, póki rejterada jest jeszcze możliwa? Wydawało mi się nieprawdopodobnym dotychczas, fakt młody byłem, fakt, nieosłuchany i niewidomy, że w tak wszelaki sposób karze się tutaj postawy. Nie umiem przesądzić, czy jestem postawny z przyczyn niepogodzenia, czy nieprzejednania a może inności? W grę mogą też wchodzić fizyczności. A przecież i to jest faktem również nie bardzo wierzę w świetlane efekty nonkomformizmu. Warszawa – Stegny, 14.07.2025r.
    9 punktów
  24. -Mistrzu, czy można się wyrwać z gorzałki niewoli? -Jak groźny to wróg musisz sobie uświadomić, udaj sie do kościoła, powiedz: Panie Boże, pomóż mi grzesznikowi, bo tylko ty możesz, dać mi siłę wytrwania, bym do końca życia, był wolny od nałogu gorzałki wciąż picia. Wtedy udać się może, choć ciężko ci będzie, bo ona będzie kusić cię zawsze i wszędzie. To łatwe nie jest nigdy, wielu nie jest w stanie, gdy ktoś mówi inaczej, głupi albo kłamie
    9 punktów
  25. kocham ten moment gdy tyczka wynosi mnie w przestrzeń nad słowami nad miastami nad nieogarnionymi miastami słów ulice po których uciekałem za dzieciaka przeganiany z treningów kotłują się ciemnymi mackami w mojej pamięci wypełnia je huk morza wiem, że mógłbym kiedyś zanurzyć stopy w wodach nieba tylko po co je mącić ludzką nagością no i za czym wtedy zatęsknię w zetknięciu z ziemią jestem jak spadający głaz Syzyfa jeszcze bardziej nieustępliwy jeszcze bardziej triumfalny kocham ten moment gdy ledwie muśnięta poprzeczka drży na stojakach w ostatnim uśmiechu dogasającego nad stadionem słońca
    9 punktów
  26. Noszę koronę niewidzialną, przeźroczystą I własnymi drogami chodzę miłościwie, Odkąd w swym sercu mnie koronowałeś tkliwie Swoją miłością pół płomienną i pół czystą; I jak blisko może przejść przebrana królowa, Przez targowisko między nędzarzy tłumem, Płacząc ze współczucia, lecz skrywając dumę, Ja swoją chwałę wśród lęku zazdrości chowam. Ma korona ukrytą słodyczą zostanie Ranek i wieczór modlitwą chronioną wiernie, A kiedy przyjdziesz, by mi koronę odebrać, Nie będę płakać, prosić słowami ni żebrać, Lecz uklęknę przed tobą, mój królu i panie I na zawsze przebiję moje czoło cierniem. I Sara: I wear a crown invisible and clear, And go my lifted royal way apart Since you have crowned me softly in your heart With love that is half ardent, half austere; And as a queen disguised might pass anear The bitter crowd that barters in a mart, Veiling her pride while tears of pity start, I hide my glory thru a jealous fear. My crown shall stay a sweet and secret thing Kept pure with prayer at evensong and morn, And when you come to take it from my head, I shall not weep, nor will a word be said, But I shall kneel before you, oh my king, And bind my brow forever with a thorn.
    8 punktów
  27. Tylko staruszka, która się garbi albo na laskach mocno się trzyma, wypatrzy ciebie — głodny gołąbku, który przyszłości większej już nie masz. Natrętne stadko rozrzuci kwestę, w garnuszku przecież zabrakło wody... Gdy się podziała gdzieś atencjuszka w ludzkim skupisku, dawnej ślebody.
    8 punktów
  28. (ćwiczenia z Leśmianienia) Rozćwierkało ranne mglenie chcąc świat rozsłonecznić, ciężkomyślne rozwestchnienie poszło precz, by nie cnić. Liście w borach stralaliło, rozstukało w drzewach, gdzieś ożyła jakaś miłość przychylił ktoś nieba. Zaś w konarach rozdziuplonych zasnął pohukiwacz. Jeszcze tuptuś tuląc kolce na łapkach się kiwa. Nocne marki się chowają brzaskiem rozsennieni, niebo słońcem się skowroni, a świat się nie zmieni.
    8 punktów
  29. w żywym śnie innego czasu jesteś mi współzmysłowy przedłużenie o nieświadomość stawia mnie ciągle dziką twoją pierwota umysłu zanosi tobą dni nasenna nieobojętność przepływa w pocałunku
    8 punktów
  30. I znów przyjdzie spełniona radością wiosna. Rozpuszczę włosy wyjęte z grubej czapki. Na działce zwanej wiarą gra tylko miłosna. W zwiewnej sukience będę jak miss z okładki. I dwadzieścia pięć talentów zakopanych ciał. "*Oddech sąsiada umrzyj umrzyj wreszcie. Eliaszu patrz ile otwartych bram." Oni imię mają, dopełnia się Ewangelii gram. Jutro będziemy widzieć wszystkie słońca. Całuję - patrz Mama wciąż radosna bez końca. Tato, nikogo nie ma tu w betonowym schronie. Haustu powietrzem znów toast mogę jeszcze, za życie, nasze zdrowie i wszystkie sprawy. Te do przeróbki i też te do naprawy.
    8 punktów
  31. prosta wydaje się ścieżka do domu wśród wierzb powroty są takie trudne myśli bardziej kręte niż słowa szukają swej drogi na rozdrożach snują się meandry byle ich nie przeskoczyć wyznaczyć to za mało by skreślić cień na niebie dłutem sercem nie wiem
    8 punktów
  32. Pewien obraz z muzeum w Albany mówił do drugiego: zejdźmy ze ściany! - Dyskretnie wrócimy do życia. Potem zerkniemy z ukrycia, jakie teraz "wisielce" ozdabiają tu ściany.
    8 punktów
  33. Prowadź mnie, prowadź łagodnie, jak dziecko które kaprysi. Czasem stanowczo i prosto gdy znowu wymykam Ci się. Pilnuj najbardziej gdy jasno i lekko na mojej drodze. Bo kiedy ciemność ogarnia, sama do Ciebie przychodzę.
    8 punktów
  34. I po cóż mnie uczono nikomu niezdatnych rzeczy że długi się oddaje a u sąsiadów nie śmieci że chleba się nie wyrzuca i modli przed posiłkiem a służba to poświęcenie a nie korzyści z motylkiem że w delegacjach i rautach korzystam z własnej kieszeni że z wrogiem brudzia nie piję gdy władzą mnie naród docenił że starszych trzeba szanować i wsłuchać się w ich relację że w rękę trzeba całować a nie rozwalać posadzkę że jest ich miejsce przy stole i stały kąt przy rodzine że domy są dla starców a nie dla naszych kuzynów Lecz dzisiaj mam wątpliwość kochani moi rodzice czy Al kiedyś zrozumie w czym tkwiły drzewiej różnice.
    8 punktów
  35. wetrzyj sen w moje oczy niech zapachnie tarniną niech słowa dawnych wyznań ostatni raz popłyną odkurz wszystkie banały i zanieś do ogrodu zamieć strych i głowę od sumienia po podłogę bo choć wszystkie plony wciąż leżą na komodzie w twojej mowie nie ma malin a w mojej miodu.
    8 punktów
  36. I już po deszczu, a w oknie meteo cały dzień deszcz, a zaraz po deszczu najbliżej, sam wiesz do śmiechu razem z winniczkiem na stopie, na plaży muszelki białej na potem, kwiatuszka, który się zbudził dopiero, kolegi, co z brody mu kapie w stereo, do słoneczników pod dzbanek zsiadłego mleka, gadania o szczęściu... Niebotycznego! I o tym, że czas nie ucieka... autor aff(*)
    8 punktów
  37. na pniu ściętego dnia słońce umiera w ciszy potem zgładzono księżyc jego blask turla się w zaświatach na publicznym niebie znika noga lewa potem prawa w przeciągu istnienia nasze życie czas wypadł mi z rąk bezpowrotnie
    8 punktów
  38. nie będzie drugiej szansy na życie o jakim marzysz na miłość spełnioną, jedyną nie będzie drugiej szansy na stanie się Człowiekiem nie ma co dużo pisać czas chowa się za horyzont tęsknota w pełni
    7 punktów
  39. stary cmentarz z tłem nowoczesnego miasta kamień i zieleń
    7 punktów
  40. marzenie lata miłość do czerwonych róż szekspirowska noc
    7 punktów
  41. Sny Błądzą ulicami prawie jak duchy W melancholi czy w maraźmie Czasem podobne są do ludzi Choć ci nie biorą ich poważnie W sutrach świetlistej przędzy Nabierają większego znaczenia Z obrazu nieistotnych rzeczy Wyrażonych nie trzeba upiększać
    7 punktów
  42. dziś sen nie chce przyjść jak ty jeszcze wczoraj na odległość ramion gładziłeś miękkość ust podziwiając kolor i kształt powtarzałam sobie z każdym westchnieniem mój echem odbitym od ścian każdym rozwarstwieniem odsłaniałam duszę to tylko rozstępy kochany głębokie bruzdy zawiłym szlakiem biegnące od brzucha po wewnętrzną krawędź ud stygłam w ciszy która nie miała siły wyjść roznieść się po ścianach jak wtedy kiedy pierwszy raz poczułam smak twojej s... śliny
    7 punktów
  43. szukasz słów pasujących do zjawisk piszesz kreślisz zawracasz z manowców rymowaniem uśmierzasz niepokój zaklinając liryczne przypadki może dla mnie zmyśliłaś to wszystko noc figlarną gwiaździsty korowód w żywym srebrze koncerty smyczkowe ciepły wiersz z kocim grzbietem i bliskość gdy mój chłód pragniesz wtulić odważnie w wersy z puchu - łagodna i ufna - więcej widzisz niż grymas inkuba który cieniem na kartce się kładzie Sztambuchodonozor, lipiec 2025
    7 punktów
  44. S z u f l a _ d a Jest już pusta, jak pustak, mysz w niej nawet nie skrobnie, pewnie chyłkiem zabrała, w ciszę gniazdka - ku sobie. Szufeleczką niewielką zagarnęła papierki, na nich sylab bez liku, po cóż jej te literki... Zagarnęła to mało, kupki jeszcze zrobiła, we śnie jakbym to czuła, ale pewna nie byłam. Sprytne, cwane stworzonko, w mig szufladę opróżnić... żeby garstkę choć dla mnie - zmierzchem chciałam coś (s)tworzyć. lipiec, 2025
    6 punktów
  45. Podziwiam księżyc i fantazjuje – co jest po drugiej stronie
    6 punktów
  46. Od złego pomoru racz chronić nas Panie od hord nieprzyjaciół racz grodzić nas murem na ziemi ojczystej ustawiaj nam warty my wierni wojowie chwalimy Cię tłumnie. Na progu nowego w piętnaste stulecie Gorzków z Poperczynem Mikołaj dostaje tam dwa lata wcześniej funduje kościółek gdzie święty Stanisław zostaje patronem. Mikołaj spowiadał władcę Władysława został Podkanclerzem na Dworze Królewskim piastował godności tum arcybiskupie najpierw halickiego później gnieźnieńskiego. W grunwaldzkiej potyczce brał udział przy królu łupy pokonanych po bitwie spisywał namawiał Jagiełłę na zabór Malborka by dumę Krzyżaków z ich gniazda rugować. Był pierwszym w hierarchii gnieźnieńskiej sedilli memoriał ułożył w nim zakon piętnował wyruszył w poselstwie na Sobór w Konstancji wybrany przez naszych na godność Papieża. A z czynów swych Trąba jest sławny przez wieki pochówek się odbył w Katedrze Gnieźnieńskiej i godnie spoczywa przy świętym Wojciechu był Panem w Gorzkowie i Polski Prymasem.
    6 punktów
  47. Dziś gwiazdy na niebie jak twoje źrenice świecą nieco jaśniej, zbiera się na burze. Czuję, jakbym znał cię całe swoje życie, całą wieczność wspomnień, choć może i dłużej. Pierwszy raz twe oczy (choć pamięć nie sięga) widziałem gdzieś z hakiem czterysta lat temu. Wtedy to złączyła nas cicha przysięga - nie pamiętam treści, nie wiem jak i czemu. Lecz nocy tej jakby wszystko zapłonęło: we mnie, w tobie, wokół - w jedno arcydzieło. Może byłem jednym z turyńskich żołnierzy, ty zaś posadzoną na stosie skazaną. Spełniałem rozkazy, by mieć za co przeżyć, a ty czarowałaś - tak mi powiadano. Gdy stanęłaś w ogniu obróciłaś głowę i spojrzałem wtedy prosto w twoje oczy. Wrzask spod twoich powiek odebrał mi mowę, bezgłos twego gardła ciepłe łzy wytoczył. Kiedyś cię odnajdę - szeptałem do nieba - nawet w przyszłym życiu, gdy zajdzie potrzeba. Po wieku czekania zmieniło się wszystko i w innym nas miejscu osadziły dzieje. Byłaś wtedy piękną rosyjską księżniczką, ja - klepiącym biedę moskiewskim złodziejem. Spotkaliśmy się gdzieś pos murami Kremla i po styku spojrzeń poszłaś w swoją stronę. Księżnej nie przystoi miłość potajemna, mezalians odpada - i wszystko stracone. Choć skradłaś mi serce, nie miałem nadziei - żyłaś pośród carów, zaś ja wśród złodziei. Sto lat później inną baśń nam napisano, choć te same oczy zdobiły nam twarze. Na bruku paryża byłaś kurtyzaną, ja - spragnionym uczuć marsylskim pisarzem. Nasza pieśń miłości trwała aż do rana, przez noc - jakby wieczność - od cienia wieczora. Ja byłem za głupi, a ty zbyt zmieszana. Pomyślałem z żalem: to jeszcze nie pora. Moje marne serce zapłonęło wierszem. Żyliśmy noc jedną - nie mogliśmy więcej. Tuż po Wielkiej Wojnie w lwowskim kabarecie ja pisałem teksty, ty grałaś na scenie. Rzucałaś spojrzenia skromnemu poecie, byłaś inspiracją, twórczym odkupieniem. Przyszła wojna nowa - by zakończyć wszystkie, skryłem się w Warszawie, ty - gdzieś za granicą. Minęło powstanie - jednym krótkim błyskiem znalazłem się między gruzem a ulicą. Lecz kiedy Warszawa w płomieniach już stała wspomniałem piosenkę, którą mi śpiewałaś. Reszta jest już pewna - cała aż do teraz, lecz przyszłość wciąż płonie nadzieją karmiona, bo choć na tę chwilę tęsknota doskwiera, przeznaczenie żyje w istnień milijonach. A każde rozstanie jest tylko chwilowe - spotkamy się znowu, może w innych ciałach, bo moja część duszy zna twoją połowę, i tysiące razy już ją pokochała. Bowiem miłość nie zna czasu i tęsknoty - kocham cię na wieczność przez wszystkie żywoty.
    6 punktów
  48. sierść nocy kryje w sobie psa Falkon dziewięć wyniesiony w kosmos krąży wokół wielkich oczu drapieżcy dzielą się miłością w ilu pocałunkach zmieszczą próbki czasu w ilu przejdą do niezapomnienia by wrócić na Ziemię trzeba się zachłysnąć każdy pies ma swojego Syriusza oświetla poezję w ruchu i ruch w poezji staje się widzialny przed nami niebieska droga pełna ciebie i głodu w końcu nie ma końca kiedy myśli się ile miejsca zajmuje wszystko co kochasz widzisz jak wyporne jest ciało unoszące się w gwiezdnym świetle
    6 punktów
  49. wydobądź ze mnie drobiny światła i delikatnie złóż na powiekach może rozpoznam drogę do serca bo przecież każde na kogoś czeka wysłucham wszystkie słowa wyparte stworzę im przestrzeń do przytulenia niech się zagoi pierwotna rana by w jasne blizny sny pozamieniać
    6 punktów
  50. kilka nocy już pada dni też nie lepsze więc lato się smuci czeka na lepszą pogodę bo nie lubi gdy turysta w alkoholu szuka racji zamiast leżeć na plaży podziwiać morskie fale cieszyć się lotem mewy
    6 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...