Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 07.12.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Czasami jedna głupia i nieprzemyślana decyzja ciągnie za sobą bardzo poważne i ciężkie do odwrócenia sytuacje. Dziś jesteśmy panami możnymi by jutro obudzić się w rynsztoku. Ale są wartości których utraty już nie nadrobimy nigdy. Honor i godność są niezbywalne i zawsze w imię ich obrony należy jasno postępować. Są i tacy, którzy nie mają na świecie nic ponad to. I im już ani klatka ani kula nie straszna. "Klatka lepsza niż stos" Powóz wytoczył się ze stukotem dobrze podkutych kopyt końskich zza zakrętu. Gdy tylko prowadzące klacze, zrównały się z frontem kamienicy Kurtzmanna. Wtedy padły trzy szybkie strzały. A gawiedź z krzykiem rozpierzchła się nagle, niczym odpryski szkła ze zbitego lustra. Stałaś przed apteką z bronią jeszcze dymiącą w prawicy. Zimny uśmiech nie zamarł nawet na moment, aż obalili Cię policjanci i zaalarmowani ze straży przybocznej Kozacy. Jest mnie wielu. Zabiłaś mnie czy sobowtóra? Sama teraz powiedz którego? Zdrajczyni zapomniałaś, że mnie się kula nie ima. A każdą wycelowaną w żywot swój broń, skieruje przeciw Tobie. Lub wymienię magazynek na taki, pełny naboju ślepego. Teraz to ja mógłbym Cię skazać na śmierć. Na wiekuiste w okowach mrozu męki Takie to władzy absolutnej, lubieżne prawo. Lecz ja Cię wolę Ptaszyno w niewoli. W złotej klatce zhańbioną u podnóża tronu. W której Cię mogę dzień cały podziwiać, jak na otwartej estradzie. Masz to co chciałaś. Krągłością każdą, młodością już z wolna przekwitłą, dreszczem na skórze nagłym i wonią subtelną włosów. Będą się teraz bawić do upadłego. Hultaje, pijanice. Głodne ciała niewieściego czeladzie. Lepsze to jednak niż kat czy stos. Patrzysz na pusty drugi tron. Kiedyś byłaś księżniczką wszechwładną. Teraz czeka Cię tylko, brudnej nierządnicy los.8 punktów
-
Ja, jako cenne Źródło Osobowe stwierdzam autorytarnie że niebawem dużo wyschnie (dlatego sporo piję). Warszawa – Stegny, 07.12.2025r.7 punktów
-
Migrena przyszła. Wziąłem ibuprofen. Choroby nie rozgoni, nie wyleczy błotem. Szkoda kofeiny. To nie paracetamol. Nie dałby też rady zwyczajny etanol. Migrena nie odpuści, nawet znieczulona. Poczeka na moment, uderzy jak szalona. Wbije się zębami, poszarpie dotkliwie. A ja ją przytłumię, odetchnę na chwilę. Raz jeszcze.7 punktów
-
dziś nie będę się złościł ani płakał patrząc szeroko na ten świat dziś chcę być jak wolność szczęśliwy nie bać się smutku ani prawd dziś pragnę kochać zrozumieć wiatr szumiące drzewa echo i kwiat dziś ponieważ jutro może być gorsze może mieć trochę trudniejszą twarz7 punktów
-
spójrz kochanie brzozy świecą jak latarnie przy ścieżce jedna obok drugiej w równym rzędzie zielonymi liśćmi szeleszczą cichutko nieopodal złoci się zboże żółte kłosy jak u panny sploty okalają hektary na Borku jasny pocisk przeszywa niebo zagrzmiało twarz w piegach jak gdyby ktoś rozrzucił drobinki bursztynu na jasnej cerze majaczą promienie tylko ten szum i żar złotych słońc od południa ostrość widzenia jak w soczewce odbijają natrętność much ze skrawków wzruszeń budujemy pomost nieuchronnie prowadzący na skraj lasu po miłość6 punktów
-
noc już w deszczowej mgiełce i zima chwila po chwili nad granią w blasku czerwieni gdzie wiatr jeszcze ciepły roztapia ze szczęścia złocone ogniem kwiaty mojego dzieciństwa na miękkich pośladkach niebycia6 punktów
-
Kampania okazała się udana. Wytępiono myszy polne i ptaki wysokolotne. Szwadrony postępu uziemiły gwiazdy tak skutecznie, iż przeorana jak kobieta wydała na świat nowe dzieci nie z kości ojców, a z dobrej nowiny i łez.5 punktów
-
Szedłem raz Kopernika na tyłach posesji „Kociego Zamku” Wieczór późny, już z dala zachodu, wciąż z dala poranku; Gdy wtem się jakaś postać przemyka; to pewne, że ktoś przebrany, Wsparł mur. Twarz, gdzie człowiek nie bywa, puchata; acz czas mgłą odziany. Mrugnąłem, nie ma, do Preissów szedłby obok mnie, po drugiej parkan. Pomyślałem, że może; chwytam, zamknięta ta i następna bramka. Czyżby autosugestia, od „Kociego Zamku”? Przebieraniec? A może, tajemnicza nazwa ściągnęła dziwnych istot taniec? Gmachu dewiza: „Salus rei publica suprema lex”, zatem Po polsku szczytne: „Zdrowie [1] rzeczy pospolitej najwyższym prawem”. Gdy późny [2] „Zamek ” z fantazji Szczęsnego Zaremby wynika. To „Koci” zda się od nazwiska Karola Kotwicza Smolika? [3] . . . Lecz „kocie zamki”? – Są i inne w Polsce, w Bochni na przykład, „Koci Zamek” w Beskidzie Niskim i Śląskim. – Czy to już nie wykład? I w Karkonoszach „Koci Fort” i był też zamek w Szaflarach; Hotel w Zakopanem, restauracja w Szczawnicy… –– Zaraz?! Czy aby nie spisek? Wyśledzę! Opiszę! Grafiką „Pan Kot oparty o mur” ilustrował „Perchance”, pod dyktando Marcina Tarnowskiego. PRZYPISY [1] „Salus” tłumaczone bywa inaczej, jako „zbawienie” lub „pomyślność”, ale właściwy sens wskazuje sentencja medyczna: „Salus aegroti suprema lex” („ zdrowie chorego najwyższym prawem”). Chodzi o to, żeby państwo nie było chore, a nie o jego zbawienie w sensie transcendentalnym, ani o dopisującą fortunę. [2] Późny, bo z roku 1893, a w końcu XIX wieku już rzadko budowano zamki w ścisłym znaczeniu tego słowa, choć neogotyk jeszcze jak najbardziej był w modzie. [3] Ale to też nie jest pewne, bo powiadają, że „Koci” wzięło się od wyglądu budzącego bajkowe skojarzenia.5 punktów
-
Słuchają ściany płaczących w nich okien bawią się we cztery miejscem gaszonym krzykiem z betonu historię opowiem siedząc w pokoju obecnie zranionym płoną firanki ogniste wspomnienia dach żalu spada na zamgloną głowę gruzy miłości dymią jak westchnienia klucz połknął smutek drzwi już nie otworzę trzaskając krzyczy popiół rozpalany ogień weźmie pocałunki gorące pamiętający wszystko geniusz ściany wspólne spalanie spojrzenie drżące podłoga parzy krokiem opuszczonym dwojga oddechy powietrza pamiątką słychać jeszcze głos łóżka zakochany samotność płacze dom płonie tęsknotą5 punktów
-
upaść w letnią wysoką trawę dla marzeń przeciągać się w niej wypatrzeć owady na kwiatach z bukietem znowu przewrócić jak kot pochodzić na czworakach jak motyl polatać w słońcu4 punkty
-
świat jest porąbany ma krzywe zakręty nie wstydzi się kurew Boga ma gdzieś ale to mój świat muszę go szanować nie mogę wyśmiewać bo może w pysk dać świat jest jaki jest trzeba płakać i się śmiać jedyny w kosmosie nie powtarza się jedyny taki gdzie można pluć i kraść wulgaryzmem się cieszyć dupy komuś dać4 punkty
-
Stała dziewczyna pod drzewem, plecak miała i kapelusz Miejsce, w którym się znalazła odwiedzało niewielu Tam na skraju miasta, na rozstaju polnych dróg Jak co tydzień tam czekała, na jabłoni siedział kruk W brzask sobotni tam czekała na zielonooki cud On przed wrogim ludzkim wzrokiem w zaroślach się krył Tylko dla niej z swej kryjówki wyleźć skłonny był Do niej i cywilizacji serce mu się rwie Lecz jeszcze nie na to pora, jeszcze trochę, jeszcze nie Na rozstaju polnych dróg, tam wywęszył ją Ogon giętki swój wyprężył, a grzbiet w pałąk zgiął Z nią w swych myślach w pole biegnie, biegnie co tchu Tak szczęśliwy, że na drodze nikt nie stoi mu Dobiegł do niej kot porywczy i na ziemię ją rzucił Ona, choć nie długa rozłąka, cieszy się, że do niej wrócił Pośród traw w uścisku leżą, najszczęśliwsi obydwoje Jak najdłużej sobą się cieszcie, wy dzikie dzieci moje! Ona jego kasztanowe loki rękoma gładziła Sierść beżowa słońcem zgrzane ciało jej zrosiła On na dziecku jasnowłosym leżał odurzony W głowie ciężko zawróciły mu jej feromony I ona w przypływie uczuć mówi tak do niego: „Moje oczy twe i grzywa, już nie musisz się ukrywać!” A on na to: „Chociaż mocno ciebie kocham, żal mi z dziczy się wyrywać. Skryty jestem nie przypadkiem, starcie z ludźmi nie jest łatwe. Kochajmy się ukradkiem!” Więc kochali się ukradkiem przy zielonej pierzei A kapelusz zapomniany walał się po ziemi Na rozstaju polnych dróg, tam kochali się Lecz prócz trawy i jabłoni nie wie o tym nikt, o nie! (A może jednak ktoś wie?)4 punkty
-
Ładna blondynka koło Szczecina, kiedyś poznała super blondyna. Był cudowny ,pachnący lecz tak bardzo milczący. Mówią, że wyszła za… manekina. Pytali Wacka spod Koniakowa: gdzie stary żona oraz teściowa ? Ożeń się drogi bracie, samemu źle jest w chacie. A Wacek na to: starczy mi krowa. Poeta Miron, mieszkaniec Łomży, jazdy na koniu uczył na lonży. Gdy hippika mu zbrzydła, przyprawił klaczy skrzydła. Pegaz nad miastem Mirona krąży...4 punkty
-
czyste sumienie nie pasuje do brzmienia organów wewnętrznych dobre serce wydaje fałszywy dźwięk zagłuszając fakt o słabej wydolności oślizła wątroba ma w sobie coś z heavy metalu taki niski ton wewnętrznej harmonii dzięki niej mogę powiedzieć kiepsko tańczę ale mam piękne wnętrze4 punkty
-
Zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Dziś w lustrze ujrzałem swoje indygo w lepiance, kolibce, gdzie fakturę przegryzł czas I ten przewiew oczyścił me myśli, wydeklamował mi wersy Najwyższego, że wianki mych omamów w aureoli nie iskrzą, zbudowane są na kryciu bagien ducha mego Spadł deszcz, śnieg, lawina, błysk i zanim spadł miecz, ujrzałem w tremie horyzont mych dróg Zanim zhańbiłem kolejną narzeczoną, pokochałem mój erem, echo ciepłych stóp Bo zapomniałem wszystkich imion prócz Twojego, nawet nazwiska, które chciałem Ci dać Nie wyparłem się tej jesiennej Miłości, nim wieczysta zima wygasiła Nas4 punkty
-
W noc grudniową Marzenka pod Ełkiem Nagle przed swym stanęła Pawełkiem Czy ty jeszcze pamiętasz Gdy mnie niosłeś na cmentarz? Oczywiście. Gdyż był już truchełkiem4 punkty
-
Kilka dni w jasny punkt Obracam łóżko W przód W tył Głowa słucha Wszystkich zdarzeń Mówi kiedy ja nie potrafię Idę po korytarzu Pełnym katastroficznych słów Rzucam okiem na zmęczone twarze Podłoga schodzi po ukosie Jakby chciała mnie przewrócić4 punkty
-
Inaczej teraz patrzysz. Głowa wreszcie podniesiona – to nie pycha - to upór, wyhodowany na przekór, na najbardziej słonej z ziem. Nie pytam, czy przebaczyłaś. Darowanie winy to luksus. Byłaś tam, gdzie nikt nie chciał patrzeć – na marginesie kadru, w martwym polu widzenia. Oddychałaś powietrzem wydzielanym dla innych. Trwałaś, choć kazano ci zniknąć. Więc teraz śnij na głos – marzenia mają prawo być hałasem. Płoń, nie ukrywając dymu, niech szczypie w oczy tych, którzy milczeli najgłośniej. Przestałaś być drogą. Jesteś kompasem. Już nie cieniem - lecz mapą nieba. Masz gwiazdy na wyciągnięcie ręki - kto poznał absolutną ciemność - potrafi docenić najmniejszy foton. Życie tych, którzy stali się widzialni jest trudne i prawdziwe. Przestałaś być przezroczysta. Masz głos, masz barwę. Jesteś. Moja przyjaciółko.3 punkty
-
Na portalach, gdzie wiersze sterczą jak plastikowe róże (w tym samym bezzapachowym blasku, tylko świecą się dłużej), poeci siadają naprzeciw siebie w aureolach z lajków – jak odznakach za niewinność metafory. Między lajkiem a ciszą sypią się dobre słowa, czasem zbyt lekkie, czasem tylko z grzeczności – jakby każdy bał się milczenia bardziej niż fałszu. A wiersze, te prawdziwe, niepolukrowane, stoją w kącie jak nieproszony krewny na weselu, który widzi za dużo i mówi za cicho, więc nikt nie prosi go do zdjęcia. Bywa, że ktoś w nocy zatrzyma się na jednym zdaniu bez obrazka, bez fanfar – i poczuje to stare ukłucie, jakby ktoś zapalił świecę w bardzo dawno opuszczonym pokoju.3 punkty
-
@Migrena Dziękuję z całego serca! Twoje słowa same w sobie są medytacją nad tym tekstem. To niezwykłe uczucie, kiedy nie tylko czytasz, ale naprawdę widzisz intencje i warstwy ukryte w wierszu. Jestem głęboko wzruszona. @MIROSŁAW C. Ogromnie dziękuję! To, że czujesz ten zgrzyt, tę surowość – to znaczy, że coś zadziałało. I to jest najważniejsze. @andrew Dziękuję za te słowa. Rozumiem to zmęczenie – czasem autentyczność kosztuje więcej, niż się spodziewaliśmy. A powrót do siebie? To też forma odwagi. @ChristinePięknie dziękuję! Pozdrawiam. :) @Waldemar_Talar_TalarBardzo dziękuję! Piękne słowa - pozdrawiam. @AmberBardzo dziękuję! Tak, odpowiedzialność przede wszystkim za siebie. :) Pozdrawiam. @Rafael MariusJak najbardziej, może pomóc odmienić życie. Bardzo dziękuję! Pozdrawiam. @iwonaromaŚlicznie dziękuję! Pozdrawiam. @KOBIETA@Simon Tracy@WakssSerdecznie dziękuję! :)3 punkty
-
matula otwarła drzwi na oścież dziś swaty barwnym korowodem pijanych kroków do dziewki zachodzić będą a zdzierajrze starą kieckę trza z kufra niedzielną przyoblec toć to sam młynarz wysłał zwiady jego już drugą wiosnę pod kopczykiem leży nie źlij się Anuś przeca tyle u nas gąb do wykarmienia na przedwiośniu przyjdzie nam placków i chleba z perza naważyć tyć syta będziesz córuchno milej ci będzie pod dachem z mchu i ziemi biedować ? czy pańskie słomiane posłanie mościć pod surdut dłonie składać i piersi wyswobadzać na każden zachciew męża on nie Jasików któren po opłotkach chodzi i gdzie nie siędzie tam wszy gubi dobry pracowny a biedny psia jucha jak ten morowiec pochowany za groblą3 punkty
-
Olbrzymie domy o wielkich oknach, jak kamienne bryły. Garaże zdać by się mogło ... Na autostrady gotowe. Wieje od nich niezimowy chłód. To jest anestezja ślepej ulicy o wielkich aspiracjach. Sceneria nasycona arogancją dobytku o drapieżnym efekcie oderwania od całości. Jeszcze rok wcześniej niczego tutaj nie było... wyrosły jak grzyby po deszczu przez zaskoczenie. Dam sobie głowę uciąć, że stoją pustką, którą przekażą w genach.3 punkty
-
2 punkty
-
i pyk! i lalala! i niech tam! Pani! oddecham szeroko rozpostartymi ramionami tlen miechem napełniam potylicę kołowroty kołomyje karuzele! no kto by pomyślał… ech tam! Pięknie! obcasami dziarsko stary parkiet poniżam oficjerkami lśniącemi czernią - po oczach bosym i biedakom! no kto by pomyślał… i znów! i lalala! dziewczęce trele i śmiechy zza bólu dziesiątek lalala tany szybkie rącze skoki swawola a ogień w płucach? a niech tam! i heja! lalala! i błyski do dnia… wy zaś patrzcie głodni niegodni - wam wara i wiara wasza! no kto by pomyślał…2 punkty
-
Nie była już jest ex bylą I nie w piśmie Jeno w głowie Kochanowski I mnie tylko jest wezgłowie Marysieńki dziś ja kocham Bez nich żyć nie mogę Trenu nie napiszę Bo w tym piśmie jakby wiszę I nie tęsknię ani smucę Choćbym łezkę chciał uronić Bo już tej ex ja nie muszę ciągle bronić Ona cicho sza Za to ja ech precz ode mnie tyś jest ... Tak też śnięte rybki śnię Co tu pisać bo od tego jest mój sen A bezsenny w Seattle śni Sobie daję jeszcze kilka dni2 punkty
-
śmierć życiu podała zimną dłoń potem rzekła że lubię cię ale muszę... życie odpowiedziało ja też cię lubię ale inaczej - znaczy nie muszę potem roześlij się każdy w inną stronę zastanawiając się nad tym co rzekli a ty miły czytelniku odpowiedz mi czy ta rozmowa miała jakiś sens2 punkty
-
Zdrapuję ean-y paznokciem który coraz mniej jest mną. Nie znam cyfr końcowych, żeby jeszcze wyróżnić się. Mijam między wódką a jutrem aż spadnę za regał bez ceny, gdy półki przestaną być puste — kogo dziś obchodzą daty? Nie byłem na urodzinach, takich nie wręcza się ludziom i tylko jej uśmiech kreskowy ubiera mnie w plastik co święta. A jeśli wyrzuci opakowanie utracę gwarancję powrotu. W domu są takie miejsca co kurzą się w ciszy.2 punkty
-
Prawdziwa dla siebie, przed innymi udaję, Lęk, smutek, miłość, aż po zgon nas powściągają. Lecz, kiedy niemy krzyk ducha wargi zdradzają, Wola, zamiast suwerenem, sługą się staje. Zatem, niechże strach mnie zabije, nim zawołam O ludzką pomoc. Smutkom wzdychać nie przystoi. - Boisz się? - - Cierpisz? - - Nie! - Niczym mur kłamstwo stoi Otaczając gasnącą prawdę dookoła. - A kochałaś? - - Nie, nigdy! - Nim te słowa miną, Serce w moim ciele wydaje się z kamienia. Tak, choć haniebną jest to dla mnie przewiną, Serce mego serca cicho łka z udręczenia, A kiedy tę twarz zobaczą, tę twarz jedyną, Oschłość w oczach mej duszy w uśmiech się przemienia. I Mary: True to myself am I, and false to all, Fear, sorrow, love, constrain us till we die. But when the lips betray the spirit’s cry, The will, that should be sovereign, is a thrall. Therefore, let terror slay me, ere I call For aid of men. Let grief begrudge a sigh. ‘Are you afraid?’—‘unhappy?’ ‘No!’ The lie About the shrinking truth stands like a wall. ‘And have you loved?’ ‘No, never!’ All the while, The heart within my flesh is turned to stone. Yea, none the less that I account it vile, The heart within my heart makes speechless moan, And when they see one face, one face alone, The stern eyes of the soul are moved to smile.2 punkty
-
Ja kocham Ją czy Ona wie od lat mi krąży w głowie sen że kiedyś w końcu stanę twarzą w twarz lecz gdy przechodzi obok mnie to całe męstwo chowa się zamiera głos i znowu milczę a serce płonie Pisałem do niej tysiąc słów, w zeszycie całe morze prób lecz każdy wers zostawał tłem bo kiedy chciałem wysłać je to ręka mi cofała się jakbym się bał najprostszej prawdy o nas dwojgu Mijają lata – inny dom, dzieci kredyty zwykły ton a jednak w snach wciąż widzę tamten wzrok wśród tylu spraw codziennych burz powraca czasem tamten kurz gdy stałem w drzwiach i nie zrobiłem kroku w przód I może tak już musi być że pewnych słów nie da się zmyć że każdy z nas coś niesie tylko sam lecz kiedy myślę o niej znów to wiem że spośród wszystkich słów wystarczą dwa a ja niestety powiedzieć ich nie umiem2 punkty
-
W Twoim milczeniu jest niecierpliwe wiercenie się bocianich piskląt, zanim popękają skorupki jaj pod osłoną opiekuńczych skrzydeł. Jest nabieranie oddechu przed zadaniem długo wygrzewanego w tym samym gnieździe pytania, na które odpowiedź przybywa zawsze z gorącym wiatrem z południa. I jest rozchylanie ramion, każdego ranka, gdy przy pierwszej kawie, z moim imieniem na ustach, zaczynasz układać na starym kuchennym stole nowe puzzle. Obrazek - wzór stawiasz przed sobą, oparty o pustą kawiarkę. Na nim dorosłe już bociany odlatują do ciepłych krajów. Wciąż w ciszy, powoli, z pojedynczych cząstek tworzy się opowieść o świetle i obecności. O nasz dzisiejszy dzień nie musimy więcej pytać nikogo z zewnątrz, ani siebie nawzajem. Możemy za to sobie za niego nieustannie dziękować.2 punkty
-
Berenice, autorce wiersza "Malarz i ona" Paweł kończył portret młodej kobiety. Malował go już ponad tydzień. Robił to, jak zwykle, na zamówienie. Portret, który miał być urodzinowym prezentem, zamówił mąż kobiety, starszy od niej, zamożny dyrektor filii zagranicznego banku. Pomimo komercyjnego charakteru zamówienia, Paweł wkładał wszystkie swoje umiejętności w to, aby końcowy efekt stał się arcydziełem malarskiej sztuki. Siedząca przed nim kobieta była ładna, miała inteligentną, pociągłą twarz. Zgodnie z sugestią malarza pozowała do portretu sama, zamiast, jak czyni to wiele innych osób, zwyczajnie przynieść swoje zdjęcie. W trakcie pracy poznawali się coraz lepiej. Przez kilka dni siedzenia przed malarzem kobieta mówiła o sobie, o swoim życiu prywatnym, pracy, mężu. Każdego dnia, po kilkugodzinnym pozowaniu oglądała postępy w pracy artysty. Nie wyrażała przy tym żadnych uwag. Umawiali się na dzień następny i żegnali. Tego dnia wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kobieta stanęła za sztalugami, spojrzała na niegotowy jeszcze portret i wpatrywała się w niego przez chwilę. – Musisz coś zmienić – powiedziała do malarza. – Portret jeszcze nie jest skończony – odparł. – Nie o to chodzi. Jestem inna, niż mnie namalowałeś. – To znaczy…? Kobieta spojrzała na Pawła. – Jak mnie malujesz, musisz wiedzieć, że myślę tylko o jednym. – O czym? – Że chcę się z tobą kochać. Kobieta zbliżyła się do mężczyzny i pocałowała go w usta. Objęła go, a następnie rozpięła górny guzik koszuli, a potem następny i jeszcze jeden. Po chwili znaleźli się na kanapie, a Paweł, patrząc na twarz leżącej i uśmiechającej się do niego kobiety, mógł dojść do wniosku, że malowany portret istotnie nie oddaje tego, kim jest w rzeczywistości. Kilka dni później oddawał ukończony portret kobiety jej mężowi. Miał mieszane uczucia. Żaden malowany obraz nie był nawet w części tak udany, jak właśnie ten. Najbardziej podobał mu się sam, lekko widoczny, uśmiech. Z każdego miejsca wydawał się inny. Odnosił wrażenie, że zarówno wzrok, jak i uśmiech skierowane są tylko do niego. Mąż patrzył na portret żony z uznaniem. Zamówione dzieło podobało mu się, tak jak podobała mu się jego kobieta. Malarz dobrze uchwycił wszystkie cechy zarówno fizjognomii, jak i charakteru malowanej osoby. Zadowolony wyjął z portfela umówioną kwotę i wręczył ją artyście. Ten zapakował gotowy obraz i przekazał go nowemu właścicielowi. Pawłowi nie było żal oddawać swojego najbardziej udanego dzieła. Wiedział, że będzie jeszcze nie raz je widzieć, podobnie jak jego właścicielkę. /Gwałt w Nowym Jorku i inne opowiadania/2 punkty
-
Wybierz sobie dowolny toponim, W pocie czoła znajdź dwa rymy o nim. Jeden wsadź w wierszu drugim, A na końcu ten drugi. Między nimi - coś o niej lub o nim. We Fromborku, starodawnym mieście, Żył kanonik, co sfery niewieście Bardzo pięknie był pieścił, Po czym w dziele to streścił "O pieszczotach pewnych sfer niewieścich". Pewna Maria, nim legła na marach, Nakleciła wierszy co niemiara. A że, jak innych wielu, Zwykła pisać po zielu, "Konopnicką" przezwała ją wiara. Raz spod pióra poety w Dwikozach Popłynęła nagle sama proza! Stało się to w ten ranek, Gdy na nerwy zszargane Pewien doktor zalecił mu prozac... Złapał jeden Webstera u żony. - Profesorze! Jestem zaskoczony! Ten uciszył go gestem: - Zaskoczony JA jestem, Pan natomiast jest raczej wku*wiony... W pełnej ksiąg bibliotece w Patoce Jakiś szmer słychać przez całe noce. Gdy się schowasz za szafką, Odkryjesz, że Proust z Kafką Się nawzajem czytają pod kocem!2 punkty
-
@Grzybosław Mirkowski palce to nie wszystko, jak źle się czyta, ale ok. Twój limeryk :)2 punkty
-
Stanęli przed rozlatującym się Drewnianym płotem, a za nim domek Porośnięty mchem i bluszczem, Pokazują sobie palcami szczerząc zęby. Tu będzie nasz pałacyk, a w nim Siedem sypialni, salon do tańców i pokój Muzyczny z wielkim fortepianem. „A na moje buty chcę osobne piętro! Łazienek musi być raz, dwa, trzy, cztery... No i się przez ciebie pogubiłam, gamoniu. Tam będzie basen z trampoliną i panem Ratownikiem przystojnym z gołą klatą. Garaż musi być wielki, na Ferrari i Jaguara” A ja chcę w piwnicy saunę na wyłączność Z tajskim masażem, o! „a chcesz w ucho? Kuchnia musi być z piecem chlebowym, Bo co rano będziesz przynosił mi do łóżka Ciepłe bułeczki, a po świeże mleczko Będziesz śmigał na rolkach do gospodarza” Kobieto, czoło masz gorące, weźże pastylkę. „A co wy tu zgubili?”, tubylcy zbiegli się Z widłami – „a precz, darmozjady, do Warsiawy! Wara wam od tej ziemi pani Józieńki!” Sztachety poszły w ruch, dyszle zaświstały. Obcy przybysze, nie znający soli tej ziemi, Kolana pod brody unosząc, sprintem pognali Na przełaj, byle dalej, byle do domu – hyc, hyc, A psy i koty nogawki im po drodze szarpały...2 punkty
-
w starym porcie zszytym z pogiętych blach pamięci wywołuję duchy z pustych butelek po wódce; zawsze na dnie jest parę kropel alkoholu duch wzniecony z absolutu pobudzony zapalniczką wędruje ponad ziemię ku gwiazdom mówi prawdę o bycie ontologii, metafizyce i odbycie to co nas nie upije wzmacnia organizm jak witamina o dziesiątej koło pętli tramwajowej zamykają budę gdzie Lucyfer karmi spirytusem młode z drobnymi w dziurawych kieszeniach na tym polega wyższość Czystej nad Jogurtem egzotycznym jest niepalny i brudzi spodnie opieram się o nowy pejzaż za oknem moje siódme piętro jest tylko dwadzieścia cztery metry na ziemią, można skręcić kark w drodze na skróty do najbliższej galaktyki; prawa fizyki są nieubłagane spada się tak szybko jak pusta butelka pomnożona przez kwadrat wyrafinowanej konfrontacji z mokrym trawnikiem gdzie o tej porze szczają trzeźwe psy2 punkty
-
Jestem zbyt wrażliwy na obsługę i dysponowanie danymi wrażliwymi. Zbyt obciąża mnie ta ich delikatność i kosmiczna waga ważności. Lęki wobec powyższego zagłębiają mnie wręcz w płaszczyzny nadwrażliwości i grubej przesady. Miejsce takich jak ja to karczma o nazwie Atlantyda, gdzie popijasz trunki wśród Atlantydek i Atlantydów i już na wstępie jest powszechnie znanym i wiadomym, że nie wszystko prawda co chłop tam śpiewa. Podobnie mi się widzi proza i za taką odbieram, bywa że egocentryczną autopoezję. Auta marki Audi A8 z tego nie ma, ale przynajmniej występuje pogoda przetrwania, nawet wtedy gdy oberwie się sążnista, deszczowa chmura, a szereg spraw wydaje się być takimi jakimiś zupełnie nie tak jak trzeba. Nawet gdy świat ci udowadnia, że w sumie jest on całkiem nie po kolei. Gdzieś wśród atlantydzkich historii fruwają naokoło lekkość i swoboda; zdarzają się też kategorie wolności. Zresztą lux auto z tego mogłoby być od biedy, ale tylko wtedy gdyby moje pisanie przypominało przednią szybę auta lub wszystkie trzy lusterka naraz. Warszawa – Stegny, 06.12.2025r.2 punkty
-
Nie zrozum mnie źle, kiedy mówię, że bezduszna jest saharyjska plaża – inna, jakże różna od tej w Copacabana. Tu, na horyzoncie, w słońcu skąpane, wiecznie zaś żarem ziejące fatamorgańskie morze, pogrążone w falach złotych, wydmiańskich, z każdym krokiem się oddala, a kolejny metr naprzód przybliża do Styksu. O życie moje! Tyś jest ciemniejsze od onyksu, w swym scenariuszu istnienia wciąż czarniejsze. Kiedy grad pada, dajesz mi skrzydła – piękniejsze od elizejskich pól, przez Stwórcę malowanych, a kiedy mnie gnasz ku tym mirażom, zdyszany ustaję w drodze, bo tam, nad morzem, się chowa oślepiające słońce – ten kłamca-niemowa. I wówczas padam, czekam już tylko na ciszę... Na firmamencie już ktoś zmienił dla mnie kliszę, oglądam perły kina nocnego na niebie i w spadających gwiazdach widzę tylko siebie. Spuszczam kurtynę na me oczy, lecz wciąż widzę tego olbrzyma w płaszczu z fal, z błękitnym licem. Po jego grzbiecie sunie statkiem, w sukni barwnej, moja Izolda; pytam, jakie żagle płyną, i tylko wiatr do ucha gwiżdże, że są czarne... Po jedenastu wiekach stałem się pustynią, każde ziarenko piasku zna moją legendę, więc kiedy będziesz gonić morze, które i ja długo goniłem z wielką nadzieją (obłędem), padniesz – piasek ci szepnie: ugryzła cię żmija.2 punkty
-
Skóra więdnie a żyły płaczą nad ciałem To czym kusiło rozmazane źrenice pękło w nim i teraz każde nosi diadem każde kradnie zmysły i zapala znicze Oczy ich obrazu znieść już nie potrafią pełzną między warstwy do istoty wnętrza po drodze gubiąc okryte czernią białko by odkryć to czego na tafli nie widać2 punkty
-
Poniekąd masz rację. Był faktycznie czas, że zachowywałem się bardzo źle. Zazwyczaj jednak przepraszam za swoje zachowanie. Ciebie Violetto akurat nie obraziłem nigdy.2 punkty
-
Pożądanie jest jedyną, dostępną opcją miłości.! Wykrzyczałam, narcystycznie rozcierając szminkę. A gwiazdy nie zawsze lśnią samotnie - odpowiedziałeś, spokojnie spoglądając w oczy. Każdego dnia będę czekać czy przyjdziesz w blednących, rozmazanych ustach… Zawsze tylko z tobą lecz nigdy razem wyszeptałeś, ostatnim pocałunkiem. Tobie… Tylko w wierszach:)2 punkty
-
Przyssawki ośmiornicze — moje ulubione. Prawe ucho w głębinie, lewe jeszcze tonie. Trzymają lichy kadłub korabia na falach, gdy miecznikiem pośladek — prąd biegnie wzdłuż ciała. Wszystko ustanie w kolcu jadowym najeżki. Gryzie ciepło spełnione usuniętej resztki.2 punkty
-
czasem mi się wydaje gdy stoję nad brzegiem a woda obejmuje tło nieba i dale że jest gdzieś życie inne nieznane mi drugie którego częścią jestem które już widziałem marszczy wtedy się tafla brzeg obraz odmienia milkną głosy i szumy ścichają dokoła a ty co patrzysz we mnie dziwnie z przeświadczeniem rozumiesz gdzie idziemy bez słowa bez słowa2 punkty
-
Witaj - fajnie że lubisz - czasem trzeba ostro - Pzdr. Witaj - wiem że te wulgaryzmy nie popsuły wiersza i jego myśli - czasami tak piszę - wybacz mi - Pzdr.serdecznie. Witam - miło że czytałeś - dzięki - Pzdr. @Leszczym - @Wakss - @KOBIETA - dziękuje -2 punkty
-
@Amber Niesamowita konstrukcja ta Sahara - notabene uważasz, że gdyby tam mieszkali od zawsze Polacy i cała Afryka Północna mówiła po Polsku, to świat nazywał by Saharę - „Pustynia” ? Wszakże ṣaḥrā' (صَحْرَاء /sˤaħraːʔ/) znaczy tyle co właśnie „pustynia” po arabsku. Dziękuję za poświęconą chwilę !2 punkty
-
@Marek.zak1 Tak jest. Oczywiście, pamięć działa, ale gdy staje się uwiązaniem a nie potrzebą to mamy problem. Dzięki, również pozdrawiam @Rafael Marius ;) Dzięki @Kamil Olszówka dziękuję2 punkty
-
Trzydzieści lat liczę pieniądze Patrzą na mnie oschle Gdy siedzę przy stole Wspominam moją dolę Nienawiść ich szczera zżera A dla mnie to praca Taki los celnika Niechęć, pogarda i pycha Serce zimne i skute lodem Mam; zmęczone trudem Stopy mi zamarzły I nadzieje zgasły Już nie jestem syn Izraela Ni nieprzyjaciela Sierota, choć nie sam Nie wejdę do Nieba bram Podnoszę głowę nad siedzenie I czuję spojrzenie I wiem sam - oto Pan On - Kodesz Adonai „Pójdź za mną” mówi szczodrze Zgodziłem się. „Dobrze” Sakwę zostawiłem Rzymian porzuciłem Tam, gdzie idzie On tam idę ja Mój - Kodesz Adonai Wierzę, że może ja Wejdę do Niebieskich bram.2 punkty
-
kochaj ponad naturalnie nadzwyczajnie aby każda chwila zamieniła się w motyla kochaj najpiękniej aby serce w cieple błysło aby ciało kwitło i dusza piętrzyła się to wszystko kochaj najmocniej w świecie aby każdy czuł ciebie niczym w duecie aby każdy poznał życia smak na domiar zła będzie wtedy brak kochaj jak siebie samego aby czuć człowieka ciągle bliskiego aby czuć jego obecność kochaj tą powszedniość i kochaj swoją ukochaną aby być bliżej jej a ona była tą na wieki wybraną aby świat okazał się w blasku tęczy słońca kochaj tak na zawsze tak bez końca2 punkty
-
@Corleone 11 Bardzo dziękuję! Cieszę się, że była to przyjemna lektura. A skojarzenia z historią Arminiusza bardzo dobre. W filmie jego dzieje zostały "ubogacone", ponieważ rzymscy kronikarze nie wspominają, aby był wychowankiem Warusa. Warus popełnił samobójstwo, aby uniknąć niewoli i nie zrobił tego na oczach Arminiusza. Oczywiście obaj (Arminiusz i Herkus Monte) byli postaciami historycznymi. Można znaleźć wiele punktów wspólnych, ale też rozbieżności. Głównie w sprawie religii - w Prusach dochodziło jeszcze starcie silnej politycznie religii monoteistycznej z religią pogańską, pierwotną. Pozdrawiam.1 punkt
-
@Migrena Do tekstów nie potrzeba zaproszenia – są publiczne. Święcona woda nie robi na mnie wrażenia, zwłaszcza gdy używa jej ktoś bez jednoznacznej tożsamości religijnej. Nie sieję zamętu i nie uczestniczę w konfliktach na forum. Moje wiersze bronią się same, a ja jestem jedynie uczulony na fałsz. Jeśli ktoś powinien tu przeprosić, to ten, kto formułował wobec innych nieprawdziwe zarzuty.1 punkt
-
I pewnie cały czas taka będzie. Chciałabyś tam mieszkać na stałe? Niektórzy się z Polski przeprowadzają i sobie chwalą.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne