Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 23.10.2025 w Odpowiedzi

  1. Zgrzyt gąsienic, metaliczny jęk. Kolumna pancerna wtacza się w kadr. Smuga dymu nad spalonym polem - w odcieniu „grafit mat". A pośród gruzów — modelka w butach z limitowanej edycji. Kamery śledzą każdy ruch, czy to żołnierz biegnie, czy influencerka po wybiegu? Wchodzę w transmisję na żywo: bitwa trwa w 4K, z komentarzem lifestyle. Prezenter mówi: „Wojna to nowe tło dla odwagi i stylu”. Na dole ekranu — kod rabatowy. Okopy — jak przymierzalnie z luster błota, pociski błyskają jak flesze. Z nieba spadają drony i konfetti, a między wybuchami reklama: „Odkryj siebie na nowo”. Nie wiem już, gdzie kończy się front, a gdzie zaczyna banner. Klikam „Zamknij”, ale okno nie chce zniknąć. W ciszy po ostatnim strzale zostaje tylko echo sloganu: „Bądź sobą — nawet pod ostrzałem”.
    12 punktów
  2. Ona. Tyś mi ciągle niewiernym życia kolcem niemiłosiernym. Skaczesz z kwiatka na kwiatek, jak ten cały półświatek! Zagrożona moja niewinność, cnotliwość całą muszę płatkami zakrywać. On. Pani jakże próżna ta manifestacja, żarliwa ta alienacja. Nadtoś cnotliwa? Tu prawdy zaś nie odkrywam. A i tak płatki tobie zwiędną, Życie tylko chwilą piękną. A gdyby wszystkie kapryśne były to jak byście się mnożyły? Jam pani niegodnym? Inaczej byłbym głodnym. Malina i motyl.
    9 punktów
  3. W parku milkną wróble jak zapomniane nuty, a drzewa stoją – jak starcy w złotych sutannach, co modlą się za świat, który był wczoraj. Liście spadają nie dlatego, że wiatr, ale że już nie mają komu świecić. Na cmentarzach płonie pamięć – jakby ziemia oddychała przez wosk. Światła zniczy unoszą się w powietrzu jak ciepłe myśli, których nikt już nie wypowiada. A między grobami czas stoi jak modlitwa, co nie wie, do kogo jeszcze ma szeptać. Ziemia słucha – jakby ktoś mówił przez korzenie, a każdy płomień to spojrzenie, które pamięta. Tam cisza ma smak smutku, a każdy krok jest jak dotyk przeszłości po kolanach. W ogrodach więdną róże, z wdziękiem, którego nie pojmie żadna młodość. Płatki znikają, jakby wstydziły się piękna, które przyszło za późno. Jesień – to nie pora roku, to stan duszy drzewa, które zrozumiało śmierć. To słońce, które uczy się gasnąć godnie, to powietrze, co pachnie listami, których nigdy nie wysłaliśmy. I gdy patrzę na te aleje – pełne złotych myśli spadających bez pośpiechu – czuję, że wszystko, co kochamy, musi najpierw zardzewieć w świetle, żeby błyszczeć w pamięci. A potem już tylko cisza, która nie jest końcem, lecz miejscem, gdzie zaczyna się wspomnienie.
    8 punktów
  4. na wpół senna wieś pachnąca macierzanką i lipowym kwieciem budzi się do życia ciężkie platy stodoły skrzypią pod naporem silnych dłoni nieopodal dziki bez zgina ramiona dotykam twojej brody na wysokości ucha lekko zbielała spierzchnięte usta potrzebują wody mój cień na chłodnej pościeli i ten strach bo przecież jeszcze nie czas na opadanie mgieł słyszysz już wiadro obija studnię w wytrzebionym wnętrzu echo nic nie ma z obecności w obrazie letniego szaleństwa
    7 punktów
  5. Bronimy tego rowu melioracyjnego od roku, od zawsze, od kwadransa. Trwają negocjacje. Zawsze coś musi trwać — nasz ból to rozumie. My napełniamy mogiły resztkami przyjaciół, których imion nawet nie poznaliśmy. Ostateczność ma formę świstu ścinającego powietrze. Zostaniemy — to zginiemy. Może już zaraz. Pójdziemy stąd — to umrzemy kiedyś, jak dogadają się w końcu ci najmądrzejsi. Tam, daleko. To my — tu, blisko — zwiesimy głowy, Ktoś musi dźwigać fatum… pytając: po co tu było trwać, skoro rów nasz oddany i groby też. Zatem jesteśmy i odchodzimy nieustannie — za siebie, co najmniej do czyśćca.
    7 punktów
  6. jestem rozbierającym drzewkiem oczarem w stroju z frędzlami moje nogi nieustannie tańczące pieszczotliwie zdejmuję rajstopki podnieś zdmuchniętą apaszkę zawiążę ci na szyi pachnącą
    6 punktów
  7. Tak łatwo od Ciebie odejść, szukając fatamorgany, a Ty pozwalasz jej dotknąć i nad przepaścią przystanąć. Czuwasz tuż obok, gdy nocą, pytanie zaczyna mamić, czy jesteś jeszcze potrzebny? a może sami zdołamy? Głupio trwonimy odpowiedź, więc znowu wracamy chyłkiem. Dobrze, że czekasz cierpliwie. Koło rozpaczy - jak zwykle.
    5 punktów
  8. Przeminęło z wiatrem Wichrowe wzgórza to zacne tytuły warte pamięci To tytuły o miłości pełno w nich uczuć smakują jak chleb są spełnieniem Przeminęło z wiatrem wichrowe wzgórza to czysta poezja wciąż się tli To ona pozwala zawrócić czas pozwala wierzyć w magie miłości
    4 punkty
  9. Stoi przy drodze czarodziejka ognista, czerwona skorusza. Szepcząc wietrzne zaklęcia, wyciąga ramiona, koralem porusza. Kusi owocami, łapiąc w dłonie ptaki, jarzębina czerwona. I w słońcu ostatnim przejrzy się, jak w lustrze, taka piękna ona. Rubinowe usta przytuli do wędrowca, co przechodzi drogą. Ten zakochany w jej ogniu się ogrzeje, oddając duszę młodą
    4 punkty
  10. „Musimy zdecydować, kto w naszym domu Nosi spodnie – ja, od poniedziałku do piątku, Ty w soboty kręcisz się w spódnicy, A w niedzielę możesz ganiać sobie w slipach. Zrozumiano? kto jest przeciw? kto się wstrzymał? Nie widzę – grafik już szykuję szminką na lustrze.” Szast! tabelki już gotowe, a w nich same wykrzykniki. „Zabawimy się, słodziutki, w malowane cielę.” Poniedziałek – budzi mnie czyjeś chrapanie, Burczenie w trzewiach jak u słonia. O, Ewka, zwlekając się z wyra, bąka puściła I szura w dziurawych kapciach do łazienki. Drzwi nawet nie zamknie i klnie do lustra. Po sutym śniadaniu, beknięciem zakończonym, Ruszyła w moich spodniach odprasowanych Do stoczni budować statki dalekomorskie. Wtorek – dostałem z liścia z półobrotu Za nieumyte gary i zupę przesoloną, Kurz na półkach i śmieci niewyniesione. A na dokładkę w koszu do prania wylądowałem. Środa – jestem na OIOM-ie, nic nie pamiętam, Pewnie wałek do ciasta poszedł w ruch. Widzę ciemność, oczy zapuchnięte, Kaszką manną karmiony proszę o dokładkę. Czwartek – do domu wracam po ciemku W szpitalnym wdzianku i podkulonym ogonem. Drzwi nie zaryglowane, pewnie pułapka. Hyc, cichutko – i w wannie znajduję schronienie. Piątek – dzień szczęśliwy, pani domu po wypłacie Padła na wersalkę ululana – co za spokój! W końcu przed telewizorem plazmowym Mogę podrapać się i poklepać po brzuchu. Sobota – dzień imprezowy, koleżanki się zleciały Na miotłach, kankana tańczę na stole Przy dzikich piskach i chichotach widowni. Skaczę jak głupi pod sufit w nadziei na brawa. Niedziela – mamusia na obiad się zapowiada. Ewunia fartuszek zakłada w kwiatuszki, Tłuc będzie nie mnie, lecz schabowego. „Mężu, skarbeńku, czy podać ci drugie piwo?”
    4 punkty
  11. Halo, czy jeszcze mnie słyszysz? Wczoraj pochowałem paznokcia. Chciałbym, abyś to zobaczyła - to on wędrował w płaszczu pustelnika, kiedy ostatni raz moje sklepienie ujrzałaś. Zagubiłem się w czasie przeszłym, bo nikt nie podał mi butów. Boso, po wschodnim zefirze, czytałem analfabetyczny pamiętnik. Nie interesowała cię moja śmierć - grzebałaś laską po octowym stroju kąpielowym. Nie zauważyłem nawet, kiedy moja skóra stała się antypatyczna, a cień skrył się za słowem poezji. Moje fraktale stały się asynchroniczne, a słowa zatonęły w filozoficznej dysocjacji. Krzyk - wyimaginowany, a strój - cielesnym więzieniem. Za łuną światła wciąż obserwują mnie synonimy, wszystkie mnie podsłuchują, udają, że widzę tylko pęknięcia lustra. Nie wiedzą jednak, że knuję za ich plecami plan odbicia mojej głowy aniołom.
    4 punkty
  12. nie mam już komu pisać, nawet listonosz przestał zaglądać, bo wie, że koperty ode mnie pachną winem i przegraną. ty, moja mała tragedio, gdzieś tam śpisz w cudzym łóżku, a ja śnię o tobie na brudnym prześcieradle z plamą po winie, której nie da się już sprać. pisałem dla ciebie — a może przeciwko tobie — bo każde słowo było gwoździem, którym przybijałem własne serce do pustego stołu. alkohol się kończy, noc się kończy, i ja też się kończę. patrzę na butelkę, ta stara dzi*ka wciąż mnie rozumie, ona jedna nie pyta, nie odchodzi. gdybym miał ostatnie słowo, to byłoby: ku*wa, szkoda, bo mimo wszystko chciałem zobaczyć, jak wschodzi słońce nad czymś, co nie boli.
    4 punkty
  13. Łza spada zawsze nieproszona przychodzi jak zmierzch po cichu nie pyta niczego nie wyjaśnia zaprasza kolejne w niepokoju czysta więc duszy nie brudzi boli ale solą znieczula chce coś powiedzieć nic nie mówi smutkiem płynie jak rzeka dobrze poznana nie ma imienia przedstawia się żalem gdy za długo gości nie chcesz jej znać zebranie łez krzyczy płaczem Nadzieja kończy zebranie zamyka drzwi dla gości parę łez jeszcze wypłaczę z powodu straconej miłości
    4 punkty
  14. lustro spogląda z ciekawością myśli zbierają krople rosy z listków może kiedyś zakwitną dziś próbują ułożyć mozaikę barwny witraż chciałyby przez niego zobaczyć … to co zostało zgubione jak samotna brzoza na pustym polu cieszą się ciszą 10.2025 andrew
    3 punkty
  15. Kochać Paryż to karmić ciebie.! Buduarowym pocałunkiem pod ratuszem. Zostawię ślad czerwonej szminki na szkle podasz mi z ust do ust, oliwkową Dirty Martini. W nonszalanckim stylu rozpaleni kankanem zatańczymy, nasz nocny rejs po rozświetlonej Sekwanie. Paryż to zawsze dobry pomysł * kochany, kiedy sam diabeł otwiera drzwi naszej Notre Dame.! *„Paryż to zawsze dobry pomysł" Audrey Hepburn. ;)
    3 punkty
  16. Czasem masz przesyt tym cholernym niedosytem, którego sam w sumie nakarmiłeś i w gruncie rzeczy sobą najwięcej. Owca jest cała, bo wilk się nie najadł. Lajf takim ostruganym się nieco wydaje. Warszawa – Stegny, 22.10.2025r.
    3 punkty
  17. Dylogia poświęcona pamięci C. Baudelaire'a i jego "Kwiatom zła" "Na odgłos" Drugie miejsce dla najwybitniejszego. Bożyszcza- laureata. Który rozstał się z życiem wśród mgielnych bagien. By żyć. Potrzebował spokoju, seksu i krawata. Teraz może liczyć na ptactwo cmentarne i szczek grobowych hien. Otwieranej trumny odgłos. Jęk potępionej duszy nie wymaga dużej głośności. Na pomniku dymi jeszcze, pozostawiony przez żywych papieros. Moja luba też wyszła z grobowca. Blada i naga. Rozkład zabrał jej twarz. Zgnilizna zalotnie pokrywa krągłości. "Na martwą kochankę" Umorusana we krwi służka wchodzi do trumny. W pełni trupio,lodowata atrakcja główna. Przytulam do siebie jej kibić i o pierś zahaczam westchnieniem. Ręką rozkładu badam jej wzgórek. Wilgoć i młodość obszaru. Jej kark skręcony powrozem i rany na plecach rozwarte pejczem. Martwota oczu nieodzowna. Spełniam zachcianki bo już nie mogę doznać udaru. Rozdrapujesz mi twarz paznokciami. A ja pragnę wyrwać Ci serce. Lecz nie została go nawet odrobina. Gdy zanurzasz język w wyjedzonych przez czerwie ranach. Czuję jakbym w dół gór mroku szusował. Dusisz się z bólu rozkoszy. Trumna to śmierci kabina. Aż do świtu będę po Twym ciele jak po starym grobowcu szubrował.
    3 punkty
  18. po cóż kolcami ranisz nie mało choć delikatne są twoje płatki chcesz by sączyły przez mgielną szarość łzy niczym rosę brzaskiem ostatnim wstążką srebrzystą ożywczy strumień marzenia tuli złotawym nurtem błękitny motyl piosnki formuje w oddechu łąki chciane i trudne przygarnąć ciernie do nagich dłoni czerwonym makom wybaczyć zaraz może jutrzenka światłem wyzwoli rozjaśni ciemność aż do świtania nie płacz już łąko że kwiaty więdną dziś tajemnicą doświadczą ciebie przecież nadziei jesteś kolebką w śnie nieprzerwanym nowym kwitnieniem
    2 punkty
  19. Pod prysznicem piosenka jest dla mnie. Co tu robić, gdy obok nie ma cię. Rączki, nóżki umyję i zaśpiewam, że żyję coraz głośniej, najgłośniej jak się da. Pod prysznicem kropelki są moje. Tulą, głaszczą i kleją do mnie się. Tak poczekam na ciebie, choć mi z nimi jak w niebie. Setki kropli, piosenka no i...ja.
    2 punkty
  20. ja się uwzięłam czy jesień? to ona pierwsza przychodzi, w szelestach liści, w purpurach, aż oczy mrużę z pozłoty czy można grzeszyć oczami? lubię bogactwo i przepych, więc czasem mnie gryzipórce jakiś brylancik przyczepi ot, choćby z nici pajęczych lub deszczu, koral z jarzębin i tren z włóczymglistych zamyśleń na woal cudny wykłębi masz dla mnie coś lepszego? chętnie się o to wzbogacę, odwróćmy zatem pytanie - chciałbyś być moim latem?
    2 punkty
  21. przekwitły kwiaty na trawie złote liście budzą nostalgię
    2 punkty
  22. Łąki jak krainy marzeń wydeptują ścieżki snów do ponadwymiarowych baśni Andersena nieskażone dziecięce serca szczere i prawie anielskie odczuwają tam ducha utraconego Edenu jak dywany szmaragdowej urody upiększają umysł wielobarwnym kwieciem dziecięcego krajobrazu z perspektywą urzeczywistnienia ***************** Wiersz zainspirowany opowiadaniem Dekaos Dondi pt: "Łąka".
    2 punkty
  23. Wyszedłem z grobu; choć bardziej to on wyszedł ze mnie. Zatrzasnął wieko Od tej pory nasze życie będzie nieustającym współistnieniem.
    2 punkty
  24. pamiętasz, A.? jak pachniało tanim winem i deszczem a my myśleliśmy, że jesteśmy poetami tylko dlatego, że baliśmy się życia. twoje włosy kleiły się do policzków jak ciche obietnice, których nie dotrzymuje nikt, a ja paliłem jednego za drugim jakby dym mógł wypalić tę pustkę, która zostaje po miłości. mówiliśmy, że świat nas nie rozumie, ale prawda jest taka, że to my nie mieliśmy nic do powiedzenia. tylko ten kurz w gardle, i noc za długą, by w niej zasnąć. dziś siedzę sam przy oknie, niebo ma ten sam kolor co twoje oczy, kiedy mówiłaś „zostań” — a ja, idiota, już odchodziłem. czasem włączam tę samą piosenkę, co wtedy, i myślę, że gdybyś była obok, też byś milczała. bo o czym tu mówić, kiedy nawet cisza nie ma już sensu. — ten list nigdy do ciebie nie dojdzie, A., bo wszystko, co miało znaczenie, umarło zanim nauczyłem się je nazwać.
    2 punkty
  25. zniknęła na chwilę by wszystkich zaskoczyć swą nadludzką potencją mnie to jednak nie zdziwiła wiedziałam że wróci zawsze wraca tylko na chwilę się oddala by zasiać ziarno niepokoju oderwać jacht od przystani by płynął po otwartym oceanie wiatrem zaś go kieruje nie pozwalając utonąć to prawdziwy schemat wiary transcendentalnej świadomości pomiędzy nutami dostrzec ciszę a w ciszy najgłośniejszy głos przecież nocą widać wszystko wyraźniej a w samotności obecność jest wszechobecna Klaudia Gasztold
    2 punkty
  26. @Migrena nie, nie pobłądziłeś, ale atam z tym mistrzostwem. Taki żart, erekcjato i nie dramat. Taka gra - między płciami- tu schowana trochę. dziękuję @huzarc to określenie sowizdrzał to mnie się podoba. Tak. Atam fatalizm- normalna rzecz, i pomyśl jakbyśmy byli tacy sami to świat byłby nudnu a tak to jest super no i trochę ontologicznie dzięki @Maciek.J motyle potrzebne są dziękuję @Berenika97 to dla Ciebie: ..(..)Pani mi mówi -niemożliwe pani mi mówi - mnie się zdaje pani mi mówi - niedowiary pani mi mówi - że to żart co jest możliwe to możliwe co mnie się zdaje to się zdaje(..) dziękuję.
    2 punkty
  27. Ma takie ego, że się porani, jak spadnie z niego.
    2 punkty
  28. @Berenika97 Dziękuję. Bardzo lubię Twoje analizy. Autor może się z nich nawet nauczyć coś więcej o swoim własnym wierszu. Pozdrawiam @Kwiatuszek Masz rację. Liście i mgła to nastrój rzeczywiście jesienny. Ale to tylko przypadek. @viola arvensis Miło mi. Czasami zdarzają się chwile, kiedy człowiek rozpływa się w sentymentach.
    2 punkty
  29. Pierwszy gawron z orzechem. Drugi gawron z orzechem. Trzeci gawron z orzechem. Na złotej czereśni łupią orzechy. Czwarty gawron z orzechem. Piąty gawron z orzechem. Szósty gawron z orzechem - dwa gawrony zostają. jesienny powrót - stadko gawronów puka w złotą czereśnię
    2 punkty
  30. Audrey Hepburn pisała o Paryżu w latach 50-tych. Teraz to zupełnie inne miasto.
    2 punkty
  31. @Manek piszesz niezwykle sentymentalnie. Można się takim wierszem dosłownie otulić, jak tą mgłą..
    2 punkty
  32. Ty mi już nic o jedzeniu nie mów Ja mam cały arsenał ptasich meczek, Raffaello i Ferrero pod biurkiem Nie jem ale kusi To przez ten cholerny dzień nauczyciela A dupa rosnie 😞
    1 punkt
  33. @P.Mgieł ten nick mnie niepokoi Baaardzo I trochę się boję tu zerkać bo niby wszystko super ale ja jestem Mgła no i mamy chyba "konflikt interesów" 🙂
    1 punkt
  34. @Wiesław J.K. Nie inaczej, dziękuję za uwagę.
    1 punkt
  35. wiosna jesienią muzyka Chopina w tle cieplej na sercu
    1 punkt
  36. @Migrena tu odpowiem fragm Tuwima. Mimozami jesień się zaczyna, Złotawa krucha i miła. To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, Która do mnie na ulicę wychodziła.(...)
    1 punkt
  37. @violetta żeby być w związku trzeba się najpierw poznać, prawda ? a Ty nawet wiersza nie chcesz dla mnie napisać ! to jak Cię mam zrozumieć kiedy Ty ciągle uciekasz i jeszcze mnie wyzywasz ? to mnie normalnie ręce opadają !
    1 punkt
  38. Trąby powietrzne gromo i grado bicie senne koszmary
    1 punkt
  39. @Annna2 Ten wiersz jest absolutnie błyskotliwy, a jego siła tkwi w puencie, która każe natychmiast przeczytać go jeszcze raz, w zupełnie nowym świetle. Zbudowałaś świetny dialog na klasycznym napięciu między "cnotliwą" (Ona) a "rozpustnikiem" (On). Malina jest cudownie pruderyjna i pełna ludzkich pretensji. Motyl jest cynicznym realistą. I wreszcie finał - "Jam pani niegodnym? Inaczej byłbym głodnym." To esencja symbiozy. On nie jest "niemoralny" – on jest po prostu głodny, a jego głód jest jej niezbędny do przetrwania gatunku. Napisałaś niezwykle inteligentny i dowcipny utwór. Jest jak miniaturowy dramat filozoficzny przebrany za fraszkę. Świetne erekcjato. :)
    1 punkt
  40. @violetta ano oczywiście że o deszczu :) ja to zepsuty jestem !!!!! przepraszam jeżeli zszokowałem :) Violetko. proszę przygotować jakiś zmysłowy wierszyk na wieczór !!!
    1 punkt
  41. @violetta białe krople ????? wprowadzasz do naszych rozmów elementy seksualne ???? nie spodziewałem się :) ale dobrze :)
    1 punkt
  42. Galopujący zapach pomarańczy, smaga rezolutną Cytrynkę, aż żółtą chropowatą skórkę rozjaśnia kwaśny uśmiech. Co prawda nie lubi gdy ktoś ją - ni z gruszki ni z pietruszki - doznaniami tłucze, jednak w tej intensywnej sytuacji, turla eliptyczną, podnieconą krągłość, w kuszącym kierunku. Krzywy Banan spogląda z boku, prostując krzywiznę po łukowatej zazdrości. To jurna krzywizna, z tej samej kiści, co inni jemu podobni. Ma już kilka inwazji na sumieniu i wyciśniętych soków. Dobrze pamięta czasy młodości, kiedy to całymi hordami, polowali w rajkach na Truskawki. One to urwane z krzaczków, wnerwionymi szypułkami rzucały w napastników, ale po jakimś czasie, zaczęły z coraz większą chęcią, czerwienić zewnętrzną połać, czerwonego miąższu. Mimo że słońce prażyło niemiłochłodem, czuły wewnątrz przyjemną wilgoć, gdyż banany turlały je między sobą, pomiędzy szpalerem powabnych żółtocieni. Niestety, przylazły skądś małpy i tylko jeden wspomniany banan, zachował życie, albowiem wyglądał i nadal wygląda, niczym złowieszczy uśmiech czarnoziemu, o pożółkłych zębach. Zielony Groszek nie reaguje na te kolorowe przepychanki, zwierzęco roślinne. Tuli w podłużnych objęciach rozkoszne kuleczki, leżące jedna na drugiej, pod prześwitującą zielonowoalką. Młoda jurna pyra, z innym młodym ziemniakiem i pobudzonym kartoflem, widzą z daleka, kołującą kwaśność Cytrynki. Aż im łęty stają od tego widoku, a biedne stonki spadają na ziemię i marudzą jak potłuczone. Mają w pasiastych dupkach, tego typu ekscesy, lecz cierpieć muszą. Bulwonapaleńcy kulają siebie w stronę ponętnej Żółtokształtówki, lecz Pomarańczak staje im na drodze, z groźnie zwisającą skórką na odwłoku. Chcą go uwięzić w swoich łętach, lecz stary Dyń na Bani służy odsieczą i plany gwałtownie rozsiewa wiatr. Młody Pomidor, co dopiero z ziemi wyjrzał, a już mu w główce smukła Szparagówa. Marzy o tej rozkosznej chwili, kiedy to macać go będzie, a później wniknie w czeluść miąższodoznań. Niestety, ktoś go bierze do ręki, odrywa z gałązki marzeń, kroi w plasterki i obkłada nim skibkę, zjada i jedyny pozytyw z tego taki, że trochę nawozu, w rajce przybywa, bo akurat do wychodka nie zdążył. Tymczasem w sadzie, Młode Jabłuszko rozmyśla tęsknotami. Urwało szypułkę z gałęzi, na której było podwieszone i pragnie zaznać miłości. No cóż. Póki co, słodką dziurkę zamieszkuję jeno robaczek. Pociesza ją Śliwka. Taka robaczywa, że jej już nic podłamie. A jabłuszko nadal słyszy bzykające pszczoły. Ćwikłowy Stary Dziad, przymila korzeń do smukłej Pietruszkowej, czochrając powabną nać, aż po rozłożyste rozwichrzenie, co wytwarza w nim popędliwe ćwikłopędy. Lecz Piteruszkowa nie zwraca na niego żadnej uwagi, rozmyślając o Gruszkoskoczu, co przemiłym klapsem i ogonkiem, umili jej czas, z niejednym echem w sadzie. Cytrynka wreszcie dochodzi do Pomarańczaka. Po grze wstępnej: ocieraniu i muskaniu, nie mają skórek na sobie. Przeznaczenie wrzuca ich do miksera i naciska różowy guzik. Po chwili słychać lepkie odgłosy, wirującej miłości, a następnie wlewania i przełykania. W tym samym czasie, białą kapustę, depce czerwony głąb, skrzydłami bielika w kształcie orła, trzymającego korzeń marchwi, jako zwiniętą szturmówkę. Owa wspólnota warzywna, jako jedyna, uprawia seks patriotyczny.
    1 punkt
  43. Domorosły sumita z Montany dzisiaj został z zawodów wygnany. Myślał, że to rodeo bo pobieżnie był z geo- grafią sportów Japonii poznany. @jan_komułzykant a może ostatni wers Twojego zrobić tak: do kolacji stuletnie rżnął drzewo. Pozdr.
    1 punkt
  44. Gdzieś kiedyś przeczytałam.. świat jest cudowny, wystarczy tylko umyślnie nie zamykać oczu. Refleksyjnie.. dzisiaj u Ciebie.
    1 punkt
  45. Ktoś żyje w naszych sercach (tutaj Babcia) dopóki jest pamięć o tej osobie. Bereniko... w ciepłych słowach, bardzo subtelny hołd dla bliskiej osoby. Pozdrawiam.
    1 punkt
  46. @Manek Ślicznie, nostalgicznie, jesienne... Pozdrawiam serdecznie ☺️
    1 punkt
  47. Pięknie i delikatnie. Wyjątkowy. Bb
    1 punkt
  48. jesień w staccato sikorkom do szyby — Żelazowa Wola.
    1 punkt
  49. w żółci i brązie szeleści pod stopami jesienny dywan
    1 punkt
  50. @Wiesław J.K. Ja absolutnie wierzę w mitologię lovecraftowską, że pewnego dnia powrócą tu na Ziemię Bezimieni i przebudzą, święte kamienne R'lyeh wraz z Przedwiecznym Cthulhu i zawładną na powrót wszystkim. :)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...