Ranking
- w Odpowiedzi
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 8 Października 2025
-
Rok
9 Października 2024 - 8 Października 2025
-
Miesiąc
9 Września 2025 - 8 Października 2025
-
Tydzień
2 Października 2025 - 8 Października 2025
-
Dzisiaj
9 Października 2025 - 8 Października 2025
-
Wprowadź datę
05.10.2025 - 05.10.2025
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.10.2025 w Odpowiedzi
-
Jeszcze jednak wiosna przed nami Jeszcze pożądliwym spojrzeniem Obejmuję wysmukłą nagość Twego karku oddechem spływam przez dotyk szyi do kruchego ramienia Jeszcze słońce jest na tyle głębokie Iż widzę Cię taką W letargu jesiennej patyny13 punktów
-
Jesiennik gdy drzewom zieleń się znudzi kasztany wzdłuż alej w potrzasku przywdziewam brązy i zapach w czerwienie żółć liści wplatam co rok o tej porze domek zamienia się w park zjesienniały wiewiórki nadmiar żołędzi kurierem - wichrem - przysłały po jeżach igły zgubione czasami zakłuły zbyt mocno w bandażach słoneczny promyk zaleczył co niewidoczne jesienią ktoś bliski przysnął na lata przy długie na zawsze więc na złość markotnej aurze właśnie jesienią się zrodzę październik, 202512 punktów
-
Hej moje siostry leśne i wy braciszkowie, ukołyszcie mnie śpiewem, zaszumcie w mojej głowie. Póki korony z liści dostojnie tkwią na skroniach, zanurzę się rozkosznie w tych waszych śpiewnych tonach. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Klon jawor w swoim ogniu tańczy z wiatrem i drży, w szaleństwie tym nie zważa, że gubi liście jak skry. Za to dąb dobroduszny brązem ciepłym otuli i sprawi, że pieśń jego chłodne wieczory rozczuli. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Tu brzoza w sukni białej z burzą złota we włosach, czeka na mnie przy drodze, mocząc stopy we wrzosach. Oddam jej moje myśli, niech rozsypie po lesie, a echo wraz z jesienią, na liściach dalej poniesie. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Miedzianym groszem rzuci buk, swą szczodrą ręką i dziękuje jesieni szeleszczącą piosenką. I jeszcze najdobniejsza, co karminowe ma usta, a na ramiona zarzuca jarzębinową chustę. Hej, moi braciszkowie i wy siostry leśne, śpiewajcie pieśni jesienne, nie zasypiajcie za wcześnie.11 punktów
-
Wypisałam sie z jesieni, jednym słowem, zdaniem jednym i nie poddam się nostalgiom, przykrym deszczom, chmurom wrednym. Wypisałam się, bo mogłam orzeczeniem, wiecznym piórem już niestraszny mi listopad, lipiec za mną stoi murem. Wypisałam się z jesieni niepotrzebne mi kocyki, chociaż ona za mną gania, śmieję się, robiąc uniki. Wypisałam się zielenią co mi lato w oczy wkłada cnotą serca, ciepłem duszy, jesień ciosów mi nie zada. Wypisałam się, a niech tam cały wszechświat w niej utonie, miłym słowem tkam październik i ogrzewam cudze dłonie. Dobrą radę dziś dam wszystkim, jeśli nie chcesz się zjesienić, to się wypisz, daje słowo masz moc by ją w wiosnę zmienić !9 punktów
-
ten odwieczny hulaka niezłomny przyjaciel jesieni pieśnią rozbrzmiewa na pięciolinii ze sznurków do prania chwieją się drzewa na pograniczu nauki i metafizyki w słoneczny poranek balet mgieł na polach morficznych zabełtał w głowach wróblowatych meandry znaczeń aż włożyły nogi w donice karmazynowych pelargonii i świergocą jesteśmy różami pustyni na kurzej nóżce środkowej europy9 punktów
-
Odchodzisz jak szkło, które samo się rozbija – nie pada łomot, tylko milczenie. Ja: człowiek z twoich oddechów, teraz rozrzucony jak zabawka z drewna, śrubki pamięci potoczone po podłodze. Twoje dłonie – katalog nieobecności, każda strona pusta, każda strona grobem. Niebo przecięte jak stara taśma filmowa: w kadrze twoje usta, zamknięte nagle, jakby ktoś wyłączył napis „śmierć”. Pamięć – okno, przez które wchodzą zwierzęta, chodzą po moich żebrach, zostawiają odchody wspomnień. Miłość – mapa minowa: dotykam koszuli, eksplozja zapachu i śmiechu, rana otwiera się powoli. Twoja twarz – neon wyciszony, miga nocami jak reklama, która nagle pokazuje tylko biel. Nostalgia jest pasożytem: rozmnaża dni pod językiem, robi z każdej minuty cysternę twojego braku. Moje serce – harpun bez łodzi: rzucam je w czeluść twojej nieobecności, wraca z kamieniami wspomnień przyczepionymi do płetw. Mówią: „pogódź się”. Z czym? Z brakiem, który ma twoje imię? Na końcu – cisza tak cięzka, że się rozsadza. Jestem w niej owocem przeciętym na pół, którego środek wysysają mrówki pamięci. Odchodzisz. A ja zostaję w rozbitym głosie, którego już nikt nie poskłada – jak drobinki szkła, w których odbija się twój brak.9 punktów
-
Obietnica miłości wpycha do gardeł kobietom XIX wieczne pytania o posag. Absurdalność frazy *"i can fix him" dziś rzeczywiście? Bo miłość zakłada inwestycję, - będę z tobą- spiszmy intercyzę. Wolno mi nosić czarne buty, sernik z rodzynkami też lubię słucham dark gotyku. Czy w Excelu się zmieści bagaż doświadczeń, niepokojów i banalnych strojów? Pan Darcy i gorsetowa Lizzy, a może babencja Lydii. Miliony relacji wychylających się z chmur niejednoznacznych. Przy blasku świec rozpalę noc, i schodami wyniosę na nowe miejsca, wyżej, wyżej te błogosławieństwa. Oddech, oddech i strzał spadł i wydech. Wywijasy szczęścia.8 punktów
-
Płomień życiodajny był mi objawieniem a w czarnej godzinie stał się axis mundi w przedwiecznej odsłonie Kupałowej Nocy odczarował treści z rytuału mocy. Kręcą dziady koła iskry w niebo lecą szczapy rozżarzone nad ogniem przeskoczą tym ciało oczyszczą ogrzeją umarłych słońcu dopomogą jasność w krąg roztoczą. Złą energię zduszą starodawne tryzny wstrzemięźliwość skończą w stawie się obmyją a z płynącej rzeki wianek zielny złowią z miłością duchową wiecznej Walentyny. Lecą dusze w drzewa tam w koronie Wyraj ogród z kutą bramą Raróg dzierży klucze znów na powrót wrócą w smudze mlecznej drogi zagnieżdżając łono brzemiennej kobiety. Serce jaźni płynie rzeka śmierci niesie w progach ją przywita Żmij skrzydlaty strażnik w wężowym Wyraju na zielonych łąkach dusze się wypasą przy stole Welesa. Bocian albo Lelek nowin nie ogłosi źródło życia płynie w chrześcijańskie czasy w nowiu Rod i Swaróg Wyraju nie wskrzeszą zamknęły się wrota kosmicznego drzewa.7 punktów
-
Zawsze jest smuga, smuga jak włos długa i czas jeszcze i kolejne deszcze. Zawsze jest smuga, piasek i popiół, miłość jak opium, pierwsza i druga. Zawsze jest smuga, smuga radości, szczypta bliskości, droga kręta i długa. Zawsze jest smuga i tęcza słodyczy, co kończy się niczym, ten znajdzie kto szuka. Zawsze jest smuga, bo takie jest życie, momenty w zachwycie, meandry do ducha.6 punktów
-
Lucyna strąca krople z jesionki wełna chrzęści pod palcami niczym zlepek waty tej samej która zalega we framugach okna na głogu przysiadła sójka patrzy na świat spode łba tylko turkus gdzieniegdzie przebija na skrzydłach aż żal puścić ją wolno opasłe gruszki tłuką ziemię cóż ona winna że leży odłogiem zamiast rodzić raz po raz już nawet chrzan zwinął zieloność by nie zakłócać przeobrażenia w taki dzień nosisz w sobie pleśń rozgarniając zgniłą przestrzeń niby zwyczajnie podzielność uwagi między ich troje5 punktów
-
5 punktów
-
Z tego domu nie ma wyjścia bez blizn. Trzyma mocniej niż kajdany. Wgryza się w skórę, rozsiewa jad w krwiobiegu, podąża mrocznymi ścieżkami. Ciemność sączy się z okien, za szybami gaśnie świat, próg zarasta nocą, jakby świt nigdy nie istniał. Wspomnienia zlatują się jak sępy, by szarpać resztki duszy. Aż stajesz się zakładnikiem. Nie siadaj już przy stole, gdzie zamiast chlebem karmią cię lękiem. Idź – choćby przez ruiny, idź – w milczenie bez końca. Szukaj światła.5 punktów
-
,,Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie,, Ps 95 jesteśmy jak liście spadające z drzew nie tylko jesienią myśli czyny rozwiewa wiatr wieje w oczy nie słyszymy słowa Bożego sumienie na dnie oceanu utopijne prawdy prowadzą … do nikąd nie tyłko na horyzoncie wojny nie widzimy siebie bliźniego objętość chleb powszedni świat życie pragnie słońca spełni sny nie odwracajmy się … droga do wieczności jest prosta Jezu ufam Tobie 10.2025 andrew Niedziela, dzień Pański5 punktów
-
chciałam myślą mową i uczynkiem przekornie kurs własny utrzymać teraz podążam zgodnie z nurtem bo wcześniej nauczyłam się pływać5 punktów
-
* * * znowu październik wśród igieł lśni borowik buchtują dziki * * * gdy chłód za oknem kuchenne zamieszanie już kusi pleśniak * * * na przystanku grzyb dziad nierówny zgredowi w szkołach ich pełno październik, 20253 punkty
-
dla miłości banalnej dla trochę na ziemi bardziej rwanie dla wszystkich miękkości i słów niewyparzonych gorących dla nocy niewinnych i winnych listopadów pod kocem dla snów rozedrganych delikatnienia rozproszonego pomiędzy dla każdego sami gdy przy tobie dla bycia doszczętnie dla mówień domówień niedomówień i dla tego mówię "lubić z tobą"3 punkty
-
3 punkty
-
Wolność to trochę najróżniejsza dowolność, również wyboru, również wyrazu i również braku efektów wymiernych. Warszawa – Stegny, 04.10.2025r.3 punkty
-
Był taki dziwny gość podpadł w tabelki choroby psychicznej więc go grzecznie poprosili ażeby przez 20 lat z okładem im którzy są udowadniał, że jest zdrowy i tak tłumaczył, przekonywał, nie robił, i silił się ponadprzeciętnie, a po 20 latach z okładem pokazali mu test genetyczny, że jest i tak chory dodać należy że oczywiście o zrobieniu testu na którego w teorii przecież mógłby się nie zgodzić mu nie powiedzieli, bo zepsułoby to całą tą wielką piękną zabawę bardzo ludzkich i humanitarnych starań. Znałem też takiego ojca nieojca i jego dwudziestopięcioletni staż w płaceniu alimentów a na koniec mu powiedziała see you nara z niewątpliwym testem w dłoni... (nawet ładnej trzeba przyznać). Warszawa – Stegny, 03.10.2025r.3 punkty
-
Srebrne kosy piorunów Ścielą się nocnym niebem Który to dzień tygodnia? Chyba maj. Burza? A może raj? Życie dziś? Kiepski skecz: bez oglądania frontem tego, za czym oglądamy się wstecz. Wychodzę do dnia: "dzień dobry" - oznajmiam dumnie. Brak odpowiedzi. Głosy: "Słyszeliście?! Ktoś gada w trumnie!" Śmiało odparowuję: "I z kim te ... mono-dialogi? Diabłu możecie ogarek, a mi - szczęśliwej drogi."3 punkty
-
Gdy droga życia znika i gaśnie światło istnienia czy wówczas wieczność się zaczyna czy życie w nicość się zamienia?2 punkty
-
2 punkty
-
landszaft chmury ciurkiem wyciekło lufcikien kominy miasta mają w sobie ciepło matki i chłód ojca stójcie do mnie plecami stójcie plecami do mnie wysysając błękit ja będę muskać tercyną smakujecie jak limbo smakujecie jak pióra które w was wbijam chowacie dym we włosach gdyby to mogło być o czymś innym niebo z waszych zdjęć okrywałoby mnie od nocy słuchajcie słyszę jak raz po raz zatrzaskujecie usta i trochę się topię gryzę oddech blizno ponad głowami poprzez nie zstąpimy2 punkty
-
Dla wielu kolejna złota jesień dla mnie mroczny czas. Szmat czasu nie kochałem, ale czułem. Pojąłem, że kochałem gdy się w niej zanurzyłem i zrozumiałem, że pokochałem ją od razu gdy mnie dopadła w czterech ścianach. Zatraciłem się w niej, przepadłem. Zacząłem odpychać wszystko na czym kiedyś mi zależało: siłownię, znajomych, rodzinę, pasję, ambicje. Żeby móc z nią być spędzać jak najwięcej czasu sam na sam. A to wszystko dla niej Ciszy.2 punkty
-
Patrzę na łzy spadające z Twoich oczu i obficie płynące po Twojej twarzy. Po kim płaczesz i dla kogo wylewasz potok łez ciężkich jak kamień. Delikatnie stawiasz stopę i planujesz gdzie postawić kolejną na piaszczystej ziemi. Jutro będzie przypływ i piasek zatopi woda na co czekasz stojąc tutaj. Wśród bujnej roślinności postawisz szałas i rozpalisz ogień. Nie ugasi ognia potok Twoich łez ogień się nimi karmi i płonie mocniej. Powiew zimnego wiatru z nad morza i odgłos wzburzonej wody nie pozwala spokojnie zasnąć. Utoniesz we własnych myślach unoszących się na powierzchni morza wylanych łez. Kiedy nadejdzie jutro nic się nie zmieni utoniesz w mokrym piasku. Pośród szumu wiatru i krzyku ptaków które nad Tobą zataczają koło.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@FaLcorN dzięki za zajrzenie. Pozdrawiam. @Leszczym dzięki piękne :) @andrew milo mi to czytać, dziękuję. Miłego :) @Berenika97 cieszę się, że to widzisz. Trochę się bałam odbioru tego wiersza... Dziękuję bardzo, miłego :) @Gosława oj tam, we mnie też coś tam więcej drzemie :) No to się cieszę, że zmobilizowałam, niegrzeczna dziewczyno :) Miło Cię znów widzieć, pozdrawiam. Pięknie :) Dziękuję za wizytę i pozdrawiam :)2 punkty
-
@FaLcorN jedni mają apetyt na papierosy, alkohol, narko, dziewczyny, chłopaków. Na życie. A ja mam apetyt na metafory. Jak zacznę to..... Ale już obiecałem Ali, że pomyślę nad samoograniczeniem. Przepracuję sam siebie. Zasadniczo :) dziękuję :) @Annna2 dzięki Aniu :) @viola arvensis A Twoje słowa roześmiały moją duszę.....bardzo ją roześmiały :) dziękuję najpiękniej :)2 punkty
-
W sali sto siedemnaście pachnie nocą, plastikiem, metalem i chemikaliami gnijącego życia. Woda w kubku drży przy każdym twoim oddechu, tak cienkim, że boję się patrzeć, żeby go nie roztrzaskać jak szkło. Twoje ciało jest listem spalonym na krawędziach - kartki powykrzywiane, litery wyblakłe, mięśnie wiotkie, skóra chłodna i lepka, a kości pod palcami skrzypią jak stare drewno. Trzymam je w dłoniach, a one rozsypują się w pył, w kurz szpitalnego powietrza, w zapach dezynfekcji i krwi. Twoje dłonie są lekkie jak słowa, które mówiłeś w kuchni, a teraz pachną krwią, potem, kurzem i strachem, którego nie mogę wyrzucić z gardła. Oczy masz zamknięte, ale wiem, że tam jesteś - w jakimś rogu ciszy, może w śnie, może w miejscu, gdzie nie ma bólu, ale jest zimno metalu, plastik, i ślad Twojej nieobecności. Aparatura mruga jak gwiazda, której nikt nie widzi. Monitor pika rytm zapaści, sinusoida spłaszcza się jak rozdeptane ciało w łóżku. Pielęgniarka kalibruje pompę infuzyjną, jej ręce suche od płynów i alkoholu - jedyny dźwięk w tym betonowym świecie, jedyna modlitwa, która jeszcze jest możliwa. Pielęgniarka poprawia prześcieradło, nie patrzy na mnie - wie, że słowa już nie wystarczą. Moje serce stoi przy tobie jak pies pod drzwiami, które nigdy się nie otworzą. Chciałbym wsunąć w ciebie powietrze jak dawne wspomnienia, nakarmić dniami, które mogliśmy mieć, ale życie nie daje się dokarmić - odchodzi cicho, pozostawiając krwawe ślady na poduszce, włosy w wodzie, echo wbite w żebra jak nóż. Chciałem powiedzieć: nie odchodź, ale słowa ugrzęzły w gardle jak stwardniały chleb w gardle dziecka. Trzymam cię za rekę i wiem, że to już nie twoja ręka, tylko ciepło, które odpłynie, cień, który pamięta dotyk, i mięso, które jest już tylko wspomnieniem napięcia w palcach. Sala siedemnaście zamienia się w morze - morze ciał, zapachu leków, krwi, metalicznej wody i betonu, a ja stoję przy twoim łóżku jak na brzegu, widząc, jak odpływasz, bez łodzi, bez powrotu. Twoje oczy przestają patrzeć, twoje ciało chłodzi się jak stara stal, a moje serce krwawi w rytm pikającego monitora. I kiedy aparatura milknie, światło gaśnie jak oczy, które przestały mnie widzieć – zostaje tylko cisza, ciężka, jak mokre poduszki, jak łóżko, które już nie trzyma życia. Ale ta cisza to ty. Już nie w sali. Już nie w bólu. W ciszy, która oddycha we mnie, jakbyś wciąż była - twarda, brutalna, bezwzględna, jak życie, którego nie udało się oswoić.2 punkty
-
Spoglądam gdzieś do góry -- czy to już upadek, czy to tylko chmury? Łkam po omacku, Pływam w mentolowych łzach. Ni się zaśmiać, ni wydać wrzasku. Założyć nogę na nogę i wykrzyczeć głośne "Kurwa mać!" Nic z tego -- przedstawienie musi trwać.2 punkty
-
2 punkty
-
Wiem że nie ta pora ale ten wiersz ma ocieplić ponury wieczór - życzę miłego czytania - stary szkoda lata czekają góry czeka morze rzeka las czekają jeziora polany - pachnący żywicą gaj stary pakuj się to wszystko zbyt urocze jest by budzić w sobie złość lub gniew albo łzy stary nie leń się ptak już śpiewa słonko humor ma nie marnuj chwil póki czas dla ciebie mają stary uśmiechnij się - to wszystko klamrą spięte dla wzroku słuchu dotyku pięknym objawieniem2 punkty
-
@Migrena Ten wiersz działa jak szkło, które opisał: pęka na kawałki, ale każdy odłamek odbija coś prawdziwego.2 punkty
-
@Berenika97 W pełni się z Tobą zgadzam i dziękuję za staranny komentarz :) @Nata_Kruk Bardzo dziękuję za Twoją zgodę, w ogóle fajnie jak ktoś się z Tobą zgadza :) Fajnie jak się zgadza, a ciekawie jak się nie zgadza :)2 punkty
-
.. a jak "pięknie" niektóre słowa.. zabijają. Słowa mają.. moc.. trudno się z tym nie zgodzić.2 punkty
-
PS. Portoprens rymowany 2025-10-05 09:32 Był taki jeden na świecie 🐕 który rymował się z Portoprens. Miał swego pana i nie próżnował. Gdy jednym okiem spał, wciąż stróżował. Zawsze przy nodze. I znał granice, przekraczał z głową każdą ulicę. Sierść labradora pieściło słońce w cieniu gruszeczki lub przy fasolce. Wysoki cukier nigdy nie ruszył starszego pana, bo 🐕miau uszy. No, a wracając i do ogona, w tej konkurencji nikt nie pokonał PSA, co jak nikt, ten to właśnie 🐕 rymować chciał się do Portoprens. Gdy zasypało trzęsienie Haiti — zostawić miskę czy zmóc nieme krzyki? Wrócił już nie ten zdruzgotany 🐕 wiernie rymując się aż Portoprens.2 punkty
-
@Berenika97 nieraz lepiej nie znać co literaci i poeci pisali do siebie bo ich pomniki trzeszczą w posadach. Z ciekawostek mam listy literatów między innymi Gustawa Herling-Grudzińskiego wypowiadających się ironicznie po otrzymaniu Nobla przez Miłosza, czy ostry język Cat Mackiewicza, lub bardzo rżadkie dokumenty po Tadeuszu Boy Żeleńskim. Mam też korespondencję Sienkiewicza, Szymborskiej, Zapolskiej z jej osobistym zdjęciem, profesorów Lorenza, Tatarkiewicza, Kotarbińskiego że tak wspomnę pierwszych z brzegu a z artystów dokumenty dotyczące Adi Sary, Modrzejewskiej okres amerykański z dyplomatów bardziej znanych to Paderewski, Sikorski itp mam zdjęcie z osobistą dedykacją Kraszewskiego i malarzy: listy Beksińskiego uwielbiam je czytać bo pokazują jego podejścia do swojej sztuki i inspiracji wschodem, Siemiradzkiego, Menkesa, (Ecole de Paris) listy hetmanów, króli między innymi Poniatowskiego nie żebym się chwalił choć każdy kolekcjoner jest próżny ale służę pomocą przy opracowywaniach często mam prośby z muzeów o udostępnienie zbiorów bo ktoś opracowuje jakiś temat i potrzebuje rzadkich dokumentów. Ostatnio spotkał mnie ogromny zaszczyt bo prof. dr. hab. Tadeusz Epsztein ikona w dziedzinie badania stosunków społecznych w majątkach ziemskich i wsi pańszczyźnianej. Na sesji naukowej poświęconej ziemiaństwu przedstawił swoje najnowsze dzieło które opracowywał ćwierć wieku i wskazał moją publikację o rozliczeniach wiejskich jako jedyną z której powinno się korzystać przy temacie rozliczeń chłop karczma dwór w XIX wieku. Uff czy to udźwigniesz😀Także jak będziesz chciała to zawsze dla prac naukowych i publikacji moje zbiory są otwarte. Proszę tylko wtedy że po publikacji aby jeden egzemplarz przesłać do moich zbiorów. Na koniec dodam że mam wiersze ich ręką pisane np. Eleny Bo, Annna2 czy Marka Żaka w oryginale ale to jest historia najnowsza. Bym miał więcej bo stale proszę ale generalnie ludzie nie chcą mi wysyłać więc jeszcze poproszę Ciebie Bereniko o wiersz pisany Twoją ręką z podpisem na dole i dedykacją dla Robertę. Za to odwdzięczę się moimi publikacjami. Na Ani wiersze czekałem długo i w końcu spotkał mnie zaszczyt i dostałem aż 3 sztuki za co jej serdecznie dziękuję. Jej wiersze wraz z kopertą ozdobiły moje skromne zbiory. Z kolekcjonerskim pozdrowieniem Robert2 punkty
-
@[email protected]@Omagamoga@Nata_Kruk@Leszczym@obywatelPięknie Wam dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)2 punkty
-
Gdzieś tam składasz skroń do snu na lodowej planecie, a pomiędzy nami błyska gęsta galaktyka i mgławicą obolałą tęsknotą dotyka ust mych ogień, nim słowo skargi na nich wyplecie. Iskrzy warkoczami plazmy sypiącej szkarłatem, jak bryzgami wieczności po krawędziach ciężaru, czasu załamanego wśród lotności bezmiaru i w pyle nocy wiszącej za mym zaświatem. Jego kres wyznacza czerń, milcząco otulona pastelową nicością rozwierzganej przestrzeni. W pęknięciu symetrii, odnogami promieni pęczniejących drzazgami rozgwieżdżonego grona. Tę bliskość odczuwa nabrzmiała źrenica, zeszklona w głębi kształtem zmiennokształtnej oddali, paletami wspomnienia, które zanim wypali — znaki łodzi na czole i krwi na skórze lica. I wpływasz we mnie światłem o ciemnej teksturze, przychodząc niczym cień pod owalem powiek, jak ptak, z jakiego rodzi się nowy człowiek przed tablicą swego imienia wyrytą w chmurze.2 punkty
-
Muzykalny piroman z Wetliny chciał uczynić seksbombę z gaździny. Gdy gospocha strzeliła focha, gdy huknęła gromkim - Wynocha! - to w harmonii z nią stroić jął miny.2 punkty
-
Pociąg, który miał zawieźć nas na wybrzeże, stoi w miejscu. Jakiś nieszczęśnik uznał, że ma dosyć życia, i rzucił się pod koła. Ciało tego człowieka zostało dosłownie rozniesione po torach. Niezbyt smaczny widok, trzeba przyznać. Dookoła zebrała się grupa gapiów, której ja jestem częścią. Za mną stoją trzej moi towarzysze i patrzą tępo przed siebie, zszokowani i niepewni jak zareagować na tą nagłą sytuację. Mój chudy blond aniołek w brązowych sztruksach, kurczowo przyciśnięty do mnie, zanosi się histerycznym szlochem i zasłania pobladłą rączką swoje młode oczy. - Cholera, czy ten facet musiał to zrobić akurat teraz? Gdyby nie to, dotarlibyśmy do Sopotu dziś przed zmierzchem, a tak musimy przełożyć wyjazd.- odzywa się Zbigniew, zdejmując swoją niestosownie kolorową marynarkę. - Tylko to cię martwi? A co z faktem, że kolejny człowiek stracił życie przez chorobę? - odpowiada Andrzej. - Jasne, chorobę… Toż to po prostu tchórz i kretyn. Mógł chociaż pomyśleć o innych. Co za trauma dla maszynisty. A co ze wszystkimi pasażerami, którym zniszczył plany? - stwierdza Marian. A co ja o tym myślę? Sam na takie rozwiązanie nigdy bym się nie zdecydował. Przechodziłem w swoim życiu przez dojmujący ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny. Za każdym razem jednak towarzyszyła mi myśl, że kiedyś się on skończy, i zawsze w rezultacie tak właśnie było. Poza tym od dziecka bałem się śmierci, niebytu. Wola życia jest we mnie ogromna. Najwyraźniej jednak są tacy, dla których cierpienie jest nieznośne do tego stopnia, że tę wolę pokonuje. Desperacki uścisk ramion drobnego blondyna zaczyna robić się nieprzyjemny. - Stan, get me away from here! - jęczy rozpaczliwie mój mały. - Spokojnie, laleczko moja, to tylko trup. Trup jest przeszłością, nie skrzywdzi cię.- grucham do niego głupkowato, chwilowo zapominając, że przecież nie zrozumie on ani słowa. Kochaś i trup na jednym peronie, Eros i Tanatos. Śniło mi się kiedyś - zwęglone zwłoki, a przy nich piękna, czarnowłosa dziewczyna. Żeby nie było tak strasznie, dziecinka odwracała uwagę od tej spalenizny. Spalenie to jeden z najboleśniejszych sposobów odejścia. Gdybym miał powiedzieć, czego boję się najbardziej, to właśnie tego - bolesnej śmierci. Gdybym miał poświęcić swoje życie w słusznej sprawie, musiałbym zwyczajnie zapomnieć o tym, co mnie czeka. Tak, myślę, że jestem na to gotowy. Gdzieś z naszej prawej strony wąsaty ojciec usiłuje opanować wyrywającego się kilkuletniego synka, przeklinając siarczyście. W końcu dzieciak zostaje spoliczkowany i zastyga w miejscu, płacząc. -I co my powiemy Fabisiewiczowi? - słyszę głos Andrzeja z tyłu. -Nagły wypadek, Andrzej. Właśnie to mu powiemy. Mój kochaś dawno nie obejmował mnie tak długo jak teraz. Przez ostatnie kilka dni tylko opędzał się ode mnie, twierdząc, że przeszkadzam mu w nauce. Jeżeli to prawda, że w sytuacjach stresowych nasi partnerzy wydają się nam bardziej atrakcyjni, to mam przed sobą piękny czas. Nie umniejszając tej tragedii. Szczerze mówiąc, jestem ateistą. Nigdy nie wierzyłem w rzeczy nadprzyrodzone ani w to, że coś jeszcze istnieje po śmierci, i właśnie dlatego tak się jej obawiałem. A jeżeli jednak jest jakieś „tam”? Niekoniecznie jest to pocieszające, biorąc pod uwagę moje obecne prowadzenie się. Gdyby przyszło mi teraz umrzeć, trafiłbym do piekła (jeżeli to wizja chrześcijańska jest tą właściwą). No, ale obiecałem sobie, że zasmakuję wolnej miłości, a później się z tego wyspowiadam. Zbiegowisko wokół miejsca zdarzenia robi się coraz liczniejsze. Blondynek zaczyna wydawać niepokojące odgłosy. - Rowan, wszystko w porządku? - pytam z troską. On nie odpowiada, zamiast tego zwraca cały obiad (śledź w śmietanie) zjedzony w całkiem dobrym barze mlecznym, obryzgując mi spodnie i buty, po czym szczerzy w sardonicznym uśmiechu krzywe zęby i osuwa się zemdlony do moich stóp. Biorę go na ręce. Ktoś oznajmia, że służby są już w drodze, i każe tłumowi się rozejść. Razem z moim towarzystwem chowam się pod dach. Układam blondynka bokiem na marynarce Zbigniewa i przyglądam mu się. Jest jeszcze bledszy niż wcześniej, przypomina martwego poetę ze swojego ulubionego obrazu. Jego wąskie, bladoróżowe usta są zmysłowo rozchylone, włosy opadają mu na twarz. Wygląda krucho i kusząco. Nagle wzbierają we mnie gorące uczucia. - Rowan, ty żałosna, oj, żałosna istoto! Myślę, że Cię kocham… - szepczę, pochylając się nad nim. Marian patrzy na nas ironicznie, poklepując zamkniętą w futerale gitarę. Po chwili odzywa się do mnie. - A jak ty myślisz, Staszek, czy to co zrobił ten człowiek jest grzechem? - Grzechem jest dla mnie to, co sprawia nieuzasadnione cierpienie innym. Jeżeli miał rodzinę, to możemy powiedzieć, że zgrzeszył. Tylko czy można mówić tu o winie? Sam nie wiem. Choroba to nie wybór. Poza tym nie wiemy, dlaczego naprawdę tak postąpił. - Dla mnie to zdecydowanie nie żaden grzech, ale mniejsza o to. W końcu my żyjemy! Kiedy wrócimy na miasto, kupimy sobie wódki, a gdy już będziemy w Sopocie, napijemy się razem z Fabisiewiczem! - mówi Andrzej. -Jasne, że się napijemy, koledzy! - odpowiadam, i śmiejemy się wszyscy. No, może oprócz Rowana.1 punkt
-
Czasem warto być spokojnym, bo ktoś może dostać zawału serce, serce mięsień za bolo mocniej.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Eden, chociaż cały w głazach. chwila nieuwagi – i można rozkwasić cztery, albo pięć liter, nałożyć głową czy nosem, przypłacić zębami chęć wspięcia się ponad tłumy traw o pazurzastych źdźbłach. idylla, ale powstała jedynie w celach dekoracyjnych, raj, gdzie sny są niczym żaróweczki zatopione wewnątrz brzuchów mumii, aby oświetlały wędrowcom drogę pomiędzy rozpadlinami (trzeba stąpać ostrożnie, wystrzegać się lekkomyślnych kroków, ciągle mieć na uwadze, że chłodnie-otchłanie mogą rozewrzeć się pod nogami w najmniej oczekiwanym miejscu). tak widzę ten ogród, gdy ciebie w nim nie ma. to kontener powitalny, czartowski, mało zabawny absurd kiełkujący z innego absurdu, przeklęte państwo rządzone przez błazna o nazwisku Okiełbasa. to impreza w szlamowni. ...wypatruję komet powitalnych. z zamkniętymi oczami. wabię cię snopem pluszowych iskier, jakie wręcz wystrzeliwują spod czaszki. chodź, przenicuj dzikie i paskudne skałowisko, wywróć mój wzrok na drugą stronę. nakarm język.1 punkt
-
@Migrena Mam maleńką podpowiedź. (msz) Twoje wiersze są jak lawina - piękne, intensywne. Czasem warto rozdzielić tę siłę na kilka tekstów, żeby czytelnik mógł złapać oddech i nie zgubić najważniejszych obrazów.1 punkt
-
@Annna2... ważny temat... do tej pory są kręgi, w których wpycha się młode dziewczęta w 'łapy' (nieraz) starców, tylko dlatego, że ważniejszy posag. Niejedna odbiera sobie życie, albo ucieka, jeżeli ma dokąd... Na szczęście u nas, tak to już nie wygląda, chociaż.. może gdzieś jeszcze tli się ta "moda". Pozdrawiam.1 punkt
-
Urzeczony lśnieniem księżycowej rosy, Wplatałeś mi srebrne szepty we włosy. Rozdzwoniły się cicho dzwoneczki liliowe, Składając w muzykę, krople kryształowe. Posłyszał te nasze miłosne wyznania, Promień księżyca, co nas odsłaniał. Seledynem brokatu posrebrzył nas dwoje I czarownym snem, księżycowych ukojeń. Tą mgłą zapomnienia, splątani, spowici, Trwamy tak nadal bezwstydnie niesyci, Więc gdy tylko postrzegę to światło na niebie, Lunatyczką się staję i idę do ciebie. I odkąd w twej mocy jestem uśpiona, Na świetlistej linie trwam zawieszona.1 punkt
-
Powiadają także.. umiesz liczyć, to licz na siebie. Nie zaprzeczę, czasami potrzebujemy jakiejś pomocy, miło, gdy ktoś potrafi ją okazać.. bezinteresownie. Ja jednak, staram się zawsze za taki gest odwdzięczyć, choćby własnym wypiekiem. @Alicja_Wysocka.. to.. "nie licz".. jest trafne.1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne