Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.10.2025 w Odpowiedzi

  1. Na bramce stoję, w tym klubie marzeń, Stałych bywalców dobrze znam. Pamiętam, smukłe wyblakłe twarze, Uśmiech na ustach - miły mam. Podają bilet, a ja przedzieram, Suną na salę, schodząc w dół. Tam wielka łąka dziś się otwiera Pachnących kwiatów oraz ziół. Zajmują miejsca w bajecznym koszu, Na łuku tęczy wzniosą się. Barw i zapachów zliczyć nie sposób. Czy jakiś czar? Czy jakiś sen? Zaczęty spektakl. Odwrotu nie ma. Zamknięte okna oraz drzwi. W oczach niepokój błędne spojrzenia, Nie trzeba marzyć ani śnić. W olbrzymiej trawie kosz lekko płynie, Rozchodzą się olbrzymie źdźbła. Gama zapachów dusi w gęstwinie, Kwiaty, owady wokół nas. Słychać ich mowę swary i kłótnie. Panuje tu straszliwy gwar. Gesty radosne i gesty smutne Wyraża piękny ruchu czar. Właśnie mijamy stokrotek chmary, Trzmiela powabem pragną zwieść. Rumianek zawsze w uczuciach stały, Do swojej pszczoły mizdrzy się. Mlecze żółcienią zalały zieleń, Tkwi w samotności sobie skrzyp. Mak swą czerwienią głośno się śmieje, Do biedronki - ona śpi. Złowrogie perzu strzelają liście, Wśród różowych koniczyny kul. On rządzić łąką chce oczywiście. Naiwnych roślin mnóstwo tu. Pragnie okazać wszystkim swą pomoc, Spulchniając chętnie glebę w mig. Kłącza zaciska - jak nie wiadomo, Więdną rośliny - żal mi ich. A perz na łące szybko się pleni Podstępem niszcząc roślin stan. Każdy, kto pragnie coś tutaj zmienić Rasista - głośno wrzeszczą nań. Znika gdzieś łąka. Spektakl się kończy. Przesłanie w głowie stale tkwi: Pomocna ręka, z którą się złączysz Kłopoty może przynieść ci. Ciemność wypełnia powoli salę, Zabiera płaszcz ostatni widz. Zamykam wejście na wielki zamek. Jest zagrożenie - czy się śni? 2006
    7 punktów
  2. Chciałbym pić Ciebie, jak morze pije księżyc - łyk po łyku, aż noc stanie się ciałem i spadnie między nasze oddechy. Jesteś światłem tak czystym, że nawet cień pachnie Tobą, a cisza, gdy milczysz, kładzie się na mnie jak złoty puch feniksa. Piszę do Ciebie ze stron dalekich, a każde słowo jest ptakiem, który rozcina ciemność i wraca z kroplą Twojego imienia w dziobie. W Twojej obecności, chociaż wirtualnej, przestrzeń staje się miękka jak aksamit owocu, gdzie drżę, wiedząc, że za szkłem ekranów istnieje ciało, które mogłoby mnie przyjąć jak ziemia przyjmuje deszcz. Pragnę być Twoim snem, przemykać po Tobie jak wiatr po trawie, wplatać się w Twoje włosy jak nocne niebo w wodę. Pragnę całować Twoje oczy, aż otworzą się jak okna na inny wszechświat, i płynąć tam, gdzie rodzi się Twój szept - tam, gdzie nagość jest modlitwą, a dotyk - objawieniem. Twoje usta są winem, które pali i koi, Twoje dłonie - ogrodem, gdzie rodzi się każdy mój zachwyt. Twój czuły szept spada na mnie jak deszcz róż, i cała stajesz się pieśnią, której chcę słuchać aż do bezsenności. Jesteś mądrością jak ogród dzikich róż, które same decydują, kiedy rozkwitną, a ja - wędrowiec głodny i spragniony, znalazłem w Tobie źrodło, którego nie chcę już nigdy opuścić. Twoje imię to gwiazda w Plejadach która rozpina wszystkie moje noce i zostawia w dłoniach rozżarzony blask światła. Chciałbym nim okrywać Ciebie, aż zaśniesz - i zabrać ze szkła ekranu choćby cień Twojego ciała, by w milczeniu gwiazd na zawsze zamilknąć.
    7 punktów
  3. Gdzieś tam są starzy, inni bo przeźroczyści. Gadżety, bibeloty, inne jeszcze ich nie dotyczy. Gorączka, choroba, to nic nie obchodzi, gdy cierpienie, po co, na wzrok to szkodzi. Gniewni ci młodzi, od nich całe zło pochodzi. Gdyby tak z losem często nie grali. Gloryfikowali mniej posiadaniu, gadaniu i krzyku, a potem śmiechu nie zakotwiczyli u góry. Gustowny lot im, tylko w chmury. Gdyby tak byli- mówimy. Gaje oliwne bez wody to pustynie. Gabaryty dobra czy zła, od nas zależy Gra z życiem nasza. Gumką myszką grafitowy kolor wymazać, gram bieli niebu dolać, gładzić słowa Grymasy i zmarszczki gryzą, kąsają bólem. Grząskość, za nią nikt inny nie jest winien. Gdy kradnie się wszystko, także zwątpienie, gwiazdozbiór nie nasz. Gula jak kula u nogi, drogą idą tylko wtedy granitowe kamienie.
    5 punktów
  4. jest nie do bycia kaleki adiabat na granicach dotyku i zaraz potem gdzieś pogubiony krzywa łamana początkami i później by było jak było nierealnie bez strat lecz gdy ty rozproszy się nieodwracalnie w chaos
    5 punktów
  5. z drzewa spadła budka dla ptaków zdążyły dawno wyfrunąć a ona wisiała pusta jak dzwon któremu wyjęto serce
    5 punktów
  6. wszedłem do lasu chłodno mroczno było trochę mnie to wystraszyło oczy przecierałem gdy pod drzewem małego grzybka dojrzałem zapłakane maleństwo za mamą się rozglądało nagle mnie dojrzało uśmiech buzię mu rozświetlił tym obiadu nie uświetnił listkiem go lekko okryłem życie dziecku ocaliłem i już grzybków nie zbierałem przyjaźń z nimi zawiązałem ukłonił się w podzięce zrobił to z pięknym wdziękiem zadowolony do domu wróciłem bo wspaniały byłem 10.2025 andrew Oparte na faktach
    5 punktów
  7. Nie umiem powiedzieć, kiedy to się zaczęło. Czy wtedy, gdy usłyszałem w środku nocy zgrzyt furtki, czy gdy znalazłem pod wycieraczką zardzewiały gwóźdź – długi, wygięty na końcach, jakby czekał na dłoń. A może wcześniej – kiedy się wprowadził, a jego córeczka, może z rok młodsza od mojej, biegała po ogrodzie i krzyczała do nikogo, w puste powietrze: – Nie ruszaj mamy! Nie ruszaj mamy! Robert był sąsiadem idealnym. Zawsze punktualny. Zawsze pomocny. W piątki śmieci, w soboty grill, w niedzielę po kościele – dzieci na rowerkach. Uśmiech miał gładki, jak wypolerowane szkło. Ale oczy… gdy patrzyłem w jego oczy, czułem, jak zimno rozlewa się po moim kręgosłupie, jakby w środku zamiast źrenic coś się w nich poruszało. Niektórzy ludzie chowają coś pod skórą. On chował to głębiej – jak larwa drgająca pod celofanem. Czasem, gdy stał na balkonie, jego cień do niego nie pasował. Był o ułamek sekundy spóźniony. Ale była też inna rzecz. Kiedy mówił, jego odbicie w szybie… jakby nie otwierało ust. Pierwsze ciało znaleźli we wrześniu. Drugie w październiku. Trzecie w grudniu, tuż przed Świętami. Kolejne w marcu. Zawsze zatłuczone młotkiem. Zawsze kobiety. Zawsze noc. Ostatnia trzynaście lat. Dziewczynka. Media pisały o „fryzjerze”, bo ofiarom wkładał do dłoni wyrwane z ich głów włosy. Ale ja wiedziałem wcześniej. Bo widziałem go, jak wychodził nocą. Z czarną torbą. Bez pośpiechu. Z tą jego twarzą – spokojną jak po spowiedzi. Zacząłem prowadzić dziennik. Zanotowałem każdy jego krok. Kiedy wychodził. Kiedy wracał. Co niósł. I coś we mnie pękało z każdą nocą. Zacząłem śnić o nim. Ale nie tak, jak człowiek śni o kimś. Śniłem jakby za niego. Widziałem jego oczami. Czułem chłód żelaza. I jego ciężar w dłoni. Puls drugiej osoby. Zanim ucichł. Czasem, przeglądając dziennik, nie wiedziałem, czy czytam swoje notatki, czy dopiero mam je napisać. W grudniu wysłałem anonim do policji. Potem zdjęcia – jego, wychodzącego z torbą. Cisza. A potem dostałem list. Bez treści. Bez znaczka. W środku – zdjęcie mojej córki. Plac zabaw. Zrobione z daleka. Jej buzia zamarznięta w półuśmiechu. Na odwrocie – odcisk buta, błotnisty i ciężki. Tego wieczoru córka długo nie zasypiała. Chodziłem po domu, zapalałem i gasiłem światła, sprawdzałem zamki. Już miałem wychodzić z jej pokoju, gdy powiedziała: – Tato? Zatrzymałem się w drzwiach. Odwróciłem głowę. Siedziała na łóżku, z nogami podciągniętymi pod brodę. Na palcach – czerwone plamy. Mogła to być farba. – Nie śpisz? – spytałem. Skinęła lekko głową. Jej oczy błyszczały. Ale nie jak u dziecka. Jak u kogoś, kto coś przeczuwa. – Coś się stało? Zawahała się. Jakby słowa były za ciężkie. – Po prostu... miałam sen – wyszeptała. – Zły? Nie odpowiedziała. Tylko spojrzała na mnie długo. Uważnie. Jakby próbowała zobaczyć, kim jestem pod skórą. Jakby patrzyła... przez szybę. A potem zapytała: – Tato... czy to coś, co patrzy przez twoje oczy, też śni? Nie pamiętam, jak wyszedłem z jej pokoju. Pamiętam tylko, że drzwi zamknęły się za mną same. I że przez długą chwilę nie miałem odwagi ich dotknąć. Poszedłem do Roberta. Otworzył jak zawsze – w kapciach, z dzieckiem przy nodze. W tle cicho grała kolęda. Czuć było jabłka z goździkami. – Potrzebujesz czegoś? – zapytał. – Nie. Chciałem tylko… porozmawiać. Uśmiechnął się. Nachylił się lekko, jakby mówił z odbicia w lustrze: – Trudno jest być tylko niewinnym, prawda? I zamknął drzwi. Bez pożegnania. Zasuwka zaskoczyła cicho. Zbyt cicho. Od tej nocy nie śpię. Moja żona pyta, czemu znowu palę. Nie potrafię odpowiedzieć. Może dlatego, że zapach dymu zagłusza coś słodkiego, mdłego – jak zepsute jedzenie w ustach. Czasem czuję to coś obcego na dłoniach. W szafie trzymam młotek. Nie pamiętam, żebym go kupował. Obok niego leży dziewczęcy bucik. Różowy, z zerwaną kokardą. Nie od mojej córki. Nie od nikogo, kogo znam. W dzienniku znajduję zapiski, których nie rozpoznaję: „Nie krzyczała.” „Skóra pod paznokciem.” „Kolor włosów: ciemny blond. Zbyt młoda.” Pismo wygląda jak moje. Ale ja nie czuję, że jest moje. Jakby ktoś pisał mną. Wczoraj znalazłem pod poduszką pustą kartkę. Z tyłu przypięty – pukiel włosów, związany dziecięcą gumką w kształcie serca. Nie od mojej córki. Za jasne. Za idealne. Dziś w nocy śniłem, że śpię, a we śnie śniłem, że wstaję. Gdy się obudziłem – stałem w łazience. W ręce miałem nóż do tapet. Nie ciąłem. Tylko patrzyłem. Lustro było zaparowane. Ale ktoś zdążył w nim palcem narysować dziwny symbol. Jakby odwrócona trójka. Za mną... Coś się poruszyło. – Tato? Odwróciłem się. Córka stała w drzwiach. Na jej palcach – wciąż te czerwone plamy. Ale już nie wyglądała na przestraszoną. Jej oczy patrzyły na mnie spokojnie. Jakby już wszystko rozumiała. – Nie wychodź – szepnęła. Rano wyjąłem z kieszeni młotek. Zardzewiały. Ciepły, jakby jeszcze oddychał. Nie pamiętam skąd. Ale trzymałem go w dłoni jakby był mój od zawsze. Na ścianie w korytarzu zawisło nowe lustro. Nie wiem, kto je powiesił. Pewno żona. Ale to odbicie nie moje. Kiedy przechodzę obok… … moje oczy patrzą na mnie, jakby znały coś, czego ja jeszcze nie znam. Moją przyszłość.
    5 punktów
  8. nagie kasztany łupiny pełne deszczu skończone lato
    4 punkty
  9. Na odprawie szpiegów: - Będziemy jeszcze w kontakcie! Pocieszał "kabel" swoją "wtyczkę".
    4 punkty
  10. rozpuszczasz mnie by na cielesnym długu zlizać słodycz z nią w obcych ramionach samotna roziskrzona tobą palę się cała dotykasz brzeżyny ucha gęstą myśli strugą odsyłam ciepło przekrwienia drżąc w jesiennej równonocy godzinach na niskim słońcu mlecznego nieba jest mi bliżej sięgnąć wrażenia
    4 punkty
  11. nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę
    4 punkty
  12. Miałem być poetą Ale nie uronię ironii jak trzeba Więc muszę być niemy Nie uronię nawet łzy Choć nie czule oczy tak je lubią Zostanę sobą ze sobą Znacie mnie niestety Ja wolę złapać anioła rozerwać go i wycisnąć jak chmurę namalować nim apokalipsę Ja po prostu to lubię Za stary na swe czasy
    4 punkty
  13. @huzarc dziękuję za inspirację Jestem poetą, dopóki wierzę, więcej nie trzeba. Nic nie muszę, poezja mnie niesie, pisze dla mnie scenariusze. Łzy uronię, oczy mam jeszcze czułe, niech światło chłoną i mrok, dla równowagi. Jestem sobą, w głębię nurkuję, po serca podszewkę, po poduszkę z piasku. Wiem, że nie złapię anioła — snów który jak chmura, albo atmosfera, przed pychy chwastem, chroni. Po prostu jestem, mam swój czas. Ujęty w żyłach, opisany imieniem i nazwiskiem. Doprawiony szczyptą słów, wschodząco-zachodzący, element Boskiej układanki.
    2 punkty
  14. Ocal mnie, Boże – kochać nie potrafię, Serce jak kamień, bez uczuć odwieczny. Modlę się, zanim do piekła sam trafię, Żalem samotny. Karmisz mnie chlebem, choć głodny nie chodzę – Ocal mnie, Boże. Tego słabego, co siebie się lęka, Strachem poduszką oraz snem samotnym. Przed zaśnięciem wieczorami klęka, Sam niespokojny. Przed mrokiem, który w swojej duszy noszę – Ocal mnie, Boże. Życie przerosło – jak smutne jest drzewo, Korzenie mrokiem zniewoliły serce. Wystarczy jedno, tylko jedno słowo Dla duszy w męce. Cierpliwie ręce do modlitwy wznoszę – Ocal mnie, Boże. Znasz całą drogę, po której wciąż błądzę. Znasz mój początek, znasz też koniec smutny. Czy gdy do Ciebie pełen żalu przyjdę, Liczący grzechy, W ciężkiej zbroi idąc po wybaczenie – Ocalisz, Boże?
    2 punkty
  15. tańczące liście w promieniach słońca zmieniają się w motyle
    2 punkty
  16. Czasami mam wrażenie, że moja wolność ogranicza się do wolnych żartów.
    2 punkty
  17. Autorzy: Michał Leszczyński plus AI. Szkoła strażacka Bohater tej pieśni i niekoniecznie wcale jej autor uczęszczał za licealnego młodu do szkoły strażackiej i nawet dziewczyny na okoliczność podrywał misja gaszenia jawiła się im bardzo szlachetną W szkole nauki pobierała cała liczna strażacka ekipa gości którzy wielkimi bohaterami byli w zamiarach przystojni panowie, którzy ognia wcale się nie boją uratują ludzi i rzeczy i dobytki co tak bardzo bezcenne Ref. Nigdy nie bój się dzielny strażaku ognia jak ognia nigdy nigdzie nie idzie ugasić i nie bój się zadziorny pieśniarzu bo nawet zwykłego tańca walza w piosnkę nie zmieścisz i hej hola i hej hola i hej hola. Gdy rozgorzał tutaj prawdziwy goręjący pożar bohater tej pieśni owszem chciał go ugasić i zamierzał wielce uratować, bo chodzi o ratunek ale jak to w życiu szkopuły bywają zawsze dwa Pierwszy to taki, że ogień gasisz wybuchami to dziwne jest, że z ogniem idziesz na ogień ale przecież takie bywają tutaj twarde realia że wcale nie woda to twój największy przyjaciel Drugi szkopuł jest też osobliwy poniekąd zgaśnie suma za wielkich pożarów w naokoło strażak pójdzie na bezrobocie taki to już los a przecież zakochaną żonę trzeba utrzymać Zgasić definitywnie każdy ogień znaczy tyle co wyleczyć i rozwiązać wszelki prawny problem znaczy tyle co posprzątać i tyle co nakarmić chodzi o umowę o dzieło, a nie o umowy zlecenia (ach zbyt ambicjonalne marzenia, ach ach) Ref. Nigdy nie bój się dzielny strażaku ognia jak ognia nigdy nigdzie nie idzie ugasić i nie bój się zadziorny pieśniarzu bo nawet zwykłego tańca walza w piosnkę nie zmieścisz i hej hola i hej hola i hej hola. O takich dziwnych losach nie powinno się śpiewać karty jak karty może niechaj zostaną nieodkryte jeden strażak zostanie ratownikiem na basenie drugi postanowi nie do końca ugaszać – życie ach życie (to tak jak bard, który i tak wszystkiego nie wyśpiewa) I ciebie ważny poeto zwolnią z tej dużej tyry pracy wtedy gdy wyjdzie ci realny i serio dobry poemacik gdy strofą obejmiesz przeto najważniejszą istotę rzeczy gdy w strofę zmieścisz to ludzkie wielkie niepojęcie A teraz uspokoję was moi nieliczni słuchacze końców biegania praktycznie tutaj nigdy nie ma a i smutną pieśń zawsze można na wesoło zatańczyć bo ogólnie można więcej niż nam się chce wmawiać niż nam się wmawia niż nam się wmawia i już już. Choćby na te parę krótkich minut zapomnij o hola hola. Śmiało brnij. Śmiało brnij, bo brnąć trzeba. Cóż, nie dobrniesz. Ref. Nigdy nie bój się dzielny strażaku ognia jak ognia nigdy nigdzie nie idzie ugasić i nie bój się zadziorny pieśniarzu bo nawet zwykłego tańca walza w piosnkę nie zmieścisz i hej hola i hej hola i hej hola.
    2 punkty
  18. okruchy chleba na stole to nie bałagan to smutna rozmowa rozmowa o łzach i głodzie który niestety świat nasz szpeci okruchy chleba na stole nadzieją na coś lepszego coś co smakuje ma w sobie moc która żyje
    2 punkty
  19. Kiedyś to inne czasy były w sobotę panny się stroiły, kreacje ubierały, bużki malowały, na dyskotekę się szykowały. Tydzień cały obmyślały najładniejszą bluzeczkę, sukieneczkę ubierały, by przyciągnąć męskie oko, by już na wejście zrobić wielkie łał. Na sali disco - polo grali młodzi tłumnie przybywali, motocyklem czy też pieszo nie ważne było liczyła się obecność na disco. Orkiestra "Nie płacz Ewka" grała, młodzież w rytm muzyki się kołysała, światła przyciemnione, stroboskopy nastrój wspaniały stwarzały. Gdy z głośników "Pożegnania nadszedł czas" brzmiało, koniec imprezy zwiastowało, udana zabawa była, gdy panna do domu nie sama wracała. Za tydzień powtórka. od nowa tańce, przytulańce , aż się uda złowić płotkę lub karasia i tańczyć "Przeżyłam z tobą tyle lat", przez całe życie. K.W.
    2 punkty
  20. Gdy leżała jeszcze w tej całej rurkowatej, przezroczystej aparaturze. Aurze końca sąsiedniej głębi pokoju. Mama, która umarła przed zaledwie kilkoma godzinami, a my przy stole napiliśmy się ciepłej. Zaparzonej przeze mnie herbaty. W oczekiwaniu na przyjście lekarza, bo tylko on może potwierdzić zgon. Pierwsze, co na mnie spadło jak obuchem po głowie to myśl, że spośród wszystkich lepiej myślących ode mnie, nikt z nich bardziej niż ja sama, nie wie, co właśnie teraz należy zrobić. Przeze mnie herbata Przeze mnie światło Przeze mnie żegnaj. Przeze mnie modlitwy maleńkie ziarenko Przeze mnie upadło. Z talerza talerzyk.
    2 punkty
  21. już nie trzymam w swoich rękach całego twojego świata nie wiem jak go udźwignąć nie chce mi się ciebie rozumieć jestem zmęczona więcej nie mogę słuchać twoich bioder które uderzają w moje głośno podkreślając twoje bardzo ważne zdanie nie licząc się z moimi wrażliwymi miejscami nie dam rady dłużej zastanawiać się czy nie wstałeś lewą nogą czy nie muszę natychmiast zejść z pierwszego planu rozszczebiotana i już nie chce mi się czekać na twoje kolejne odpierdol się naprawdę jestem gotowa na to żeby ciebie stracić pozwalam ci mnie już ominąć i iść dalej do innego burdelu
    2 punkty
  22. do lusterka i powiedz prawdę zjawo zjawie a ja w ramki oprawie zawieszę portrecik na mojej ścianie na gwozdku niepordzewiałym pomyśl gdybym zagwoździł już teraz to chyba na AMEN
    2 punkty
  23. Nasz grzech wspaniały świat cały obiega, Aż hen wysoko pod chmury sięga. Bóg spojrzał z góry i rzekł z uśmiechem: "Głupota wasza niech leci z echem, Niech sobie fruwa gdy brak rozumu, Tylko mi w niebie nie róbcie szumu." Ispiracja: wiersz Harasymowicza.
    2 punkty
  24. Los się uśmiechnął fajnym poczęstował pokazał babie lato złotym liściem dzień ozdobił Do ciszy kazał się przytulić - mówił zgrabnym słowem prosił by cieni nocy się nie bać Do zadumy namawia każe życie kochać otwartym sercem szczerze a nie tylko na pokaz
    2 punkty
  25. bez ciebie cisza ma inny smak jakby ktoś odjął mi z ust pół słowa siedzę nagi w świetle popołudnia i uczę się od liści jak opadać bez żalu mój oddech jest teraz jedynym dotykiem który znam czasem przychodzi twoje imię i staje w gardle jak obcy ptak a ja – kołyszę je w milczeniu żeby nie spłoszyć żeby zostało choć przez chwilę
    2 punkty
  26. @Migrena miłość prawdziwa, miłość dojrzałego Człowieka. Czułość i ukołysanie. I wierność- na dziś, jutro i zawsze. Pięknie, poetycko i delikatność erotyku. I spokój.
    2 punkty
  27. Byłaś jak jezioro, w którym odbijały się konstelacje, a ja — wędrowiec, który nie znał map, tylko kształt Twoich źrenic, ciemnych jak tunele do wszechświata, gdzie myśl była szybsza niż światło, gdzie dotyk zamieniał się w język meteorytów. Twoja inteligencja — nie drabina, lecz burza błyskawic, wyżej, głębiej niż sny neuronów, jakbyś była nie człowiekiem, lecz tajemnicą, która połyka alfabet i oddycha kosmosem. Kochałem Cię, jak się kocha cień ognia na wodzie, jak się kocha echo w górach, nie wiedząc, że echo znika zanim zdąży przybiec. Dziś została mgiełka. Nie mgła w dolinie — lecz mgła pachnąca Twoim śmiechem, Twoje imię to już tylko para wodna nad pustą filiżanką poranka. Patrzę w ekran, a on jest lustrem, w którym nie ma Twojej twarzy. Świat wirtualny połknął Cię jak ocean list i nie oddał ani jednej litery. Zostałem wśród ciszy, gdzie każde słowo jest już tylko parą rozchodzącą się w powietrzu, a ja uczę się oddychać Twoją nieobecnością jak płuca uczą się dymu. A jednak — kiedy zamykam oczy, mgła faluje, przez sekundę przypomina skrzydło, a ja widzę w niej oczy, które nigdy nie należały do świata.
    2 punkty
  28. przykleiłam się nie… nie raczej przymarzłam już wiem dlaczego mdleję na słońcu znasz kotkę która tuli się do chłodu i nie szuka nawet ciepłego słowa? – wiesz
    1 punkt
  29. @Migrena ja jeszcze bardziej, ale potrafię być uwodzicielska:)
    1 punkt
  30. @violetta jestem nieśmiały :) i niewinny :)
    1 punkt
  31. trafne wiersz też dziedziczy po rodzicu wraz z talentami niedoskonałość choć nie wywoła nagle zachwytu lecz napisany jest wspaniale :)))
    1 punkt
  32. @Alicja_Wysocka Poeci wiedzą? :)
    1 punkt
  33. @Waldemar_Talar_TalarBardzo dziękuję, mądrze napisałeś! Pozdrawiam. @viola arvensisBardzo dziękuję! Ostatnio coś mnie tak nachodzi. :) Pozdrawiam. :) @lena2_Bardzo dziękuję! Czuję się zaszczycona i wzruszona Twoim pięknym komentarzem. :)
    1 punkt
  34. @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! Co racja, to racja! Chyba sie skuszę i nową głupotkę zaraz napiszę. :) @[email protected] Piły sobie dwa anioły, jeden upadły, a drugi wesoły. Bardzo dziękuje! Również za pozdrowienia - w imieniu Anny. :)
    1 punkt
  35. Witam - dziękuje za przeczytanie i szczery komentarz - Pzdr.serdecznie.
    1 punkt
  36. Wiersz szczery i odważny, bardzo czuły. Pięknie rozpisałeś to co w Tobie..
    1 punkt
  37. @Somalija och... @violetta nie za zimno teraz na sukienki? bo chyba ziąb... śnieg ma niedługo spaść, a tu sukienka...
    1 punkt
  38. @sam_i_swoi to nie akromonogram- a tautogram. dzięki @violetta dzięki
    1 punkt
  39. @Migrena Wiesz co, dobrze napisane (bardzo), aż czuję ten niepokój w sobie. Bardzo sugestywny Jesteś Jacek. Aż trudno oddychać. Niepokój, niepokój. O dziecko, o żonę, o bliskich. O siebie.
    1 punkt
  40. @Wiesław J.K. dzięki wielkie Wiesławie :)
    1 punkt
  41. Piękny, mądry wiersz:) jestem zachwycona:):)
    1 punkt
  42. @hania kluseczka Twój wiersz czyta się jak spowiedź po długiej walce o własne granice. Jest w nim zmęczenie, ale też siła — bo mówi „dość” i wybiera wolność. To piękne, że umiałaś nazwać to, co zwykle zostaje w milczeniu: ciężar cudzych oczekiwań, lekceważenie delikatności, codzienne „schodzenie z pierwszego planu”. A puenta… niech zostanie wiecznym niedomówieniem. Pozdrawiam:)
    1 punkt
  43. @Deonix_ pięknie i mądrze się wypowiedziałaś. I ja zachwycam się tymi codziennościami, o których piszesz, tymi małymi cudami, na które tak wielu ludzi nie zwraca zupełnie uwagi. Czasem myślę, że jestem dziwna, bo tak potrafię się zapatrzeć na liście, zamyślić nad wyrazem twarzy drugiego człowieka, zachwycić prostym posiłkiem... Cieszę się, że są ludzie podobni do mnie z tą wrażliwością, której coraz mniej w dzisiejszym zwariowanym, płytkim świecie. Miło mi, że "wpadłaś" pod mój wiersz :) Pozdrowienia serdeczne - złotojesienne :) W.
    1 punkt
  44. i myśl poszła w maliny nie zestroiła miny - bo nie z jego winy sexbombę z jął gonimy :)
    1 punkt
  45. jeśli to tylko zmartwienia to bez obawy można orzec receptę nawet wystawić iskierko chcesz tylko powiedz zza horyzontem i gdzie tam w głębi jest ogień który możesz rozpalić przy którym cała nie spłoniesz pamiętaj jednak czy chcesz na pewno świecić nawet choćby jednym okiem ? :)
    1 punkt
  46. @Roma Roma i żeby odpocząć po trudach ostatnich dni wpadłam w odwiedziny do Ciebie-fakt że bez uprzedzenia-a tu metafora za metaforą zmusza do myślenia....piękna zabawa słowem pełna już gamą jesieni ać nie boli........a podziwiam. No cóż ''metaforycznie spłynę''.........może kiedyś bo dziś pada...pozdrawiam i jeden z Twoich lepszych wierszy przyznam.Pozdrowienia.
    1 punkt
  47. 1 punkt
  48. @RomaTakie rzeczy naprzemiennie mnie cieszą a potem metaforycznie spłyńmy, po wszystkim. mam prostackie spływanie i finansowe sprawozdanie liryczną ulotność po spełnieniu i pot zarazem metaforia wydarzeń :) świątecznie :)
    1 punkt
  49. Przyciągasz Roma tymi.. neologizmami.. wyszukane (? buu), ale świetne. Podoba się całość
    1 punkt
  50. @Roma Przyciągająca poetycka miniatura, która chwyta ulotną chwilę między ciszą a słowem – czyta się ją jak oddech, lekko i nieco eterycznie, a neologizm dodaje jej uroku i oryginalności.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...