Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 12.08.2025 w Odpowiedzi
-
Oderwany. Zły. Milczący. Mówili: "On nigdy nie będzie normalny, On nigdy nie będzie pasował." A on… gubił słowa, jakby były za ciężkie dla ust. Uciekał. Chował się w trzewiach miasta, w którym cień był jedynym przyjacielem, i gdzie nikt nie pytał o imię. Chodził jak bezpański kot. Ranił nogi, a dusza krwawiła od dawna. Tworzył własną legendę, której nikt nie był w stanie mu odebrać. W domu? Pełno dzieci, samotnych jak on. W szkole? Tylko oczy. Wpatrzone. Wbijające się jak ostrza. Wymazywany ze zdjęć, jak plama, której nie da się zmyć. Łzy chował głęboko. Zobaczyłam. Poznałam. Usta — zatrzaśnięte. Oczy — dwa zimne sztylety. Serce — zbroja. Pięści — kamienie. I dziś… po raz pierwszy otworzył dłonie.10 punktów
-
- Babci Marii. Z dodanymi dwoma wersami. Ślómbank, a słónko za niam w łókno zagłóndo- jek tam est? Tajskno sia w gałajziach łókłodo jek na uwrocie szczep. A syrce tlo fura i fura wszystke dóry z mniłowania łobzira hej, hej wej! A niebo ziolne i zimowe eszcze padajó cole mokre deszcze. Spsik o Tobzie - to ziesz Ławka a słońce przez nią do okien zagląda- czy tam też tak jest? Tu tęsknota z afektem się pląta gałęziami układa wśród ugoru drzew. A serce wyrywa się i fruwa. jakby chciało z chmur obdzierać hen hen! Wełniane niebo i zimowe jeszcze bo padają z łez deszcze. Śnię Babciu- to wiesz. Jesteś w miłości wspomnieniach niepoliczalnych wiosen jesieniach. Czy życie daje śmiech?8 punktów
-
Rajski ptak. Niedziela 22 czerwca. Pod ścianą ona. 20 może lat. Coś pękło, może poskładać się da - mówią. Na krześle obok książka w kolorze tęczy. Czyjeś życie przerwane w pół drogi… romans. Wyznacza dotykiem miejsce. Logo zbyt duże na swetrze, jakby oderwać chciało wzrok ciekawskich od twarzy. Liczy się ciało. Nieśmiało pyta czy tylko ciało? Paznokcie w kolorze tęczy… damy takich nie mają - szyderczo uśmiecha się. Przerzuca książkę splamioną… wzrok ciekawskich… Ucieka. Zranione szkło nie zgoi się… zostanie ślad. Szyderczy śmiech pokoleń, że taka młoda Rajski Ptak wciąż uczy się latać…, wybija rytm paznokciami w kolorze tęczy… wycina z papieru żurawie. Nieba starczy dla wszystkich. Lećcie, ja zostaję. Jestem zabawką - lalką szmacianką. Lalki nie latają.6 punktów
-
wiersz-o-dystans świt kwitnie dzień się osadza i z brył kondensuje miasto nabiera mięsa nakłada skórę obrasta drzewami obrastają betonem kondesacja tężenie drgania ponad czarną arterią odejść mlaszcząc w chodnikach niech gołębie wschodu krążą nad kamienicami na dzień dobry na dzień ledwo ozłota kształtów i ruchu stoję dziecko w brzasku dziecko niebytu piszę go raz i zmileczę przemilczę a na zawsze zniknie a zniknie na zawsze5 punktów
-
tu ręka wystaje tam oko ciągnie mnie aż się oglądam oglądamy się dokładnie pod zegarem dwie minuty za długo żeby tak stać poczekam na ciebie w kolejce coś zanucisz mi za plecami bym tylko się odezwała o tym śmiesznym makaronie ale nie ja nie jestem kochliwa no może nawet bardzo a teraz co teraz teraz musimy uważać żeby mówić mniej a potem szybko jakby czas bo czas nie jest dany wiecznie ja jutro mogę nawet umrzeć a ty nie dojechać wcale więc chodźmy mówisz przy tobie przyspieszam naraz nic mnie nie uwiera bo te kroki są w zdziwienia ale nie nie ja nie to ktoś mi wyrył stratą pojęcie braku jutra o tu mam bliznę ty zresztą też taką masz4 punkty
-
Gdybym mniej ją kochał co przecież mogło się kiedyś udać mniej nienawidzilibyśmy się po rozstaniu nasz zawód przybrałby łagodniejszą formę że też tego nie wiedziałem, że też się nie spodziewałem (ślepa miłość) Gdybym był innym człowiekiem lepiej, znacznie lepiej, napisałbym tę prozę celowałbym może nawet w awangardę top topów rozumiem jednak, że nie jestem w stanie wybrać publiczności więc zrezygnowałem z cyzelowania (hurtownik) Gdybym może chciał bardziej wyjaśnić ubrałbym tę wypowiedź w więcej sentencji niestety tłumaczyłem już tak dużo i tak bardzo wiele totalnie bezskutecznie zupełnie że cztery strofo zwrotko akapity najzupełniej na dzisiaj wystarczą (rezygnacja) I ja i czytelnicy wiemy skądinąd doskonale że najciekawsze, najgłębsze i najbliższe sedna jest to co nienapisane Nawet największy ból trzeba czasem okłamać - by zamilkł (oczywistość nad oczywistościami). Warszawa – Stegny, 11.08.2025r.4 punkty
-
sierpień ma oczy zamyślone w źrenicach pewność starych sadów że warto pięknie owocować aby zostawić własne ślady na letniej ścieżce ku jesieni dopalać się spokojnym żarem witając się z kolejnym świtem jak z drogocennym kruchym darem3 punkty
-
nie szukałam cię w żadnym z planów nie było dla ciebie miejsca a ty przyszedłeś jak deszcz w środku lata nieproszony a tak potrzebny nie chodziło o słowa ty patrzyłeś tak że moje myśli same układały się w zdania których bałam się pomyśleć na głos byłeś lustrem w którym nie dało się ukryć żadnego pęknięcia i bałam się ciebie tego spokoju który gasił wszystkie moje wewnętrzne wojny jednym spojrzeniem nie byłeś przygodą byłeś powrotem do domu, którego nie znałam a za którym tęskniłam od zawsze teraz w twojej obecności wszystkie moje mury zbudowane z lęku i gniewu stają się linią na piasku przestałam grać bo znasz scenariusz na pamięć nie musisz nic robić "po prostu bądź"3 punkty
-
Już nie chodzą daleko, kolana bolą, a łapy nie te. Ale wciąż wychodzą, krok w krok, powoli - on z laską, pies z cieniem na grzbiecie. Nie trzeba już słów - wszystko było mówione. W spojrzeniu jest spokój, jest zgoda, jest dom. Gdzie jeden - tam drugi. Tak już ustalone. Od tylu lat - i jeszcze wciąż są. Zimą - przy piecu. Latem - w ogrodzie. Jedno westchnienie, drugi już wie. Zasypiają razem, na jednej poduszce cisza się kładzie, a na kazdej z nich łza się osadza Rano - śniadanie. On dzieli chleb, pies czeka cierpliwie - nie łasi się. Wie, że kawa się musi zaparzyć i że pan najpierw sprawdzi pogodę w oknie. Potem kawałek sera i coś jeszcze „dla ciebie, stary druhu” - od zawsze to samo. I codziennie jak święto. Czasem pan wychodzi - lekarz, apteka, może list do skrzynki. Pies zostaje. Nie jęczy, nie szczeka. Lecz siada pod drzwiami, tak, jak trzeba, i patrzy. Nie w drzwi, tylko przez nie. Na ten świat, w którym pan gdzieś właśnie jest. I w oczach psa wtedy jest coś z modlitwy, coś z wiary, coś z czekania, którego się nie uczy. Tak czekają tylko starzy przyjaciele, którzy wiedzą, że nie czeka się dla siebie. Tylko dla niego. A gdy zgrzytnie klamka - nie ma skakania. Tylko powolne wstanie, uścisk spojrzeń i to jedno: „Już jesteś, dobrze.” I znów są. On i pies. Dwa stare cienie na jednej podłodze które znów są. Starość jest łagodna, gdy dzieli ją ktoś. Nie trzeba przyszłości, wystarcza noc i ta dłoń, która wciąż głaszcze powoli, i ten pysk, co się wtula - jak głos.3 punkty
-
3 punkty
-
na zielonej trawce z białymi płatkami podmuchem ust sfruwam lekko przytulam miękki tron poleżę bosa popatrzę w niebo i korony drzew3 punkty
-
Ciągle w tej samej rzece, z której wyjść mogę — nie chcę. Ciągle w tej samej rzece, płynę po nowe dni — jeszcze. Dziękuję Panie za brzegi strome, za wyspy, na których chwila kwitnie. Dziękuję Panie za wiarę w Twój nurt, za horyzont meandrów ważnych — wybitnie. Doceniam słowo, ten splot gęsty, Twoje światło: bez limitu, bez końca. Idę do Ciebie, szukając siebie, a każda z dróg wiedzie do Ojca. Ile dasz Panie, tyle wezmę, bo szczegół to rok, czy godzina, wobec Ciebie, ja w drobinie drobina, która dalej dzięki Tobie sięgnie. Za każdą dziękuję Ci pogodę, za miłość, jej skwar i ochłodę, za szczęścia niepewne, ulotne, i usta.. jak zwykle samotne.3 punkty
-
W kartonie po butach coś szeleści, popiskuje, Mysz komputerowa gniazdko wije, Zaraz, co jest grane? z biurka dyla dała. A to szelma — lanie ci się zbiera. Niucham, lupą badam — niebywałe, Tu, w szufladzie coś grzebała, Zjadła wiersz o egzystencji i poemat wycackany O Mruczusiu, fuj, też zbezcześciła, wredna jędza. Do aktówki wlazłaś? moja praca z matmy poszarpana. Będzie celująca pała i nagana, losie mój ty... „Student się wałkoni, w nosie dłubie, koleżanki podszczypuje” Wpis w indeksie murowany czerwonym długopisem. O, tu na parapecie kaktus łysy jak Kojaka glaca. Coś ty z nim zrobiła, szelmo taka i owaka? Niech cię w sidła złapię, popamiętasz, dam ci bobu! Oj, zapłacisz mi za straty i udręki, ty wywłoko! Pod sufitem na drabinie cichcem siedzę, Okiem łypię — śladów zbiega zero. Jest i skrytka pod podłogą, w niej „Świerszczyki”. Tu cię znajdę — parkiet odskakuje, łup, łup… pusto. W drzwi ktoś tłucze — Ewelina? zachodź śmiało. Kawa, wino, filmy, puzzle? — w samą porę. Atrakcja niebywała — mysz tu biega! Łyyyiii! stuk, stuk szpilkami i po randce. Niech ci ogon się zapętli, biegam wkoło, nasłuchuję, Pod tapczanem ciemność, tylko licho rzuca okiem. Noktowizja ślepa, blado na ekranie ,ty smakoszu sera, No to znajdę cię w łazience, skarpet brudnych nie unikasz. Może w szafie? skrzyp, skrzyp… Elvis? co wyczyniasz? Królu, zwariowałeś? pokaż, z kim się chowasz? Melpomena? no, dobrana z was jest para. Cudzołóstwo w starym gracie — na amory się zebrało! W kuchni mrówki tylko, chleb dla konia suchy, Czosnek na wampiry, brudne gary po imprezie, W zlewie oczodoły puste, czaszka! bryyy… okropność! Hamlet, też tu byłeś? błazna sprowadziłeś? Myszko, ile to już lat mieszkamy razem? Chcesz mnie rzucić? ręce załamuję, wiadro łez przelałem. Krzyżem leżę na dywanie, kurz pięściami wzbijam. Wracaj no! gniew we mnie wzbiera — grrry! Zawiedziony, załamany łkam, coś mnie w ucho drapie, kąsa. W ekran gapię się, chusteczką oko trę, nagle e-mail błysnął: „Ja tu jestem, twoja zguba! oto wiersz twój utracony. Wciśnij, głupku i niedojdo, w końcu ENTER.”3 punkty
-
wczoraj podarowalo mi Wrocław dworzec wysadził z pociągu zaprowadził do linii cztery zawiozła pod zoo po lewej hala stulecia a za nią cud znalazłem się w niebie cudowna muzyka przy feerii gimnastykujących się fontann muzyka i pulsująca woda rozszczepione promienie słońca mienią się kolorami niebiańskie widowisko dalej zaprowadziła do ogrodu japońskiego oryginalne widziałem nie raz tutaj urocza miniatura dominują kamienie woda otaczane gesto przyrodą to atrybuty ogrodów również w Chinach dziesiątka powiodła do katedry na starym mieście zapoznała z licznymi krasnalami lody ochłodziły gorące głowy kilka wrażeń w życiu więcej koszt to wysilek wstania z kanapy jak powiedział kiedyś … wiecie kto 8.2025 andrew3 punkty
-
Pewnego wieczoru, który zakrawał na noc, albowiem moje usiłowania pisarskie trwały do piątej nad ranem z minutami postanowiłem trafić w awangardę. Chciałem i ja dołączyć do jej zacnego, wielmożnego grona. Pełne minut i sekund długie godziny poświęciłem napisaniu pewnego wiersza, który w zamyśle miał spełnić bardzo wysokie i wyśrubowane oczekiwania. Potem to wielkie moje dzieło wykwintnej poezji, literatury niemalże najprzepiękniejszej wysłałem im. Cóż, jak łatwo się domyślić, wcale nie przekonałem awangardy. Uznali i to relatywnie szybko, choć często lubią zwlekać, że nie przemyślałem i nie rozumiałem, oraz że wiersz jest absolutnie zbyt bezgustowny. Zresztą – myślę sobie – że awangardowym generalnie bardzo mało się podoba zatem i mój utwór nie przypadł im do gustu. I na tym mógłbym zakończyć tę wielce pouczającą historię, ale to wcale nie był jej koniec. Otóż, okazało się, że mój sąsiad z kilku dalszych przecznic domostw dowiedział się skądś o mojej próbie, która zowie się nieudolna. Typ to trochę dziwny, taki osobliwy pół dresiarz, pół autsajder, pół nie wiadomo kto i za co. I gdy tak szedłem zafrasowany którąś z ulic nazwanych imieniem i nazwiskiem kogoś o kim nigdy nie słyszałem, typ uśmiechnął się do mnie, podszedł i zbił jak nigdy dotychczas ze mną piątkę. Ten dziwny człowiek uznał całkiem szczerze mój wiersz za zupełnie zajebisty, a nieprzychylne stanowisko wygórowanej awangardy tylko go umocniło w tym przekonaniu. Nie jesteśmy jeszcze może przyjaciółmi, ale od tamtej pamiętnej chwili mój sąsiad spogląda na mnie dużo łaskawszym wzrokiem. Chce czasem mnie nawet pocieszyć. Zapewne gdzieś w zakamarkach komputera ma zapisany ten mój wiersz ogromny wysiłek, który w trudnych chwilach potrafi mu nieco pomóc. Awangarda natomiast – jak to zwykle bywa – dalej jest całkiem niepocieszona, dalej szuka i dalej kona z braku wystarczających ich wygórowanym wymaganiom górnolotnych zachwytów. Ja – niedoceniony tutejszy autor – mam z kolei już swoich sojuszników, co oznacza, że kołowrotek chęci i dążeń jeszcze się kręci. To z kolei spowodowało, że właśnie niniejszym padły te słowa, zresztą zdaniem awangardy zupełnie za krótkiej i zupełnie niewyczerpującej tematu, prozy. Warszawa – Stegny, 12.08.2025r.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
w środku wiersza pusty peron spóźniony pociąg z Suwałk i kolejna kropla deszczu zmiana rozkładu nastąpi jutro jeszcze tylko kilka spojrzeń między wersami pojawią się wędrowcy noc ujada psy siedzą cicho2 punkty
-
z pustą kieszenią wyruszył w świat droga mu weną obok szedł wiatr z pustym plecakiem wolno wędruje wolność mu znakiem mgła łąki maluje jutrem się nie martwi dziś jego sterem widzi kamień porośnięty mchem klęka przed nim szuka minionego dodaje mu sił historia jego nie martwi kieszeń ani pusty plecak zasypia ze snem czując jego smak o świcie się budzi rosą twarz myje ulubioną nuci radości nie kryje2 punkty
-
obudziłem się zadowolony poszedłem do kuchni tam czekała kawa którą lubię żona się uśmiechała nagle zadzwonił telefon i wszystko szlak trafił bo znajomy powiedział że nasz kolega nie żyje ten który życiem się cieszył nigdy nie narzekał zawsze był szczery gdy była potrzeba umiał pomagać był sobą zapytałem co się stało przecież nie chorował nie palił nie pił znajomy wyraźnie powiedział zasnął i się nie obudził2 punkty
-
@wierszyki Dziękuję za docenienie. Myślę, że za dużo mówimy, ja również. Słuchajcie, a będziecie słuchani. Pozdrawiam! Najlepszego!2 punkty
-
@Annna2 Dziś rano pomyślałam o swojej kochanej babci Marii, która też już nie żyje. Za wcześnie odeszła, w sierpniu. Choć czas zabrał ją za prędko, w sercu moim mieszka i będzie wciąż w nim żyć. Domyślasz się więc, jakie wrażenie zrobił na mnie Twój wiersz. Poruszył mnie do łez, wywołał wspomnienia. Takie ciepłe wspomnienia jak u Ciebie. Piękny wiesz, niesamowite obrazy "wełniane niebo", "łzy jak deszcz", "gałęzie układające się wśród ugoru drzew" robią wrażenie. Pokazałaś swój świat - pełen tęsknoty i silnej więzi z babcią. Dziękuję za wszystkie wzruszenia.2 punkty
-
2 punkty
-
od nowa opowiadam historię o Tobie jak mocno drażniło powieki wczesne słońce wysyłam potoki słów każde ku ozdobie gdy miłość wiązaliśmy za odległe końce imiona własne traciły swoje znaczenie więcej dotyk znaczył zapach lub uścisk dłoni zmylony wiatr przed słońcem chował swoje cienie mieliśmy dla siebie kwitnienie jabłoni1 punkt
-
człowiek kocha jest kochany po czasie się przyzwyczaja i nazywa to miłością tak tak moi mili nie można owijać w bawełnę - to fakt na tym to uczucie polega nie ma czego się wstydzić wierność to coś pięknego trzeba ją pielęgnować podlewać ją uśmiechem by dotrwała aż do końca1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Wśród jezior, gdzie woda drży jak skóra pod westchnieniem, ona tańczy - naga, niebieskooka dusza, płomień, światło jeszcze nienarodzone. Słońce wplata się w jej kasztanowe włosy jak oddech Boga w chwili stworzenia. On - serce jak bęben, bijący w rytmie wilczych snów. Patrzy. I płonie. W spojrzeniu błysk - jak piorun wgryzający się w noc tuż przed modlitwą. Nie mówią nic. Język jest raną, rysą w powietrzu, a oni są drżeniem - tym, co rodzi się przed światlem. Ich miłość - dzikie wino rozlane na ziemię, krew snu, śpiew sosen wijących się z ekstazy w ciszy. Ona - rzeka, co rozsadza skały. On - przystań, co z rozkoszą tonie. W mchu i świstu jaskółek ich miłość rośnie - naga, pierwotna, bezwstydna, jak ogień w jaskini snu, jak cień całujący ciało przed snem. Niech świat milczy. Niech nie próbuje nazwać. Oni - wilki drżące w świetle, ptaki, które nigdy nie wracają, wicher, co zrywa dachy i szepcze: zostań. Każdy dotyk - trzęsienie ziemi. Każdy oddech - modlitwa. Każde spojrzenie - przysięga bez słów: płonąć, aż światło straci cień. Ona - deszcz w jego gardle. On - ogień pod jej skórą. Ich ciała - runy pisane po ciemku, miękkie miejsca, gdzie światło nie siega. Wszystko mówi: jesteście. Niech ta miłość będzie wichrem, co targa drzewa do korzeni. Burzą bez kresu, balsamem i cierniem, ciszą i pieśnią. W tej chwili są jednym ogniem. Jednym ciałem. Jedną istotą - czymś, czego nie sposob nazwać, ale kazdy chce dotknąć, choćby przez sen.1 punkt
-
@Leszczym aha to może jakoś zaznaczaj- bo śmiertelnie poważnie czytam u Ciebie. A te sznureczki to znajomości?1 punkt
-
@Annna2 Aniu. Bardzo piękny, liryczny zapis wspomnień. W pejzażu najbliższego życia. Dziękuję za taki piękny wiersz.1 punkt
-
@Bożena De-Tre rajski ptak symbolem wolności. Ale nie w Twojej miniaturze. Tu jest jej bolesny brak. Świat który wciąż redukuje człowieka do ciała, wyglądu i etykiet. Pięknie splatasz obraz niewinności z doświadczeniem ludzkiego szyderstwa. To poezja o kruchym buncie i jeszcze kruchejszej wierze w siebie. Chylę czoła.......1 punkt
-
Wiedziałeś ile gwiazd spadło z Twoich ust, ileż błękitów każde tchnienie wydawało, a smutek wciąż rósł. Twój bieg Jim dawno się skończył, "Klub 27" to zakręt drogi jak Krzyż opuszczony z baldachimem cierni. Park wypełniony milionami chwilowych dreszczy. Włosy jak u Dionizosa, półnagie i ciemne, czy uwierzyłeś jak Nietsche, że Bóg się objawił? Światem od dawna rządzą Penteusze, tu drzwi są zawsze zamknięte. jeszcze raz nabrać w pierś haust, a potem objąć słowa drżącymi rękami. To tylko znikający pociąg, rys słońca z pełnymi refleksami. Jak dobrze że ciągle są deszcze, łzy w nich można schować, nie pasują, za duże są. Cisza tu. Czy tam jesteście tacy sami?1 punkt
-
@andrew Ach, Wrocław! Czuję w Twoim wierszu radość, ale się nie dziwię. Mnie też podarowano swojego czasu to piękne miasto. Dla niego zdecydowanie warto wstać z kanapy. Pozdrawiam. :)1 punkt
-
@Migrena przeczytałem twój wiersz ale wiersza tam nie znalazłem, jest to świetne opowiadanie które aż prosi się pociągnąć dalej. Wspaniałe wprowadzenie bardzo plastyczne przedstawienie kochanków i ich namiętności. Wprowadziłeś senną poświatę z żywym ogniem, ale nie puentą. Tylko doprowadziłeś czytelnika do pozycji rozparcia się w fotelu i przekręcenia strony. No nie nie możliwe na drugiej stronie nie ma cdn. cóż trzeba sobie samemu dopisać, a poważnie masz początek dobrej powieści mnie wciągnęła a co ty zrobisz dalej?1 punkt
-
w słodkiej sukience ręcznie piorę pełna ekscytacji robię się gorąca idę sobie ulicą i wącham kwiaty wieje wiatr rozkładam ramiona1 punkt
-
Jeżeli ktoś krytykuję, to znaczy znalazł coś, co go zainteresowało. To bardzo dużo w tym świecie bez twarzy, realnych gratyfikacji za cokolwiek. Słodkie pochlebstwa, z wyjątkiem czasem jakichś rzeczywistych sympatii lub upodobań literackich, to także sprytne strategiczne podejścia pod serduszka czyli wzrost reputacji. To realny świat portalu, niezbyt miły. Wiele razy coś zaboli. Lepiej odejść, jeśli to nazbyt dużo, lub po prostu wybierać. A w realnym świecie chyba jest jeszcze trudniej, tutaj mamy zawsze czas na odpowiedź, a za opinię "eksperta" nierzadko trzeba zapłacić. Nawet za zainteresowanie, rzut okiem, lajka - wszystko kosztuje. Za terapię jeszcze drożej. Udanych wakacji :-)1 punkt
-
@Annna2 Jutro ponownie wstanie dzień Czy będzie nasz Warto pomyśleć dziś Pozdrawiam serdecznie Miłego popołudnia1 punkt
-
gdybym był wróblem gdybym był orłem znałbym życie prawdziwe los chciał, że jestem - człowiekiem1 punkt
-
przemijaniu dedykuję Są drzwi bez klamki, zajęte pokoje, jak mgły kochanki, których nie dogonię. Są powietrza pełne szklanki, w których pragnienia nie ukoję. Są chwilowe wzloty - bajki, co w dal idą jak nastroje. Są w głębinach chwile ciepłe, tak jak koniec tego lata. Jest wybrzeże.. pełne wierszy, o miłości spoza świata.1 punkt
-
Nad grzbietem gór spadł deszcz piór, rozpostartych ramion bombowych dni. Cienie z chmur mają ażurowy wzór. Jawy krzyk, nie to tylko sny. Kobietę widać zza scherza tiul. Z nią dziecka szklistość aż po mrok, w słomkowym kapeluszu z belle époque. Z rozpaczy serc, szczebiotu gry. "Bockscar" też ma moc zbawienną. Czy Bóg jest wśród absolutu ciszy? Tłumy biją brawo, jakże się cieszą. Szpital Shima- znów krzewy kaleczą. Żwawo na wschód od zachodu księżyca, znikną na zachód od wschodu słońca.1 punkt
-
Pierwszy był Mefalsim, nad Beit Lahija unosi się dym. "Płynny ołów, "Żelazne miecze" w Jom Kipur, znów presja bierze prym. O - jak piekło okrągłe. Kół historii obłędnych eksplozji przemocy. Gdzie jesteś Boże? I nowiem zmierzają kolumnami ludzie do Ciebie. Gdzie jesteś, czy w niebie? Jakże niezrozumiały jest dziś świat, nienawiść i żądza odwetu, od tylu lat. Gdzie jesteś Boże? Ty, który oddałeś życie z miłości do ludzi, słyszysz, czy masz za dużo spraw? Wzgórzom oliwnym ktoś mówi witam, a korona cierniowa raz po raz w słońcu zakwita.1 punkt
-
1 punkt
-
A... Jakoś ten dziadek nie wydaje mi się taki straszny :) Ja miałam wujka kowala, bardzo lubiłam tam przyjeżdżać, aczkolwiek łomot potrafił swoim dzieciom dać. Ja z kolei nie wiem co znaczy miartowy, czy miarowy czy mirtowy też by mogło chyba być. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Czarek Płatak to zdanie brzmi jak niepokój. Obraz sielskiego lata z kubkiem porzeczek z cukrem- a jednak Czarek- łał!1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne