Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 05.05.2025 w Odpowiedzi

  1. Nasz świat światopoglądowy „się z r o b i ł”... Ale jak, jak do tego doszło? A normalnie, my już jako nieco starsi, nazywani doświadczonymi, myleni często z uczonymi nawet, wypiliśmy wczoraj w rozmownej knajpie o trzy piwa za dużo na głowę... Warszawa – Stegny, 05.05.2025r.
    5 punktów
  2. wpisuję siebie w google translate żeby się jakoś wytłumaczyć lecz jak pokazać język miłości
    5 punktów
  3. Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem... Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat... Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady, Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały… Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję… W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować… Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem… Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone... W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem… Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce… Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem… W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie… Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać… Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie… Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady… I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli… Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem... Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm… Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta… Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę… Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim… Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom… Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem… Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem… I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku. Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).
    4 punkty
  4. za dużo słów wiersz mogę przeczytać albo i nie nie jest nachalny chowa się w tomiku na niszowej stronie w milczącym osobniku co słowa czasem wypuszcza jak świerszcze jak ptaki jak motyle jak wszystko co z tego świata ulatuje do wyższego
    3 punkty
  5. chciałabym cię przelać na papier oczy usta włosy oraz ich brak mogłabym ołówkiem nakreślić uśmiech który ostatnio trochę zbladł niestety drugiej szansy już nie narysuję jak widać makulatura nie przyjmie wszystkiego wersja tylko do wglądu musi wystarczyć
    3 punkty
  6. był raz sobie pan szczygiełek miał pomysłów łepek pełen, więc układał sobie piórka po czym sfruwał na podwórka. słonko wyżej, listki młode wykorzystać chcę urodę gniazdko przecież mam gotowe, to mi trzeba szczygiełkowej. znalazł śliczną ci ptaszynę przyfruwała na leszczynę, między listki się chowała stamtąd pawia podglądała. darmo szczygieł czekał, prosił, smakołyki dla niej znosił, toż to głupi paw! niestety nie rozumiem tej kobiety! dumny, próżny, nic nie robi tylko trawnik sobą zdobi, gniazdka ci nie wybuduje ty do niego nie pasujesz! a paw dumnie nóżki stawia ciągle ogon swój rozstawia. ani spojrzy na leszczynę patrzy w pióra, nie w dziewczynę. i do teraz siedzi w krzakach zapatrzona na cudptaka, szczygieł ruszył wreszcie skrzydło bo czekanie mu już zbrzydło - na cóż jam się tak zadurzył? ...poszedł spić się do kałuży! * morał sam się poukładał, że na szczęście swe wypada, machnąć ręką, kiedy ona tylko w próżność zapatrzona. Rymy są dla dzieci, one to lubią :)
    3 punkty
  7. przyfruń do mnie żółty motylku moje pocałunki ciepłe wewnątrz ust wpuszczę cię za migoczącą bieliznę spragniona odbijającego się światła dam delikatne pieszczoty stokrotką
    2 punkty
  8. Witaj Stara przyjaciółko Zanim wejdziesz ogłaszasz swoją obecność Mroźnym oddechem na moim karku Siadasz spokojnie Na swoim fotelu I patrzysz A ja Dzisiaj Jak nigdy Patrzę na Ciebie Twoje oczy są spokojne I pełne smutku Tęsknoty Za Tym co masz Jakbyś tego nie widziała Patrzę na siebie Patrzę na siebie Patrzę na siebie.
    2 punkty
  9. Kędyś na brzegach Popradu Przysiadł na sośnie kakadu. Lis, nie dla sera, dla sztuki Znów go pochlebstwem podkupił – Bo nie ma tanich obiadów.
    2 punkty
  10. Zamykam oczy Biegnę po schodach Na górze Szkło jak diament Podnoszę Pająki na nici wprost na moją głowę Otrząsam się Nogi w mrowisku Drętwieję Czarny dym wokół Duszę się Otwieram oczy
    2 punkty
  11. nadzieja karmi życie uśmiechem kwiatem kwitnącym na twoje spojrzenie przybliża jutro widzimy je w słońcu w górach nad morzem przyprawiamy marzeniami będzie smakowało jak ulubiony deser 5.2025 andrew
    2 punkty
  12. tracimy drugiego z oczu im chętniej szukamy lustra lecz tafla nie umie kłamać i krzywe odbija usta
    2 punkty
  13. nie chciałam wiedzieć co kryje głębia tego spojrzenia poważnego i subtelnego niekiedy budzi niepokój a jednak jest tak pożądane jak ciało niejednej celebrytki nie chcę wiedzieć o czym myślisz gdy wypowiadasz moje imię bo i moje wytchnienia są spod ciemnej gwiazdy co najjaśniej nocą widnieje naucz mnie swojej precyzji nieokiełznanego spokoju który przeraża zamiast inspirować nie pragnę nowych wyzwań ani podbojów jedynie spokoju którego masz w nadmiarze i tej precyzji w byciu gdy inni tylko bywają Klaudia Gasztold
    2 punkty
  14. chciałabym na gorącym piasku szaleć zakrywać piersi muszlami i zawstydzona skóry zasypanej muśnięciem pocałunkami w rytm fal kłęb rozgałęzienia palców gdzie piana zastygnie na ciele koronką miękkim liściem bananowca będą usta
    2 punkty
  15. w niezgłębionym wszechświecie duch z ciszą poetyckie tworzenie ciało z ciała i oddech tego drugiego promienny nimb spłynął na rozkwitłe sady niesforne dreszcze w pióra stroją zmysły i znikamy wśród źdźbeł trawy tam gdzie rośliny rozchylają swe kielichy pokusa subtelna i bezszelestna tonie we mgle jak woń konwaliowych dzwonków któregoś dnia słońce zajdzie w skórze węża i niejeden uroni łzę nad losami zdziczałego ogrodu tymczasem wśród pól rozśpiewały się ptaki a my w kluczach gęsi schodzimy po linii horyzontu
    2 punkty
  16. Jak cicho więdną, na oknie żółte kwiaty, tak milcząc, dzień wygasa gdzieś na tle. Czy odejść na czas pewien coś mi każe, czy raczej zostać i podziwiać ciało twe ? Z nagości kształtów czerpać jak ze źródła, co łzą rozkoszy, kolorem lśni i tchnie ? Pożądać, wielbić tak, by jasne skrzydła chroniły nas przed jawą lub przed snem ? Nie minie chwila, gdy głowę będę wtulał, w twe piersi, co przybiorą poprzez noc. I wszystkie drobne oraz ważne sprawy, gdzieś się rozpłyną i stracą swoją moc. Uśmiechasz się przez włosy rozsypane, przeciągasz się pod dłonią tak jak kot. Uwielbiasz, gdy cię pieszczę tam łakomie, nim się dopali, świec żółtych jasny knot. Choć nie wiem, dokąd drogi zaprowadzą, czy zwiedzie nas iluzja, czy fałszywy głos, to pragnę widzieć, patrzeć gdy bez wstydu, jak Ewa leżysz, nieuchronnie kusząc los. Skuszony, może pójdę w noc gwiaździstą, i nie dostrzegę w samą porę, że już brzask. Zmęczony, może zginę pośród śmiechów, gdzie łatwych dziewcząt wabi oczu blask. Niechaj zwątpienie nie zagości ani chwili, jeśli serc naszych, porani grzechów cierń. Powrócę, byś w ramionach mych zakwitła, byśmy złączeni, zapadli w wieczny sen... YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) https://youtu.be/Dr5hCsYizDs
    1 punkt
  17. Wąsy prawie ma do pasa Brudne tłuszczem –spod kiełbasy, Na koszuli wyświechtanej Błyszczy sosu żółta plama. Od poranka do wieczora Na palenie – dobra pora, Na kieliszek nie najgorsza Pod konserwę ostrą z dorsza. O wiatrakach i suszarniach, O szczepionkach i o szklarniach Lubi wtrącić cztery słówka Choć nie skończył – zawodówki. Od świtania do świtania Jego hobby – narzekanie, Z knajpki ukradł pięć talerzy, Wszak to – jemu -się – należy. Gdy na obiad do lokalu Go zaproszą – porą szarą, Saszetkami pieprzu, soli Swe kieszenie – wypchać woli. Odmienności nienawidzi, Z cudzoziemców chętnie szydzi, Lecz do wietnamskiego baru Chodzi jadać – bez umiaru. Na zasiłku od lat siedzi, W bramie widzą go sąsiedzi, A biadoli późną porą „Pracę obcy nam odbiorą”. Proboszcz jest to jego świętość, Herbem – zazdrość i zawziętość, Uśmiech wzbudza jego tusza, Nie na darmo jest – Januszem…
    1 punkt
  18. co za mną wyraźne przede mną już nie za mną tęcze zachody a przed nieznane za mną uśmiech łzy o krok przede mną trudny horyzont nie ta bajka co za mną wiem bo było mi bliskie co przed Bóg wie ja raczej mniej za mną starość drzew dokuczliwy wiatr przede mną widoczne nowe bramy i drzwi to one zadecydują czy sobą będę czy nie zapomnę marzyć i śnić
    1 punkt
  19. „ Filmowałem” serce. Prześwietliła się klisza.
    1 punkt
  20. Mogłabyś sprecyzować?
    1 punkt
  21. @n.kardas, dziękuję :)
    1 punkt
  22. @violetta Za zimno dla nich jeszcze. One są zabijane kosiarkami spalinowymi i dlatego ich nie ma. Dawniej jak kosili kosą było ich pełno. Szczególnie tych białych.
    1 punkt
  23. @Rafael Marius dlatego wiersze go przywołuję, przeczyta i się pojawi:) a ja często jestem na łąkach :)
    1 punkt
  24. @Alicja_Wysocka Owszem, "stety" "niestety" tak.
    1 punkt
  25. @Leszczym I tym sposobem, Ty też "się zrobiłeś" :)
    1 punkt
  26. @Dominika Moon Wiesz, nie znam się aż tak, właściwie mało nawet, ale na moje rozeznanie to bardzo interesujący jest wiersz. On opiera się na bardzo ciekawym koncepcie intelektualnym. Bardzo przekonujące !!!!
    1 punkt
  27. @Groschek Trochę brzmi jak zbiór przypadkowych słów, tworzących dżunglę z plączami, przez które ciężko jest przebrnąć, nie widać końca. Chyba, że nie trybię.
    1 punkt
  28. @[email protected] poezja niejednych uratowała, czasami jest taką łodzią a nawet i podwodną. Dobrze jest mieć takiego dziadka:) Pozdrowienia!
    1 punkt
  29. poezją jest świeży chleb na stole filiżanka gorącej czarnej kawy myśli które nie dokuczają drogi które nie bolą poezją jest myślenie o miłości rozmowa z kimś o życiu któremu codzienność się nieudała uśmiech go łukiem omijał poezją jest marzenie i nadzieja kwitnący kwiat na parapecie zachód i wschód słońca w lesie echa spotkanie to wszystko jedną klamrą spięte ozdabia nie jeden wiersz jest czystą poezją która życie nam upiększa
    1 punkt
  30. @Domysły Monika bardzo dziękuję i pozdrawiam :)
    1 punkt
  31. Erotyk Łukasz Jasiński
    1 punkt
  32. @Jacek_Suchowicz Przepiękny wiersz... Pozdrawiam!
    1 punkt
  33. @sisy89 Jak dla mnie nie wiem czy celnie 🤔 Wiersz ma wyraźny, osobisty ton - brzmi, jakby treść wiersza pochodziła z doświadczenia trudnej, pełnej emocji sytuacji. Jest w nim też pewna dojrzałość emocjonalna - zgoda na to, że nie wszystko da się ocalić, ale coś zostaje: ślad w sercu.
    1 punkt
  34. Życie jest jak zjeżdżanie na sankach z górki zjeżdża się i jest super znów masz na to ochotę ale trzeba ciągnąć sanki pod górę więc ciągniesz i znów zjeżdżasz i znowu jest fajnie ale wszystko się powtarza choć nie masz już takiej ochoty trzeba pod górę jesteś zmarznięty zmęczony i choć nadal fajnie się zjeżdża to zbyt szybko i krótko nie chcesz już się wysilać więc nie mówiąc nic nikomu po prostu wracasz do domu
    1 punkt
  35. Widzę Panią, co wiele wiosen już uniosła. Zapach bzu co ulatnia się z jej rąk. Twarz spokojna, kąciki ust podniesione jak na sznurkach. Siedzi sztywno, ciemne szkiełka ukrywają jej spojrzenie. Zapach Nivea nadchodzi od jej twarzy. Stoję. Patrzę. Widzę. Nagle sznurki podnoszą moje kąciki. Nie chce. STOP! Czuję się zakażony. Pani ma zagrażającą broń biologiczną – potrzebna światu. Życzę jej światu.
    1 punkt
  36. Nudno? A przecież tyle czasu spędzamy w cielesności! Piórko. Donośny dzwon ciszy ... Bóg. Swoistość? Odbija się każdym echem. Tylko nie każdy słyszy. "Niech przejdzie przez próg." Widzę drogę. Nie umiem stworzyć żadnego domu - poza trzecią osobą. Tysiące kawałków: cudów i chińskich wróżb I mijam siebie Mimo ... Chłód. Złota wskazówka snu przewraca się na drugi bok. Już biegnę! I zdążam Na niebie kanonada ... obfitości róg Czekanie? Zgładza mnie myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Skończyć na zawołanie świat? Nie wiem, czy byłoby w stanie ...
    1 punkt
  37. Odejdę Jak ostatni wypalony znicz Nocą na cmentarzu Bez łez Bez smutku Bez powrotu Bo powrotu już Nigdy nie będzie Zgasł jak nadzieja Której się kurczowo trzymałem
    1 punkt
  38. moja droga bądźmy dziś obrazem Stanisław pędzlem
    1 punkt
  39. @any woll
    1 punkt
  40. Wędruj ku obiecanej krainie Najważniejsze – stawiać kroki. Miażdżyć butem zaspy śniegu. Wzrok przed siebie skierowany Czy to w marszu, czy to w biegu. Trzymam się obrazu boru Co majaczy tuż na skraju Bielistej połaci śniegu Leżącego w niemym kraju. Bo czarne wierzchołki sosen Tak horyzont okalają Jakby były kłami bestii, Które w niebo się wbijają. Niebo czyste, niebo puste Tak wyraźne w swym niebycie Że, gdy kładę się na śniegu To zatapiam się w błękicie. Po czym zerwę się do marszu, Kiedy śnieg znów zimnem sparzy. Zranić się igłami sosen - Taki ból bardziej się marzy. Ślad pozostanie, a ciało zginie Wielki ślad pozostawiłem Depcząc ciągłe warstwy śniegu. Dwa tysiące staj kroczyłem, Lecz nie bliżej mi do brzegu. Brzeg, gdzie czarne drzewa rosną I falują rozluźnione. Łokci sześć i stóp trzynaście - Drzewa nadal oddalone. Czy to kroczę w stronę wschodu Albo sunę ku północy, Zawsze zboczę do zachodu Mimo starań z całej mocy. Czasem spojrzę się do tyłu, Aby pojąć, czy ta droga, Którą idę jest właściwa. Wtedy mnie przejmuje trwoga. Bowiem gdzie mój wzrok nie spocznie Rosną sosny, jak zębiska Otaczając hen horyzont Na kształt ogromnego pyska Bestii, która leży w ziemi I cierpliwie tu czatuje, By pochłonąć niczym Fenrir Martwy punkt, w którym wędruję. Kroczysz do celu, kiedyś w końcu się uda Masyw dni przelanych w noce, Zorze błyszczą w płatkach śniegu. Ostry chłód ociepla bóle Ścięgien rozerwanych w biegu. Każdy krok pędzi nadzieja. Każdy krok tak bardzo boli. Kiedy spocznę pośród pni drzew, Każdy uraz się zagoi. Język kłuje pod oddechem, Który z wiatrem mgłą się wita. W skórze dawno już sczerniałej Płacze dusza nią spowita. A jej łzy w postaci juchy, Której brudem znaczę ślady Służą mi niczym atrament, Którym plamię pejzaż blady. I gdy zerknę na te tropy, Gdzie topiłem kiedyś nogę Błagam, by jak nić Ariadny Wskazały mi one drogę. Lecz nie ślad co zostawiłem Podyktuje mi kierunek, Tylko ślepe parcie naprzód Jest okazją na ratunek. Znalazłeś to, czego chciałeś Wędruję, przed siebie idę – Do lasu mi nigdy bliżej. Mrugnięciem cofam swe kroki, A mięśnie ciągną mnie niżej I niżej, aż się zatoczę - Twarzą padnę w śnieg dławiący. Zacznę mamrotać do gruntu O tym jaki los jest kpiący: „Kto mnie zesłał na te zaspy? Wiem, że złem swym zawiniłem, Lecz, by wysłać mnie w to miejsce – Na ten los się nie godziłem. Popełniłem siedem błędów, Z których się odkupić mogę. Kiedy skończę tę tortury? Bo rozumiem już przestrogę.” Dźwignąć chciałem się ze śniegu, A gdy głowę odchyliłem Ciepła krew wskazała miejsce, W którym twarz swą zostawiłem. Fizys pozbawiony oczu Wlepiony w śnieżystą formę Odwzajemniał smutny wyraz, Który mi stanowił normę. „Tak wyglądam?” – pomyślałem, Kiedy siadłem pośród bieli. „Nie, ja mam przed sobą wnętrze – Jego inni nie widzieli.” Chciałem wstać, lecz moje nogi Odmawiały siły woli. Stąd począłem z wolna pełzać, By już nie tkwić w tej niedoli. Długą chwilę tak pełzałem, Aby myśli się skupiły Na spinaniu tępych mięśni, Które w końcu ustąpiły. Bor się nadal nie przybliżył, Kiedy w śniegu tak leżałem, Lecz spostrzegłem obok człeka, Do którego zawołałem: „Nie pamiętam, jak trafiłem Na to miejsce tak odludne. Gdzie zacząłem ślad zostawiać – Te wspomnienia są mi trudne Do pojęcia, bowiem ślady Ciągną się w dal rozciągnięte, A gdy patrzę, to są krótkie, Jakby ledwo rozpoczęte.” Człowiek stał nade mną cicho. W czarny płaszcz był przyodziany. Wyraz jego obcych oczu - Kapeluszem przysłaniany. Wtem pochylił się z szacunkiem. Z płaszcza jakiś kształt wydobył. Kładąc go spokojnie przy mnie Na słowa w końcu się zdobył: „Świat, w którym tak wędrowałeś Nie jest w naturze Twej duszy. Dlatego, gdy tak kroczyłeś Przebyłeś tyle katuszy. Przykro mi, nie rozumiałeś, Że ciągłe to forsowanie Na koniec każdej wędrówki Warte jest tyle co stanie. Zostawiam Tobie pamiątkę - Nałóż ją w chwili zwątpienia. Oszuka ona Twą duszę, Lecz nie skróci Ci cierpienia.” Tak jak przybył, tak też zniknął Człowiek w płaszczu czarnej nocy. Ja dźwignąłem zaś pamiątkę, W ręce z całej swojej mocy, Aby unieść ją przed siebie I zobaczyć jej detale – Roześmiany, pusty fizys Maski, jak na karnawale. Położyłem ją na piersi. Wzrok swój w niebo skierowałem. Poczułem, że muszę wstawać, Gdy na plecach tak leżałem. „Lecz kroczenie jest mi staniem” – W głowie tak mi rozbrzmiewało. Coraz trudniej było myśleć, Jak mnie Słońce oślepiało. „Kiedy leżę, wtedy idę?” – Blask był wręcz rozpraszający. „Chciałbym jednak znów spróbować.” Dotyk śniegu był palący. Więc napiąłem sztywno mięśnie – Twarz i barki, ręce, uda. Moje serce nadal bije. Śnieżnobiała Solituda
    1 punkt
  41. w kieszeniach tylko drobne żale i miłostki przelicza wystarczy
    1 punkt
  42. Pewien majętny buddysta z Ljubljany zbierał posążki Siddharthy Gautamy. Pieścił tak on je, aż dostrzegł ironię: "Jak do nich wielce jam przywiązany!"
    1 punkt
  43. 1 punkt
  44. Dziś gorąco, czuję delikatny ból gardła od wiatru:) jutro się opalam i odpoczywam:) dwóch śmiałków pływa codziennie w oceanie
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...