Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.05.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. karzesz mnie srodze za co, nie wiem aż prawie z bólu oniemiałam chyba za durną pieską wierność, co się do ciebie przyszwendała po co gładziłeś dobrym słowem było w co kopnąć sponiewierać po co uczyłeś mnie jak kochać, pogryzłam kiedyś? więc cholera, za co wygnałeś na tułaczkę, wredny nieludzki egoisto zadowolony dumny z siebie, krawat przykryje takie świństwo? uważaj pańciu na swe szewro, bo się na dobre ostro wściekłam przebrałeś miarę, nie widziałeś najprawdziwszego jeszcze piekła jak będziesz sobie spał w najlepsze z pianą na pysku siądę bliżej w podziękowaniu skroję tyłek, że się już w życiu nie wyliżesz przestanę szczekać, skomleć żalem przeszła przez gardło prawda cudem lecz teraz wilcze mam pazury, a twoja litość psu na budę!
    9 punktów
  2. byłam murami pustostanem w którym ukryły się przed wiatrem są delikatne i łatwo ulatują dla bezpieczeństwa wstawiły okna drzwi nadal w surowym stanie ale jest mi cieplej urządzają mnie po swojemu ktoś przesiaduje w łazience od rana słyszę dobijanie się do drzwi i krzyki tak dla zasady kąty dają schronienie zlęknionym ktoś potyka się o porozrzucane uśmiechy nie pamiętam wszystkich imion nie każdego rozpoznaję ciągle o nich mówię
    7 punktów
  3. Wyrachowanie pomieszało mi się z pragmatyzmami. Na poezji nie szło się dorobić, a poza tym musiałbym żmudnie próbować. No a potem ją oszukałem. Gdzieś naplotłem, oplątałem, a nawet rozplotłem warkoczyk. Ach te plotki, wspaniale się w nich odnajduję. Eter teraz plecie trzy po trzy. Gromi kuksańcami wszelkie eteryczności. Snuje taką oto tezę, że niechcący, że przypadkiem. Swoje wiem i przepijam własne winy. Nawet czasem duża flaszka wódki nie wystarcza, by je przepić do końca. Proszę też czasem koleżankę karmę o wybaczenie, ale rzadko. Bo zawsze byłem dużej próby skubańcem. Ja już się nie zmienię. Bo jak? Bo gdzie? Bo w imię czego? Świat sobie oskubuję z marzeń i bywa mi z tym wesoło. I bywa zaradnie. Chodzi o zamierzenia przecież, a nie o jakieś wiotkie marzenia. Dobra, już kończę, albowiem trzeba tutaj przede wszystkim napieprzać. Warszawa – Stegny, 02.05.2025r.
    6 punktów
  4. domalowujesz codziennie kolory ja zaczynam dzień od herbaty zmienna od gorąca do zimna czy to już wiosna? to po prostu takie piękne jak wolne życie letnie owoce znajdę miejsce na odpoczynek i wskoczę do wody usiądę na plaży pójdę na spacer wzdłuż ogrodu w śpiewie ptaków wieczornej bryzie w motyle sukience odsłonię piersi
    6 punktów
  5. Dziś na majowe biją dzwony, roznosi echo ciepły wiatr, niech będzie Chrystus pozdrowiony i Matka co za krzyżem szła. Przyjm Panie nasze dziękczynienie: za dary, które przyniósł dzień, za talerz zupy, za spełnienie, za dobrą pracę, mocny sen. Lecz całym sercem Cię błagamy, abyś doświadczać przestał nas. Bo smak niewoli jest nam znamy, prosimy - daruj szczyptę łask. Znów na majowe biją dzwony, dźwięki porywa szeptem wiatr, unosząc nutki antyfony, wplatając loretańskiej takt. Litanie w niebo ślą wieczorem kapliczki, których strzeże Bóg. Szczera modlitwa, niczym oręż, na rozwidleniach krętych dróg. Płyną koronki i pacierze, różaniec rozważaniem splótł. Słabi dostaną siłę w wierze, a niedowiarków wzmocni cud. Niech na majowe biją dzwony, roznosi echo ciepły wiatr, niech będzie Chrystus pozdrowiony i Matka co za krzyżem szła.
    4 punkty
  6. Patriotyzm naszych pradziadów... Różnił się od tego z piłkarskich stadionów, Nie potrzebował rozwrzeszczanych trybun, A tlił się cichuteńko w szczerym sercu… Nie były ważne nazwy miejscowości, Wypisywane pośpiesznie sprayem czarnym, Na łopoczących flagach biało-czerwonych, Na wielkich stadionach widoczne z oddali, Lecz wypisane w sercach złotymi zgłoskami, Nazwiska wielkich bohaterów narodowych, Nad książką w myślach złożony hołd cichy, Chlubnym kartom polskiej historii… Nie były jego atrybutem głośne wuwuzele, Setkami co rusz odpalane race, Pełne emocji wiwaty głośne, Tysięcy kibiców wzajemne się przekrzykiwanie, Lecz patriotyzmowi ich nadawało sens, Że na każde ukochanej Ojczyzny wezwanie, Bez zawahania za ojców swych ziemię, Gotowi byli poświęcić życie… Patriotyzm naszych pradziadów... Wolnym był od wszelakich służalczości aktów, Umizgiwania się do dwulicowych polityków, Wchodzenia w kieszeń biznesowych magnatów, Błyszcząca u boku szabelka, Liczyła się bardziej niż sowita wypłata, Na pierwszym miejscu zawsze była Ojczyzna, Nie pochłaniała ich praca w zagranicznych korporacjach… Nie był ważny wypchany euro portfel, Liczyło się tylko swym wartościom oddanie, W prawym sercu intencje szczere, Wielowiekowych tradycji czułe pielęgnowanie... Nie była ważna pogoń za sukcesem, Rokroczne przychodów pomnażanie, Dla każdego nadrzędnym było celem, Służenie Polsce w dni codziennych trudzie, Cotygodniowy bilans zysków i strat, Bez reszty nigdy ich nie pochłaniał, Największą wartością była dla nich służba, Codzienna, wytrwała dla Ojczyzny praca… Patriotyzm naszych pradziadów... Nie wyrażał się w potokach zbędnych słów, Lecz pełen był przykładów heroizmu, Gotowości do ponoszenia wszelakich trudów, By gdy nadejdzie godzina próby, Na wezwanie Ojczyzny karnie się stawić, W obronie krewnych i swemu sercu bliskich, Nie zawahać się życia poświęcić… I nie dawać posłuchu wrogiej propagandzie, A kierować się rozumem i sercem, A odebrane w dzieciństwie patriotyzmu lekcje, Przekuć w dorosłości w czyny chwalebne, By gdy wrogich mocarstw dywizje, Bladym świtem przekroczą granicę, Z klejących się powiek spędzając sen, Sięgnąć odruchowo po karabinu kolbę. I niewzruszenie trwając w okopach, Po krótkim pacierzu o świcie się przeżegnać I z karabinu mierzyć we wroga, Bez zawahania oddając strzał… Patriotyzm naszych pradziadów... Ojczyzny swej umiłowanej wiernych stróżów, W oczach znających ludzkie dusze aniołów, Cenniejszym był od najwyszukańszych klejnotów, Każda kropla krwi, Uroniona w obronie ukochanej Ojczyzny, Cenniejsza była od rubinów kosztownych, Skrzących w słońcu dukatów szczerozłotych, Każda odniesiona rana, Na wielkich wojen o Niepodległość frontach, Uznanie wszystkich rodaków zjednywała, Cieszył się szacunkiem każdy polski weteran… Pośród dni pełnych wyrzeczeń i trudów, Pośród niezliczonych wojennych zawieruch, Niczym skrzące iskry pośród zimnych popiołów, Oni niewzruszenie trwali na posterunku, By pomimo upływu kolejnych dziesięcioleci, Pozostać dla nas przykładem niezatartym, Jacy winniśmy być w czasach współczesnych, Jakim winien być nasz patriotyzm… Czym jest nasz dzisiejszy patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny co Wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich, jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata!...
    4 punkty
  7. tu ja roślina trująca a przecież jesteś my
    4 punkty
  8. Zasłaniamy własne rany i słabości, gładką mową i uśmiechem przyuczonym do relacji powierzchownych, gdzie wygodniej jest pokazać swoją duszę z jasnej strony. Miałkie słowa nie udźwigną zrozumienia, a milczenie zatuszują głośnym śmiechem, który lubi pokaleczyć wspólną przestrzeń i powraca znów upartym, pustym echem. Czasem jednak, gdy głos traci równowagę, łza odważnie zdradza wszystkie konwenanse. Właśnie wtedy jest ta chwila najprawdziwsza, która sobie i drugiemu daje szansę.
    3 punkty
  9. bezwietrzny ranek zerwałem jedną gruszkę a dwiema oberwałem
    3 punkty
  10. w krzewie forsycji świergocze mały ptaszek piegża czy rudzik
    3 punkty
  11. czasem jestem cięty na papierze
    3 punkty
  12. urodziłem się razem z Manifestem Lipcowym kiedy większość wierzyła w Syna Cieśli (co nieustannie mnie zdumiewa) ja na Boga wybrałem syna szewca wśród oswojonych gołębi rynsztoki wciąż pełne są krwi a przez sny o potędze kośćmi brukowane są drogi lecz gdzieś w najgłębszych warstwach podświadomości wiosenne strumyki jak tchnienia modlitwy oczarowany wypełniam słowo oddechem i omijam szpaler białych mieczy wznosząc się nad łunę czerwoną poniżej gwiazdy szczęśliwej ulepiony z miękkiej gliny nie dożyję starości lifting 2025
    3 punkty
  13. nie roń szczęścia bez oleju mniej łut wieńcząc ulać all i pałką trącać się gdy śmieje termos ciągnąć strój paroli; pomni każdy swojej rządzę w wyrywaniu pamiętników; łez kapanych grą pieniądza jeśli wzejdzie paść donikąd powolutku rozwód zmaścić póz kiwania nad tapczanem po dół biegu bluesa garścią komandorów przytłaczając; po oktawie na czas ściemy roztańczona płatkiem lekko utrzymując przekrój biernie; prze do stania pisma kredką
    2 punkty
  14. Buczenie lodówki współgra z szumem samochodów zza zamkniętego okna. Nie ma okna tak zamkniętego, by żaden dźwięk się nie przedostał. Przedostają się do Twojej duszy także, prawda? Ciekną powoli, po kropli, czasami nierozpoznane, poznajesz je tylko po lekkim dyskomforcie bezsensownego życia, a inne zupełnie jawnie krzyczą: obudź się! Obudź się!
    2 punkty
  15. Jesteś niewidoczna Ciasno upchnięta pomiędzy meandry nierzeczywistości Tląca się wątłym płomieniem przelotnych wspomnień Twoje Istnienie krztusi się bajkową eutanazją bycia realną Migasz jak wyczerpana świeltówka Patrzę w nadziei, że rozświetli mój sen Ciągle tu jestem Ciągle
    2 punkty
  16. jak wyobrażam sobie potworność pierwszych chwil bez ciebie? budzę się, kompletnie nagi, w ciemnym zaułku Narajangondźo albo innego egzotycznego miasta, w którym nigdy nie będę, usmarowany seledynową farbą, z camembertem między pośladkami i naklejką przedstawiającą jelonka Bambi na środku czoła. żeby było śmieszniej. krzyk, bezskuteczne próby dogadania się z lokalsami. niech ktoś mi wreszcie pomoże, bo od nie mówiących po angielsku policjantów jedynie dostałem pałą! zimno i głód. święty Aleksy-menel-Godzuki zwinięty w naleśnik koczuje pod plakatem reklamującym Godzillę XV. ryk, z bezsilności. zaprzyjaźnienie się z wykolejeńcami, deale na migi. robienie paskudnych rzeczy, byleby przetrwać. szpetnokształtne dziewczyny częstujące tym i owym. zlizywanie zawartości strzykawek. sreberka, pazłotka, parszywe kadry niejako przesuwające się obok mnie. piloerekcje, stroszące się skóry. chwile wesołe jak ból zębów albo drutowanie ryja. i ten ciągły brak, niezagłuszalny. papierowe uliczki potiomkinowskiej metropolijki. miasto właściwe trwa dalej. tak odległe, nieosiągalne. a mi coraz durniej. aż po obłęd.
    2 punkty
  17. Słońce Chmury Deszcz A na jej nagim ciele Podniecenia dreszcz
    2 punkty
  18. @Roma Roma nie wiem czy celnie ale ja widzę tu; proces stopniowego stawania się domem, nie jako miejscem, lecz jako przestrzenią przeżyć, emocji i relacji. „Pustostan” to nie pustka, lecz stan przejściowy - otwartość na obecność innych, mimo kruchości, zranień które chcąc nie chcąc niosą trochę rezygnacji. Taka podróż w tożsamość - czy jesteśmy tym, kim byliśmy sami, czy tym, kim się stajemy z innymi.
    2 punkty
  19. Obudziłem się leżąc na twardej podłodze. Nie czułem nóg. Całe ciało było odrętwiałe. Przez parę chwil dość uważnie obserwowałem sufit. Pęknięcia rozchodziły się promieniście z lewego kąta pokoju jak fale na jeziorze po wrzuconym kamieniu. Po środku widać było plamę po tym jak sąsiad zalał swoją podłogę. Od prawej strony mniej więcej w połowie, kilka płatów farby wielkości dłoni lekko naderwane wisiały wyglądając jak śpiące nietoperze. Tak. To było moje mieszkanie. Poznałem po sztuce tego sufitu. Wstałem obolały. Nie wiem ile leżałem na podłodze. Zajrzałem do lodówki ale nie czułem głodu. Mdliło mnie na myśl o jedzeniu. Na stoliku przy kanapie znalazłem moje pudełko po MDMA. Było puste. Albo wziąłem z kimś albo sam. Nie pamiętam ile leżałem na podłodze. Wyszedłem przez drzwi i zamknąłem je na klucz. Na korytarzu cuchnęło moczem i marihuaną. Czy jestem skazany na takie życie? Korytarz był długi ale udało mi się go pokonać korygując ciało chwiane zaburzeniami równowagi. Na schodach odór był jeszcze większy. Po przejściu paru stopni, na pierwszym spoczniku upadłem na kolana i puściłem pawia, dodając do mieszanki smrodu kolejny składnik. Za drzwiami ujadał pies. Świst gwizdka czajnika rozrywał mi głowę. Pani Maria spod szóstki minęła mnie przy wyjściu. Jak byłem mały dbała o mnie jak matka. Dziś już mnie nie poznaje. Alzheimer wymazał jej moje imię z pamięci. Na dworze oślepił mnie blask pochmurnego dnia. Lekki deszcz kropił zmywając z mojej twarzy brud i ślady po łzach. Założyłem czarny kaptur bluzy i z dłońmi w kieszeniach ruszyłem w stronę centrum. Nie przeszedłem nawet stu metrów i podszedł do mnie Sachiv. Jak zwykle chciał fajkę i jak zwykle snuł opowieści o tym jaką karierę w Polsce zrobi jak uzbiera kasę z pracy kuriera. W jakimś stopniu rozmowa z nim pomogła na chwilę. Zapomniałem o bólu na parę sekund. Padało coraz mocniej gdy stałem na światłach. Przetarłem czoło od wody. Jeżdżące auta zakłócały jednostajny szum deszczu. Szedłem wzdłuż szerokiej alei zgodnie z planem zmierzając ku mojemu przeznaczeniu. To nie była moja decyzja. „I tak musisz to zrobić” – głos w głowie był tak silny, że upadłem ze strachu znów raniąc kolana. Wszystko zaczynało być takie dalekie. Wszystko się ode mnie oddalało. Wszystko było jakby za szybą. „Wszystko w porządku?” Ocknąłem się i spojrzałem w górę. „Wszystko dobrze?” Dwie dziewczyny wyraźnie zatroskane chciały mi pomóc ale uspokoiłem je „Wszystko ok. Nie martwcie się.” - dodając na koniec udawany uśmiech. Wstałem i ruszyłem dalej kierowany jakby obcą siłą. Bezwolnie stawiałem krok za krokiem. Moja głowa niegdyś pełna myśli wypełniona była tylko jedną. W końcu go ujrzałem. „A więc tam na górze skończy się mój ból” – myśl dźwięczała mi w głowie jak wybawienie. Trzydzieste piętro Pałacu Kultury i Nauki oświetlone było przez zachodzące słońce, które przebiło się gdzieś pomiędzy ciężkimi chmurami a linią horyzontu. Coraz cięższym krokiem udało się dojść do wejścia. W środku siła zimnego marmuru i granitu zmroziła mi serce znieczulające je w całości. Wrzuciłem kasjerowi odliczona kwotę i monety zagrały dźwięcznie w metalowej kuwecie. Do windy wsiadłem sam. Moje niegdyś sprawne nogi ugięły się i przyspieszenie windy wcisnęły mnie w podłogę. Wstałem sam dopiero na samej górze. Nie widziałem ludzi na tarasie. Dla mnie oni nie istnieli. Zobaczyłem tylko słońce, które uciekało za horyzont nasycając cały świat czerwienią. Poczułem mroźny wiatr na policzkach. Na wprost mnie znajdowało się okno. Wysokie na cztery lub pięć metrów. Bez szyb. Tylko z kratą. Wspinaczka po stalowych prętach nie sprawiła mi problemu. Przecisnąłem się przez otwór u szczytu okna i z taką samą sprawnością zszedłem po drugiej stronie. Tam widok wydawał się już taki żywy i kontrastowy jak nic innego co widziałem w życiu. Nasycałem się widokiem barw. Słyszałem światło. Czułem słońce na skórze. Smakowałem mroźny wiatr. Niesiony jedną myślą zmierzałem ku krawędzi. Oczy miałem pełne łez. Stroskani ludzie wychylali głowy mówiąc coś między sobą i do mnie. Słyszałem słowa, nie rozumiałem zdań. Kamery telefonów nagrywały dramatyczny film. Kto był reżyserem tej sztuki? Sam nie wiem. Chwycili mnie za bluzę i spodnie jakby myśleli, że mnie uratują. Tkwiłem tak ukrzyżowany do kraty rękami lamentujących gapiów. Nagle cały świat wypełnił się ciszą. Nie słyszałem ludzi, nie słyszałem wiatru. Rozmazywał się obraz. Wyrwałem się im ściągając bluzę i wykonałem krok do przodu. Moje ciało przechylało się w stronę ziemi. Zamknąłem oczy. W tych ostatnich chwilach usłyszałem tylko głos kobiety cicho wypowiadającej moje imię. Ten lot był ucieczką i końcem. Wiatr szumiał mi w uszach. Zimno zdawało się zmrażać moje ciało. Otworzyłem oczy - unosiłem się nad miastem. Zamknąłem oczy – oślepiały mnie gwiazdy. Otworzyłem oczy – leżałem na chodniku. Zamknąłem oczy – stałem się gwiazdą. Świecąc mocą tysiąca Słońc oświetlałem planety wokół siebie. Docierałem do najdalszych zakątków kosmosu. Poza wymiar i poza czas. A więc tak to wygląda. Z prochu powstałem i w proch się obrócę. Z pyłu gwiazd do gwiazd. Myślący pył gwiezdny. Poczułem wolność przestrzeni w niewoli nieskończoności. *** - Jak z nim? - Stan jest stabilny. Podaliśmy leki. Będzie spał kilka dni. - Dobrze, że ten strażak go złapał. - Był na linie? - Tak. Skoczył na niego z sąsiedniego okna. - Jak długo zostanie u nas? - Pewnie jak ostatnio, na miesiąc.
    2 punkty
  20. Moje życie wiele ma z : komedii, limeryku, żartu, tragedii, kryminału, komiksu, liryku, trenu, fraszki, ody…
    2 punkty
  21. klawisze martwe jak ręce pianistki nikt nie usłyszy pięknej melodii prędzej nuty zginą z cierpienia blada kobieta grała w agonii palce miała połamane i zranione ostatni akord brzmiał niczym krzyk
    2 punkty
  22. Czasem za przytulenie Do głębi kości Które trwa Niespiesznie i czule Ciepłem Rozpuszcza pancerz W milczeniu koi Dałabym wiele Za męskie ramiona W których mogłabym Wszystko odpuścić Rozpaść się I poskładać na nowo
    2 punkty
  23. @violetta Violka, bo jak jest źle, to potem musi być lepiej. Życie bez nadziei i wiary ma niewielki sens. Desperacja doprowadza człowieka do granic obłędu.
    2 punkty
  24. @Alicja_Wysocka Prawda. Natura ludzka pełna jest sprzeczności. Rezygnacja z własnych żądań i oczekiwań względem drugiej osoby to temat rzeka. Najpierw przyciąga nas ktoś taki, jaki jest, a potem staramy się go zmienić pod siebie. Rościmy sobie do tego prawa, czasem bardzo subtelnie. Cienka granica. @violetta Różnorodność jest pięknem tego świata. Jakże byłoby nudno, gdyby wszyscy byli tacy sami. Pozdrawiam
    2 punkty
  25. No jasne, ale warczeć na siebie cały dzień, to już jest bardzo realistyczne :) Często się zastanawiam jak i dlaczego zachodzi taki proces, że człowiek najpierw pragnie, uwagi, spojrzenia, dotyku, może z czasem i więcej, a jak już to osiągnie, to żąda! @violetta Violka, zależy od tego kto i kiedy, no przecież nie każdemu na to pozwalasz, to jest oczywiste, ale jak Twoja wnusia się wtula w Ciebie, to już chyba lubisz? :)
    2 punkty
  26. @Deonix_ Wyśmiewania nie zauważyłam, ale faktycznie jest to "towar deficytowy". A Twój wiersz bardzo też do mnie przemawia. Pozdrawiam @Alicja_Wysocka @Ewelina To jest tak cudowne poczucie bliskości, że trudno ogarnąć, dlaczego tak trudno to zrealizować. Wszyscy potrzebują, a nawet w związkach siedem razy dziennie brzmi mało realistycznie. Pozdrawiam
    2 punkty
  27. @Yavanna tAK, czasem tego potrzeba pewnej każdej kobiecie i mężczyznom też - choć może rzadziej się do tego przyznają. Pozdrawiam:)
    2 punkty
  28. @Yavanna Gdzieś tam czytałam, że człowiek powinien się przytulać ok. siedem razy dziennie. Obniża to poziom kortyzolu.
    2 punkty
  29. Odpływam w słowa, które nie wybrzmiały, jeszcze za wcześnie na lśniące poranki, jeszcze trochę się waham na księżyc wskoczyć, by mieć to, co kocham, na wyciągnięcie ręki.
    2 punkty
  30. majowe kwiaty w umajonych balkonach białe czerwone
    1 punkt
  31. @Rafael Marius @Leszczym @Konrad Koper Dzięki
    1 punkt
  32. @violetta Wiolu dziś dłuższa wersja 😉 Ty to taka dziewczyna, która nie boi się czuć. Która wstaje rano i zamiast zakładać zbroję, zaparza herbatę i patrzy, jak świat sam się koloruje. Masz w sobie "dzikie" pragnienia 🤭 chcesz więcej, mocniej, prawdziwiej. Masz apetyt na wszystko: na życie, na wolność, na miłość, która nie udaje. Smakujesz dni jak letnie owoce z sokiem na dłoniach i śmiechem w oczach.
    1 punkt
  33. @Rafael Marius powodzi mi się i łapię bezcenną chwilę:) Mamy pierwszą, wiosenną, porządną burzę:)
    1 punkt
  34. To dobrze Ci się powodzi.
    1 punkt
  35. No szkoda. Jest ciepło, wszyscy się trochę mniej lub bardziej rozbieramy, to po prostu totalnie przerażające, że zwykła letnia sukienka musi koniecznie służyć na jakiś niby wabik. Zupełnie, jakbyś nagle straciła kontakt z samą sobą. Trzask, prask i nie ma. Kurczę, może nagle wyszedł z krzaków "pluton" emigrantów, którzy właśnie przypłynęli pod osłoną nocy, lub coś podobnego, bo była sobie po prostu spacerująca osoba, a nagle jest ktoś samotny w sukience na plaży - czy to jest na pewno bezpieczne? Czy zwykłą osobę może to ekscytować? To jakby opowiada teraz Twój wiersz. Ale jak tam chcesz, to też jest opowieść, ale mam nadzieję, nie dla mnie. Pzdr.
    1 punkt
  36. Tak również bywa, chociaż ostatnio obserwuję przesadę w drugą stronę:) fajny wiersz:)
    1 punkt
  37. aż się prosi aby napisać ciapula i Zeus zwykła ciapula miła ciepła więc przygadałem ja gromowłdny teraz na Olimpie piekło dwór rozwalony jest dokładnie ...
    1 punkt
  38. @violetta Naraz? W jednym kubeczku, pół herbaty, pół kawy? No coś podobnego :))
    1 punkt
  39. @Deonix_ dziękuję Deo :)
    1 punkt
  40. @Leszczym To nie było o Tobie, mam nadzieję :) Oglądam teraz filmiki na YT, o porzuconych zwierzętach, pieskach, kotkach, często jeszcze przywiązanych do drzewa, albo skutych łańcuchem, zabiedzonych, wychudzonych, chorych, kalekich, masakra :( @Waldemar_Talar_Talar, dziękuję :)
    1 punkt
  41. dziewczyny nie płaczcie że miłości za mało że ciągle przed wami o duży krok dziewczyny nie smućcie się niedługo będzie maj kwiatem zakwitnie bukiet będzie wasz w nim znajdziecie miłości las który pokocha nie tylko na chwile ale w sam raz
    1 punkt
  42. @Robert Witold Gorzkowski Bardzo dziękuję, masz rację, poprawiłam :) Bo to nie jest od kazania, tylko od kary, słowo. @violetta Bo go nie rozpoznam.
    1 punkt
  43. @violetta No coś podobnego. Mam dosyć bliską koleżankę, zachorowała na SLA, Stwardnienie Zanikowe Boczne. Jak jeszcze mogła mówić, bo teraz już nie może (zanik wszystkich mięśni po kolei, języka, mięśni przełykania, oddechu...) na odchodne przytulałam ją, a ona mówiła wtedy -nie lubię. Wtedy odpowiadałam, ale ja lubię. Wtedy ona się uśmiechała Wiem dlaczego tak mówiła, trzeba ją myć, czesać, przebierać, wstydziła się, cóż, życie...
    1 punkt
  44. Szukałam tego wiersza :) Znam ten ból i stan. Mam sporą potrzebę bliskości, wiem, że wiele osób również, ale odnoszę dziwne wrażenie, że obecnie staje się to jakimś tabu, bywa wyśmiewane. Swego czasu skrobnęłam wiersz w tym temacie pt. Czy ktoś mnie przytuli?, jeśli masz ochotę - zajrzyj :) Pozdrawiam Deo
    1 punkt
  45. Skąd Ty bierzesz te świetne pomysły, Dziewczyno? :))) Pozdrawiam z zachwytem :)))) Deo
    1 punkt
  46. @Rafael Marius co prawda, to prawda. Życie to jednak niespodzianka. Spodziewać się niespodziewanego to chyba dobra strategia życiowa.
    1 punkt
  47. bo kiedyś półki świeciły pustką a w głowach wiedzy nie brakowało dziś od towaru półki się ugną a w pustych głowach wiatr hasa śmiało :)))
    1 punkt
  48. @iwonaroma dziękuję bardzo za komentarz, pozdrawiam i życzę wiosennego dnia 🌷:)
    1 punkt
  49. Boże, jesteś tak wielki, że zasłaniasz cały horyzont! Czy "wszechmogący" - tego nie wiem. Nie dałeś mi się poznać od tej strony. Każdego poranka ubieram wątpliwość w kożuch Z mleka. Jakikolwiek pewnik jest mocarnym tąpnięciem. Trwa ułamek sekundy. Życie? Kasyno, w którym gra się na zwłokę. Nie oszukuję genealogicznych drzew wmawiając im, że "jeszcze tu chwilę pobędę" - skołowany umysł co sekundę pakuje nesesery. Biblia, pasta do zębów i wspomnienia: poprzednich pakowań w poprzednich dzisięcioleciach. Stacja końcowa: zawsze labirynt, po którym krążę jak spanikowany szczur. W końcu ląduję na skrawku znajomej rutyny wypolerowanej każdym krokiem ludzi, którzy opuścili chwiejny pokład naszej koegzystencji. Rajskie jabłko. Nikogo nie częstuję. W lustrze - Wilhelm Tell. Czasem łaszę się do siebie jak skunks. Albo biznesmen z pustą teczką pełną wyrafinowanych oszustw. Bywam bileterem - wyłącznie filmów zdjętych z afisza. List w butelce. Ostatni numerek na poczcie. Bez potwierdzenia odbioru. Czy kiedyś jeszcze pokocha mnie ktoś poza skórzaną tapicerką w obcych samochodach? Z głębi swojej wiary - nie uwierzę. Dlatego zawsze się żegnam. Na amen.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...